Kot prekursor
Wracając jeszcze do obchodów Święta Kota, jednego z ulubionych na tym blogu stworzeń, chciałam przypomnieć, do czego jeszcze przydał się kot w historii muzyki. I nie mówię tu oczywiście o różnych bardziej czy mniej banalnych (acz uroczych) miaukach, od Fariny po Ravela. Chcę zwrócić uwagę na to, że kot był również prekursorem… aleatoryzmu.
Dla niewtajemniczonych muzycznie: aleatoryzm to najprościej mówiąc zdanie się w muzyce na przypadek. Kompozytor może to zrobić stosując np. notację, która da wykonawcy możliwość dość dużej swobody. A może też opierać się na przypadkowo dobranych dźwiękach. I ten przypadek, co prawda tylko w zakresie tematu fugi (ale za to jakiego!), to właśnie La fuga del gatto, czyli Kocia fuga Domenico Scarlattiego (wspominałam już tu o niej kiedyś, ale jeszcze nie było wtedy przykładu na YouTube). Powstała z dźwięków, jakie wydobył spacerując po klawiaturze kot kompozytora.
Zwróćcie uwagę, że to nie jest fuga żartobliwa, choć – jak można usłyszeć w licznych klawesynowych sonatach – Scarlattiemu poczucia humoru (muzycznego) nie brakło. Ale ta fuga jest inna. Sam temat jest jak z zupełnie innej epoki. Opracowany został całkowicie serio i zgodnie z wszelkimi konwencjami. I w tym momencie zaczynamy mieć pewne wątpliwości: a może to sam Scarlatti ten temat wymyślił, może nijakiego kota tam nie było, tylko musiał jakoś oryginalnie usprawiedliwić, że zaplątało mu się do głowy coś tak dziwnego i nie pasującego do tego, co się wówczas pisało?
No, chyba jednak nie, bo pewnie byłoby więcej takich przypadków w jego twórczości. Ale w każdym razie oznacza to, że był wrażliwy na takie nietypowe przebiegi dźwięków. Albo kot go uwrażliwił… 😀
PS. Pewno już zapomnieliście o konkursie na Blog Roku, który właśnie się kończy. Tu małe ciekawostki z pola walki: gość, który wysunął się na prowadzenie w liczbie esemesów, właściwie pisze ostatnio tylko na ten temat. Ciekawostki m.in. tu i tu. W tym świetle naprawdę należy się cieszyć, że: 1. już nie bierzemy w tym udziału, 2. że w poprzednim etapie My, Niszowcy Dywanikowcy, osiągnęliśmy 12. miejsce, za co Wam jeszcze raz dziękuję. (A wśród finalistów z Kultury naprawdę mnie zainteresowała tylko młoda Wietnamka…)
Komentarze
Pani Dorotko,
ten Scarlatti chyba rzeczywiscie mial kota, a do tego dobre ucho. Jeden z moich kotow lubi sie przechadzac po klawiaturze pianina, zanim sie na niej ulozy do snu. Tematy, ktore gra, nigdy nie sa zartobliwe 🙁
A kotka moich znajomych to nawet fugę na czarnych klawiszach napisała* 😀 Też się lubiła przechadzać po klawiaturze fortepianu, ale właśnie muskając-drapiąc wystające czarne klawisze. Niestety, najczęściej po kolei: lewą przednią – prawą przednią łapką, i tak na zmianę.
___
*jest zapis video 🙂
Już tu kiedyś wrzucałam, ale jeśli ktoś jeszcze nie widział:
http://www.youtube.com/watch?v=TZ860P4iTaM
i jeszcze: http://www.youtube.com/watch?v=v0zgQAp7EYw&feature=related
(ta panienka naprawdę wygląda na muzykalną 😀 )
Można tą kocią fugę dostać na jakiejś dobrze zagranej płycie?
Wiem tyle samo, czyli nic 🙁 Trzeba by poguglać…
Na blogach na ogół jest kilku do kilkunastu użytkowników, na przestrzeni dziejów pewnie można doliczyć się kilkudziesięciu, jeżeli ktoś uzyskuje wynik powyżej stu, to ja przestaję wierzyć w czystą grę. Nie wiem, co to za przyjemność wygrana z oszustwa.
