AdS gra Muffata
Dawno już nie słyszałam na żywo Arte dei Suonatori. Jakiś czas temu miałam długą, trochę gorzką rozmowę z prymariuszem, Arkiem Golińskim, który powiedział mi wtedy, że ich misja edukowania naszego społeczeństwa w dziedzinie historycznego wykonywania baroku co prawda się powiodła, jeśli chodzi o odbiorców, natomiast zawiodła na całej linii, jeśli chodzi o sponsorów, więc wygląda na to, że teraz będą więcej grać za granicą, bo tam ich chcą. Dla polskich sponsorów jakaś tam nieduża grupka ludzi grających barok to nisza nad niszami, lepiej wspomóc to, dzięki czemu będzie się widocznym – najlepiej sport.
Zastanawiające też swoją drogą, że i w ministerstwie kultury jest niewiele lepiej pod tym względem, dowodem brak wsparcia od paru lat dla Letniej Akademii Muzyki Dawnej, a w tym roku także np. całkowite wypięcie się na Festiwal Bachowski. Jako że i miasto Świdnica dało na festiwal mniej niż obiecywało, program został skonstruowany w sposób oszczędnościowy. Nie ma w ogóle nurtu „młodzieżowego”, który był szczególnie cenny – konkurs młodych zespołów był co prawda od początku planowany co parę lat, ale kursy i poranne występy młodych muzyków to po pierwsze element edukacyjny, który podobno ministerstwo, jak twierdzi, szczególnie ceni, a po drugie przyjemność dla bywalców tych porannych koncertów, którzy dopytują się, czemu ich w tym roku nie ma.
Pozostały tylko koncerty wieczorne, może bez wielkich fajerwerków, ale nie spuszczające z poziomu. Z ogromną przyjemnością słuchałam wczoraj poznańskiego zespołu, któremu kibicowałam od samych początków, ale – jak wspomniałam – w związku z jego mniejszą obecnością na estradach krajowych dawno go nie słyszałam. Rzeczywiście grają za granicą – właśnie wrócili z dwutygodniowego wypadu, najpierw na festiwal w Kopenhadze, gdzie są co roku, potem w Irlandii, w Cork. Właśnie wyszła ich nowa płyta z Ciemnymi jutrzniami Charpentiera (której jeszcze nie znam), nagrali też ostatnio parę innych. Tutaj wywiad z Arkiem sprzed paru miesięcy. Cieszę się bardzo, że z tych wojaży wrócili, żeby zagrać w Świdnicy.
Zagrali w małym składzie – zaledwie siedem osób. Program wybrali przepiękny – sonaty Georga Muffata ze zbioru Armonico tributo. Jest to jeden z wcześniejszych utworów tego kompozytora reprezentującego istną mieszankę kultur – był uczniem Lully’ego i Corellego, a potem osiadł w Niemczech. Kuba Puchalski w omówieniu w książeczce programowej pisze o wpływie Corellego na te utwory; mnie się wydaje, że już w nich Muffat poszedł trochę dalej, co w każdym kolejnym utworze cyklu (nazywają się sonatami, ale to coś pośredniego między concerto grosso a suitą taneczną) narasta, a kulminację ma na samym końcu: w niesamowitej Passacaglii z ostatniej, piątej Sonaty G-dur. W późniejszych kompozycjach Muffat poszedł jeszcze dalej, jeśli chodzi o harmonię. Jest to muzyka, która pieści ucho i wzbudza emocje, bardzo afektywna i intensywna. Arte dei Suonatori zagrali ją przy tym w sposób ogromnie osobisty. Z dużą satysfakcją słuchałam dawno niesłyszanego na żywo Arka, który – inaczej niż większość członków jego zespołu, grywających w różnych innych formacjach – jest wierny swojemu. Ogromnie się cieszę, że mimo wszystko AdS nadal robią swoje, i mam nadzieję, że w końcu znów będzie ich tu bardziej widać. Wczoraj ew_ka narzekała, że kiedyś dało się ich w miarę często słuchać we Wrocławiu, a teraz trzeba za nimi jeździć. To się zgadza z tym, o czym Arek wspominał: że publiczność jednak jest. Ale w tym miejscu przecież nie muszę nikogo o tym przekonywać.
Komentarze
Publiczność rzeczywiście jest stęskniona, bo do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja :-). I tęsknoty nie umniejsza fakt, że spora część składu gra także we Wrocławskiej Orkiestrze Barokowej czy w innych zespołach, które czasem nas odwiedzają. A przecież AdS ze swoim nieustającym festiwalem Persona Grata bywali we Wrocławiu regularnie co miesiąc – dwa przez jakieś dziesięć lat . Nie dziwota, że nawiązały się silne, prawie rodzinne więzy między artystami a słuchaczami. Kibicowaliśmy nie tylko kolejnym ważnym wydarzeniom artystycznym, ale i osobistym naszych ulubionych muzyków, np. narodzinom kolejnych dzieci 🙂 Później była jeszcze kumulacja czyli lipcowy Festiwal Trzech Baroków ( jak powiedział wczoraj pan Arek Goliński – przeżycie ekstremalne ;-), oj tak – do dziś pamiętam 🙂 ). Dlatego wczoraj naliczyłam w Kościele Pokoju ze dwadzieścia osób z grona stałych bywalców, my też przyjechaliśmy w dwa samochody. Ale w końcu Świdnica to rzut beretem 😉 i pełen komfort komunikacyjny, tymczasem ja w zeszłym roku byłam na trzech koncertach AdS – w Poznaniu, w Kliczkowie k.Bolesławca ( 150 km od Wrocławia ) i w Pszczynie ( jakieś 250 km) :-). Uważam, że są to jeszcze odległości w granicach rozsądku 😉 , ale po całej Europie trudno za nimi jeździć. Chociaż … gdyby mieli z pewnym wyprzedzeniem aktualny kalendarz koncertów na swojej stronie, to kto wie 😉
A ich nowej płyty też jeszcze nie mam, ostrzę sobie na nią zęby. Pamiętam w ich wykonaniu sprzed kilku lat te Ciemne Jutrznie ze świetnym basem Markiem Rzepką, późnym wieczorem, w zupełnie ciemnym (oczywiście) kościele uniwersyteckim, gdzie pełgały tylko nieliczne, kolejno gaszone światełka świec. Nastrój był tak mistyczny, że oklaski na koniec wydawały się dysonansem. Nie wiem czy uda się osiągnąć taki stan ducha przy słuchaniu płyty…
Za pół godziny haczykiem fortepian z wiolonczelą na medici.tv
http://www.medici.tv/#!/neeme-jarvi-joshua-bell-mischa-maisky-martha-argerich-verbier-festival-2012
Polityka MKiDN jest zadziwiająca. Zastanawiałem się na czym to polega – chyba jednak w dużej mierze na doborze „ekspertów oceniających” wnioski. To zapewne ludzie z dość przypadkowej łapanki, wspierają imprezy, które wydają się im „bezpieczne”. Oto pouczająca lektura:
http://www.mkidn.gov.pl/pages/strona-glowna/finanse/programy-ministra/programy-mkidn-2012/wydarzenia-artystyczne/muzyka.php
a także lista „odwołań”:
http://www.mkidn.gov.pl/media/po2012/decyzje/20120313Lista_pozytywnie_rozpatrzonych_odwolan-Muzyka.pdf
W jednym worku (pt. Wydarzenia Artystyczne – Muzyka), znajdują się imprezy o wielkiej renomie (ale z marnymi dotacjami) i naprawdę ambitne, ale też czysto amatorskie, off-owe, folkowe, trochę sacro-imprez, a także czysto przedsięwzięcia rozrywkowe, z pogranicza komercji, lub po prostu komercyjne, jak „polska premiera Deszczowej piosenki” – 200.000 zł. Boże drogi, jak uda się im dobrze udawać stepującego Gene Kelly’ego, to ludność będzie waliła drzwiami i oknami i rzecz na siebie zarobi! To niby jest nasze „dziedzictwo narodowe”??
