Gdzie jest Jankiel?
Tym, którym przedwczoraj nie podobała się III Symfonia Mykietyna, poleciłabym posłuchanie tego, czym nas dziś uraczono w Filharmonii Narodowej. To dopiero było cudo. Nie pomogły trzy urocze białoruskie cymbalistki w czarnych spodniach i topach (zwłaszcza jedna, która miała wirtuozowską solówkę), Sinfonia Varsovia ani Marc Minkowski (dać takim wykonawcom taki produkt…).
Pan Jan A.P. Kaczmarek sam przyznał ostatnio, że niespecjalnie mu się chciało to pisać. Szkoda, że nie był bardziej asertywny. Jeśli nie czuł tematu, co więcej – temat go praktycznie nic nie obchodził, nie powinien był się zgadzać. Cóż, zgodził się.
Wysłuchaliśmy więc nieporadnych zestawień paru akordów, które nawet w muzyce filmowej byłyby zbyt prymitywne. A to przecież nie była muzyka filmowa, tylko z założenia utwór autonomiczny. Powinien więc mieć czym zaciekawić. Ale nie miał ani jednej ciekawej sekundy. Nie wiadomo zresztą, czemu to był Koncert Jankiela, bo nie miał nic wspólnego z mickiewiczowskim pierwowzorem (w tym świetle zabawnie zabrzmiały powtórzone po raz setny chyba przez dyrektora IAM Pawła Potoroczyna słowa, że to „utwór, który wszyscy znają, ale nikt go jeszcze nie słyszał”). A jeśli nie, to co to było? Nawet nie Phil Glass dla ubogich.
Najlepiej byłoby jak najszybciej o tym zapomnieć, ale obawiam się, że będzie to prezentowane na oficjałkach za granicą („na pewno w Berlinie i Brukseli”, mówi autor w powyżej zalinkowanym wywiadzie). Czy i tam, jak tu, snobistyczne towarzystwo zgotuje owację na stojąco? (Dość zresztą krótkie było to stanie, kompozytor nie zdążył przejść na scenę, żeby się ukłonić, dyrygent i solistki ukłonili się dwa razy.) Hm…
Na szczęście rzecz została ujęta w atrakcyjne ramy. Na początek więc uwertura Karola Kurpińskiego do opery Dwie chatki, którą SV potrafiłaby pewnie zagrać przez sen, bo to była ulubiona uwertura Menuhina, który wielokrotnie wstawiał ją do programów (nagrali ją też na płytę z Grzegorzem Nowakiem), a w drugiej części – Eroica. Oczywiście część publiczności klaskała w przerwach (jak to jest – przecież widać, że muzycy nie skończyli i szykują się do czegoś następnego), ale i tak wrażenie zostało całkowicie naprawione, bo Marc Minkowski bardzo podkręcił nastrój, a orkiestra, mimo że zmęczona, poszła za nim w pełni. Przy kotłach w Marszu żałobnym ciarki chodziły, waltornie w Scherzu zagrały swoje bez perturbacji, a finał był wprost olśniewający. Tyle że po Eroice nikt nie wstał. Aż przez chwilę miałam ochotę wstać tym razem… Bisów nie było, i dobrze, niech ci biedni „leniwi” orkiestranci, którzy mieli na przygotowanie Kaczmarka półtora dnia (nie dość, że mieli inne występy, to jeszcze autor do ostatniej chwili coś zmieniał), wreszcie chwilę odpoczną.
Komentarze
A mnie się zdawało, że miałam ciężki dzień, bo w drodze między łóżkiem a fotelem potknęłam się czasem o własne kapcie… Dobranoc.
http://www.youtube.com/watch?v=h_vZtpjNKVE
Współczesnego Jankiela widziano rok temu w Łodzi.
Z pałeczkami go widziano: http://www.youtube.com/watch?v=cZLNe4Szs1c
i bez pałeczek:
http://www.youtube.com/watch?v=FVqDvhweYG0&NR=1
Potrafi Pani rozbawić! 😀
@Beata
A ten współczesny Jankiel fenomenalny!
za czyje pieniądze powstało to muzyczne nieporozumienie? Czy ktoś rozliczy P. Potoroczyna i innych z szastania publicznymi pieniędzmi? J. Cieślak z Rzeczpospolitej kolejny raz dał dowód marnego gustu i niekompetencji. Dziwne że Dwójka nie nadała utworu Kaczmarka, bo to w tym radiu P. Potoroczyn zapowiedział jego powstanie, może w przyszłości Dwojka go przedstawi, bo pasuje on do części jej dziennikarzy
Pobutka.
