W święta o przedświątecznej muzyce
Wczorajszy dzień w Krakowie był bogaty w wydarzenia muzyczne wysokiej klasy, z różnych światów, ale w podobnym nastroju przedświątecznej zadumy.
Ostatni koncert Festiwalu Beethovenowskiego został specjalnie przesunięty na godzinę 17., żeby ewentualni chętni mieli czas przemieścić się do Wieliczki na Misteria Paschalia. Pesymistycznie myślałam, że z tego pierwszego koncertu wysłucham tylko pierwszej części, tymczasem udało się wysłuchać całości. I wspaniale, bo naprawdę było warto.
Koncerty Kremera z jego zespołem Kremerata Baltica zwykle zawierają rzeczy mniej znane, transkrypcje oraz dzieła jego przyjaciół jeszcze z czasów ZSRR, dziś głównych twarzy nurtu wschodniej nostalgii na Zachodzie, tak lubianego przede wszystkim przez ECM. Tak więc zaczęło się od krótkiego spojrzenia w stronę klasycyzmu – Pater Noster Luigiego Cherubiniego (jakby nie znało się tytułu, nie zgadłoby się go). Później Silent Prayer Giji Kanczelego, utwór napisany w zeszłym roku na 80-lecie Rostropowicza i 60-lecie Kremera. Rostropowicz nie mógł już go zagrać – zmarł w miesiąc po swych urodzinach. Kremer gra go teraz na światowym tournee (poza Krakowem – m.in. w Niemczech, Hiszpanii i Meksyku) z młodą znakomitą litewską wiolonczelistką Giedre Dirvanauskaite. No cóż, to utwór w typowej poetyce ostatnich dzieł Kanczelego – filmowy do granic kiczu, z głosem dziecięcym z taśmy, szklistymi brzmieniami jak z sennego koszmaru i nawiązaniami do tradycji. Ale tak pięknie wykonany, że wszystko się wybaczało. Ale najpiękniejszym punktem programu był Haydn – Siedem słów w wersji na orkiestrę smyczkową, chyba najlepsze wykonanie tego utworu, jakie słyszałam. W typie raczej Hoko niż PAK-a, czyli po prostu goła muzyka bez gadania. Wszystko wydobyte perfekcyjnie, anielskość sąsiadująca z wielkim smutkiem i zadumą. Nie darowałabym sobie, gdybym urwała się z tej części.
A potem błyskawicznie zajechałyśmy z koleżanką do Wieliczki (pogoda bardzo przyjemna), gdzie przeżyliśmy wszyscy coś niesamowitego. Zespół Le Poeme Harmonique, który w zeszłym roku u św. Józefa dał niezapomniany koncert z wielkopiątkowymi Tenebrae Michela Richarda de Lalande’a, tym razem pokazał Lamentacje Jeremiasza Emilia de Cavalieriego, o szesnaście lat (prawdopodobnie) starszego od Monteverdiego, a o jedenaście – od Gesualda. I o tych dwóch trochę się myślało przy słuchaniu, ale było to bardziej chropawe, z harmoniami jeszcze ostrzejszymi. Po prostu niesamowity obraz międzyepoki – jeszcze coś z renesansu, już coś z baroku, ogólnie manieryzm? Wspaniali soliści, zwłaszcza sopran Catherine Padaud i kontratenor Terry Wey. Program uzupełniło niedługie Miserere mei Deus Fabricia Dentice (znanego raczej jako twórca muzyki lutniowej), jeszcze bardziej archaiczne; podczas wykonywania poszczególnych wersetów soliści gasili kolejne świece, wreszcie zostaliśmy w ciemnościach w tej przepięknej Kaplicy św. Kingi. Podobnie było w zeszłym roku, gdy Le Concert Spirituel wykonywał Ciemne Jutrznie Charpentiera.
