Czy znów mamy pisać petycje?
Dopiero co broniliśmy Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego przed wandalizmem, czyli wydzierżawieniem go operetce. Wtedy radiem rządzili ludzie niewiele o radiu wiedzący. Teraz prezesem jest stary radiowiec Andrzej Siezieniewski – i słyszymy, że Polskiemu Radiu grozi coś gorszego: pozbycie się w jeszcze większym zakresie własnych narzędzi pracy, i to już nie drogą dzierżawy (nielegalną zresztą), lecz drogą sprzedaży, czyli na zawsze! Na domiar złego nie tylko tego studia, ale całego zespołu studiów na Woronicza. Jak coś takiego w ogóle jest możliwe, w głowie się nie mieści.
Wszystko zaczęło się od tego, że TVP wpadła na „genialny” pomysł: sprzedać siedzibę na Placu Powstańców. Punkt jest świetny, więc chętnych nie zabraknie; pierwsi będą zapewne Likusowie, którzy będą mieli okazję powiększyć swój hotel, jaki tworzą z dawnego Prudentialu, za PRL – hotelu Warszawa.
Ale gdzieś te wszystkie studia informacyjne, które się tam mieszczą, muszą się przenieść. Ostatnio się mówi już nawet oficjalnie o „Woronicza”, nie określając bliżej, gdzie na Woronicza. Na pewno nie do zdegradowanego budynku A, który prezes Braun zamierza wykorzystać jako wieszak na reklamy (?) ani budynku F, ani też owego dysfunkcjonalnego cudactwa zaprojektowanego przez Czesława Bieleckiego. Założę się, że niczego nowego nie wybudują – niby gdzie? Pozostaje budynek D, od początku istnienia należący do Polskiego Radia.
Zespół gmachów na Woronicza był budowany, gdy istniał tzw. Radiokomitet, którym to zgrabnym słówkiem określało się i radio, i telewizję (skrót od Komitetu do spraw Radia i Telewizji). Podzielony więc był od razu między obie instytucje. Gmach D przypadł radiu, a później od strony ul. Modzelewskiego wybudowano dodatkowy, „przyklejony” budynek – Studio Koncertowe. W gmachu D mieściły się (i mieszczą nadal) studia muzyczne, zajmujące się nie tylko muzyką poważną, ale także rozrywkową i filmową. Studia na Myśliwieckiej (im. Agnieszki Osieckiej) to margines, a na Malczewskiego już praktycznie nie ma studiów – jedyne porządniejsze zniszczono, by je zmienić na „telewizję radiową”. Studio im. Szpilmana nie nadaje się do nagrywania muzyki, może służyć co najwyżej do spotkań towarzyskich. Studia na Woronicza i Modzelewskiego to jedyny realny majątek Polskiego Radia.
Podczas Warszawskiej Jesieni dobiegła mnie ze strony radiowców alarmująca wieść, że szykuje się szybki deal między PR i TVP. Obie instytucje mają kłopoty finansowe, obie więc sprzedadzą nieruchomości: TVP Plac Powstańców – komukolwiek, kto dobrze zapłaci, PR Woronicza – TVP. To czyste samobójstwo miałoby zostać rozłożone na raty. Najpierw sprzedanoby sam blok D, ponieważ wokół Studia im. Lutosławskiego niedawno był hałas – a poza tym gdyby zrobiono to przed Rokiem Lutosławskiego, hałas byłby jeszcze większy. Po czym w późniejszym terminie, gdyby sprawa przycichła (?), a TVP już na dobre by się usadowiło w gmachu D, sprzedanoby i Modzelewskiego i wtedy hulaj dusza, nawet Taniec z gwiazdami można byłoby w dawnym Studiu im. Lutosławskiego urządzać.
Abstrahując już nawet od idiotyzmu tego podziału – bo przecież gdyby zaistniał, to Studio im. Lutosławskiego i tak musiałoby przestać być studiem, ponieważ reżyserzy nagrywający siedzą już w gmachu D – to naprawdę wierzyć się w to wszystko nie chce. Tadeusz Deszkiewicz, kiedyś radiowiec, pisze wręcz o pierwszych poleceniach. To już brzmi naprawdę groźnie. Czy po raz kolejny musi być tak, że trzeba będzie bronić podstawowego majątku radia publicznego przed własnymi władzami? Mam nadzieję, tak samo, jak Tadeusz, że to tylko plotki. Oby tak się okazało. Jeśli nie – cóż, znów trzeba będzie pisać petycje.
Komentarze
Czyli przehulamy babci domek cały, będziemy trwać dopóki ostatnie krzesło będzie do sprzedania.
Myślę, że petycja w tym przypadku nie wystarczy.
Chyba trzeba udać się na rozmowy do poważnych osób.
Pobutka.
Dzień dobry,
Amalia nie tylko miała piękny głos, ale też była piękną kobietą…
Oczywiście, mt7, będą potrzebne rozmowy i liczę na to, że się jakieś odbędą. ZKP już o tym wie, jak rozniesie się szerzej…
Jakiś koszmar,z którego wciąż nie możemy się obudzić!
Korzystajmy,dopóki można.Jutro w Dwójce od 14 do 16 Maciej Grzybowski i Andrzej Sułek będą głaskać Glenna Goulda z włosem i pod włos,prosząc słuchaczy o głos.Chyba warto,tak ze względu na pacjenta,jak i na skład zespołu operującego.
A teraz trochę prywaty:w rodzinnym Krośnie prof.Andrzej Pikul obchodził 30-lecie pracy artystycznej bardzo smakowitym koncertem.Na przystawkę APIGRAM Krystyny Moszumańskiej-Nazar/to nie pomyłka,AP w tytule to efekt dedykacji dla Jubilata/,na pierwsze polonezy Chopina,na drugie Franciszek z Asyżu Liszta i potężny deser,czyli I Sonata Ginastery.Jubilat pokazał „pazur” i zaczarował pianem.Owacja tym bardziej wiarygodna,że wielu muzyków było na sali,a ci,jak wiadomo.z byle powodu się nie pionizują.
Potwierdzam zdanie ew-ki z poprzedniego wpisu,że stan surowy to pikuś przy wykończeniówce.Czytam Dywan oczywiście,tylko ostatnio nie wchodzę,żeby mnie nie wciągnęło.Zarobiona jestem. PK wie,dlaczego.Apokalipsa i pandemonium w jednym.Brakuje tylko Szkotów na kratce wentylacyjnej.
Trochę nie na temat, a raczej na temat z poprzedniego wątku: zainteresowanym dorobkiem Themersonów polecam kontakt z Klarą Kopcińską z Galerii 2b, która była kuratorką wystawy w CSW (na której pysznił się także eksponat z mojej kolekcji 🙂 i spędziła w Londynie dwa lata na porządkowaniu ich archiwum.
http://www.2b.art.pl/index.php?LANG=pl&struct=2_1
Wielbicielom Themersonow polecam angielskie teksty oraz kreskowki opublikowane przez Obscure Publications, dostepne w formacie pdf za zgoda wydawnictwa oraz Archiwum Themersonow
http://library.indstate.edu/about/units/rbsc/obscure/obscure.html
(w dolnej czesci strony sa linki do pieciu serii tego wydawnictwa, w kazdej z nich sa m.i. prace Themersonow, wiekszosc do sciagniecia),
A ja myślę, że trzeba poprosić krajowe autorytety od kultury, artystów i celebrytów, które są z rządem w komitywie, żeby wstawiły się w obronie całej kultury. Za te wszystkie publiczne poparcie coś wreszcie się należy. Chyba rząd potrafi wszytko załtwić
@Dorota Szwarcman:
Kłaniam się jako czytelnik (bierny) bloga – meloman amator.
Sądzę, że zbyt emocjonalnie podchodzi Pani do sprawy. Czasy się zmieniają, zmienia się technologia, zmienia się sytuacja ekonomiczna. PR powinno się połączyć na wzór z TVP i całościowo gospodarować zasobami.
Z jednym zgoda: oceną funkcjonalności zamówionego niegdyć z powodów politycznych przez eseldowca Kwiatkowskiego u posła AWS Bieleckiego budynku TVP.
Miało być „połączyć z TVP na wzór BBC”
Jutro w ogóle cały dzień w Dwójce z Gouldem.
A dziś w Trybunale Turangalila.
Próbuję sobie wyobrazić Szkotów na kratce wentylacyjnej, koniecznie w kiltach. Ładniejsze by to było od słynnego zdjęcia Marilyn Monroe 😈
ZmuszonyDoCynizmu, ManagerMeloman – witam.
ManagerMeloman – czy zbyt emocjonalnie podchodzę? Technologie technologiami, może wyposażenie tych studiów nie jest superhipernowoczesne. Może też i częściej ostatnio nagrywa się poza studiami, a potem obrabia muzycznymi odpowiednikami fotoszopki, ale to przecież humbug. Studia są nadal radiu potrzebne, używają ich także producenci i artyści z zewnątrz – mogłyby być zresztą lepiej wykorzystane, z korzyścią dla radia. O Studiu im. Lutosławskiego w ogóle nie mówię, bo to jest poza dyskusją.
