Z życia robotów
Thinking things – myślące rzeczy, czyli roboty są bohaterami nowego dzieła teatralnego Georgesa Aperghisa, które kilka dni po wykonaniu na Jesieni w ATM Studio zobaczy publiczność Biennale Weneckiego.
Łączony jest ten utwór z dwoma wykonywanymi już wcześniej na Warszawskich Jesieniach – Machinations i Luna Park – w „trylogię maszyn”. Jednak różni się od tych poprzednich. O ile trudno było określić postaci występujące w tamtych, to tu było wiadomo, że chodzi właśnie o roboty – niektóre teksty, co rzadkie u Aperghisa, były całkowicie zrozumiałe (część z nich wydrukowano nawet w książce programowej) i wręcz określone jako dialogi robotów. Oczywiście to, że grali je ludzie, mogło być tłumaczone w ten sposób, że są to androidy, roboty w ludzkim kształcie. Te dialogi przypomniały mi jeden z ulubionych obrazków w prozie Lema – śmietniska robotów, w których zdekompletowane egzemplarze wydobywają z siebie na poły zrozumiały bełkot.
Aperghis ma grupę stałych współpracowników, znakomicie go – i siebie nawzajem – rozumiejący, jego teatr jest więc precyzyjny i perfekcjonistyczny do bólu. To oczywiście dzieło zbiorowe, ale przy absolutnie ścisłej współpracy: wideo, koncepcja i programowanie robotów jest autorstwa Pierre’a Nouvela, scenografia i światło – Daniela Lévy’ego, a nad muzycznym programowaniem komputerowym czuwa Olivier Pasquet z IRCAM. To zresztą właśnie IRCAM jest zresztą producentem spektaklu. Stała jest też grupa współpracujących z Aperghisem śpiewaków, aktorów, tancerzy, z których wystąpiła czwórka.
Scenografia stanowiła swoisty ruchomy kolaż, obraz podzielony na części, zasłaniane i odsłaniane, z ukazującymi się i znikającymi projekcjami, postaciami wkomponowanymi w ten obraz, z dźwiękiem również w formie kolażu, akcją dźwiękową gęstą od zmian. Wszystko połączone w niezwykłej wyobraźni. „Partytura chaosu”, „scherzo popłochu” – to określenia, jakich używa w stosunku do dzieła kompozytor. I coś w tym jest. Tym razem go nie było tu osobiście, ale w jednym z powyższych linków przypomniałam sobie właśnie, o czym mówił, kiedy tu był – m.in. o tym, że według niego jeśli znamy dalszy ciąg, przestajemy słuchać – i właśnie dlatego zależy mu na pewnej niezrozumiałości tekstu. Przyznam, że jego utwory wciągają mnie i tak, zresztą to, że tekst był momentami wyraźny, nie oznacza, że zawsze był zrozumiały w sensie budowania opowieści.
Widziałam, że trochę osób wyszło, ale niewiele. Mnie ten spektakl nie wydał się ani przeładowany, ani nużący. Nic tam nie jest określone do końca – jeśli chodzi o sens oczywiście, nie o zawartość, ściśle wykonaną i zapewne też ściśle zanotowaną – i chyba to właśnie połączenie mnie u Aperghisa najbardziej fascynuje.
