Powrót Dominika
Tak było dwa lata temu, podczas Gali Paszportów „Polityki”
Jutro w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego odbędzie się koncert, na którym niestety nie będę, bo o tej porze już będę w Cannes. Może uda mi się posłuchać przynajmniej kawałka w internecie, jeśli go dopadnę? Raczej wątpię, bo pewnie nie dam rady czasowo. A to wszystko z mojego własnego gapstwa: kiedy mi zaproponowano wylot w niedzielę, wydawało mi się, że ten koncert jest w piątek. No i masz. Nie będę obecna podczas bardzo ważnego także dla mnie wydarzenia, jakim będzie powrót na estradę, po czterech latach, wspaniałego wiolonczelisty i mojego drogiego przyjaciela Dominika Połońskiego. Ale mam nadzieję, że teraz już pójdzie, że jeszcze w wielu koncertach z jego udziałem będę uczestniczyć.
Nie odbędzie się to jednak jak w jakimś kiczowatym filmie, w którym wyszedłby na scenę i zagrałby najbardziej wirtuozowskie i wzruszające utwory wiolonczelowej klasyki. Nie jest to możliwe. Lewa ręka nie wróciła do sprawności, wciąż jest bezwładna. – Jeśli nie wróci do sprawności, no to dobrze, a jeśli tak, to będzie wspaniale. Jestem fatalistą, jak będzie, tak będzie – mówi Dominik i cieszy się, że wraca choć w takiej formie, i to rzeczywiście niewiele ponad dwa lata od momentu, w którym napisałam w artykule: „Na powrót do grania daje sobie dwa lata”. A że odbędzie się to inaczej, niż wtedy sobie wyobrażaliśmy? No to co?
Dominik wraca dzięki samemu sobie i dzięki łódzkiej kompozytorce Oldze Hans, która napisała dla niego – gorąco przez niego namawiana i wspierana jego wiedzą praktyczną – pierwszy w historii Koncert wiolonczelowy na prawą rękę. Opowiadał mi dziś o nim i już jestem tego utworu ogromnie ciekawa. Jeśli ktoś z Was będzie miał okazji go wysłuchać (będzie transmisja w radiowej Dwójce), może zda tu sprawozdanie?
Utwory fortepianowe na jedną rękę, najczęściej lewą, cała ich seria bowiem (w tym słynny Koncert D-dur Ravela) powstała na zamówienie pianisty Paula Wittgensteina (starszego brata filozofa Ludwiga), który stracił prawą rękę na I wojnie światowej – to prostsza sprawa, bo jedną ręką na fortepianie można zagrać naprawdę dużo. Ale na instrumencie smyczkowym? Przecież lewą ręką skraca się struny, żeby zmieniać wysokość dźwięku, a prawą, pociągając smyczkiem lub szarpiąc struny, wydobywa się te dźwięki. To co można zrobić samą prawą? Okazuje się, że całkiem niemało. Może to zainspiruje innych kompozytorów?
Na razie będzie jedyne w swoim rodzaju wydarzenie, a po wykonaniu Dominikowi zostanie wręczony zaległy Fryderyk za tę płytę, którego nie mógł wcześniej odebrać. Podobno, mimo konkurencji w mieście w postaci koncertu The Academy of Saint-Martin-in-the-Fields z Julią Fischer w Filharmonii Narodowej, sala jest wyprzedana. Co jeszcze może niekoniecznie znaczy, że będzie przepełniona (zdarza się, że ci, którzy potwierdzili zaproszenia, potem nie przychodzą), ale jest taka możliwość. A wśród publiczności znajdzie się kilkunastoosobowa wycieczka z Niemiec – wspaniały terapeuta Dominika z rodziną i przyjaciółmi.
