Piosenkowe Sacrum Profanum
Pierwszego dnia krakowskiego festiwalu można było chwilami odnieść wrażenie, że jest się na festiwalu folkowym.
Festiwal przeniósł się w tym roku na dwa dni do nowej przestrzeni: na ulicę Kopernika, do pomieszczeń należących do nieczynnego już dziś szpitala uniwersyteckiego. Na Google Maps pod tym adresem wyskakuje kościół Niepokalanego Poczęcia NMP, w którym nawet kiedyś byłam na koncercie, ale te pomieszczenia nie mają z nim nic wspólnego – dwa pierwsze koncerty odbyły się w dawnej szpitalnej kuchni, każdy w innej salce.
Arthur Chambry jest Francuzem, ale mieszka w Brukseli. W sieci przedstawiany jest jako „tajemniczy trubadur” i rzeczywiście coś w tym jest. Ciekawe, że nie jest muzykiem zawodowym, a jeszcze ciekawsze, że wyszedł ze świata elektronicznego popu. W pewnym momencie rzucił elektronikę i zabrał się za instrumenty akustyczne – trąbkę, perkusję, wreszcie zaczął tworzyć własne instrumenty – głównie dęte, inspirowane dudami. Plastikowe worki – największy w kształcie dużej piłki – nadmuchiwane są albo za pomocą pompki, albo przez rurki również plastikowe, instalacyjne. Z perkusyjnych widzieliśmy dziś dzwony rurowe z metalowych rur różnych rozmiarów. Chambry grał też na trąbce, a ponadto jako instrumentów perkusyjnych używał sabotów, chodząc w nich głośno i rytmicznie, z potknięciami zaburzającymi czasem ten rytm. Do tego wszystkiego śpiewał do własnych tekstów, obracających się wokół wymyślonej krainy Rocronde, skały Montodeau, wiatru, wody, echa i kamieni. Program był częścią dłuższego cyklu i rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że są to pieśni trubadurów. Działające na wyobraźnię.
Harry Górski-Brown z kolei jest Szkotem o polskich korzeniach i śpiewa autentyczny szkocki folk po gaelicku. Gra do tego na niewielkich szkockich dudach (prawdziwych) lub na skrzypcach i używa elektroniki. Pieśni te są proste i bardzo emocjonalne, opowiadają o trudnym życiu w tej szczególnej krainie. Ciekawostka: odkryłam coś, o czym pewnie Szkoci znający swoją muzykę ludową dobrze wiedzą, ale ja nie wiedziałam – że melodia tej pieśni stała się podstawą muzyki Michaela Nymana do tego filmu…
Na ostatni tego dnia koncert przeszliśmy do Auli w dawnym szpitalnym budynku kliniki chorób wewnętrznych, także oddanym od zeszłego roku we władanie artystom (odbywają się tu wystawy). W niewielkim i stromym audytorium, jak się okazuje – o dobrej akustyce, wystąpiła Barbara Kinga Majewska, która jest rezydentką tegorocznego festiwalu (zaśpiewa jeszcze na jednym z sobotnich koncertów i w poniedziałek) – z autorskim cyklem piosenek Fool for a Song: teksty (po angielsku) i muzyka są jej własne; towarzyszyła sobie na keyboardzie. Było trochę postpopowo z odcieniem bluesowym, trochę filmowo, bardzo nostalgicznie – ze wszystkim, co łączy się ze słowem nostalgia, czyli również pewnym rodzajem przyjemności. Tak jesiennie.
Komentarze
Pani Redaktor
Autorem ścieżki dźwiękowej do filmu „Fortepian ” jest Michael Nyman, a nie jak Pani nieprawdziwie napisała Philip Glass.
Wczoraj też było trochę piosenek – w utworze how to detect ghosts? Piotra Kurka, opartym na hawajskich legendach, a wykonanym znów przez Barbarę Kingę Majewską z towarzyszeniem zespołu Apartment House, tym razem w składzie kwartet smyczkowy plus keyboard. Rezydentka festiwalu wystąpiła jeszcze jako recytatorka odczytująca tekst w utworze Rafała Zapały Scrolling to Zero, mającym nas zachęcić do kontemplacji zbliżania się do końca świata. Muzycy też powtarzali słowo „end” jak mantrę, publiczność też miała się włączyć, ale nie wyszło. Cały koncert (do tego jeszcze instrumentalny utwór Jędrzeja Siwka pod długim tytułem There is Nothing You Can See That is Not a Flower i Hrdy-Grdy Jema Finera, w oryginale na lirę korbową) był łagodny i usypiający, aż nie chciało się wstawać i wychodzić na jesienny chłód.
Za to wcześniej było trochę młodzieńczej energii na koncercie studentów krakowskiej AM. Wszystkie kompozycje instrumentalno-elektroniczne (najbardziej dynamiczny – do i have control? Michała Smajdora) z wyjątkiem finałowego live electronic/live video Damiana Raźnego Polski ReKonsensus, zawierającego zmiksowane wypowiedzi Jacka Kuronia. Nawiasem mówiąc, ciekawam, kim ta postać jest dziś dla młodych ludzi, jeśli rejestrują, że ktoś taki był.
@ Philip Glass psychofan – słusznie, poprawiłam. Chyba już z senności ta pomyłka 😉
Ja też byłam przekonana, że muzyka do filmu Fortepian była Glassa. Film nie przypadł mi do gustu, muzyka też nie (może nawet jeszcze bardziej). Widziałam wiele lat temu, ale gdyby ktoś zapytał mnie kto skomponował muzykę do tego filmu, odpowiedziałabym, że Glass. A może był jeszcze jakiś inny film o fortepianie?
Pozdrawiam.
Pewnie zdenerwowałam p. Philipa Glass psychofana. No cóż, de gustibus…
Pozdrawiam.
Berkeley special
Pani gust faktycznie mało mnie interesuje, ale niewiedza,a zwłaszcza epatowanie ją, już bardzo.
Pozdrawiam
@ Philip Glass psychofan
Wow
Dla mnie to było dosyć zabawne, a niewiedza jest tylko wtedy szkodliwa, jeżeli jej nie korygujemy, jeżeli nie poprawiamy swoich błędów. Trzeba potrafić nie brać się samemu tak bardzo poważnie. Ja tutaj dowiedziałam się, że to nie Glass skomponował tę muzykę i jestem na plus. I tak codziennie.
Życzę Panu wiary w drugiego człowieka. Świat jest dlatego taki wspaniały, bo tyle w nim różności mimo podobieństw. I Pan homo sapiens i ja. A między nami ocean.
Pozdrawiam.
🙂
Mnie też ten film nie przypadł do gustu, choć aktorzy byli świetni. Wydaje mi się, że został nakręcony głównie dla ostatniej sceny – utopienia fortepianu w morzu, co dla mnie oczywiście jako niegdysiejszej pianistki jest bluźnierstwem. I oczywiście nie powinnam była się pomylić, bo przecież wiedziałam, kto napisał tę muzykę. Z Nymanem, nawiasem mówiąc, miałam okazję nawet zrobić krótki wywiad, kiedy był w Polsce – ma korzenie spod Częstochowy. To zresztą krytyk, autor świetnej książki o muzyce eksperymentalnej, wydanej także po polsku. I bardzo chytrze wstrzelił się w gusta publiczności jako autor muzyki filmowej, zwłaszcza w filmach Petera Greenawaya, które z kolei bardzo lubię.
Pozdrawiam obie strony oceanu 😉