Z Wiedniem w tle
W Wiedniu powstał tylko jeden z trzech utworów wykonanych w Austriackim Forum Kultury przez Aron-Quartett, ale wszystkie miały coś w sobie z tamtejszego klimatu.
Viktor Ullmann urodził się co prawda w Cieszynie, a później go nosiło – nie tylko do Wiednia, ale też do Pragi, Usti nad Łabą, Zurychu, Stuttgartu. Był jednak uczniem Arnolda Schönberga i choć akurat dodekafonii w swoich utworach nie stosował, to ekspresjonistyczny wiedeński klimat był mu bliski. To paradoks, że z jego trzech kwartetów smyczkowych mimo że dwa pierwsze były napisane przed wojną, a drugi z nich miał prawykonanie w Londynie na festiwalu Międzynarodowego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, zachował się tylko trzeci, napisany w obozie Theresienstadt. To cud – gdy w październiku 1944 r. kompozytorów z Terezina załadowano do pociągu do Auschwitz, Ullmann chciał wziąć swoje rękopisy ze sobą, ale w ostatniej chwili przekonany przez przyjaciela wyrzucił je z okna. Jego koledzy – Hans Krasa, Pavel Haas czy Gideon Klein – zostawili swoje partytury w obozie, gdzie przechowali je ci, którym udało się przeżyć.
Piękny to utwór, ten III Kwartet. Był mi oczywiście wcześniej znany, choćby z tego koncertu sprzed pięciu lat. Ma w sobie melancholię, elegancję formy i swoiste ciepło. To wykonanie jest szybsze i lżejsze niż to z koncertu i właściwie nie wiem, co mi bardziej odpowiada, każda interpretacja ma swoje racje.
Erich Wolfgang Korngold, pochodzący z Brna, ale również z czasem mieszkaniec Wiednia, był o rok starszy od Ullmanna, jednak miał więcej szczęścia: jako młody geniusz (przypominam, że operę Die tote Stadt napisał jako 23-latek!) wcześnie zdobył uznanie, a już w latach 30. rozpoczął współpracę z Hollywood. Pojechał tam niemal rzutem na taśmę. Tam stał się, można powiedzieć, jednym z ojców muzyki filmowej, a jego muzyka stała się lekka, łatwa i przyjemna, że przypomnę popularny Koncert skrzypcowy, przez lata chyba najpopularniejsze w Stanach dzieło z gatunku muzyki poważnej. III Kwartet smyczkowy jednak (powstały dwa lata po kwartecie Ullmanna i zadedykowany Brunonowi Walterowi) jest poważniejszy i nawiązujący znów do wiedeńskiego ekspresjonizmu, choć co jakiś czas wplecione są tam słodkie filmowe tematy. Kontekst jednak sprawia, że ich obecność ma pewien posmak ironii. Bardzo zgrabny utwór, jak to u tego kompozytora.
Pomiędzy nimi muzycy wykonali II Kwartet smyczkowy Gerharda Deissa, tym razem prawdziwego urodzonego wiedeńczyka. To ładna historia: przez lata był dyplomatą, m.in. ambasadorem Austrii w Maroku i Senegalu, a gdy przeszedł na emeryturę, osiadł w rodzinnym mieście i zabrał się po latach znów do komponowania. Ten utwór był może najbardziej podobny do II szkoły wiedeńskiej, bardziej dysonansowy, ale chyba nie serialny, choć głowy nie dam. Kompozytor był obecny na koncercie. W sumie zespół został ciepło przyjęty i nawet wykonał bis – powtórzył fragment Scherza z utworu Korngolda.
