Oscar dla Pietii
Piotruś i wilk (a raczej wilk bez Piotrusia). Źródło: strona internetowa wytwórni Se-ma-for
W cieniu spekulacji, czy Katyń dostanie Oscara, i rozczarowania niektórych, że nie dostał, znalazł się prawdziwy i zasłużony Oscar dla polskiej, a ściśle rzecz biorąc brytyjsko-polskiej produkcji – animacji Piotruś i wilk według znanej muzycznej bajki Prokofiewa. Tu ogromnie ciekawy filmik o tym, jak to dzieło powstawało – praca była iście koronkowa i benedyktyńska. Ale co to dla specjalistów z łódzkiego Se-ma-fora! Jak słyszymy, animacja wspomagana była przez komputer, ale duża część roboty była analogowa. Widzimy jednak, że postęp od czasu Misia Uszatka – żeby porównać z inną animacją lalkową tej wytwórni – nastąpił wielki, wkład pracy też musiał być nieporównanie większy, wziąwszy pod uwagę samo budowanie dekoracji. Wszyscy się teraz zastanawiają, czy Oscar uratuje firmę. Należy jej tego życzyć, bo w obecnych warunkach cud, że jest w stanie w ogóle coś zrobić.
Sama bajka, wyreżyserowana przez Suzie Templeton i odegrana z akompaniamentem brytyjskiej Philharmonia Orchestra (portale filmowe podają jako kompozytora Marka Stephensona, który dyryguje orkiestrą, a muzyka przecież, jak wiadomo, jest Prokofiewa), ma nieco zmienioną wymowę w stosunku do oryginału. Otóż Piotruś wedle Templeton zmienia się z zalęknionego chłopczyka w bohatera – tak wygląda ta przerobiona historyjka. Jakże różni się od pierwowzoru! Tam jest to dzielny pionier Pietia, który od początku ma jeden cel: złowić Wilka, i wcale się go nie boi, a swoich zwierzęcych przyjaciół wykorzystuje do pomocy w osiągnięciu tego celu z pełną premedytacją i wyrachowaniem. Bo przecież „pioniery nie bojatsa wołkow”!
Co więcej, reżyserka – podobnie zresztą jak było to w rysunkowej wersji Walta Disneya – umieściła akcję na syberyjskiej wsi, w samym środku zimy, wśród śniegu i wiatru. (Tutaj kawałki z Disneya i inne ciekawostki, jak np. cała fantazja flecisty na tematy z Piotrusia. Zabawne, że Disney nadał zwierzakom imiona: ptaszek Sasza, kaczuszka Sonia, kot Iwan) U Prokofiewa była zielona łąka, słoneczko i listki na drzewach. Pogoda i optymizm, w sam raz dla dzielnych pionierów. Ale przecież dla zachodniego człowieka jak Rosja, to musi być Syberia. No i bohater musi przejść przemianę, nieprawdaż? Nie może mu więc być za łatwo.
Cóż, można tylko westchnąć nad tym, że autor optymistycznej bajki w rzeczywistości coś wiedział o grozie Syberii, a reżyserowie sobie ją tylko wyobrażali…
Tu nie powstrzymam się i przytoczę Tragedię syberyjską w trzech aktach, którą niegdyś uwielbiał opowiadać z prawdziwym talentem aktorskim pewien znany dziś dyrygent. Udział biorą: Tania, Wania, wiatr syberyjski i wilki.
Akt I. Tania: – Waaaniaaa! Wania: – Taaaniaaa! Wiatr syberyjski: – Szuuu… Wilki: – Hauu, hau, hauuu…
Akt II. Tania (ochrypłym głosem): – Waaaaniaaaa! Wania (równie ochryple): – Taaaaniaaaa! Wiatr syberyjski: – Szuuuuu… Wilki (bliżej): – Hau, hau, hauuuuu…
Akt III. Wania (cicho, ostatkiem sił): – Taaaaaniaaaaa! Wiatr syberyjski: Szuuuuu… Wilki: – Mniam, mniam, mniam.
To mi się skojarzyło z czołówką filmu. Jeszcze trailer jeden i drugi. I jeszcze trochę na stronie wytwórni. A w ogóle to fajnie, że jest ten Oscar!
Komentarze
Pani Kierowniczko, coś mi się te filmiki nie wywołują jak należy, ale dziś już chyba nie będę z nimi walczyć, tylko pójdę spać i spróbuję jeszcze raz jutro.
A ponieważ rano był skowronek, to na noc powinien być słowik. Tym razem zwróciłem uwagę na komentarze – nie ma żadnej miny 🙂
http://de.youtube.com/watch?v=a86_ZXpJo5c
Pogratulowac tworcom filmu „Piotrus i wilk”. Oczywiscie podczas Oskarow dowiedzialem sie, ze to polska kooprodukcja.