Komentarze
Może Miko pozwoli posłuchać 😉
Takie szczególne triady: wykonawca-kompozytor-utwór walą swoim konkretem w łeb, przypominając, że muzyka nie powstaje tak sama sobie…
Powiedziałam dziś do Dominika: to w pewnym sensie jesteś współkompozytorem tego utworu. On na to: no, tylko w takim sensie, w jakim współkompozytorem jest w ogóle wykonawca. I w końcu zgodziliśmy się, że jego rola była podobna do roli Pawła Kochańskiego przy powstawaniu koncertów skrzypcowych Szymanowskiego – bez jego udziału byłyby one pewnie inne (i mniej zręcznie napisane na skrzypce), ale przecież i tak nie ma wątpliwości, że to Szymanowski. Kochańskiego autorstwa jest tylko kadencja (w jednym i drugim koncercie). Zresztą, jak się okazuje, Kochański też był niezłym kompozytorem, tylko ta część jego działalności muzycznej znalazła się głęboko w cieniu jego wielkiej kariery skrzypcowej.
Dorotko, o ktorej jest ten koncert? Moze bym zdazyla.
Zaczyna się o 19. Utwór jest drugi w programie.
Przylatuje o 18, to chyba nie dam rady. Dlaczego w Polsce koncerty zaczynaja sie tak wczesnie?
Ja też się postaram zdążyć. A tak czy inaczej będę mocno trzymała kciuki, bo to wielki dzień (przeczytałam przed chwilą artykuł PK z 2006 roku).
Właśnie się zastanawiałam pisząc, czy po raz enty podrzucić ten link. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto jeszcze nie czytał 😉
Poni Dorotecko, a mogłaby Poni jakomsi złotom palme z tego Cannes przywieźć? Przynajmniej kawałecek? 😀
Aż taka zasłużona, Owcarecku, to ja już nie jestem 😆
A palmę mamy i w Warsiawie… 😉
Ale ona nie zlota jest, nie, ta palma 🙂
Pani Doroto, milego Cannesowania
I wspaniale, ze Dominik Polonski zagra znowu 🙂
Dzięki. I dobranoc! Rano jeszcze tu zajrzę 😉
No to wychodzi na to, ze jo kiesik bede musioł po te złote palmy hipnąć. Ino najpierw poprzyjmuje zamówienia, kielo fto bedzie ik fcioł dostać 😀
Owczarku, nie wiesz przypadkiem, skąd się przywozi Złotą Parówkę? 😆
Bobiczku, a po co ci Złota Parówka, przecież nie da się zjeść 😉
Teraz to już naprawdę dobranoc! 🙂
Jak to po co, Pani Kierowniczko? Spyliłbym i za uzyskane środki kupiłbym sobie dużo normalnych parówek. 😆
Dobranoc 🙂
Pobudka! Tromby o godzinie, ktorej nie ma! Ja jak zwykle na ostatnia chwile zostawilam tysiace spraw. To chyba nierozsadne. 🙂
Co za dzień się zapowiada. Najpierw zaskoczył mnie Owczarek – http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=236 , teraz u Pani Doroty wieści jakich życzyć sobie można w każdy dzień. Niech żyje współpraca?
Dzień dobry. Nam z Owczarkiem często się zdarza, że razem nie umawiając się wrzucamy wpisy 😉
No to pa! Może uda mi się kiedy dopaść netu w tym domu wariatów (piszę to, bo wiem, jak tam jest – jak to na targach). Ciekawam, jak się na Midem zmieniło – ostatni raz byłam w 2004 r. Pod jednym względem się nie zmieniło, sądząc po programie: pokaz za pokazem, cocktail za cocktailem. Koncertów poważki tym razem mało, ale ciekawe pokazy filmów. No i wszędzie buczy jak w ulu 😉 – załatwia się interesy 🙂
Na razie!
No to pa, ja w druga strone.
Powodzenia i dobrego jedzonka 😆
No i Kierownictwo wyjechało. A gdy kota nie ma to myszy harcują 😎 😉
Zeby to tylko myszy… 😉
Pozostaje mi życzyć zdrowia i sukcesów Dominikowi Połońskiemu.
Quake & Bobik:
Gdzie się podziały, tamte myszęta?
Bardzom ciekawa harców Pana Radcy.
Ciekawość niestety musi zostać niezaspokojona, bo tu porządek ma być i dobry przykład dla dzieci i w ogóle… 🙄
Gdzie się podziały tamte myszęta?
Czy ktoś tu o nich jeszcze pamięta?
Choć kota nie ma dziś na Dywanie
Myszom nie w głowie jest harcowanie…
Panie Radco, to prolog 😀 czy epilog 🙁 ?
Intermezzo 😀 !