Ale zapewne ekspertowi MKiDN tytuł „Deszczowe piosenka” COŚ mówi, a nazwisko Muffata (czy Scacchiego, Zieleńskiego, Mielczewskiego, Förstera…) – z pewnością nic. A jeśli nawet da ekspert względnie sporo punktów (jak wspomnianej Akademii Muzyki Dawnej), to potem Pan Minister zawyży punktację konkursu – w ub. roku było 60/100 – podwyższono ten próg w trakcie, w tym już od razu był wysoki, 70/100 – ale też podwyższono; jak łatwo obliczyć przez prostą ekstrapolację, najdalej za 3 lata trzeba będzie uzyskać ponad 100 punktów na 100 możliwych, by uzyskać od ministerstwa dotację (w kwocie, jaką przejada jedna marna spółka skarbu państwa w jeden dzień…). Pan minister rozkłada ręce, że daje ile może, więcej nie ma. I zapewne ma rację. Pan premier kiedyś coś tam obiecywał o zwiększaniu wydatków na kulturę, ale przecież kryzys jest. I koalicjant trudny, trzeba mu wykarmić rodziny, a to kosztuje…
Jeszcze w uzupełnieniu (choć komentarz, który uzupełniam pojawi się po „moderacji”, bo zawiera dwa linki 🙂 – AdS to zespół „światowy”. Poniżej Bacha (ew. jego synów), Händla, Vivaldiego schodzi rzadko. Może więc sobie uciekać na zachodnie rynki, podobnie jak np. Sinfonia Varsovia, grająca Beethovena, czy innego Czajkowskiego – my zaś możemy być z tego dumni. Ale martwym odłogiem leżą ogromne zasoby muzyki polskiej. No, fakt, to nie zawsze jest „liga światowa”, ale np. różne symfoniczne odkrycia Borowicza, czy kameralne, które z oddaniem propaguje A. Wróbel często okazują się warte przypomnienia, wejścia w „obieg”. Ale tym obiegiem powinny też być np. płyty – co z tego, że zachwycimy się czymś usłyszanym na niszowym festiwaliku bez promocji, skoro to potem niknie na kolejne dekady, lub na zawsze? Wspieranie przez MKiDN nagrań płytowych jest rzadkością. Chyba że chodzi o Chopina, lub garstkę kompozytorskich „celebrytów”, których wspierać wypada, bo np. mają jubileusz.
W przytoczonej powyżej liście dotacji (pojawi się po moderacji, jeśli jeszcze nie ma jej powyżej 🙂 w niemal każdym przypadku widzimy tu ułamek kwoty, jaka była wnioskowana. W najlepszym razie połowę. To oczywiście wytłumaczalne, „bo kryzys”. Ale nie sposób czegokolwiek racjonalnie planować! Co z tego, że założymy wykonanie „Don Giovanniego”, skoro dostaniemy dotację na „La serva padrona”? MKiDN mówi potem: „no przecież daliśmy!”. Ale z przemyślanych imprez robią się ich karykatury… Kolejny problem – te pieniądze (po złożeniu wniosków np. w listopadzie) pojawiają się (albo nie) np. marcu roku, na który opiewa dotacja. Więc zaczyna się przykra korespondencja z artystami: „Sorry, maestro, nie wystawimy ‚Don Giovanniego’, bo mamy pieniądze na ‚La serva padrona’. Tak, wiemy, tam nie ma tenora, więc nie jest już Pan zainteresowany, prawda?…”. „Szanowna Pani, ogromnie nam przykro, ale stać nas na 1/4 honorarium, jakie w Niemczech uznaje Pani za najniższe dopuszczalne. Zagra Pani, by wesprzeć upadającą kulturę wysoką w ubogim kraju ‚Nowej Unii’?…”. A najczęściej: „Jesteśmy zmuszeni odwołać imprezę, na którą zapraszaliśmy Pana/Panią rok temu. Bardzo na przykro, że odwołał/a Pan/Pani intratne występy w tym samym terminie. Oczywiście, zrozumiemy, jeśli za rok nie podejmie Pan z nami już żadnych rozmów, prosimy tylko nie szydzić z nas jako z ‚niepoważnych'”.
Częste są sytuacje, gdy organizatorzy po prostu odwołują imprezy mimo otrzymania dotacji typu „30%” bo nie godzą się na żałosne kompromisy i dotacja przepada. Albo jednak w nie brną, zaciągając prywatne kredyty spłacane potem latami (sic! to się zdarza), TYLKO dlatego, że chcą doprowadzić do końca projekt, który uważają za artystycznie ważny, z pełną świadomością, że nic na nim nie zarobią – choć muzyka to ich zawód, muszą z niego wyżyć i utrzymać rodziny.
Mecenat prywatny i biznesowy praktycznie nie istnieje. Zdarzają się pasjonaci, którzy przekazują sumy dla nich spore, ale w skali imprezy – symboliczne. Biznes zaś mając wybór między I. F. Dobrzyńskim i Dodą wybierze – no kogo?…
Dobry wieczór,
PMac – błagam – tylko po jednym linku w komentarzu! Inaczej trafia do poczekalni 🙁
Mnie się to teraz nie bardzo chce otwierać, bo Internet ciągle chodzi, jakby nie mógł. Ale mogę się domyślić, co tam jest 👿
Wróciłam właśnie z koncertu młodego zespołu Laboratoire de la Musique, który nagrodziliśmy w zeszłorocznym konkursie. Cóż, potrzeba im dużo grania razem. Silnym punktem jest skrzypek, fajna jest też flecistka, dobrze współpracują. Pozostałe dziewczyny trochę sztywne. Grać, grać i jeszcze raz grać, i fantazji trochę 🙂 A Telemann i Bach to nieźli kompozytorzy byli 😉
Konkurs na dyrektora Krakowskiej nadal nie został rozstrzygnięty. Będzie cyrk…
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,12223034,Filharmonia__konkurs_na_dyrektora_nierozstrzygniety.html
Pobutka.
