Mykietyn ufilmowiony

Po kilkunastu latach (trudno uwierzyć, ale prawykonanie odbyło się 16 lat temu!) dobrze, że przypomniano Pasję. Ale z dodatkami, które były w ogóle niepotrzebne.

W zalinkowanym wyżej wpisie podchodziłam do tego utworu jak pies do jeża, dziś słucham z większego dystansu i nie budzi we mnie wielkich protestów. Może też dlatego, że protest wzbudziła we mnie dodana warstwa autorstwa Tomasza Cyza, która była nikomu do niczego niepotrzebna. Sama swego czasu zauważyłam, że ta Pasja jest obrazowa już na poziomie muzyki, wielowarstwowa, zmysłowa nawet (te cykady…), i doprawdy nie potrzeba jej ani czarno-białych zdjęć z Izraela, choć nie wiem, czy tylko stamtąd (co jakiś czas pojawiała się kozica znad Morza Martwego, śliczna doprawdy i łagodna – one w ogóle nie poją się ludzi, miałam kiedyś takie spotkanie trzeciego stopnia), ani jakichś pań w kieckach chodzących po widowni i czasem wchodzących na scenę (myślałam, że to córki jerozolimskie, o których mowa w tekście, ale okazało się, że to „uczennice”, czyli chyba odpowiedniczki apostołów?).

Wykonanie w stosunku do pierwotnej wersji było o tyle inne, że powiększony został chór chłopięcy (w prawykonaniu wzięło udział czterech śpiewających chłopców), a. Piłatem – czyli jedyną osobą używającą języka polskiego – była tym razem również kobieta: Magdalena Cielecka, która wypadła dużo lepiej niż w prawykonaniu Maciej Stuhr.

Do Chrystusa-kobiety można było się przyzwyczaić dzięki wciąż wspaniałej Urszuli Kryger, z myślą o której ta partia była napisana. Pomysł, podobnie jak retrospektywna forma, wziął się częściowo z inspiracji filmem Nieodwracalne Gaspara Noé, w którym zgwałcona i zamordowana zostaje kobieta i również czas jest odwrócony, akcja rozgrywa się od końca do początku. Do zamiaru napisania Pasji retrospektywnej przyznał się w wydanych w 2005 r. Rozmowach lusławickich z prof. Mieczysławem Tomaszewskim Krzysztof Penderecki; trzy lata później w wywiadzie, który zrobiłam z nim dla „P” na 75. urodziny, czyli zaraz po prawykonaniu Mykietyna, pożalił się: „Trzy lata temu zdradziłem w mediach koncepcję swojej Pasji Janowej: miałem pomysł, by ją rozpocząć od śmierci Chrystusa, a wszystko potem byłoby retrospekcją. A teraz dokładnie w takiej formie napisał swoją Pasję Paweł Mykietyn”. Ale rzeczywiście po licznych filmach w tej formie nie tak trudno wpaść na taki pomysł. Dlaczego Chrystus jest tu kobietą – Mykietyn tłumaczył w tej rozmowie z dzisiejszym reżyserem. Tyle że trochę tu trafił kulą w płot, ponieważ istniały również prorokinie, jak najbardziej (sama mam po jednej z nich imię), tyle że na długo przed Chrystusem. Ale artysta robi tak, jak mu pasuje – właśnie słyszałam wychodząc, jak ktoś się oburzał, że ewangelie były pisane po aramejsku, nie po hebrajsku, a w tym wywiadzie kompozytor mówi, że wie o tym, ale hebrajski wydał mu się ciekawszy. Licentia poetica.

I tym razem był stojak, choć nie od razu. A sala była pełna – to cieszy.