Komentarze
Dzień dobry,
chciałbym jeszcze nawiązać do opisanego w innym komentarzu przez Panią Kierownik spektaklu „Holzwege”. Po pierwsze, to teatr telewizji, nie film, więc porównanie dzieła Jacka Bławuta do tej realizacji jest troszkę niesłuszne. Po drugie, nie zgadzam się z opinią wyrażoną przez Szanowną PK o tekście Marty Sokołowskiej. Zarówno w przedstawieniu TR Warszawa, jak i tutaj, autorka pokazuje intrygujący język teatralny, nośny zarówno na scenie, jak na ekranie. Podoba mi się szczególnie pomysł docierania do biografii, do człowieka, poprzez teatr. To daje możliwość rozpędzenia się aktorom, poszukania wielu kolorów, barw, postaci. Po trzecie, w ujęciu Tomasza Cyza, innym niż Katarzyny Kalwat w TR Warszawa, uderzyło mnie wykorzystanie muzyki. To ona jest równoległym, równoprawnym bohaterem tej realizacji, funkcjonuje na kilku zasadach i planach (koncert telewizyjny, ilustracja, element akcji, kiedy aktorzy słuchają wiolonczelisty, finałowa instalacja z obrazem pustych pulpitów wyrażających nieobecność, pustkę). Po czwarte, wspaniałą kreację tworzy w tym przedstawieniu Tomasz Nosiński. To coś więcej niż rola, to przyjmowanie na siebie, w siebie, postaci historycznej, to świecenie światłem bohatera, co najmocniej oddaje scena mówienia głosem Sikorskiego. Po piąte, zgadzam się z opinią o fragmentach z Teresą Różyłło. Dają one świetny, autentyczny, organiczny kontrapunkt do słów wypowiadanych przez aktorów. Po szóste wreszcie, nie można nie zauważyć fantastycznych zdjęć, które idą za pulsem tej znakomitej muzyki. Przedstawienie wiedziałem w lutym na Teatroteka Fest, nie sądzę, że od tego czasu coś się w nim zmieniło, a warto dodać dla historycznego porządku, że otrzymało ono nagrodę za montaż i scenografię na tym festiwalu.
Z pozdrowieniami dla wszystkich miłośników muzyki Tomasza Sikorskiego
Przepraszam Kierownictwo za prywatę nie na temat.
Może komuś się przyda.
Uwaga, ogłoszenie drobne dla emeryta.
Odstąpię nieodpłatnie bilet na zwiedzanie z przewodnikiem części wystawy stałej w Muzeum Polin.
Na piątek 27 września o godz.15.
Bilet jest w formie pdf.
Jestem chora i nie będę mogła skorzystać, szkoda, żeby się zmarnował.
Kupiłam go w ramach świadczeń dla seniorów, więcmusi być senior.
Ja też nie na temat, ale spieszę donieść wszystkim, licznym tu wielbicielom Kacpra Szelążka (zwłaszcza Wielkiemu Wodzowi), że właśnie wystąpił on w paryskim Théâtre des Champs Élysées jako Tolomeo w „Giulio Cesare in Egitto” i zebrał znakomite recenzje.
Wiem. 🙂 A wcześniej śpiewał w Bostonie, u znakomitego kierownictwa. Nie słyszałem, ale zwykle wydają z tego płytę, więc poczekam.
I konsekwentnie nie na temat – właśnie doniesiono, że umarł drugi z wiedeńskich klasyków i prekursorów wykorzystywania zabytkowych fortepianów zgodnie z przeznaczeniem, Paul Badura-Skoda. Jörg Demus odmeldował się parę miesięcy temu. Obaj przekroczyli dziewięćdziesiątkę, co jest wynikiem godnym uwagi, niezależnie od innych osiągnięć.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=WgXHqaACq4I
Dzień dobry 🙂
Bardzo ciekawe. Mistrzowskie, ale w przyciężkiej stylistyce, zwłaszcza Ojstracha. Cóż, tak się wtedy grywało Mozarta i to też się może podobać.
Ja wciąż jeszcze w całkiem innym świecie. Wczoraj na Jesieni w Nowym Teatrze koncert – by tak rzec – postminimalowy. Długie, estetyczne dźwięki, kontemplacja. Zabawa z przedmiotami i elektronicznymi sprzężeniami, ale też niespieszna, nasłuchująca. Na koniec jedna z wykonawczyń i autorka zarazem, Cathy van Eck, wyprowadziła nas z sali i pokazała nam swoisty taniec z przytroczonymi do plecaka dwoma dużymi żółtymi głośnikami, jak dwa skrzydła. Sympatyczne to było.
Dzien dobry 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=5Ux_8M-Mt3A
Przepraszam, nie zauwazylam ze poprzednia pobutka urywa sie w trakcie utworu (reklamowe chwyty medici.tv).
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=_6307gBb-GM
Świetny chłopak! Tylko 15 lat…
Pani Kierowniczce, wszystkim obchodzacym i wszystkim nieobchodzacym zyczenia Dobrego Roku 🙂
https://www.polin.pl/sites/default/files/styles/isohead_8/public/pictures/rosz-ha-szana.png?itok=VWKuU5Sr