Z muzycznych Oskarow najbardziej ucieszyla mnie statuetka przyznana Marian Cotilliard za role E. Piaf. Marion naprawde zasluzyla na to wyroznienie, a jej rola na stale zapisala sie historii kina.
Co do rozczarowan, to moze lepiej zmienic temat 🙂 ?
Pozdrowienia.
Toteż ja tematu rozczarowań nie rozwijałam 😉
Marion Cotillard rzeczywiście była świetna, ale sam film był dla mnie zbyt poszatkowany. Jedno, co w nim było dobre, to oryginalne piosenki 🙂
Pani Kierowniczko, Tragedia syberyjska w trzech aktach tak zmroziła moją krew, że nie jestem w stanie wypowiedzieć się ani o animacji jako takiej, ani o ‚zwycięskim’ jej przejawie.
Powiem tylko: i znów sukces!!! 😀
Film jest na YouTube… rozumiem, że ten aspekt pominięto ze względu na prawa autorskie?
http://pl.youtube.com/watch?v=P1SzWa3g0Nw&feature=related
No faktycznie, wczoraj mi się spieszyło i szukałam tylko na stronach związanych z filmem, do YouTube nawet nie dotarłam 🙂
Och, Pani Kierowniczko kochana, ależ mi się dziś spodobałaś. I piórko ostre i oko przymrużone i w ogóle tekst, co to ma nerw i smaczki. Ja tak nie lubię ogólnej i ogólnikowej poprawności, że kiedy już mi się trafi przeczytać coś przypominającego rzetelną, prasową krytykę, to jestem cała szczęśliwa. Kiedy to było, kiedy T.Boy – Żeleński recenzując przedstawienie teatralne, podsumował swego syna, Władysława : „Pan Żeleński nie zachwycił wczoraj niczym, prócz wielkiego lenistwa”
Jaruta zachwycona i słusznie, przypomina T. Boya.
Ja przypomnę, że najzjadliwszym recenzentem teatralnym był wszak Antoni Słonimski, którego pierwsze wydanie „Gwałt na Melpomenie” z ’58 roku zostało skonfiskowane w całości. Ukazało się na szczęście później i będąc szczęśliwym posiadaczem egzemplarza mogę przytoczyć próbki:
Recenzja poświęcona sztuce Stefana Kiedrzyńskiego „Piorun z jasnego nieba” brzmiała: „Od takich piorunów teatr powinien mieć piorunochrony”. O „Ćwiartce papieru” Wiktoryna Sardou: „To nie była ćwiartka papieru. To była rolka.”
——
Istotnie, niedościgły wzór 🙂
To chyba nie jest film dla miłośników kotów 🙁
http://pl.youtube.com/watch?v=anfDudtwPNo&feature=related
Jak nie dla miłośnków kotów, to nawet mi nie szkoda, że już go nie ma 🙂
A cholera… 😉
To sprawka Hoko… 😐
Trailer na stronie Se-ma-fora kończy się ukazaniem się kocura (którego już w części I na YouTube nie ma). Od razu widać, jaki ma wrednowaty charakter – i tak się zachowuje w następnej scenie (niestety wywalonej z YouTube), a że jest jeszcze spasiony do niemożliwości, lód się pod nim na jeziorze załamuje. Ale ten cholernik za chwilę złośliwie wygląda z przerębla 😉
Na tejże stronie wśród zdjęć do pobrania jest i dziadek leżący z kotem – tu już kocisko wygląda sympatyczniej 🙂
A nie, to u kotów normalne… 😆
PS
ten obrazek na górze to ma 1mb objetości i strona się ładuje i ładuje, a jak jeszcze kto będzie miał wolne łącze, to może zwątpić 🙂 Nic mniejszego nie ma?
Czołówka filmu „zerżnięta” z I-go odcinka Czterech Pancernych i … 🙂
A jak usłyszałem muzykę, przypomniała mi się radiowa baśń muzyczna Piotruś i wilk z epoki „przedtelewizyjnej”.
Była świetna! Narratorem był chyba Andrzej Bogucki.
A jak wtedy wyobraźnia musiała pracować! 🙂
A ja z innej beczki, bo właśnie znajomy mnie pyta, czy Bacha wypada nazwać muzykiem?
http://wiadomosci.onet.pl/1471781,242,1,geniusz_na_70_procent,kioskart.html
Zdjęcie odchudzimy 😉
Pani Dorotko, czy Pieti nie wystarczy jedno i na koncu?
Moim zdaniem nie 😉
A Wani?
A to co innego (po n)
Aha, partia-partii, Pietia-Pietii
Wania-Wani ale mania-manii (?)
