Zaczyna się od Zmartwychwstania
Dziś w Filharmonii Narodowej czuło się atmosferę święta – wszyscy się cieszyli, że wreszcie można było się spotkać na porządnym koncercie z pełną orkiestrą i chórem wykonującymi Mahlera.
Andrzej Boreyko oczywiście wybrał ten utwór jako symbol zmartwychwstania życia koncertowego po dwóch i pół roku życia nienormalnego. I chyba w istocie taki czas nadchodzi – znów fala covidowa trochę opada, zresztą z kim nie rozmawiam, to już chorował. Mnie się szczęśliwie nie zdarzyło, czego innym w takiej sytuacji życzę.
Mahler więc – II Symfonia. Nie będę się zanadto rozpisywać recenzyjnie, szczerze mówiąc Kaspszyk chyba ma do Mahlera lepszą rękę. Właściwie trudno powiedzieć, czego tu brakło – chyba jakiejś czułości w tych łagodniejszych fragmentach, wtedy te donośne, apokaliptyczne, jeszcze mocniej kontrastują. No i kiksy były – dęte muszą się tam zresztą napracować. Świetny był chór. Solistki stały przy chórze, ale raczej były słyszalne: Joanna Freszel oraz Nora Gubisch (prywatnie żona znanego dyrygenta Alaina Altinoglu, z którym jako pianistą również występuje). Stojak oczywiście był – święto to święto.
Przede wszystkim jednak chciałam parę słów napisać o zapowiedziach na rozpoczynający się właśnie sezon, o czym opowiadał wczoraj dyrektor Boreyko na konferencji prasowej. Jubileusze: stulecie Serockiego (Freski symfoniczne poprowadzi Anna Sułkowska-Migoń), 110-lecie Lutosłąwskiego, 80-lecie Marty Ptaszyńskiej (z Evelyn Glennie jako solistką),75-lecie Garricka Ohlssona (koncert symfoniczny i kameralny). W przyszłym roku zaś przypada 90-lecie Pendereckiego i będą wykonane różne utwory, a w tym, co szczególnie ciekawe, nieznane szkice do nieukończonej opery Fedra (w lutym zadyryguje nimi Jurek Dybał). Z innych polskich utworów = już za tydzień prawykonanie Capriccia op. 24 Pawła Kleckiego, IV Symfonia „Koncertująca” Szymanowskiego w wykonaniu Lucasa Debargue, Koncert skrzypcowy Karłowicza w interpretacji Julii Fischer.
Z innych ciekawych solistów: recitale fortepianowe tylko dwa – rytualny Sokołowa oraz Garcii x 2, ale z orkiestrą jeszcze Kissin, który w listopadzie będzie grał Rach 3 (tak – Rachmaninowa już można grać, i w ogóle tych, którzy nie żyją i nie mają nic wspólnego z Putinem; w programie także Requiem dla Larisy Sylwestrowa)), i Kuszlik z koncertem Clary Schumann – bardzom ciekawa. Władysław Kłosiewicz w Koncercie klawesynowym Martinu, ze skrzypków poza wymienionymi jeszcze m.in. Nizioł i Baiba Skride, z wiolonczelistów Daniel Mueller-Schott, Jean-Guilhen Queyras, Nicolas Altstaedt (także jako dyrygent) i Marcin Zdunik.
Muzyka ukraińska wciąż będzie obecna w repertuarze (i świetnie) – m.in. poemat Grażyna i Koncert fortepianowy „Słowiański” Borysa Latoszyńskiego, utwory Jewhena Stankowycza, Hanny Hawrylec i oczywiście Sylwestrowa, w tym VIII Symfonia. Dobrze, że wciąż poznajemy utwory naszych sąsiadów. Z tego, co wiem, oni nasze znają lepiej (mam na myśli tamtejsze środowisko muzyczne), więc będzie jakaś wzajemność.
Komentarze
Byliśmy dzisiaj na „Zmartwychwstaniu”. Dzieło totalne. Nie słyszę tak dobrze, jak Pani Kierowniczka, zatem moje zadowolenie było całkiem pełne. Wielka forma, wielka radość. Podobała mi się orkiestra. Podobała mi się gra stereo członków orkiestry z dwóch korytarzy piętra (siedzieliśmy na piętrze, więc wrażenie było chyba jeszcze lepsze, niż gdybyśmy siedzieli na parterze). Solistki i chór również. Stojak oczywiście też był. I długie brawa.
Mahler jest taki dostępny, ze swoimi nawiązaniami do muzyki klezmerskiej, ludowej. Słuchanie takie utworu to prawdziwa przyjemność. Zatęskniłam za Wiedniem:-)
Jest już program grudniowego Actu Humanus!
http://www.actushumanus.com/
Bardzo chciałabym w tym roku w końcu uczestniczyć. „Starzy znajomi” i niektóre zespoły, które mi nic nie mówią. Ciekawe. Najbardziej podoba mi się chyba Marco Beasley.