A w Panoramie był taki anons: solistom towarzyszyć będzie Symfonia Warsawy… Warsowa…
🙄
Dzień dobry. 😀
Rok temu Bronisław Komorowski wygrał wybory prezydenckie. Co tu (na Dywanie) się działo! 😀
Jankiel cudny! 😀
A co komu szkodzą te oklaski w przerwach między częściami utworu? Znam takie osoby, które wręcz czekają na te oklaski żeby móc z dumną miną rzucić pogardliwe spojrzenie w stronę pospólstwa, które nie przeszło przez filharmoniczną kindersztubę. A przecież to jest muzyka na żywo! Przecież w operze ludzie biją brawo po niektórych ariach i to nikogo nie razi. Z drugiej strony zdarza się tak, ze np pianista wykonuje kilka mazurków Chopina i to poprzedzone jest zapowiedzią – prosimy wstrzymać się z aplauzem do chwili zakończenia „wiązanki”. Jeśli cisza w przerwach między częściami symfonii ma istotne znaczenie dla całościowego odbioru utworu, to powinno sie o to poprosić. A jak nie, to pozwólcie ludziom nie celebrować, ale CIESZYĆ się muzyką.
Ale pharlapie, litości, w środku utworu? Ja wiem, że kiedyś robiono z tymi utworami różne rzeczy, np. na pamiętnym występie Chopina w Teatrze Wielkim arie były wstawione między części Koncertu e-moll. Ale jednak symfonia to jest jeden utwór, a czasy są inne. A komu oklaski przeszkadzają? Muzykom i skupionej części publiczności, bo rozpraszają. Ja przyznam też, że odwracam się i patrzę nie tyle pogardliwie (i nie specjalnie na to czekałam), tylko wściekam się, że ktoś rozprasza nastrój.
trauermusik – witam. Pewnie zapłaciliśmy, jak zwykle, my wszyscy… Na ulotce, którą rozdawano, nie ma znaku żadnego sponsora. Jest za to wypowiedź J.A.P.: „Obserwując dzisiejszą Polskę wydaje mi się, że siedzę w bardzo pospiesznym pociągu, gdzie krajobraz zmienia się za szybko. Emocje trwają krótko, bo zaraz przychodzą następne. Refleksja jest luksusem, na który stać niewielu… Koncert Jankiela wyrasta z tego pędu. Komentuję wydarzenia, ale nie mogę się zatrzymać…”.
Czy ten twór „pasuje do niektórych redaktorów Dwójki”, nie wiem, ale pewnie będą musieli go odtworzyć – oprzyrządowanie na sali było.
A dziś – trzymanie kciuków za Tereskę:
http://sortir.telerama.fr/concerts/teresa-czekaj,40179.php#paris
Muzyka polska zabrzmi w prestiżowym miejscu, choć wchodzi tam tylko ze 120 osób…
Ad 1. akapit:
Całe szczęście, że zrobili to MM i Leniwa. Gdyby zrobiła to najpracowitsza z pracowitych z p. Dyrektorem, dopiero by się działo. Ale w nowych fotelach FN bardzo przyjemnie się drzemie 😈
Ad „Phil”
Dlaczego PK zaczęła zdrabniać? Już od jakiegoś czasu to widzę.
Ad pharlap:
Niby masz rację. Słyszałem na Selene któreś z przedwojennych nagrań koncertu Chopina i tam oklaski słychać bodajże po zakończeniu kadencji.
Konwencje się zmieniły i tyle.
Oklaski w trakcie nie przeszkadzają mi jakoś, choć czasami wytrącają z zadumy/ nastroju/ drzemki.
No, modelowa łajza z PK 🙂
No zdrabniam go. Zdrabniam też np. Ryśka Straussa… 😉
Może dlatego, że nie mam do niego (Glassa) zbyt nabożnego stosunku…
Nie widzę żadnej wypowiedzi Jacka Cieślaka o wczorajszym koncercie, no, chyba, że w papierowej „Rzepie”, której jeszcze nie widziałam. Jacek Marczyński nie obsłużył, bo na urlopie. Z „Rzepy” widziałam tylko Marka Duszę od jazzu.
@ Gostek – przelotem. No właśnie, kiedyś klaskali, teraz przestali. Dla mnie przyczyna jest taka, że kiedyś na koncerty chodziło sie bardziej spontanicznie. Obecnie jest wielka róznorodność imprez muzycznych, spontanicznie idzie się na koncert na stadionie a filharmonia jest traktowana jak muzeum, szkoda ze filcowych kapci nie każą zakładać.
No nie, tu nie masz racji, bo obyczaje w przybytkach wysokiej kultury bardzo się „zrelaksowały”. „Dzieci” (czyli zgrubsza: osoby trochę młodsze ode mnie) przychodzą ubrane do filharmonii i opery jak bądź, picie napojów podczas występu – kiedyś to było nie do pomyślenia.
Kiedyś na koncerty chodziło się nie tyle „bardziej spontanicznie”, co była to jedyna możliwość posłuchania muzyki (jeśli się nie grało samemu).
Zresztą oklaski oklaskami, ale dzwoniące komórki, wysyłanie SMSów podczas koncertów i błysk aparatów to już jest chamstwo, którego nie cierpię.
No, mnie w każdym razie klaskanie między częściami przeszkadza. Słowo daję.