No, ja zawsze uważałem, że kot to taka zmaterializowana fuga 🙂
Nagrań tego jest sporo, w google trzeba wpisać „scarlatti k30” i przebierać. Jest nagranie tej pani spod linka ze wpisu, a na youtube znalazłem jeszcze Scotta Rossa – też można dostać na płytach.
http://www.youtube.com/watch?v=Ilm4XXGL1po
„Gość” pisze na temat jaki go interesuje. Rozumiem, że pisząc blog za pieniądze tygodnika „Polityka” nie można pisać o tym co się lubi albo chce. W odsyłaczu widziałem „Blog muzyczny Doroty Szwarcman”. Dlaczego tytułuje się Pani „my”? „Nie bierzemy już udziału”. Gdybyśmy wygrali to napisalibyśmy „ja”?
Wygrałem głosowanie, a to nie oznacza nic ponad to, ze właśnie wygrałem głosowanie Internautów. Nie znaczy to, że piszę o czymś ważnym i wyjątkowym, że w ogóle kogokolwiek obchodzi to co piszę.
Ja nominacji żadnej nie dostałem. Pani też nie, choć rzeczy, o których Pani pisze są dla mnie dużo bardziej zrozumiałe i przystępne niż to, o czym piszą niektóre blogi nominowane w kategorii „Kultura”.
mt7
A jeśli ktoś w pierwszej fazie Turnieju uzyskuje 85 głosów, a w drugiej tylko 8, to wierzysz w czystą grę?
Ktoś kto ma reklamę i link na stronie największego polskiego tygodnika dostaje całe osiem głosów. Też jakiś spisek?
Korwin Mikke dostał 3304 głosy, oszustwo razy 33? Pewnie w wyborach do Sejmu dostaje mniej głosów. Za głosowanie do tych ostatnich płacić nie trzeba.
Fuga czyli ucieczka… 😀
a cappella: właśnie zdałam sobie sprawę, że większość nut tego tematu jest na czarnych klawiszach. Może kot, kiedy spaceruje po klawiaturze, wybiera czarne klawicze, bo wydają mu się solidniejszym gruntem? 😉
Albo idzie dalej od krawędzi i dlatego częściej wciska czarne (bo bardziej wystają) 😛
proces7 (witam, pamiętam z politycznych blogów „P”) – ja nie atakuję Pana, komentuję tylko, że Pana blog stał się nie tyle kulturalny, co autotematyczny. Ja – zapewniam Pana – też piszę, o czym chcę. A dlaczego używam formy „my” (i gdybym wygrała, też bym użyła tej formy)? Widać, że Pan wcześniej tego blogu nie odwiedzał. My czujemy się społecznością, rozmawiamy na równych prawach, a ja uważam, że blog to nie tylko moje wpisy, ale także, a może nawet przede wszystkim, nasze rozmowy. Na tym dla mnie polega blogowanie.
Dlaczego w pierwszym etapie 85, a w drugim 8? Dlatego, że – przedyskutowaliśmy to, można o tym przeczytać we wcześniejszych dyskusjach – III etap praktycznie zignorowaliśmy. Zależało mi (i tu mówię tylko: mi), by wejść do pierwszej dziesiątki. I te 85 głosów padło wyłącznie od moich blogowiczów. Nie robiłam żadnej akcji, byłam do bólu uczciwa, a przecież też mogłabym zrobić akcję wśród kumpli czy kolegów redakcyjnych…
A dlaczego Panu skoczyło aż do 700 głosów? Też nie będę komentować…
Pani Dorotko,
poczytalam blog Procesa i to jest faktycznie jego blog. Tytul, w zamysle szokujaco-intelektualny, zawartosc – adekwatna. Po wierzchu niby kultura, pseudointelektualne tokowanie o filmach, literaturze niemieckiej z docinkami pod adresem „niekumatych”, szybka utrata nerwow i opanowania. Komentarze pomnaza sobie sam nazywajac nieprzychylne mu osoby – idiotkami i pustymi c….. 😯 One mu nie pozostaja dluzne nazywajac cwokiem itp. 🙁 Kategoria „Kultura” ma jak najbardziej slusznego laureata 🙁
Jedno mi sie spodobalo: otruc nicka 🙂
Autotematyczny blog, dobre sobie. Proszę zerknąć na definicje bloga, jest ich kilka, czasem są sprzeczne. Podobnie jak definicja „kultury”. „Skoczyło” na 700 głosów, albowiem ludzie wysłali na mój numer tyle esemesów. Po co startowaliście w konkursie by ignorować jego etap?