Radca wrzucił intermezzo,
by nas tu podkręcić nieco:
głośno harców się wyrzeka,
ale cichcem na nie czeka! 😉
Honky Tonk Woman!
Kierowniczki nie ma, cannesuje, to można Rolling Stones na cały regulator 😉
Melduję, że mnie zasypuje takie białe. Ciągle sypie.
Jest parę minut po koncercie! Koncert wykonał Dominik, którego pamiętam ze „starej” filharmonii przy ul. Piotrkowskiej 243 w Łodzi – ten sam temperament, wielkie emocje, pasja gry. To ten sam człowiek, chopć – jak sam mówi w wywiadach – innyc jużcdzisiaj. Wzruszony odbierał Fryderyka, dziękując nie powstrzymał się od łez. My też!
…ech, przepraszam za błędy. Górę wzięły emocje i chęć podzielenia się z Państwem wrażeniami.
Białe i sypkie? To może być robota dla Komisarza 😉
Zbieram dowody, tak na wszelki wypadek.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6789.jpg
Koncert byl wstrzasajacy. Dominik gral GENIALNIE, a i utwor wspanialy! Takich koncertow chce sluchac.
Owacja na stojaco, chyba z kwadrans. Potem – przynajmniej dla mnie – potrzeba, ogromna potrzeba Wielkiej Ciszy.
a dalej nie da sie pisac, po prostu nie da.
😯
Ale przyznacie, że ładnie 😉
(tylko ten, co zamiata, narzeka 😯 )
http://alicja.homelinux.com/news/Od_fronta.jpg
O, to zdążyłaś, Tereso?
Ja słuchałam transmisji Dwójki. I trudno pisać. Wielkie zwycięstwo Dominika! I zupełnie nowe oblicze wiolonczeli!
Nie miałem okazji słuchac radia, ale ciesze się z sukcesu Pana Połońskiego, dla większości tu obecnych Dominika. Cieszę się, Tereso, że zdążyłaś. Albo samolot przyleciał przed czasem albo miałaś tylko bagaż podręczny. Rozpoczęcie raczej się nie opóźniło, bo Studio Lutosławskiego słynie z punktualności, zresztą wymuszonej przez radio. Dziękowałem wczoraj (chociaż dzisiaj), ale nie zorientowałem się, że Kierownictwo puściło nowy tekst i mój wpis tam wisi w próżni.
Alicjo, stęskniłem się już za tym widoczkiem. Jest taki sympatyczny serial o morderstwach w hrabstwie Midsommer. W jednym z otcinków zbrodnia w kręgu towarzystwa fotograficznego. Jeden z bohaterów codziennie o godz. 9:00 fotografuje ulicę przed swoim zakładem fotograficznym, zawsze w tym samym ujęciu. Ty, zdaje się, fotografujesz przed 6 rano, ale o tej porze roku byłoby zupełnie ciemno, więc chyba to zdjęcie z pory nieco późniejszej.
Stanisławie,
bezpieczna stała pora to może moje południe? 😉
A świtem bladym czy kiedy tam – zawsze można dorzucić. Moja ulica nieciekawa, ludzie tutaj „chodzą” na czterech kółkach. Chyba ciekawsza Górka, a nuż Józefina zawita?
Pani Teresa pisze słowa, z którymi nie sposób się nie zgodzić. Z jednym wyjątkiem: takich koncertów nie chce się słuchać. Ale musi się słuchać. Nie chce – bo do czego innego przygotowywał się przez życie DP; do czego innego w rzeczywistości służy wiolonczela. Ale musi – z szacunku i podziwu dla DP. Ten typ koncertów zawsze musi budzić dwa rodzaje uczucia: radości i rozpaczy. Jednocześnie. Dlatego z tak ogromnym wzruszeniem wysłuchałem słów artysty po koncercie. Gdyż dał nimi najbardziej dojmujący dowód tych właśnie dwóch uczuć. Wskazał innym, że sens życia jest konkretem a nie frazesem. Panu Borowiczowi również należą się najcieplejsze słowa.
