Beethoven też Holender
Wielu uważa, że muzyka Beethovena nie bardzo nadaje się do baletu. Holenderscy choreografowie są innego zdania.
Z tym kierunkiem nasz balet ma wiele wspólnego poprzez swego dyrektora, Krzysztofa Pastora, który w latach 1985-95 tańczył w Het Nationale Ballet – narodowym balecie Holandii, a później był tam choreografem, od 2003 r. etatowym, wraz ze słynnym Hansem van Manenem (działał w tym teatrze aż do 2017 r.). Z jedną z dzisiejszych realizacji był szczególnie związany: wraz z żoną Simonettą Lysy, która dziś współpracowała przy realizacji baletu Siódma Symfonia Toera van Schayk, byli w pierwszym składzie tańczących w 1986 r.
Najstarszym spektaklem była pokazana jako pierwsza Grosse Fuge Hansa van Manena, która swoją premierę miała w 1971 r. Ten wybitny choreograf w latach 80. trzykrotnie odwiedzał Polskę (co wspomina w programie Paweł Chynowski), a nawet pokazywał tu inną swoją Beethovenowską realizację: Adagio Hammerklavier. Dziś ma 91 lat; podobno bardzo chciał tu przyjechać, ale jednak zrezygnował. Za to obecny był van Schayk, młodszy o cztery lata, który nadzorował swoją choreografię.
Dzieła obu vanów (jest trzech we współczesnym holenderskim balecie, doliczając Rudiego van Danzig) to już klasyka tzw. szkoły holenderskiej – dlatego cały spektakl nazywa się Beethoven i szkoła holenderska. To balet minimalistyczny, ze scenografią maksymalnie uproszczoną, abstrakcyjny i estetyczny, trochę kojarzący się z jeszcze dawniejszą klasyką w rodzaju Balanchine’a. Oba idą za muzyką, odzwierciedlając, co w niej się dzieje, ale nie dosłownie. Realizacja van Manena oprócz fugi zawiera Cavatinę z op. 130, czyli w odwrotnej kolejności niż planował Beethoven (fuga pierwotnie miała być właśnie po Cavatinie). Dzieło van Schayka – to cała VII Symfonia, jeszcze bardziej zbliżona do treści muzycznej (w końcu wedle Wagnera ta symfonia to „apoteoza tańca”); tu jest jakiś cień opowieści, choć nie jest to określona historia. Pomiędzy tymi dwoma klasykami odbyła się jedna prapremiera: Krzysztof Pastor zaprosił do stworzenia własnej choreografii Teda Brandsena, dyrektora Het Nationale Ballet od 2003 r. (a więc przez pewien czas szefa naszego dyrektora). Powstało zgrabne i dowcipne dziełko do fortepianowych Wariacji „Eroika” – o ile tamte spektakle były w bieli, czerni i szarości, to ten wybuchał kolorem zarówno na kostiumach w geometryczne wzory, jak i w światłach. Ta choreografia jeszcze bardziej idzie za tekstem.
Orkiestrę prowadził Alexei Baklan, ukraiński dyrygent, który jest tu częstym gościem – rozumie balet znakomicie, więc tancerze go uwielbiają. Orkiestra chyba czuła się nie do końca komfortowo w nieoperowych utworach. Na fortepianie w drugiej choreografii grał Piotr Sałajczyk, który miał bardzo trudne zadanie dostosowania się do tancerzy, ale jednocześnie wykonania utworu naprawdę niełatwego w warunkach niesprzyjających skupieniu na muzyce. Jednak udało mu się to zadanie wypełnić.
Komentarze
Cudownie, chciałabym zobaczyć. Wiele lat temu też byłam sceptycznie nastawiona do tego typu realizacji, ale potem się zachwyciłam. Ciekawe, co by sam Beethoven na to powiedział? Albo Bach?
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=EAejHEKDgJE
Popudka
czyli
Whole spicy chicken…
Fajny pomysł z tą blachą 🙂
Z ciekawości – jak konkretnie Orkiestra nie poradziła sobie z materiałem?
Nie napisałam, że sobie nie poradziła. Nie było to wykonanie takie jak na koncercie, ale też nie mogło takim być.