Czy Ukraina jest Jerozolimą
Co wieczór słuchamy na tym festiwalu fragmentów Lamentacji Jeremiasza w różnych opracowaniach – są one częścią Ciemnych Jutrzni, przemieszane z fragmentami ewangelii.
Tekst dzisiejszego programu Huelgas Ensemble składał się wyłącznie z Lamentacji Jeremiasza – dzieła wielkiego Orlanda di Lasso w trzech częściach, każda z nich przeznaczona na kolejny dzień Triduum Paschalnego. A że jest to tekst mocny i mówiący o upadku miasta, muzycy postanowili (a konkretnie szef, Paul van Nevel) poświęcić ten koncert narodowi ukraińskiemu.
Tylko czy do końca słusznie? Fakt, wiele sformułowań sprawia wrażenie boleśnie aktualnych. „Ach, jakże zostało samotne miasto tak ludne (…) nikt jej nie pociesza spośród wszystkich przyjaciół, zdradzili ją wszyscy najbliżsi i stali się jej wrogami”. „…naród wpadł w ręce wroga i nikt mu nie pomógł, ciemiężcy patrząc szydzili z jej zniszczenia”. „(…) Pan (…) nie cofnął ręki przed zniszczeniem, przedmurze i mur pogrążył w żałobie”, „Bramy runęły na ziemię, połamał, pokruszył zawory, jej król i książęta u pogan, nie ma już Prawa”. I jeszcze: „Dziedziczny nasz dział przypadł obcym, cudzoziemcom – nasze domostwa. Sieroty, nie mamy już ojca, a matki nasze jak wdowy. Własną wodę za srebro pijemy, za własne drzewo płacimy. Pędzą nas z jarzmem na szyi, ustajemy, a nie ma wytchnienia”.
Jednak w tych lamentacjach jest jeszcze jeden element: stwierdzenie, iż upadek Jerozolimy był karą. Wedle Jeremiasza „ciężko zgrzeszyła, stąd budzi odrazę”. Porównywana jest do ladacznicy. Za jakie grzechy karana jest dziś Ukraina? Za jeden grzech w mniemaniu Rosjan – że istnieje. Wiadomo, że to nie było państwo idealne, niemało w nim było korupcji. Ale w żaden sposób nie zawiniła tej wojnie, więc słuchanie tych słów w tym kontekście było bardzo przykre.
Natomiast sam koncert był po prostu przepiękny. Zespół Paula van Nevela ma w sobie perfekcyjność, ale zupełnie niewymuszoną, naturalną. Gdy weszliśmy do Dworu Artusa, spotkała nas niespodzianka: krzesła były tym razem ustawione wokół wolnego pola w formie kwadratu. Zespół – dziesięcioosobowy, o dokładnie takim samym składzie jak parę dni temu The Tallis Scholars – stanął wewnątrz tego kwadratu w kółko. Pełne skupienie i kontakt wzajemny. Inaczej niż brytyjscy śpiewacy, Huelgas Ensemble nigdy nie forsuje donośnego dźwięku, wszystko jest na ludzką miarę. Uwielbiam ich śpiewanie.
Po południu był koncert carillonowy, ale i na nim nie odeszliśmy od tematyki pasyjnej – Małgorzata Fiebig na instrumencie Ratusza Głównego Miasta w swój Bachowski program włączyła również arie z Pasji Mateuszowej. Bardzo oryginalnie zabrzmiały – to właściwie całkiem inna jakość.
Jutro, na koniec, już tylko cieszymy się muzyką instrumentalną.
Komentarze
Pani Kierowniczka zajmuje sie dzis analiza pisma swietego, z calkiem slusznymi wnioskami 🙂
Zycze pogodnego, w ramach mozliwosci, swieta Pesach. Swietowanie przejscia od niewolnictwa do wolnosci ma w tych dniach szczegolne znaczenie.
About Pascha
Polecam soeur Marie Keyrouz Piesni Pasji po grecque aramejsku i arabsku
Pieknej niedxieli dla wszystkich.
U n’as 25°
Zazdroszczę! Tu w tej chwili 6.
Wzajemnie, lisku, Hag Pesach Sameach.
W podobny sposób interpretował Lamentacje wybitny znawca Biblii jakim był Roman Brandstaetter, porównując obrazy zburzonej Jerozolimy ze zburzoną w powstaniu Warszawą. I przyczyna mogła być inna, ale obraz jest sugestywny
Życzę dobrych Świąt, zarówno tym, którzy obchodzą Pesach, jak i tym, którzy obchodzą Wielką Noc. Oby były dla nas źródłem siły.