Ja jestem nieznanym blogerem, a Pani, Doroto, znanym publicystą. Mnie wycenili na 700 złotych netto, Panią na 8.
Chyba, że startowała Pani w Konkursie, bo Pani za to zapłacono, nakazano?
Gdyby kumple redakcyjni byli kumplami i lubili to, o czym Pani opowiada, nie musiałaby Pani robić żadnej akcji.
Przedyskutowaliście, że nie warto głosować, stąd te 8 głosów tak? Czyli ustawiliście ten blog w Konkursie właśnie tak.
Polityka mnie nie interesuje, więc nie sądzę by mnie Pani znała z blogów „P”.
„poczytałam blog Procesa i jest to faktycznie jego blog
Passpartout, pozwolisz, że odpowiem tak: Przeczytałem „Wojnę i Pokój” Tołstoja i jest to faktycznie książka Tołstoja.
Oczywiście, że na moim blogu napisałbym Ci, że jesteś idiotką, ale tu nie napiszę.
Do procesa7:
1. Owszem, wypowiadał się Pan bodaj u p. Paradowskiej czy p. Passenta, pamiętam ten nick.
2. Pisałam wyżej o „wycenie”, nie będę się powtarzać ani nie będę tłumaczyć spraw, które, jak widać, trudno Panu zrozumieć. Jeśli Pan chce to tak nazwać – tak, w ten sposób ustawiliśmy ten konkurs. Mnie chodziło przede wszystkim o promocję tematyki i właściwie o niewiele więcej.
3. Ostatni akapit: jeżeli uważa się Pan za człowieka kultury, proszę nie obrażać moich gości. Nie chcę takiej atmosfery na tym blogu. Jeśli coś takiego się powtórzy, nie ma rady, będę kasować.
PS. U siebie Pan pisze, że zarzucam Panu oszustwo. Nigdzie tu czegoś takiego nie było – proszę uważnie przeczytać.
Lubię ludzi z naszych blogów. Jest w nich wiele pogody, otwartości, zgody ns „innych” i niezgody na trucicieli. Można pogadać o kotach na czarnych klawiszach albo o kocich serenadach, o kompozytorach i odbiorcach albo o ptakach i pogodzie. Podśpiewać sobie o „truskawkach w Milanówku” i zajrzeć za deserem na blog Piotrowy. Dajmy spokój osobom niedostosowanym do takiego przeżywania świata.
Ha, udalo mi sie dotknac do zywego i objawil sie Proces w calej krasie – paw oczekujacy zachwytow i komentarzy nie wnoszacych nic nowego. A krytycznie nastawionych – na odlew epitetem, a co! Jak kultura, to na calego. Niech mu wyjdzie na zdrowie.
PS. Nie bylo moim zamiarem dotykanie nikogo do zywego, ale widac, ze niechcacy trafilam we wrazliwe miejsce 🙁
Czasami przez przypadek można we „wrażliwe miejsce” trafić, to wcale nie jest takie trudne… 🙄
😆
Ale może wróćmy do kotów i do Scarlattiego, bo znalazłem utwór w którym trzy koty ganiają się po klawiaturze…
http://www.youtube.com/watch?v=8yhd-dpC_7o&feature=related
Hoko – ja widzę tylko dwa: brązowego i fioletowego 😆
Hm… faktycznie, coś źle patrzyłem… 😆
Ale żab to tutaj chyba całe stado? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=t0o86ZYNRo4&feature=user
Żaby żabami, ale jeszcze z dziesięć lat i takie elektroniczne głosy będa Bacha śpiewać… 🙂
Oj! Może jednak nie… 😉
Pani Kierowniczko,
przyznaję się bez bicia, zawaliłem. Nie wysłałem sms-ów. Byłoby 10 i proces7 nie miałby się do czego przyczepić…
E tam. Niech się ludziska czepiają, jak nie mają innych problemów…
Komisarz to niech się raczej przyzna, czy ostrzenie szpady w śląskiej pracowni płatnerskiej będzie może miało jakiś literacki oddźwięk? 😉
W wyborach samorzadowych w pewnej polskiej gminie na kilkoro kandydatow nie zostal oddany ani jeden glos 😯
A to Polska właśnie… 🙁
passpartout – jak dziecięciu się podobało Yellow Submarine?
