Chopin też wraca
…bo zbliżają się jego urodziny, 211. w tym roku. Jak zwykle obchodzi je NIFC, ale tym razem warszawska atrakcja zostaje przebita przez hamburską, która na szczęście będzie online.
Dzień urodzin tym razem przypada w poniedziałek. Koncert w Filharmonii Narodowej będzie hybrydowy, ale nie wybieram się, ponieważ jest to mniej więcej ten sam program (i wykonawcy), jaki słyszałam już na Chopiejach, jeszcze na żywo (można go obejrzeć tutaj). Ponadto w południe – zgodnie z tradycją od pewnego czasu – zabrzmi już tylko wirtualnie i radiowo dźwięk fortepianu historycznego z Żelazowej Woli, tym razem spod palców Aleksandry Świgut. Wszelkie informacje na ten temat tutaj.
Skoro już przy imprezach NIFC-owskich jesteśmy, to dziś również mamy koncert, tym razem z okazji Dnia Hymnu Narodowego, który właśnie obchodzimy. To akurat będzie bardzo przyjemny sposób obejścia tego święta: w Salach Redutowych zagra gitarzysta Mateusz Kowalski, a w programie znajdzie się repertuar, który znajduje się również na wydanej właśnie przez NIFC, bardzo wdzięcznej płycie. Informacja o koncercie tutaj. Nie wiem, czy dam radę tam zajrzeć, raczej nie, bo o 19. zaglądam na koncert w ramach Nowych Epifanii, a o 21. na koncert pieśni Wajnberga (to jego rocznica śmierci przypada dziś) w ramach Polin Music Festival. Pomiędzy nimi jest jeszcze o 20. DG Stage, gdzie Mirga Gražinytė-Tyla poprowadzi LSO, ale to będzie ta sama II Symfonia Wajnberga, która jest na jej płycie z CBSO i Kremeratą, plus suita z Carmen Bizeta/Szczedrina. Raczej więc sobie daruję.
Natomiast wrócę jeszcze do poniedziałkowych urodzin Chopina w Hamburgu, które zapowiadają się fascynująco. Koncert o 19. zagrają Hubert Rutkowski i Tomasz Ritter, co już zapowiada się pięknie, ale głównym bohaterem wieczoru będzie jeden z ostatnich instrumentów używanych przez Chopina – Pleyel nr 13214 z 1847 r. Jak wiadomo, Camille Pleyel był zaprzyjaźniony z Chopinem i dostarczał mu instrumenty, jak to by się dziś powiedziało, w leasing – do czasowego używania. Ten służył kompozytorowi w mieszkaniu na Square d’Orléans 9, od marca 1847 do lutego 1848, i z całą pewnością Chopin przygotowywał się na nim do swego ostatniego paryskiego występu; grali na nim również jego uczniowie. Instrument niedawno został odkryty i poddany renowacji, więc w poniedziałek zabrzmi współcześnie po raz pierwszy; koncert organizuje Towarzystwo Chopinowskie z Hamburga. Można będzie go obejrzeć na stronie towarzystwa, albo na jego kanale YouTube (gdzie jest też wymieniony program), a także na fb Polskiego Radia Chopin. Tutaj jeszcze o koncercie, a tutaj dłuższa opowieść o instrumencie autorstwa pianisty Adama Wibrowskiego, przewodniczącego Towarzystwa „Chopin w Nohant”.
Komentarze
A dziś kolejne koncerty Nowych Epifanii i Polin Music Festival. Będę lawirować między oboma 😉
Jeśli zaś ktoś jest ciekaw wspomnianego przeze mnie we wpisie wczorajszego recitalu Mateusza Kowalskiego Od mazurka Chopina do Mazurka Dąbrowskiego, to można go posłuchać tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=IneKXwxZMU4&feature=youtu.be
A dziś znowu nie powiem, kto wygrał w Trybunale Płytowym Dwójki:-) Nie chcę psuć zabawy tym, którzy jeszcze nie słuchali.
@Frajde
27 lutego 2021
19:00
„A dziś znowu nie powiem, kto wygrał w Trybunale Płytowym Dwójki:-) Nie chcę psuć zabawy tym, którzy jeszcze nie słuchali.”
A ja, z dużą przyjemnością popsuję. Uwage będzie spojler:
>
>
>
>
>
1. Wolfgang
2. Amadeus
3. Mozart
Czyli jak zwykle!
Rzeczywiście, jak zwykle:-)
@Frajde
Dziękuję, podwójnie, bo oczywiście znowu zapomniałem. Na szczęście teraz jest archiwum.
Za to wysłuchałem wreszcie Kwartetu im. Lutosławskiego w czwartek, już nie wiem po ilu latach. Szymanowski I kwartet i Beethovena op. 132, Marcin Markowicz jako źródło i wykonanie audio-programu. W przyszły czwartek kwartet wiolonczelowy.
