„Wesele” młodych

Rok temu oglądałam w Operze Wrocławskiej dwie obsady Così fan tutte. Tym razem obejrzałam tylko drugą premierę Wesela Figara – młodą.

Po Don Giovannim jeszcze z czasów poprzedniej dyrekcji oraz wspomnianym zeszłorocznym Così ostatnie już ogniwo Mozartowskiej trylogii Da Ponte wyreżyserował znów André Heller-Lopes. Tym razem jest tylko jedna wersja przedstawienia, dość w sumie tradycyjna (mimo różnych głupot, np. już na samym początku, kiedy Figaro ściska Zuzannę wymieniając liczby, które przecież wynikają z mierzenia pokoju), ale i tym razem, jak w Così, reżyser nie powstrzymał się przed ubraniem chóru w ubrania z psychiatryka – pacjentów i pielęgniarki w białych kitlach i czapkach (Don Giovanni w psychiatryku rozgrywał się w całości). Jest to po prostu idiotyczne: jeśli pierwszym tytułem sztuki Beaumarchais będącej podstawą libretta jest La folle journée (który to tytuł znamy zresztą dobrze z całkiem innego zastosowania), to nie znaczy przecież, że jest to dzień szaleńców, lecz że jest to dzień przepełniony wrażeniami w nadmiarze. Patrząc na ten „uroczy chór szaleńców”, jak określił go reżyser w wywiadzie, mam więc po prostu poczucie niesmaku.

Liczy się jednak przede wszystkim muzyka. W tej obsadzie większość stanowią młodzi śpiewacy, niektórzy już występujący tu po raz kolejny. Tak jest z Zuzanną Nalewajek (zwyciężczynią paru międzynarodowych konkursów), która rok temu była Dorabellą, a tym razem jest sympatycznym Cherubinem. Z kolei ówczesna Fiordiligi, Aleksandra Łaska, dziś była Zuzanną, a Paweł Horodyski, czyli Guglielmo – Figarem. Cała trójka bardzo się przez ten rok rozwinęła, a Horodyski to prawdziwe zwierzę sceniczne, także pod względem aktorskim. Głos Zuzanny wciąż jeszcze nadmiernie się wybijał, ale słychać, że rozwój idzie w dobrym kierunku.

Jaśnie państwo też byli interesujący. Hrabia, czyli Adam Kutny, obdarzony dźwięcznym barytonem, ma nietypowy życiorys: zaczął w szkole chóralnej im. Kurczewskiego w Poznaniu, potem kilka lat spędził w Stanach, a studiował znów na uczelni poznańskiej; dziś śpiewa już w Staatsoper Berlin. Z kolei Hrabina, czyli Kamila Dutkowska (córka Doroty Dutkowskiej, solistki Opery Wrocławskiej, która zresztą w tym spektaklu wykonuje partię Marceliny), też zaczęła nietypowo -od teatrologii, a teraz studiuje śpiew w Krakowie i zapowiada się naprawdę świetnie.

Prowadził całość Bassem Akiki i nie wiem, czy dość częste rozmijanie się solistów i orkiestry wynikało z niewielkiego doświadczenia młodych śpiewaków, czy z tego, że dyrygent nadając szybkie tempa niekoniecznie pomagał solistom trzymać puls. To psuło trochę wrażenie.