Nie słyszałem koncertu, ale trudno się nie wzruszyć samą sytuacją. Ogromnie się cieszę, że DP mógł powrócić w tak wspaniałym stylu,
Kochane harcujace myszy, bardzo Wam dzieki za strzepy relacji. Mialam tez pare esemesow potwierdzajacych te wrazenia. Myslalam o Dominiku caly czas i mam nadzieje, ze go te cieple mysli dosiegly 🙂
Teraz sprobuje machnac nowy wpis.
60jerzy – potwierdzam, takich koncertow CHCE sluchac. Bo kontekst to jedno, a JAKOSC to drugie.
Pod wzgledem jakosci koncert stal na najwyzszym swiatowym poziomie i to sie dla mnie liczy. Kontekstu nie zmienimy, a zachwycajmy sie tym, co najpiekniejsze.
Wlasnie tej rozpaczy nie bylo slychac. Najbardziej obawialam sie wlasnie tego. Nawet zapomnialam o kontekscie, sluchajac.
Stanislawie, samolot przylecial punktualnie, a walizka wyjechala pierwsza. Osobista taksowka dowiozla pod studio – no i zdazylam.
To się nazywa optymalna organizacja podróży…!
Z tego najbardziej sie ciesze, Teresko. Ze to bylo wydarzenie przede wszystkim artystyczne, i to o wysokiej jakosci. Tak mialo byc. Bo Dominik przeciez nie przestal byc wielkim artysta.
A teraz zapraszam do nowego wpisu 🙂
Aha – Bedorek – witam i pozdrawiam! 😉
I jeszcze do Stanislawa – tez jestem wielbicielka Midsomer 😉
Na razie!
Koncertów jak ten się nie zapomina.Dominik jest niezwykłym człowiekiem,a to,czego dokonał-po prostu nie mieści się w głowie…Nigdy w Studio Lutosławskiego nie było takiej atmosfery,takich emocji.Pełna sala,owacja na stojąco,a-przed i w trakcie utworu-przejmująca cisza,wręcz namacalne skupienie słuchaczy,totalne zaangażowanie orkiestry.Dzień wcześniej nagrywaliśmy utwór Olgi Hans-wtedy też Dominik dał z siebie wszystko.Po każdej próbie długo nam dziękował,podczas gdy-w moim odczuciu-to my powinniśmy dziękować Jemu;myślę,że w każdym z nas zaszła za Jego sprawą jakaś subtelna,lecz bardzo ważna zmiana.
Miałam szczęście siedzieć dosłownie krok od Solisty.Uścisnął mi rękę-i nie był to uścisk człowieka złamanego chorobą,pokonanego;Jego spojrzenie i cała postawa komunikowały:”to dopiero początek!”.Nie mam wątpliwości,że tak właśnie jest.
Olga Hans napisała utwór wybitny.Moi znajomi(nie mający nic wspólnego z muzyką)po koncercie mówili,że odczuli go jako wewnętrzną walkę pomiędzy nadzieją a zwątpieniem;rezygnacją a przemożną potrzebą wygranej.
Dominik wygrał tę walkę.
Jeżeli choć trochę mu w tym pomogliśmy-czyni to naszą pracę bardziej potrzebną niż kiedykolwiek wcześniej.
I za to będziemy Mu zawsze wdzięczni.
P.S.Na próbie generalnej,przed 3 częścią koncertu,Soliście pękła struna A.Nie przerwał,dokończył utwór.Jedną ręką i na trzech strunach.Dla niego NIE MA rzeczy niemożliwych.
Ja z Midsomer miałem zdarzenie zabawne, choć niemal wstydlwe. Słyszałem skądinąd, że dobra seria, ale jakoś jej w niemieckiej telewizji nie mogłem znaleźć. Natomiast bardzo mi się spodobała seria zatytułowana po niemiecku „Inspektor Barnaby”. 😆 No, nie ukrywam, parę odcinków upłynęło, zanim się zorientowałem…
Słów kilka ode mnie o wczorajszym koncercie w poniższym linku:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=10242&w=87400258&a=90031341
Witam zPORu i dziekuje za relacje od strony orkiestry!
