W piątek trzynastego (i później)
Instytut Muzyki i Tańca z powodu takiej, a nie innej sytuacji finansowej robi mniej niż by taka instytucja mogła robić, ale kilka programów udało się uruchomić z powodzeniem, m.in. Kompozytor-rezydent, który polega na wspieraniu filharmonii we wspieraniu kompozytorów. Tj. w danym sezonie dana filharmonia wykonuje zwiększoną dawkę muzyki danego kompozytora, w tym zamówiony utwór (-ory). Filharmonii Łódzkiej przypadł Andrzej Kwieciński, jedna z ciekawszych indywidualności młodego pokolenia, choć na stałe mieszkający w Holandii, gdzie został po studiach, to jednak wciąż często bywający w Polsce.
Dał się poznać jako materiał na kompozytora jeszcze w szkole średniej, zdecydowanie się wyróżniał i byłam wówczas jedną z tych, którzy przekonywali go, żeby na studia pojechał od razu za granicę. Tak się też stało. Ale wpływ na niego – poza modnym od pewnego czasu wśród polskich młodych twórców spektralizmem – mieli polscy kompozytorzy: najpierw Paweł Szymański i Paweł Mykietyn, a potem Hanna Kulenty, z której wskazówek korzysta do dziś. Pierwszy z koncertów cyklu Kompozytor-rezydent w Filharmonii Łódzkiej był kameralny i zawierał właśnie utwory Kulenty oraz Kwiecińskiego; koncert ten będzie powtórzony we Wrocławiu w ramach zbliżającego się festiwalu Musica Polonica Nova.
W ten piątek odbył się koncert symfoniczny z dwoma – praktycznie – prawykonaniami utworów Kwiecińskiego, otoczonych trochę inną muzyką. Do poprowadzenia miejscowej orkiestry kompozytor poprosił swojego kolegę z konserwatorium w Hadze, Greka Korniliosa Selamsisa; jego kompozycja For this city that, someday, will become a forest również znalazła się w programie. Co do jego roli dyrygenckiej, odnosiło się wrażenie, jakby po raz pierwszy dyrygował orkiestrą – widać, że na co dzień nie jest dyrygentem, lecz kompozytorem.
Dwaj kompozytorzy zatem starannie skomponowali program. Zaczęło się od utworu reprezentującego spektralny nurt w twórczości Kwiecińskiego: no. 27, 1950 (tytuł pochodzi od obrazu Jacksona Pollocka). Wspomniana kompozycja Selamsisa została wykonana na koniec pierwszej części. Obaj chcieli, by te utwory przedzielał utwór Debussy’ego Jeux, okazało się to jednak niemożliwe, więc zastąpiła je Parada Erika Satie, chyba zbyt trudna dla obu stron, ale syrena była, maszyna do pisania i wystrzał też, więc rozrywce stało się zadość.
Zbyt trudna okazała się też wykonana na początek drugiej części transkrypcja Weberna Ricercare a 6 Voci z Musikalisches Opfer Bacha: tu potrzebna byłaby absolutna precyzja, by pokazać dwie nakładające się na siebie polifonie: barwową Weberna na linearną Bacha. Miejsce tej kombinacji było znaczące, ponieważ poprzedzało nowy utwór Kwiecińskiego, napisany na zamówienie FŁ, pt. Sinfonia „Luci nella notte IV”. I on bowiem w pewnym sensie polegał na swoistej inspiracji muzyką dawną – w tym wypadku Buxtehudego i Gesualda da Venosy (początek madrygału Moro lasso w pewnym uproszczeniu pojawia się tu jak refren, są ponoć i inne cytaty, ale bardziej zakamuflowane). Ten Gesualdo to z kolei inspiracja Salvatorem Sciarrino, który, poza wspomnianą tutaj operą Luci mie traditrici opartą częściowo na jego życiu, parę madrygałów – właśnie Moro lasso i jeszcze jeden – zinstrumentował po swojemu, tak jak Webern Bacha. I ta instrumentacja, i utwór Kwiecińskiego rozgrywają się, jak pisałam o tej operze, „w ściszeniu, półtonach, szmerach i – w sumie – w niesamowitym napięciu”, krążącym wokół jednej stałej nuty a1. Po tym utworze rozpoczynająca się również od tego dźwięku suita z Ma mère l’oye Ravela zabrzmiała jak happy end.
Tutaj ciekawa i w miarę aktualna rozmowa z Kwiecińskim.
