Co to jest flow
Zespół, który wystąpił na dzisiejszym koncercie Trzy-Czte-Ry, nosi nazwę flow unit i składa się ze znanych wykonawców muzyki współczesnej.
Prawdę powiedziawszy słysząc tę nazwę myślałam o jej dosłownym znaczeniu: unit – jednostka, flow – przepływ, z czego wnioskowałam, że jest to grupa muzyków o zmiennym składzie. Nie całkiem tak jest, ponieważ grupa ma stały trzon, którym są skrzypaczka Anna Kwiatkowska, wiolonczelista Mikołaj Pałosz i pianista Adam Kośmieja, a inne osoby dołączają do nich – dziś byli to klarnecista Julian Paprocki i waltornistka Monika Paprocka-Całus. Co więcej, poza muzyką XX wieku zdarzyło się im dziś grać Brahmsa (Trio na klarnet, wiolonczelę i fortepian op. 114) i – jak wyznali po koncercie – był to najstarszy utwór, jaki grali w tym składzie. Wcześniej na tym miejscu znajdował się… Pierrot lunaire Schoenberga.
Słowa flow muzycy używają w znaczeniu znanym z psychologii pozytywnej, z grubsza jako poczucie satysfakcji i euforii związane z wykonywaniem trudnego zadania. I właśnie o to chodzi w wykonywaniu muzyki współczesnej (jak i każdej innej zresztą) – o całkowite zaangażowanie. Daje to znakomite efekty, o czym przekonaliśmy się też dziś.
Pierwszy, solowy utwór, Bug na klarnet Bruno Mantovaniego, choć to kompozytor współczesny, również jest z XX w., powstał bowiem w 1999 r. zainspirowany lękiem przed tzw. pluskwą milenijną – pamiętają niektórzy, jak wówczas się bano, że komputery padną i będzie coś strasznego. Muzyka niby oddaje to poprzez nerwowy, szybki monolog klarnetu, wreszcie wysoki dźwięk kulminacyjny – i krótki epizod końcowy. Mnie, przyznam się, zupełnie niepotrzebna była ta cała historyjka, ale utwór był efektowny i świetnie wykonany.
Trio na skrzypce, waltornię i fortepian György Ligetiego powstało parę lat po Le Grand Macabre i parę lat przed Etiudami na fortepian – to drugie słychać w drugiej części, w której fortepianowe gamki w lewej ręce przypominają te z etiudy Fanfary. Kompozytor podobno zainspirował się triem na ten sam skład Brahmsa (i bardzo szkoda, że właśnie to trio nie zabrzmiało, tylko owo wspomniane wyżej, mniej znane i nie tak piękne), ale bezpośrednich nawiązań tam nie słychać, za to głównym tematem jest lekko „sfałszowany” motyw z sonaty Les adieux Beethovena. Przed Brahmsem zabrzmiał jeszcze krótki dwugłos skrzypaczki i wiolonczelisty – Pluriel Romana Haubenstocka-Ramatiego, jeden z późniejszych jego utworów, którego partytura nie jest jedynie graficzna – składa się z dość tradycyjnie zapisanych segmentów.
I to był mój ostatni koncert na festiwalu Trzy-Czte-Ry. Szkoda mi koncertu finałowego (Ewa Pobłocka i Kwartet Śląski; w programie Tansman, Wajnberg i Franck), ale jutro już jadę do Gdańska.
Komentarze
Dziś o 20 https://www.polskieradio.pl/8/688/Artykul/3082174,actus-humanus-nativitas-2022-caf%C3%A9-zimmermann-gra-bacha-transmisja-od-20
Jeżeli ktoś z Państwa ma dostęp do kanału Mezzo to zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania na temat nowej, paryskiej inscenizacji Salome. Ja ze swojej strony tylko dodam, że nie widziałem do tej pory tak okrutnej i brutalnej odsłony tej opery, a z drugiej strony tak pięknie na żywo zaśpiewanej partii tytułowej.