Komentarze
Luźne powiązanie z tłem wiedeńskim, ale w Wiener Staatsoper występowała. Sondra Radvanovsky. Wczoraj w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, 8-go kwietnia we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki. Repertuar może nie dla koneserów, ale w tym wykonaniu Verdiego, Pucciniego i Giordano naprawdę warto posłuchać. To nie tylko piękny głos, ale i niesamowita technika, która sprawia, że wszystko wydaje się wydobywać z ust łatwo i przyjemnie. Wydarzenie było oczywiście sponsorowane m.in. przez Orlen i różne inne wielkości. Celem charytatywnym były zakupy urządzeń i narzędzi chirurgicznych dla urologii dziecięcej GUM. Byłem zbudowany, ponieważ nikt nie zachowywał się dziwnie, a pustych miejsc było niewiele, chociaż sporo miejsc zarezerwowano na zaproszenia. Widać, że VIPy zaczynają się uczyć. I chyba widownia była obeznana z muzyką. Pod koniec widownia zaśpiewała „100 lat” z okazji przypadających za tydzień 50-tych urodzin. I było to zaśpiewane naprawdę dobrze! Aż się zdziwiłem, że to może tak brzmieć.
Ostatnio w Wiedniu SE występowała w lutym jako Tosca partnerując Beczale.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=SVLeEYuLFp8&feature=youtu.be&t=729
Z wczorajszego recitalu Tabei Zimmermann wyszlam zdumiona. Nie pamietam kiedy slyszalam muzyka grajacego tak zupelnie bez patosu i poczucia wlasnej waznosci. Gra jak osoba opowiadajaca cos z zaaferowaniem lub wzruszeniem grupie przyjaciol, nie przemawia, nie “wykonuje”, nie usiluje szarpac uczuciami ani przekonywac o Donioslosci Chwili. Serdeczna i naturalna w stosunku do publicznosci i do grajacego z nia Thomasa Hoppe, i to nastawienie wrecz przenikalo jej gre. Nie dala sie dlugo prosic o bisy i grala je z radoscia, jak prezenty. Calosc robila wrazenie jakbysmy wszyscy byli mile widzianymi goscmi w jej domu, bez poczucia rytualu czestego na koncertach. Co za przyjemnosc.
Cieszę się, że mieliście też wczoraj piękne przeżycia 🙂
Koncert u Astriaków udany, choć Kwartet ex-dyplomaty męczący nad wyraz, tak to jest, jak ktoś nie ma nic do powiedzenia, ale ma przemożną potrzebę by jednak mowić… Samo stwierdzenie, że jest to atonalne, ale bez analizy partytury nie za bardzo da się zorientować, czy oparte na serii, czy nie, obnaża mizerię takiej muzyki. Nuda z tego biła i bałagan, a to wszystko napisane AD 2018. Swoją drogą spotkałem się z tym mistrzem przed koncertem w miejscu, do którego król chadza piechotą i gdy tam następowało kurtuazyjne wyminięcie, miałem wrażenie, iż jest to Jan Pietrzak, ewntualnie czeski ex-prezydent Klaus – taka fizis. Ale reszta rzeczywiście bardzo smaczna, zwłaszcza Korngold, znajdujący ewidentną przyjemność w bawieniu się formą, np. po ekstremalnie schromatyzowanej pierwszej części w trio scherza dający nagle iście kawiarniany kawałek, coś jak przerwa na kawę i torcik sacherowski podczas poważnej kursokonferencji… Mam nagrania tego kwartetu, rzecz jasna, ale dopiero żywe wykonanie spowodowało, że mi „zaskoczył”.
A dziś w NOSPR nasz ulubiony wiolonczelista Nicolas Altstaedt. Gra Szostakowicza, a w programie też Wajnberg. Dyryguje Chmura. Jest transmisja w Dwójce 🙂
Brazylijski Jontek (z wykonania Europa Galante/Fabia Biondiego) wygrał Konkurs im. Adama Didura!
I nagroda – Matheus Pompeu,
II nagrody nie przyznano,
III nagroda – Marcelina Beucher, Szymon Mechliński i Aleksandra Rybakova,
wyróżnienia: Bożena Bujnicka, Sergey Kaydalov, Hanna Okońska.
Brawa dla wszystkich.