Dla mnie najwiekszym szokiem, gdy uslyszalam o Dominiku po przerwie, bylo jego zdanie, ze dzieki chorobie rozwinal sie jako czlowiek i poczul sie szczesliwszy. To zdanie sprawilo, ze natychmiast zapragnelam o tym napisac, co ze strony Dominika spotkalo sie z radoscia, bo sam bardzo pragnal to przekazac ludziom, a mysmy sie juz wczesniej znali i bardzo polubili. Ale tak naprawde blisko zaprzyjaznilismy sie wlasnie wtedy. I rzeczywiscie musialam mu przyznac racje. I to jest prawda, ze obcujac z nim i z ta sprawa, i z jego terapeuta – Martinem, cudownym czlowiekiem, takze ja sama sie zmienilam. Pewnie jeszcze bardziej niz Wy w orkiestrze 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
zamek – dzieki za link i pozdrawiam 🙂
Witaj Dorota !
I ja mialam ten darowany mi przez los zaszczyt znalezc sie na koncercie….
Szkoda ,ze Cie nie bylo, bo kto jak nie Ty, ujmie w slowa co jest nieopisywalne…
Zdarzylo sie przeistoczenie niemozliwego w niepowtarzalne…
W przestrzeni kwantowej spotkaly sie wybitnosci, ktore przewrocily swiat
na lewa strone.
Mialam to szczescie towarzyszyc Tobie przed paru laty w tworzeniu werbalnej prawdy o Dominiku i jego losach, nadziejach…faktach.
„Jeszcze zagram” …. spelnilo sie w niedziele.
Sala zlozyla hold wszystkim artystom….Dominik nie przerosl samego siebie…On byl WIELKI….pokazal sie w calej okazalosci…
ale to dopiero niesmialy poczatek, udana proba poinformowania swiata,
ze nie ma barier, jezeli ich sami nie postawimy !!!
Podziw splynal lzami wzruszenia po policzkach wielu,…
Olga Dominik Lukasz i oczywiscie Orkiestra spotkali sie w nowym wymiarze
sensu tworzenia,przekazu, przezywania,odbioru……i CZUCIA !!!!!
Kazdy z osobna i wszyscy na raz czuli przeslanie ktoremu brak slow,ale
w ktorym zawarty jest bezkres zycia, jego zwyciestwo nad zwatpieniem, powrot do poczatkow istnienia,spelnienie rodzace poczecie…podziw, fascynacja….MILOSC.
Przylecielismy na koncert , na spotkanie z Dominikiem w towarzystwie
Martina, ktory byl dodatkowo ogromnie wzruszony, ze jego imie znalazlo sie w programie ….. jestesmy szczesliwi, dumni, wzbogaceni o dar jakim
obdarowal nas los …mozliwosci uczestniczenia w zyciu Dominika, w jego
tworzeniu samego siebie, a tym samym i nas !
Spotkanie z Dominikiem,zapatrzenie w niego w niedziele, gdy gral….
potwierdzilo dla mnie sens WSZYSTKIEGO czym sie zajmuje.
Olga, Dominik, Lukasz i wszyscy Muzycy z Orkiestry…
DZIEKUJE WAM i chyle czolo w poklonie
a Ciebie Dorotko serdecznie przy tej okazji pozdrawiam
Moim marzeniem jest taki koncert w Stuttgarcie, ale jak znam Martina, to on juz cos tam wymysli, wtedy sie spotkamy
Magdalena
Magdusiu kochana, witaj! Jak bardzo żałuję, że mnie tam nie było (a przy okazji – że nie widziałam się z Wami), to chyba się domyślasz! Ale będę znów pisać o Dominiku, tak czy siak. Dominik mnie namawia, żebym się z nim znów wybrała do Martina – może się uda?
A w tym Stuttgarcie byłoby super, jakby był taki koncert! Może ta telewizja, która coś tam kręci, przyłożyłaby się do tego?
Uściski.
Wciaz jeszcze ogromem czastek mnie samej tkwie w niedzielnym wydarzeniu, jakby czas nie istnial , a przestrzen sie rozmyla….
zaluj ! zaluj !!!!
Nie mam zielonego pojecia jak sie takie koncerty organizuje, od kogo i co zalezy, ale wiem , ze podobnie jak Dominik, jak czegos chce, to przyczyniam sie by sie zdarzylo.
Mam w planie byc 1-3 maja w Lackendorfìe, bede probowala namowic Dominika by tam tez w tym czasie wyladowal, moze i Tobie ten termin spasuje ????