I jeszcze parę zaległych słów o poprzednich koncertach. W Wielki Czwartek – oratorium La Vergine dei dolori Alessandra Scarlattiego. Jak to u Alessandriniego, wykonanie żywe, pewne, bez elektryczności, jaka jest u Minkowskiego, za to absolutnie naturalne. Z solistów najbardziej przejmowała swoim dramatyzmem Sonia Prina, jeden z najlepszych dziś altów w dziedzinie muzykowania dawnego. Roberta Invernizzi miała chyba gorszy dzień, ale ma szansę jeszcze zrehabilitować się w poniedziałek. Ciekawy był też kontratenor Martin Oro; najmniej da się powiedzieć o tenorze (Daniele Zanfardino). Po zakończeniu ktoś nie wytrzymał i od razu wrzasnął: Brawo! Takiego entuzjazmu nie wywołał wielkopiątkowy występ New London Consort w Kościele św. Józefa – koncert zresztą pechowy, bo nie było na nim chorego szefa Philipa Picketta (zastąpił go od pozytywu jego asystent David Roblou); zachorowała też jedna ze śpiewaczek i zastąpiła ją inna, Mhairi Lawson. Zarówno ona, jak i druga, Julia Gooding, śpiewały naprawdę przyzwoicie, tak jak i reszta wykonawców. Ale cóż, to było poprawne i chłodne, by tak rzec – północne wykonanie tak emocjonalnej muzyki z Południa, jaką jest Selva morale e spirituale Monteverdiego. Bardziej już ten styl wykonawstwa pasował do Requiem Bibera, ale przyznam, że wolę jego dzieła instrumentalne – więcej w nich tajemnicy.
Komentarze
Arnold Schönberg – Gurrelieder – Dramatic Cantata
http://www.youtube.com/watch?v=bgy1OdmaMFE
Pani Doroto, jak to dobrze, że nie uległa Pani w Wieliczce zasoleniu i krystalizacji, lecz miała jeszcze siły obdarować nas sprawozdaniem z tych wszystkich koncertów, które za nas Pani wysłuchała i przeżyła. Ja na święta zawsze wybieram sobie kilka płyt z zupełnie nieznanymi mi utworami – i po spełnieniu obowiązków rodzinnych -staram się je poznać. W tej chwili kończę drugą płytę Vivaldiego Orlando finto pazzo – całośc nieco nużąca ale są piękne momenty; przy drugim słuchaniu przyjemniej. Przede mną zaś jeszcze opera Umberta Giordano Siberia, ktora nie wróży nic dobrego. Dzięki za już – ale czekamy na cdn Lodoiski.
Gdy czytam skręca mnie z zazdrości! 😉
Sam oddaje się jedynie kantatom Bachowskim na dziś (31, 249: Suzuki, 4: Junghanel), a w planach jeszcze z płyt Wenecka Msza Wielkanocna McCreesha.
Jednak jedno muszę jeszcze dodać — otóż to trochę bardziej złożone z odczytywaniem tekstów do Haydna — wiele zależy od atmosfery, którą da się na koncercie stworzyć. Wspominam doczytywanie dobrze z koncertu Kwartetu Śląskiego w sali Teatru Korez — sali dość ciasnej, niewielkiej, co podkreślało kameralność muzyki i jakoś zbliżało — także do aktora (swoją drogą komediowego…), który je czytał. Słucham też jednak z przyjemnością wykonań bez odczytanych tekstów — na dniach, oddając się muzyce związanej ze Świętami, przesłuchałem także Siedmiu słów… w wykonaniu Kwartetu Mosaiques, bez żadnych tekstów — także wielkie przeżycie!
Przecież była transmisja tych koncertów?! Przegapiłam. Szkoda.Dobrze że tutaj trafiłam i mogłam posłuchać relacji.Pozdrawiam
byly transmisje w radiu wszystkiego co mialo miejsce na fetiwalu.natomiast tvp nsgrywaLA tylko pare rzeczy a reszte mozna bedzie zobaczyc na tych filmikach.bardzo zalezy nam aby padly uwagi co mozna poprAWIC w tym przekazie!!!!!co PANI KIEROWNIK CHCIALABY ZOBACZYC!!!!A MOZE TEZ INNI.MAMY PRAWIE 40 GODZIN MATERIALU VIDEO.\NIE MECZE DALEJ.I WESOLYCH SWIAT
Pani Dorotko,
dla Pani i blogowych Gosci ode mnie serdeczne zyczenia zdrowych i radosnych Swiat – wszak jeszcze trwaja 🙂
Rowniez pozdrowienia dla mojego ukochanego, rodzinnego miasta Krakowa, o ktorym zawsze z nostalgia i lezka w oku mysle 🙁
mysha_b
http://www.samre.info/kartki/4w/wielkanoc4.html
A dla mnie to są święta zupełnie bez muzyki, a raczej z siekaną sałatką muzyczną, nieznośna i cokolwiek za głośną. No, tortura po prostu. Powód? Córka wykorzystuje święta bez gości na generalne porządki w płytotece domowej. Pozamieniane pudełka, zapomniani wykonawcy albo tytuły, które nic nie mówią – wszystko to jest wrzucane do maszyny, wysłuchiwane w kawałkach i albo ląduje w walizce, albo na podręcznym regale, albo w stosie „do ludzi”. Praca potrzebna, ale ja cierpię.
