Pierwszy mój raz w Semperoper
Dobrze jest w danym teatrze operowym obejrzeć na początek spektakl już „uleżany” – można wtedy mieć już pewne wyobrażenie o poziomie teatru. Ja trafiłam na Toskę – realizację, która miała premierę 11 lat temu.
Nie żyje już jej reżyser – Johannes Schaaf. Wystawienie jest dość tradycyjne, bez udziwnień, ale też dość minimalistyczne, jeśli chodzi o dekoracje. Nie ma tu aluzji do autentycznych rzymskich miejsc, w których rozgrywa się akcja. Ale nie szkodzi.
Jako szczególną atrakcję zapowiedziano udział Angeli Gheorghiu w roli tytułowej. Muszę powiedzieć, że miło się rozczarowałam – artystka była w całkiem niezłej formie. Może to już nie to, co kiedyś; aktorstwo też momentami wydawało się nieco ckliwe, ale ogólnie wrażenie było raczej pozytywne. Mniej mi się podobał Cavaradossi – rodak Gheorghiu, Teodor Ilincai. Na początku w ogóle nie bardzo wyciągał najwyższe dźwięki; później się rozśpiewał, ale wciąż był to raczej krzyk niż śpiew. Z głównego tercetu największe wrażenie zrobił na mnie Scarpia – Alexey Markov. Ten sam, który w 2007 r. wygrał Konkurs Moniuszkowski. Pamiętam go z tamtych czasów – był wówczas jeszcze bardzo młody, ale zwracał uwagę pięknym głosem, dobrą techniką i aktorstwem. Przez ten czas jeszcze okrzepł i jest naprawdę znakomity.
Muzyka została poprowadzona bardzo emocjonalnie, iście po włosku, co nie dziwi, ponieważ dyrygował Włoch – Giampaolo Bisanti. Zastanawiałam się tylko, słysząc, że masa orkiestrowa czasem jednak przygłusza solistów, czy to była jego wina, bo zbyt żywiołowo sobie z tą orkiestrą poczynał, czy też jest to właściwość tej sali i tego kanału. Nie umiem tego stwierdzić nie słysząc innych przedstawień.
To był wielki finał mojego pobytu w Dreźnie, ale dzisiejszy dzień w ogóle był wariacki, wciąż w biegu. Rano, w gęstym deszczu, udaliśmy się na Tarasy Brühla, by zapoznać się z nowym widowiskiem w podziemiach fortyfikacji. Dobry sposób uatrakcyjnienia zwiedzania zwłaszcza dla rodzin. Trochę tylko szkoda, że zabrało to nam trochę czasu, którego więcej moglibyśmy spędzić w Residenzschloss. Od czasu mojej poprzedniej wizyty oddano do użytku kolejną część, jest też inna wystawa czasowa, poświęcona Augustowi Mocnemu – właśnie w tym roku miasto świętuje 350-lecie jego urodzin. Co do jesiennej kradzieży, nic się na razie nie znalazło, ani przedmioty, ani sprawcy. Nawiasem mówiąc dodam jeszcze, jeśli ktoś się będzie wybierał do Drezna, że Zwinger jest w remoncie i będzie jeszcze przez kilka lat (ale galeria starych mistrzów otwiera się na nowo już 29 lutego).
Po południu jeszcze odwiedziliśmy operetkę w dawnej elektrowni – Kraftwerk Mitte. Też byłam tam poprzednim razem, ale wówczas wyszliśmy w środku spektaklu, bo chodziło głównie o to, żeby zobaczyć nowe miejsce otwarte parę miesięcy wcześniej. Tym razem obejrzeliśmy cały spektakl Follies. Na musicalach nie znam się za dobrze, ale muzyki Stephena Sondheima słuchało się miło, wykonanie też chyba było nienajgorsze, trochę mnie tylko nie rusza tematyka, ale to już rzecz indywidualna.
To tyle. Poniedziałek to już tylko całodzienna podróż. Z tym Dreznem jest tylko kłopot, że nie ma od nas dobrego dojazdu, choć to niby nie jest bardzo daleko.