Mnie oklaski bardzo przeszkadzają – w cieszeniu się muzyką właśnie. Rozumiem, że ktoś cieszy się inaczej, ale egoistycznie mam nadzieję, że konwencja, która sprzyja mojej uciesze, jednak się utrzyma. Na koncertach ważna jest dla mnie atmosfera i świadomość, że nie tylko mnie zachwyt wypełnia, ale to braterstwo-w-słuchaniu odczuwam wtedy, gdy na sali zalega oczarowana cisza, a nie gdy w środek utworu wdzierają się oklaski.
Mnie też, ale powiedzmy, że mogę z tym żyć. Ale np. ww. wysyłanie SMSów wzbudza we mnie ogromną chęć uczynienia krzywdy bliźniemu 👿
W zeszłym roku jedna pani siedząca za mną ODEBRAŁA telefon i powadziła rozmowę w trakcie koncertu. Smsy, rozmowy, robienie zdjęć – to bezsprzecznie grzechy główne, do tego dochodzi szeleszczenie programami i robienie porządków w przepastnych torebkach. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tu chciał bronić takich zachowań. Natomiast co do oklasków, to może rzeczywiście rzecz jest do dyskusji, ale ja w tej dyskusji zajmuję zdecydowane stanowisko i nie jestem skłonna do kompromisów. Tylko bardzo proszę nie wsadzać mnie w związku z tym do jednego worka z tymi ‚melomanami’, którzy czerpią przyjemność nie z muzyki, a z punktowania wykroczeń innych obecnych na sali. Z nimi mi zdecydowanie nie po drodze.
Do takich co są zbyt zajęci, żeby słuchać muzyki to ja się odwracam i przemawiam do rozumu (po prasku, żeby nie było wątpliwości).
Mnie oklaski raczej śmieszą. Na ostatnim recitalu Zimermana w Paryżu jakiś kawałek sali zaczął klaskać… po ekspozycji Scherza b-moll. Chyba już o tym opowiadałem: KZ powtórzył ekspozycję, rzucił błyskawiczne oko na salę, pod tytułem „To co, tym razem brawka nie będzie?” i pociągnął dalej, nie przerywając muzycznej narracji. To Mistrz!
Aha, a co do rozmów telefonicznych w trakcie koncertu (przedstawienia teatralnego, nawet filmu), to ja z partii Gostka, zdecydowanie.
Ale klaskanie po arii w operze jest przyjęte i nie wzbudza odrazy…
No i przy okazji fajna lekcja poglądowa, nie sposób zapomnieć 🙂 (to o Zimermanie)
Mnie najbardziej przeszkadzają odgłosy elektroniki i fotoreporterzy snujący się po sali koncertowej i skrzypiący butami.
Oklaski po zakończeniu kadencji, dlaczego nie? Jak kadencja jest tego warta. Tylko, że kilku melomanów mogłoby odjechać z tej okazji na wylew. 😆
Ale to dzisiejsze zjawisko nie ma nic wspólnego ze spontanem. Siedzą w tej filharmonii i czekają, kiedy to się skończy. Jak się skończy, mają być oklaski, tyle rozumieją z tego. Nie przekonacie mnie, że owacje między częściami urządzają szczególnie zachwyceni (teraz, nie 200 lat temu).
Pani Doroto, ja tak trochę nie na temat. Proszę powiedzieć co Pani rozumie pod uwagą „Nie mam dla Glassa zbyt nabożnego stosunku…”. Proszę rozwinąć. Z ciekawości pytam. Ja go uważam, za na pewno nietuzinkowego twórcę, choć na pewno geniuszem nie jest. Ale kilka pomysłów było fajnych. Ot np. Einstein on the Beach, kilka pomysłów na fortepian i bardziej ostatnio Monsters of Grace. To mimo wszystko poziom nieosiągalny dla Mykietyna i Kaczmarka 🙂 To inna liga, choć co podkreślam, klękać przed nim nie wolno 🙂
Przyznam się w tajemnicy, że ja też wolę zeby mi nikt nie przerywał mojego zasłuchania, ale gdy słyszę niespodziewane oklaski, to jednak się cieszę – na kimś to zrobiło wrażenie. Co do sprzętu elektronicznego na sali koncertowej, teatralnej czy kinowej, to marzy mi się AK47 i seria „pa wsiech”.
Jak napisał W. Wódz – to nie ma (prawie) nic wspólnego ze spontanicznym entuzjazmem.
Jak na pewno wszyscy tu wiedzą – kiedy wykonawca na koncercie naprawdę przykuwa publiczność, ludzie nawet zapominają kasłać. Cisza jak makiem zasiał.
Oczywiście trzymamy kciuki za panią Teresę; za brak dzwońców na sali i za ciszę jak makiem zasiał. 🙂
Jak na pewno wszyscy tu wiedzą – kiedy wykonawca na koncercie naprawdę przykuwa publiczność, ludzie nawet zapominają kasłać. Cisza jak makiem zasiał.