Musze sobie zapamietac 🙂
Czy to Pietia, czy to Iwan,
wszyscy pchają się na Dywan!!! 🙂
passpartout: i Ania – Ani 😉
ale Stefania – Stefanii 😉
passpartout, jest jeszcze gorzej: mania- manii, ale Mania-Mani. I nie ma to nic wspólnego z dużymi literami, bo: bania-do bani 🙂
Ania-Wania-bania 🙁
un mano – due mani 😉
To ostatnie to już manipulacja językowa!
i jeszcze niania Frania – niani Frania czy niani Frani? Bobiku 😉
Jak tak, to w Manitobie, czy w Manici? 🙂
Bobiku, my tu o koncowkach na -nia, -ni, nie kombinuj z prowincjami 😉
OK, zostaję przy -nia, -ni:
Od się w pasztet wpatrywania
mgła już oko mi zasłania.
Mięsna orgia mi się śni –
kiedyż przyjdą takie dni!? 🙂
Czy to Pietia, czy to Wania? –
zapytała pewna Ania,
wybierając się do Danii,
by coś zawieźć dla Stefanii.
Kręci wiatr, dmie jak szalony
W ślepiach wilczych już to widać
Wieje wiatr od tylnej strony,
Parawanik by się przydał…
Mało ślepiów mu nie wyrwie
Tak zawzięcie dmie skubany
Wilczysko stoi lękliwie
Na wskroś wiatrem nicowany…
Chyba zaraz czymś przesłonię
Swój monitor z tylnej strony
Może wilka tym ochronię
Wszak jest zwierze pod ochroną….
Ani Pietii, ani Wani
Nie ma w planach pewnej Ani.
Chce do bani w pieknej Danii,
Bo ulegla saunomanii 😉
Byłem pobiegać po polach i wskutek dotlenienia doznałem olśnienia w kwestii gramatycznej:
Jak dopełniać Iwanowi
niech profesor Miodek powié*
skąd ma wiedzieć biedny pies,
jak co w dopełniaczu jes?*
* e pochylone wprowadziłem jako smakowity kąsek dla profesora Miodka
* t pachniało tartinką z szynką, to zjadłem
Pietii smutno niesłychanie,
Że go Ania nie ma w planie.
Muszą mu wystarczyć wilki
Zamiast miłej saunofilki… 🙁 😀
Wiemy, że w królestwie Danii
z dawna dzieje się do bani,
lecz poeta o tym milczy,
żeby miał to kraj być wilczy. 🙂
Tylko w Danii jest mizeria?
Wszak nie lepsza jest Syberia!
Tam to właśnie Pietia mieszka,
Tam jest także wilcza ścieżka… 😉
Na Syberii jest mizeria?
To przesada! To histeria!
Wilk się tam wyżywi sam
Wanią z Tanią. Mniam, mniam, mniam! 🙂
Niechby schrupał ze trzy Tanie,
Któraś kością w gardle stanie,
Bo już dawno nic nie jadła,
Nie ma nic na sobie z sadła 😉
Sadło nader jest niezdrowe,
twierdzą wilki postępowe.
Tania dba o wilczą formę
obniżając wagi normę. 🙂
Wilkowi Tania anorekotyczka.
Nie zastąpi całego byczka.
Co innego Pietii kaczka,
Słaba, lodowa, ślizgaczka 😉
No, widzicie, droga dziatwo –
Na Syberii żyć niełatwo!
Choć podszepnę pewnej Ani,
Że tam można pójść do bani… 😉
Pietii kaczkę już próbował
podać w szpitalu konował.
Nigdy tego nie przebolał,
bowiem Pietia kaczkę olał. 🙁
Spotkawszy wilka w ciemnej kniei,
Tania całkiem wyzbyła się nadziei,
Że spędzi miesiąc w sanatorium —
Miast tego będzie w purgatorium.
W tajemnicy szepnę słowo:
Ania lubi hardcorowo.
W ruskiej bani chce pozostać,
by dać co dzień się wychłostać. 🙂
Wilka trapi straszny pech —
Za nim chodzi jakiś Czech,
Czyżby to kochanek Tanin?
A może to sam Jozin z bazin?
Jozin w syberyjskim bagnie
wilczy nos pogrążyć pragnie.
lecz nie z wilkiem te numery,
umknie, jak dwa a dwa cztery! 🙂
Z tym Jozinem to jest ściema –
Na Syberii bagien nie ma,
Taka tego kraju cecha,
Nie ma miejsca tam dla Czecha.
A ten, co za wilkiem chodzi –
Może to jest potwór z… Łodzi? 😉
Wienia, Pietia, Ania, bania
wszyscy lgną do rymowania.
Wszystkich kręci temat wilka
więc powstaje rym co chwilka.
Kto tu atmosferę chłodzi
Pisząc o potworze z Łodzi?
Czyżby byli jacyś gładsi
We Warszawie, czyli na wsi?