No tak… Wpływ AdS na słuchaczy mojego pokolenia – nie do przecenienia. Miałem to szczęście, że studiowałem w P-niu i miałem kilka okazji słuchać ich „na żywo”. Nigdy się nie rozczarowałem. Jeden z szanownych przedmówców napisał, że zespół „Poniżej Bacha (ew. jego synów), Händla, Vivaldiego schodzi rzadko”. Ja dodam też Mozarta, Haydna (zaj***ste kwartety – przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać) i cały zastęp kompozytorów z „drugiego szeregu” (wspomniany Muffat, Fasch, Pisendel – to tylko pierwsze z brzegu nazwiska); muzycy nie gardzili też stylem Galant, który choć uważany za „lekki, łatwy i przyjemny”, rzadko jest spotykany w polskich salach koncertowych.
Ostatnio powstaje coraz więcej składów historycznych. Trzymam kciuki, by miały one więcej szczęścia do pozyskiwania funduszy na działalność, żeby nie okazało się, że za dwa lata zamiast o kolejnych sukcesach naszych artystów będziemy informować o wygaszaniu ich działalności.
Pozdrawiam!
Dzień dobry,
Do formy kwartetowej muzycy AdS zamierzają właśnie powrócić.
A w Krakowie cyrk. Kiedyś koleżanka napisała książkę pt. Czy Kraków zasługuje na operę? Wygląda na to, że o filharmonię można zadać podobne pytanie 👿
Inna sprawa, że takie konkursy są dwuznaczne. Kogo się chce wybrać na takim konkursie? Sprawnego urzędasa? Bo wybitny muzyk nie stanie do konkursu, to poniżej jego godności.
W jeszcze większym stopniu dotyczy to Filharmonii Narodowej, gdzie minister już naprawdę nie wiem, co chce zrobić.
Taką instytucją powinien kierować naprawdę ktoś, a nie urzędniczyna! Przecież to nasza narodowa reprezentacja ❗
No cóż, ale żeby wiedzieć, do kogo należałoby się zwrócić, trzeba mieć kompetencje albo kompetentnych się radzić. A jak kompetentnych z góry uznaje się za przedstawicieli bliżej nieokreślonej „grupy interesów”…
Bo kogo radzi się ministerstwo, widać aż nadto po powyższych linkach od PMac. Bez pojęcia.
No bardzo ładnie ! Będą m.in. benefis Stana Borysa i (wreszcie) polska premiera „Deszczowej piosenki” – bardzo ładnie !
(Jestem oczywiście niesprawiedliwy, bo wiele innych ciekawych rzeczy na tej liście odwołań też jest choć szeroko pojęta lekka muzyka wydaje się tam być jednak nadreprezentowana).
Na poprawę nastroju fińskie klimaty z okolic Woodstocku itd:
http://www.youtube.com/watch?v=IoZBkz20BsY
Tytuł google tłumacz tłumaczy na „pas operacyjny” , tytuł płyty „Królestwo”. Parental advisory konieczne bo pada od koniec słowo polskie bardzo znane które często się ciśnie 🙂
Na tak postawione przez PMac pytanie – ja wybrałbym oczywiście Dodę.
Głównie dlatego, że jej jeszcze nie słyszałem a ciekawość mię zżera.
A ten jakiś Dobżynsky – nawet źle się wymawia
Komentarze tutaj publikowane wydają mi się nieco stronnicze ostatnio. Najpierw marudzicie, że kandydaci na dyrektora to same pętaki, choć może to brzmieć nawet lekko obraźliwie. Potem dziwicie się, że konkurs nierozstrzygnięty. Krytykujecie politykę MKIDN, a tymczasem przedstawicielka Ministra w komisji konkursowej poniża orkiestry strażackie zamiast wesprzeć koalicjanta. Przecież jeden z ministrów kultury z PSL ustalał dla takich orkiestr ważne priorytety. Inaczej mówiąc nie wszystko się sprawdza. Dyrektora nie ma, ale czeka się na lepszego, więc to chyba dobrze. Minister nie chce powierzać FK osobie doświadczonej w orkiestrach strażackich, a to też chyba dobrze.
Konkursy o pieniądze to już zupełnie inna sprawa. Tutaj liczy się zadowolenie społeczeństwa czyli wyborców. Kto będzie ciężko dotował imprezy dla garstki entuzjastów muzyki dawno zapomnianej przez 90% społeczeństwa. Recenzenci też na ogół chwalą produkcje gdyńskiego Teatru Muzycznego. Niektórzy nazywają go jedną z czołowych scen teatralnych w Polsce. Publika wali drzwiami i oknami płacąc za bilety niemałe kwoty. A w Filharmonii Bałtyckiej i Operze Bałtyckiej prawie zawsze wolne miejsca zostają. Ambitne sztuki teatralne rzadko do nas zajeżdżają w ramach tak zwanego teatru impresaryjnego. Krotochwile wszelkie co jakiś czas przyjeżdżają i 150 – 200 złotych płaci się za bilety, o które wcale nie łatwo. Przez kilka lat jeden wyjątek pamiętam – Śmierć Dantona z Wrocławia.
Czy można mieć o to pretensje do MKiDN? Moim zdaniem nie. On też miał udział w przywróceniu w szkołach muzyki i plastyki. Zanim to nie przyniesie efektów, będzie, jak jest. My stanowimy margines społeczeństwa i bałbym się bronić tezy, że margines szczególnie wartościowy. Margines to margines i koniec.
@notaria
Przyjaciel wlasnie wrocil z Verbier – zachwycony atmosfera festiwalu i miasteczka. Zeby troche zaoszczedzic na biletach, chodzil na proby generalne, albo …. po gorach 😀
Bo to się wszystko Stanisławie układa wg jakiejś tam krzywej Gaussa czy też tego od ryb :-).
Marginesy są z obydwu stron a vox populi (zarówno jako maximum jak i pole powierzchni pod) to tak w okolicach środka. Dla każdego z marginesów maximum to prostactwo a drugi margines – ekstrema.
Dla vox populi – obydwa marginesy to prostactwo..