Bezpośrednio nie będzie, ale zakończenie Cięcia zbliża się leniwie dużymi krokami. Przed Świetami na pewno będzie…
No to w oczekiwaniu, trochę szybszym krokiem…
http://www.youtube.com/watch?v=567dM7KsAx8&feature=related
Pani Dorotko, z tego, co mi sie przelotem udalo z dziecka wydobyc (wrocilo w niedziele wieczorem, dzis znowu wybylo na 2 dni), to sie podobalo, nawet bardzo 🙂 Chyba sobie tez odswieze…
U mienia w golowie plan, ja poplynu w okiean 😉
Żo, żo, żo, żo, żo, żołtyj parachod,
Krasiwyj parachod, sowieckij parachod 😉
A ja to dalej uwielbiam! Widocznie ciągle siedzi we mnie kawał dzieciucha 😆
Ja Iwan i ty Iwan, my paplyniem w okiean 😉
a kto pamieta „Help”?
http://www.youtube.com/watch?v=KgI8o6SFirQ
Ach, rozrzewniłam się… I jeszcze ten Wagner w tym wszystkim 😉
Nie widziałam tego od dziecięctwa. Wtedy wybrałam się na ten film z moją Mamą – ona chciała mi zrobić przyjemność i dowiedzieć się, co też córuni tak się podoba. I choć może nie był to jej typ poczucia humoru, to nie sprawiło to jej przykrości, a przy jednej z melodyjniejszych piosenek (bodaj If I fell) westchnęła nawet: jakie to piękne…
Jakie ja mam szczęście, że biegam tylko na dywanik i do budy, a nie załapałem się na jakąś kulturę. Teraz dopiero widzę, że jakbym chciał być tak naprawdę kulturalny, to musiałbym się przerasowić i zostać pitbullem. 🙁
Pani Kierowniczko, psy się tam na liczbach nie znają i czasem nawet do trzech zliczyć nie potrafią, ale za to mają od matki natury dobrego nosa. A koty, jak wiadomo, też nie od macochy. Więc jak na jakimś blogu jest takie nagromadzenie psów i kotów, to jest pewne, że on dobrze pachnie i żadne głosy nie mają tu nic do rzeczy. 🙂
Ech, gdyby tak koty chodząc po klawiaturze nie tylko temat fugi wymyśliły, ale i wykonały robotę — choćby za mnie 😉
PS. Na pobliskiej poczcie jest kot, któremu wszystko wolno i potraf się przez okienko przeciskać nad rachunkami przyniesiony do zapłaty przez klienta. To jest widok! Ale jakie przelewy załawia chodząc po klawiaturze pocztowego komputera, to ja nie wiem, niestety 🙁
PAK-u – a może można mu zrobić zdjęcie? no wiem, trudno złapać dobry moment 😉
Co napisałby kot chodząc po klawiaturze komputera? Oto zagadka… Bo o tych przelewach to ja już wolę nie myśleć 😆
A ja wracam na parę dni do Wrocławia.
PS. Od wczoraj wciąż mi chodzą po głowie żabki od Jędrzeja 😉
‚Co napisałby kot chodząc po klawiaturze komputera? Oto zagadka…’ – zastanawia się Pani Kierowniczka.