Komentarze
No i w końcu w domu. Nie obyło się oczywiście bez godzinnego spóźnienia pociągu do Warszawy. Ale cóż tam.
Jeszcze do przedwczorajszego wpisu: znajomy z Opola przeczytawszy go napisał mi w mailu, że i jego okolice nie gorsze. Cytuję: „W Grodkowie urodzili się Weiss i Elsner. W Pokoju na północ od Opola bywał często Weber. W Głogówku przebywał Beethoven, stamtąd szedł na piechotę na południe do Opawy. W Javorniku zaraz za granicą koło Paczkowa mieszkał Dittersdorf. To tyle, co pamiętam. Pewnie jeszcze by się ktoś znalazł”.
Pewnie tak 🙂
Ktoś śledzi na bieżąco i wie czy Kate Liu stanęła w pełni na nogi zdrowotnie i pianistycznie ? Bo ma dwa razy, solo i z orkiestrą, wystąpić na tegorocznych Chopiejach, których program właśnie ogłoszono. Oprócz tego dużo postaci związanych z Konkursem np. Awdiejewa w koncercie Bartoka zapowiada się ciekawie moim zdaniem.
Tak, była w Dusznikach w zeszłym roku i było bardzo dobrze, ten recital był na tubie, ale teraz nie mogę go znaleźć.
Właśnie byłam na konferencji Chopiejów. Ten Bartók Avdeevej też mnie intryguje, i to II Koncert, najtrudniejszy. Poza tym czekam na komplet koncertów Beethovena w wykonaniu Bezuidenhouta z Orkiestrą XVIII Wieku. I oczywiście na Belcea Quartet, i jeszcze na kilka osób.
https://festiwal.nifc.pl/pl/2020/kalendarium
Tak, ktos sledzi Kate Liu. Kilka tygodni temu bylem w Juilliard School na jej dyplomowym recitalu w programie ktorego znalazly sie grane juz kilkukrotnie- rowniez w Dusznikach 2019- kompozycje Schumanna oraz nowa w jej repertuarze Sonata f-moll Brahmsa op.5. Aby nie rozpisywac sie, chociaz wlasciwie jej gra na to zaslugiwala, Ms Liu grala rewelacyjnie.
Tak, ona „zyje we wlasnym czasie” muzycznie rzecz biorac i dla niektoryc moze to byc nielatwe do zaakceptowania, ale jej sposob prowadzenia frazy i muzycznego oddechu jest wrecz unikalny. Co jest moze jeszcze bardziej znamienne, jest to gra na pograniczu dopuszczalnych parametrow, jednakowoz jej muzyczny instynkt nie pozwala na przekroczenie tej granicy: cos, co na przyklad NIE udawalo sie w ostatnich latach Pogoreliczowi, ktory potrafil fraze znieksztalcic wrecz nie do poznania. Technicznie Ms.Liu radzila sobie znakomicie i nawet najtrudniejsze fragmenty Sonaty ( okropnie niewygodne momenty w Finale) albo rowniez zdradliwy koniec marsza ,czyli 2 cz Fantazji Schumanna choc nie zgaray perfekcyjnie, posiadal energie, odwage, zapamietanie. Zdumiewajacym rowniez jest sila i piekno tonu( grala na fortepianie Fazioli): one nie jest w koncu silnie, muskularnie zbudowana kobieta, a jednak potrafi wydobyc potezne i szlachetne brzmienie pozbawione szorstkosci. A wiec, jesli nic sie nie pogorszy- i nie wiem dlaczego by mialo sie pogorszyc- to jej warszawski recital powinien przyniesc sluchaczom wiele satyfakcji , a moich osadach/opiniach przekonaja sie sluchacze sluchajac wspomnianej Sonaty f-moll Brahmsa.
Jest niebezpiecznym upierac sie ,ze jedno wykonanie moze byc wzorcowe, jako, ze wyklucza to wiele innych, byc moze rowniez wartosciowych. Po jej recitalu bylo to jednak nie tylko i wylacznie moje zdanie, ze w ostatnich dekadach nie slyszelismy rownie imponujacej wersji owej sonaty i trzeba bylo siegac pamiecia do niezapomnianych interpretacji Claudio Arrau’a: nienajgorszy to chyba dla niej komplement…
Dzięki, Romku.