PS. Uznałam, że muszę poważnie opisać ten koncert, a tu tymczasem kolejne ważne wydarzenie: premiera baletowa Opowieści biblijne w Operze Narodowej. Z trzech baletów wzruszył mnie pierwszy – dotknięcie Historii, ale i Wielkiej Sztuki: Syn marnotrawny Prokofiewa w oryginalnej choreografii Balanchine’a i ze scenografią i kostiumami Georgesa Rouault. Dzieło trzech geniuszy, może nie najbardziej ważne w ich dorobku, ale istotne. Uwielbiam Balanchine’a, jego maestrię gestu, subtelność, świadomość nie tylko choreograficzną, ale i plastyczną. Prokofiew – z końcówki okresu paryskiego, trochę jeszcze awangardowy, ale i diatoniczny, często zaskakujący, świetny, mocny, ale chłodny utwór. Rouault prosty, ze swoistym wdziękiem i typową dla niego grubą kreską. Nigdy dość przypominania tak wspaniałej klasyki. Pozostałe dwie realizacje: Kain i Abel Emila Wesołowskiego do fragmentów utworów Panufnika, co przyniosło mi trochę dysonansu, bo rzecz niby robiona „pod muzykę”, ale ta muzyka mówi zupełnie o czymś innym, oraz Sześć skrzydeł aniołów Przybyłowicza, pod względem choreograficznym mieszanka tańca klasycznego z nowoczesnym, pod fabularnym dla mnie enigma, a pod muzycznym – kryminał: jak można w ten sposó wykonywać Bacha, Vivaldiego i Pergolesiego? Muzycy nie są tu winni, bo zostali wmanewrowani, zwłaszcza w tempa, no i w rzeczy, których zwykle nie wykonują. Ale coś takiego nie powinno się wydarzyć.
Komentarze
Do pobutki jeszcze daleko.
Spijcie twardo.
Ta linka nawiazuje do dwoch tematow poruszanych w tym blogu:
konkursow muzycznych 😉 i B czy W?
http://www.wikipaintings.org/en/francisco-goya/bravissimo-1799
(Wlasnie wrocilismy z mini-wystawy karykatur Goyi i Gillraya).
Pobutka.
Poniewaz captcha wyskoczyla mi PAK5 – PAKowi dobranoc 🙂
Dzień dobry trochę wcześnie jak na mnie 😉
W piątek trzynastego jednakowoż pod jednym względem miałam pecha: napadł mnie jakiś wirusek-świrusek, zaczęło mnie drapać w gardle i przez cały koncert musiałam walczyć z kaszlem. Wczoraj to przeszło, więc na balety dałam radę, ale dziś nad ranem obudziłam się z katarem, a miałam jechać do Wrocławia na drugą premierę Otella. Smarkanie się na premierze nie jest wskazane (już raz coś takiego przeżyłam, zresztą właśnie we wrocławskiej operze, i nie było to miłe dla sąsiadów także), więc postanowiłam zostać w domu. I tak na Afiszu nie byłoby już miejsca na drugą recenzję, bo jeszcze jest kilka premier teatralnych w ten weekend…
Nowy etap permanentnego kryzysu w krakowskiej Filharmonii. Zmęczony i chory Przytocki po kilku latach klęski i improwizacji pragnie zostać dyrektorem artystycznym. Wygodna fucha w królewskim mieście. Ogłoszą więc nowy konkurs na nowego dyrektora, który będzie trwał i trwał podsycany intrygami Handzlika z tutejszej GW, mieszaniem związków zawodowych i niekompetencją jakiegoś sejmiku. Żadnego z tych miłośników kultury nie uświadczysz nigdy na koncercie. Ciągle nie mogę pojąć jak w czasach krwawego reżimu na dyrektorów w szczytowych okresach artystycznych wyznaczano przy pomocy nahajki i UB takie postacie jak Markowski, Katlewicz, Czyż nie wspominając innych. Dla zmylenia wszczęto także dyskusje o nowym gmachu filharmonii z propozycjami gdzieś na peryferiach. Po niewczasie, gdy wszystkie ciekawe miejsca zajęto pod kościoły, obrzydliwe galerie i supermarkety. I w ten sposób pławimy się w oparach wolności, demokracji i niepodległości przy gromkich chórach Ludu Smoleńskiego i łagiewnickich miłosiernych pieniach. Pocierpią dzisiaj bo od rana leje miłosierny deszcz.
Uśmiecham się do PK z bolesnym zrozumieniem, jak jeden kichacz do drugiego. Ja co prawda jestem zakichana alergicznie, ale, tak czy siak, nie jest to kichanie koncertowe. 🙄 Jeśli głowa powstrzyma się od pękania, to może choć jaki domowy koncercik uda mi się zorganizować. 😉
Też byłam w Operze. „Syn marnotrawny” – niezwykły. Pełna zgoda: „dzieło trzech geniuszy” o nieprzemijającym pięknie, wzruszające. Długo można by mówić. Wykonanie baletowe prawie, prawie. Rewelacyjny Woitiul, nie do końca partnerka. Panufnik swoją muzykę podobno sam przekierował dla baletu w tematy biblijne, ale jakoś mnie nie przekonała ta historia o wyrodnej mamuśce i dwóch maminsynkach w krawatach i dżinsach. „Anioły” kupiłam, mnie ujęły pięknem formy i tą enigmą właśnie. A kichanie i chrząkanie w teatrze – wysoce niewskazane. Życzę zdrowia Pani Kierowniczce.
Dzięki za wyrazy współczucia 🙂 Też sobie dziś zrobię pewnie koncercik domowy. Jak do końca się dobudzę, bo jakaś przymulona jestem.
Co do Kaina i Abla, jakoś dziwnie od razu było wiadomo, że jak facet w krawacie, to niedobry 😆 Partnerka Woitiula z Syna i tak dzielna, bo potem tańczyła odpowiedzialną partię – a właściwie dwie partie – w Kainie.
Też się zdziwiłam dlaczego męczą tę „dzielną” w tylu rolach na raz, skoro mają w zespole tyle zdolnych i zdolniejszych jeszcze solistek. Jakaś podejrzana sprawa. Może był jakiś pomór, masowe wiosenne kichanie?
Witam, zdrowia tym, co kichają!
Wybieram się na „Opowiesci biblijne”, dzięki za wrażenia, tak mi się wydawało, że muzykę do trzeciej części będzie trudno powiedzmy zderzyc ze sobą.
Mam wielką prosbę do tych, ktorzy są biegli m.in. w kabelkach, które pozwalają na żywo sluchac transmitowanych koncertow albo odsluchac po. Co mam zrobic zeby dotrzec do Пасхальный фестивал i dzisiejszego koncertu? Strone znalazlam ale żadnych suwaczkow tam nie widzę…
Pani Doroto, proszę żałować, że nie pojechała Pani WCZORAJ do Wrocławia. Spektakl Otella w Operze Wrocławskiej należał do absolutnej czołówki europejskiej. Niektórym inscenizacja Michała Znanieckiego (tradycyjnie „3 w jednym” czyli reżyseria, scenografia i kostiumy) nie przypadła do gustu, ale osobiście uważam, że jest to jego najlepszy spektakl od 5-6 lat. Poprowadzony „po bożemu”, z akcją przeniesioną w lata 20-te (?) ubiegłego wieku, niebizantyjską scenografią wręcz ascetyczną w swej prostocie, a jednocześnie ładną plastycznie (choć kilka grepsów mógł sobie darować…). Ale to nie inscenizacja wywołała frenetyczne aplauzy po sobotniej premierze. Koncepcja muzyczna Ewy Michnik od pierwszych akordów zapierała dech w piersiach – tę burzę w pierwszym akcie czuło się każdym zakończeniem nerwowym. Chór spoistym brzmieniem wypełnił masą dźwięku audytorium. Ten Verdi w interpretacji Ewy Michnik był wspaniale wyakcentowany, ale nie został przerysowany. Był wyrównany w proporcjach i pięknie eksponujący kulminacje (finał 3 aktu – majstersztyk). A soliści sprawili, że słuchało się tego jak w europejskim teatrze z pierwszej dziesiątki. Antonello Palombi (Otello) wciskał w fotel (na pierwszym balkonie!) potęgą brzmienia i autorytetem głosu. Ale to jego interpretacja schizofrenicznej zazdrości wywoływała ciarki na plecach. Jago Vittoria Vitelli nie był demonicznym manipulatorem, ale tylko nieskomplikowanym sukinsynem doskonale radzącym sobie z trudnościami wokalnymi. Absolutnym objawieniem była dla mnie Izabela Matuła w roli Desdemony. To chyba jej debiut sceniczny, bo do tej pory kojarzyłem ją tylko z dziełami oratoryjnymi. Widać było może zbytnią oszczędność gestu i mimiki (przy takim partnerze jak Palombi przydałoby się odrobinę więcej ekspresji scenicznej), ale wyraz wokalny, frazowanie, cieniowanie głosem, eteryczne piana i wyraziste forte przy absolutnej niewinności postaci rzuciły mnie na kolana. „Pieśń do wierzby” zaśpiewała tak cudownie, że miałem łzy w oczach i – co znamienne – publiczność poderwała się szalonego aplauzu po tej scenie, chociaż w pozostałych aktach siedziała cicho podążając za narracją opery bez tradycyjnych arii. Ta premiera była świętem Opery Wrocławskiej – nie przypominam sobie tak spektakularnego sukcesu na polskiej scenie operowej (spektakularne porażki – oj tak, tych było wiele w różnych naszych „ośrodkach”), a i niezłe spektakle zagraniczne, które regularnie oglądam mogłyby pozazdrościć. Szkoda tylko, że krytyków było jak na lekarstwo…
No proszę. A Pani Ewa Michnik nigdzie poza swoją operą nie dyryguje. Nie wiem, czy sama tak chce, czy jej nie zapraszają?
@nowa,
Suwaczki to bylo na temat nagrywania dzwieku w programie audacity 🙂 Dzisiejszy koncert Trifonov/Gergiev bedzie mozna obejrzec za pol godziny na internetowym Arte tu
http://liveweb.arte.tv/fr/video/orchestre_Theatre_Mariinsky_St_Petersbourg_Symphonie_5_Prokofiev_Valery_Gergiev/
oraz na stronach Teatru Marinskiego i medici.tv
http://www.medici.tv/#!/valery-gergiev-daniil-trifonov-sergei-prokofiev-mariinsky-moscow
Dzięki za adresy, będzie radocha!
Bardzo dobrze działa w Arte. 🙂
Dżizas, jaki wolny i nudny kawałek on zrobił z tego Prokofiewa 🙁
W medici.tv tez.
Na dzien wirusowy w sam raz 🙂
(to bylo o transmisji, nie o tym nudnie-powolnym tempie…)
Zdecydowanie była za wolna ta pierwsza część. Finał za to nie za szybki, z umiarem – OK.
Teraz czekamy na solistę 🙂
na http://mariinsky.tv/n/ jak się zjedzie na dół ekranu pojawia się suwak – można już teraz posłuchać jeszcze raz
No pięknie Daniłko zagrał (choć trochę dawał po sąsiadach). Takiego Prokofiewa lubię – kociego trochę, drapieżnego i subtelnego zarazem. On sam grał swoje utwory bardziej sucho i chłodno… Nie ma na tubie I Koncertu, jest tylko III Koncert:
http://www.youtube.com/watch?v=bbigIVJjGHE
V Symfonii już nie będę słuchać, bo na pewno nie skończy się przed siódmą, a wtedy jest w Dwójce retransmisja koncertu Juliana Rachlina i Itamara Golana z Festiwalu Beethovenowskiego. Żałowałam, że nie będę na tym koncercie, to sobie teraz nadrobię 🙂
Tymczasem drobiażdżek a propos wrzuconego przez pianistę linku do programu tegorocznych Chopiejów. Oczywiście będzie on uaktualniony, gdy wróci Leszczyński; na razie to jest wersja „na rybkę”, którą Monkiewicz kazał wrzucić dziewczynom z działu koncertowego. Tymczasem formalnie SL od 1 kwietnia nie jest pracownikiem NIFC, ale odkąd wiadomo, że od 1 maja dyrektorem będzie Artur Szklener, to wiadomo też, że i on przyjdzie z powrotem. A co robi Monkiewicz? Demoluje gabinet Leszczyńskiego 👿 Na dwa tygodnie przed jego powrotem. Po takim @#$%^& tylko czegoś takiego można się spodziewać
Dobry wieczór Wszystkim Państwu!
Pogoda za oknem zachęca bardziej do koncertów płytowych/telewizyjnych w domu…
A tymczasem chciałbym zwrócić uwagę Dywanowiczów na album, który polecał dziś red. Hawryluk w Płytotece:
http://www.deutschegrammophon.com/html/special/lisiecki-mozart/
– od jutra w sklepach muzycznych;
I jeszcze jedna nowa płyta:
http://www.folk24.pl/sklep/tekla-badarzewska-zapomniany-dzwiek-1/
-pokazuję ze względu na kompozytorkę (to, o ile wiem, pierwsza płyta z jej utworami w Polsce)
I jeszcze pytanie: Pani Redaktor, czy może wiadomo, kiedy mniej więcej zacznie się sprzedaż biletów na CHiJE 2012?
A tam w planach i Trifonow, i Lisiecki, i Staier etc. etc.
Życząc zdrowia i ciepła, kłaniam się!
MD.
To już, na szczęście, ostatnie wybuchy tej negatywnej energii 🙂 i może lepiej, żeby się skoncentrowały na gabinecie, niż na jakimś wrażliwszym materiale. Jeśli chodzi o gabinet, to ja chętnie wezmę udział w jego doprowadzaniu do stanu używalności – może jakieś kwiatki podrzucić? 😛 Albo farbę nabyć? 🙄
Pod koniec zeszłego roku skarżyłam się tutaj, że mój sprzęt grający kwalifikuje się do natychmiastowej wymiany, na co uświadomione sprzętowo Frędzle 😉 zareagowały szeregiem rad, które sobie starannie zakonotowałam. Chcę zameldować, że moje lamenty nie były jałowe: kilka miesięcy temu kupiłam kolumny (pierwszy raz – podłogowe) i przetwornik cyfrowo-analogowy, wczoraj nabyłam odtwarzacz CD (który ma tę dodatkową zaletę, że czyta format SACD), w trakcie wymiany są kable, czeka mnie też jeszcze zakup wzmacniacza. Najpierw wybrałam cały zestaw, potem zaczęłam go na raty kupować. Detali nie podaję, bo nie chcę sprowokować technicznej dyskusji, 😉 ale jedno Wam powiem: nie żałuję ani jednej wydanej złotówki. 😀
Może ten chłód to wynikał też ze sposobu grania wtedy – zachowywania postawy, nie uwidaczniania przeżyć? Notabene Trifonow jest nie do oglądania – robi takie miny, jakby się nieludzko męczył.
Szkoda, że nie słuchała Pani symfonii. Wydawało mi się, że podobnie jak na warszawskim koncercie ta część była najlepsza.
Marcinie D.,
nie wiem, kiedy będzie przedsprzedaż, chyba wtedy, kiedy program się ostatecznie uformuje, bo – jak powiedziałam – to, co wisi teraz na stronie, niekoniecznie jest miarodajne.
Na tę Bądarzewską czekałam, odkąd się dowiedziałam, że Maria Pomianowska się nią zainteresowała, a przykłady wiszą już na tubie 🙂 To prawda, że w Polsce ta kompozytorka jest nieznana, tj. kojarzy się hasło Modlitwa dziewicy i nic poza tym. Tylko w Polsce jest ona w pogardzie, a np. w Japonii tę melodię grają nawet śmieciarki 😯 Ja osobiście usłyszałam ten utwór kiedyś z radia spacerując po ulicach Florencji 😯 i wtedy wpadło mi do głowy: no jasne, to przecież taki belcantowy kawałek! 🙂
W Cannes polskie stoisko odwiedził pan Japończyk, który wydał płytę fortepianowych utworów Bądarzewskiej. Mam ją – przyniósł nam. Zaraz znajdę pasjonującą historię wiszącą w sieci, która opowiada, jak do tego doszło.
O: http://teklabadarzewska.wordpress.com/
klakierze, nie żałuję. Posłuchałam Rachlina z Golanem – bardzo ujmujący ten ich Beethoven. Choć w tym repertuarze od pewnego czasu mój ulubiony duet to Isabelle Faust i Alexander Melnikov.
@Dorota Szwarcman
@Paweł Orski
Pani Doroto, po przeczytaniu Pani ostatniego wpisu i informacji, że zdrowie nie pozwoliło Pani pojechać na wrocławskiego „Otella” chciałam napisać kilka entuzjastycznych zdań o wczorajszym premierowym spektaklu.
Po świetnej recenzji Pana Pawła Orskiego mogę napisać tylko, że zgadzam się z każdym Pana słowem, w ocenie zarówno inscenizacji, jak i solistów, orkiestry i chóru. Nie potrafię od siebie już niczego dodać. Tylko tyle, że ja również od od pierwszych do ostatnich dźwięków siedziałam jak przymurowana do fotela (także na I balkonie :-), a po spektaklu dołączyłam do tej części publiczności, która oklaskiwała artystów na stojąco.
Pani Doroto, pocieszeniem dla Pani niech będzie fakt, że obsada drugiej premiery miała być już inna ( o dzisiejszym wykonawcy partii Otella nie wiem nic, ale boję się, że i Desdemona, i Jago w tym spektaklu mogli już nie zrobić tak wspaniałego wrażenia 🙂
poza tym dziś od rana we Wrocławiu zimno, wietrznie i deszczowo 🙁
życzę zdrowia !
Dzięki, gawronko, za relację 🙂 Tu pogoda takaż, i jakoś nie żałuję, że przesiedziałam dziś w domu – widać było mi to potrzebne. A czuję się już dużo lepiej i pewnie nawet bym tak nie chrychała, jak przewidywałam. No, ale do tego Wrocławia niestety jeszcze ok. 6 godzin się jedzie 🙁
Tak więc wczoraj wszyscy byliśmy zadowoleni, bo ja też: z Prokofiewa 🙂 Zapomniałam dodać, że cieszę się, że PAK w Pobutce wrzucił linkę do Syna – można posłuchać całości 🙂
Ani bym śmiał krytykować i wymądrzać się w tak wzniosłym momencie. 🙂 Miło mi słyszeć, że Ci Ago nowy nabytek sprawił radość. W życiu to najważniejsze! 🙂
Dobry wieczór,
@lisek- serdecznie dziękuję za informacje.
Kolejne konkursy przed nami 🙂
http://www.rmfclassic.pl/informacje/muzyka,bedzie-konkurs-na-stanowisko-dyrektora-naczelnego-filharmonii-krakowskiej,10833.html
Ciekawe, czy znajdzie się jakiś desperat, który zechce wziąć ten gorący kartofel. Pewnie się znajdzie – na konkurs na dyrektora Teatru Wielkiego w Poznaniu zgłosiło się 11 (jedenaście!) osób 😯
Pani Doroto – to kartofel z wkładką. Zarząd życzy sobie (sic!) by kandydat przewidział współpracę z dyrektorem artystycznym – Pawłem Przytockim. Panowie z Zarządu (województwa – dla niewtajemniczonych i by nikt nie mylił tego z Urzędem Miasta Krakowa) traktują takie instytucje jak folwark. Temu damy, a temu nie, bo jest be. A ten trzeci rudy, a czwarty to pedał. Łapię się za głowę i zastanawiam, kto o normalnych zmysłach i średnio rozwiniętym instynkcie samozachowawczym zgłosi się do tej chucpy. Ukłony z stołecznego….
Dzisiaj pobutka raczej nie do słuchania… ale skoro o kartoflach mowa??
Poczytałem wczorajsze o przegrywaniu i mam drobne uwagi do w zasadzie słusznego stwierdzenia, że jakość kabla nie jest najistotniejsza.
Nie mam zbyt dużych doświadczeń w przegrywaniu, choć zdarzało mi się to robić. Ale z kablami doświadczeń trochę mam przy transmisjach obrazu i dźwięku w systemach TV i alarmowych. Jakość kabli jest sprawą podstawową. Być może przy odległości 2-3 m jest to mało zauważalne, ale przy większych odległościach zakłócenia przy kiepskich kablach mogą całkowicie obezwładnić cały system. W systemach, które musza być całkowicie odporne na zakłócenia i zapewniać szybkość transmisji 1GB/s i częstotliwość 1000Mz, stosuje się kabel klasy FA, ekranowany w systemie SF/FTP. Dotyczy to typowych kabli sieciowych. Służą one także do przesyłania obrazu i dźwięku najwyższej jakości. Ochrona przed zakłóceniami zewnętrznymi, jeśli uda się ją zapewnić, nie wystarcza, ponieważ groźne są zakłócenia wewnątrzkablowe (przesłuchy). A te mogą wystąpić nawet na małych odległościach.
Dzień dobry 🙂
Kartofel już śpiewa, a ogórek jeszcze nie potrafi… 😉
Wrzuciłam w końcu zdjęcia z Alwerni, a raczej z Alvernia Studios. Podziwiajcie 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Alwernia#
Ja bym tego nie demonizował. Współpraca z dyrektorem artystycznym może oznaczać, że Dyrektor Naczelny będzie sprawy repertuarowe konsultował z Dyrektorem Artystycznym. Trzeba pomyśleć o kimś, kto będzie rzeczywiście funkcje DA pełnił, a z panem Przytockim konsultować to i owo bez zobowiązań. Ewentualnym naciskom nie ulegać i tyle. Tylko w swoim programie prezentowanym w konkursie trzeba to jasno powiedzieć. Jeżeli panu Przytockiemu chodzi tylko o synekurkę, niech ją ma, skoro Zarządowi Województwa na tym zależy. Tylko niech się nie wtrąca.
Z perspektywy urzędu widzę, że współpraca z dyrektorami instytucji kultury z reguły jest trudna. Dyrektorami niektórych są osoby, które mają tak silne poparcie zarządu, że myśl o ich zmianie nie może nawet powstać w departamencie kultury. Większość jest jednak wybierana racjonalnie, co pozwala na jakieś efekty artystyczne, jednak ze sprawami formalnymi zawsze są kłopoty. O dziwo najmniejsze kłopoty bywały tam, gdzie poziom artystyczny był najwyższy, ale też z wyjątkami.
Rachlin Rachlinem, wczoraj mieli puścić pozostałe symfonie Schumanna z Jarvim i co? I nic 👿
Aga wczoraj 20:46:
I tak oto sprowadziliśmy Agę na drogę zła, audiofilskiego wudu i deprawacji dźwiękowej.
Dlaczego wielomiliardowe decyzje w tym kraju chce się podejmować na podstawie skleconych w nocy z niedzieli na poniedziałek opinii na temat takiego czy innego rozwiązania przy jednoczesnym totalnym braku zrozumienia tych rozwiązań przez decydentów??!!
Pytanie za pięć punktów 👿
To tylko rancik w związku z zaprószeniem ognia w domu publicznym u mnie w pracy.
Ago, jak już kupisz ten wzmacniacz, to pamiętaj, że najlepiej gra, gdy się takiego otuli kotem. Dźwięk od razu przechodzi w inny wymiar 🙂
http://farm1.staticflickr.com/135/394513184_ad597db284_z.jpg
Aby wzmacniacz miau moc! 😆
To jest znana metoda zapobiegania niepotrzebnej utraty mocy w postaci rozproszonego ciepła.
Ciepło akumuluje się w kocie, który następnie wykorzystuje rezerwy energii do dynamicznego poszerzenia panoaramy dźwiękowej sprzętu na całe mieszkanie (o czwartej nad ranem).
Gostku, melduję, że ciągle słucham muzyki, a nie sprzętu, w związku z tym nie czuję się TAK CAŁKIEM sprowadzona na złą drogę. 😉
Myślałam wczoraj, że już się przyzwycziłam do nowego, lepszego brzmienia moich płyt, po czym wieczorem włączyłam Hopkinsona Smitha i rozanielenie wgniotło mnie w kanapę. 😀
Wszyscy tak mówią, ale nie zapomnij powiedzieć nam, kiedy kupisz następny wzmacniacz, bo na tym basowych strun lutni po głębszym zastanowieniu jednak nie słychać idealnie.
Żeby wzmacniacz miał ciepło można z braku kota zastosować lampy
Ale lampy nie mruczą.
Dobry wzmacniacz musi mruczeć (zwłaszcza poniżej ok. 100 Hz).
A sama otulina za wzmacniacz nie wystarczy?
Stanisławie, jak sam słusznie zauważyłeś mówimy o kablach przeznaczonych do całkowicie innych zastosowań. Kabelek łączący magnetofon z kartą dźwiękową komputera nie ma jak obaj wiemy nic wspólnego z gigabajtowym transferem i gigaherzową częstotliwością.
W sprzęcie audio wpływ wszelkiego rodzaju zniekształceń warto rozpatrywać wyłącznie w odniesieniu do określonych doświadczalnie progów ludzkiego słuchu. Akurat na przesłuchy międzykanałowe słuch ludzki jest wręcz zadziwiająco mało wrażliwy. Douglas Self w książce „Audio Power Amplifier Design Handbook” wspomina tu o wartości 20 dB.
Szczerze polecam cały rozdział zatytułowany „Science and subiectivism” ze wspomnianej książki, wszystkim którzy planują zostać audiofilami. To jest prawdziwa literatura techniczna w odróżnieniu od marketingowych czasopiśmidełek z Empiku.
Na koniec jako ostrzeżenie cytat z J. Gordon Holta. Człowiek, który ponad 4 dekady temu zakładał jedno z najsłynniejszych audiofilskich czasopism, musi się obecnie wstydzić z powodu oszustów, którzy zdominowali ten rynek.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Hi-end
Rafale, dziękuję za szczegóły. Mnie raczej chodziło tylko o to, żeby zwrócić uwagę, że kabli nie należy lekceważyć, choć w tym konkrenym przypadku są mało istotne.
No, no…
Blue Circle z drewnianymi gałami, hand made 🙂
A czym sterowany?
Kotem, a czym?
Widzę, że dwukanałowy, jeden kot to za mało, musi drugiego gdzieś dusi…
Ten kot wygląda tak samo wypasiony jak wzmacniacz, więc może jeden wystarczy…
Kończąc, mam nadzieję, ten haj end, wyjaśniam: mówiłem o różnicy między kabelkiem za 3 zł i za 30 zł. Za 30 można przebierać w wyczesanych kabelkach. Jak ktoś chce zapłacić 300 to mu wolno, szanuję go. 😎
Jeśli kabelek cały złoty, a nie tylko końcówkę ma pozłacaną i jeżeli w zestawie jest wyjątkowo ładny wisiorek, to może i 300 złotych bym zapłaciła. 🙄 Ale najwcześniej w przyszłym miesiącu. 😉
No nie, tym kotem i kocimi komentarzami toście mnie rozwalili 😆
tylko chyba trzeba uważać, by koty i kabelki nie znalazły takiego finału 😉
http://mediadl.chimein.com/thumbnails/28/09/82/41/05/70/33/73/87333700541820928.jpg
Chyba już zrozumiałem. Jak będę chciał zostać audiofilem, to muszę przywiązać Mordechaja złotym kabelkiem do wzmacniacza. A potem już tylko wysłuchać… 😈
gawronko, to się nie otwiera 🙁 O to chodziło? 😉
ojej, to kabelki działają, a linki nie ? 🙁
przepraszam za spamowanie i próbuję jeszcze raz
http://media-dl.chimein.com/thumbnails/28/09/82/41/05/70/33/73/87333700541820928.jpg
Kabelki jako ozdoba? Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób ale właściwie czemu nie… Kupujemy nieraz płyty w droższych, bo ładniejszych wydaniach to możemy i kabelki. 🙂
Mam nadzieję, że te słodziaki przeżyły… 😉
fajnie jest mieć dobry powód, żeby robić mniej…
Kociaki świetne! Po ich interwencji ten sprzęt z pewnością działał jak umiał najlepiej. Wszystko, byle by tylko uniknąć następnego takiego serwisowania. 😆
Bobiku, popłakałam się ze śmiechu. 😆 Ale… co będzie, jeśli Mordechaj, wróciwszy w zasięg Sieci, też postanowi zostać audiofilem i przytrzaśnie Ci ogon solidną kolumną? 🙄
Pobutka.
Pobutka na pociechę Gostkowi 🙂 Ale zapowiedzieli w Dwójce, że będą w kolejne niedziele odtwarzać koncerty z Festiwalu Beethovenowskiego, więc prędzej czy później tego Schumanna odtworzą.
Dziś słoneczko, ale ja muszę siedzieć nad robotą 🙁 Wieczorem tylko idę do filharmonii na recital Daniela Hope. Świetny skrzypek, był w ostatnim składzie Beaux Arts Trio.
A ja dostalam takie zaproszenie: 🙂
Serdecznie zapraszam,
Sroda 18go kwietnia w II Programie Polskiego Radia
23:00 Nokturn
prowadzi: Ewa Szczecińska
gość: Elżbieta Sikora
Tereniu, no wszelki duch! A co u Ciebie? 😀
@tjczekaj 14:07
Dzięki za informację 🙂
Bum-bada-bum:
http://www.josef-weinberger.co.uk/operas-operetta/news-article/95
Dzięki! No wreszcie. Grzybu będzie szczęśliwy 😉
Trzeba będzie pojechać…
Żeby było śmieszniej, w tym roku też poniekąd (kolejny) akcent polski:
http://presse.bregenzerfestspiele.com/en/node/3001
Tyle że Pountney, kiedy zagadnął go o to Jacek Marczyński (byłam przy tym), nie zajarzył z początku, że Lem był polskim pisarzem 😈
No wiadomo, że nie był polskim pisarzem tylko kolektywem ruskich szpionów i co tam jeszcze.
Fakt, przecież Philip Dick to udowodnił 😆
Kochana Pani Kierowniczko, a to zaproszenie na koncerta nie doszlo? A teraz borykam sie z nadmiarem sukcesu i z wymyslaniem kolejnego programu na piano i forte z fortepianem. Temat: Napoleon (a muzyczna muza). Wlasnie przegladam fantazje Lessla 🙂 Bardzo przyjemne, choc dlugasne, a moze mi sie zdaje.
Wszelkie sugestie bienvenues 🙂
Mako, Napoleon? 😯
Nic mi się z muzyką nie kojarzy.