Hmmm, oto pomysły Znanych Twórców 😉 😀
Żabki dla Jędrzeja???
http://deser.gazeta.pl/deser/1,83453,4941746.html
O rany! Pani Dorotecko, przepraszam! Nigdy bym się nie ośmielił obrzucać Pani żabami! 🙂
Ale te żabki są śliczne 😀
I Beelzebufo (co za imię, swoja drogą!) też uroczy.
Znani Twórcy zgrabnie rzecz ujęli. Ale widzę w tym jakiś sceptycyzm… Gdzie ten komputerowy Scarlatti, który weźmie kocią twórczość na poważnie? 😉
No to jeszcze komputerowy Bach (na trzy koty) 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=RAP5fL84sKw&feature=user
Kurcze, chyba sobie zaraz tego komputera porównam z nagraniem Prestona, zobaczymy, który lepszy 😆
Kot = komputer? 😯 😆
zakaz chodznia po klawiszach!! moj kot nie ma latwo 🙂 ale i tak zawsze znajdzie sposob, zeby podprwadzic strune gitarowa i uciec z nia jak z najcenniejszym skarbem. zastanawia mnie co on w nich widzi? 😉
Może boczkiem pachną?
Moj KOT bardzo chetnie improwizowal na fortepianie – najbardziej odpowiadaly mu klastery fortissimo i zawsze wtedy, kiedy nikt nie byl na taka dawke decybeli przygotowany 😯
Hoko>> boczkiem, boczkiem /i w maliny 😉
Mój Kot, Likier Foxtrot też jest prekursorem! Jeśli zbyt wiele czasu spędzam przed klawiaturą, przychodzi i z wielkim zaangażowaniem wydłubuje mi literkę T. Pewnego razu nie upilnowałam. Udało mu się pozbawić mnie owej literki. Do dzisiaj nie umiem dociec dlaczego fascynuje go „klawisz” z literką T.
Na szczęście oprócz kota, mam jeszcze męża. To właśnie on literkę „T” ponownie zamontował…
Pozdrawiam, Alla
Kot to nie komputer… Ale zasymulować by się dało 😉 O ile, oczywiście, znalazłby się ktoś, kto posponsorowałby badania 😉
Alla,
a już myślałem, że mąż wydłubał literkę Ż…
Nie chcę niczego ujmować muzykalności kotów, zwłaszcza że, o czym donoszę z dumą, został mi przyznany tytuł Honorowego Kota, ale muszę też podkreślić najwyraźniej niedoceniane zasługi mojego gatunku. W końcu to moi praprzodkowie są prekursorami śpiewu chóralnego (no dobrze, zgadzam się, ex aequo ze siamangami).
Współczesne psy do śpiewu w chórze mało mają okazji, bo mieszkają w gatunkowo mieszanych, a przez to mniej uzdolnionych wokalnie stadach, ale za to umiemy śpiewać przepiękne duety, najczęściej z karetką pogotowia albo strażą pożarną. 🙂
No i należy dodać taplającego się w wodzie buldoga u Elgara. I zapewne niejedno jeszcze 🙂
Dog mojej siostry codziennie w samo poludnie wykonywal piekny duet z trebaczem na wiezy Mariackiej, ale zaden psi duet, tercet czy chor nie doscignie nigdy maestrii kilku kocurow trzymajacych sie nawzajem w szachu pod balkonem jedynej w okolicy niewysterylizowanej kotki 😉
No właśnie! Niejedno! Przecież inspiracją do fugi była obserwacja mojego przodka, który wbrew wszelkim zakazom porwał ze stołu kiełbasę (a może to był boczek?). Podobno nawet pierwsza fuga była zatytułowana „Canis fugit”. A rondo? Kto raz widział psa usiłującego złapać własny ogon, nie potrzebuje dalszych wyjaśnień.
A z tym Scarlattim sprawa też nie jest do końca jasna. W dziele „Wutanfall als kompositorische Technik. Die Geschichte einer Fuge” znajdujemy inny opis tej całej historii. Scarlatti, według autora,
gdy pies zapis fugi zgryzł mu
dostał aleatoryzmu,
po czym zemścił się, niecnota,
fugę zwąc imieniem kota.
