Damskie odkrycia
Już za nami Dzień Walki o Prawa Kobiet, wszelkie manify się przetoczyły, a ja w wolniejszych chwilach przesłuchałam sobie parę płyt z twórczością kompozytorek, które w ostatnim czasie do mnie dotarły (płyty nie kompozytorki). Jest tam trochę naprawdę ciekawych rzeczy.
Kobiety muzyki – pieśni (DUX). Taką płytę nagrała wspaniała mezzosopranistka Urszula Kryger z pianistką Agatą Górską-Kołodziejską. Repertuar międzynarodowy, i trochę szkoda, że poniekąd polski akcent, który jest tu najciekawszy, znalazł się na początku. Myślę o pieśniach kompozytorki Irene Wieniawski, wydającej najczęściej pod pseudonimem Poldowski. Kompozytorskie geny odziedziczyła zarówno po ojcu Henryku (z którym nie miała wiele do czynienia, bo zmarł kilka miesięcy po jej narodzinach; była jego czwartym dzieckiem), jak i po ciotecznym dziadku, George’u Osborne, irlandzkim przyjacielu Chopina. Mieszkała na przemian albo w Brukseli, albo w Londynie, ale jej twórczość wpisuje się w tradycję francuską. Trzy pieśni znajdujące się na płycie, do słów Paula Verlaine’a i Anatole’a Braza, są naprawdę piękne, coś pomiędzy Gabrielem Fauré a Debussym. W omówieniu przeczytałam interesującą informację, że była również autorką futurystycznego utworu The Hall of Machinery – Wembley na fortepian (czyżby druga Odlewnia stali?) – niestety nuty się nie zachowały. Po nich cofnięcie się – pięć uroczych pieśni Clary Schumann, trochę kojarzących się z twórczością jej małżonka. Z kolei Cécile Chaminade, wiekowo między nimi, reprezentuje romantyzm francuski – żyła długo, nie zmieniając stylu (przypominając w tym starszego od siebie o dwie dekady Saint-Saënsa), a pisała bardzo dużo bardzo różnej muzyki, więc miała okresy popularności i jej spadku (powstało nawet słówko chaminaderie). I wreszcie późny romantyzm norweski: Agathe Backer Grøndahl, pieśni zróżnicowane, ostatnia wręcz mroczna. Wykonanie naprawdę znakomite.
The Salon of Polish Women Composers (CD Accord). Wszechstronna katowicka pianistka Magdalena Lisak, nie stroniąca ani od HIP, ani od współczesności, nagrała tę płytę na pleyelu z 1842 r., pochodzącym z kolekcji Andrzeja Włodarczyka. Repertuar zaczyna się paroma utworami Marii Szymanowskiej (której zwłaszcza Poloneza f-moll mieliśmy możność w zeszłym roku często słuchać na warszawskim konkursie), a kończy Modlitwą dziewicy Tekli Bądarzewskiej, ale reszta nazwisk jest albo nieznana, albo zaskakująca – taką jest obecność Wandy Landowskiej, która w młodym wieku próbowała komponowania. Ale po kolei. Po wykwitach stylu brillant w wydaniu Szymanowskiej nokturnowa Pieśń bez słów Heleny Łopuskiej, uczennicy Noskowskiego, której kariera została złamana najpierw przez zamążpójście, potem przez wojnę, i Mazurek Natalii Janothy, która koncentrowała się raczej na karierze pianistycznej i pracy muzykologicznej. Po nich już bardziej zaawansowane stylistycznie dwie miniatury wspomnianej Landowskiej, ale największą dla mnie niespodzianką były utwory Jadwigi Sarneckiej, wyciągającej konsekwencje z Chopina w kierunku Skriabina. Nie słyszałam o niej, a była ona kimś w rodzaju muzycznej Stanisławy Przybyszewskiej: wiedziała, że młodo umrze (chorowała na gruźlicę), więc pisała dużo i namiętnie, choć jej utwory uznawano za dziwaczne, depresyjne i histeryczne; pierwszym, który się na niej poznał, był Feliks „Manggha” Jasieński, później byli też inni, ale cóż, kompozytorka zmarła mając zaledwie 30 lat i nawet jej grób na Cmentarzu Rakowickim już nie istnieje. Po jej utworach jeszcze dość salonowa Kołysanka Leokadii Myszyńskiej-Woyciechowskiej oraz istna ciekawostka przyrodnicza: „arabskie” dziełko Zofii Ossendowskiej (tak, żony podróżnika) pt. Moudjahid, i na koniec już salon: Valse-ballet Heleny Krzyżanowskiej i wspomniana Modlitwa dziewicy. W sumie bardzo ciekawe głównie z powodów czysto poznawczych, ale i parę zaskoczeń artystycznych jest.