Nie ma sprzeczności:
1. napięcie (trwające, rosnące)
2. potrzeba rozładowania go, „zrobienia czegoś”
(najpierw ➡ potem)
🙂
Gdzie jest Jankiel? Z wrodzonej skromności 😳 odpowiem nie wprost. 😈
Cymbalistów bywało i będzie bez liku,
ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Bobiku,
wiedzą wszyscy, że kiedy pies ten do roboty
weźmie się, arcydzielnie zabrzmią nawet gnioty.
I prosić się nie daje – gdy widzi cymbała,
uderzenia weń zaraz wielką chęcią pała.
Tak i tym razem było. Bobik chwycił drążki,
nie pytając, czy za to dostanie pieniążki,
spuścił je, zrazu lekko, potem gradobiciem,
podkreślił nastrój grozy przerywanym wyciem,
wzniósł łapy i znów spuścił… Strzeliło jak proca
coś, o czym trudno było rzec – to Bach czy Mozart?
Jęknęło audytorium jak zduszone sznurkiem,
ktoś tam nawet z wrażenia wyłączył komórkę,
a Bobik nowe siły już do grania zbiera
i zasuwa – któż zgadnie – Glassa czy Mahlera?
Płyną przecudne dźwięki strumieniem, kaskadą,
aż się artysta z dumy zasłużonej nadął,
spod łap się sypią tony jedwabiste, gładkie,
że słuchając ich każdy pies poruszy zadkiem,
bo niezwyczajnych one dostarczają wzruszeń
i niby pasztetówka pieszczą pieską duszę.
A i ludzka publiczność, zachwytem przejęta,
w nagłym dreszczu rozkoszy przymyka oczęta,
po czym dyskretnym gestem pot ociera z czółka,
szepcząc: cóż to, dalibóg, Chopin czy Gomółka?
Mistrz wygrywa z zapałem cuda te i dziwy,
a wtem puścił znienacka akord charkotliwy,
jak warknięcie gardłowe prostą, praską prozą…
Już wesołość pomieszał, przejął wszystkich grozą,
zastygli wnet słuchacze niby solne słupy:
czy instrument niestrojny? Czy muzyk… się myli?
Nie zmylił się bynajmniej! Na to jest za cwany,
umyślnie on wypuścił ten ton poplątany,
nieporadny i nudny, płaski jak łeb gada,
że nawet by do filmu się nie bardzo nadał,
i ciągnął, aż się głosów odezwało parę:
ach, pojęliśmy Mistrza! To przecież Kaczmarek!
Bobik, jakby sam granej dziwił się piosence,
drążki upuścił na ziem, ogon zwinął w męce,
choć owacji dokoła rozległ się huragan,
on coś dziwną ochotę sięgnąć miał po nagan
i wiedziony poczuciem obowiązku psiego
szczeknął: może ja jednak zagram co innego…
Płaski oczywiście w znaczeniue „flat” – obniżony o pół tonu?
A żebym ja sam wiedział, co wypisuję w twórczym szale… 😈
Ależ pyszna pieska księga PT! I trzynastozgłoskowcem. I gdyby nie nazwy własne, to nijak by nie szło stwierdzić, że nie w romantycznej epoce pisana. Słusznie jednak mówią, że cierpienie budzi muzy. Tu cierpienie z drugiej ręki było, a muza jak głośno … zaszczekała. 🙂
I tak powinna wyglądać porządna recenzja!
Bobiczku ❗ 😆 😆 😆
Cierpienie Pani Kierowniczki jest moim cierpieniem, zgodnie z nakazem „miłuj Kierownika swego jak siebie samego”. 😎
Moje podejrzenia co do oklaskow nie tam gdzie trzeba sa znacznie bardziej prozaiczne – to jest po prostu nieznajomosc utworu. Nareszcie koniec, moge isc do foyer pokazac sie ze jestem, albo wrecz do domu.
PS Ale na koncertach jazzowych klaszcze sie po kazdej solowce, nieprawdaz?
Nie można wymagać od słuchaczy znajomości każdego utworu (a jeśli to prapremiera?).
Znajomości wszystkich nie wymagam, wystarczy trochę wiedzy ogólnej. 😉
Na koncertach jazzowych jest tak samo, byłem, widziałem. Zawsze część ludzi się nerwowo rozgląda po okolicy, jak komunista na mszy św., i klaszczą stosownie do obserwacji.
To jeszcze w programie coś stoi.
Kto jedzie na Kolę do Krakowa?Bobik i ja już my zabiletowane som.PK mam nadzieję,nie skrewi?
Na koncertach jazzowych jest dużo łatwiej, bo kiedy muzyk kończy solówkę, zawsze z zadowoleniem kiwa głową, uśmiecha się do kolegów, koledzy też zadowoleniem kiwają głowami etc. Widać wyraźnie, że coś się kończy, coś się zaczyna.
Z wiedzą ogólną też różnie bywa. Kiedy Sokołow grał w FN ostatnio te różne tasiemce Schumanna, to bez znajomości dokładnej utworu (kto to wszystko spamięta – te Karnawały, Humoreski, Motylki?) też nie bardzo wiadomo, czy to już.