Czy media publiczne powinny znów się połączyć? Wątpię, czy ktoś miałby z tego korzyść, czy jedna, czy druga strona – działają inaczej, na innych polach. Jedno, co powinno się stać – to zamknięcie tego rozbuchanego TVP i budowa na nowo jednego programu prawdziwie misyjnego, jak TVP Kultura. I starczy, jeśli nie stać nas na więcej. To będzie miało tę dobrą stronę, że przynajmniej na jednym kanale będzie mniej tandety. Ale nie wierzę, że ktoś miałby odwagę taką reformę przeprowadzić – wszyscy kurczowo trzymają się stołków. Straszliwie się zawiodłam na Braunie, choć początkowo wydało mi się, że chce dobrze. Ale wydaje się, że zupełnie się pogubił.
Poza tym zawsze w zestawie PR-TVP traci PR. Teraz wygląda na to, że TVP pożre PR.
Pewnie, że można robić byle jakie radyjko. Ale czy za to trzeba płacić abonament? Chłamu mamy dosyć w stacjach prywatnych.
Tylko podchodzac do sprawy emocjonalnie mozna liczyc, ze cos bedzie zalatwione, jakis problem rozwiazany.
Mysle, ze podchodzenie chlodne i racjonalne jest mocno przereklamowane. Emocje sa absolutnie neizbedne do dziela Naprawiania Swiata. 😈
W sprawie Szkotów na kratce.
Mogłoby być ciekawie, podobno nic pod spodem nie noszą. 😀
Porównanie BBC do naszej telewizji to dobry żart.
W dzisiejszej GW Waldemar Dziki pisze (tzn. mówi bo to wywiad z nim), w kontekście telewizji publicznej, że musimy mieć w głowie perspektywę roku 2035 gdzie całość przekazu medialnego to będą formaty globalne. Jedno medium z wersjami językowymi. Media narodowe, zwłaszcza mniejszych narodów, będą stanowiły margines. Oczywiście jeśli zawczasu się nie zadba o edukację odbiorców a nade wszystko „odspawanie” polityków od mediów publicznych itd. Jednym słowem za 20 lat zostanie nam pewnie tylko wiadome medium (w wielorakim tego słowa znaczeniu). W kontekście tak rozumianego procesu historycznego decyzje o który pisze Pani Kierownik to krok w takim właśnie kierunku. Gdy mam chandrę to często się zastanawiam, czy aby ta cała Polska to jednak nie jest nieudany eksperyment dziejowy, który powinno się jak najszybciej zakończyć. Skoro promuje się ostatnio pogląd że popełniliśmy, jako państwo i naród, błąd w 1939 roku nie idąc z Hitlerem na Sowiety i w dodatku to się doskonale sprzedaje to rzeczywiście wszystko wolno (myślę: książka Zychowicza „Pakt Ribbentrop – Beck” czyli odgrzewane kotlety po wizjach śp. prof. prof. Łojka i Wieczorkiewicza). Zaorać PR też. I właściwie od tego należy zacząć. Wszakże TVP już została zaorana.
Pozwolę sobie odpowiedzieć Donaldem Fagenem (nowym ! niedługo premiera) na poranną Amalię Rodrigues https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=TMLDLRSzip8
Tu przepraszam, że rozszerzam spectrum w kierunku smooth 🙂
Themersonowie rządzą ! Wystawa w CSW była przepyszna. Problem z ich recepcją w Polsce Ludowej polegał też i na tym samym co w przypadku Feliksa Topolskiego – podjęli współpracę z wydawnictwami krajowymi w latach 70-tych i 80-tych. To w oczach „twardej opozycji systemowej” , ślepej na ogół na walory artystyczne twórczości, zrobiło z nich „komunistycznych kolaborantów”. Przepraszam, że to piszę, ale ten idiotyzm się za nimi ciągnie. Modernizm w polskiej sztuce ma ciągle pod górkę przez to że zawsze go chciała zawłaszczyć „komuna”. My, z Łodzi, wiemy o tym jak mało kto. I Komisarz Alex tego nie zmieni.
Glen Gould rządzi ! Jeśli ktoś się czuje niedowartościowany nagraniami Goulda to za ok. 400 zł (euro bowiem w dołku) można nabyć box (SONY nr katalogowy 88691961142) na który składają się cały Bach plus wszystkie materiały wizualne – ogółem 38 CD plus 6 DVD (waga 3.5 kg – a ileż by to było na winylach i taśmach VHS boję się pomyśleć). Cena to uczciwa i przyzwoita. Widzę oczami wyobraźni liczne wcześniejsze edycje wystawione na Allegro za 5 zeta 🙂
macias1515, druga połowa pierwszego akapitu – to tylko w łeb sobie strzelić. Wiem, że jest całkiem niemało ludzi, którzy tak myślą (tj. o tym błędzie), mam nadzieję, że to absolutny margines, ale i tak włos się jeży, jak daleko można odejść od homo sapiens.
A co do takiego postrzegania Themersonów i Topolskiego – pierwsze słyszę 😯
Themersonów na złość wydano „Generała Piesca i opowiadania” coś akurat w stanie wojennym – wśród moich kolegów studiujących , nawet tych o ambicjach artystycznych, było takie „anty” nastawienie. Z Topolskim to trochę inna historia – on się nie bał i przyjmował w swojej pracowni wszystkich z Polski., Znałem plastyka, stypendystę , który u niego też bywał pod koniec lat 70-tych. Wtedy część emigracji wypominała mu wizytę w Polsce co uwieczniono w telewizyjnym dokumencie pokazanym bodaj w słynnym „Tylko w niedzielę”. Ale to faktycznie może być margines. Może to jest mój odbiór ‚”środowiskowy” z lat 80-tych. Ale z kalką myślową „modernizm = komuna” walczymy do dziś. Na przykład w odniesieniu do architektury. Ale faktycznie w muzyce to zafunkcjonowało najmniej.
Co do poglądów „w łeb sobie strzelić” – to w faktycznie „w łeb sobie strzelić” najgorsze, że to historycy to piszą, historycy czytają i nawet opowiadają o tym potem dzieciom w szkołach. Dzieciom fikcja miesza się z rzeczywistością i nieszczęście gotowe…
Sam jestem historykiem (zawód wyuczony choć niewykonywany) i cholera mnie bierze…
Patrzę na „szalone dni” na TVP Kultura. Szkoda że nie mogłem… Ale cóż…
A przecież :
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=Q7aCNYltQJU#!
Tego się będę trzymał
@Dorota Szwarcman
Nie jestem przekonany, czy stacja radiowa musi mieć studio nagrań. To raczej model miniony. Ale rzecz na pewno do debaty.
Natomiast dziwi mnie, że się Pani „zawiodła na Braunie”. Z kilkuletniej lektury bloga raczej wnioskowałem, że lubi Pani zawodowców z doświadczeniem na takich stanowiskach. Braun to trzeciorzędny polityk, który przed objęciem z politycznego nadania prezesury TVP (na gwałt go wsadził Zdrojewski po tym kiedy Tusk wydał veto na Wekslera) nigdy nie tylko niczym nie zarządzał ale nawet nigdy nie pracował w żadnej spółce, czy w instytucji kultury, czy gdziekolwiek. Tylko funkcje polityczne lub parapolityczne drugiego szeregu. Jest też człowiekiem bez żadnego fachowego wykształcenia.
Do tego to osoba totalnie bez charakteru o czym świadczą transkrypty z jego zeznań na komisji rywinowskiej. Zamykał jako Przewodniczący KRRiTV na wszystko oczy byle tylko mieć spokój.
Może dała się pani zwieść jego wyniesionej z dobrego, inteligenckiego domu kulturze osobistej i retorycznej sprawności . Ale to mało. Mnie tam on nie rozczarował. Niczego się nie spodziewałem. To jest waga bardzo lekka. Jego odejście jest warunkiem koniecznym choć niewystarczającym dla jakiejkolwiek nadziei na sanację TVP.
Pani Kierowniczko kochana.
Petycje, listy protestacyjne i inne siadanie okrakiem na barykadzie, są widowiskowe i poprawiają samopoczucie protestujących, natomiast same w sobie są absolutnie nieskuteczne (patrz rozliczne listy otwarte Samych Ważnych i Najważniejszych). Mogą być wszakże pomocą w ostatniej, decydującej fazie negocjacji. Wtedy można robić szum, a nawet postraszyć „zagranicą”, na co nasi są dość czuli. Mówi to Pani dawny, etatowy pracownik propagandy (ponoć b.dobry). Trzeba sobie znaleźć mocnych sojuszników i to w bardzo różnych kręgach, biznesowych też i działać gabinetowo, raczej nieoficjalnie ale i tak, żeby nie można było spisku i rewolty przyłożyć, chociaż cień ich może majaczyć za rogiem. Jedyny raz kiedy marsze cokolwiek dały, to protesty przeciw wojnie w Wietnamie. A i wtedy nie wiadomo, czy sama materia tego konfliktu już się nie wypaliła. Przepraszam za cynizm, ale tego nauczyło mnie doświadczenie. Wiem, jak się gra w te klocki.