No i na koniec prawdziwe odkrycie w wykonaniu Reger Duo (wiolonczelista Krzysztof Karpeta i pianista Michał Rot), wydane przez DUX. Znane jest nam tu nazwisko wybitnej wiolonczelistki Wiktorii Jagling, uczennicy Rostropowicza (po zamieszkaniu w Finlandii piszącej się Victoria Yagling) – z wielu koncertów, ale także jako pedagog, z przyjazdów na letnie kursy do Łańcuta. Osobiście jednak nie wiedziałam, że zmarła niestety w 2011 r. w wieku zaledwie 65 lat solistka była też znakomitą kompozytorką. Studiowała kompozycję u Dymitra Kabalewskiego i Tichona Chrennikowa, ale większy wpływ mieli na nią Szostakowicz i Prokofiew, co słychać w trzech sonatach na wiolonczelę i fortepian, wykonanych na płycie (napisała ich cztery, ale pierwszą wycofała; trzecią poświęciła właśnie pamięci Prokofiewa). Pomiędzy nimi bardziej romantyczne, melodyjne Larghetto, bardziej drapieżna Siciliana i znów łagodniejsza Vocalise – utwory pisane ewidentnie na bisy. Słuchając muzyki Victorii Yagling nie myśli się (podobnie jak w przypadku np. Wajnberga), kiedy została napisana – jest po prostu bardzo wysokiej jakości. Prawdziwa muzyka z duszą. Płyta opatrzona jest bardzo osobistym i wzruszającym komentarzem syna kompozytorki, pianisty Victora Chestopala, mieszkającego obecnie w Monachium, który wielokrotnie bywał muzycznym partnerem matki. Jest on też adresatem dedykacji ostatniej z jej sonat wiolonczelowych. Artystka była również znakomitą pianistką, co słychać w partiach fortepianowych sonat. A Krzysztof Karpeta z jej muzyki obronił doktorat.
Komentarze
Bardzo ciekawe odkrycia muzyczne.
W zeszłym roku, w okolicach 8 marca, dokonałem odkrycia, że… muzyka jest rodzaju żeńskiego!
Więcej tutaj:
https://ewamaria2013texts.wordpress.com/2018/03/14/muzyka-jest-rodzaju-zenskiego/
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=gOANcK3voRI
Dzień dobry 🙂
Tak myślałam, że Yagling będzie na Pobutkę 🙂 A tu zupełnie inna stylistyka – już z czasów fińskich:
https://www.youtube.com/watch?v=_fgZrQgWQCg
Miło widzieć dawno niewidzianego pharlapa 🙂 Link ciekawy. Co do brytyjskich kompozytorek, poza Ethel Smyth kojarzę parę współczesnych znanych mi z Warszawskich Jesieni, jak Thea Musgrave czy Judith Weir, o częściowo „naszej” Roxannie Panufnik nie mówiąc. Pomyślałam jeszcze o Auguście Holmes, ale ona była uważana raczej za kompozytorkę francuską o irlandzkich korzeniach.
Ta Augusta to niezła była:
https://www.youtube.com/watch?v=HzfWfYBEbrU
Dzień dobry,
W nawiązaniu do tych wspomnianych we wpisie trzech nagranych pieśni Irene Wieniawski vel Poldowski na płycie DUX’u, warto wspomnieć o szerszej – również niedawnej, bo z końca 2018 roku – rejestracji tej pieśniowej twórczości w wykonaniu duetu Barbara Kinga Majewska/ Emilia Sitarz (strona projektu: http://www.ladymonsieur.pl). Dla mnie to niebywałe odkrycie, że ta (jednak) zapomniana kompozytorka, ma w swym portfolio tak dojrzałe kompozycje, zróżnicowane, momentami wręcz wybitne. Szkoda że dotychczas prawie (a właściwie zakładam, że w ogóle) nieobecne w wykonaniach koncertowych. Tym bardziej cieszą te dwie płyty i potencjalna możliwość usłyszenia ich (kiedyś, gdzieś) na koncercie.
@ x.zamo – witam i dziękuję za link; na płytę jak dotąd nie trafiłam. Piękne te pieśni.
Dowiedziałam się również, że całą płytę poświęconą twórczości Jadwigi Sarneckiej nagrał kiedyś dla DUX krakowski pianista Marek Szlezer. A na niej m.in. coś tak przedziwnego:
https://www.youtube.com/watch?v=qwBk4R3WCRM
Smutna wiadomość z Krakowa
http://krakow.pl/aktualnosci/228135,29,komunikat,nie_zyje__ostatni_klezmer_galicji__leopold_kozlowski-kleinman.html?fbclid=IwAR17T8_gEgqsQ2yheiN0EqgTMiDPjqs6Sf69TPlJVerEP-dyxi656F5X3qY
https://www.youtube.com/watch?v=4M77CUlcRBk&feature=share&fbclid=IwAR267x8ot6B3gUNp6lDnvdpB0xku1WdjBqJaJ7Y9V6JBlAD-mFz99Q8Dz10
Całe życie się człowiek uczy. Nigdy nie słyszałem o Jadwidze Sarneckiej, a teraz, na podstawie tego jednego kawałka, przesuwam ją do kategorii „muzyka niesłusznie zapomniana”. 😎
No właśnie dotarła do mnie skądinąd ta smutna wiadomość, krakusiku.
A ja pozdrawiam wszystkich z Berlina. Warto było przyjechać!