PAK-u, nie odpowiedziałam na pytanie, czy Bacha wypada nazwać muzykiem. No, a kim? Był nie tylko kompozytorem, ale i wykonawcą, o czym za rzadko sobie przypominamy. Oczywiście przed „muzykiem” należy dodać „wielkim”, co akurat w cytowanym artykule się znajduje (wymiennie z geniuszem).
Honor Miasta zeen ratuje,
Ale przecież są i zbóje
Nawet w najwspanialszym Mieście –
Całkiem jak rodzynki w cieście 😀
Z Łodzi? Rybak ani chybi
(czuć od niego zapach rybi),
wilk na niego nosem kręci –
w złej zachowa go pamięci.
Tu przerywam (lecz róg trzymam),
bo chwilowo czasu ni mam. 🙁
Dobra rola więc potwora,
Na ucieczkę wilka pora,
Pietia go pogoni potem
Z dziadkiem, ptaszkiem oraz kotem 😀
Dla miłośników piesów:
http://www.tvn24.pl/2107693,12690,0,0,1,wideo.html
ani chybi gołąbku słodziutki,
że zeen wierszyk napisał zbyt krótki
bo w sylabach niewielu zanucił
że stolicę porządek porzucił
a tu trzeba dać upust odwadze
Jożin z bażin grasuje na Pradze
Jako że sama pochodzę z Pragi,
Powiem: tam żyją straszne łamagi,
Tu nawet Jożin nic nie pomoże,
Ani też Rumcajs – wciąż będzie gorzej 🙁
Ach, porzuciłam ja już te światy,
Od praskich bagien wolę Kabaty…
No tak, nawet prażanie się wyprowadzają na wieś…
Na Syberii wszyscy wiedzą
Wilki w bani nie posiedzą
Pietia z Wanią nie dopuszczą
Prędzej już Jożina zruszczą
Rzekną temu na zachętę:
Bagna są, lecz zamarznięte!
Kiedy przyjdzie tam już wiosna,
Będzie rzadka trawka rosła,
Będą może i mokradła,
Tania też nabierze sadła –
Jożin wpadnie tam na chwilkę
I pożywi się wraz z wilkiem…
Ale Pietia ze swym dziadkiem,
Jeśli przejdą tam przypadkiem,
Ucztujących wnet zaskoczą
I w mokradłach ich wymoczą 😉
Ja dzisiaj dame cytaty (nie Tacyta).
Jędrzej napisał:
„A jak wtedy wyobraźnia musiała pracować!”
To mi skojarzyło się z dzisiejszą zabawną lekturą z Tygodnika Powszechnego artykułu Joanny Olech „Bromba forever!” o ksiązkach Macieja Wojtyszki.
Opisuje zabawne postaci, w tym niejakiego Glusia:
„Gluś – nieśmiały introwertyk, zawsze marzył o zawodzie filmowca. Kiedy wreszcie nadeszło jego pięć minut i zyskał szansę zrealizowania własnego filmu pod wiele mówiącym tytułem: „Szeryfie, kładź ogonek na stół”, ktoś zapomniał zdjąć kapturek z obiektywu kamery i wywołana taśma okazała się pusta. Zdesperowany reżyser podczas projekcji zaczął opowiadać treść filmu:
„– Tu powinno być, jak ty biegniesz – drżącym głosem powiedział Gluś – ostatkiem tchu dopadasz do pelargonii i rzucasz lasso… Teraz chwytasz za supeł…”.
Publiczność zagustowała w tych konceptualnych seansach. Odtąd Gluś reżyseruje film za filmem i pokazuje je przy pełnej widowni.” 😆
W tym samym Tygodniku znalazłam też interesującą rozmowę z Arturem Żmijewskim, gdzie twórca opowiada m.in. o ciekawym rzeczywistym wydarzeniu:
„Niedawno miałem ciekawe doświadczenie. Zostałem przez dwóch kuratorów: Galit Eilat z Izraelskiego Centrum Sztuki Cyfrowej w Holonie oraz Charlesa Esche’a, szefa Van Abbemuseum w Eindhoven, wysłany wraz z innymi artystami i kuratorami do Palestyny. Nazywało się to Riwaq Biennale. Nie pokazano na nim żadnego obiektu sztuki. Polegało ono jedynie na podróżowaniu i oglądaniu miejsc, które zwykle są niedostępne, leżą w strefie zmilitaryzowanej, na terenach okupowanych. ……
Pokazano możliwość innego sposobu działania?
Tak. Wystawa dawno przestała dla mnie być przestrzenią graniczną – krawędzią, za którą stajemy oko w oko z realnym miejscem, gdzie rzeczywistość się rozwarstwia, rozkleja. Z tego działania kuratorskiego wyłania się nowa praktyka artystyczna. „Wycieczka” stała się dziełem sztuki….”