To organizatorzy festiwali wiedzą już, co tutejsi bywalcy lubią? I tym razem zdecydowali się na konwencję a la Hoko? No, no, no… Ciekaw jestem takiej przykładowej Warszawskiej Jesieni a la zeen albo Śląskiej Jesieni Gitarowej a la Piotr z sąsiedztwa…
http://www.youtube.com/watch?v=hii17sjSwfA
Bluźnierstwo?
A skąd!
Było nie prowokować.
A teraz chętnie poczytam czym to różni się od…..
A tak zupełnie między nami: Potrafilibyście?
🙂
Ha! widzę już pierwsze objawy znużenia Świętami 😆
zeenie – od czego to ma się różnić? Samo w sobie od czasu do czasu – why not.
A teraz parę zdjęć: z Wieliczki (to i dwa następne) i z dzisiejszego Rynku (to i pozostałe).
Żadnego znużenia nie ma Pani Kierowniczko!
A czym się różni wróbelek? Przecież Pani wie….
Mnie chodzi o Mozarta, o Bacha, o wielu, wielu innych genialnych twórców, nawet o Laskowskiego i Wiśniewskiego!
http://www.youtube.com/watch?v=UhjG47gtMCo
Czy to jest takie trudne?
Nie wierzę…..
Pewnie, że nie jest takie trudne.
Ale długo by opowiadać… 😀
zeen: scena spożywania jajeczka zaiste w świątecznym klimacie 😉 Ale „Schizm” ma moim zdaniem lepszy klimat – mimo, że nie taki świąteczny:
http://www.youtube.com/watch?v=L7fF1P3qwDE&feature=related 😉
No to teraz coś dla stęsknionych za naszą uciśnioną bohaterką.
Sobiesławowi i Baltazarowi pozwolono przenocować w zamku Odrowąża. Oczywiście sprytnie się domyślili, że dowódcy straży chcą ich uśpić i zrewidować. I rzeczywiście, tak próbują się nawzajem nabierać. Baltazar nie chce jednak zrezygnować z jedzenia, więc pałaszuje pasztet. „Ty łykaczu – (na stronie) drżę o niego!” – śpiewa Sobiesław. A tymczasem Baltazar zamienia kieliszki. „Niechay piją te straszydła, sami wpadną w swoie sidła”. No i faktycznie. Dowódcy:
„Wnet przetrząśniem te hultaie,
Gdy się który spać położy…
Lecz coś… ciemno mi się zdaje…
Sen mi gwałtem oczy mróży”.
I już wydawałoby się, że nasi bohaterowie wywinęli się z opresji, tymczasem wpada Odrowąż z innym oddziałem żołnierzy. Sobiesław w zapalczywości zdradza, kim jest. Odrowąż nie posiada się ze szczęścia, rozłącza dwóch towarzyszy i wtrąca ich do lochu. Na tym kończy się akt II.
Niech to….
Quake, jasne, że ma. Ja celowo takim go wybrał. Mnie chodzi we w związku ze z tym o cuś więncej…..
Może posłużę się innym przykładem:
http://www.youtube.com/watch?v=8PcX_D5Z_CA
Czy taki Bach, na ten przykład, mając te środki do dyspozycji, zrobiłby coś takiego?
Nie znali wonówczas biedni podziałów 5/4 i np. 7/4…
A nie mając do dyspozycji dowolnego brzmienia, dowolnego metrum (wiem, ze to błąd, bo metrum bywa albo parzyste, albo nie, ale podziały bywają różne 🙂 )
nie byli w stanie uzyskać takiej różnorodności. Sadzę też, że melodycznie w pewnym stopniu byli ograniczeni – wszak byli na początku….
O harmonii nie wspomnę, bo mnie boli….
Pani Kierowniczko,
bo ja mam taki gust wypaczony, że lubię wrony….
od A do Z lubię…..,
Jeśli wyznacznikiem wielkości ma być tercja wielka, to ja sobie pujdem zdond
i wezmę ze sobą kfartem, sekstem, septymem, a nawet nonem….