ManagerMeloman – być może rzeczywiście dałam się zwieść temu, o czym Pan pisze w ostatnim akapicie. Nie znałam człowieka, ale wydawało mi się, że „dobrze mu z oczu patrzy”.
Natomiast jeśli chodzi o studia, to chyba się nie rozumiemy.
Polskie Radio jest radiem publicznym i ma w związku z tym większe zadania. Jednym z nich jest archiwizowanie kultury polskiej, w tym muzycznej. Już nie mówię o wspaniałej sali koncertowej, jaką jest – poza byciem rewelacyjnym studiem muzycznym – Studio im. Lutosławskiego. Nie wiem, czy Pan wie, ale PR dokonuje regularnie nagrań muzycznych, może w mniejszym zakresie niż kiedyś, ale wciąż. Jest fonografia, i to w różnych dziedzinach. Poza tym to jest pewien majątek, nie zasługuje na to, by pójść na zwykły rozkurz. I nie jest to przypadek zdegradowanej fabryki, bo te studia jednak stopniowo były unowocześniane.
Słyszę też przy okazji, że znów ma kłopoty Polska Orkiestra Radiowa. Studio S-2 to była również dla nich sala prób.
Tak więc wracając do tematu, prywatnym stacjom studia nagrań nie są potrzebne, ale to nie ten przypadek.
Idę słuchać Turangalili 🙂
Jaruto droga, mam doświadczenia przeciwne 🙂 Ale sojusznicy na pewno nie zaszkodzą 😉
@Dorota Szwarcman:
Hm, Pani Redaktor, chyba mnie Pani szufladkuje do niższej półki wiedzy o mediach niż ja sam siebie. 🙂
Oczywiście, że to radio publiczne itp. Pytanie jest (otwarte – ja nie mam silnej opinii, przyznaję), czy ciągle musi mieć studio nagraniowe, sale koncertową itp. Czy akurat stacja nadawcza nawet publiczna powinna jako zadanie mieć dokonywanie nagrań. Są przecież inne instytucje. To samo z utrzymywaniem orkiestr. Czasy się zmieniają. Może w dobie problemów finansowych lepiej skupić się po prostu na programie.
A co do archiwizacji to też modele są różne. Mogą to robić same spółki medialne, mogą i inne instytucje. Tak zresztą jest i w Polsce. Być może czas PR – omnibusu już minął i nie da się do niego wrócić.
P.S. Aha, jescze jedno: przy podejmowaniu decyzji o przyszłym rozporządzeniu aktywami lub o nowych inwestycjach przeszłe nakłady nie mają żadnego znaczenia. Liczy się tylko analiza przyszłości, zdyskontowana do teraźniejszości oraz dzisiejsza wartość rynkowa. Amatorzy często sądzą, że jest inaczej stąd częste w debacie publicznej amatorskie argumenty w stylu „zainwestowano w ten budynek 20 milionów, trzeba działalność prowadzić dalej bo sie zmarnują”. Zawodowiec wie, że to nonsens i wie co to jest „sunk cost”.
Ja też sobie posłucham muzyki. Kłaniam się.
Też się kłaniam i dodam – już w przestrzeń – pytanie: jakie inne instytucje?
Poza tym radio publiczne właśnie po to jest radiem publicznym, żeby nie sugerować się rynkiem.
To samo dotyczy oczywiście także telewizji, ale tam się to szybciej zdegenerowało.
Grzechem pierworodnym przy tworzeniu niesławnej ustawy o mediach publicznych było nadanie im statusu spólki, która ma dbać o zysk. Połączenie tego aspektu z pozostawieniem abonamentu i powiązanej z nią misji było czymś najbardziej chorym, co można było z tymi mediami zrobić. Stąd potem wszystkie kłopoty.
Bo przecież abonamentu nie płacimy za teleturnieje, marne seriale i rozrywkę. Tego niby media publiczne mają się trzymać? No litości. To samo mamy w prywatnych za darmo, i to w lepszym gatunku.
Błe, odwalili Aimarda/Berlińczyków z Nagano oraz nagranie z Loriod…
Ciekawam, co zostało 🙂
Rozumiem, że dziś Hoko nie słucha 😉
Jakoś zupełnie mi jest trudno zgodzić się z tym, co napisał ManagerMeloman 6 października o godz. 17:19.
To jakaś bezduszna kalkulacja obliczona jedynie na zysk. Tylko to się liczy, co się da sprzedać i na tym zarobić.
Przekrzywiając zwierciadło, można napisać – po co Filharmonia, po co Opera Narodowa. Niedochodowe instytucje. Rozwiązać zespoły, budynki zamienić na banki. Ma się liczyć tylko zysk.
Jak będzie rynek na jakiś koncert, to się go zorganizuje – ale tylko wtedy, gdy się na tym zarobi. Nie zarobi się, to znaczy nikomu nie jest to potrzebne. Mam wrażenie, że takie myślenie jest teraz wszechobecne w odniesieniu do instytucji Kultury, że przykłada się tę miarkę zysku doraźnego do obszaru, który wymaga czasem wielu dziesięcioleci, aby przynosił zysk i to nie wymierny w postaci salda w kasie.
Łatwo jest zburzyć lub zaniechać coś, aby popadało w ruinę. Można to i usprawiedliwiać tym, że czasy się zmieniły. Lecz. moim zdaniem, to takie myślenie – po nas choćby potop.
I brak wyobraźni przesłonięty mamoną.
Trudno się też zgodzić, że istnieją inne podmioty, które mogą robić archiwizację – spółki medialne itede. Ale przecież one nie mają wpisane w swoje funkcjonowanie misji dokumentacji Czasu, a tylko właśnie ów zysk chwilowy.
Myślę też, że trwałość pewnych instytucji Kultury jest ową arką przymierza pomiędzy nowymi i dawnymi laty – ciągłością kulturową, choćby nawet tylko w takim wąskim wymiarze losów jednostkowych – chodziłem tu na koncerty z ojcem, a teraz chodzę z moim synem.
Zgadzam się. Zresztą to myślenie technokratyczne jest już przestarzałe.
Nie da się ono zastosować do humanistyki, a kto będzie próbował, po prostu udowodni, że nic z istoty humanistyki nie rozumie.
@klakier
6 października o godz. 18:08
Bardzo Pan uprościł to co napisałem. Pani@Dorota Szwarcman tez. Zbyt Państwo stereotypowo podeszliści do tego co napisałem. Zresztą w krótkim wpisie trudno dokonać całej analizy.
Po pierwsze:
Efektywność kosztoai podział zadań wsród instytucji publicznych istnieje w wielu krajach jeżeli chodzi o „non profity”. Co do archiwizacji to może trzeba rozszerzyć finansowanie i zadania NAC, NiNA, dać granty publiczne komercyjnym studiom nagrań na dokonanie rejestracji utworów niekomercyjnych. A „broadcasterzy” publiczni niech się skupią na programie.
Po drugie :
Przy mizerii środków publicznych Państwo i Samorządu muszą patrzeć portfelowo – dokonać rozdziału zadań pomiędzy wiele podmiotów aby nie dublować kosztów. Oczywiście zasadnym jest pytanie: czy to się w Polsce profesjonalnie robi – odpowiedź brzmi niestety „nie”.
Po trzecie:
Zgadzając się z negatywną oceną stanu TVP muszę skorygować wiedzę Pani redaktor na temat formy prawnej TVP i implikacji. Chylę czoła przed Pani wiedzą muzyczną ale tutaj „ja uczitiel”.
Otóż to nieprawda, że spółka akcyjna musi być nastawiona na zysk. Kodeks spółek handlowych i w literze i w komentarzach i orzecznictwie mówi wyraźnie, że SA czy Sp. z o.o. może służyć do każdego celu, w tym niekomercyjnego.. Non-profit charakter TVP i PR jest zapisany w statucie między innymi poprzez klauzulę mówiącą o tym, że spółki te nie płacą dywidendy do Skarbu Państwa. Wielu ludzi powtarza ten sam błąd co Pani. Ludzie powtarzają ten fałsz tak często, że już prawie stał się faktem.
Problem TVP i PR nie tkwi w formie prawnej. Tkwi w złym zarządzaniu i nieuczciwości ekonomiczno-politycznej. Szczególnie dotyczy to TVP – ot taki sienkiewiczowski „postaw czerwonego sukna”.