No to jadę się marginalizować do Lidzbarka
Pani Doroto, ale jeśli chodzi o Filharmonie Narodową to chyba nie byłby wstyd dla wybitnego muzyka, żeby stanął w konkursie. Nie ma co porównywać narodowej z krakowską…
A co wy macie do p. Wnuk-Nazarowej? Moim zdaniem to kompetenta osoba. Z NOSPRem sobie radzi.
Poza tym to konkurs na naczelnego, a nie artystycznego! Nie jest nam potrzebny wybitny muzyk, a na artystycznego drugi wybitny muzyk. Jeden wystarczy. Naczelny przeciez ma zupelnie inne obowiazki!
Wit łączy oba stanowiska. Nierzadko się tak zdarza.
Dlatego w FN jest potrzebny jeden i drugi. A może nawet jeden łączący obie funkcje, jeśli to będzie robione umiejętnie. Jeśli zaś mają to być stanowiska rozdzielne, to pytanie zasadnicze: w jaki sposób ma tam przyjść nowy dyrektor artystyczny?
Pani Doroto, owszem, zgadzam się, ale pisałem o Filharmoni Krakowskiej. Tutaj konkurs jest organizowany na naczelnego, więc trudno od niego wymagać, aby był artystą…
Właśnie zakończył się występ Trifonova na Verbier Festiwalu, gdzie grał Koncert f-moll Chopina.
Muszę stwierdzić, że ten chłopak w moim odczuciu jest 10 razy lepszy od Avdeejewy, a przede wszystkim Wundera, którym się wszyscy podniecają. Gra technicznie bez skazy, ale muzyka, którą tworzy jest naprawdę niesamowita i na najwyższym poziomie!
Za parę tygodni znów go usłyszymy w Warszawie – już się cieszę 😀
Dziś natomiast żałowałam, że nie ma tu lesia, bo był koncert organowy – Marcin Armański, obecny kantor Kościoła Pokoju, dał recital, krótki niestety co prawda, ale smaczny. Ten chłopak zawsze miał słabość do nietypowego repertuaru, aż się zastanawiam, czy aby wierni nie narzekają, że za bardzo wydziwia 😉 Mnie to się podobało: od Hiszpanów Antonia de Cabezona i Pabla Bruny poprzez Williama Byrda po Niemców: Heinricha Scheidemanna (1595-1663), Johanna Gottfrieda Walthera (1684-1748), Buxtehudego oraz Johanna Kaspara Ferdinanda Fischera (1665-1746).
Niewielkie barokowe organy nad ołtarzem zostały zbudowane w 1695 r., czyli są o 10 lat młodsze od Bacha. Mają bardzo piękny dźwięk, zachowało sie w nich wiele oryginalnych elementów, ale restaurowane były ze 20 lat temu i wciąż są w codziennym użyciu. Natomiast ogromny instrument romantyczny, na chórze, wymaga totalnego remontu, bo ostatni raz tykano się go bodaj w 1911 r., i to tutejsza znana firma Schlaga (na grobowcu rodziny Schlagów wciąż są kwiaty). Instrument ten ma 3 manuały, 63 głosy, 3000 piszczałek od 15-centymetrowej do 8-9-metrowej. Na jego remont, jak powiedział pastor Waldemar Pytel, potrzeba: na werk 800 tys. – 1 mln zł., na prospekt 1 700 tys. Trzy lata temu zainicjował zbiórkę, uzbierał… 10 tys. zł. Może znalazłby się jakiś sponsor?
A ten koncert przypomniał mi jeszcze, że były kiedyś na festiwalu kwadranse organowe – krótkie koncerciki w ciągu dnia, codziennie grał inny organista. Ludzie bardzo to lubili, podobnie jak inne „dodatki” – koncerty młodych w Muzeum Kupiectwa, koncerty poranne w Bibliotece (z kawką) itp. I komu to przeszkadzało 👿
I to ma być nietypowy repertuar, no fajnie. 🙂
Lesio ma rację z tą krzywą tego tam, jak mu było. Na szczęście mam zaszczyt być na tym samym marginesie, co i Pani Kierowniczka. 😎
A propos wiernych, to ostatnio słucham trzech mszy dziennie, jak czas pozwala. Właściwie jednej w trzech wersjach. Mam parę przemyśleń z tego powodu, ale nie są one mistyczne ani trochę. 😆
My, ludzie z marginesu 😆
Ale trzech mszy dziennie to by mi się nie chciało słuchać 😯
Prawda, taki Jagiełło podobno wytrzymywał tylko dwie. 🙂
Ale ona nie jest długa, ta msza. Pół godzinki i po mszy. Bardzo ładna. 😎
A co to za msza, że już zapytam? 🙂
A taka jedna, na 40 głosów, w porywach nawet 60. 🙂
Jak Pani Kierowniczka pozwoli, to w wolnej chwili napiszę co o tym sądzę, bo to dosyć ciekawe mi się wydaje, i może dla ludzi z marginesu też. 😳
To bardzo chętnie.
Na dobranoc zdjęcia z dzisiejszej wyprawy krajoznawczej:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/ZagorzeGrodnoIOkolice#
Jutro wstaję rano i jadę sobie zwiedzić Jawor, gdzie też jest Kościół Pokoju, którego jeszcze nie widziałam.
„występ Trifonova” +” znów go usłyszymy w Warszawie – już się cieszę”
A my w Toronto 14 kwietnia (“Freakishly brilliant, charismatic young Russian pianist Trifonov performs Scriabin’s “Sonata-Fantasie,” Liszt’s Piano Sonata in B Minor, and Rachmaninov’s Variations on a Theme of Chopin”)
a Anderszewskiego juz w listopadzie – caly program Bacha („The astonishing Grammy nominated pianist will perform an all-Bach program, including the composer’s English and French Suites, as well as the Italian Concerto”).
Ha!
Pobutka.
http://www.youtube.com/watch?v=EcImCwaoY8s
❓ 🙂
(Ciekawsze wykonanie
http://www.youtube.com/watch?v=lyWgVk-lQy8&feature=related )
@WW: Hollingworth, Niquet… a ta trzecia wersja? Przegapiłem coś?
@Wielki Wódz 22:31
Wodzu,od kilkunastu lat chadzam pilnie na koncerty organowe,których we Wrocławiu i okolicy dostatek – to jednak JEST nietypowy repertuar 🙂
A na temat tego,co (i jak) grywa się na codzień w czasie mszy nie będę się wypowiadać na tak kurtularnym blogu ;-),bo cisną się tzw.wyrazy.
