RSQ in tempore belli
To już osiemnasta Kwartesencja, festiwal założony przez Royal String Quartet. W normalnych czasach świętowano by „pełnoletność”, ale mamy czas wojny.
„In tempore belli” napisał George Crumb na partyturze Czarnych aniołów. Dzieło to powstało bowiem podczas wojny w Wietnamie i ona jest obecna w tej muzyce jako inspiracja, nie dosłownie, lecz przez aluzje. Amplifikacja kwartetu smyczkowego, oryginalne pomysły artykulacyjne, użycie kieliszków napełnionych wodą i gongów – wszystko to generuje atmosferę sennego koszmaru. Cytaty ze Śmierci i dziewczyny, a także z sekwencji Dies irae, mówią same za siebie, uzupełnia je żałobny motyw średniowiecznej pawany (granej na instrumentach trzymanych „do góry nogami”), a sam tytuł jest nawiązaniem nie tylko do diabłów, aniołów śmierci, ale i do śmigłowców używanych na wietnamskim froncie. To owe śmigłowce są również owymi „elektrycznymi insektami”, których wielki nalot mamy już na początku utworu. Jest też w tym dziele dużo innych „diabelskich” aluzji, jak trytony (zwane w średniowieczu diabolus in musica) czy „diabelskie tryle”. No i trochę numerologii w różnych językach – dominuje liczba 13 (na partyturze widnieje też data „piątek trzynastego, marzec 1970”).
Może jest w tym coś ze sztuki naiwnej, ale to prawdziwe arcydzieło, robi wielkie wrażenie, David Harrington słysząc ten utwór postanowił założyć kwartet, by go grać; David Bowie też był nim zafascynowany. U nas nie tak często można je usłyszeć na żywo (choć w ostatnich latach popularyzował je również Lutosławski Quartet), więc warto było przyjść do Studia im. Lutosławskiego i przekonać się, że w istocie to muzyka na dzisiejszy, wojenny czas. Trwa ponad 20 minut, ale przebiegły one błyskawicznie, aż się zdziwiłam, że już koniec.
Do drugiego punktu programu, Kwintetu C-dur Schuberta, jednego z ostatnich dzieł kompozytora, ukończonego na dwa miesiące przed śmiercią, kwartet doprosił Zoltana Almashiego, który jest kompozytorem i wiolonczelistą ze Lwowa, tak samo jak jego profesor w obu dziedzinach Jurij Łaniuk. Jego utwory są wykonywane w Polsce; już w najbliższą niedzielę na koncercie kameralnym w ramach festiwalu Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu będzie można usłyszeć jego krótki Duet nr 1 na dwoje skrzypiec. Dziś wystąpił tylko jako drugi wiolonczelista (niestety ma instrument o wiele słabszy niż muzycy kwartetu, więc chwilami bywał niezbyt słyszalny). Kwintet – również dzieło wielkie i również mówiące o życiu i śmierci. Niesamowicie płynące Adagio ma charakter żałobny, podobnie trio ze Scherza. Niespodziewane dysonanse – już drugi akord utworu łapie za gardło, a i finał, początkowo pozornie lekki i wiedeński w charakterze, migruje później w bardziej mroczne strony, aż do dosyć niepokojącego zakończenia. Powiem szczerze, że co do intonacji słyszałam lepsze wykonania tego utworu, ale emocje górowały. A na oklaski oczywiście pojawiła się flaga Ukrainy.
Jutro sam kwartet, i tylko Szymanowski. W tym własne opracowanie Pieśni kurpiowskich – bardzo jestem ciekawa.
Komentarze
Świetnie, że Królewscy grają w tej sali (przez te 18 lat różnie bywało), idealnej do takich przedsięwzięć. A wczorajszy zestaw jak z marzeń – przynajmniej moich 🙂
Kwartet Lutosławskiego się zrehabilituje po wyrzuceniu Kwintetu fortepianowego Szostakowicza ze swojego koncertu na wiosnę — będą grali opisywany Kwintet Schuberta jesienią. Oni chyba wiedzą co lubię 🙂
Dzień dobry. Czy pisała Pani gdzieś o tegorocznym Clibernie, a zwłaszcza o występach Kate Liu? Czemu to szybkie wyeliminowanie można właściwie przypisać? Trochę zszokowany odkryłem to dopiero dzisiaj 🙁
Dzień dobry – tylko wspominałam, także o tym, że odpadła. Napisała mi potem w mailu tjc, która śledziła konkurs także jako fachowiec, że Kate miała źle dobrany program: Sonatę op. 110 Beethovena oraz Preludium, Chorał i Fugę Francka, czyli dwa „zatrzymania w czasie”, w sumie mało efektowne w porównaniu z programami innych uczestników, bardziej skontrastowanymi, w których można się w sposób wszechstronny pokazać. Niestety dowolność w doborze sprawia, że zdarzają się takie repertuarowe pomyłki, może dobre na koncert, ale nie na konkurs. Kate w ogóle chyba raczej nie jest zwierzęciem konkursowym, tylko po prostu wielką artystką. Cieszę się już na jej przyjazd w sierpniu.
Z drugiej strony uczestnictwo w konkursach chyba świadczy że ma problem z życiem koncertowym i zapełnieniem sobie kalendarza występów? Ale u nas problemów z brakiem odbiorców mieć pewnie nie będzie, na Chopiejach gdyby np miała dwa występy a nie jeden to byłoby wskazane.