To nie jest błąd z mojej strony, to tylko furtka, jaką media publiczne wyszły sobie w kierunku rynkowych zasad działalności. „Może służyć” to nie to samo, co „ma służyć”. Nigdzie nie zostało sformułowane, że media te nie mogą pchać się w komercję. To zaś, że nie płacą dywidendy do Skarbu Państwa, uznały jedynie za awantaż, do niczego nie zobowiązujący. Reszta to już chciwość zarządzających i – jak Pan słusznie pisze w ostatnim akapicie – „nieuczciwość ekonomiczno-polityczna”.
@Dorota Szwarcman:
Nadal uważam, że forma prawna to sprawa drugorzędna. Ale generalnie zgadzam się z Panią, że jest źle. Może tylko ja staram się szukać rozwiązań w szerszej palecie możliwości Państwa. Chociaż powrót do dawnych modeli też jest jakąś propozycją – jednym z wariantów do rozważenia. Jak napisałem – nie mam silnej opinii i na pewno rozróżniam sferę niedochodową od czystych mechanizmów rynkowych. Problem jest trudny.
Nawiasem mówiąc (trochę off-topic ale nie do końca) przedwczoraj zupełnie przypadkowo trafiłem stukając w pilota na serwis newsowy TV Trwam. Obejrzałem cały i wczoraj powtórzyłem. Byłem zdumiony i zaskoczony in plus jakością i spokojem. Inny znacznie dobór tematów – parę ciekawych dla widza spraw. Chociaż idea przekazu – tzw. „sygnał ideowy” jasna dla uważnego widza to jednak język wizualny i werbalny absolutnie do przyjęcia. Musiałem tez zauważyć spory obiektywizm jeżeli chodzi o przedstawienie odmiennych od ks. Rydzyka punktów widzenia. O wiele większy niż w wiadomościach p. Kraśki Hmm, nie spodziewałem się tego. A jestem lata świetlne od „moheryzmu”.
Osobiście coraz dalej oddalam się do jakiejkolwiek telewizji 👿
Ad ManagerMeloman 6 października o godz. 18:47
Zgadzam się z Panem, że forma mojej odpowiedzi na Pana przemyślenia może być uproszczona. Ale nie zgadzam się, że jest stereotypowa. To się pewnie zawiera w sposobie myślenia o instytucjach Kultury moim i Pana.
W nagłówku głównego wpisu Pani Kierowniczki jest:
„Czy znów mamy pisać petycje?”
Moje zdanie w tej sprawie jest takie – nie, bo mamy zagwarantowane konstytucyjnie korzystanie z dóbr kultury. I to nie na Obywatelach spoczywa obowiązek wyegzekwowania tego prawa, a obowiązek realizacji tego prawa spoczywa na urzędnikach państwowych, którzy z nadania społecznego siedzą na urzędach. I w domniemaniu przyznaje się im mądrość, że ten urząd będą spełniać właśnie mądrze, a nie kunktatorsko z ukierunkowaniem na doraźne zyski własne.
I na nich spoczywa odpowiedzialność za zgranie w jedno – wymogów ekonomicznych, wymogów formalnych itede, itepe w zachowaniu ciągłości kulturowej.
Buntuję się przeciwko pisaniu petycji w obronie kolejnych filarów Kultury – jeśli są niewydolne organizacyjnie wobec obecnej rzeczywistości, to organy prowadzące, nadzorujące powinny wdrażać programy pomocowe, a nie radośnie podejmować decyzję – „no to zamykamy”. A główni decydenci umywają rączki – my? NIE! To samorząd lokalny. – Nic nie możemy. To się mieści w ramach polityki kulturalnej Państwa -albo się ją ma, albo się jej nie ma.
Raczej się jej nie ma.
Zawsze mówiłam, że PO nie ma pomysłu na kulturę. PiS za to ma, ale zły.
Coś tam na oślep próbuje się robić, gdyby powiedzieć, że całkiem nic, to byłaby nieprawda. Ale cały czas mam wrażenie działania kompletnie po omacku.
„Ale cały czas mam wrażenie działania kompletnie po omacku” – by line PK
To jest przenikliwa diagnoza.
I smutna zarazem.
Re macias1515 Gould Terabox
W Toronto pojawily sie podobne Mega i kilo boxy firmy Brilliant Classics
http://www.brilliantclassics.com/index.aspx
w cenie po kilka malych dolarow/CD. Mnie to nie odpowiada, bo nie chce miec wszystkiego w jednym wykonaniu. Poza tym czesto cos mi sie powtarza. A dla tych ktorzy startuja? Po co komu na poczatek komplet – nawet Mozarta.
Pobutka.
Pobutka na poprawę humoru 🙂
Zwłaszcza gdy się popatrzy, jak się chłopaki pięknie uśmiechają 😀
A w Dwójce już Gouldomania w najlepsze.
Witam wszystkich Państwa!
Szczególnie serdecznie pozdrawiam Panią Dorotę i Beatkę K. 🙂
Muszę przyznać, że od czasu do czasu zaglądam na tego bloga i z zainteresowaniem czytam wypowiedzi, zdradzające niezwykłą erudycję i orientację w najnowszych wykonawczych trendach. Sam, jak dotąd, nie zabierałem głosu, bo też życie jest krótkie, tak wiele mamy do zrobienia, a zaangażowałem się w Internet (na przeróżnych forach dyskusyjnych) i tak w nadmiernym stopniu (jak ja dobrze rozumiem opory Pani Doroty przed zatopieniem się w fejsbookowe szaleństwo ;-)).
Piszę do Państwa zwracając się od razu, bezczelnie, z wielką prośbą. Na wstępie muszę zdradzić swoją tożsamość i wyjaśnić, że jestem szefem zespołu muzyki dawnej Collegium Vocale Bydgoszcz. Działamy już 20 lat. Przez ten czas sporo się u nas zmieniło, zarówno jeśli chodzi o skład, jak i o idiom brzmieniowy. Pani Dorota może nas pamiętać z lat 90. albo z początku transformacji, jaka nastąpiła w 2004 roku wraz z przyjściem do zespołu nowej sopranistki Patrycji. Proszę jednak nie zrażać się na wstępie 😉 Sam odnoszę się teraz do tych starszych dokonań z przymrużeniem oka i jednocześnie wierzę, że w ciągu ostatnich kilku lat dokonaliśmy znaczącego interpretacyjnego postępu. Takim zespołom jak nasz, uprawiającym niszową muzykę skierowaną do garstki zainteresowanych niezwykle trudno przebić się do mediów, zyskać szerszy oddźwięk. Sześć ostatnich krążków zarejestrowaliśmy za pomocą „garażowego”, za grosze skleconego sprzętu a ponieważ nie udało nam się ich wkręcić do sieci dystrybucji, udostępniliśmy je za darmo w Internecie.
Moja gorąca prośba wiąże się z pragnieniem uzyskania opinii tak szacownego i kompetentnego gremium na temat naszych dwóch ostatnich płyt: z francuskimi chansons (CVB 005) oraz z muzyką Johna Dowlanda (CVB 006; jeszcze ciepła ;-)). Byłbym bardzo rad, gdyby Państwo znaleźli ochotę i trochę czasu na przesłuchanie tych nagrań oraz podzielenie się wrażeniami. Szczere, krytyczne lecz umocowane argumentacją opinie, mogą okazać się dla nas niezwykle cennymi wskazówkami na przyszłość, a ciągle pragniemy się rozwijać i doskonalić swój warsztat.
Skompresowane pakiety z kompletem nagrań zakodowanych w bezstratnym formacie ALAC (do odtworzenia w darmowym programie iTunes albo Quick Time Player) można pobrać bezpośrednio spod tych adresów:
http://collegiumvocale.bydgoszcz.pl/music/cvb005/cvb005.zip
http://collegiumvocale.bydgoszcz.pl/music/cvb006/cvb006.zip
Przepraszam za ten off-topic i serdecznie pozdrawiam
Michał Zieliński
Samotulinus – witam, Michale, pewnie, że pamiętam Collegium Vocale Bydgoszcz 🙂 Jak będę miała dłuższą chwilę, to postaram się odsłuchać, innych blogowiczów też zachęcam 🙂
Planowałem wrzucić kiedyś na niespodziankową pobutkę, ale teraz juz po ptokach 🙂
http://collegiumvocale.bydgoszcz.pl/music/cvb001/cvb001.html
Co do plików do ściągnięcia – nie lepiej, żeby to były pliki flac? To już zaczyna być standard dla bezstratnej kompresji, bez problemu można to we wszystkim odtworzyć czy nagrać na cd. A z ALAC, jak kto nieobeznany z komputerem, może się zaciąć 🙂
ps,
Trybunału wczoraj nie słuchałem, bo mi kolidował z kolacją 🙄
Marudzisz, Hoko. Można sobie przerobić na flac albo cokolwiek inne. 🙂
Ja bym poprosił o wav, jeśli można, ale tak też jest dobrze.