Bracia ewangelicy są tutaj chlubnym wyjątkiem od zasady , poziom kultury muzycznej w tym wyznaniu jest chyba jednak znacznie wyższy – więcej Bacha,mniej sacro-polo 🙂
A planom turystycznym Kierownictwa na dziś tylko przyklasnąć :
http://www.jawor.pl/pl/tresci-435.html
Dla tych, którzy nie mogą towarzyszyć PK na wycieczce -tu kilka obrazków
http://www.atlas.pl/jawor-kosciol-pokoju.html
i jeszcze tutaj – zgodnie z duchem czasu – prezentacja multimedialna :
http://www.youtube.com/watch?v=51c3CtAL1JQ
ale zdecydowanie polecam zwiedzanie w realu 🙂
A tu ilustracja tego co pisałam wyżej o oprawie muzycznej liturgii – Marcin Armański gra na małych organach świdnickich na zakończenie nabożeństwa (dźwięk – jak to przy amatorskim nagraniu – taki sobie,ale można sobie wyobrazić,jak muzyka brzmi w tym wnętrzu ) :
http://www.youtube.com/watch?v=Zg65VDjW_h4&feature=related
@ew_ka, tez przyklaskuje, o wizycie w Jaworze i Swidnicy marze od paru lat.
Wykonania mszy Striggia – Niquet, Moroney (powyzej), Hollingworth/I Faggiolini – http://www.youtube.com/watch?v=6OppWKYl_Ak&feature=plcp . Czekam na obiecane mysli Wodza! 🙂
Kościół Pokoju. Brzmi trochę jakby w intencji pokoju budowany. Tymczasem dzięki Pokojowi Westfalskiemu cesarz zezwolił na budowę trzech kościołów luterańskich na Śląsku według regół pozwalających na pierwszy rzut oka odróżnić od świątyni katolickiej oraz zapewniających nietrwałość budowli. Z trzech mamy ciagle sprawne 2. Trzeci spłonął od uderzenia pioruna, więc ewentualne użycie gwoździ do jego wzniesienia niewiele mogło pomóc. Ponoć największe kościoły drewniane w Europie. Wierzę, mają powierznię około 1100 m2, w Jaworze o niespełna 10% większa niż w Świdnicy, ale ten drugi mieści o ponad 10% więcej wiernych. Ale tak były budowane – aby pomieścić jak największą liczbę wiernych. Ponad 1000 m2 to już dobry sklep kopowierzchniowy.
Norweskie kościoły klepkowe, z których praktycznie bez zmian przetrwał tylko Borgund, mają zdecydowanie mniejszą powierzchnię użytkową, ale są wyższe i z wieżami. Trójkondygnacyjna wieża w Borgund wznosząc się nad środkiem kościoła nadaje mu wrażenie bardzo dużego. I tam też nie ma ani jednego gwoździa.
Kilkadzieśiąt kilometrów od Świdnicy (z Jawora bliżej) mamy norweski kościółek Wang rozebrany 170 lat temu nad jeziorem Vang w Norwegii. Przypomina on inne norweskie kościoły klepkowe, choć jest znacznie skromniejszy od tego w Borgund. W oryginale był jeszcze skromniejszy, nie miał bowiem wieżyczki nad centralną partia budowli. Wieżyczka została dobudowana podczas rekonstrukcji w Górnym Karpaczu.
Świątynię w Vang około 1832 roku wystawiono na sprzedaż – na drewno – aby pokryć część kosztów budowy nowego kościoła parafialnego. Profesor drezdeńskiej akademii sztuk pięknych, norweski pejzażysta Johan Christian Dahl, od 1826 roku namawiał radę parafialną do zachowania kościoła i dokonania tylko zabiegów wzmacniających i powiększających. Gdy to nie poskutkowało, skłonił Fryderyka Wilhelma IV do zakupu kościoła i postawienia go w Prusach. Fryderyka Karolina von Reden wyprosiła kościółek dla swoich okolic. Postawiono go w późniejszych Bierutowicach, wóczas Brückenbergu. Pani von Reden miała swą rezydencję w pobliskim Bukowcu (Buchwald). Obecnie mamy szlak turystyczny z Bukowca na Polanę, skąd do świątyni Wang około kwadransa spaceru.
Świątynię Wang zna każdy (prawie), kto był w Karpaczu. Niektórzy przewodnicy twierdzą, że jest to kościół dokładnie taki, jaki stał w Norwegii, co nie jest prawdą. Dodano mu trochę elementów architektonicznych, głównie ozdobnych, typowych dla norweskich kościołów słupowych. W sumie ciekawostka nie tylko dla ludzi z marginesu.
Filharmonia Białostocka też chciała coś wystawić. Ale na razie nie wystawi.
Nie jestem fanem Madonny, raczej przeciwnie. Z drugiej strony protesty przeciwko jej występowi raczej mnie bawią i trochę irytują, bo to w gruncie rzeczy reklama dla niej. Przeczytałem wszakże „Protesty pomogły, koncert odwołany”. Z niedowierzaniem zajrzałem i niedowierzanie okazało się uzasadnione. Jednak to, co przeczytałem, wprawiło mnie w zdumienie krańcowe:
http://kultura.onet.pl/teatr/odwolanie-koncertu-ku-czci-korczaka,1,5204558,artykul.html
@Stanisław 10:16
No nie… 🙁
A dla fanów AdS – informacja o najbliższych koncertach – z ich tymczasowej strony internetowej :
COMING CONCERTS:
09.08.2012. Poznań – MDPG (rozwinięcie skrótu: Muzyka Dawna-Persona Grata 🙂 )
10.08.2012. Pałac Łochów – MDPG
11.08.2012. Warszawa – Smykofonia
18.09.2012. Wiesbaden
22.09.2012. Warszawa – Smykofonia
23.09.2012. Katowice – Centrum Kultury Katowice
18-20.10.2012. J.S.Bach – Msza h-moll (details will be announced)
24.10.2012. Poznań – MDPG
early November 2012. Puławy (details will be announced)
Czy wiadomo kto i dlaczego protestowal?
Wiadomo. Decyzję o odwołaniu podjął wojewoda mazowiecki, Jacek Kozłowski, pod wpływem protestu wystosowanego przez Stowarzyszenie im. Jana Karskiego. Tło protestu nie do końca jest jasne. W proteście jest mowa o chęci wystawienia „Korczaka” pomiędzy toaletami a koszami na śmieci, co brzmi zupełnie niepoważnie. Może raczej chodzi o coś, co nie zostało napisane, a mianowicie o traktowanie całego terenu Treblinki jako cmentarza, na którym nie powinno się wystawiać niczego, nawet spektaklu poświęconego w dużej mierze temu miejscu. Może też chodzić i o to, że Korczak wypowiadał się niechętnie o rodzinie jako podstawowej komórce społeczeństwa. I to zarówno chrześcijańskiej jak i żydowskiej. Paternalizm typowy dla ówczesnego społeczeństwa naruszał zdaniem Korczaka prawo dziecka do prawidłowego rozwoju opartego o własną inteligencję wykazującą się zdolnością do kojarzenia równą dorosłym pod względem prawidłowości, a ustępującą im tylko na skutek mniejszego doświadczenia. Zbierając wszystko razem nadal nic nie rozumiem.
