Wygrały emocje
Wyniki konkursów zwykle mówią też o tych, którzy te konkursy rozstrzygają. Jak widać, dla tego składu liczyła się emocjonalność.
Tym razem więc werdykt prawdopodobnie będzie zbliżony do tego, jaki po dzisiejszym wieczorze wydała publiczność. 20-letnia Japonka została przyjęta bardziej entuzjastycznie od starszego o dwa lata chińskiego kolegi. Choć on wykazał się większą dojrzałością i precyzją, i właściwie po Brahmsie wydawało się, że ją przyćmił. Mnie zresztą, jak wcześniej wspomniałam, podobał się bardziej. Ale cóż – tym razem emocje wygrały i zwyciężczynią została Hina Maeda.
Trochę się boję, czy ma ona na tyle mocną osobowość, żeby znieść ten huragan, który zaraz się na nią zwali. Zobaczymy…
Drugie miejsce Meruert Karmenovej – niektórzy będą się pewnie złościć na ten werdykt. Pewnie znów odezwą się głosy, że miała fory jako była studentka Augustina Dumay. Tu ja się osobiście nie zgodzę, bo z pewnością wysokie miejsce jej się należało. Pytanie tylko, czy rzeczywiście jest lepsza (już nie mówię o Maedzie) od Qingzhu Wenga. Jest w nich zresztą coś podobnego – opanowanie, ale przy tym wyrazistość (z tym, że moim zdaniem większa u Chińczyka). Z przyjemnością chciałabym ich oboje słuchać w przyszłości. Podobnie jak paru uczestników, którzy odpadli przed finałem.
Pozostała trójka otrzymała tylko wyróżnienia, jak zapowiadano. Zresztą słusznie, bo druga trójka była zdecydowanie słabsza od pierwszej. Ale też wszystko przed nimi – są bardzo młodzi (20-26 lat).
No i tak się to kończy. Nawiasem mówiąc, niech teraz ktoś powie, że stradivarius nie pomaga w wygraniu…
Komentarze
@PK Mamy trylemat. Japonka młoda narwana / Karmenova z klasą / Weng ni narwany, ni z klasą, ale utalentowany, eis zobaczy… Karmenova lepsza, imho
Potem cala reszta, niegdyś byłyby nagrody, az do jedenastej, ale to nie te czasy.
Ludzie w komentarzach zarzucaja niestabilność. Ale moze to sie zmieni. Natomiast jury niewątpliwie cuś upatrzylo. I dobrze, ze nie zapomnialo o Karmenovej.
Do ogłoszenia wyników wczoraj nie czekałem, ale koncertów i głosów (muzyków) z loży TVP Kultura posłuchałem. W filmiku przed wczorajszym koncertem Pan Borowicz wyznał: „świat nie potrzebuje artysty introwertyka”. Ja myślę, że każdy człowiek jest w niemałym stopniu introwertykiem, rzecz chyba w tym, „żeby te plusy nie przesłaniały nam minusów” 🙂 Akurat w przypadku koncertującego muzyka (i np. we wspólnocie, współistnieniu z orkiestrą) „to intro” może być rzecz jasna minusem, ale minusem może też się okazać i to zupełnie znienacka i „to ekstra” 🙂 Niewiele na tym konkursie słuchałem. W przypadku koncertu Wieniawskiego trzeba chyba bardzo uważać, by go „nie odrysować” tylko, bo to koncert i znany i bardzo udany, i naprawdę wciągający. W przypadku Brahmsa trzeba chyba z kolei bardzo uważać, by go „nie przerysować”, zwłaszcza, że jest to koncert po prostu piękny, nie wykoncypowany, bardzo emocjonalny, ale znający swoją wagę… Ja myślę, że zwyciężczyni jest właśnie dobrym przykładem jak z introwertyczki rodzi się ekstrawertyczka. Więc jej życzę „pogody na jutro” i wiele dobrego tak w życiu wewnętrznym, jak i na scenie. pa pa m
To dopiero niespodzianka… w życiu nie myślałam, że można zrobić tyle błędów technicznych, grać tak nieczysto (na granicy zażenowania momentami) i wygrać! Jeśli się czegoś nauczyłam z tego konkursu, to tego, że warto rzeczywiście walczyć do końca.. Że Hana się nie przebije ze swoją wysublimowaną, ale mniej efektowną estetyką gry, nie jest dla mnie niespodzianką, ale nie do końca rozumiem pozycję Dayoona na tej liście laureatów. Technicznie zagrał przecież znakomicie, a muzycznie dla mnie znacznie ciekawszy niż Weng…
A propos tego tournée ciekawa jestem, czy one (laureatki) muszą się na to wszystko zgodzić?? Bo mi to pachnie eksploatacją na maxa…
To dziś wreszcie Koncert Bez Punktów 🙂 którego też posłucham, który zobaczę. Który najbardziej lubię 🙂 Swoją drogą – jak oddać czyste piękno w muzyce bez tych wszystkich naszych emocji… ale i bez komunikatu, bez idei… w muzyce? Trochę przewrotne pytanie na miarę Brahmsa chyba… A najważniejsze żeby Ci wszyscy Państwo – i z podium i spoza podium – „byli w muzyce”… rozwijali się w muzyce, uczyli się w muzyce… Bo można ich przecież tak samo szybko polubić, jak Chopinistów 🙂 pa pa m
Święte słowa, panie mp/ww. Dzisiaj to będzie najlepszy występ, chociaż też stres, ale innego rodzaju. I podobała mi się sugestia introwertyk—>ekstrowertyk. To ważne obserwacje. Chciałabym usłyszeć młodą artystkę gdzieś już poza Konkursem, ale na razie nie widzę takiej możliwości. Nie widzę żadnego miasta w Am. Płn. poza Mexico City. Na szczęście może można liczyć na transmisje internetowe! Pozdrawiam z Poznania!
@Berkeley, koncerty laureatów są szalenie ciężkie do grania. Adrenalina opada, nocą impreza, a trzeba udowodnić, ze się jest na swoim miejscu. Pamiętam jak pewną laureatkę KCH dosłownie sparaliżowało. Ledwo dograła do końca. Biedna, kręciła w kolko Fantazje f-moll Chopina zaliczając wpadkę za wpadką.
Tak ze na koncert laureatów należy przychodzić z czule wyrozumiałą łagodnością.
Mam nadzieję, ze publika też przyjdzie rozluzniona po ostatnich napietych dniach i falach negatywnych komentarzy na temat werdyktu. A w Hinę ja jednak wierzę. Między nią a Karmenową 9 lat różnicy. Tylko początek drogi. I pan Niedziółka mam nadzieję, będzie dużo koncertował.
Potwierdzam słowa tjc. Koncerty laureatów bywają okropne, i to jest całkowicie zrozumiałe i wybaczalne. Ale nie za to laureatów kochamy 🙂
Wkurzyły mnie te słowa – jeśli prawdziwe – że „dziś nie potrzebujemy artystów introwertycznych”. A jeśli ktoś ma inny gust, ma być dyskryminowany?
Pamiętam taki cytat z legendarnego Waleriana Bierdiajewa, opowiadany przez również legendarnego jego ucznia Henryka Czyża, że nie może być tak, że dyrygent będzie mokry od potu, a orkiestra sucha – powinno być odwrotnie. Uważam, że to samo tyczy się wykonawcy i odbiorcy. To nie solista ma płakać na estradzie, to ja powinnam płakać ze wzruszenia muzyką, którą wykonuje.
A czemu solista nie może sie wzruszyc. Ale nie tak pewnie, zeby emocje wzięły górę nad wykonaniem. W tym przypadku chyba bylo tak, ze Hina myslala, iz wszystko stracila. W końcu to nie koncert, a konkurs. Na konkursie beda zawsze inne emocje. Zresztą nie wiem, z przyjemnością poslucham nie raz tej Chaconny w wykonaniu Hany. Ciekawa jestem co konkretnie wybralo jury, moze to, czego ja, jako nie – skrzypaczka, nie słyszę.
Wczoraj słuchałam finału tylko online i bez wizji. I cóż, Maeda mnie nie zachwyciła, delikatnie rzecz ujmując, a wręcz zmęczyła nachalnym dźwiękiem. Po wysłuchaniu Mobilnego Klubu Komentatorek (na FB Towarzystwa Wieniawskiego) już nie czuję się w tym osamotniona. I też stwierdzam, że Maeda to artystka nie z mojej bajki.
Cieszę się bardzo z drugiego miejsca Karmenovej. Według zapożyczonej kiedyś od Wandy Wiłkomirskiej zasady, że i na konkursach chodzi o to, by się zasłuchać, dla mnie uplasowała się najwyżej. Chociaż nie towarzyszyło mi poczucie, że to stuprocentowa faworytka do pierwszej nagrody. W tej edycji konkursu nic nie było tak jednoznaczne.
Ukazał się ciekawy wywiad z Karmenovą w Wyborczej, w którym mówi m.in. o morderczym tempie konkursu, przeprowadzce do Brukseli i niedawnej zmianie instrumentu. Czekam teraz na artykuł Pani Kierowniczki.
OT, przepraszam… Mam do odstąpienia bilet na recital Piotra Anderszewskiego w NFM we Wrocławiu 10.11. Bilety są jeszcze dostępne, ale myślę, że mam całkiem dobre miejsce. Bilet koszował PLN 65
Kontakt: pati_labelle@hotmail.com (trochę mi głupio za ten pretensjonalny, młodzieńczy email, ale nie chcę tu podawać swojego nazwiska…)
PA gra dwa koncerty w Polsce w listopadzie. Myślałam, że pojadę do Wrocławia, ale, z różnych względów, pasuje mi jednak bardziej Kraków. By zachęcić, są dwie ciekawe wystawy we Wrocławiu: Joan Miró w Muzeum Miejskim i Collage – klejone światy w Pawilonie Czterech Kopuł.
Słowa Pana Borowicza zamknięte w celuloidzie, i właśnie -wkurzające, że takie zamykające się na każdą w dodatku artystyczną… introwertyczność… Wypowiedziane szybko, pewno i wielkim skrótem w króciutkim filmie, ale wypowiedziane sprawnie, z uśmiechem na ustach i wielką pewnością w głosie 🙂 Gdy zaś chodzi o Hinę w TVP Kultura – uśmiechała się szeroko przed koncertem (przed wyjściem na scenę), płakała bardzo po koncercie (także na scenie), ale podczas koncertu też przecież zatraciła się w muzyce, z tym, że po swojemu.
W loży TVP Kultura chwalono wczoraj Hinę za Wieniawskiego. Pan Bartosz Bryła np. bardzo, bardzo chwalił. Mnie się też wydaje, że tchnęła ona nowe życie w tego Wieniawskiego. A z Brahmsem to nie trzeba po prostu tyle tchnąć 🙂 ale to „po prostu” to przecież i droga, i drogi cel, i drogi niuans, i czas, najtrudniejsze lekcje… pa pa m
Przeczytałam ten wywiad z Meruert. Dobrze, że nie wraca do Rosji. Rozumiem, że nie wypowiada się na tematy polityczne – wciąż ma tam rodziców, jak się domyślam.
Meruert powiedziala ze byla wykonczona po tych wystepach fizycznie, a ja slucham Hiny teraz, Brahmsa. Zasluchalam sie i jestem jednak pełna podziwu
I posłuchałam komentatorek – w stu procentach zgadzam się z Marysią Sławek.
A głos Pani Kierowniczki o tej emocjonalności w sztuce kojarzy mi się z głosem Pana Gustawa Holoubka… Nie pamiętam teraz w jakim filmie dokumentalnym o sobie (być może nawet w filmach kilku, bo Pan Gustaw lubił się powtarzać) 🙂 dokładnie w tym duchu (z tym, że o sztuce aktorskiej) powiadał. Że np. podczas debiutu teatralnego to on chciał od siebie tyle opowiedzieć / dać światu, że to po prostu było straszne. Ale znowu… to całe „po prostu” zrozumiał z czasem…
Koncert laureatów był chyba jednym z lepszych, które słyszałam, tj. nie było tragicznie. Trochę spięcia jeszcze odczuwało się w grze Wenga, rozluźniła się za to Karmenova. A Maeda pięknie zagrała wolną część, chyba nawet ładniej niż wczoraj. W skrajnych częściach Wieniawskiego jednak było tyle nieczystości, że mnie osobiście zęby bolały. Ale publiczność ją kocha. Miejmy nadzieję, że dziewczyna nie spocznie na laurach i będzie pracować nad sobą, czego jej życzę. Tylko czy będzie miała kiedy? Oby nie uznała, że już nie musi, bo ludziom się i tak podoba.
Spotkałam dziś p. Andrzeja Wituskiego, poprzedniego prezesa Towarzystwa im. Wieniawskiego, który miał pod swoją pieczą cztery konkursy wygrane przez świetne dziewczyny: Baevą, Szymczewską, Yoon i Tchumburidze. Wspomniał, co kiedyś opowiadał mu Henryk Szeryng o ocenianiu młodych artystów: że on oceniał nie tylko to, jak ktoś grał danego dnia, ale także to, jaki będzie ten ktoś za 20 lat. Hm… tu trzeba być jasnowidzem. Kim będą dzisiejsi laureaci za 20 lat, może Szeryng by wiedział – ja nie wiem.
Koniec balu, panno Lalu! Jutro wstaję o godzinie, której nie ma, i wracam do Warszawy. Następny konkurs za zaledwie cztery lata 🙂
Tak. Jedno jest pewne – ktoś inny będzie na końcu czytał list od pana ministra. Niekoniecznie tego samego zresztą. 😛
Nie bardzo śledziłem, tylko tak sączyło mi się z głośników jako tło i nic poza tym. Inaczej trudno by było przeżyć Mozarta razy 15, no nie? Albo ogólnie przerażającego Bacha na samym początku. A mam tak, że sączenie jakoś śledzę nieużywaną częścią mózgu i w razie czegoś interesującego przełączam się na tryb uważający, no i zdarzyło się tylko raz – to pani Karmenova grała Brahmsa, jak się okazało. Trochę mało, ogólnie mnie to przymuliło i zmęczyło, szkoła i nic więcej.
Dzisiaj koncert laureatów też mi się przesączył, nie było na czym zawiesić ucha. To jednak nie moja wina, po koncercie była audycja Łukasza Borowicza o skrzypcach, puścił nagranie Hubermana sprzed 90 lat, koncert Beethovena, ten sączący się wcześniej z Poznania i od razu wyzdrowiałem. Tak sobie myślę – niby po co miałbym przez dwa tygodnie słuchać marnej muzyki, kiedy jest tyle dobrej, a Bozia dała czasu tyle ile dała? Dajcie mi spokój z konkursami, konkursy są dla uczestników. Z drugiej strony, zawsze może się trafić jakiś następny Bartek Nizioł. No to już nie filozofuję. 😎
@presto
“A czemu solista nie może sie wzruszyc.”
Bo to będzie świadczyło o jego braku profesjonalizmu. Prawdziwy „płacz” wywoła jedynie zażenowanie u publiczności. To jest sztuka. W słowie sztuka mieści się słowo „sztuczny”. Prawdziwy artysta powinien być jak magik na scenie, który „tnie kobietę na pół”, a my w to wierzymy i nie wierzymy jednocześnie. 🙂
Pozdrawiam
Na nagraniu z Hubermanem się chowalam…
Wracając jeszcze do koncertu laureatów, to Maeda tym razem nie płakała 😛 I jeszcze o nagrodach pozaregulaminowych: nie wiem, czemu z rozpędu wszystko prawie jej dali. Sonata – no, rzeczywiście ładnie zagrała Griega, ale przecież były ciekawsze kreacje. Np. Weng z Paderewskim – to było coś wyjątkowego. Nie uważam też, że Maeda najlepiej zagrała koncert Wieniawskiego (a tym bardziej – Brahmsa), co do kaprysu, to nie wiem, bo nie słyszałam jej w I etapie. Całe szczęście, że przynajmniej nagrodę za Szymanowskiego dostała Karmenova, to było naprawdę świetne wykonanie.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=s0mUeoFnlz4
To ja jeszcze w sobotę nad ranem pofilozofuję 🙂 Moim zdaniem w słowie sztuka (słowie też rozumianym jako „życie w podróży do drugiego człowieka”) mieści się i bardzo mocno brzmi, nie tyle jednak (a już na pewno nie tylko) owa „sztuczność”, „sztuczka” itd… wraz z gotowymi szkolnymi akademickimi receptami na nie… i to nawet najwyższych komisji akustycznych, czy sztuk pięknych… co prawda, prawdziwość, autentyczność… Sztuczek (i to w zasadzie wszystkich) można wielu ludzi nauczyć. Prawdy nie, nie da się jej przecież nawet pozycjonować… Także praca mieści się w słowie sztuka, bo ta przynosi plony. I tego można się wciąż uczyć od największych… I obgryzanie paznokci np. przed kolejnym upublicznianiem swojej introwertycznej natury (a i biografii) mieści się pewno też w słowie sztuka. Gdyby sztuka byłaby tylko sztucznością, perfekcyjną sztuczką, i tylko formą, „możliwym sposobem na treść”… na komunikat… zabawnym -jasnym albo mrocznym- stwarzaniem iluzji, albo deseru… prawdopodobnie części widzów (a i twórców przecież też) nie interesowałby w ogóle np. Tarkowski, w którego „zwierciadle” (jak w górskim strumieniu) przegląda się jednocześnie wszystko to co zrobił on i po i przed… Taki artysta – w zasadzie jeden, jedyny, niepowtarzalny i niepodrabialny, i nie kuglarz.
a dziś to ja posłucham wreszcie saksofonów 🙂 pa pa m
27.11 w Nowej Miodowej zagra Qingzhu Weng. Bilety są dostępne https://nowamiodowa.pl/pl/wydarzenie/koncert-laureatow-16-miedzynarodowego-konkursu-skrzypcowego-im-henryka-wieniawskiego
Jakby ktoś jeszcze się interesował, zwłaszcza przed warszawskim koncertem laureatów, to we wczorajszej gazetce konkursowej są wywiady z całą szóstką finalistów: https://konkurs.wieniawski.pl/gazeta/13-gazeta-konkursu-wieniawskiego.pdf
Pocieszające, że ulubionym kompozytorem Maedy jest Bach. No i wiem już, czemu Weng wydaje mi się bliski – bo inspiruje go Isabelle Faust. Też ją wielbię.
W ogóle ta gazetka była bardzo w porządku. Dużo ciekawych informacji, warto poczytać.
Mnie to akurat bardzo zdziwiło, bo nie słyszę nic wspólnego między grą Isabelle Faust (którą bardzo lubię) a Wenga. Posłuchałam jego Brahmsa bardzo uważnie podczas koncertu lauretów i wciąż nic. Kwestia upodobań dźwiękowych to jedno, ale ja mam wręcz wrażenie, że Brahms w jego wydaniu jest ciężki, statyczny, pełen patosu, bez żadnej dramaturgii. Odetchnęłam za to przy Meruert – zachwyciła mnie pięknym dźwiękiem i klarowną narracją, prędzej u niej słyszę styl gry Faust niż u Wenga ;-).
Po konkursowych emocjach poszłam dla kontrastu na koncert z Pekką Kuusisto, który grał Czajkowskiego. To był co prawda specjalny format koncertu, nakierowany na młodą publiczność i Czajkowski poszedł bez pierwszej części (sic!), ale za to jak on te dwie kolejne zagrał! Canzonettę mięciutkim, cichutkim dźwiękiem, szeptem nieomal, w pięknym dialogu z dętymi, a finał jakby od niechcenia, żartem, ironicznie, pod dźwiękiem, jak gdyby cała ta część była serią gagów, do których wciągnął zresztą muzyków z orkiestry. Cudowne było usłyszeć Czajkowskiego przefiltrowanego przez humor i pozbawionego jakiegokolwiek patosu. A dla jest mnie kolejne potwierdzenie, że jeśli artysta ma ochotę eksplorować strefę cichych dynamik, to ma do tego prawo. Kolega z orkiestry powiedział mi, że Pekka za każdym razem grał ten koncert inaczej, każda próba i wcześniejszy występ były zupełnie inne, inna dynamika, inna energia, inna artykulacja i rozkład akcentów…. Za to go zresztą uwielbiam, za zupełnie świeże, niestandardowe podejście do skrzypcowego repertuaru, nieskończoną fantazję i pomysłowość, w oderwaniu od (niekiedy wręcz w opozycji do) całej tradycji wykonawczej. Mało kto ma na to odwagę.
Czy dobrze pamiętam, że Alena Baeva jest jedną z ulubionych laureatek pani Doroty? Tutaj (https://www.youtube.com/watch?v=UfICZh2buD8) gra sobie Szymanowskiego.
Dzięki! Tak, to prawda. Pamiętam ją jeszcze jako piętnastolatkę, kiedy wygrała w cuglach bardzo trudny Konkurs im. Tadeusza Wrońskiego na skrzypce solo. Była już wtedy wspaniała – i tak zostało.
Co do Wenga, miałam na myśli raczej II etap niż finał, w którym po raz pierwszy był spięty i na koncercie laureatów mu nie przeszło.