Muzyka też może być źródłem siły. Ta dziś wykonana – na pewno. Po południu Marcin Świątkiewicz – niezawodna firma, tym razem w suitach klawesynowych Haendla. Wieczorem – również pewniaki: Akamus, z suitami Bacha. Trzy w pełnym składzie, jedna – h-moll – w pojedynczym, by zrównoważyć delikatne brzmienie solowego fletu traverso. Nie było absolutnie perfekcyjnie, ale za to pogodnie, nawet radośnie. Wbrew wszystkiemu przynosząc trochę nadziei.
Ale wszystko, co piękne, niestety się kończy… Kolejny Actus Humanus dopiero w grudniu.
Zmarł Radu Lupu 🙁
A także kompozytor brytyjski Harrison Birtwistle.
O! Bardzo smutne, że zmarł Radu Lupu. Bardzo go lubiłam. Jeszcze był młody! 76 lat to dzisiaj jeszcze młody chłop.
Pozdrawiam.
…i jeszcze Nicholas Angelich do tej smutnej listy
Ach, Boże, ten to był całkiem młody – 51 lat… 🙁
Coś z płucami. Niewykluczone, że komplikacje pocovidowe…
Radu Lupu 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=qre3_yPF8Bo
Czysta poezja…
To jeszcze małe pożegnanie z Angelichem: https://www.youtube.com/watch?v=ZAkKTH-qNeU
😥 dla jednego i drugiego…
Kilka lata temu już miałem bilety ( Roy Tomson Hall )ale nie przyjechał z powodu choroby
Wiadomość mało muzyczna ….
„Nie Polacy a wandale ” przewrócili fortepian bo nie potrafili (w domyśle ) , nic zagrać i to ich wk……o ( we własnym domyśle wszyscy Polacy grają )
https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,28350943,cieszyn-na-rynku-stanal-pierwszy-na-swiecie-fortepian-zewnetrzny.html#s=BoxOpImg6
„ewa_mama_jasia
10 minut temu
Na stornie głównej „Gazety” jest tytuł: „Jedyna taka atrakcja na świecie. Polacy zniszczyli ją po trzech dniach”. Protestuję przeciwko takiemu postawieniu sprawy. Nie Polacy a wandale. Naprawdę trzeba koniecznie opluwać własny naród? „
kilka lat temu
Z kolejnych „wesołych” informacji – polaków miłość do muzyki
https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,28350943,cieszyn-na-rynku-stanal-pierwszy-na-swiecie-fortepian-zewnetrzny.html#s=amtp_pnHP_latest
Dlaczego mnie to nie dziwi.
https://youtu.be/iMLkXQByuEc
Przez kilka lat spotykaliśmy się niemal codziennie. Spróbowaliśmy CAŁEJ karty w pobliskiej restauracji, świętowaliśmy urodziny, przegadaliśmy noce cale. Nawet była instrukcja obsługi: Nicholas miał specyficzne poczucie czasu, wiec żeby przyszedł wieczorem, umawialiśmy się na wczesne popołudnie. Mial stały poślizg – 4-5 godzin. Ech… Tragiczne wyszły te Swieta Wielkiej Nocy.
Na domiar złego w niedziele ukradziono mi portfel…
Ech… 🙁
A ten Chopin piękny.