Wielka szkoda. Jesli powodem protestu byl plan wystawienia tego na parkingu, zamiast anulowac mozna bylo moze znalesc lepsze miejsce. Wystawienie tego np. obok Treblinki jest bardzo ladnym pomyslem.
(Nie wiem czy spektakl ma sie jakos do wartosci rodzinnych?)
Na pewno można było znaleźć miejsce nie naruszające niczyich uczuć. Ale w tekście protestu należało jasno napisać, o co chodzi. Na pewno wojewoda zbyt szybko podwinął ogon.
Off topic :
Dziś w Multikinie (19.30) i nie tylko :
http://kurier.at/kultur/4505984-tv-la-bohme-zur-primetime.php transmisja z Salzburga -„Cyganeria” z Anną Netrebko i Piotrem Beczałą.
Po załączonym obrazku już widać ,że nie będzie konwencjonalnie i nudno 😉
Zwłaszcza Beczała na tym zdjęciu prawie nierozpoznawalny. A tymczasem (nie, nie w Krakowie) w Santa Fe Szymanowski i Kwiecień odnieśli wielki sukces. Nawet Tomassiniemu z New York Timesa chciało się tam jechać. Recenzje (wszystkie co do jednej – czytałam sporo) i opinie blogowe są entuzjastyczne. Panuje olbrzymie zdziwienie, że tak piękna opera jest właściwie na świecie nieznana. To powinno wydatnie pomóc Kwietniowi (on też wzbudził zachwyt) w przekonaniu Petera Gelba do pokazania „Króla Rogera” w MET.
Dzień dobry,
na gorąco: z protestami przeciwko choremu pomysłowi Skolmowskiego absolutnie się zgadzam. Musical w Treblince – na samą myśl cierpną mi kości. Brrr. Też bym protestowała, ale nie zdążyłam.
@ Stanisław 10:03 – Bukowiec to właśnie są rodzinne strony JTA. Którego wciąż nie ma na festiwalu, ale jest usprawiedliwiony: dziś i jutro gra z CC wokalną w Krakowie. Ciekawy, zaskakujący pomysł: w środku koncertu bachowskiego wstawiony Hindemith (ale na altówkę, nie na organy).
@ Urszula – cieszę się z sukcesów Kwietnia w Santa Fe (jak ktoś jeszcze nie czytał wywiadu, to teraz jest tu obok wrzucony). Mailowo natomiast dochodzą do mnie słuchy o wielkim powodzeniu Hagith w Buenos Aires. Katot górą 😀
OT: 8 i 9 sierpnia bedzie mozna obejrzec na ARTE live web cztery koncerty Leniwej na festiwalu La Roque d’Anthéron (Brahms i Bach).
http://liveweb.arte.tv/fr/cat/Classique/
witam,
piszę dopiero po raz drugi ,ale za to śledzę..:)wracając na chwilę do finansów- nam w naszej malutkiej Szczawnicy udało się zainaugurowac projekt Barokowe eksploracje, dzięki Visegrad Fund. Od Ministra nic nie dostaliśmy i chyba trudno na coś liczyć skoro o wiele większe przedsięwzięcia mają z tym kłopot:(.
Koncertowaliśmy (Szczawnicki Chór Kameralny) wspólnie z Musica Aeterna Bratislava, a jutro w ramach projektu w Dworku Gościnnym w Szczawnicy Musica Florea zagra program Haendel i kompozytorzy czescy.Właśnie wnieśliśmy cembalo do sali głównej…:)
a tu krótka relacja z koncertu w Krakowie:
http://www.youtube.com/watch?v=IKsT2hKMGFo&feature=player_embedded
pozdrawiam
Pobutka.
Dzień dobry,
az – cieszę się, że i w Szczawnicy muzycznie się dzieje, i fajnie, że z braćmi Czechami – nie tylko dlatego, że kaskę unijną łatwiej dostać, ale i dlatego, że to po prostu dobre zespoły 🙂 Byłam w Szczawnicy jako dziecko – piękne miejsce na ziemi.
Wczoraj nie dałam wieczorem głosu, bo uziemiła mnie cholerna Picasa. Chciałam wrzucić album z Jawora, ale trwało to dwie godziny, przez które na boku zdążyłam przeczytać pół kryminału 😈 Ale już jest i zapraszam.
Co zaś do wczorajszego koncertu krakowskiego Octava Ensemble z muzyką Hasslera, jakoś bardziej mi odpowiadał odbiór tego w katedrze z pogłosem (choć także dobrą akustyką) niż w wypreparowanej formie na płycie. To jednak jest naturalne środowisko dla tej muzyki. I jeśli nawet nie było momentami idealnie, to było po prostu bardziej ludzkie.
Zdjęcia stron mojego dzieciństwa. Nie ma Świdnicy, ale Jaworzyna Śląska, Strzegom, Ślęża. Jawor znany mi najmniej, choć wielokrotnie przejeżdżany. Szynobus Legnica – Kłodzko jedzie przez Świdnicę. Kiedyś jeździł pociąg osobowy Jelenia Góra – Jaworzyna – Kłodzko – Kraków. Teraz jeździ przez Wrocław, a była to ciekawa trasa.
Stacja na trasie Strzegom – Jawor o nazwie Rogoźnica to dawne Gross – Rosen. Kaźń przez pracę w kamieniołomach poczatkowo dla Polaków, później także jeńców radzieckich (film „Los człowieka” Bondarczuka) i więźniów przysłanych z Francji. Ciekawa dla mnie ta Francja. Na zdjęciach z Jawora też mamy ciężkie więzienie dla kobiet z Francji. Żydzi w GR stanowili małą garstkę. Prawdopodobnie zagłada była tu zbyt mało wydajna albo machina biurokratyczno policyjna działała po swojemu.
Swoistoć polegała na tym, że do wybuchu wojny z Rosją nie kierowano do Gross Rosen nikogo bezpośrednio. Trafiano tu tylko karnie z innych obozów.
Tomasz Szukalski zmarł po długiej chorobie dziś, 2 sierpnia o godz. 8.45 w Domu Aktora w Skolimowie. Żył 64 lata.
Świeć Panie nad Jego duszą. Nagrania zostaną.