Panie Michale, jestem fanem i wszystko grzecznie ściągałem. Hoko i ja to już dwóch, czyli całkiem nieźle, jak na niszę. 😉
Wodzu,
ja sobie przerobię – ale wielu „komputerowców” nie ma o tym pojęcia i jak od razu im nie zagra, to sobie odpuszczą 🙂
I po co Ci wav – przecie trzeba cztery razy więcej ściągać 🙂
Z tymi FLAKami to zależy jak spojrzeć 😉 Dla coraz większej liczby użytkowników iPodów, iPadów itp. format firmy Apple może okazać się dużo wygodniejszy. Dzięki jednak za zwrócenie uwagi. W najbliższym czasie postaram się uzupełnić naszą ofertę plikową również o ten format. Póki co, w odniesieniu do najnowszej płyty z Dowlandem, która od strony techniczo-nagraniowej wyszła nam już całkiem nieźle, umieściłem dodatkowo pliki FLAC w wysokiej rozdzielczości (24 Bit x 88200 Hz). Internauci mogą dokonać wyboru ze strony z licencją Creative Commons, która ukazuje się po naciśnięciu przycisku „Download” spod tego linku:
http://collegiumvocale.bydgoszcz.pl/music/cvb006/cvb006.html
Pozdrawiam 🙂
Działa komuś transmisja wideo z Goulddebaty? Bo mi ni dudu.
O! Wysokie rozdzielczości to jest to, co Hoki lubią najbardziej. Ale i te zwykłe są OK – dobre uchwycenie stereofonii i barw jest o niebo istotniejsze niż wysoka rozdzielczość plików.
Odnośnie użytkowników produktów Apple – proszę mi wierzyć, że użytkowników urządzeń nie-apple jest o niebo więcej 🙂
U mnie działa, tylko reklam musiałam na początku wysłuchać.
U mnie już też – adblocka trzeba było wyłączyć.
Gdzie jest transmisja wideo? Ja slucham audio w playerze (wlasnie pies uczestniczy w audycji 🙂 )
Na tej stronie trzeba kliknąć „zobacz koncert na żywo” – wyskoczy okienko z odtwarzaczem 🙂
http://www.polskieradio.pl/8/1789/Artykul/695387,Co-Ty-wiesz-o-Gouldzie
Dzieki 🙂
Ominęła mnie goulddebata z powodu rodzinnego obiadu…
Za to jeden z licznych spamów, które właśnie skasowałam, zaszokował mnie. Otóż proponowano mi wyrobienie „oryginalnych wysokiej jakości fałszywych paszportów” 😯 😆
Hoko, ja bym nawet powiedział, że częstotliwość próbkowania większa niż 44,1 KHz nie jest potrzebna w ogóle. Do tej pory nikomu nie udało się wykazać w ślepym teście, że słyszy ultradźwięki. W ten sposób nie tylko nic nie zyskamy ale teoretycznie możemy nawet stracić na jakości. Odtwarzanie dodatkowych (i tak niesłyszalnych) dźwięków daje dodatkową porcję zniekształceń a te mogą leżeć już w słyszalnym zakresie.
Pieski słyszą ultradźwięki. I delfiny, i nietoperze… 😉
Czy w końcu ktoś słuchał tej audycji i czy Stefan Rieger był obecny? Pytam, bo nie miałam z nim kontaktu od lat, podobnie zresztą jak lesio, który kiedyś się z nim przyjaźnił…
Tak, Pan Rieger cokolwiek z oddali, ale przemawiał (z akompaniamentem psa, jak ktoś tu już zauważył).
Nie chodzi o to, żeby ultradźwięki słyszeć, tylko o to, że wysokie (niesłyszalne dla ucha) harmoniczne dźwięków wydawanych przez instrumenty składają się na całość ich brzmienia. Dlatego żadna, nawet najlepsza kolumna nie będzie brzmieć jak instrument na sali.
Jak Gostek już przed chwilą napisał, Rieger przemawiał zapewne z Wandei gdzie – zdaje się – stale mieszka. Stąd tez połączenie telefoniczne a nie np. ze studia Radio France
Zdaje się – to znaczy, że nadal nie masz z nim kontaktu?
Gdy na początku lat 90 tworzono nową radiową Dwójkę, mówiono, że ma ona byc odpowiedniczką programów France Musique i France Culture. Jak wygląda Dwójka teraz? Coraz więcej audycji płytkich rozrywkowych i zbędnych. Nie wspomina się o szeregu wartościowych książek, za to godzinną audycję poświęcono wspomnieniom rockowej wokalistki Smith, w przyszłym tygodniu godzina o listach Johna Lennona, pewnie okraszona jego piosenkami i godzina z piosenkarką Marią Peszek. To audycje pasujące do Trójki lub Czwórki, dlaczego w pr. II kultura pop wypiera kulturę wysoką?
BRSG – witam. Na to pytanie mogę tylko odpowiedzieć: nie wiem. Wspomnienia Patti Smith i listy Johna Lennona potraktowano zapewne jako pozycje literackie (w pewnym sensie), natomiast godzina z Peszek mnie też zaskakuje. To nie pomyłka aby? 😯
Franaszek dostał Nike za Miłosza 🙂
a 11.10 w Teatrze Nowym w Łodzi spotkanie autorskie z Andrzejem Stasiukiem, polcam :):) ja idę 🙂
ktoś mnie okłamał… Bieńczyk dostał. Franaszek dostał od czytelników wyborczej
A. Siezieniewski był już prezesem w latach 2002-2006 i nie zapisał się pozytywnie. Ostrzegano przed tym postkomunistą, ale sojusz PO SLD PSL w zeszłym roku wyniósł go do władzy i nadal utrzymuje na stanowisku. Tak długo jak Siezieniewski nie odejdzie, w radiu publicznym bedzie jak teraz lub gorzej. Podobnie w Dwójce, odejść powinien nie tylko obecny prezes ale też dyrektor Małaszko.
To są marketingowe bajki Gostku. Skoro jakaś harmoniczna leży poza słyszalnym zakresem, to jej po prostu nie słychać i kropka. W akustyce nie ma miejsca na wiarę w paranormalne oddziaływania. Kto chce przekonać innych, że istnieje jakieś zjawisko, ten musi dostarczyć dowody. Pokaż mi chociaż jedno poważne źródło, które podaje, że ludzkie ucho odbiera _jakąkolwiek_ falę akustyczną powyżej 20 KHz.
Fakt, dźwięk głośników w pokoju różni się od dźwięku instrumentów w filharmonii. Czy jednak naprawdę trzeba uciekać się do teorii z pogranicza czarnej magii, żeby wyjaśnić najbardziej elementarne sprawy, które są opisane w każdym podręczniku akustyki?
Zychowicz napisał głupią książkę, ale to zaden totalista i sympatyk Hitlera. Z faktu, że ktoś kupil książkę, gazetę, nie wynika, że utożsamia się z jej treścią
Kto z obecnych lub byłych pracownikow, współpracowników pr. II nadawałby się na stanowisko dyrektora Dwójki? Wśród obecnych pracowników chyba nie ma nikogo odpowiedniego. wśrod ludzi dawniej związanych z Dwójka można znaleźć przynajmniej dwie osoby o odpowiednich kwalifikacjach, pp. Mieczysława Kominka i Grzegorza Michalskiego
Rafał,
próbkowanie przy 44.1 khz wymaga ostrego obcięcia pasma akustycznego przy 22 khz, co wprowadza poważne zniekształcenia fazy niższych częstotliwości – chyba do oktawy w dół. I pozbycie się tego problemu to już wymierny zysk ze zwiększenia częstotliwości próbkowania. A gęsty format to nie tylko zwiększenie próbkowania, ale też zwiększenie rozdzielczości w bitach, z 16 do 24 – co powoduje, że sygnał analogowy po DAC-u jest… bardziej analogowy, czyli wierniej odwzorowuje przebieg pierwotny. Te rzeczy są w pełni mierzalne.
Oczywiście, jak wcześniej napomknąłem, to wszystko jest drugorzędne wobec reżyserii nagrania – jak dźwiękowiec skopie rzecz na początku, to i żadne wymyślne formaty tego nie poprawią.
Ja także nie jestem zaprzysiężonym audiofilem.
Z tego jednak, co usiłował wyjaśnić mi jeden z nich, w formacie wysokiej rozdzielczości o wiele bardziej niż częstotliwość próbkowania sygnału istotne jest powiększenie informacji, za pomocą której opisuje się pojedynczą próbkę (zamiast standardowych dla CD 16 bitów – 24 bity). Ma to podobno wpływ nie tylko na pasmo przenoszenia, ale także na inne cechy dźwięku. Trudno mi sprawdzić nausznie ewentualne różnice, bo w swoim komputerze nie mam nawet porządnej karty dźwiękowej. Dla mnie, wychowanego na trzeszczących i przeskakujących winylach Polskich Nagrań i przeraźliwie zaszumionych taśmach Tonsilu wynalezienie płyty kompaktowej było prawdziwym objawieniem i w pełni zaspokoiło moje potrzeby. Reszta to już tylko muzyka, muzyka, muzyka… 🙂
PS. Sorki Hoko, dopiero teraz zauważyłem, że mnie ubiegłeś.