A pójdem, gdzie oczy poniosom…..
Tylko gdzie do licha mnie może ponieść, jak nie do przedstawicielki najlepszej we w Polsce reprezentacji oszołomstwa muzykologicznego?
Zeen i słusznie . Nie idż. Lepiej pisz , nawet o interwałach. Są tutaj tacy , co przychodzą was poczytać , posluchać ( tak jak „na_ten_przykład” ja 🙂 ). Gdzie będą chodzić.??
Pozdrawiam porannie w dyngusowy poniedziałek. Cieszę się ,że jest takie miejsce jak to. Późno je odkryłam.Lepiej późno niż wcale. Szczególne wyrazy sympati dla Gospodyni tego miejsca.
zeenisko lube, o godz. 2.23 to ja już śpię twardym snem…
Widzę, że tu wiara w postęp w sztuce (?!) Ale nie ma obawy, tercja wielka nie jest wyznacznikiem wielkości, choć jej nazwa mogłaby może komu na to wskazywać 😆
Pewno, że tu lubimy wszystkie interwały. Może nawet zwłaszcza te pozostałe 😉 A nawet szumy i trzaski. Wszystko trzeba umieć wykorzystać i od tego wielkość zależy.
Muzyka, której słucham tu ostatnio i o której opowiadam, rzeczywiście ma dużo tercyj wielkich. Ale taki np. Cavalieri, którego kawałek znalazłam na tubie? Zaczyna się – niby nic. A im dalej, tym więcej różnych różności:
http://www.youtube.com/watch?v=hzCpN8IgPdY&feature=related
Grażynę wzajemnie bardzo serdecznie pozdrawiam. Dyngus w Krakowie objawił się jak na razie śniegiem. Mokrym najpewniej 😉
W Poznaniu mrożny , słoneczny poranek. Nie jest wykluczone ,że dyngusowa woda będzie zamieniać się w sople lodu. Władze miasta razem z policją ostrzegają przed wlewaniem wody do środków komunkacji miejskiej i na maski jadących samochodów.
Takie przypadki wandalizmu będą w sposob szczególnie surowy i w przyspieszonym trybie karane. No i zobaczie- jak to można ładnie coś sugerować. Nawet nie wpadlabym na to ,żeby sąsiadowi na nowe autko chlusnąć wiadro wody . A tak to zaraz złożę dresik , pobiegam z wiadrem między domkami. Najpierw sąsiadowi za płot na samoachód , resztę do autobusu podmiejskiego i biegiem , głębkoko oddychając dalej. Grunt to radosna , poranna gimnastyka. W zdrowym ciele zdrowy duch. 🙂
😆
Dwóka transmitowała? Chyba miałem akurat wyłączony komputer… a w podcastach na radiowej stronie zero muzyki.
Co do znużenia świętami, to ja się już w sobotę przejadłem… 🙄
a moze ktos wie z Was co Fellner zagral jako bis w Warszawie 19.03, solo na fortepianie ??
albo moze gdzies koncert zostal nagrany?
pozdrawiam swiatecznie!:)
Pani Dorotko,
to Pani jeszcze w Krakowie? Zazdroszczę, i to bardzo! 🙂
Witam Kasię. Niestety nie byłam na tym koncercie, ale jak wrócę, może spytam kogoś, kto był. I kolegów radiowców.
Tak, jestem jeszcze w Krakowie – ale jutro już wyjeżdżam 🙁 Człowiek się rozleniwia 😉
W święta rozleniwia się nie tylko człowiek i nie tylko w Krakowie. Co pies ma robić, jak wokół tyle dobrych rzeczy? Jeść i spać i spać i jeść. Mnie od obżarstwa już nawet łapki spuchły i na spacerze barszczyk z nich tryskał. A tu widzę, że mama znowu się kręci, a jak ona się kręci, to znowu coś wjedzie na stół. Ale nic to, zji się. 🙂
Ja się najadłam – chyba pójdę spać… 😀
Ja też zaraz zapadnę w drzemkę, wpis Bobika o obżarstwie światecznym przypomniał mi wiekową ciotkę mojej matki, która często zjeżdżała do nas na święta. Bardzo ja lubiliśmy; ona właściwie przygotowywała święta, to znaczy – jedzenie na święta. W czasie świąt zaś pilnowała czy wszyscy dostatecznie dużo jedzą. – Nie, już nie mogę, naprawdę – prosiliśmy. A ciotka:- Nie chcę nawet tego słyszeć, co jadłeś ostatnio? Aha, więc po słonym – słodkie! Po słodkim – kwaśne. Miała też w przepastnej torbie leki na żołądek, zresztą i tak kończyło się to gorącym termoforem lub butelką ( termofor był tylko jeden) na brzuchu. Takie święta uznawano za bardzo udane.