Witam. Cieszę się, że Pani Redaktor wyszła zadowolona z koncertu. Szkoda, że jakoś nie było okazji porozmawiać po… Wspomniała Pani o naturalnym środowisku dla tej muzyki. Serdecznie zapraszam zatem w wolnej chwili do Krakowa na nasz nowy cykl AD RADICES MUSICAE, gdzie (o ile mi wiadomo) jedyni w Polsce wykonujemy cyklicznie muzykę dawnych mistrzów na „prawdziwej” Mszy (piszę prawdziwej, gdyż przecież to dla tej przedsoborowej formy Mszy – w nadzwyczajnym rycie rzymskim – pisali Ci najwięksi). Zawsze druga niedziela miesiąca godz. 19.15 kościół św. Krzyża. Myślę, że to najwłaściwsze miejsce dla tej muzyki.
SIERPIEŃ (wyjątkowo 26ego): Pękiel
WRZESIEŃ: Lilius
PAŹDZIERNIK: des Prez
LISTOPAD: Pękiel
GRUDZIEŃ: de Victoria
więcej szczegółów na naszej www
http://www.octavaensemble.com
Pozdrowienia
http://www.liiil.pl/1343895212,Dalismy-ponad-160-koncertow-za-darmo-Sinfonia-Vars.htm
Re Stanislaw
Gross Rosen w Rogoznicy stal sie, w jakis czas po zalozeniu, kwatera glowna niezliczonej liczby podobozow, stajac sie najwiekszym obozem koncentracyjnym w Niemczech. W jednym z tych podobozow (Reichenau dzis Rychnovo) 8 V 1945 zakonczyl kariere dziadek Gostka (czyli moj ojciec), ktora zaczal ja w Oswiecimiu (nigdy nie mowil Auschwitz – przepraszam).
Zachowal sie bilet na pociag wydany Mu przez wladze sowieckie (Rychnovo – Miszkolc – …. Warszawa), no i moje zdjecie ze stemplem K.L. Gross – Rosen, Arb. Lager Reichenau, SS Uscha u Lagerfuhrer (podpis nieczytelny) i numerem 167 790, ktore poslala mu moja Matka.
Rozczarowanie, a może nawet zniesmaczenie – takie mam wrażenia po wczorajszej transmisji telewizyjnej Cyganerii z Salzburga. Obrazy z życia cyganerii zamieniono w opowieść o losie „tirówki” na tle kolorowego społeczeństwa konsumpcyjnego. I choć wokalnie (a może tu swoją też zasługę ma wsparcie techniczne transmisji dźwięku, choć raziło nieznaczne przesunięcie synchronizacji obrazu i dźwięku) było imponująco, to całość była zimna emocjonalnie. I brakowało mi tego liryzmu Pucciniego. Rzekłbym zapierdziste wykonanie na potrzeby masowego widza. W tej współczesnej interpretacji bardzo dobrze odnajdywał się Massimo Cavaletti w roli Marcela, zarówno naturalny aktorsko, jak i wokalnie. Pozostali byli kalkami jakichś postaci znanych z filmów, Parpiniol niczym Batman, czy inny Spiderman. Piotr Beczała w dużych okularach rozśmieszył mnie nawet w scenach ostatniego aktu. O dziwo, gdy zdejmował te okulary, to jakby się wpisywał w konwencję współczesnego…, ale na pewno nie poety.
Widzę, że baardzo różne tematy zostały poruszone…
Stanisław: zdjęć ze Świdnicy dużo robiłam w zeszłym roku, więc się nie powtarzam:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Swidnica2011#
W tym roku tylko ciekawostki i śmiesznostki, które też pewnie wrzucę.
macias1515 – szkoda Tomka, mojego starszego kolegi z liceum. Od dawna chorował, namęczył się bidaka.
Zygmunt Magiera – witam, dzięki za informację o cyklu, ciekawie to wygląda.
Kot Mordechaj: dzięki za linkę, nawet nie wiedziałam o tej polemice. Dobrze, że Zadara przeprosił, bo już bardziej kulą w płot nie mógł trafić.
klakier – z roku na rok przekonuję się, że mam rację nie jeżdżąc do Salzburga. Tylko bym się wkurzała 👿
Zobaczymy co z „Ariadną”. Ze zdjęć nic dobrego nie wynika – nawet Kaufmann wygląda jak idiota w kostiumie w panterkę. Może brzmi lepiej niż wygląda, do sprawdzenia na 3 SAT 5.08. W Aix z „Wesela Figara” zrobili „Życie biurowe”, smętne to było i nudnawe.
Kiedy wreszcie u licha ten za przeproszeniem zajob zakaźny się skończy, bo nie można spokojnie do opery pójść
A ja wróciłam z rozkosznego koncertu barokowych puzonów z zespołu Oltremontano (w programie Frescobaldi, Monteverdi i in.). Zwłaszcza wywijał Wim Becu na trombone grande. Były też w użyciu inne trzy puzony, organy (zarówno pozytyw, jak i zabytkowe organy kościoła św. Krzyża) oraz głos basowy. Jutro ten sam skład w Katedrze i już się cieszę. A poza tym jutro przyjeżdżają „turyści kulturalni” z Krakowa, z wycieczki organizowanej już drugi rok przez CC. Świetny pomysł i, jak słyszę, coraz więcej chętnych. Jak się uda, to może i w tym roku załapię się na wypad z nimi w sobotę.
A życie biurowe z Wesela Figara to chyba już Peter Sellars robił, jeśli się nie mylę…
Dzisiaj zmarła Mihaela Ursuleasa.
Pobutka.
@60jerzy, na litość boską ! To musi być jakaś koszmarna pomyłka 🙁
Dzień dobry,
niestety, to prawda 🙁
http://www.ursuleasa.com/
😥
Była prawdziwą osobowością, choć może kontrowersyjną.
Co się stało, nie wiem.
O ile się domyślam z rumuńskiego, to mógł być wylew:
http://www.realitatea.net/pianista-mihaela-ursuleasa-a-murit-la-33-de-ani_980901.html
29 sierpnia miała zagrać w Warszawie Koncert e-moll Chopina na fortepianie historycznym z Orkiestrą XVIII Wieku…
W Lidzbarku znakomity wykład Marcina Szelesta o „Stylus phantasticus” pięknie ilustrowany przykładami (Froberger, Forster)
Nie mogę uwierzyć, że Jej nie ma! Wybierałam się dziś po bilety na jej koncert. Jakie to życie kruche jest…
lesiu, a na tym wykładzie przykłady muzyczne na skrzypcach grała właśnie Róża! 🙂 Jak by ci się chciało (i miałbyś czas), to ona gra dziś o 17. w hotelu Krasicki, a o 19. w zespole już na zamku.
@PK 10:07
albo tętniak 🙁
W tak młodym wieku to bardziej prawdopodobne.