Albo taka Uwertura BWV 831. Było już gigue, koniec suity wydawałoby się, a tu wpadka, bo jeszcze Echo!
To przed koncertem pytasz,czy jest PK na sali,albo inny uczony i wzroku z niego nie spuszczasz.Ot,co…
J. Cieślak nie napisał recenzji, ale to, że przeprowadził wywiad dot. utworu, coś mówi.
Zresztą artysta w końcu nie wytrzymie i da do zrozumienia.A chwila ciszy to większy komplement niż burnyje apłodismienty na ostatnich taktach.
E, nic raczej nie mówi. Dostał zlecenie, to porozmawiał.
A propos klaskania, pozwolę sobie przypomnieć genialny materiał:
http://www.youtube.com/watch?v=LsWuH0-Q8UU
No właśnie, da do zrozumienia.. Czy nie można by zrobić, jak w teatrze – kiedy artysty wychodzą na przód sceny i się kłaniają, każdy głupi wie, że trzeba klaskać, nawet jeśli kurtyna akurat się zatnie. To dlaczego na koncertach nie można przyjąć zwyczaju klaskania wtedy, kiedy muzycy się kłaniają? 😆
Łabądku, ostatnio zacząłem nawet wcześniej wstawać, bo budzi mnie radość, żem już zabiletowany. 😀
Bobik 13:20
🙂 🙂 🙂
Po takiej recenzji nawet dzisiejszy szewski poniedziałek mi się rozjaśnił 🙂
Wolę takie wpadki, kiedy audytorium się nie orientuje, że to już koniec i wykonawca musi się znacząco ukłonić, żeby usłyszeć oklaski, niż wpadki tego drugiego gatunku, tj. oklaski przedwczesne. Re Krakowa: Łabądku, k sażalieniju, ze mnie jest marny podróżnik i tylko jeden wykonawca jest w stanie mnie skłonić do pakowania walizek 😉
Tylko nie należy czekać,że PA z własnej woli się ukłoni!
Rozumiem,Ago.Też dalej niż do Krakowa nie ruszam.Spoko,PK sprawozda.
Ale Koli będzie przecież można posłuchać też w Warszawie 🙂
Wam to dobrze…
A’ propos Koli,to on jest ten trujący zmodyfikowany,czy standardowy?Zresztą wszystko jedno,grunt,że się rzuca na uszy.
Wyobraziłem sobie te doniesienia prasowe… 😈
Już czwarty tydzień trwa klincz w sali koncertowej. Wyrobiona publiczność oczekuje na ukłon artysty, żeby móc złożyć dłonie do oklasków. Wybitny pianista PA wyraża oburzenie tym, jak to nazwał, „moralnym terrorem” i odmawia konformistycznego dostosowania się do ogólnie przyjętych obyczajów koncertowych.”Nie lubię drobnomieszczaństwa i góralskiej muzyki” miał oświadczyć PA w kolejce do oblężonej toalety, nie jest to jednak wiadomość potwierdzona.
Dzięki szybkiej reakcji PAH i ofiarnemu zaangażowaniu miejscowych cukierników zarówno publiczność, jak artysta nie są zagrożeni śmiercią głodową. Pytanie „kto kogo przetrzyma?” wywołuje ekstremalne emocje w kraju i za granicą. Spokój zachowują tylko bukmacherzy, oświadczający, że z tej gry oni na pewno wyjdą wygrani.
Jeśli gra Piotr Anderszewski, Łabądku, to nawet nie trzeba szukać na sali uczonych, wystarczy patrzeć na mnie: jak otwieram oczy, znaczy koniec utworu 😉 Choć jeśli Maestro wróci z urlopu (15 miesięcy) z nowym repertuarem, to może chwilę potrwać, zanim się rozeznam.
Bobiku, tego horroru da się uniknąć, jeśli tylko pójdziesz – a wyrobiona publiczność wraz z tobą – na drobny kompromis i zgodzisz się, że sygnałem do oklasków może też być wręczenie artyście kwiatów.
Jak o mnie chodzi – moje drugie imię brzmi Kompromis. Ale za resztę publiczności ręczyć, przepraszam, łapić nie będę. 😉
Ywentualnie czekoladek.
Co do góralskiej muzyki,to w związku z Szymanowskim nie byłabym taka pewna.
Albo i serca na patyku 😉
Za Glassa PK stawia do kata. Jak jest w dobrym humorku, to objasnia dlaczego uzywajac trudnych slow. A jak nie to tylko krzyczy: Nosem do pająków !
Nie stawiam nikogo do kąta, a tym bardziej do kata 🙄
Csik tez taki bardziej górski region i muzyka adekwatna. Dlaczego ja wczoraj z Jedynkiem tego absyntu nie piłam! Teraz nic nie rozumiem 🙁
Wizjonerska ta informacja prasowa.Można zorganizować taki iwent za półtora roku,co to dla Dywanu…
Przecież było w notce, że wiadomość o nielubieniu góralskiej muzyki jest niepotwierdzona. 😆
Słusznie.Nie zaliczam czytania ze zrozumieniem.