Posłucham pierwszej części tego Trybunału chyba jeszcze raz, bo niektóre nagrania mnie zaskoczyły, gdy okazało się, kto grał. Uważam, że ten program był wyjątkowo ciekawy, ale też koncerty Mozarta są wyjątkowe.
Że w pierwszej kolejności wyleciał Gulda, to mnie – w tym konkretnym wypadku – zupełnie nie dziwi (choć nawet on znalazł żarliwego adwokata – każda potwora… 😉 ), ale że razem z nim poleciała Pires z Abbado, to jednak potężna niesprawiedliwość.
Poza tym co poradzić, że często wolę te nagrania, których nikt jakoś przed trybunałem nie stawia 🙂
@ścichapęk
No to już jest spoiling!!! Na szczęście nie wiem, o które koncerty chodzi. Jeszcze.
Idę robić hearing…
A które Twoje nagrania Ścichapęku tego koncertu są Twoje ulubione?
Hmmm, Frajdo, ciężki wybór, a poza tym co jakiś czas mi się zmienia (nie wiem – na lepsze czy na gorsze) 😉 Hmm, może jednak wciąż Curzon, tylko w którym z nagrań…
Dziękuję, głupio się przyznać, ale nie słyszałam chyba nigdy. Mamy nagrania, więc nadrobię to niedociągnięcie:-)
Z rzeczy nowszych zawsze warto też spróbować – co najmniej – trojga mozarcistów (a przy okazji komplecistów): Perahii, Schiffa i Uchidy. Ta ostatnia po nagraniu całości z Tate’em powtórzyła zresztą m.in. ostatni koncert – ze sobą dyrygującą od fortepianu – choć czy wyszło jej lepiej, to już kwestia dyskusyjna).
Myślę, Frajdo, że dłuższe pobuszowanie po YT obrodziłoby zapewne kolejnymi rekomendacjami 🙂
Nowszych od Curzona, uściślijmy 😉 Muszę jednak dorzucić jeszcze jednego artystę, bo dopiero teraz zauważyłem, że firma MDG (dla której ostatnimi laty nagrywa) szczęśliwie trafiła w końcu do sieci – dzięki czemu mogłem posłuchać paru zaległości, w tym właśnie ostatniego koncertu Mozarta, którego na CD nie miałem. Nie dość, że artysta też jest uznanym mozarcistą, to jeszcze komplecistą dubeltowym (drugi komplet zarejestrował już w XXI wieku). Nazywa się Christian Zacharias. Warto.
Curzon mnie zaintrygował, bo mało słucham nieżyjących pianistów. I pomyślałam, że to może być odkrywcze i ożywcze. Perahię, Schiffa i Uchidę pewnie już słyszałam, ale jakoś nie zapamiętałam. Zachariasa raczej nie znam tego nagrania. W ten sposób Ścichapęku ułożyłeś swój alternatywny Trybunał:-)
Christian Zacharias brał udział w Konkursie Chopinowskim w 1970 r. Już wtedy mi się podobał i żałowałam, że nie dopuszczono go do finału zamiast paru osób, które były gorsze, ale i konkurencja była wtedy duża, no i od I etapu już było oczywiste, kto wygra 🙂 Potem okazał się specjalistą od Mozarta.
Po latach przyjechał na Chopieje – w 2010 i 2012 r., ale już jako dyrygent.
Uchida zresztą brała udział w tym samym konkursie – jej bardziej się poszczęściło, bo dostała II nagrodę, ale później też poszła niechopinowską dróżką, i też została uznana za specjalistkę od Mozarta. Jej Mozart wydaje mi się trochę za masywny (miałam przyjemność na żywo), ale charakterny.
Perahia z tego zestawu taki najbardziej klasyczny. O Sir Andrasu nie mówiąc.
Dla mnie absolutnie zjawiskowy jest ten Mozart: https://www.youtube.com/watch?v=3Xl5AzB9nhg
Ciekawy ten Bezuidenhout na starym fortepianie. Lubię tego pianistę. Wolę w tej fantazji chyba jednak współczesny instrument, brzmi bardziej romantycznie i czarująco. Tutaj nie ma tego wdzięczenia się, wszystkie dźwięki są selektywnie i mocno słyszalne.
Ścichapęk, A jak odbierasz komplet koncertów Mozarta w nagraniu Lili Kraus? To mój absolutny numer 1, odnoszący się do mozartowskich przedsięwzięć. Artystka gra w sposób teoretycznie elegancki i ułożony, ale w Jej dźwięku jest coś, co hipnotyzuje i skłania do głębszych przemyśleń nad wspomnianą muzyką.
