Chopin, katakumby i jazz

Wspomniałam, że odwiedziłam wczoraj wieczorem jedną imprezę warszawskiej Nocy Muzeów. Było to zwiedzanie Muzeum Fryderyka Chopina w Zamku Ostrogskich, połączone z koncertami jazzowymi w zamkowych piwnicach, które tym samym zostały udostępnione publiczności po raz pierwszy – i na razie, przed remontem, ostatni.
 

pałac Ostrogskich
Fot. Tadeusz Późniak.

Katakumby są piękne i tajemnicze, Złota Kaczka już dawno się z nich wyniosła, bo urzędujące tu przez kilkadziesiąt lat Towarzystwo im. Fryderyka Chopina zrobiło sobie z tych pomieszczeń (trzy nawy, każda po 90 metrów kwadratowych i po 7 m wysokości) powierzchnię magazynową. Remontu zamku od powojennej odbudowy nie było NIGDY. Kiedy weszliśmy do tych lochów z kolegą fotografem ze dwa lata temu (spytam kolegów jutro w redakcji, może da się wrzucić zdjęcie), wyglądało to jak scenografia „Umarłej klasy” – te sterty krzeseł i papierów… Teraz to uprzątnięto, a na prowizorycznej scenie w najgłębiej położonej nawie zasiedli młodzi jazzmani. Tłumy młodzieży (i nie tylko, ale jej było najwięcej) kłębiło się w podziemiach, ale i też wyglądali na górę. Panie obsługujące wystawę mówiły mi, że w Noc Muzeów zawsze były tu tłumy. Ja także z przyjemnością znów obejrzałam te wszystkie wzruszające eksponaty, listy, autografy nutowe, drobiazgi, stłoczone w tej chwili w trzech salkach. Z ponad 500 chopinowskich zabytków posiadanych przez muzeum eksponowanych było koło 200. Jutro wszystkie wywędrują i nie będą oglądane zapewne przez parę lat. Zamek Ostrogskich idzie wreszcie do remontu.

Remont już właściwie zaczął się wcześniej – gotowy jest wreszcie taras, który stał się jednym z najładniejszych miejsc Warszawy. Jeszcze dwa lata temu przeciekał; sypały się płyty. Podobno pod powierzchnią tarasu miała być zabezpieczająca płyta ołowiana i jej nie było – ktoś ją rąbnął, jak to w minionej epoce bywało. Kiedy remontowano salę kameralną Filharmonii Narodowej, okazało się, że cud, że nic się tam nie stało, bo pod spodem były tylko jakieś osmalone z czasów wojennych belki.

Teraz na tarasie jest cudownie, nic tylko szampana pić (szampana nie było, ale winko mi się trafiło). Jak będzie w środku zamku – rozstrzygnie konkurs na projekt. Przyszło już 30 koncepcji z całego świata. Wreszcie, miejmy nadzieję, powstanie Muzeum Chopinowskie z prawdziwego zdarzenia, nowoczesne i estetyczne, umiejętnie eksponujące bezcenne eksponaty.

A podziemia? Będzie tu część ekspozycji i sala koncertowa. Teraz był przedsmak. Szkoda, że nie zostałam na występie Kuby Stankiewicza, który miał grać utwory oparte na muzyce Chopina (on także, jak wielu innych naszych pianistów jazzowych, nagrał chopinowską płytę). Ale to był świetny pomysł. Dzięki niemu wielu się dowiedziało, że tu będzie muzeum, dowiedziało się o katakumbach i przypomniało sobie, że to miejsce wyjątkowe. Chopin co prawda nigdy tu za życia nie był. Ale jest teraz.