Zaraz zaraz – a z czego te 24 bity są robione? Tzn., jak rejestrujecie, w jakim formacie, to, co kiedyś nazywało się „taśmą matką”? Bo jeśli to od razu nie zostanie zapisane „na gęsto”, to potem konwersja z formatu cd do gęstego nie ma większego sensu, bo dane już i tak zostały utracone. Tak pytam poruszony tym słuchaniem na komputerze 😉 Choc fakt, że do usłyszenia różnic między formatami komputerowe głośniki to za mało.
– – > Hoko
Napisałem „na komputerze”, bo mój stacjonarny sprzęt Hi-Fi (m.in. Cambridge „Azur 650C” CD-Player nie obsługuje wysokich rozdzielczości 😉 )
Nie chcę tutaj rozpisywać się o naszych garażowych technologiach nagraniowych, bo jest to już totalny off-top i kwestia zupełnie nieistotna wobec czarnych chmur, jakie zebrały się nad studiem Polskiego Radia. 🙁
Wspomnę tylko, że do nagrań wykorzystujemy przetwornik analogowo-cyfrowy zaprojektowany i skonstruowany przez mojego przyjaciela Sławka (obsługuje on maksymalnie format 32 bit Float x 99600 Hz), Tonsilowskie kapsuły mikrofonowe z całkowicie przerobioną (również przez Sławka) elektroniką oraz zwykły laptop z niezłą, zewnętrzną kartą dźwiękową (nie pamiętam jaką). Największy kłopot przy nagraniach (oprócz przejeżdżających nieopodal Tirów, ujadających psów i insektów krążących wokół mikrofonów; wyjaśnię, że zazwyczaj nagrywamy w wiejskim kościółku niedaleko Bydzi) zawsze sprawiały nam mikrofony. Na nic droższego nas nie stać (cała ta zabawa to tylko nie przynoszące żadnego zysku hobby). Najgorzej jest wtedy, gdy w powietrzu panuje duża wilgotność. Wówczas po około dwudziestu minutach sesji nagraniowej membrany zaczynają się kleić, trzeba zrobić krótką przerwę techniczną i wziąć mikrofony w obroty za pomocą… zwykłej suszarki do włosów. Muszę przyznać, że wyszło trochę zabawnie, gdy jedną z wcześniejszych płyt zrecenzowano w audiofilskim magazynie „HiFi i Muzyka” stawiając za jakość nagrania cztery gwiazdki, podczas gdy sąsiadującą na stronie płytę zarejestrowaną przez ekipę EMI (z pewnością na sprzęcie o wartości kilkadziesiąt razy wyższej) oceniono pod tym względem tylko na trzy gwiazdki. To pokazuje, jak ważny w procesie nagrań i masteringu jest człowiek ze swoim uchem. 🙂
Na miłość boską, BRSG, dosyć tego spamowania w stylu PiS. Już Pan chce wybierać Dwójce nowego szefa (jak Kaczyński Polsce nowego „premiera”), kiedy Małgorzata Małaszko dopiero dostała nominację? Ponadto co do „kandydatów”: Grzegorz Michalski, choć wszyscy go szanujemy i cenimy, jest już w wieku emerytalnym, więc do radia nie wróci, zaś Mieczysław Kominek ma aż nadto do roboty w Polskich Nagraniach. A wspominanie jeszcze o jakiejś głupiej książce, o której w ogóle nie było tu mowy, zbyt podobne jest do spamów, których tony ostatnio tu dostaję.
A propos mediów publicznych, zgadzam się całkowicie z Agnieszką Holland:
http://wyborcza.pl/1,75248,12626397,Holland__Telewizja_publiczna_jest_nam_niezbedna.html
Samotulinus
myślę, że sam sprzęt wpływa na końcowy efekt w jakichś 20% – reszta to reżyseria, ustawienie mikrofonów, miksowanie itp. – i stąd rozmaite dźwiękowe kichy wychodzące z firm fonograficznych.
Taki przetwornik już może być – byle z tą kartą go solidnie połączyć. Pewnie jakość z tego będzie dużo lepsza niż z profesjonalnego sprzętu, którego w studiach nagraniowych używano w latach 80. – czego efekty możemy znaleźć na setkach płyt.
Ale jeśli zapis jest robiony na 99.6 khz, to może lepiej flac w tej częstotliwości, a nie 88.2. Po co to dodatkowo resamplować? 🙂
@Dorota Szwarcman
8 października o godz. 10:17
Pan Agnieszka Holland wypowiedziała kilka krytycznych uwag, z którymi można się zgodzić. Natomiast:
1. Tzw. „projekt twórców” ustawy to była próba niedemokratycznego zawłaszczenia mediami publicznym przez samozwańczy komitet
2. nie wiadomo dlaczego Pani Agnieszka ponownie chwali się serlalem „Ekipa”, który był strasznym, bijącym fałszem i propagandą gniotem i ostatecznie klapą.
Odłóżmy na bok Ekipę, która nie jest przedmiotem naszej rozmowy, abstrahując od tego, czy to był dobry serial, czy nie (oglądałam tylko parę odcinków o nierównym w istocie poziomie, ale nie wyraziłabym się tak, jak powyżej). Teraz pytanie: co to znaczy „samozwańczy komitet”?
Dorota Szwarcman
8 października o godz. 14:45
Proszę dokładnie przeczytać rozdział „Przepisy przejściowe i końcowe” tzw. „projektu twórców” a szczególnie fragment mówiący o sposobie powołania pierwszych pod rządami tej ustawy władz mediów publicznych. Otóż mieliby to być członkowie wskazani przez inicjatorów a mechanizm powołania – ściśle polityczny drogą Rozporządzenia Rady Ministrów. Jeżeli ma Pani redaktor w tym kontekście problem ze słowem „samozwańczy” to ok, wycofuję słowo. Mogę zamienić na „po znajomości z rządem”.
Projekt zawierał cenne elementy dotyczące np. finansowania mediów. Ale psuł go ewidentnie widoczny „skok dostawców na klienta”.
To była akcja, którą można by porównać do próby napisania dla przemysłu stoczniowego ustawy przez stowarzyszenie producentów stali, którzy mieliby obsadzić władzę stoczni i decydować od kogo, jakiego gatunku i za jakie pieniądze kupować stal na statki.
W komitecie byli też nie tylko twórcy jak p. Agnieszka ale też na przykład biznesmeni medialni jak prezes domu mediowego lokujący setki tysięcy złotych w czasie reklamowym TVP, szef związku branżowego producentów sprzedający seriale do TVP za miliony złotych czy też bardzo zaangażowany politycznie znany dziennikarz.
Powtarzam, oddaję im honor i uznanie za zajęcie się tą sprawą i kilka celnych zapisów. Nie wątpie, że działanie wynikało z pozytywnej frustracji strasznym status quo i z dobrych intencji – także zapewne z przekonania, że „wie się lepiej” od innych co jest dobre dla tych mediów i dla społeczeństwa..
Obiektywnie jednak miał strukturalnie charakter przedsięwzięcia lobbystycznego i zawierał w tekście rozwiązania nie do zaakceptowania w demokratycznym Państwie.
P.S. Co do serialu „Ekipa” pozostaję przy swojej surowej ocenie. Głównie na poziomie scenariusza, który był w mojej ocenie agitpropem.
@ Hoko
Jedynie płytę „Bonjour, mon coeur” z 2006 roku nagrywaliśmy na maksa (32×99600), aby wypróbować możliwości sprzętu. Ponieważ podczas montażu mój komputer cierpiał na notoryczną migrenę (z powodu mielenia bitów i intensywnego myślenia), a mnie o mało szlag nie trafił ze zniecierpliwienia, przestawiliśmy się grzecznie na nagrywanie 24×88200, co i tak wydaje się zupełnie wystarczające.
Proponuję nie ciągnąć już tego technicznego wątku, bo nasza miła Gospodyni zruga nas zaraz za te off-topy 😉 🙂
Hoko,
Ludzie tworzący standard Audio-CD zdawali sobie sprawę, że filtry nie mają idelnie stromego zbocza i stąd przyjęto częstotliwość 44,1 a nie 40 KHz. Ten naddatek wystarcza aby zniekształcenia były niesłyszalne. Progi czułości ludzkiego słuchu na rozmaite typy zniekształceń zostały ustalone doświadczalnie w warunkach podwójnie ślepych prób. Stosowanie 24 bitów w końcowej, przeznaczonej dla konsumenta formie nagrań i konsumenckim sprzęcie także nie ma uzasadnienia. Co innego pliki używane w procesie masteringu nagrań. Tu stosowanie gęstych formatów jest w pełni uzasadnioną koniecznością.