No, może Wojna i Pokój 😀
Nie przypominam sobie, żeby Lem coś pisał o wierzbach, tak całkiem polski to on w związku z tym nie mógł być. 🙄 No chyba, że coś napisał, a ja akurat tego nie przeczytałam – to by znaczyło, że ze mnie nie całkiem polski czytelnik. 😳 I jeszcze 😳 – bo nie wiedziałam, że jest opera Solaris.
emtesiodemeczko, no jednak troche kompozytorow to tam bylo, choc scisle Napoleon to chyba tylko to
http://www.youtube.com/watch?v=mUHCfuIi0ss
albo to:
http://www.youtube.com/watch?v=5nzRd1Il59w
W BBC Music Magazine płyta NIFC-u z Dobrzyńskim i Lesslem dostała 5 gwiazdek. W komentarzu na zakończenie napisano „czapki z głów przed Stanisławem Leszczyńskim z NIFC”. Ostatnio Polacy górą! Tak trzymać!!!
Może to się nada jako napoleoniana. 🙄 http://www.youtube.com/watch?v=scIqFErh3v4
Wariacje na temat Eroiki?
Plus moze cos z tego?
http://www.napoleon.org/EN/reading_room/articles/files/473073.asp
http://www.youtube.com/watch?v=YcthBF0X9RU
Brawo Lisek. 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=ORvTZMXV_ok
O rany, jest tego, a jest – ale znaleźć coś i ciekawego, i na właściwy aparat wykonawczy… 🙄 http://www.youtube.com/watch?v=0rredmrNF-4&feature=fvwrel
😀 Wiedziałam, że na Was można liczyć.
Das Beresina-Lied, Chant de l’Oignon, Dans les Hussards, Beethoven Concerto No.5 „Emperor”, no i oczywiście Short People (King’s Singers). 😉 Dobranoc.
„Napoleon’s Coronation Book
The entire ceremony was then duly announced and later described by the press and particularly by Le Moniteur. This newspaper was even to publish a book describing the ceremony, entitled Le Sacre de S.M. l’Empereur.
For the music, Napoleon commissioned Giovanni Païsiello (1741-1816), a composer he deeply admired and whom he had brought from Italy to Paris to direct the Consular Chapel. Païsiello wrote the Mass and Te Deum for two choirs and two orchestras. Le Sueur composed a march and some motets. The abbé Roze wrote the unforgettable Vivat.
http://www.georgianindex.net/Napoleon/coronation/coronation.html
Piękne napoleoniana wynaleźliście 😆
tranzient – a i owszem, wspominałam już o tym w końcówce poprzedniego wpisu 😀
A propos Polacy górą: właśnie obejrzałam program cyklu koncertów kameralnych, jakie się odbywają w brukselskiej La Monnaie (miałam swoje powody 😉 ). Zwróćcie uwagę na to, co działo się zwłaszcza w listopadzie i grudniu 😀
http://www.lamonnaie.be/fr/15/84/Concertini-2011-12
Kochani jestescie, wiedzialam, ze moge liczyc na Dywanik.
Na razie profiluje sie to tak:
Wariacje Lessla
Moze Fantazja tegoz
Sonata fortepianowa Paëra albo Cherubiniego
Kontredanse Glinki
Polonez Beethovena, jako ze akcent polski bardzo, bardzo bienvenu
Jeste jeszcze taki utwor „Koncert Jankiela”, ale to raczej w razie potrzeby dla Biblioteki Polskiej
Wariacjami Beethovena katowac sie nie bede, to dla mlodych 😉
Ma byc pelen rycytal
Dobrzynskiego mam za malo, niestety, wiec glowkuje. Moze jakiego Steibelta?
Oooo, działo się!
Dla zaintrygowanych:
http://www.ligny1815.org/passion/musique4.html
🙂
No właśnie zastanawiałam się, czy Cherubini popełnił coś na fortepian, bo nic mi o tym nie było wiadomo. A tu jednak.
Tereniu, a czyj jest ten Koncert Jankiela?
Yes, Maria Luigi Carlo Zenobio Salvatore Cherubini popelnil kilka sonat, calkiem przyjemnych, miedzy Haydnem a Clementim.
Kurkorybaka, te reklamy coraz wieksze, juz nic nie widac
Koncert Jankiela? Niejakiego Ludwika Nowickiego. On ma na swoim koncie sporo opracowan piesni patriotycznych na codzinny uzytek. A co jeszcze – nie wiem.
Wlasnie przeczytalam zyciorys Steibelta. Jest jakis dobry scenarzysta na sali? 😉
http://fr.wikipedia.org/wiki/Daniel_Steibelt
🙂 BraNoc
http://www.youtube.com/watch?v=wBojiQnjhSs
Ja słucham wczorajszego maryjskiego (2) i się przygnębiam, bo same minory.
Cichutka ta kołysanka… 😆
A ten Steibelt to faktycznie niezły numeras 😯
Wrzuciłam nowy wpis o koncercie, na którym dziś byłam.
Dobranoc! 🙂
http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=28200&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI=F27488F02CFDAB1F2C491B73A2A865C4-1
Tu są chyba nuty tego koncertu Jankiela.
Może by ktoś zagrał?
@ mt7
17 kwietnia o godz. 23:17
Dlaczego minorowy i przygnębiający?
Nie słuchałem, bo mnie różne „szczęki” poganiają.
Może w weekend ??