Niguny na Auksodronie

Mało jeżdżę w tym roku, tak się składa, więc postanowiłam przejechać się na cały Auksodrone w Tychach, tym bardziej, że w zeszłym roku byłam tylko jeden dzień.

Ogólnie w tym roku jest bardziej oszczędnościowo – samo życie. Nawet ktoś mnie już tu pytał o warsztaty, które kiedyś były, ale teraz ich nie ma. Koncertów też jest mniej: dziś dwa i pojutrze dwa, tylko jutro trzy. Ważne, że jest publiczność.

Ta edycja różni się też od poprzednich tym, że pierwszego i trzeciego dnia występują – z orkiestrą AUKSO, bo wszyscy z nią występują – artyści bardziej zbliżeni do jazzu, tylko jutro będzie koncert muzyki Pawła Szymańskiego i nowe dzieło Alka Nowaka. Ja chciałam posłuchać Bastardy – znałam oczywiście ich program nigunowy, pisałam o nim tutaj i tutaj, mam album Nizozot, ale ciekawa byłam wersji z orkiestrą smyczkową, którą opracował Tomek Pokrzywiński.

Opracował ją bardzo dyskretnie, a łatwo byłoby tu przesłodzić, zwłaszcza że melodie z dynastii Modrzyc są same w sobie słodkie. Jednak owo tło smyczkowe jakby bardziej podkreśliło szmerowość obu solistów-klarnecistów; gdy ich słucham w tym repertuarze, zwłaszcza wyłaniających się jakby z nicości niskich dźwięków klarnetu kontrabasowego Michała Górczyńskiego – a i Paweł Szamburski też dodaje szmerów, i Tomek Pokrzywiński na wiolonczeli też, ale innego rodzaju – myślę o tym, że to wywoływanie duchów. Czy dybuków? Na koniec (dokładniej – na bis, po stojaku) włączyła się też publiczność, powtarzając jeden z nigunów. W niedzielę dynastie Szapiro i Kożnic.

Przedtem w cyklu Ad Libitum, polegającego na tym, że u muzyków jazzowych zamawiane są utwory na nich plus AUKSO, wystąpił Grzegorz Tarwid, pianista wykształcony w Warszawie i Danii, nie tylko jazzowy zresztą (np. w zeszłym roku wystąpił na Warszawskiej Jesieni Klubowo), wyraźnie zafascynowany estetyką Marcina Maseckiego. Podobnie jak tamten uwielbia grać na starych, zdezelowanych pianinach, Tarwid z kolei użył starodawnego, bo z lat 80., instrumentu Casiotone 405 (ale również fortepianu), a utwór, którego wysłuchaliśmy, nosi tytuł Chłód. I rzeczywiście chłodne były brzmienia (zwłaszcza te syntezatorowe) i harmonie, choć pod koniec pojawiło się więcej energii. W sumie było ciekawie.