Buzka i zmykam, bo mam za soba ciezki dzien
Ciesze sie ogromnie, ze ta droga sie z Toba spotkalam
pa Magda
Ja też nie umiem oddać słowami tego, co przeżyłam w ostatnią niedzielę. Podpisuję się pod poprzednimi postami. Dominik ma w sobie niesamowitą siłę, mądrość i wrażliwość. Myślę, że wielu ludziom ponownie pomógł pokazując ile barier można złamać. Jest WIELKI i to nie ulega wątpliwości. Dla tych, co nie byli – link do nagrania: http://pl.youtube.com/watch?v=PEqKmMvM_S4
A następny koncert 15 maja w Filharmonii Łódzkiej.
garf. – witam i wielkie, wielkie dzięki za link! Jak dobrze, że Polskie Radio wpadło na taki pomysł!
Natychmiast odsłuchałam!
Co tu dużo gadać. Też mnie za gardło chwyciło…
Wielkie Dzieki GRAF….i znow sie pobeczalam…..
Dorotko !
pisz szybko, przetlumacze i bede sie rozgladac za mozliwosciam tutaj….
wieczór w niedzielę 18go stycznia był jednym z najpiękniejszych w moim życiu.
Dziękuję Wam wszystkim, że byliście jego częścia, będąc w studio s1 fizycznie lub duchowo. Dziękuję orkiestrze, która ofiarowała mi swoją miłość, włożyła wszystkie swoje umiejętności i serce w każda zagraną wspólnie ze mną nutę.
Często wyobrażałem sobie-będąc jeszcze na wózku-że wyjdę na scenę i zagram koncert dla pełnej sali, kreując muzyką równie piękne i intensywne emocje jak przed chorobą. Moje marzenie spełniło się. Jestem bardzo szczęśliwy.
Kochany, i my też jesteśmy szczęśliwi!
Piękne i poruszające.
Serdecznie gratuluję Panu Dominikowi. 🙂
Niesamowite to nagranie, też się przyłączam do podziękowań dla garf.
Dominik wierzyłem w Ciebie i wielo osób wierzyło i nikogo nie zawiodłeś. Poprostu dałeś rade pozdrawiam Marcin z Bydgoszczy (napewno pamiętasz;])
Dopiero dziś dotarłam do blogu. Doroto, witaj, Kochanie! i dopiszę kilka słów. koncert był niesamowity. z wielu powodów, o których pisali inni, ale chciałabym o tym, co muzyczne. Przepiszę z mojego notatnika to, co napisałam zaraz potem: „wiolonczela potraktowana jako instrument sprawczy – kreujący wejścia innych. rozkwitająca ich muzyką, bo na niej tylko sama podstawowa treść: rytm życia, uparty, powrotny, wielokrotny, wieloznaczeniowy, oparty na samej zasadzie, bez ozdobników. kreacja”. Wielkie przeżycie. Panu Dominikowi ogrom dobrych, serdecznych myśli. I podziękowania – Kompozytorce, Dyrygentowi, Orkiestrze i Soliście. To wspaniałe wydarzenie, mam nadzieję, że utwór będzie grany wiele razy i przemówi do wielu słuchaczy.
Katarzyno, Kasiulku kochany, witaj! Dzieki za opis, ktory natychmiast odczytalam Dominikowi. On twierdzi, ze wiolonczela nie kreuje wejsc innych, bo jest polifonia. Ale i tak bardzo mu milo. Serdeczne dzieki od Dominika wszystkim, ktorzy go tu pozdrawiali 😀
Hej, Kochani – cieszę się, że przeczytaliście ten mój wpisik. Taki był mój odbiór, zresztą zapisany bardzo skrótowo. dzięki nagraniu w tubie – posłucham sobie jeszcze raz. i pewnie jeszcze. myślę, że dosłucham się nowych treści. tak jak nowe treści mogą pojawić się przy kolejnym wykonaniu. Wysyłam Wam dużo, dużo dobrej energii. I wszyystkim u Martina – opowiadałaś mi tak dużo o tym zaczarowanym miejscu, że trochę czuję się tak, jakbym tam z Wami była.
Kocurku, jak wroce, to sie jeszcze podziele 😉 I ja Ci tez posylam te dobra energie, ktora zbieram tu 😀