Wokół Pendereckiego

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Od niego wczorajszy koncert festiwalu NDI Sopot Classic się zaczął i każdy właściwie utwór był z nim związany.

Także poniekąd ten autorstwa młodego Koreańczyka Sangjuna Lee pt. Jwibulnori for 19 Strings – bo zdobył najwyższą, drugą nagrodę (pierwszej nie przyznano) na 7. Konkursie Kompozytorskim im. Krzysztofa Pendereckiego, organizowanym przez Polską Filharmonię Kameralną Sopot z inicjatywy jej szefa Wojciecha Rajskiego. Student warszawskiego UMFC zdobył w tym roku sześć nagród na konkursach kompozytorskich, więc naprawdę dobrze rokuje. Zagadkowy tytuł dotyczy szczególnej zabawy związanej z obchodami koreańskiego Nowego Roku, która kiedyś polegała na znanym i u nas szkodliwym zwyczaju palenia suchych traw, który obecnie przerodził się w zabawy małymi światełkami. Nie czytałam wcześniej omówienia, więc słuchałam po prostu brzmień: akordów złożonych z brzmień alikwotowych, krótkich motywów, coraz większego zagęszczenia dysonansów. W sumie – muzyka niezbyt skomplikowana, ale też nie za łatwa.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Ja się żegnam

Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS. Nie robimy wszystkiego dla ojczyzny – mówi Jan Englert, aktor i reżyser, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Janusz Wróblewski

PFK grała, podobnie jak dwa lata temu, pod batutą Rafała Janiaka, który był też jurorem w tym konkursie. A program koncertu, poza nagrodzonym utworem, składał się z dzieł, które pojawiły się również na wydanej właśnie przez DUX płycie Penderecki in memoriam. Elegijna Sinfonietta nr 2 Pendereckiego na obój i orkiestrę smyczkową, z motywami znanymi z Ubu króla, jest wersją tego utworu, który w oryginale przeznaczony był na klarnet z orkiestrą smyczkową (a w tej z kolei formie został przerobiony przez kompozytora z Kwartetu na klarnet i trio smyczkowe). Solistą był Mariusz Pędziałek, znakomity muzyk z Krakowa, swego czasu działający w Stowarzyszeniu Muzyka Centrum wykonującym twórczość współczesną. On także wykonał partię solową w Lamento Joanny Wnuk-Nazarowej (również jurorki konkursu), krótkim utworze o charakterze zgodnym z tytułem, który powstał w latach 80., ale, jak powiedziała nam potem kompozytorka, został przerobiony z wcześniejszego, na sopran i orkiestrę symfoniczną. Teraz zamiast sopranu jest obój, ale też piła, której brzmienie jak z horrorów pojawia się w momentach kulminacyjnych. Przy okazji miałam też spotkanie po latach – jak się okazało, na pile grał Andrzej Sławomir Kiełbowicz, który w latach 80. przez niedługi czas był dyrygentem chóru Ars Antiqua, w którym śpiewałam (pasował go na następcę nasz szef-założyciel Maciej Jaśkiewicz, kiedy „wybierał wolność” w Kanadzie). Później słyszałam tylko o tym, jak grał na pile na ślubach w Pałacyku Szustra i pary ustawiały się ponoć w kolejce, by taką atrakcję na swoim ślubie mieć. Nie miałam pojęcia, że był kiedyś krótko dyrektorem Opery i Filharmonii Bałtyckiej (jeszcze gdy działały razem, na początku lat 90.). A na pile rzeczywiście gra świetnie.

Podczas koncertu został też wyświetlony film Wspomnienie o Krzysztofie Pendereckim. Po prawdzie jest to kolaż złożonych z kawałków różnych dokumentów o kompozytorze i programów telewizyjnych z jego udziałem, znajdujących się w archiwum TVP. Nic tam nie ma oryginalnego, ale kolaż też trzeba umieć ułożyć i zrobiła to scenarzystka Eliza Orzechowska, nie wiem więc, jaka tu jest rola Kaliny Cyz (obecnie na czele TVP Kultura), która figuruje jako reżyserka. Ale powspominać tak barwną postać zawsze miło.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj