Różnorodny pierwszy etap
Po popołudniowych przesłuchaniach II Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumenty Historyczne nie jestem już tak entuzjastyczna jak przed południem, ale ogólnie jest bardzo ciekawie.
Repertuar I etapu jest zróżnicowany, pianiści muszą pokazać się z kilku stron. Jest Bach, bo Chopin, jak wiadomo, zaczynał od niego swój dzień, więc najczęściej jest to tutaj Bach przefiltrowany przez Chopina. Jest Mozart – dwa utwory do wyboru, Rondo a-moll albo Fantazja d-moll, a więc melancholijne i zapowiadające już romantyzm. Jest bibelocik przedchopinowski – polonez Kurpińskiego, Ogińskiego lub Szymanowskiej. Jest jeden z młodzieńczych polonezów Chopina. I wreszcie dojrzałe dzieło patrona: jedna z ballad lub Barkarola. Wszystko razem trwa ok. 40 minut.
Wydaje się, że więcej w tym roku jest muzyków, którzy mają już praktyczną wiedzę, czym jest wykonawstwo historyczne i o co w nim chodzi. Dla skrótu określam sobie ich jako P = poinformowani i N = niepoinformowani. Co zresztą nie oznacza, że tylko P są naprawdę dobrzy. N także mogą pokazać wiele, jeśli tylko są muzykalni. Np. wielką muzykalność zademonstrowała Chinka Chaojun Yang, która studiowała w rodzinnym Szanghaju i w Stanach (Juilliard, Eastman School of Music) najprawdopodobniej tylko fortepian współczesny, ale i na erardzie czy buchholtzu wiedziała, co robić (przepięknie zabrzmiał na buchholtzu Mozart), by wzruszyć publiczność. Więcej już chyba orientuje się w historyczności Kanadyjczyk Eric Guo, jeden z młodszych uczestników, który wystąpił jako ostatni i kto wyszedł z sali (a dużo takich było), może żałować, że to przeżycie go ominęło. Ale i w jego wypadku liczyła się przede wszystkim muzykalność – piękny dźwięk i umiejętność zmian brzmienia, znakomite rozplanowanie dramatyczne utworu.
Innym przypadkiem są starzy wyjadacze, którzy już wcześniej postawili – całkowicie czy w dużym stopniu – na muzykowanie historyczne. Taki był nowojorczyk Derek Wang, pewien siebie, swobodnie poruszający się w obszarach tej stylistyki wykonawczej, preludiujący z utworu do utworu. Podobnie jego krajanka Angie Zhang, która potrafiła również wzruszyć w bardzo romantycznej balladzie. Inny rodzaj stylowości zaprezentowała Włoszka Alice Baccalini, zwłaszcza zaskakujący był jej Mozart, wszystko bardzo ciekawe. Zastanawiałam się nawet później, czy we Włoszech jakoś szczególnie uczą historycznego grania, bo pewne cechy wspólne z nią miał Simone El Oufir Pierini, ale w dalszej części występu srodze zawiódł nerwowością swojej gry.
Szkoła polska zaprezentowała się nienajlepiej i nie jest to dla mnie niestety niespodzianka. Parę osób wystąpiło tu po raz drugi – Aleksandra Bobrowska i Aleksandra Hortensja Dąbek – i były to zdecydowanie gorsze występy niż pięć lat temu. Andrzej Wierciński również nie zachwycił, zwłaszcza balladą. Najbardziej świeżo wypadła Joanna Goranko (brała udział w „dużym” konkursie w I etapie), ale też ona jest raczej z podgrupy „N”, a ponadto zjadła ją trema. Przy okazji, co do występu drugiej z wymienionych pianistek, zaskakiwały niezgrabne wstawki do Fantazji Mozarta. Owszem, można jak najbardziej wstawiać w miejscach zawieszenia swoje drobne wariacje, ale to trzeba umieć robić i jeszcze to musi być gustowne. Pokazał to Eric Guo – znakomicie.
Z fortepianów najczęściej używany był dziś graf – tym razem prawdziwy z 1835 r. i o wiele piękniej brzmiący od naszej kopii, wypożyczony z kolekcji Chrisa Maene, oraz pleyel z 1842 r. z kolekcji Edwina Beunka, o przepięknym aksamitnym brzmieniu (chyba ten sam, co pięć lat temu). Pojawił się też ciekawy erard z 1838 r. (od Beunka), broadwood z 1846 r. (od Andrzeja Włodarczyka), kopia pleyela z 1830 r. i wreszcie NIFC-owa kopia buchholtza.
Niestety na weekend wyjeżdżam i będę tu relacjonować inne rzeczy. Ale jeśli ktoś z was ma ochotę mnie w tej dziedzinie zastąpić, to zapraszam. Wracam na II etap.
Komentarze
Czy może gdzieś spam zjadł mój komentarz z wczoraj?
A dzisiaj bardzo ciekawy wieczór: kilka osobowości – mam nadzieję usłyszymy na II etapie! Bardzo było przyjemnie. Dobranoc Państwu.
No rzeczywiście dziwne rzeczy się dzieją. W spamie nic nie ma…
Ciekawie się dzieje bardzo. Oczywiście, jak to na konkursie, jest bardzo intensywnie i trudno oddech złapać, również, żeby coś tutaj napisać.
Co do pierwszego dnia zgadzamy się. Mi z tych dwóch dni bardzo podobają reprezentanci z Włoch tj. przede wszystkim Alice Baccalini, ale też Simone El Oufir Pierini i bardziej Danilo Mascetti, dziś wieczorem (tj. trzeciego dnia I etapu) będzie jeszcze jedna Włoszka grała. Do tej pory jednak mam takie poczucie, że jest w ich grze pewien rodzaj elegancji, który mi bardzo pasuje do historycznych instrumentów. Takie wysmakowanie. To oczywiście mi pasuje też do Włoch ogólnie jako narodu. Wiadomo, że tam estetyka jest na najwyższym poziomie, rodzą się z tym 🙂 począwszy od, jak wiadomo, dzieł sztuki po coś tak niepozornego jak przepiękne okładki do książek.
Podobała mi się też pierwsza Chinka Chaojun Yang i Kanadyjczyk Erick Guo.
Wczoraj nawet mi się też podbał Austriak – Martin Nöbauer.
Dziś słucham poranka w radiu i w końcu dobry, moim zdaniem, występ Polaka tj. Piotra Pawlaka. Grał intrygująco. To jedyny reprezentant/ka Polski, który mi się podobał (nie słyszałam Kamili Sacharzewskiej).
I muszę to napisać, ale Joanna Goranko miała zjawiskowo piękno sukienkę. Prosta i skromna, ale jednocześnie bardzo elegancka. Przyjemnie było na nią patrzeć, słuchać też, choć Piotra Pawlaka bardziej.
Takie to niesamowicie interesujące, jakie Ci uczestniczy dźwięki potrafią wyczarować z tych fortepianów i jak różne! To dopiero widać, gdy słucha się tych samych utworów. I tutaj nie da się oszukać, od razu raczej słychać, czy ktoś jest, jak pisze PK, P, czy N. Chociaż N potrafią nadrobić muzykalnością.
Ten pierwszy etap wydaje mi się najciekawszy, ze względu na tak różnorodny repertuar. Bardzo się cieszę, że jest i Bach i Mozart, i kompozytorzy z epoki Chopina. Odkryłam Polonez Marii Szymanowskiej 🙂
Wydaje mi się, że poziom w tym roku jest wyższy niż pięć lat temu, mniej jest przypadkowych uczestników. O, właśnie o tym mówi Marek Bracha w radiu :smile:, Mówi, że wtedy była większa polaryzacja między P i N, a obecnie dwa światy się mieszają, choć N posiadają jednak większą wiedzę o wykonawstwie historycznie poinformowanym.
Dzięki 🙂
Już się nie mogę doczekać powrotu na konkurs. Strasznie to ciekawe.
I są już wyniki. W większości zgadzam się, ale są też wybory, które nie do końca rozumiem. Dzisiaj Włoszka – Ludovica Vincenti grała według mnie zupełnie bez wyrazu. Wszystko wydalo mi się takie zamazane, grane na jedno kopyto. Bardzo się znudziłam.
Przeżyłam też dzisiaj duży zachwyt i duży zawód. Pięknie grał na Bucholtzu Jannik Truong; z charakterem, wyczuciem i subtelnie. Zastanawiałam się, czy nawet nie najpiękniej ze wszystkich. Czar prysł, gdy przesiadł się na Pleyela (to był chyba ten z 1842). To jakby było zupełnie dwóch różnych pianistów. Zadudnił Poloneza Chopina i Balladę. Pomyślałam, że pomylił konkursy (z „dużym”), tak masywnie grał. Ten Pleyel jest chyba najbardziej zdradliwy, jeżeli nie potrafi się na nim grać, ma dżwięk nieprzyjemny, tubalny. I tak właśnie brzmiał na nim Truong.
Żał mi, że nie będzie już żadnego z Włochów i Węgra-Dávida Szilasi, który też grał dzisiaj. Może ta jego gra była jednak trochę zbyt schematyczna, ale jak wiadomo mam słabość do Węgrów 😉 A teraz jeszcze, że pozwolę sobie na drobne odejście od tematu, czytam „Księgi gaju laurowego” Béli Hamvasa („Wydawnictwo Próby”). Niesamowite eseje. Bardzo podnoszą na duchu. Także chętnie i na konkursie pobyłabym jeszcze trochę w węgierskim klimacie. Ale i tak pewnie jeszcze dużo radości tam przed nami, chociaż szkoda, że już tylko Chopin. Może można by na przyszłość pomyśleć, czy i w drugim etapie nie możnaby zróżnicować repertuaru (też, żeby go odróżnić od „dużego konkursu). Myślę, że byłoby ciekawiej.
Nie dziwie się PK. Już są rezultaty, osobiście jestem pogrążona (dosłownie) w wątpliwościach, co do kryteriów, ale ja się tam nie znam.
Jedno pewne: powiało wolnością/swobodą, a i nie słyszałam anarchii (no, prawie).
Dobrze by było przemyśleć repertuar na przyszłość, dodać Lessla, Fielda, Clementiego, etc… I nie tylko w pierwszym etapie.
Ciekawa byłam dwójki Rosjan od Lubimova. Widzę, że ona przeszła, a on nie, a dużo sobie po obojgu obiecywałam – jacy byli?
Szkoda mi też uroczej Chinki, Chaojun Yang.
Maria była znakomita. Organiczna z instrumentem i grała z polotem, bez kompleksów.
Wiaczeslaw ma tak ogromne ręce, ze nie wiem, jak trafia w klawisze (węższe przecież). A jak przydzwonił lewą, dudniło na Ursynowie.
No cóż, nie usłyszałam, bo nie było mnie na Ursynowie 😉
Wiem 😉
Ale konkurs o wiele ciekawszy niż „wielki chopin”. Nie ma modelu, można poszaleć.
Ponowna próba: przeszli moi wszyscy faworyci. Bardzo żal, że ta selekcja jednak musi być. Dziękuję PK za introdukcję.
Polka, świetna pani Kamila ( w bardzo pięknej i skronnej sukni) otrzymała kwiaty od marynarza-pianisty (pani Frajde będzie wiedzieć), co Instytut uwiecznił na swoim nagraniu.
Pozdrawiam.
W skromnej sukni oczywiście.
Pozdrawiam.
Ja z kolei nie nudziłam się. Słuchałam takich fortepianów po raz pierwszy. Różnice między nimi u każdego pianisty słyszałam bardzo duże. Na tym Konkursie fortepiany są chyba równie ważne jak pianiści. One też niejako biorą udział w Konkursie.
Pozdrawiam.