Łabądku, proszę, miej ty litość dla mych uczuć wyższych – ja się mogę powygłupiać i nie nie na takie sierżo się ważyć, ale do wywiadów z Maestrem w kolejce do toalety nie dopuszczę, choćbym miała rejtana nie sierżo odpalić. 😉
Ale wy szybko piszecie… nawet w weekend 😉
Jeszcze a propos Czajkowskiego… Konkursu oczywiście. Wie ktoś za co właściwie Romanovsky dostał nagrodę Kraineva i kto o niej decydował?
A Trifonov dostał też nagrode publiczności 🙂
Mariusz, mógłbys rozwinąć: „Czytałem przy okazji trochę rosyjskich blogów i komentarzy konkursowych. Rosja to jednak zupełnie inny świat.”?
Też trzymam kciuki za Tereskę!
Ago,jak odpalisz Rejtana,to Maestro nie dostanie się do toalety!To dopiero będzie!
Przyjedź do Łańcuta.Tam w hotelu zamkowym poznaje się gwiazdy w takiej właśnie kolejce.Konserwatorski zakaz modernizacji.
Odpowiedzi na pytania andrusza też bym chętnie poznała.
W sprawie sluchania Koli: oprocz koncertow w Krakowie i w Zelazowej Woli, takze recital na tarasie muzeum Chopina w Warszawie:
http://chopin.museum/pl/events/news/id/387
Jesli kolejnosc nazwisk odpowiada kolejnosci sobot, Kola bedzie gral za dwa tygodnie.
Wstep wolny 🙄
lisku, właśnie to miałam na myśli powyżej 🙂 Wszystko pięknie, tylko w naszym klimacie planować coś na tarasie… tfu tfu!
Jeśli chodzi o komentarz Mariusza, odniosłam wrażenie, że mu chodziło o to, że dyskusje były bardziej merytoryczne i z mniejszą komponentą agresji 😉 Ale ja się w te blogi nie wczytywałam, mogę się tylko domyślać.
Że niby na Dywanie jeszcze za mało merytorycznie? 😯
To gdzie ja bym się podział, gdyby tu niepodzielnie i wyłącznie zapanował merytoryzm? 🙁
Bobiczku, pewnie nie zaglądałeś na inne fora ani na fejsa, bo tam to się dopiero działo… Tu był Wersal 😆
No proszę, jaki ze mnie mądry piesek. Czy nie miałem racji, że nie zaglądałem? 😈
Bardzo mądry, drapu drapu za uszkiem 😆
😆
a można gdzieś obejrzeć te cymbalistki w topach?
😀
Zaraz poszukam…
Tutaj dzisiejsza rozmowa z JAP w „Pytaniu na śniadanie”, widać też kawałki próby, ale tylko z jedną cymbalistką.
http://www.tvp.pl/styl-zycia/magazyny-sniadaniowe/pytanie-na-sniadanie/rozmowy-z-alicja/rozmowa-z-alicja-jan-ap-kaczmarek/4824453
Fomo, można. Jest migawka z próby, a na niej cymbalistki, w próbnych topach. Ale będę złośliwa i linki nie wstawię. 😉 Muzycy nie są, psia kość, do oglądania. Na ostatnim warszawskim koncercie Piotra Anderszewskiego słyszałam, jak jedna pani zwierzała się drugiej, bynajmniej nie szeptem, że NIENAWIDZI Szymanowskiego, ale przyszła OBEJRZEĆ Anderszewskiego, bo to taka indywidualność. No pożałowałam, że scyzoryk zostawiłam w innej torebce. Wrrr
Kompozytor rozmawiał dziś z Alicją Reisich Modlińską – jak ktoś ciekaw, to myślę bez trudnu odnajdzie w sieci nagranie. Powiedział, że wszystko wyszło pięknie.
No tak, PK oczywiście kilkadziesiąt metrów z przodu.
O, łajza – właśnie wrzuciłam 😀
Pani Kierowniczko, ale ta linka, której ja NIE wrzuciłam, to nie jest ta, którą Pani wrzuciła 😉 O wywiadzie z AR-M to ja tak tylko mimochodem wspomniałam, migawka z próby gdzie indziej jest 🙂
Ale tu też przez chwilę widać.
tylko wyśledzić tę chwilę trzeba…
Ano widać. Ale Pani Alicja dominuje 😉
Jak to muzycy nie do oglądania? To po co się tak stroją przed koncertem 🙂 Eee, nie oglądnę cymbalistek, coś mi każe instalować przed, ile można…
Dziś jest jednym z najbardziej cenionych muzyki filmowej. 7 lat temu zdobyła Oscara
Dżizas, piiii, ja piiii. To jest z podpisu pod tym filmikiem. 👿
Jaki temat, taki podpis 😛
Pani Doroto, przepraszam, że nudzę i się przypominam, ale bardzo bym chciał posłuchać Pani opini o Glassie 🙂 – vide: mój wpis wyżej. Jednak, jak bardzo nie chce Pani tu nic powiedzieć, trudno – więcej nie będę naciskał.
