Jubileusz Pawła Szymańskiego c.d.

Po raz pierwszy zdarzyło się na Actus Humanus, że na koncercie był obecny autor wykonanego utworu. Co więcej, w południe będzie też prawykonanie.

Wieczorny koncert Arte dei Suonatori w Dworze Artusa był przede wszystkim poświęcony dwóm saksończykom, związanym z dworem drezdeńskiego elektora, a zarazem króla Polski Augusta II Mocnego. Johann David Heinichen był cenionym twórcą muzyki instrumentalnej i przez pewien czas kapelmistrzem dworskiej orkiestry. Młodszy o kilkanaście lat Johann Adolph Hasse, znany przede wszystkim z obfitej twórczości operowej, kierował kapelą i za Augusta II Mocnego, i za Augusta III Sasa. Obie części koncertu były zbudowane w ten sposób: najpierw po parę koncertów instrumentalnych Heinichena, a na koniec motety Hassgo: bożonarodzeniowy Quando Jesus est in corde oraz Alma redemptoris Mater. Solistami w koncertach byli traversistka Marta Gawlas i oboista francuski Gabriel Pidoux; w utworach, gdzie grali w duecie, traverso ze swoją cichą, nikłą barwą było skazane na przegraną z ostrym dźwiękiem oboju (któremu z kolei zdarzały się kiksy). Motety śpiewała świetna mezzosopranistka Giuseppina Bridelli.

Niespodzianka nastąpiła dopiero na pierwszy bis – kompozytor nic o tym nie wiedział. Otóż zespół wykonał wolną część utworu o bardzo długim tytule: Concerto Con Duoi Violini E Violoncello di Concertino Obligati E Duoi Altri Violini, Viola E Basso di Concerto Grosso Del Sig`Szymański (uff! mam nadzieję, że nie przekręciłam). Utwór piękny, granie piękne, po prostu barok, tylko jeszcze bardziej. Szkoda, że nie zagrano całości, ale nuty przyszły za późno, żeby móc tę całość przygotować. Są jednak zakusy, by ją nagrać. Zobaczymy, trzymam kciuki.

Był i drugi bis – ostatnie Alleluia z Quando Jesus est in corde, żeby i solistkę uczcić. Zaśpiewała nawet lepiej niż za pierwszym razem.

Po południu Anna Firlus w Ratuszu Głównomiejskim grała cykl sześciu sonat kościelnych Johanna Kuhnaua (poprzednika Bacha na stanowisku u św. Tomasza w Lipsku). To muzyka programowa, a nawet ilustracyjna. Solistka wykonywała ją na klawesynie i pozytywie, zwracając się to do jednego, to do drugiego, co bardziej pasowało. Było naprawdę świetnie, jednego tylko szkoda: że nikt nie odczytywał wstępu ani komentarzy. Choć muzyka jest sugestywna w swoich opisach czy to walki Dawida z Goliatem, czy chorego i zdrowiejącego Ezechiasza itp., to wydaje mi się, że powinno się jednak to robić.