Dzień różności

Od młodego Xenakisa (w stylu Bartóka) po piękne instalacje muzyczne.

Od instalacji zaczęłam – jeszcze jeden dzień można przyjść do Fortu Sokolnickiego i obejrzeć wystawę (od 11 do 19), a o 17 posłuchać wspólnego performansu Hansa van Koolwijka oraz Pawła Romańczuka i Tomka Szczepaniaka z Małych Instrumentów. Holenderski twórca (jego utworu posłuchamy też na koncercie finałowym) gra na zbudowanym przez siebie instrumencie z bambusowych piszczałek różnej grubości i długości, z podłączonymi mieszkami. To nie tylko pięknie brzmi, ale też wygląda – podobnie jak instrumenty metalowo-szklane o charakterze bardziej perkusyjnym, zbudowane przez Pawła Romańczuka, które też są bardzo estetyczne. Muzycy złapali fajny flow i zapewniają, że może być jeszcze fajniej. Wystawa też jest rewelacyjna, zwłaszcza dowcipne rzeźby dźwiękowe Pawła Romańczuka, które same grają podłączone do prądu. Duży to ma dźwięk.

Zajrzałam potem jeszcze raz do Pałacu Czapskich, by krótko zerknąć na wystawę studencką (można ją oglądać jeszcze w piątek i sobotę), i paradoksalnie najbardziej zainteresowała mnie instalacja bez obrazu autorstwa Domi Depowskiej Aktywny negatyw audialny: w ciemnym pomieszczeniu słuchamy dźwięków wziętych z codzienności, ale nie do końca identyfikowalnych, które momentami przytłaczają.

Wieczorem w sali kameralnej FN wystąpił londyński Riot Ensemble; na pięć wykonanych utworów cztery były autorstwa kompozytorek. Ale to tylko ciekawostka nie podlegająca ocenie. Inna sprawa, że w pewnym momencie zaczyna się mieć dość tych różnych utworów ze szmerowymi efektami, czy to estetycznymi (Best of Fibres Maji Bosnić), czy bardziej zgrzytliwymi (Animals of your pasture Báry Gísladóttir) i niezwykle odświeżająco działa utwór taki jak Plucky Sky Macklay (tej samej, która stworzyła sympatyczną instalację na inauguracji), dowcipny i erudycyjny, nawiązujący do tonalności, ale w sposób bardzo nieoczywisty – podobnie jak w utworze pokazanym na Jesieni dwa lata temu. No i oczywiście wyróżniała się Zona Karola Nepelskiego – już po tytule można się zorientować, o czym to jest utwór. Z instrumentami łączą się odtwarzane początkowo pojedyncze głoski, sylaby, frazy, wreszcie zdania wzięte z wypowiedzi uchodźców, aktywistów i policjantów, a nawet sławetne słowa „wuca” o pierwotniakach itp. Tak się tylko zastanawiałam, czy potrzebna jest do tego muzyka? Przypominają się utwory Steve’a Reicha w rodzaju Different Trains, ale tam kwartet ilustrował owe tytułowe pociągi, była tu jakaś idea. A tu – jakoś nie widziałam połączenia. Sama szlachetność intencji nie wystarczy.

W Pardon To Tu – Jesień Klubowo, która częściowo mnie rozczarowała. Młody pianista Grzegorz Tarwid miał wykonać młodzieńcze utwory Xenakisa, ale zagrał właściwie tylko kawałek pierwszego z nich i zaczął improwizować w specyficzny sposób, początkowo jakby wzorując się na Maseckim. (Dopiero teraz posłuchałam tych chansons i ciekawa to sprawa: Xenakis za młodu próbował naśladować Bartóka, harmonizując po swojemu melodie greckie, ale wychodziło mu to oczywiście dużo gorzej niż Bartókowi). Potem dołączyli muzycy z Hashtag Ensemble i zagrali świetny utwór Davida Langa cheating, living, stealing, który pamiętam jeszcze z koncertu zespołu Alarm Will Sound na Sacrum Profanum 2011. Później do nich dołączył Dominik Strycharski ze swoimi brzmieniami elektronicznymi i „wygonił” resztę muzyków, kończąc koncert improwizacją – przyznam, że wyszłam na zewnątrz pod koniec, ale krótko przed końcem…