A ja dzisiaj o suchym chlebie (i suchej kielbasie) 15 km na mrozie (minus 8) i w snieżycy i teraz glodna jestem i przydałaby się taka ciocia, ale nie ma 🙁 więc muszę sama przygotować coś ciepłego na odtajanie zgrabiałych paluszków i zakrzepłego noska 🙁 Tymczasem słucham Lamentacji z linku powyżej już drugi raz i przynajmniej od środka mi już ciepło 🙂
To jeszcze drugi kawałek:
http://www.youtube.com/watch?v=Lnnd4M-qn-o&feature=related
Witam prawie-po-świętach… 😥
To ja jeszcze słów parę o słuchaniu Concerto Italiano w Wielki Czwartek u boku Pani Kierowniczki 🙂 (drugiej części koncertu – dosłownie, w pierwszym rzędzie na balkonie, dokąd się przeniosłam z mojego parterowego miejsca) 😀
Znawczyni zauważyła słabszą formę Invernizzi… mi tam się obie Panie baaardzo podobały (i jedną i drugą słyszalam pierwszy raz na żywo)… – a już najbardziej zaskoczyl mnie in plus kontratenor M. Oro!… 😉
Wykonanie śniło mi się aż gdzieś do Wielkiej Soboty… 😉
A! Że Pani Kierowniczka zna muzyczny Krakówek na wylot (i że Ją wszyscy znają), to rzecz oczywista. Ale że wie o ‚aż takich szczególikach’… 😯
Może ja wybrzydzam. Ale słyszałam Robertę I. w zeszłym roku i podobała mi się o wiele bardziej…
A za dwie godziny znów jej posłucham.
Mialo byc -8°C, a nie jakis Bond bez sensu 🙂
Dziekuje za druga czesc, to w sam raz na ten pochmurno-mrozny podwieczor, tylko krotkie jakies…
passpartout, jeżeli koniecznie chcesz posłuchać lamentacji, to jestem gotów zjeść jeszcze jedną porcję torcika migdałowego. Dotąd się powstrzymywałem, bo mój brzuszek był już, już na skraju lamentowania, ale dla Ciebie się przemogę. 🙂
Dobry wieczorek! Co tam słychać oprócz muzyki i lamentacji?
Właśnie mam zamiar trochę odpocząć, czego i Wam drodzy bracia i siostry z całego serca życzę. 🙂
Może trochę poczytam, albo co.
W portalu nasza klasa, ktoś wkleił zdjęcie mojej trzeciej klasy z 9-letnią Marysią. Wzruszyłam się i ucieszyłam, bo zupełnie nie mam zdjęć z podstawowej szkoły. Przy okazji szare komórki doznają olśnienia. 🙂
Jo tyz padom: dobry wiecorek. Mom nadzieje, ze syćka zmoceni w dzisiejsym śmigusie zdązyli juz wysknąć? 🙂
Dobry wieczór, jest tu kto? Czy jeszcze wszyscy trawią? 😀
To na razie skomprymowany ostatni akt Lodoiski. A potem zrobi się wpisik o końcówce festiwalu.
Uwięzieni są już więc zarówno Lodoiska, jak Sobiesław i Baltazar – w lochu, gdzie „Okna są bardzo wysoko iak zwyczaynie w podziemnych gmachach. Ciemność i opleśniałe mury wystawiaią go okropnym”. Odrowąż, sam, śpiewa „pełen złośliwey radości”:
„Ha! zwycięztwo przy mey sprawie,
Gdy móy rywal sam się zdradził.
Nic to mey nieszkodzi sławie
Choćbym go iak szpiega zgładził.
Żem go złapał w sztuczne siatki
I to nie iest chluba próżna;
Wszak w miłości przykład rzadki
By bez zdrady wygrać można”.
Bo oczywiście ma przewrotny plan. Wyjawia go Lodoisce, gdy ją przyprowadzają, a ona wciąż powtarza, że „Milcząca pogarda iest iedyną odpowiedzią, którey się masz spodziewać odemnie”. Mówi, że Sobiesław jest także tu uwięziony. „Wolność albo śmierć iego są w twojey mocy. Dziś ieszcze albo mnie mężem twoim, albo iego trupem zobaczysz”.
