Dwie wystawy w Krakowie
Do twórczości Zofii Stryjeńskiej mamy stosunek ambiwalentny – spowszedniały nam jej ludowe motywy znane z twórczości użytkowej. Ale z ciekawością poszłam na – jak się okazuje – pierwszą po wojnie jej wystawę monograficzną w krakowskim Muzeum Narodowym, żeby sprawdzić, czy podobnie będę odbierać jej twórczość w masie, a w tym różne rzeczy nieznane. Przecież swego czasu, w latach międzywojennych, odnosiła ogromne sukcesy, zwłaszcza kiedy w 1925 r. zaprojektowała polski pawilon na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu, za co nie tylko ją nagrodzono, ale przyznano jej Legię Honorową. Było to w kilkanaście lat po tym, gdy przebrana za chłopca próbowała podjąć studia plastyczne w Monachium (kobiet wówczas tam nie przyjmowano), a w dwa lata przed tym, jak jej mąż kazał wywieźć ją przemocą do zakłady psychiatrycznego… Tutaj dość wstrząsający jej życiorys.
A malarstwo? Dziwna mieszanka motywów ludowych z kolorami fowistycznymi (i witkacowskimi) i z kreską art deco. Nierzadkie popadanie w kicz, nierówność poszczególnych jej dzieł, powtarzanie się motywów i tematyki, ale niewątpliwie wielki talent. Trochę jej obrazów tutaj i tutaj, a tu trochę zdjęć z samej wystawy – największą niespodzianką dla mnie było, że te charakterystyczne drewniane smoki wawelskie w formie wijących się węży złożonych z segmentów, sprzedawane w Sukiennicach, to jej projekt!
Potem udałam się do na Rynek Międzynarodowego Centrum Kultury obejrzeć wystawę grafik Alfreda Kubina, ekspresjonistycznego grafika, malarza i pisarza-wizjonera, którego powieść Po tamtej stronie jest jedną ze straszliwszych opowieści o Mieście (nawiązując do jednego z moich letnich wpisów). Wystawa jest świetnie zrobiona, plastycznie pokazuje drogę życiową Kubina, który od ciężkiego dzieciństwa i bycia marnym uczniem (najgorsze stopnie miewał z rysunku!) doszedł do uznania i sławy, a depresyjne nastroje i koszmarne wizje potrafił przetworzyć w twórczość. Tutaj jeszcze trochę jego grafik. Wystawa potrwa do 27 stycznia, warto na nią wpaść.
Muzyczne tematy na razie sobie daruję, rano w pociąg i do Warszawy.
Komentarze
Tragiczna to postac, Zofia Stryjenska. Jeszcze na dodatek urodzila sie nie w tej epoce, co powinna.
A mnie zawsze bedzie sie kojarzyla z wedlowskimi czekoladkami. Wot, los artysty!
A dla wszystkich NocnychMarkow, niewyprowadzonych PsowBobikow, zabologlowionych emte7demeczek, tudziez dla niestrudzonej PaniKierowniczki:
Portale Camino Francés ze Shrekiem, jaki kroluje w Santiago
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157609205294532/
Tylko duuuzo tego jest, wiec naprawde na WOLNA chwile
a teraz spac!
Gdy oglądałem wystawę polskiej sztuki użytkowej lat międzywojennych rzucały mi się jej projekty w oczy. Ale pojedyncze i wyrwane z kontekstu (historia mi się co prawda gdzieś o uszy obiła…). Choć sam styl owszem, łatwo zapamiętać.
Może młodszym pokoleniom Stryjeńska tak się nie opatrzyła jak starszym 🙂
Mnie zaciekawiło jeszcze jedno: kilkanaście lat różnicy między tymi artystami (Stryjeńska 1891-1976, Kubin 1877-1959), nie tak dalekie miejsce urodzenia (Stryjeńska Kraków, Kubin czeskie Litomierzyce) i jak zupełnie inne światy. Jakby żyli w różnych czasach…
Te obrazy to całkiem indiańskie… 🙂
O! Tak to mi się nie skojarzyło 😀
Powitać Kierownictwo nareszcie niebankietujące! 😆
Po przeczytaniu „po tamtej stronie” Kubin mi się śnił, ale z moimi własnymi obrazami, nie jego grafikami. Nie wiem, czy to nie było przypadkiem naruszenie praw autorskich? 🙄
No, zwłaszcza że 70 lat od śmierci Kubina jeszcze nie minęło…
Kierownictwo niebankietujące, ale pędzi na konferencję 🙂
A mnie tak zainspirowala Stryjenska:
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157609245536996/
Bobiku, to moze jednak nie chwal sie w sieci prawdopodobienstwem lamania praw autorskich. Licho nie spi, a gugle pracuja. Jeszcze Cie ktos podkabluje i kto bedzie tu bobikowal?
O Jezu, znowu tyle cudnych zdjęć! Kiedy to wszystko oglądać?! 😯
Nie wiem, czy w dzisiejszych czasach jest możliwość bobikowania z celi? 😉
Zdjecia Bobiki ogladaja w miedzyBobikowym czasie, a co do celi – coz, trzeba sie wystarac o wiezienie we Francji. Cela jednoosobowa z uifi, kibelkiem i widokiem na morze (moze… bo to gdzies na poludniu)
Nim mnie prokurator złapie,
jeszcze mysz potrzymam w łapie,
jeszcze sobie pobobiczę,
zanim z prawem się rozliczę.
Wkrótce będę miał, ja bidok,
na kibelek tylko widok! 😥
Witaj, dywanikowa gromadko, trochę mnie nie było. 🙂
Zdjęcia (dzięki!) obejrzę późnym wieczorkiem, bo muszę trochę podłubać.
W sprawie Zofii Stryjeńskiej, to faktycznie skandal, że ja w dzieciństwie i wczesnej młodości byłam do mdłości karmiona jej twórczością, a autorka z głodu przymierała.
Barbarzyński ustrój sprawiedliwości.
Z tego zresztą powodu – częstotliwości występowani – byłam długo przekonana, że to odmiana socrealizmu. 🙁
„Muzyczne tematy na razie sobie daruję, rano w pociąg i do Warszawy”
A po powrocie zachęcam do napisania paru słów o „konsonansach krytyki” – to na marginesie lektury „Dysonanse krytyki” Anny Chęćka-Gotkowicz.
Ciepło pozdrawiam
Widzę, że Bobikowa wizja akcji prokuratorskiej wystraszyła komentujących 😉
p.s. @Teresa Czekaj: baaardzo ciekawe zdjęcia 😎
Nie sadze, zeby grono dywanikowe takie strachliwe bylo. Jednak. Raczej w tajemnicy konspiracyjnej zawiazuje sie KOB, czyli KomitetObronyBobika. Sadze, ze w tej chwili podpisywany jest statut, tudziez zbierane pierwsze dutki.
Cos mi sie zdaje, ze trzeba zaczac pisac powiesc kryminalna 😉
A, przepraszam, te okulary, to czyzbym kolege Quake’a oslepila??? To przepraszam. Perdon. Sorry.
Szalenie sie ciesze, ze zdjecia ciekawe. No bo i caly szlak pasjonujacy. Teraz zaluje, ze nie dalam Wam numeru komorki, zeby ktos mnie mobilizowal do cykania. Droga przymula, wiadomo, inny swiat. Potem zanim wroci sie do przytomnosci, znow sie jest na Camino. A zdjecia zostaja w pamieci. Moga sie jeno przysnic jak Bobikowi. A konsekwencje nieobliczalne.
Okulary IMO są synonimem słowa cool 🙂
Dobry wieczór. Faktycznie kryminału dawno nie było. Mnie też 😀 Byłam na spotkaniu, o którym może potem opowiem…
Witam jastej. A co to są te Dysonanse krytyki?
Już wiem:
http://www.mareno.pl/prod/MIDN/9788374538749
Chyba powinnam przeczytać… 😆
O, witam Powrocona na Lono!!!
Dysonanse krytyki??? Czy to cos z Schoenberga? Jezeli tak, to klasyka 😆
Quake’u, wybacz, ja niepismienna, takich znakow drogowych nie odczytuje tak szybko, musze zagladac do slownika, ktory – jak kazdy slownik – SieChowa. No, chyba, ze ktos mi wyjasni dobitnie i przelozy na jabluszka. 😆 Merci 😆
A dużo tych dutków już macie? Bo jak mało, to ja może jednak posiedzę w jakiejś kryjówce i zaczekam, aż zbierzecie więcej. Nie wierzę w prawo i sprawiedliwość bez dutków. 🙄
Na jabłuszka to pewnie nie przełożę ale tutaj jest wszystko ładnie wyjaśnione:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Nic tylko wydrukować i w ramkę oprawić 😉
Podejrzewam, ze na razie wszystko poszlo na wino i znaczki pocztowe…
Quake’u, dzieki postokrotne. Wydrukuje na pewno, w ramki oprawie na pewno, tylko sciany nie mam, zeby toto powiesic. A sciana tez gdzies opublikowana???
Bobiczku, nie bój się! Tutaj nie ma, jak już nadmieniałam, ani prawa, ani sprawiedliwości, więc i dutki niepotrzebne 😀
Zdaje się, że ścianę to już trzeba będzie sobie skombinować we własnym zakresie 🙂
No, to klapa, pozostaje pamiec. Zabieram sie za wkuwanie blogowych slowek 🙂 🙂
Bobik dzieli blogowym noł-hauuu…
Zdaję się na gwarancje bezpieczeństwa udzielone przez Kierownictwo. 😀
Tereso, tu jest jeszcze jedna pożyteczna linka. Nie trzeba nawet niczego wkuwać, bo w razie potrzeby można sobie skopiować. 🙂
http://codex.wordpress.org/Using_Smilies
😳
I tu sie zawstydzilam. Dzieki przeogromne, postaram sie zrobic postepy.
Bobiku, nie przejmuj sie, wprawdzie dutki przehulane, ale i tak KOB w bojowym nastroju.
A do tego, kto sprobuje katalogowac Twoje sny –
PS Nie wiem, co z tego wyniknie, ale probuje
Katalogowanie snów… syzyfowa praca jakaś 🙂
Mam pytanie do Pani Doroty i zeena, czy są jakieś problemy z dojazdem PKP do Łodzi.
Bo w wyszukiwarce uparcie kieruje mnie do Łodzi Widzew, a ja potrzebuję na Kaliską.
Autobusów żadnych nie widzę, tylko jakieś nocne. 🙁
Hm, to dziwne. Na pewno coś jeździ przez Kaliską. Ja zresztą jeżdżę tylko do Fabrycznej. No i, muszę powiedzieć, poprawiło się! Już tylko półtorej godziny…
mt7, sprawdziłam, normalnie na stronie PKP jak się wpisuje Łódź Kaliską jako docelową, to wyskakuje od groma pociągów.
Muszę postudiować mapę, czy daleko jest między stacjami PKP.
I obejrzeć wszystkie opcje dla różnych stacji. 🙁
Dzięki. 🙂
Nie jest bardzo daleko, kilka przystanków tramwajem. Zależy, dokąd w mieście się potrzebuje. Moje miejsca – Filharmonia i Teatr Wielki – są obok Fabrycznej, więc nie muszę się zastanawiać 🙂
Ale mnie chodzi o konkretny przedział czasowy.
Poza tym nie wiedziałam, jak jest z tymi stacjami i wybrałam samą Łódź i wszystkie połączenia pokazał z Widzewem, więc zawiadomiłam osobę, do której się wybieram, że będę o konkretnej godzinie na tej stacji Widzew. A to podobno na drugim końcu miasta od Kaliskiej.
Póżniej wrzuciłam Kaliską na dwóch odrębnych stronach i pokazało mi zupełnie inne rozkłady jazdy (dzień był dobry – sprawdziłam).
Chyba zadzwonię do jakiejś info i się upewnię.
Głupie to jakieś, chcę sobie wydrukować bilet. (kufa wzruszająca ramionami)
Witam!
Mam na świeżo opracowany dojazd od Polic. Może ktoś jest zainteresowany?! Chętnie służę! 🙂
Ale najprościej jest wpisać tu:
http://www.pkp.pl/
na górze po prawej odpowiednie nazwy stacji i termin. Wszystko wyskakuje jak trzeba.
Widzew faktycznie jest na drugim końcu miasta 🙂
Alllo, Alllo! 🙂 A co tam w Policach?
Biblioteka! Trzeba jechac do Szczecina, potem taksówka i już się jest w Policach! Prawda, że proste? Pierwszy raz w zyciu tam byłam i trafiłam, co mnie szczerze ucieszyło! 🙂
No proszę! Taksówka i już się jest! Jakie to proste 🙂
Wyskakuje! Tylko trzeba przesiadać się na stacji ‚Widzew’ do Kaliskiej i czekać pół godziny, albo jechać bezpośrednio trzy.
Najlepsza byłaby ta ‚Fabryczna’.
Diabeł tkwi w szczegółach, jak się je wyświetli. 🙁
Idę teraz studiować mapę.
Ta Łódź Fabryczna mi pasi godzinowo.
Allla, jak wrócę też będę wiedzieć. 🙂
A niedługo będę jechała do – uwaga, uwaga – Włoszczowej! Może ktos ostatnio gościł tam?!
Zapewne pewien Edgar (ale nie Allan Poe 😉 )
Hmm… I jeszcze raz: hmmm………… Hmmm… Zresztą to bez róznicy. We Włoszczowej tez sobie poradzę.
Nie wątpię 😀
Allla, weź aparato i zrób dokumentację słynnej stacji. 🙂
Będzie można wnukom opowiadać.
Nawet się zastanawiałam czy stacja jeszcze funkcjonuje. Ale nie chciało mi się sprawdzać. Jeśli tylko do niej dotrę, to oczywiście, uwiecznię. Ale wnukom dam spokój.
Dobrej nocy, miłego jutrzejszego dnia,
Funkcjonuje jak najbardziej 🙂
Dobranoc!
Bardzo ciekawy jest opis tych dwóch wystaw w Krakowie. Grafiki Kubina znam z reprodukcji, tutaj niesamowite wrażenie robi obraz Duch marynarza. W naszym domu był duży obraz Zofii Stryjeńskiej (ok.1,5 m x 1 m) – Spowiedź Janosika. Przedstawiał księdza, w skleconym z desek konfesjonale, spowiadajacego Janosika, klęczącego z pochyloną głową. Za nim stał sznur zbójników i zbójniczek,wszystko w dość jaskrawych barwach, z przewagą różnych odcieni niebieskiego. Obraz kupił mój dziadek przed wojną i jakimś cudem ocalał. W latach sześćdziesiątych z powodu kryzysu finansowego został sprzedany w Desie na Nowym Świecie, za śmieszne pieniądze. Chyba nie żałuję, nie jestem pewien czy teraz chciałbym na niego codziennie patrzeć, choć niektore obrazy Stryjeńskiej mi się podobają.
Dziękuję, Pani Doroto! Stacja jest! Ona jest! 🙂
Piotrze M, na pewno, przynajmniej na mój gust, obrazy Stryjeńskiej nie są do oglądania codziennie… Tyle że teraz sprzedałoby się za większe pieniądze…
Ale nie wiedziałam na przykład, że projektowała dekorowanie Batorego! Śmiesznie to jest zresztą na wystawie zaaranżowane – pomiędzy projektami malowideł ściennych iluminator, a w nim ekran telewizyjny z obrazem morza 🙂
Piotrze, a ten koedukacyjny sznur zbójów to podtrzymywał duchowo, podsłuchiwał, czy też chciał się wyspowiadać? 😆
O, przepraszam, Wloszczowa zacna stacja.
Dokumentacje fotograficzna posiadam.
Opis szczegolowy pociagu: Intercity za psie pieniadze, full wypas. Gniazdka do kompa przy kazdym siedzeniu. Po szesc w przedziale. Przejezdzamy obok Luslawic, ale sie nie zatrzymujemy.
Na stacji Wloszczowa znajduje sie rozowy peron z klinkieru UE, niebieski plot normowany normami UE, tabliczka z napisem Wloszczowa polnoc, czy Poludnie, moze i Wschod, nie pamietam.
Na peronie grupka obladowanych tubylcow w ilosci sztuk czterech.
W oddali pasie sie krowa i widac miasto. Zacne i starozytne zreszta.
Po peronie spaceruje dwoch takich w zoltych kamizelkach ochrony kolei z nabita (pewnie) bronia. Pilnuja, zeby peronu nie ukradli.
Sznur? Pewnie robił tełko 🙂
Bobiczku, wybacz, że się u Ciebie nie wypowiadam, ale strasznie tam jest rozgadane towarzystwo, a ja nie mam kiedy nawet w nos się podrapać, a cóż dopiero przebrnąć przez wszystkie komentarze… tzn. trochę czytam, ale przy tak zaawansowanej dyskusji już nawet mi się odechciewa wcinać 🙁
Teresko, koło jakich znów Lusławic? 😯 Nic takiego nie pamiętam…
Pani Kierowniczko, czego ja bym Pani nie wybaczył? Nawet jakby mi Pani kość odebrała, to pewnie tylko raz bym cichutko warknął i zaraz dobrowolnie się zakneblował, żeby mnie nie kusiło warknąć po raz drugi. 😆
No to smyram północnie 😀
Tak, pociag relacji Czestochowa-Warszawa, swietny zreszta, bo zatrzymuje sie dopiero gdzies na rogatkach stolicy, mija Luslawice.
Trasa jest przepiekna, jedzie sie samymi polami i lasami i wlasciwie ta Wloszczowa to jedyna wieksza wies, na ktorej mozna sie zatrzymac. Tylko po co?
Pani Kierowniczko, to smyranie powinno być raczej tak na południowy zachód, żeby dotarło do adresata. 😀
Aha, Częstochowa-Warszawa… bo ja Włoszczową Północ mijam po drodze CMK do Krakowa.
No i oczywiście nie są to te Lusławice od Pendera, bo TE leżą koło Zakliczyna.
Na południowy zachód, Bobiczku, ale po północy 😀
No nie sa, te sa w woj. slaskim, tuz za Bukownem Krotka Wsia. Zawsze mi sie bardzo podobala ta nazwa.
Bobiku, sznur w kolejce do konfesjonału chciał się chyba spowiadać, wszyscy mieli bowiem ponure miny.
Na barwne jesiennne sny…
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157609310976887/
Piotrze, a czy oni stali DO konfesjonalu, czy OD konfesjonalu??? Bo moze chciali dac dyla, a wyjscie awaryjne bylo zaklinowane beretem?
A tu jeszcze trochę fajnej użytkowej Stryjeńskiej:
http://bodziszek.pinger.pl/m/673443/zofia-stryjenska-uzytkowo
I jeszcze inne:
http://bodziszek.pinger.pl/m/674053/zofia-stryjenska
Tereso, wprawdzie nie pamiętam na ich gębach skruchy,miny mieli raczej ponure i zacięte, ale skoro ich wódz się spowiadał z wlasnej woli (świadczył o tym sporządzony prowizoryczny konfesjonał) – nie mieli wyboru.
Niesamowicie piękne są kolory jesieni, a te krople rosy….
Dobranoc! 🙂
Doinformowany w sprawie zbójników, obroniony przez KOB i posmyrany w odpowiednią stronę mogę z poczuciem satysfakcji udać się na spoczynek nocny. Dobranoc. 🙂
Witam sniadankowo
Bobiku, KOB w ramach dbalosci o bobiki podjal uchwale o coporannym wyprowadzaniu psa na spacer!
Dzień dobry! Ja jeszcze przed śniadankiem, ale zaraz zasiądę 🙂
Z pieskami bywa różnie, ale jak znam TEGO pieska, to poranne wyprowadzanie jest… no, może jeszcze nie znęcaniem się ani maltretowaniem, ale nie tak daleko 😆
Pani Kierowniczko, to karygodne, by o tej porze być jeszcze bez śniadania! Zima idzie, trzeba dbać o siebie jeszcze nardziej niż zwykle 🙂
Dzięki, Komisarzu, za troskę… co prawda słyszałam, że zimy w tym roku ma praktycznie nie być, co by mnie zresztą przesadnie nie zmartwiło 😉
Aha, to uchwalimy uchwale o relatywnosci poranka. 😉
😀
Ciekawam propozycji Bobika 😉
Uchwala Komitetu Obrony Bobika deklarujemy, ze poranek bobiczy rozpoczyna sie w chwili, gdy Bobik ma otwarte lewe oko. Nie ma to wplywu na obieg Slonca wokol Ziemi. 😉
Poranki ludzkosci pozostaja bez zmian. Sa wtedy, kiedy sa, a gdy ich nie ma, to znaczy, ze ludzkosc spi.
Jestem pewna, ze od teraz Bobik bedzie robil wszystko, by lewe oko jak najdluzej bylo zamruzone. 😉
mt7,
dopiero teraz przeczytałem…
Widzew to stacja, przez którą przejeżdżają pociągi lądujące na Fabrycznej.
Bliżej śródmieścia jest z Kaliskiej, ale to rzecz względna. Większość pociągów do W-wy kursuje z Fabrycznej (Łodzi). Od dawna nie korzystam z pekape to nie mam orientacji. Jeśli coś trzeba pomóc – wal śmiało przez Panią Kierowniczkę 🙂
Dzięki, zeenie Wielki.
Już wszystko pod kontrolą.
Jakaś przebudowa, czy remont sieci nie pozwala w prosty sposób dojechać do stacji Kaliska.
Ale Fabryczna jest niedaleko i wszystko jest w porządku.
Ciao Amici (® Ana z Krainy Wiatraków)
Łyp! (Lewym)
Jestem za uchwaleniem relatywności poranka.
I zakupieniem mi pirackiej przepaski z funduszów Komitetu.
I za śniadankiem, ale angielskim (bacon and eggs).
Teraz pójdę zapytać prawego, co ono na to. 😉
Hej, łypciu 🙂
Tak, zdecydowanie popieram propozycję w kwestii relatywności. Ale piracka przepaska ograniczy bobicze pole widzenia, więc zdecydowanie jej nie polecam.
To będzie tylko przepaska nocna (relatywnie). Na dzień będę ją zdejmował, żeby nie było wątpliwości, czy jestem naprawdę przebudzony, czy też lepiej jeszcze się do mnie nie zbliżać. 😀
Gówniarzeria rozrabia…
Za młodu lubiłem szokować. Kazałem muzykom uderzać metalowymi skuwkami smyczka w pudło rezonansowe. Fakt, nie każdy lakier nadawał się do wykorzystania, niektóre brzmiały nie tak, jak chciałem. Muzycy się buntowali a ja tym bardziej kazałem im skrzeczeć, piszczeć, chrzęścić i mamolić… Im więcej, tym lepiej, a co! Że to była ślepa uliczka? No i co z tego? Teraz niech sobie gadają, ale wtedy byłem młody i chciałem szokować. Zresztą jak każdy gówniarz czterdziestoletni.
Od 25 lat odkrywam znowu melodię, okazała się przydatna w muzyce.
No a wszyscy mi pamiętają tamte ekskrementy, tfu! Eksperymenty…
O, zeen przeczytał „Gazetę Wyborczą” 😉
Mój wywiad z jubilatem jutro w „Polityce” 😀
Owszem, paliłem, ale się nie zaciągałem!
Owszem, piłem, ale mi nie smakowało!
Owszem, spałem z nią, ale nie miałem orgazmu…
Owszem, czytałem, ale z obrzydzeniem!
Rozważam podanie sprawy do sądu…
😆
Najlepiej podać na środek boiska. Niech rozgrywający się martwi, co z tym fantem począć. 😀
Widzę, że tutaj prawie same „nocne marki”. Trudno być z Wami na bieżąco skoro dyskutujecie późnym wieczorem i nocą. Ale ciepło wszystkie sowy pozdrawia skowronek… 😉 Piąta rano to naprawdę wyborna pora na np. porównywanie sonat Beethovena w nagraniu Lewisa i Schiffa.
Parę słów odpowiedzi do zapytania o „Dysonanse krytyki”. To książka oparta na pracy doktorskiej P. Anny Chętka-Gotkowicz. Autorka jest doktorem filozofii, pianistką, pedagogiem. Sam tytuł wiele mówi, a już we wstępie znajdujemy najkrótszą zapowiedź tego, co dalej: „Nie tylko krytycy muzyczni i eksperci znajdą w mojej pracy wykaz grzechów i słabości oraz pożądanych kompetencji”. Autorka wiernie trzyma się i realizuje wstępną zapowiedź.
Stąd moja prośba do P.Doroty o podjęcie trudu napisania „Konsonansów krytyki”, byśmy mieli opinię nie tylko tych, co (zdaje się) wszystko najlepiej wiedzą
Pozdrawiam jastej-skowronka jako sowa z konieczności (dotrzymania kroku blogowiczom – bo chętnie chodziłabym wcześniej spać… 🙂 )!
Jednakowóż porównywania nagrań o piątej rano wyobrazić sobie nie jestem w stanie 😆
Ja właściwie nie wiem, jak to jest – bo przecież krytyka ma to do siebie, że wnosi jakieś dysonanse. Poznawcze… Jest wręcz modnie krytykować krytyków, no bo jakim prawem się taki wywyższa? Przecież jest demokracja, każdy ma prawo do swojego zdania. I sama nie wiem chwilami, jak się tu umiejscowić – może jednak jako ta z tych, co „wszystko najlepiej wiedzą”? 😉 Bo ktoś taki jak ja, kiedy ocenia wykonanie muzyczne, kieruje się w równej mierze intuicją i indywidualnym gustem, co jednak wykształceniem i osłuchaniem…
Czasem więc mogę i ja zabrzmieć dysonansowo, kiedy np. nie zachwycam się czymś, co wielu okrzyknęło jako genialne (to tak a propos powtórnego wysłuchania Pasji Mykietyna – kompozytora ogromnie cenię i prywatnie lubię, natomiast ten utwór przekonał mnie za drugim razem jeszcze mniej niż za pierwszym). Mogę też konsonansowo się zachwycać i też ktoś się może ze mną w tym nie zgodzić… Same konsonanse są pewnie niemożliwe.
zeenie, a tak w ogóle o co chodzi? Zły wywiad, zły kompozytor czy po prostu nie lubimy takiej muzyki?
Konsonanse są mi potrzebne dla … zachowania równowagi. I o to w tym wszystkim raczej mi chodzi 🙂
A propos Pasji Mykietyna – jeżeli czegoś nie pokręciłem, to bodaj w niedzielę wysłuchałem w „dwójce” hymnu pochwalnego na temat tego – jak je określono – arcydzieła. Sam jakoś mam trudności z określeniem swojego stosunku do dzieła, bo znam je jedynie z transmisji radiowej prawykonania. Nieszczególnie mi się podobało, ale trzeba wysłuchać je na żywo i pewnie nie jeden raz. Historia zrobi swoje!
Ani jedno, ani drugie, ani czecie…
Odkrywam zalety dojrzałości. Tej swojej i tej kompozytorskiej.
Moja dojrzałość wiąże się z brakiem trądziku a także wysypki przy czytaniu bardzo kompetentnych recenzji i wypowiedzi twórców.
Jak ja za młodu cierpiałem! Słuchałem, czytałem i popadałem w kompleksy, za nic nie mogąc zrozumieć jakiegoś dzieła. Życzliwe grono znawców przybliżało mi temat jak najuprzejmiej i wyraziściej, a ja zapadałem się w coraz głębsze otchłanie wstydu. Nie rozumiałem przesłania, tłumaczeń, nic do mnie nie docierało. Bałem się wyjść na ulicę, bo każdy napotkany przechodzień śmiał mi się w twarz: ty głąbie… Ty wsteczniaku! Z duchem czasu trzeba iść, my wiemy o co chodzi, a ty tępaku nic nie rozumiesz!
No i młodość mi zeszła na wstydzie. Teraz zbieram owoce swojego niedouczenia, tępoty i ignorancji. Trafiają do rąk moich wspomnienia twórców i kolejne kompetentne i wielce uczone recenzje i omówienia, a wraz z nimi bardzo wyraziste wyjaśnienia źródeł mojej tępoty…
Tyle, że ja już nie mam trądziku ani wypieków na twarzy 🙂
No, ale ja za młodu też prężyłem muskuły, panienki się za mną oglądały, bo po uprawianiu gimnastyki miałem najszerszy grzbietu co najmniej jak Schwarzenegger 😆
Najpierw najszerszy grzbiet, potem dwa metry w pasie 😉 😆
A ja tam mam słabość do tego młodego, obrazoburczego Pendera. A najbardziej lubię jego utwory z lat 70. I żałuję, że rzadko się je grywa…
Pani Kierowniczko, gdyby zeen sobie czasem nie powampirzył, to by nie był zeenem. Ja to już nie tylko zrozumiałem, ale wręcz polubiłem. 😆
Przecież tym razem wcale nie wampirzy, tylko snuje rzewne wspomnienia młodości 😆
Wampirzy wampirzy, tylko między wierszami… 🙂
Między wierszami krew najbardziej klarowna…
Krwi klarowna, krwi wesoła…
…rozlej się nam dookoła
Zapraszam do nowego, śląskiego 😉 wpisu. Opowieść nie o wampirach, ale o duchach…