Samotulinus,
Chodzi o to, że podczas obróbki, w trakcie kolejnych operacji na nagraniu dochodzą kolejne porcje zniekształceń. Stosując 24 czy 32 bitową głębię, dźwiękowiec może pozwolić sobie na wiele operacji bez obaw, że te nałożone na siebie zniekształcenia staną się w końcu słyszalne. Większą dokładność przeprowadzanych operacji okupiona jest niestety zamulaniem komputera. Oczywiście deklarowana przez audiofilów umiejętność odróżniania 24 i 16 bitowych próbek identycznego nagrania jest wyłącznie fantazją.
Rafał,
ale kto tu mówi o zboczu – filtry o dużym nachyleniu wprowadzają z reguły większe zniekształcenia fazy niż te o małym; naddatek nic tu nie da, bo przesunięcia fazy będą pewnie sięgać kilkunastu khz (bliżej 10 niz 20). A standard przyjęto taki jak przyjęto, bo w tamtym czasie więcej danych nie zmieściłoby się na płycie cd. Zresztą żeby nawet to upchnąć z odpowiednią korekcją trzeba było trochę pogłówkować. Z obróbką przy ówczesnych komputerach też były problemy; itd. CD to standard szyty na możliwości techniczne początku lat osiemdziesiątych, a nie na jakość dźwięku. Ta na cd pojawiła się dopiero później, gdy zaczęto stosować rozmaite metody ulepszania (nadpróbkowanie itp.) – i dzisiaj bywa już całkiem dobrze, ale skoro może być jeszcze lepiej, to czemu nie.
Proszę namiary na te ślepe próby ze zniekształceniami. Jakby co, to bez trudu znajdę osoby, które w ślepym teście odróżnią to samo nagranie 16/44.1 od 24/88.2. Sam zresztą chętnie spróbuję, zwłaszcza jakby tak ktoś chciał się założyć o baryłeczkę miodu 😆
Samotulinus,
OK, pomyliło mi się 99600 z 96khz – to drugie to jest wartość zestandaryzowana (i jeszcze jedna wyższa – 192khz). Tego pierwszego to by chyba żaden zwykły DAC nie odtworzył, bo one chodzą tylko na wybranych wartościach. A może to miało byc właśnie 96000, nie 99600? 🙂 Tak czy owak różnica niewielka, a z 88.2 lepiej się resampluje do standardu cd, bo wystarczy przeciąć na połowę.
Chodziło oczywiście o 96000 😉
Hoko,
Niestety, dostęp do zawartości poważnej literatury naukowej z reguły jest płatny. Za darmo można jednak przeczytać streszczenia. Przykładowy artykuł poruszający interesujący Cię temat znajduje się tutaj. http://www.aes.org/e-lib/browse.cfm?elib=14195
Możesz także poszukać w internecie opisów amatorskich ślepych prób rozmaitego sprzętu audio. Przydatne słowo dla wyszukiwarki: ABX.
Bulwersująca sprawa! Warto dowiedzieć się u źródła… sekretariatbz@polskieradio.pl. Ja swój wniosek wysłałem, Polskie Radio jest instytucją zobowiązaną odpowiedzieć na tak sformułowany wniosek. Za dwa tygodnie, jeśli odpowiedź nie nadejdzie, wysyłam skargę na bezczynność Prezesa Polskiego Radia do WSA w Warszawie…
>>>
Na podstawie art. 61 Konstytucji żądam udostępnienia następującej informacji publicznej:
1. Czy Zarząd Polskiego Radia prowadzi rozmowy z Telewizją Polską w sprawie sprzedaży studiów nagraniowych i teatralnych przy ul. Modzelewskiego 59, ul. Woronicza 17? Jeśli tak, wnoszę o udostępnienie korespondencji, w tym korespondencji e-mailowej, w tej sprawie.
2. Czy we wrześniu 2012 r. bądź październiku 2012 r. pracownikom Polskie Radia zostały wydane polecenia dotyczące przygotowania wyposażenia studiów nagraniowych położonych stanowiących majątek Polskiego Radia przy ul. Woronicza do przeprowadzki. Jeśli tak, wnoszę o udostępnienie informacji kto wydał polecenie.
Na podstawie art. 14 ustawy o dostępie do informacji publicznej wnoszę o udostępnienie żądanej informacji w formie elektronicznej na adres: …
To jest artykuł o porównywaniu różnych zapisów, a nie o czułości słuchu na rodzaje zniekształceń – cożeś pisał wcześniej. To streszczenie jest zresztą za bardzo streszczone, by można było cokolwiek powiedzieć.
O testach ABX wiem trochę i sam jestem zwolennikiem ślepych testów, zwłaszcza przeprowadzanych przez „zawodowych” recenzentów sprzętu. Ale oni boją się tego bardziej niż diabeł święconej wody. Nie idzie tu jednak o to, że różnic nie ma – wystarczy wziąć dobre słuchawki i wetknąć do dziurek kilku odtwarzaczy/wzmacniaczy. Już nie wspominam o kolumnach, bo tu różnice bywają ogromne. Problem jednak nie w tym, by tylko usłyszeć różnicę, ale by zawyrokować, w ciemno, co lepsze, co gorsze. Okazałoby się wtedy, że sprzęt bardzo drogi wymiesza się równo z tym tańszym – i po biznesie. Ale tak musi być, gdy nie istnieją obiektywne kryteria oceny.
Test (nawet ślepy) polegający na prostym wkładaniu wtyczek do różnych dziurek jest kompletnie niewiarygodny. Urządzenia będą różnić się poziomem głośności. Jak wiadomo, ten sam utwór odtwarzany z różnym poziomem głośności będzie różnił się barwą. Uważny słuchacz wychwyci to z łatwością. Subiektywnie będzie ładniej albo brzydziej.
Jeżeli jednak w teście ABX wyszło, że urządzenia grają identycznie, jak tu ocenić, które gra ładniej? 😉
Zniekształcenie wnoszone przez kolumny i słuchawki są rzeczywiście ogromne, co widać zupełnie obiektywnie na pomiarowych wykresach. Wielu ludzi niepotrzebnie trwoni pieniądze na drogie wzmacniacze i odtwarzacze, przez co muszą zrezygnować z lepszych kolumn.
Dość obszerne streszczenie książki, w którym podano limity percepcji ludzkiego słuchu: http://www.douglas-self.com/ampins/pseudo/subjectv.htm#4
Jeżeli masz czas na chodzenie po bibliotekach, zajrzyj też do artykułu „Audiofil” na Wikipedii. W bibliografii jest parę tytułów, które mogą Cię zainteresować.
@KM
Na pierwsze pytanie nie znam odpowiedzi. Od swoich przełożonych wiem nieoficjalnie, że inicjatorem i wielkim zwolennikiem sprzedaży jest członek zarządu Henryk Michalski. Ten sam, który zasiada w radzie nadzorczej TVP. Pytanie brzmi – na czyją korzyść ten pan działa? Czy zależy mu, żeby radio dobrze sprzedało swój majątek? A może chce, żeby to TVP kupiła ten obiekt za bezcen? Podobnie wygląda sytuacja z członkiem komisji d/s przesiedleń, panią Piwowar…
Na drugie pytanie odpowiedź brzmi: TAK. Pracownicy techniki na Modzelewskiego dostali polecenie przeglądu wszystkich stanowisk technologicznych i wskazanie gdzie, i w jaki sposób mogą być przeniesione. Część stanowisk, np. teatr radiowy, ma być przeniesiona do obiektu na Malczewskiego gdzie zamiast 4 studiów dostaną 2 klitki w piwnicy (na co już wyraził zgodę szef teatru). Pozostałe stanowiska, np. montażowe i masteringowe, mają znaleźć miejsce w pozostającej w gestii PR (na razie) części zawierającej studia S1 i S3.
Nikt też nie poinformował nas, czy w związku z likwidacją budynku radio planuje zwolnienia.
@ManagerMeloman
Paradoksalnie zgadzam się z częścią pana wypowiedzi na temat innych możliwości pozyskiwania nagrań – można je zamówić w innych studiach. Pytanie brzmi – czy będą równie dobre?