Lodoiska próbuje grać na zwłokę, prosi o kilka dni do namysłu – ale Odrowąż jest nieubłagany: „Ani iedney minuty. Musisz natychmiast oddać mi rękę twoię”.
Lodoiska (pomięszana): „Bez pozwolenia rodziców?… Oyciec tylko móy może rozrządzić ręką córki”.
Odrowąż: „I ta wymówka nadaremna. Oyciec twóy iuż nieżyie”.
Lodoiska mdleje zrozpaczona. Tymczasem wprowadzają Sobiesława. Ten dopada jej, cuci, a Odrowąż powtarza swoje warunki.
Sobiesław: „(…) Widzieć cię na iego łonie?
Raczey zginąć śmiercią srogą!”.
Lodoiska: „Tego na mnie niewymogą:
Umrę zaraz po twym zgonie”.
Burzywoy, jak samo imię wskazuje, podburza: „Ich zuchwałość godna kary”. Odrowąż: „Wnet was czeka śmierć, poczwary!”.
Kochankowie zgadzają się na to:
„Tak, chcemy umierać razem,
Wspólne męki zniesiem śmieley:
I pod iednym ległych głazem
Śmierć nas nawet nierozdzieli”.
Jednocześnie Odrowąż śpiewa:
„Tak, umrzecie dzisiay razem,
Czas, byście wiecznie zniszczeli:
Lecz i pod śmiertelnym głazem
Ręka moia was rozdzieli!”
A Burzywoy:
„Tak, niech zdraycy giną razem,
Którzy cię znieważyć śmieli:
Niechay katowskiem żelazem
Pomsta twoia ich rozdzieli”.
I już by się tak stało, ale – Deus ex machina – przybywają wojska tatarskie. Zdobywają zamek, ratują więźniów (to w dużym skrócie). Titzikan miał swoje porachunki z Odrowążem, który zabił jego ojca. Na koniec oczywiście wdzięczny ansambl:
Titzikan (do Tatarów):
„Bracia! dokonaymy dzieła;
Te gmachy zburzyć potrzeba:
Przemoc zdraycy koniec wzięła,
Tak występnych karzą nieba!”
Odrowąż i Burzywoy:
„Nasza wielkość koniec wzięła!
W wieczney hańbie umrzeć trzeba.
Słuszna nas pomsta dotknęła,
Krzywdę ludzką karzą nieba!”
Lodoiska, Sobiesław, Praxeda i Baltazar:
„Nasza trwoga przeminęła;
Te mieysca opuścić trzeba.
Przemoc tu naukę wzięła,
Jak Tyranów karzą nieba!”
Wszyscy zostają wyprowadzeni, Odrowąż ze świtą „przez poboczną fórtkę. Tityikan stoiąc na środku Sceny wydaie rozkazy, a Tatarzy rzucaią wszędzie pochodnie. Po krótkiey przerwie wszystkie gmachy goreią gwałtownym ogniem. Zasłona upada”.
A straż pożarna nadjeżdża… 😆
Jest, jest, niecierpliwie czekam na Lodoiskę, którą za chwilę zacznę się paść – świąteczne jadło już zostało strawione,dzięki.
Widzę, że nie tylko trawią, ale piją i ględzą do nieprzytomności u Piotra z sąsiedztwa – bez urazy, ale prawie 500 komentarzy od piątku to chyba rekord, ja już nie wyrabiam czytania 🙁
Pani Kierowniczko, a gdzie mają ględzić, jak Pani poszła, drzwi zamknęła i nawet światło zgasiła? No dobrze, teraz się znowu świeci, to mogę tu zamerdać. I zawiadomić, że zostałem się artystą – odczytałem Rodzinie Lodoiskę melorecytacyjnie, jak, nie przymierzając, jaki pan Kolberger. Okazywali żywe emocje i się zwijali, znaczy, mam zadatki! Ale może dobry tekst z każdego potrafi zrobić artystę? 🙂
Ja bym powiedziała, Bobiczku, że raczej odwrotnie: jak ktoś jest artystą, to z każdego tekstu potrafi zrobić arcydzieło 😆
Pani Kierowniczko, czuję się pochlebiony. Z tym pochlebstwem lżej będzie mi śpiewać i trawić. 🙂