W zeszłym roku ( też ledwo po trzydziestce) odszedł z tego powodu świetny chłopak, podróżnik i fanatyczny wielbiciel reggae , dziennikarz muzyczny Radia Wrocław Paweł Krotoski. Ostry ból głowy zdiagnozowano jako zapalenie zatok,w dniu wyznaczonym na termin następnej wizyty odbył się pogrzeb 🙁
Przepraszam, ale wypowiadają się państwo na temat Treblinki, miejscu o którym chyba mają średnie pojęcie.
Drugie i trzecie pokolenie do dziś nie ma odwagi pojechać tam.
Trwają w ciszy wiele godzin, z trudem wracają do rzeczywistości i myślą, że nigdy już tam więcej nie pojadą.
Stowarzyszenie Karskiego, a konkretnie Bogdan Białek, napisał protest pod wpływem oburzenia i protestów potomków pomordowanych.
Chodzi o to, że w miejscu, gdzie zamordowano ponad 900 tys. Żydów nie urządza się koncertów, o musicalu nie wspominając.
Miejscowe władze zrobiłyby lepiej, gdyby nie pozwoliły rozebrać stacji Treblinka i torów prowadzących do obozu, zamiast organizować wątpliwe koncerty, które głęboko ranią krewnych zamordowanych.
Jakoś zupełnie nam brak wyczucia i wyobraźni, czym te unicestwienia rodzin są dla potomków, tych którzy przeżyli.
Mt-siodemeczko droga, jestem Zydowka i drugim pokoleniem (z odpowiednim syndromem), i rzeczywiscie nie mam odwagi pojechac ani do Treblinki, ani do Auschwitz, choc wiem jak wyglada, bo nawet tak glupi kicz jak Liste Schindlera przeplakalam w kinie cale dwie godziny i wyszlam opuchnieta. Moze dlatego, a moze mimo tego pomysl wystawienia musicalu, z udzialem dzieci, zrobionym dla uczczenia Korczaka i Jego wychowankow (osobiscie znam troje z nich, ocalalych) na jakims bocznym placu na terenie lezaczym wewnatrz Treblinki nie budzi mojego protestu. Z ciekawosci spytalam moja Mame, ktora Zaglade przezyla – ona jedna – na terenie Polski, co o tym mysli, i okazalo sie ze nasze reakcje w niczym sie nie roznia. Tz.: pomysl nie budzi w nas sprzeciwu lecz serdecznosc w stosunku do organizatorow. Z drugiej strony zupelnie rozumiemy ze ktos moze na to reagowac inaczej i ze w tym wypadku nie nalezy tego nie robic (lub nalezy robic gdzies indziej). Ale w kazdym razie jest to roznica opinii wsrod ludzi ktorzy wszyscy czuja to samo w stosunku to tego co sie zdarzylo, wszyscy maja jak najlepsze intencje i sa nam bliscy. Dlatego wole by taka roznica zdan zostala na poziomie praktycznym – co i jak robimy – bez tonu oburzenia, ktory wydaje mi sie niezasluzony.
Co do rozebrania stacji i torow, sprzeciwiam sie temu goraco.
errata: „w takim wypadku nie nalezy tego robic”
Wiem, Lisku, że jesteś drugim pokoleniem.
Lisku, ja to rozumiem, bo śledzę na bieżąco różne, również bardzo skrajne opinie na stronie fejsbukowej drugiego pokolenia:
http://www.facebook.com/groups/114436901918091/484614601566984/?notif_t=group_activity
Jeżdżę tam (do Treblinki) co miesiąc, co spotkało się z ripostą kilku osób z Izraela (strona gromadzi ludzi z różnych krajów), że to nie Las Vegas, żeby sobie wycieczki urządzać, a modlitwa w tym miejscu chrześcijan jest obrazą Boga.
Znam osoby, dla których jest to ziemia święta i przystoi tu tylko milczenie.
Słyszałam wyznania o bólu tak dojmującym, że na wspomnienie ściska mnie w gardle.
Dlatego uważam, że należy to miejsce zostawić w spokoju.
Chciałabym, żeby przywracano pamięć, ale nie w sposób raniący innych.
Nie ma po temu najmniejszego powodu, nawet jeżeli część osób uważa, że koncert to dobry pomysł.
Jest wiele miejsc, gdzie te koncerty mogą się odbywać z pożytkiem dla wszystkich.
Napisałam o braku wyczucia, bo tak jest, bo dla wielu osób jest to historii, z którą ciągle się zmagają z różnych powodów.
Sama też bywam zaskoczona różnymi, odmiennie skrajnymi reakcjami, ale wszystkie one są osadzone wewnętrznej traumie.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Lisku, nie chciałam nikogo urazić, tylko uwrażliwić na uczucia innych ludzi.
Stacji i torów już nie ma, Lisku.
Dziękuję, mt7, czuję tak samo.
Ja też nie miałam nigdy siły pojechać ani do Treblinki, ani do Auschwitz. I chyba nie będę miała, choć powinnam pewnie. Też uważam, że tam przystoi wyłącznie cisza. Musicale można sobie wystawiać, nawet o Korczaku (choć taki pomysł też nie budzi mojego wielkiego entuzjazmu), ale w miejscach do tego przeznaczonych.
Na małe rozluźnienie atmosfery – trochę tegorocznych ciekawostek świdnickich:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Swidnica2012#
To ja zaproszę na Pregardiena z pianistą Menahem Presslerem.
Winterreise oczywiście. Salzburg ma się rozumieć.
Ach, jak śpiewa i jaka dykcja.
http://www.medici.tv/#!/christoph-pregardien-menahem-pressler-verbier-festival-2012
Tam jest więcej koncertów z kilku dni, które można jeszcze obejrzeć i posłuchać.
Jeszcze raz ścieżka do koncertu, coś nie wyszło.
A jutro Rolando Villazón i Marc Minkowski na żywo medici.tv z Verbier Festival
Boże, co za cudo. I ten Pressler, przecież on za trochę ponad rok skończy dziewięćdziesiątkę. Nieprawdopodobny.
Wróciłam z drugiego koncertu puzonów z Oltremontano, chyba jeszcze lepszego niż wczorajszy – świetnie to brzmiało w katedrze, program na początku francuski, ale w większości niemiecki, skupiony wokół tematu Absaloma. I znakomity bas Ralf Rhiel. Ogromna to była przyjemność. A frekwencja naprawde przyzwoita, bo i silniejsza grupa z Wrocławia, i dojechała grupa z Krakowa. Jutro na Haendlu będzie pewnie tłok 🙂
Pobutka.
Fajne tromby 🙂
A tutaj trombony z wczoraj i przedwczoraj. Piękne, łagodne brzmienie:
http://www.youtube.com/watch?v=FuryaWM1yFM
I jeszcze Mihaela na dzień dobry…
http://www.youtube.com/watch?v=GvARVaHUxAk&feature=relmfu