Ja byłam wieczorem na miłym beethovenowskim koncercie tria Shaham-Wallfisch-Erez, ale nie opisałam go, ponieważ zabrałam się w końcu za zdjęcia z Drezna. Proszę bardzo:
https://photos.app.goo.gl/C7EUnWa4MJH136yB7
Dziękuję za informacje, to bardzo cieszy i zapowiada się niełatwa walka o bilety, podejrzewam, skoro te na Konkurs „zeszły” w 3 godziny, czyli jest ciąg na dobrą muzykę w społeczeństwie 😉
Akurat w ostatnich latach Pogorelich odchodzi od zabiegów, które tak bardzo nie podobają się Romkowi. Ze swojej strony chciałbym gorąco polecić występ Alexandra Kantorova. Od czasów Pletneva konkurs Czajkowskiego nie doczekał się tak wielkiego zwycięzcy. Pianista posiada wszystkie atuty mogące zaimponować publiczności, począwszy od plastycznego, pełnego różnorakich odcieni dźwięku, skończywszy na sporej wyobraźni związanej z operowaniem agogiką. Ponadto, to jeden z niewielu muzyków, któremu udało się w pełni zrozumieć II Sonatę Brahmsa. I to w wieku zaledwie 22 lat.
W sobote bylam na beethovenowskim recitalu Andrasa Schiffa. Bez zapowiedzenia zmienil program i zamiast sonat 24-28 wymienionych w programie zagral 12, 24, 26, a po przerwie 21 i 30. Waldstein byla niesamowita, nigdy czegos takiego nie slyszalam. Na bis Bach – druga i trzecia czesc koncertu wloskiego. Mam nadzieje ze tajemne plany Pani Kierowniczki dojda do skutku i zdola uslyszec go na zywo 🙂
Plany nie są tajemne – chodzi o Praską Wiosnę, która w tym roku obchodzi jubileusz 75-lecia. Schiff będzie tam artystą in residence, to znaczy, że da trzy koncerty: jeden recital (ostatnie sonaty Beethovena), jeden z orkiestrą (Pierwszy Brahmsa z Petersburczykami i Temirkanowem) i jeden kameralny z Panocha Quartet. Program festiwalu w ogóle bardzo atrakcyjny.
https://festival.cz/en/program/
Na czeskiej wersji powitania piszą: Už se také nemůžete dočkat? 🙂
We wrocławskim Narodowym Forum Muzyki rozpoczął się cykl koncertów, pod nazwą „Akademia Beethovenowska”. W koncercie inauguracyjnym wystąpili klawesynista Jos Van Immerseel i skrzypaczka Midori Seiler, prezentując IV, V i VI Sonatę skrzypcową Beethovena. Immerseel zagrał na współczesnej kopii fortepianu wiedeńskiego Antona Waltera z 1988 roku, którego oryginał znajduje się w Wittenberdze, Modori na skrzypcach z XVIIIw. Było to bardzo stylowe, eleganckie, ale też bardzo pogodne wykonanie, widać, że artyści doskonale się rozumieją, a wspólne muzykowanie sprawia im radość.
Kolejne koncerty Akademii odbędą się w weekend, a wystąpią Orkiestra NFM pod dyrekcją Jarosława Thiela, The Butter Quartet, Wrocławska Orkiestra Barokowa. Festiwal zakończy się 01 marca koncertowym wykonaniem „Fidelia” pod dyrekcją Immerseela.
Przepraszam za literówkę: Midori, a nie Modori
Dzięki za relację – ja nawet chciałam się na to wybrać, ale stwierdziłam, że nie dam rady.
Czekamy na PK we Wrocławiu!
W kwietniu w NFM zaśpiewa Piotr Beczała, a na nowych organach zagra John Zorn.
W maju suity wiolonczelowe Bacha zagra dawno nie widziany w Polsce Yo-Yo Ma.