No! 🙂
passpartout,
wiosna idzie, więc kocie koncerty lada dzień się u mnie zaczną 🙂
mrauuu mrrauuu mrrrrraauuu mrpchrarpmaruuu
I tak pół biedy, jak tylko mrauczą, bo niekiedy to i do rozruby dochodzi… a wtedy nie pozostaje nic innego, jak otworzyć furtkę dla pieska… 😆
A żaden nie mówi „mrkniau”? 😉 😆
Jestem znowu we Wrocławiu, zaraz idę do ratusza się dowiedzieć, jakie to wspaniałe centrum muzyczne w tym mieście wybudują. Coś pewnie potem opowiem.
Ale kotów pewnie tam wpuszczać nie będą 🙁
„mrkniau” to odzywka pokojowa, na wojnie koty całkiem inaczej gadają 😆
Pani Kierowniczko, kotom z reguły i tak nie zależy na tym, żeby towarzyszyć personelowi we wszystkich wyprawach. Ale psy bardzo nie lubią, jak się je zostawia w domu, albo zabiera i przywiązuje gdzieś przed wejściem. Więc może by w tym nowym centrum zechcieli zostać prekursorami i zdecydowali się wpuszczać psy? 🙂
Mogłyby być takie artystyczne – jak to się mówi – eventy, że zapraszałoby się takich psich artystów jak dog siostry passpartout lub mój nieżyjący już niestety Kajtuś, który śpiewał solo i z fortepianem…
Hoko: pytałam kiedyś Piotrka Pazińskiego, wybitnego – jak wiadomo – znawcę tematu, jak jest „mrkniau” w oryginale. Z tego, co pamiętam, trochę inaczej, ale nie zapamiętałam jak 🙁
PAK-u – buldog u Elgara to w Enigma Variations? 😆
Mój poprzednik Puszkin zgadzał się śpiewać z fletem, ale tylko na jedną nutę. O ile przekaz rodzinny nie kłamie, było to h.
Czas, żeby wreszcie ktoś napisał uczciwą historię psiego wokalu. Nawet w Wikipedii o tak wybitnych artystach jak w/w ani słówka! Pod hasłem „Puszkin” ktoś, kto może i zasłużony, ale na pewno nie aż tak! Hasła „Kajtuś” w ogóle brak. Skandal! 🙁
Ze smutkiem wyznaję, że moje koty są mało muzykalne. Reagują silnie tylko na dwa dźwięki: jedzonka wsypywanego do miski i stuk deski do krojenia. Reakcja na pozostałe bodźce dźwiękowe zależy od nastroju. A na „Nie wolno” są po prostu głuche. Mruczą i miauczą z wielką pasją, ale nigdy w duecie. Najbardziej lubią ciszę, zazdroszczę im tego, co w tej ciszy słyszą.
Oczywiście, że Enigma!
A Bajka, jak była mała, śpiewała w rytm dzwonów kościelnych! 🙂
Wychodziliśmy wtedy na poranne spacery wcześnie; przed 6tą. Punktualnie o 6tej zaczynały bić dzwony w pobliskim kościele; Bajka z koleżanką, niejaką Nuką, siadały obok siebie i zaczynały koncert. Brzmiało to wspaniale!
I komentarz przechodzącej paniusi, chyba w berecie;
-Jakieś diabelskie psy, święte dzwony biją a one wyją… 🙂
Hej!
Pani Doroto,
w oryginale jest trojako, najpierw „mkgnao”, potem „mrkgnao” i za trzecim razem „mrkrgnao” 🙂
A mnie się bardzo podoba Joycean 🙂
Się nie udzielam za dużo, by nie zagonokocić 😉
A w TVP2 leci właśnie Hair…
http://www.youtube.com/watch?v=EhbxI5eVnM4
Bajkę i Nukę zaraz wpisuję na moich fiszkach. Jak będę duży, to opracuję encyklopedię VIP-ów, czyli Very Important Psów. Tylko tego doga nie mogę wpisać, bo nie wiem, jak go zwał.
A przypisywanie muzykom diabelskich powiązań, to nic nowego. Najbardziej znany przykład to Paganini, ale bywały i inne. Więc jeżeli Bajka z Nuką figurują na jakiejś tajnej liście beretów, to przynajmniej w dobrym towarzystwie 🙂
O jejku! Będę w Encyklopedii! 🙂 Muszę to opowiedzieć Nuce!
