Trzy dania główne i deser
Tradycyjne koncerty planuje się jak obiad: po orkiestrowej przystawce danie główne czyli występ solisty – atrakcja wieczoru. Na ChiJE bywa inaczej i to jest urok tego festiwalu.
Poniedziałkowy koncert w Operze Narodowej rozpoczął się z lekkim opóźnieniem ze względu na pogodę, której jednak melomani się nie przestraszyli. Są już tak głodni muzyki, że co im tam jakaś burza. Tym bardziej, że program zapowiadał się bardzo atrakcyjnie i te zapowiedzi spełnił.
Mieliśmy więc trzy dania główne, czyli występy trojga po kolei solistów, zwieńczone orkiestrowym deserem, czyli Uczniem czarnoksiężnika Paula Dukas. A przy tym był to jedyny koncert orkiestry „współczesnej” na tym festiwalu.
Yuliannę Avdeevą słyszałam już w Capricciu Strawińskiego kilka lat temu w Szczecinie, co opisałam tutaj i właściwie niewiele muszę dodawać (może było nawet trochę bardziej drapieżnie), nawet passus o orkiestrze się zgadza, mimo iż była to Sinfonia Varsovia, a nie Filharmonia Szczecińska. Wciąż więc „chciałoby się posłuchać tego w wykonaniu, w którym warstwa orkiestry byłaby na poziomie solistki”, a raczej – w lepszej akustyce niż tego teatru, w której trudne to jest do ogarnięcia zapewne także przez wykonawców. Na bis zabrzmiało tym razem energiczne Preludium d-moll z II tomu Wohltemperiertes Klavier.
Alena Baeva miała z kolei zadanie liryczne – I Koncert skrzypcowy Szymanowskiego. Ale jej wykonanie nie było eteryczne (choć taka interpretacja ma wiele uroku), tylko bardziej ziemskie, emocjonalne, mięsiste. Liryczny był za to bis – jakby solistki się umówiły, też Bach: III część III Sonaty C-dur.
Wreszcie Vadym Kholodenko z IV Symfonią „Koncertującą” Szymanowskiego. Wykonanie bardzo oryginalne – to zawsze interesujące posłuchać w takim utworze pianisty podchodzącego do niego bez obciążeń, jakie bywają udziałem Polaków. Dlatego też w II części był nawet moment, gdy zapachniało trochę Skriabinem. Ale finałowy mazur podniósł temperaturę wśród publiczności. Solista na bis został przy Szymanowskim, grając Mazurek op. 50 nr 1.
Po tych trzech daniach głównych poemat Dukasa był już właściwie tylko dodatkiem. Jowialny dyrygent, Robert Treviño (w programie nie zamieszczono znaczka nad n), Amerykanin o korzeniach meksykańskich, wesoło zachęcał publiczność do wymuszania bisów na solistach (na szczęście nie dali się długo prosić) i zabawnie wywoływał do ukłonów muzyków orkiestry. Zapewne jest lubiany.
Komentarze
Cenne uzupełnienie: Avdeeva opowiada o Capricciu Strawińskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=rqgIu5qnQHc
Tu Capriccio w jej wykonaniu, ale nie z Warszawy – można porównać 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=rMLzaWil9Oc
A tu cały wczorajszy koncert:
https://www.youtube.com/watch?v=5oZiskEI070
Dowód na to, jak zdradliwa jest akustyka w Operze Narodowej: właśnie rozmawiałam ze znajomą, która siedziała wczoraj na balkonie, i dla niej Baeva była prawie niesłyszalna. Ja miałam wrażenia wręcz przeciwne…
Nie wezmę w tym roku udziału.
Szkoda.
Poczytam sobie u Kierowniczki.
Siódemeczko, można też oglądać na tubie, na kanale NIFC (Chopin Institute) 🙂
A my siedzieliśmy w miejscu, gdzie był idealnie zbalansowany dźwięk solistów i orkiestry, ale to efekt wieoletnich prób i błędów – po prostu teraz doskonale wiemy, gdzie usiąść i w pierwszych minutach sprzedaży biletów kupujemy miejsca właśnie tam. Co do kulinarnych skojarzeń, to wczoraj miałem je również! Tyle, że Awdiejewa była przystawką, Bajewa zupą, Chołodenko daniem głównym, a „Uczeń czarnoksiężnika” – deserem. To były naprawdę wybitne interpretacje, daj Boże słuchać na raz takich solistów częściej, a orkiestra z naszego miejsca brzmiała bardzo dobrze (Bajewa także), bliżej są niestety odbicia i anamorfozy, a dalej się wszystko zlewa, z nowy po bokach jest wrażenie, jakby nagłaśniano blachę (kiedyś się na to nabrałem), co wynika z jakichś odbić – niestety to nie NOSPR czy Studio Lutosławskiego – więc po prostu nie wszędzie wszystko brzmiało jak powinno. Słyszałem SV kilka dni TEMU w namiocie na Grochowie, już po ich powrocie z Francji i grali bardzo fajnie, np. „Ptaki” Respighiego i Klasyczną Prokofiewa. W zeszłym roku nie było tak różowo, grali o ile pamiętam niezbyt fajnie jak na nich, ale ewidentnie wrócili do „pionu”, z czego się bardzo cieszę, tym bardziej, że za tydzień i kilka dni będą grać pod Maksymiukiem.
Pytanie dla uczestników koncertów w Polsce – czy są wymagane testy covidowe ?
Informowałam się właśnie o bilety na koncert w Rotterdamie w październiku i od razu dostalam informację o obowiązkowym bezplatnym teście, który trzeba przedstawić.
@basia.n
Na festiwalu „Chopin i jego Europa” nie są wymagane testy. Trzeba albo napisać oświadczenie, podobnie jak w zeszłym roku, albo pokazać certyfikat szczepień (skanowany jest kod QR).
Nie sądzę, żeby kiedykolwiek były wymagane testy, bo za mały jest dostęp do nich w Polsce. Gdy byłam w Berlinie, miesiąc temu, test można sobie było zrobić prawie na przysłowiowym każdym rogu. W Polsce to nierealne. Dlatego wydaje mi się, że jeśli sytuacja zacznie się pogarszać, prędzej zamkną filharmonie, niż wprowadzą wymóg testów.