Trochę poskracałam zmniejszając radykalizm wypowiedzi, ale chodzi mi o podobieństwo awangardowych działań. 😆
A tu przeurocza ilustracja autora Bromby i innych:
http://tygodnik.onet.pl/4314,foto.html
nie ‚dame cytaty’ tylko ‚same cytaty’ 🙁
mt7: celne zestawienie, tym bardziej, że Artur też jest nieśmiałym introwertykiem 😉
Rzeczywistość się rozkleja,
z magmy się wyłania gleja,
z glei glątwa, z glątwy kipiel,
z której wilcze ślepię łypie:
Tak się sztuka z życiem splata.
Na wycieczkę więc, riebiata,
spieszmy! W bagna, czy w pustynie,
wsio rawno. Nim wieczór minie
dojść możemy do wystawy.
Brak wystawy? Nie ma sprawy! 🙂
Ha! A kieby Tania wołała nie Wanie, ino owcarka podhalańskiego, to wilki w ostatnim akcie wołałyby: „O Jezusickuuu!”, a nie: „Mniam mniam” 🙂
I dobrej nocki syćkim 🙂
Dobrej nocki! 😀
Dziś się bagna będą śniły,
Co Jożina z wilkiem skryły…
Pietia chce być też w tym śnie,
Ale dziadek mówi: nie!
Pa pa 😉
Coś dla Zeeneczka, może zna a jak nie zna niech zajży:
http://www.dezeen.com/
Rymowanki wspaniałe, a mnie tylko fotki w głowie…
http://kulikowski.aminus3.com/
dezeen = design 😆
Marku, piękna Bolonia, swoją drogą do takiego fotoblogu to trzeba mieć nerwy, tak codziennie cykać po jednym zdjęciu…
Piękna jest Bolonia,
piękne Delhi Nowe,
lecz Dywanu urok
bije je na głowę! 🙂
Zamerdałem porannie i zmykam, bo owce wejdą w szkodę… 🙁
Ja odmerduję i też zaraz do zajęć konferencyjnych… 😉
A ja idę coś zjeść… 🙂
PS
fajna ta zeenowa kanapa z daszkiem 🙂
Ta dywanikowa? 😉
Mi tam najbardziej spodobało się dywanowa wnęka
Mniejsza o design, ale de zeen brzmi nobliwie! 🙂
Nobliwie, ale na szczęście już nie chorobliwie 🙂
Nerwy mam jak ze stali 🙂
Codziennie jedno zdjęcie. Trzeba się namęczyć by wybrać z kilkuset. Jeszcze trochę Bolonii a potem będzie Paryż , Londyn , Rzym….
A potem komornik i licytacja za długi 🙂
Dlaczego komornik? To umieszczanie zdjęć tyle kosztuje?
Nie – podróże, podczas których się je robi 😉
Istotnie, de zeen brzmi nieźle 🙂 W każdym razie dobrze wiedzieć, że zeen niejedno ma znaczenie:
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=zeen 😉
Co tu duzo gadać: zeen jest po prostu classy 🙂
Doprawdy jestem wstrząśnięta wielością znaczeń tego nicka…
Ciekawe, którym nasz zeen się inspirował 😉
Może tym z twenty girls? 🙂
Dla mnie już nie było tak dobrych wieści 😉
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=foma
Zawsze może być gorzej:
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=dora 😉
Albo całkiem źle 🙁
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=bobik
foma=food+coma 😯
Bobik=general term for a person under the age of 16
Bobiku, bardzo trafny nick 😉
Ale dalej pisze, że chodzi o osoby niekumate 🙁
Niezle towarzystwo: dzialo 800mm, LSD, obzarstwo do utraty przytomnosci i maloletni 🙁
i jeszcze ten z 20 panienkami! Bobiku, Ty tu sie kompletnie zdemoralizujesz 🙁
Oprócz LSD był tam jeszcze alkoholizm i lekkie obyczaje. Ale ja na szczęście nic nie kumam. Am I PAKi?
Wolę harmless untruths (intended to comfort simple souls)
Sorry, ostatnie zdanie było cytatem ze słownika. Nie chciałem przez to powiedzieć, że PAK nic nie kuma! 🙂
foma, my soul is absolutely comforted przez sam pobyt na Dywanie. Jak słodko się demoralizować kiedy starzy nie widzą… 🙂
Na pociechę jeszcze jest Hoko:
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=hoko
😉
Zawsze można zanucić
o jak ja kocham to miejsce
tu jest tyle policji
czuję się bezpiecznie…
http://happysad.art.pl/teksty/10
…test tagów…
PAK też oczywiście jest:
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=PAK
PAK jako PanzerAbwehrKanone jest chyba spokrewniony z Dorą?
Pogrążam się w coraz gorszym bagnie demoralizacji (wpływ Jozina?). Zobaczcie, jakie drugie znaczenie ma nawet tak kulturalny nick, jak a cappella! 🙁
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=a cappella
Coś mi z kopiowaniem nie wyszło. Ale można sobie wpuścić w wyszukiwarkę.
To ma być tak:
http://www.urbandictionary.com/define.php?term=a+cappella
Drugie znaczenie w życiu by mi nie przyszło do głowy… 😆
Do Hoko: wpisał się człowiek z Seulu na temat Maestro Chunga:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=96#comment-12320
Tam też nas czytają! 😀
Eeetam, to znaczenie ‚a cappella’ to akurat stareńkie jest 😉 Ale widocznie eleganckie, skoro młodzi wielkomieszczanie 😉 się wciąż do niego przyznają.
I jest tu przecież wyrazisty wydźwięk logiczno-analogiczny: bez akompaniamentu każda wpadka: barwowa, intonacyjna czy dynamiczna, jest znacznie dotkliwsza 🙄
Widzą teraz Państwo, co znaczy w praktyce owa przesławna ‚hooligan vitality’ angielskiego. I ile ma odcieni – wykształciuchowate też 🙂
Ja bogactwem tego słownika jestem po prostu zaszokowana 😯
A tu ostrzezenie przed PAKiem:
Don’t mess with him or else he’ll murk your family and eat your children.
A capella, to bardzo eleganckie okreslenie, z gornej polki, moznaby rzec 😉
W wielkomiejskim kontekście różne muzyczne określenia ujawniają nieprzyzwoitość z górnej półki. Np. a cappella, presto e vivace. Albo hoko a cappella, adagio ma non troppo. 🙂
To hoko jest określeniem muzycznym? 😯
A, hm, bez zabezpieczenia to dziś znaczy bez akompaniamentu? 😉
Świat się kończy… 😆
A teraz wrócę do tematu wpisu i zapodam rzecz bynajmniej nie wesołą. Właśnie w „Faktach” był reportaż o tym, że te wspaniałe animatorki, którym Piotruś zawdzięcza Oscara, są dziś bezrobotne. Se-ma-for zatrudnia na etatach 2 osoby, przy Piotrusiu pracowało 200. Teraz nie mają co robić. Siedziba się wali, Kropiwnicki obiecał nową, ciekawe, kiedy i czy będzie jeszcze dla kogo. Taki epizod z Miasta Łodzi 🙁
A ja w najbliższych dniach pewnie znowu będę musiała tam pojechać, żeby zobaczyć z bliska pewną aferę… 😐
Pani Kierowniczko, to, co miasto mogłoby zrobić dla wytwórni, to jest jedna sprawa i pewnie warta rozmowy. Ale druga sprawa to są etaty albo praca na zlecenie. Jest to w Europie trend coraz powszechniejszy, że praca jest coraz mniej zetatyzowana i coraz mniej pewna. Nie twierdzę, że tym jestem zachwycony, stwierdzam tylko fakt. To jest zresztą w dużej mierze rykoszet państwa socjalnego – pracodawcom nie opłaca się zatrudniać ludzi na stałe, bo ich to za dużo kosztuje. W Niemczech mamy w kulturze i pokrewnych branżach to samo: jak się ma kontrakt na dwa lata, to już jest dobrze, a potem się okaże. 🙁
A hoko wg. Urban Dictionary oznacza sweet love. Nie mogłem sobie odmówić tego zestawienia: hoko a cappella. 🙂
Podczas wieczornego spacerku przechodziłem koło szkoły muzycznej i usłyszałem grające instrumenty. Zaraz sobie pomyślałem: uprawiają safe sex! 🙂 Oto zgubny wpływ Dywanu! 🙁
To się nazywa harce na Dywanie 😉
A a cappella to się raczej śpiewa 😀
Wracając do tematu, to jest to rzeczywiście trend. Mnie chodziło o to, że wspaniali fachowcy nie mają co robić. Na razie wszyscy cieszą się z Oscara, ale oni nie mają co włożyć do garnka, i diabli wiedzą, czy Oscar im coś pomoże, bo Brytyjczycy starannie maskują wykonawców swojego sukcesu i mało kto pewnie wie, że film powstał w Polsce 🙁
Die britisch-polnisch-schweizerische Koproduktion „Peter and the Wolf”
Die ZDF/ARTE Koproduktion „Peter & der Wolf” hat den Oscar in der Kategorie „Bester animierter Kurzfilm” gewonnen.
Oskar dla Polaków – Piotruś i wilk (PETER AND WOLF)
Peter & the Wolf – co-produced at Semafor Studios (nie podano, gdzie?)