Pragnę zwrócić uwagę, że obiekt, o którym mówimy jest obiektem wyjątkowym. To obiekt zaprojektowany i wybudowany od podstaw jako studyjny. Każde studio stoi na własnym fundamencie, każde ma dylatacje, w każdym działa cicha i wydajna klimatyzacja, w każdym jest instalacja energetyczna i technologiczna zaprojektowana tak, by eliminować zakłócenia. Kolejne doposażenia i modernizacje spowodowały, że ze studiów można korzystać bardzo elastycznie – bywają nagrania muzyki filmowej, że na potrzeby jednej reżyserni nagraniowe pracują 4 studia, w których grają muzycy. Niech mi Pan wierzy, mieliśmy tu gości z całego świata, także właścicieli lub pracowników renomowanych studiów i wszyscy byli pod wrażeniem możliwości tego kompleksu. A jak na koniec pokazujemy im S1 to szczęki opadają w dół…
To naprawdę unikalny obiekt. Tak, jest niewykorzystywany, źle zarządzany, niedoinwestowany. No to trzeba poprawić zarządzanie, zawalczyć o poziom artystyczny nagrań czy koncertów ale nie sprzedawać w szemranej transakcji, której orędownikiem jest pan grający do dwóch bramek…
Witam radiowca w likwidacji. Wreszcie jakiś głos kompetencji ze środka! Który zresztą musiałam wygrzebać z ponad 70 (!) spamów oczekujących w poczekalni…
Nareszcie zostało wyjaśnione, dlaczego te studia sa inne od wszystkich i dlaczego jest to kompleks, którego niszczyć się nie powinno.
Członek zarządu Polskiego Radia w radzie nadzorczej TVP… Radio ma po prostu lisa w kurniku. Ale mała pomyłka w nazwisku: ten pan nazywa się Henryk Cichecki. Popatrzmy sobie na tę buzię emanującą inteligencją:
http://www.tvp.pl/o-tvp/organy-spolki/rada-nadzorcza/henryk-cichecki-czlonek-rady-nadzorczej-tvp-sa/4086897
Rzeczywiście pomyłka w nazwisku, nie wiem, skąd ta pomyłka. Jakiś kompletnie bezmyślny lapsus. Nazwisko pana Cicheckiego jest tu u nas odmieniane przez wszystkie przypadki od kilku tygodni a ja obrażam bogu ducha winnych Michalskich za co serdecznie wszystkich Michalskich a zwłaszcza Henryków przepraszam.
@Dorota Szwarcman:
„…Popatrzmy sobie na tę buzię emanującą inteligencją…”
Pani Redaktor rozczarowała mnie Pani powyższą uwagą. To zdecydowanie poniżej standardów tego bloga. Chwila słabości. 🙁 🙁
@radiowiec w likwidacji: To że Pan się zgadza z niektórymi moimi opiniami to nie paradoks tylko pozytywny skutek spokojnej dyskusji :-). Ja zresztą zaznaczyłem, że nie mam w tej konkretnie sprawie bardzo mocnej opinii. Głównie chodziło mi o podzielenie się myślą ogólną, że trzeba szukać rozwiązań niekonwencjonalnych, hybrydowych. Że antynomia: rynek vs. kultura jest częściowo fałszywa, częściowo prawdziwa.
Co do S1 to wiem doskonale co jest warte. Ale wie Pan, Ferrari to jest świetne auto – takie S1 wśród samochodów tylko trochę drogie w eksploatacji. Nie każdego stać 🙁
Pozdrowienia
ManagerMeloman:
@ 22:20 – może i poniżej, ale niestety obiekt pobudza takie uwagi swoim postępowaniem…
@ 22:26 – „nie każdego stać” – to co, trzeba niszczyć? Bo nie rozumiem.
To miało być poniżej standardów? Морда кирпича просит, to jest poniżej standardów. Ale ja mogę szczerze, bo nie jestem z branży. 😎
Z tej branży to ja też nie jestem 👿
Co prawda tu raczej obowiązuje Wersal, ale blog to bardziej emocjonalny środek wyrazu niż artykuł w gazecie, więc niejedno może się zdarzyć…
Dorota Szwarcman
10 października o godz. 22:47
1. „Buzia…” – pozostanę przy swoim. Postępowanie to jedno, plebejski wygląd to drugie. Znałem chłopów podobnych do p. Cicheckiego (on pochodzi ze wsi) z super umysłem i inteligentów o wyglądzie młodego Andrzeja Łapickiego głupich jak buty. Jakoś mi to nie zabrzmiało dobrze. Ponadto postępowanie a inteligencja to są dwie różne sprawy.
2. „Nie każdego stać” – to była wyłącznie obiektywna konstatacja smutnej rzeczywistości. Jeżeli da się uratować – super.
Dorota Szwarcman
10 października o godz. 22:47
1.” Plebejska” czy „chłopska” twarz nie dowodzi braku inteligencji, podobnie jak ” inteligencka” twarz nie dowodzi posiadania inteligencji a „żydowska” chciwości. P Z żadnej twarzy nie da się niczego wyczytać.
Nie wierzę, że muszę Pani tłumaczyć niestosowność uwagi o wyglądzie twarzy p. Cicheckiego a także wbudowany w tę uwagę błąd logiczny bowiem złe decyzje nie muszą wywodzić się z braku inteligencji.
2 „nie stać”: to była tylko konstatacja rzeczywistości. Tylko tak to proszę rozumieć. Da Bóg, da sie uratować. To nie moja odpowiedzialność.
To jest fakt, że złe decyzje mogą wynikać czasem nawet z nadmiaru inteligencji.
Ale głupie – moim zdaniem – nie.
@Dorota Szwarcman
11 października o godz. 9:15
To jest fakt, że złe decyzje mogą wynikać czasem nawet z nadmiaru inteligencji.
Ale głupie – moim zdaniem – nie.
Całkowicie się Pani redaktor myli.
Z powyższego stwierdzenie wynika dedukcyjnie założenie, ze inteligencja jest jedynym a w każdym razie najważniejszym czynnikiem w wieloczynnikowym procesie podejmowania decyzji. Tak jednak nie jest. Najważniejszymi jest dostępność informacji i powiązań między nimi czyli wiedza. Ta jest niezależna od inteligencji. Podobnie metodyka procesu decyzyjnego. W wielu przypadkach ścisłe trzymanie się procedur prowadzi nawet ograniczonego intelektualnie człowieka do właściwej decyzji.
Z tego powodu jest całkowicie możliwe, że to co nam się wydaje „głupie” osobie o identycznej inteligencji może wydać się „mądre” z powodu innego zbioru faktów i powiązań między nimi jakim dysponują.
A tak w ogóle zakładanie, że adwersarz jest „głupi” bo ma głupią mordę prowadzi w 99% do jednego – do własnej porażki. Tego mnie życie i biznesowe i naukowe nauczyło.
Pozdrawiami i na tym kończę. Jeszcze raz gratuluję bloga. Może się jeszcze kiedyś odezwę. Na pewno będę czytał. Dużo się nauczyłem o muzyce, której jestem amatorskim i czysto intuicyjnym wielbicielem i konsumentem.
Co prawda, to prawda. Więcej powiem, w tym przypadku inteligencja nie ma nic do rzeczy, morda też. Chociaż znamienna jest.
(…) dostępność informacji i powiązań między nimi czyli wiedza. Ta jest niezależna od inteligencji. Podobnie metodyka procesu decyzyjnego. W wielu przypadkach ścisłe trzymanie się procedur prowadzi nawet ograniczonego intelektualnie człowieka do właściwej decyzji.
To świnto prowda, ale tylko przypadkiem. Mówimy o partyjnym mianowańcu, więc metodyka procesu decyzyjnego jest bardzo uproszczona, a wiedza gdzie indziej. Realizowanie woli partii przy pomocy niezbyt wyszukanych procedur, ustalonych przez mądrzejszych towarzyszy, rzeczywiście nie wymaga inteligencji od wykonawcy, ograniczenie intelektualne jest nawet pożądane. Z tym trudno się nie zgodzić.
Jednak w życiu „biznesowym i naukowym” nie wolno mylić inteligencji z chamskim sprytem. Inteligencję spotyka się nader rzadko, bo i rzadziej się przydaje.
Dorotko, ciąg dalszy nastapił…
http://deszkiewicz.salon24.pl/457986,aaa-polskie-radio-tanio-sprzedam-czesc-2-czy-zarzad-klamie
Tadziu,
jest jeszcze coś.
Wiem o pewnym liście wysłanym przez osobę prywatną do Zarządu PR SA z prośbą o podanie paru istotnych informacji na temat. Otrzymał od pełnomocnika zarządu odmowę odpowiedzi ze względu na TAJEMNICĘ HANDLOWĄ. Tu też zapewne ciąg dalszy nastąpi.
Zastanawiam się nad wysłaniem do nich podobnego pisma.
Dorotko, to ślijmy pisma. Im więcej będzie naszych nacisków, tym lepiej. Choć arogancja jest tak duża, że mam watpliwości co do skuteczności, ale nie poddaję się. T
Na chytre oświadczenie rzecznika Kazimierskiego też bym sie nie nabrała. Facet wyraźnie powiedział: „władze Spółki nie zdecydowały o sprzedaży żadnej z nieruchomości służących pracom redakcyjnym i twórczym”. O pomieszczeniach studyjnych nic