W 2010 roku (pamiętny miesięczny maraton!) Zacharias – poza f-mollem ze swoją orkiestrą – zagrał też duży recital w TWON. Z Mozarta dostaliśmy wtedy Adagio h-moll (KV 540). Byłem 🙂 A wcześniej kilkakrotnie słyszałem go w FN – zawsze w świetnej formie. Widocznie lubił tu przyjeżdżać. I dobrze, że go zapraszano…
W 2010 tak, ale w 2012 już tylko akompaniował Lisieckiemu.
@ DM
To skomplikowane 🙂 Wielbię Lili Kraus prawie za wszystko (a za sonaty Mozarta itd. może nawet szczególnie, również w najpóźniejszym komplecie dla CBS), ale z tymi koncertami z Simonem mam jednak problem. W przeciwieństwie do sonat koncerty zarejestrowała ona w komplecie chyba dopiero pod sam koniec kariery; i choć skończyła je nagrywać nawet jeszcze przed sonatami (ostatnimi, w stereo), to całość – w odróżnieniu od sonat – wyszła poniżej oczekiwań. Przynajmniej moich 😉 To niestety bardzo nierówny komplet – myślę, że wina leży tu nie tylko po stronie pianistki. Na szczęście są wcześniejsze jej koncertowe podejścia, jeśli nawet jedynie w mono (choć ostatniego koncertu akurat wśród nich nie spotkałem).
Komplet z Simonem pierwszy raz wydano na CD jakieś lata temu, co mnie wtedy bardzo uradowało. Po początkowej wszakże euforii – i wnikliwszych odsłuchach – zrozumiałem jednak, dlaczego CBS niespełna dekadę później zdecydowała się zakontraktować do nagrania koncertów niejakiego Murraya Perahię. Czy przedtem prosili Horszowskiego, nie mam pojęcia 😉
…jakieś trzy lata temu (konkretnie w 2017 r.).
Ścichapęk, Co do Perahii, nie wypowiem się, ponieważ ten artysta od lat mnie irytował. Niby zawsze wszystko miał pod kontrolą, ale czasami grał w taki sposób, jakby miał dość muzyki Mozarta (lewa ręka w III części ostatniego koncertu moim zdaniem odzwierciedla to dość dobitnie). Chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na dwa komplety. Geza Anda. To jest mistrz ukrytych polifonii i artykulacji. Weźmy za przykład finał Koncertu KV 412. Ile tam się dzieje. To jest prawdziwa radość grania. Drugi komplet, to oczywiście Ingrid Haebler. Mistrzyni artykulacji i prostoty. Wspomniani artyści górują nad Perahią i Uchidą na każdej płaszczyźnie (moim zdaniem).
Perahia ma kłopoty z rękami, które powracają co jakiś czas i nie pozwalają mu grać. Parę lat temu odnowiły się i znów od dłuższego czasu nie gra.
Ale łatwo jest wymyślić teoryjkę, że „ma dosyć Mozarta” 👿
Anda był chyba w ogóle pierwszy… Trochę zapomniany pianista, bardzo niesłusznie. A box Perahii (który od dziesięcioleci mam w wersji winylowej – swoje waży…) ma jednak przynajmniej jedną bezdyskusyjną przewagę: jest (zwłaszcza łącznie z nagraniami z Radu Lupu) kompletem najkompletniejszym 😀
Pani Doroto, Nie miałem na myśli techniki samej w sobie. Akurat to, o czym Pani napisała, zasługuje na ogromny szacunek. Perahia wielokrotnie podnosił się z pianistycznego dołka, co uważam za imponujące i godne podziwu. Moje zastrzeżenia dotyczą samych w sobie interpretacji, przy czym podkreślam, że jest to wyłącznie moja opinia. Gra tego artysty mnie po prostu nudzi, ponieważ Perahia w identyczny sposób podchodzi do dzieł: Bacha, Mozarta i powiedzmy Chopina. Kilka miesięcy temu Pani sklasyfikowała nagrania Chloe Jiyeong Mun jako szkolne, ja mniej więcej podobnie odbieram wykonawczą sztukę Perahii.
@Dariusz.Marciniszyn
KV 412? To który koncert ma Pan na myśli?
Pomyłka. KV 414 oczywiście.
O grze Perahii takie samo mam zdanie, nie znalazłem nagrania, które mnie by przekonało. Natomiast stare nagranie Gilelsa KV 595 najpierw mnie irytowało — ach ten dźwięk — ale później doceniłem subtelność. Od Gezy Andy zacząłem słuchanie nagrań koncertów fortepianowych Mozarta. Ale tych nagrań jest bardzo dużo.
Mój głos dla Lili Kraus 😀
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=jvRhkZLM__E