Dla kazdego cos milego 😉
Gdyby nie szum w polskich mediach…
Jak się śpiewa a cappella to jest bez zabezpieczenia, a jak z instrumentem to już jest safe sex 🙂
W tym antyetatowym trendzie właśnie to jest bezlitosne, że rozstrzyga wyłącznie rynek – jak fachowcy są potrzebni, to mają pracę, jak nie to do widzenia, choćby nie wiem jak byli dobrzy. Ale może się zdarzyć np. tak, że Brytyjczycy wykorzystają marketingowo Oscara, rozbudują swoje wytwórnie, będą potrzebowali fachowców i sprowadzą ich z Polski. A za parę lat może ci fachowcy będą musieli przenieść się np. do Holandii. To też jest trend.
Polityką kulturalną można temu do pewnego stopnia przeciwdziałać i zatrzymywać fachowców w kraju, ale to wymaga wysiłku. Umysłowego i finansowego.
To Szwajcarzy też do tego łapkę przyłożyli?
A tę politykę Brytyjczyków to ja rozumiem. Pewnie że zrobią hałas, że to oni mają same zasługi, i po cichu sprowadzą fachowców z Polski. I tak będzie ciągnął się ten drenaż. I co można z tym zrobić? 🙁
>>Es handelt sich um eine britisch-polnisch-schweizerische Koproduktion: Die Tessiner Produktionsfirma Archangel SA ist daran mit 25 Prozent finanziell beteiligt, wie die Solothurner Filmtage mitteilten. Das Geld stamme von privaten Investoren.<<
Szwajcarzy dali 25 % kapitalu 😉 Prywatni inwestorzy zaufali…
A propos ‚co do garnka włożyć’. Artur Żmijewski w tej rozmowie, o której pisałam, powiedział, że dzisiaj twórcy nie komercyjni nie mają szans wyżyć ze sztuki i muszą mieć jakiś inny jeszcze zawód, który im zabezpieczy byt, żeby mogli spokojnie oddawać się sztuce.
Film animowany, to jest po części komercja, ale ambitne projekty mają szansę tylko w wielkich wytwórniach, gdzie sieczka pracuje na ambitnych. Tak myślę. Ministerstwo Kultury powinno bez wątpienia wspierać różne byty i projekty, tylko tyle ich, a kołderka krótka.
Choć się napinamy i puszymy, jesteśmy biednym państwem i coraz czyjeś nogi wyłażą spod ściągniętej kołdry. 🙁
Niestety, ucieczka naszego państwa przed odpowiedzialnością za kulturę, sport, zdrowie jest smutnym zjawiskiem. Niech nikt nie mówi, że to konieczność, że ekonomia itd. itp. to bardzo wygodne tłumaczenie ale fałszywe. Udział kultury w podziale PKB jest skandalicznie niski w porównaniu z porównywalnymi krajami, to samo tyczy nauki, sportu… Pokutuje przekonanie, że zaniedbania są tak wielkie, że nie ma na „zbytki”. Najpierw nastąpiła nuworyszowska fascynacja kapitalizmem, okazało się, że bez dobrego prawa i aparatu egzekucji tegoż nie da się nic sensownego zbudować i ten stan trwa właściwie do dziś: mamy warunki gdzie liczy się wyłącznie siła: finansowa, polityczna, korporacyjna… Temat rzeka i nie wyczerpiemy go tutaj, ale pisać trzeba, może to coś da, kto wie?
Można być bogatym państwem, które stać na dokarmianie fachowców nie przynoszących natychmiastowych zysków 🙂
A tak na serio, to oczywiście, że coś można robić. Można potraktować fachowców jak inwestycję. Można potraktować kulturę jak inwestycję. Można się rozejrzeć i zobaczyć, że niektóre miasta albo regiony zbijają na kulturze potraktowanej jako długofalowa inwestycja całkiem niezłą forsę. (To ważne, bo decydenci zwykle pokazują puste kieszenie i krzyczą, że nie ma na dotacje). Można załatwiać dla tych fachowców czasowe kontrakty, nie rozbójnicze, tylko takie, żeby się wszystkim opłacało. Można zatrudnić kolejnych fachowców, od marketingu kulturalnego, żeby takie rzeczy jak Oscar potrafili przerobić na pieniążki. Możliwości jest dużo, tylko czy oni chcą chcieć?
Zdrojewski na razie chce. Do Instytutu Mickiewicza bierze Potoroczyna, któremu swego czasu Wajda zawdzięcza Oscara za całokształt – więc może i z promocją będzie lepiej? I w ogóle wydaje się sensownie myśleć. Pytanie, co mu się z ambitnych planów uda…
Poza tym teraz jest ten dobry moment, że można aplikować o pieniądze unijne, także w kulturze. Byle umieć to robić skutecznie.
http://www.tvn24.pl/-1,1540437,wiadomosc.html
„To, że obie kobiety pozostały w cieniu błyszczącej statuetki nie oznacza, że ich praca nie została doceniona. Marek Skrobecki, scenograf „Piotrusia i wilka” zapowiedział, że dla pabiancikiej rzeźbiarki ma już propozycję.