a tymczasem w NYpojawila sie pianistka z Chin ,Zitong Wang, która ostatni raz słyszeliśmy wpodczas pazdziernikowego Konkursu. Kilka dni temu zagrała swój recital dyplomowy w filadelfijskim Curtis Institute.Dziś zaś wystąpiła w niewielkim kościele na Upper West Side Manhattanu ( na szczęście niepozorny rozmiarami kościół posiada koncertowy fortepian!) tyko jedna kompozycje, ale była nia monumentalna Sonata h-moll Liszta.Nie spodziewalem sie az tak intrygującej interpretacji, w której niemal perfekcyjnej technice ( oni tam w Curtis chyba nie ćwiczą grania fałszywych nut….) towarzyszyły wnikliwe, dogłębne zrozumienie tekstu, wrażliwość na barwę dźwięku, nadzwyczajna dojrzałość, świetna narracja i do tego pewne detale interpretacji , jakich nie pamiętam w innych wykonaniach. Przyznaje, nie wysluchalem dotąd dostępnego juz na stronie internetowej Curtis Institute recitalu Zitong, chcąc najpierw posluchac jej na zywo. Podczas Konkursu, gdzie chyba wyeliminowana została bardzo wczesnie, zachwyciła technicznym przygotowaniem, a troche mniej przekazaniem muzycznych wartości. Dzis, podczas grupowego recitalu w calosci poswieconego kompozycjom Liszta, zachwyciła mnie: słuchałem bez zastrzeżeń, bezkrytycznie i bez tradycyjnego porównywania z innymi wykonaniami. Dwa tygodnie wczesniej, lepiej od niej znany, laureat 2 nagrody na Konkursie im.Czajkowskiego w 2015 George Li, zrobił z tej sonaty sieczkę. Z tego co zrozumialem, Zitong Wang ma wkrótce rozpocząć studia magisterskie w Bostonie i jej nauczycielem będzie tam Dang Thai Son ( z którym pobierał lekcje nasz ostatni warszawski laureat Bruce Liu): istnieje więc szansa, że wpłynie to korzystnie na jej zrozumienie muzyki Chopina i kto wie, czy za kilka lat nie pojawi sie powtórnie w Warszawie. Polskie festiwale muzyczne nie straciłyby wiele zapraszając ja na recital: mój entuzjazm oparty jest na jednym wykonaniu, jednej kompozycji, ale takiej w której słuchacza nie da sie oszukać. Na youtube znaleźć można wiele jej innych interpretacji podkreślających jakość jej pianistyki.Przezornie nie wspominałem nic o „kwalitecie” wykonania, zdajac sobie sprawe z tego , ze jednym „kliknięciem” w „kompa” mogę byc permanentnie „zbanowany” za używanie w skadinad nieskazonym nalecialosciami języku polskim nie istniejacych w nim słów ((::-::))
Poniżej link do recitalu dyplomowego na tej samej uczelni, warszawskiej faworytki Aimi Kobayashi, która grała tam zaledwie 12 dni temu.https://www.youtube.com/watch?v=MdupDOuoLbA
Z moich notatek o Zitong Wang: „Nokturn oniryczny na początku, środek – pobudka, ale bez ordynarnego forte. Etiuda cis na tempo, ale wszystko wygrane. Etiuda C jak motylek machający skrzydełkami. Fantazja niezła, zupełnie inna niż poprzednika, bez potęgi, trochę ‚po damsku’, subtelniej. Bardziej ludzki wymiar, ale energia jest”. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=vOKsDpkTxbI
Jak widać, wrażenia miałam pozytywne. Oby się dalej ładnie rozwijała.
Dziś wybieram się na taki koncert: https://austria.org.pl/wydarzenia/between-worlds-viktor-ullmann-projekt-2
o którym dowiedziałam się zresztą przypadkiem, przez blogowego znajomka z Łasuchów. Kiedyś Austriacy mnie zawiadamiali o imprezach, teraz już nie – zmieniła się dyrekcja, odeszło parę osób, z którymi się znałam.
Ucieszyłam się z wiadomości, że Cieszyn uczci Ullmanna.
Zapis wspomnianego koncertu dla zainteresowanych:
https://www.facebook.com/watch/?v=565905981766161
Tak, Cieszyn uczcił Viktora Ullmanna festiwalem (http://www.viktor-ullmann-festival.cz/), ale na kamienicy, w której się urodził, do tej pory nie ma żadnej tablicy pamiątkowej ani innego rodzaju wzmianki o nim. Wykonawczynie koncertu, Shira Karmon i Maria Garzon dokonały tego odkrycia w czasie kilkugodzinnego spaceru po Cieszynie i były tym nieco rozczarowane, jednak o festiwalu, jego atmosferze oraz zaangażowaniu i serdeczności organizatorów opowiadały w samych superlatywach. W międzyczasie dojechały krulewskim (nie poprawiać!) powozem do Wiednia, gdzie w przyszłym tygodniu zaprezentują twórczość Ullmanna m.in. w Stacji Naukowej PAN.
Bardzo fajny festiwal: http://www.viktor-ullmann-festival.cz/pl/program-2/ Szkoda, że mnie tam nie ma.
Dobrze, że jest zapis koncertu z Austriackiego Forum Kultury. Warto zwrócić uwagę na cykl pieśni Ullmanna do słów Louise Labé – jest w nim ta niesamowita atmosfera melancholii typowa dla tego kompozytora. Cały program zresztą był nietuzinkowy – owszem, był Turina i de Falla, ale pieśni, które wykonuje się rzadziej. Mała salka Forum jest niestety ryzykowna dla głosu i dla fortepianu, ale i tak warto było posłuchać.
A to jest moja ukochana pieśń Ullmanna. Pisana w Terezinie, do słów Trakla. Ściska mnie przy niej za gardło, zwłaszcza pod koniec.
https://www.youtube.com/watch?v=PTEw0RmMVR8