Zaległy „Rinaldo”

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Ten spektakl miał premierę we wrześniu i nie mogłam na niej być z powodu Warszawskiej Jesieni. W końcu mogłam nadrobić to teraz.

Wypadło dość pechowo, bo dziś pod wieczór z koleją w Warszawie był istny kataklizm i jeden z solistów, a konkretnie Jan Jakub Monowid śpiewający rolę Goffreda, utknął na Dworcu Wschodnim na godzinę i musiał łapać taksówkę. Spektakl rozpoczął się z kwadransem opóźnienia i ogólnie czuło się nerwówkę. Także Anna Radziejewska w roli tytułowej miała początkowo coś na kształt chrypki i w ogóle chyba miała gorszy dzień. Ale z czasem wszystko się rozkręciło i już pod koniec można było się przede wszystkim zachwycać.

Małgorzata Trojanowska zabłysnęła w roli Almireny (do której zdecydowanie bardziej pasuje niż do Poppei). Bardzo obiecująco wypadli młodzi: kontratenor Jakub Foltak w roli Eustazia, brata Goffreda (będzie brał udział w tegorocznym Konkursie Moniuszkowskim), i Paweł Michalczuk jako Saracen Argante. Ale i weteranka, Marta Boberska, była znakomita, choć jej rola ustawiona była może trochę zbyt komediowo, wręcz kabaretowo, jeśli chodzi o strój (zwłaszcza nakrycie głowy – przypominała w nim nieodżałowaną Irenę Kwiatkowską), jednak swój lament z końca II aktu zaśpiewała naprawdę wzruszająco – nie mniej niż Lascia qu’io pianga Trojanowskiej.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Co do reżyserii i ogólnie strony wizualnej, Jarosław Kilian ze scenografką Dorotą Kołodyńską kierowali się, jak piszą, inspiracją obrazem Paola Uccella Bitwa pod San Romano, gdzie dominuje motyw rycerskich kopii. I faktycznie tu również pojawiają się liczne, jak by to powiedzieć, kije, choć nikt nimi nie walczy. Kolorystyka obowiązuje wśród krzyżowców srebrna (z krzyżami na zbrojach), a wśród Saracenów – bordowa. W paru momentach pojawiają się też inne kolory: gdy podczas arii Almireny „z ptaszkami” nad sceną fruną poruszane przez tancerzy barwne latawce, i gdy na błękitnym wzburzonym morzu stworzonym z materiału syreny zwodzą Rinalda. Tancerze w ogóle mają ważną rolę – są to w ogóle tancerze butoh, czyli Wschód mamy tu bardzo szeroko pojęty, ale akurat ten element ma wiele wdzięku i wprowadza też akcenty humorystyczne.

Ogólnie mimo pewnych usterek, które częściowo składam na karb sytuacji, warto ten spektakl obejrzeć, a zwłaszcza go posłuchać.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj