Duety i prawykonania
Program dzisiejszego, czwartego koncertu festiwalu Trzy-Czte-Ry był wynikiem kilku wypadkowych.
To, że wzięły w nim udział dwie sopranistki, Joanna Freszel i Anna Zawisza, było punktem wyjścia. Same miały znaleźć odpowiednie duety z różnych epok, a ponadto zaśpiewać prawykonanie utworu Ryszarda Alzina, zamówionego na stulecie Mirona Białoszewskiego. Do tego dobrano drugie prawykonanie: utworu Eufonium na akordeon i kwartet smyczkowy Aleksandra Lasonia, zamówione przez akordeonistę Macieja Frąckiewicza. Nie wszystko więc było wynikiem oryginalnego ułożenia programu przez Macieja Grzybowskiego, co na koncertach tego festiwalu zwykle miewa miejsce.
Częściej można znaleźć utwory na duet zróżnicowanych głosów, o wiele trudniej na dwa równe, ale udało się znaleźć naprawdę ciekawe pozycje, a obie sopranistki, śpiewające nie tylko głosem, ale i inteligencją, bardzo były zadowolone ze współpracy (towarzyszył im wrażliwie Maciej Piszek), choć prawdę mówiąc z intonacją bywało różnie, ale też nie były to utwory łatwe.
Piękne 2 Duety op. 10 Gabriela Fauré były uosobieniem francuskości. Rozpoznawalny był Moniuszko – prawdziwy ewenement: niewykonywane praktycznie trzy utwory sakralne (po łacinie), które w oryginale śpiewa się z organami; bardzo łagodna, pełna ciepła muzyka. Rozkoszny był wybór z Duetów morawskich Dvořáka – też rozpoznawalnie czeski, i na koniec tego bloku powrót do francuszczyzny: słynny Duet kwiatów Léo Delibesa.
Eufonium Lasonia, jedyny utwór wykonany w takim składzie (akordeoniście towarzyszył Meccore String Quartet), kontrastował zarówno z tym, co było wcześniej, jak z tym, co później (o czym za chwilę). Ciekawe, że każdy w takich utworach słyszy swoje – podczas rozmowy pokoncertowej ktoś wspomniał, że jest tam beethovenowski „motyw losu”. Ja się go nie dosłyszałam. Ogólnie było to trzyczęściowe dzieło o interesujących cechach: oscylowało wokół tonalności (w pierwszej części D-dur, później a-moll), ale nigdy nie było dosłownie tonalne, a sposób poruszania się wokół tych tonacji był zupełnie inny. Mimo więc ich wyraźnej obecności nie da się powiedzieć, że był to np. neoklasycyzm. Co więcej, liczył się tu nie tylko pion, ale i poziom, nie tylko harmonie, ale też poruszanie się poszczególnych głosów.
Zupełnie inne były Mylne wzruszenia Alzina – sześć pieśni do tekstów Białoszewskiego. W wypowiedzi w programie kompozytor wyznaje, że twórczość Białoszewskiego jest mu szczególnie bliska i dodaje trafną uwagę, że jego wiersze „sprawiają wrażenie ‚niedopisanych’, co uważam za cechę doskonałą do umuzycznienia – mam tu na myśli zarówno niekończenie zdań w sensie gramatycznym, jak i niestawianie jednoznacznych tez i pozostawianie czytelnikom mnóstwa przestrzeni na interpretację jego tekstów”. I rzeczywiście tekst dopisywany jest tu przez muzykę, tworzą wspólną konstelację, splatają się w bardzo subtelny sposób. Dwóm sopranistkom towarzyszy tu kilka instrumentów: klarnet (a raczej klarnety), skrzypce, kontrabas, gitara i perkusja. Może same harmonie były trochę za „śliczne”, Białoszewski jest (w każdym razie w moim widzeniu) mniej baśniowy, jest codziennością, choć zatrzymaną i zinterpretowaną – ale samo połączenie brzmiało bardzo naturalne, szkoda tylko, że trudno było śledzić tekst, bo śpiewaczki stały w głębi sceny na równi z instrumentami.
Spytałam po koncercie kolegę z Dwójki, czy koncerty będą retransmitowane na antenie. Powiedział, że tak, i że koncert AUKSO na pewno. Trzeba więc śledzić ramówkę. Następny koncerty Trzy-Czte-Ry we środę – tylko gitara (i to świetna – Michał Nagy) i trochę oboju (też świetny – Arkadiusz Krupa), program od Scarlattiego do Szymańskiego. A jutro znów embarras de richesse – prawykonania w Nowym Teatrze i w Filharmonii Narodowej – wybrałam tę drugą możliwość z powodu Pawła Kleckiego.
Komentarze
Dziękuję Pani Redaktor za relację z wczorajszego koncertu. Byłam bardzo ciekawa zwłaszcza pieśni do słów Białoszewskiego – może uda się ich wysłuchać przy innej okazji.
Ukłony też za wieści w sprawie retransmisji. Będę zaglądać na stronę Dwójki.
Dobrego dnia wszystkim! 🙂
Kolejny rozmaity program na Trzy-Czte-Ry. Bardzo ciekawe 🙂
O, to świetnie, że koncerty bedą retransmitowane. Dzięki za informację.
Niedzielny występ Marthy Argerich z koleżanką we Wrocławiu odwołany 🙁 Coś tak czułam. Ech… podobno przeniesiony na wiosnę, ale przecież już był przenoszony. Zobaczymy.
Bilety zachowują ważność, ale można je zwrócić albo wymienić na inne wydarzenie.
Ciekawe, że w Internecie nie widać informacji o odwołaniu koncertu Argerich zaplanowanego 30.11 w Ratyzbonie. Ani też o odwołaniu koncertu w Lozannie (7-8.11). A NFM napisało, że zmiana terminu koncertu we Wrocławiu wynika „z problemów zdrowotnych Marthy Argerich”…
Może do tej pory planuje wyzdrowieć 😛 A może i tam jeszcze odwoła… Wiadomość o wrocławskim odwołaniu jest dosłownie sprzed trzech godzin.
Szkoda! A taki fajny program mają! Trzeba jechać do Lozanny – bardzo lubię to miasto!
U nas koncert Rafała Blechacza już od trzech lat przenoszą, ze względów zdrowotnych słyszymy. Na razie nie widzę nowej daty.
Pozdrawiam. Zima idzie!
Podobno Martha już odwołała całą trasę, bo jest przeziębiona i nie chce ryzykować. Z NFM mi mówią, że taka jest wiadomość od agencji.
Nie będę już robić osobnego wpisu, ale bardzo sympatyczny był dzisiejszy koncert w FN. Wystąpiła orkiestra smyczkowa Archetti z Jaworzna, którą prowadzi Maciej Tomasiewicz – asystent Andrzeja Boreyki z poprzednich dwóch sezonów. Zespół istnieje od kilku lat i składa się z młodych absolwentów akademii muzycznych z Katowic i Krakowa. Obok przebojów takich jak Trzy utwory w dawnym stylu Pendereckiego (na początek) i Serenada Karłowicza (na koniec) było parę rzeczy nieznanych: Serenada klasyczna Stefana Bolesława Poradowskiego z 1940 r., pięć etiud wybranych z 12 Etiud op. 25 Bolesława Woytowicza, zinstrumentowane przez dyrygenta i ułożone w zgrabną suitę, wreszcie rzecz najciekawsza: prawykonanie Wariacji na temat Emile’a Jaques-Dalcroze’a op. 33 Pawła Kleckiego. Też z 1940 r. – powstały w czasie, gdy kompozytor-dyrygent osiadł już szczęśliwie w Szwajcarii. Stylistycznie wyszedł już w tym momencie z postromantyzmu: temat w typie walca troszkę pachnący Mahlerem, a wariacje bliższe np. Hindemithowi. To prawdopodobnie jeden z ostatnich utworów, jakie Klecki napisał – potem już zajął się w pełni działalnością dyrygencką. Myślę, że warto, by to interesujące dzieło weszło do repertuaru zespołów smyczkowych.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=blIGD6BuY_M
Dzisiaj przypadkiem (albo algorytmem) znalazłem:
https://www.youtube.com/watch?v=dgUnUd9oBSc
Dzięki, świetne 🙂