@Andrusz
Miałem wrażenie, że w Rosji mówi się i pisze o muzyce innym TONEM, w innej atmosferze. Wszystko jest bardziej emocjonalne, bezpośrednie i spontaniczne, muzykę traktuje się bardziej serio, może dla nas nawet zbyt serio a przez to nieco naiwnie. Styl jest bardziej podniosły, kwiecisty, czasami patetyczny. I tak jak pisała Pani Dorota: dyskusje i komentarze bardziej wyważone, rzeczowe i spokojne.
mkk – nie rozwodząc się w tej chwili za bardzo powiem, że zdumiał mnie Pan pisząc, że poziom Glassa jest „nieosiągalny dla Mykietyna”. Co do Kaczmarka, to oczywiście zrozumiałe. Ale Mykietyn jest w całkiem innej klasie, moim zdaniem wyższej, choć i on jest nierówny.
Dzień dobry!
Chciałbym przypomnieć, że dziś 134 rocznica urodzin Wandy Landowskiej!
Opublikowany został program TWON na sezon 2011/12.
http://www.teatrwielki.pl/kalendarium.html?year=2011&month=9
Bilety – jak piszą – będzie można kupować przez Internet od godz. 10.00.
pozdrowienia
Czuję się obudzony przez Miderskiego. Ale… załącznik jutubowy być musi.
To Landowska na fortepianie takie klawesynowe brzmienia wyciągała ?
O Dżizasie świebodziński..
@Marek D. 7.59: Piękne dzięki za cynk! Może bilety na Martę Argerich też się w końcu pojawią.
Dzień dobry,
Landowska gra tę sonatę jak prawdziwa dama 🙂
A to wykonanie, za pomocą którego zapoznałam się z tym utworem:
http://www.youtube.com/watch?v=Jy92VKaaarE&feature=related
Pani Doroto, dramatycznie nierówny… Mówię o Mykietynie. A Glassa cenię jednak wyżej. Jego wpływ i liczba pomysłów moim zdaniem jest większa od dokonań twórcy III rapowej symfonii. I bardzo ostrzę sobie pazurki na jego Satyagrahę, którą MET wystawi za kilka miesięcy… A za odpowiedź bardzo dziękuję.
Po wypracowaniu stylu, czy może modelu komponowania, Glass jedzie na tym samym wózku od dobrych dwudziestu lat. Z Glassa najbardziej lubię operę Akhnaten – autentycznie robi na mnie wrażenie. Takie rzeczy jak Einstein on the Beach są niestrawne.
Mykietyn się rozwija, zmienia. Każdy utwór, jaki by nie był, czymś zaskakuje. III Symfonia ma też jedną, ogromną zaletę: nie jest męcząca, w odróżnieniu od Ładnienia, czy Pasji.
A Glass? Glass jest ładny. Nie trzeba dużo, żeby go zrozumieć. Nie wymaga zbytniego skupienia (w przypadku Glassa nie zgadzam się z transowymi teoriami muzyki minimalistycznej). Reich może tak, Glass nie wprowadził mnie w trans nigdy. Jest zbyt łagodny.
Ja u Glassa też widzę tylko jeden pomysł… 😉
I zgadzam się z Gostkiem, Reich wprowadził mnie w trans nie raz (już się cieszę na jego wrześniową wizytę w Krakowie), Glass nigdy.
Ekhnatona widziałam w pamiętnej realizacji Henryka Baranowskiego w Łodzi, i tylko dzięki wariactwom reżysera mi się podobało 😆
W pierwszym, premierowym nagraniu Echnatona (pisownia??) z Esswoodem i orkiestrą, solistami i chórem Opery w Stuttarcie bardzo piękne jest to ciemne brzmienie orkiestry (bez skrzypiec – podobno nie było miejsca na skrzypce, więc Glass zrezygnował z tego instrumentu w ogóle).
Zresztą w ogóle w tej operze są najlepsze melodie i całe story ma w sobie najwięcej dramatu – czuć wyraźnie, jak faraon odpływa w odmęty szaleństwa.
Piekło i szatani! System ON się zagrzał, nie mogę ni przez internet kupić, ni się tam dodzwonić, a niektórych biletów JUŻ nie ma (patrzeć jak znikają mogę sobie do upojenia). Kola ma grać 16 lipca, niedługo ma być na stronie dokładny grafik.
PK – na obrazku fortepian, na fonii klawesyn..
Aga – do zobaczenia 16 lipca na Koli !
dzisiaj PRII 20:30 – transmisja recitalu Leif Ove Andsnesa : LvB (Waldsteinowska i 111), Brahms, Schoenberg
Ja właśnie jeszcze nie wiem, jak mi się sytuacja rozwinie – czy 16 lipca będę już w drodze na południe, a na Koli w Krakowie, czy na południe dzień później, a 24 lipca będę „porwana” z Krakowa do Świdnicy. Dość to skomplikowane 🙂 Ale na którymś z koncertów muszę być.
