Zawsze romantyczka
To był prawdziwy ewenement – recital Lidii Grychtołówny w Studiu im. Lutosławskiego (zorganizowany przez Polskie Radio Chopin). Z wielu powodów.
Pianistka w tym roku, w lipcu, kończy 95 lat. Drugim jubileuszem, który obchodzi, jest 70-lecie oficjalnego rozpoczęcia kariery, choć pierwszy raz publicznie wystąpiła jako pięciolatka, a koncerty dyplomowe zagrała w 1951 r. (w tym Koncert b-moll Czajkowskiego, który, jak dziś opowiedziała, zagrała tylko dwa razy w życiu, stwierdziwszy potem słusznie, że to nie jest utwór dla osoby o małych rękach). Ale koncert z 1953 r. z orkiestrą Filharmonii Śląskiej pod batutą Stanisława Skrowaczewskiego był, jak sama artystka uważa, pierwszym naprawdę poważnym.
Dzisiejszy występ był ewenementem nie tylko ze względu na wiek pianistki, ale też ze względu na jakość. Wykonała bez przerwy 70-minutowy program plus bis; wszystko grała nie podpierając się nutami. „Sąsiadów” było mało, dopiero pod koniec pojawiło się niewielkie zmęczenie. Program był pieczołowicie ułożony i grany attacca; próby oklasków między utworami były komentowane gestem niechęci. Wszystko razem stworzyło pewną spójną całość – a w większości była to muzyka romantyczna, którą Lidia Grychtołówna przez całe życie najbardziej lubiła wykonywać.
Delikatne Impromptus Es-dur i As-dur Schuberta, wzruszające Sceny dziecięce Schumanna i Intermezzi A-dur i b-moll Brahmsa – to utwory, które nie są bardzo trudne technicznie, a można w nich pokazać muzykalność. Trochę trudniejsze było Liebestraum Liszta, ale później nastąpił mały wypad w XX wiek do uroczych i figlarnych Melodii ludowych Lutosławskiego (pianistka opowiada, że była zaprzyjaźniona z kompozytorem i jego żoną, którzy przychodzili na jej koncerty, kiedy tylko odwiedzała Warszawę). I na koniec powrót do romantyzmu, czyli Chopin: w programie była „niespodzianka”, którą okazały się trzy walce: Des-dur („minutowy”), cis-moll i Es-dur. Plus Nokturn cis-moll op. posth. na bis.
Przez kilkanaście minut jeszcze Adam Rozlach i Marcin Gmys przepytywali jubilatkę, która mimo zmęczenia opowiedziała parę ciekawych anegdot. Np. jak obchodziła urodziny, gdy jako młoda dziewczyna była na kursach mistrzowskich u Artura Benedettiego Michelangelego. Powiedział innym studentom, żeby wyszli z sali, to zagra coś tylko dla niej specjalnie na urodziny. Spytał ją, co chciałaby usłyszeć w jego wykonaniu; ona poprosiła o Scarlattiego. Miała rację – on był chyba jednym z najlepszych wykonawców tej muzyki.
Nie będę więcej dawać spoilerów, bo Radio Chopin udostępni nagranie tego wieczoru 30 kwietnia.
Komentarze
P. Grychtolowna imponujaca! O ile juz lat przezyla meza, Janusza Ekierta?
A tak w ogole, to zesmy sie z PK mineli, chyba o tydzien:
https://photos.app.goo.gl/i9Z7j4wNN2re9p74A
Kolekcja T-B dobra i rzeczywiscie, nie dziela ze starszych epok, a raczej z XX wieku: Kandinski, Jawlinski… O ile wyczytalem, poczatki tej kolekcji nie byly specjalnie udane, bo duza czesc obrazow okazala sie kopiami, albo „z warsztatu” dawnych mistrzow. Stad dzisiaj widzi sie juz duzo bardziej ostrozne przypisania.
Nie byl to co prawda skandal taki, jak z tzw. „Kolekcja Porczynskich”, ale pewne podobienstwa sie nasuwaja. Wyczytalem wlasnie, ze ta ostatnia kolekcja, bedaca zapewne mistyfikacja, „znajduje sie w niewiadomym miejscu”.
Janusz Ekiert zmarł w 2016 r. Pani LG opowiadała wczoraj, jak „wykorzystała” go jako krytyka ostatni raz, kiedy już był schorowany: zagrała mu wyciąg ze swojego repertuaru, żeby się wypowiedział, czy może jeszcze występować. Powiedział, że tak. Więc gra. Dziś ćwiczy dwie godziny dziennie, kiedyś ćwiczyła sześć.
Kontynuujac watek hiszpanski, czy ktos potrafi wyjasnic, w jaki sposob zacne skadinad miasto Sewilla stalo sie miejscem akcji co najmniej pieciu (no dobra, czterech i pol) sposrod najwazniejszych skomponowanych oper? Sewilla sie tym, calkiem slusznie, chlubi:
https://photos.app.goo.gl/pNRshGgXAfoTG9w96
Przy czym stosuje sie zasada: panu Bogu swieczke, a diablu ogarek. Ten lobuz doczekal sie pomnika:
https://photos.app.goo.gl/jKpKqaVF31SNv3iq5
A ta jego ofiara, restauracji:
https://photos.app.goo.gl/2rCaDJ4KzVvkCZi8A
Nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie…
Zaliczyłem w weekend debiutanckie słuchanie w Filharmonii Berlińskiej.
Mieć taką „salkę” u nas…
Dyrygował bardzo młody dyrygent Klaus Mäkelä, którego chyba można nazwać wschodzącą gwiazdą dyrygencką, czytając ile już osiągnął mając 27 lat.
Repertuar jak z koszmarnego snu ministra G. bo szóste symfonie, Szostakowicza i Czajkowskiego. Podobało mi się, szczególnie Czajkowski, więcej się nie rozpiszę bo nie mam aż takiego słuchu muzycznego.
Publiczności też się podobało, przy okazji zauważyłem że muzycy z Filharmonii Berlińskiej mają dobrze dopracowany sposób szybkiej i stanowczej ewakuacji ze sceny gdy brawa trwają już trochę przydługo a bisu nie zaplanowano… 😉
Więc ostatnie wyjście do publiki dyrygent zaliczył już bez muzyków na scenie.
Zresztą był to trzeci dzień pod rząd grania tego samego więc może to też jest czynnik znaczący w ww. obserwacji.
Dyrygent bardzo ostatnio modny, rzeczywiście.
Co zaś do pomnika i restauracji… jeżeli restauracja dobra, to może i lepsze upamiętnienie 😉 I rzeczywiście kiedy chodzi się po Sewilli, człowiek czuje się trochę jak w teatrze.
Oni piszą o ponad stu operach rozgrywających się w Sewilli… nie podejmuję się liczyć. Pewnie też różne zarzuele doliczają. https://visitasevilla.es/en/seville-opera/
@jrk
Pewnie stąd, że źródła literackie (podstawa librett tych oper) sytuują miejsce akcji w Sewilli (Tirso di Molina, Molier, Beaumarchais). A jest to miejsce spektakularne i poniekąd egzotyczne, więc jak najbardziej nadające się dla opery.
Co do pomnika, to Don Juanów jako takich było wielu, każdy bohater literacki to jednak trochę inna postać, z innym przebiegiem losów i przede wszystkim innym zakończeniem. Ten, którego pomnik Pan sfotografował to skruszony rozpustnik, na starość dobroczyńca i założyciel przytułku, przed którym, o ile dobrze pamiętam, ten pomnik stoi. A więc Sewilla realnie coś mu zawdzięcza 🙂
Dzięki za informację.
Posłucham. 🙂
OT: „Albert Herring” Brittena (z Teatr Wielkiego w Poznaniu) 1 maja w Operze w Bydgoszczy. Polecam!
Z nowego, majówkowego numeru „P” – bardzo ciekawe: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/2210326,1,dlaczego-mlodzi-sluchaja-klasyki.read
@mtl
Wypadałoby posłuchać w końcu tego Klausa, bo ja wciąż, jak trafiam, to tylko na jego zdjęcia z Yują, a muzyki nie znam nic, trochę wstyd. Dzisiaj akurat na medici.tv wrzucili Czajkowskiego Szóstą, o której piszesz, sprzed niecałych dwóch tygodni, z Paryża. Brzmi bardzo dobrze, ale dali tylko fragmencik za darmo: https://youtu.be/jvlJKCBXSXQ
Swoją drogą też taka salka, no, niczego sobie. Też 2400 miejsc. To jest coś.
No ale to nasz wybór. Przy naszym priorytecie, jakim jest dbanie o wygodę najzamożniejszego procenta od ponad 30 lat, to fakt, że mamy od paru lat te dwa, trzy obiekty, nienajwiększe, ale ładne i na zachodnim poziomie, to i tak sukces.
Klaus Mäkelä został w tym sezonie szefem-dyrygentem Concertgebouworkest 🙂
@basia.n
Też tak myślałem, że w tym czy przyszłym ale jednak teraz jest chyba na stopie partnerskiej a oficjalnie szefem zostanie od 2027.
@mtl
Klaus Mäkelä jest na teraz określony w Amsterdamie jako „artistiek partner” ze względu na dwa jeszcze aktualne stanowiska – w Oslo i w Paryżu. Ale rozpoczął tę stałą współpracę w tym sezonie i traktowany jest jak szef-dyrygent.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=R-ZSI0A0i0g
A to ci niespodzianka, nawet nie wiedziałam, że Bargielski coś takiego napisał – tak się to różni od tego, co zwykle pisze. Myślałam nawet, że to młodzieńczy utwór, ale sprawdziłam – nie, z 1995 r. I jeszcze ma podtytuł po niemiecku: Was für ein dickes, dreibeiniges Tier!, co znaczy: Cóż za grube, trójnożne zwierzę! 😆
To co zwykle to chyba bardziej na akademię z komentarzem niźli na Pobutkę 😉
To jeszcze raz coś lżejszego
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=XN8iye61m2s
😆
Jutro koncert Joshua Bell z orkiestrą San Francisco.
Słyszałam go już dwa razy, raz kameralnie i dawno temu (może 2002 czy 2003), a potem z dużą orkiestrą w innym mieście. Jestem ciekawa brzmienia skrzypiec oraz gry skrzypka po latach. Cieszę się, jak dziecko.
Pozdrawiam wszystkich Państwa i życzę zdrowia.