– Teraz będę robił swój film i ona na pewno będzie robiła mi lalki, bo jest świetna – oświadczył Skrobecki.
Anna Wojtanio niestety wciąż na taką propozycję czeka.”
Z tego wszystkiego wynika, że potrzebni są przedsiębiorczy, bogaci ludzie, bo ktoś musi mieć kasę, żeby za mecenasa robić. Trzeba więc wspierać przedsiębiorczość. 😀
Co powiedziawszy, udaję się na niezasłużony odpoczynek. 🙂
Dobrej nocy i młych snów na dywanie! 🙂
A widzieliście te zdjęcia na stronie, którą podał Quake?
http://www.tvn24.pl/10872,2106311,0,0,1,1,galeriamax.html
Odjazdowy ten gibon w hamaku! 😀
Ale ślicznoty, a kocisko jakie zabójcze! 😀
Kurczę, znowu bogaci mają lepiej.Trochę to szwajcarskie Zoo ładniejsze od polskiego Zoo 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=1wfJMgItA_w
sorki, nie mogiełem siem opszećććć…..
No baaardzo przyjemne…
Pat jak zwykle w paski 😉
I Svensson, i Danielsson… ale przede wszystkim Michael Brecker – ech, żal… 🙁
Ciekawe, że tych Szwedczyków brali do grania Amerykańczycy uważając ich (już wonówczas) za równych sobie. A biedni Amerykańczykiewiczowie zapomnieli, że Szwedczycy i inni Europejczykowie znali synkopy wcześniej od nich. Tak to się pomięszało, że teraz widząc Azjatczyków grających jazz oras bluuuus, czuję się wciąż młodo i niewinnie 🙂
P.S.
Krople nagardłowe z domieszką dwuatomowego węgla, wodoru oraz grupy wodorotlenowej są boooooskiiieeeeee…..
Wszędzie teraz grają jazz, i wszystko się jazz nazywa… 😉
…a te kropelki, to nie mają jeszcze jakiegoś składnika, że takie boskie są? 😆
Ino musis, Zeenecku uwazać, coby C2H5-OH nie pomylić z CH3-OH. To barzo wozne, coby nie pomylić! 🙂
Dołączając się do tego ostrzeżenia mówię Wam dobranoc 😀
hoko a cappella się nie uda, bo hoko nie umie spiewać. Chyba by hoko z a cappella, to wtedy hoko może wybijać bim-bomy 😆
A słownik jest cienki, w wikipedii to jest dopiero hoko
http://en.wikipedia.org/wiki/Hoko
Tu jest jeszcze hoko 🙄
http://youtube.com/watch?v=ijXN1MtELc4
To tak na dzień dobry dla wszystkich miłośników psów (żeby nie patrzeć za długo w monitor ):
http://www.libo.ru/i447.html 😉
Quake – wprost przeciwnie, to powinno się mieć ustawione jako tapetę, żeby jak najczęściej przywracać kompa do stanu naturalnego, czyli pracy 😉
A które hoko jest najbliższe Hoko? 😆
(jak Wy mnie potraficie ubawić z rana…)
Hoko, gdyby wziąć to znaczenie z Wiki, to hoko a cappella musiałoby się chyba nazywać seppuku 🙂
Quake, czym ten monitor był posmarowany? Muszę natychmiast zachęcić mój personel do kupienia tego samego 🙂
Jeszcze się marzec dobrze nie zaczął… 🙄
ale tak to jest – dać kotom* dostęp do przepastnych zasobów sieci wszechświatowej… :kufa kota, jak u Hoko:
Wszystko przez ocieplenie klimatu… te pąki bzu, magnolii… A tu przyjdzie wielkanocna zima i zmrozi… figle na Dywanie 😈 … i nie tylko 😥
__
*no doooobra, szczeniaki też niezłe 😉
Figle to zdaje się teraz odchodzą na większości znanych mi blogów 😆
My, psowie płci męskiej, nie mamy takich ograniczeń, że niby tylko marce na harce. Jesteśmy skorzy do figli przez cały rok. Jak nie ma pod łapą Dywanu, to i noga pańci albo gościa nam wystarczy. 🙂
Koty w marcu, Lenin w październiku a Bobik cały rok 🙂
Kufa kota ze znaczków: =^-^=
No, chyba że uznać za kocie te wordpressowe: 👿 😈
=^-^= on
>^-^< ona
>(^-^)< wypasiony
Pani Kierowniczko,
na moim figli nie ma 😀 same poważne sprawy 😉
Do czasu… 😆