No faktycznie – włączam ja telewizor i Hair jak prawdziwy!
zeenie – co się dzieje, znowu choróbsko? Tfu, zgiń przepadnij, siło nieczysto, coś za dużo tego tej zimy, czy raczej pseudozimy.
Z tym śpiewaniem pieseczków to ja się zawsze zastanawiałam, czy im to sprawia przyjemność, czy to może wyraz przykrości z powodu jakichś nieprzyjemnych alikwotów (kwot Alika 😉 ). Ale obserwując Kajtusia widziałam, że on z czasem, jak prawdziwy artysta, kiedy odkrył, że to się nam podoba, śpiewał z coraz większym uczuciem. A czasem rozmawialiśmy sobie w duecie: auuuu – auuuu…
Moja Mama miała miłego spaniela, miał na imię Jantar. W dawnych czasach, w samo południe, w PR grano hymn!
Jantar na minutę przed 12tą siadał koło radia i zaczynał „śpiewać” równo z początkiem hymnu!
Gdyby to było przykre, chyba by nie przyłaził pod radio?
No chyba nie.
Może wyjaśnię, o co chodzi z tym buldogiem u Elgara:
http://en.wikipedia.org/wiki/Enigma_Variations
(uwaga na opis wariacji 11)
🙂
Pani Kierowniczko, ja mam nadzieje, ze zeen nie gonokoki (!) ma na mysli lecz kocie ogony (by nie zaogonokocic – cokolwiek by to mialo znaczyc) 😉
U a cappelli napisał, że rtęć mu się z termometra wyrywa 🙁
Cokolwiek zeen ma na myśli, należy brać to z należytą uwagą…
– pan Komisarz nie u siebie?
Soki spija w obcej glebie?
– nie mam nic do powiedzenia
to powołam się na zeena,
– czas na blogu mi się dłuży,
wspomnę zeena, niech się wkurzy…
– no, już kończę bo się spocę
jeszcze Was zagonokocę….
Zeen niebożę ledwo zipie,
lecz na blog w gorączce łypie,
żeby czegoś nie prześlipić.
Trza za zdrowie Jego wypić!
zeen!
Nie bądź taki gonokokosiewca! Starym swoim zwyczajem proponuję kufelek za Twoje zdrowie! 🙂
Psem ja jestem, a nie ludziem,
dnie i noce spędzam w budzie,
gdzie z napitków jest H2O –
trudno, by mi się udało
pić za zdrowie jak się patrzy, 🙁
Więc, by sprawy nie spartaczyć,
na człowieczą pomoc liczę:
kufle w dłonie, blogowicze,
czy milczący, czy pleciugi,
zdrowie zeena po raz drugi! 🙂
Dobry wieczór !
Zainteresowanym – http://preclowastrona.blox.pl/2008/02/Na-GALowo.html .
Pozdrawiam serdecznie, Teresa
Honor tej imprezy został (częściowo) uratowany… 😉
Gratulacje dla Precelkowych! Głosowałam, a jakże 😀
Nie wiem z jakiej okazji, ale zdrówko zeeneczka też wznaszam.
Jeszcze zdążyłam. 🙂
Poni Dorotecko, wpodłek ino coby piknie pozdrowić i Poniom, i syćkik tutejsyk komentatorów, a tym samym dać znać, ze jo zyje. Po tym powrocie ze Słowacji sakramencko trudno o wolny cas, ale chyba juz zacynom wygrzebywać sie z zaległości, ftóryk z łońskiego tyźnia mi sie naryktowało. Moze więc wkrótce bede cynściej wpadać tutok ze swoim hau-hau 🙂
mt7: zdrówko zeeneczka, żeby wyzdrowiał!
To tak zamiast malinek, grzańczyka czy kto tam co skutecznego uważa…
Chorość Zeenecka chyciła? No to i jo grzanego Smadnego Mnicha spróbuje mu podrzucić 🙂
O! Owcarek! Dobry vecer! 😉 Już się stęskniliśmy…