Jeżeli sprawa będzie rozstrzygana na drodze demokratycznych procedur, to ja głosuję za tym, żeby Kierownictwo Kolę konsumowało w Krakowie. 😎
Coś nawet na studiach pisałem o Glassie, gdzieś to chyba nawet mam na dyskietce, ale kto dziś ma na kompie stacje a:…
Z jego muzyki najbardziej lubię Einsteina…, Tańce i muzykę do Koyaanisqatsi.
Z Glassem jest jak z nabiałem – im starszy tym gorszy 🙁
Problem z moim pobytem w Krakowie jest taki, że od 25 lipca, a najlepiej od 24 lipca wieczorem (Rousset!) powinnam być w Świdnicy. Tzn. jest możliwość, że zostanę zabrana z Krakowa samochodem, ale jeszcze nie wiem bliżej, czy i kiedy. Tak czy siak, Bobiczku, przynajmniej na dwa dni do Krakowa się wybieram.
Kola gra w Krakowie o niechrześcijańskiej porze w samo południe /zamiast hejnału?/.To może da się pogodzić ze Świdnicą?
Ja tak właśnie myślałam, ale nie wiem, czy się uda.
Nastrój się zrobił taki planistyczny, że zajrzałam na stronę FH – a tam program na najbliższy sezon. Daniil Trifonov na przykład gra w piątek trzynastego. Stycznia.
Co tak cicho?Zawiało,czy zalało?Chyba,że zagrało…
Zagrało, zaśpiewało – byłam na Rogerze, ostatnia okazja. Napiszę cóś.
Komu zagrało, temu zagrało…:-(
Nie słyszałam PA już od miesiąca.
I nic.
Jestem może bledsza,
trochę śpiąca
trochę bardziej milcząca
lecz widać można żyć bez powietrza !
😉 😉 😉
Na pocieszenie kupiłam sobie bilet na Halkę, prawie na urodziny. A dla dystrakcji komponuję w głowie notę protestacyjną do amazona, który wysłał mi chyba płyty drogą morską. W łódce bez żagla i z przegniłym wiosłem.
Dlaczego od miesiąca?Dziś znów czarował na mezzo.To już miesiąc urlopu Mu minął!
Zazdraszczam tego „Rogera”,ale nie konieczności pisania czegóś.Ja teraz cóś rysuję,ale nie „to”cóś,niestety.
Już napisałam 🙂
Ano właśnie miałam zapytać PK,jak wrażenia z „Rogera” i jak on się ma to tego z Bregenz. Widziałam na DVD i nie powiem,żeby mnie wbiło w fotel z zachwytu (nie względem głosów, ino względem inscenizacji,bo te ilości keczupu to nie na moje nerwy 🙂 ) No i jak pani Olga po tej kontuzji…
@łabądek @ 23:50
łabądku,Aga ani ja nie używamy telewizora,a nie zawsze można wprosić się do znajomych mających Mezzo…Ale chyba z tęsknoty trza będzie zakupić 🙂 A przy okazji -może nagrał któś ?
„Koncert, który od 200 lat jest znany wszystkim Polakom a nikt go jeszcze nie słyszał” to stwierdzenie pozostaje nadal wyzwaniem dla kompozytorów. W momencie, kiedy wydawało się, że utwór J.A.P. Kaczmarka zmierza do jakiejś kulminacji wziął się on był (ten utwór) zakończył. Poza tym miałem wrażenie, że Mistrz nie pofatygował się nawet, aby „Pana Tadeusza” przeczytać.
Podobnego rozczarowania doznałem oczekując „gry Wojskiego na rogu” w filmowej wersji Epopei.
Spontaniczne brawa nie w porę? – A niech sobie będą.
janisk – witam. Faktycznie Kilar w filmie Wajdy wykpił się nieco, pokazując „grę Wojskiego na rogu” dwoma motywami trzynutowymi. Za to koncert Jankiela w ogóle został wycięty 😛
Na stronie Leniwej Orkiestry pojawiły się zdjęcia z koncertu 🙂
http://sinfoniavarsovia.pl/sv.php?ref=%2Fgaleria.php%3FidNode%3D9%26idCnt%3D1694
Już foma ma swoje dziewczyny w topach 😆
Filharmoniczna elegancja plus cymbały to widok jak dla mnie nader egzotyczny. Instrument ten kojarzy mi się ze zgrzebną garderobą 😉
Od kiedy Glass jest dla ubogich?
Einstein na plaży oczywiście jest ciężki do zniesienia ale na szczęście napisał wiele innych rzeczy, lepszych i gorszych.
Kwartety czy opery jak Piękna i Bestia, Wojna cywilna, Czekając na barbarzyńców czy wspaniała opera Les enfants terribles na głosy i 3 fortepiany oraz Upadek rodu Usherów notabene wystawiona przez Warszawski Teatr! Bilety na nią tak się rozeszły, że już nie udało mi się drugi raz na nią załapać 🙁