To juz inne czasy
Odwiedzalam wczesniej MIDEM dwa razy – w 2000 i 2004 r. Kiedy bylam za pierwszym razem, rozkrecalo sie MIDEM Classique, byla cala masa koncertow mlodych talentow, zarowno w audytoriach, jak poza Palacem Festiwalowym; niektorych rozpoznaje dzis na Mezzo. Polska byla wtedy gosciem honorowym, Penderecki otrzymal tytul Najwiekszego Zyjacego Kompozytora Roku, co uczczono Siedmioma bramami Jerozolimy, byl jeszcze drugi koncert symfoniczny polski, z muzyka m.in. Szymanskiego i Mykietyna (niestety z niewielka publicznoscia), zaczynano wlasnie przyznawac Cannes Classical Awards (dzis MIDEM Classical Awards), ktorych pomyslodawca – o czym pewnie malo kto pamieta – byl Jacek Podbielski, tworca swietnego, ale istniejacego niestety tylko rok pisma „Klasyka”.
W 2004 r. promowal sie konkurs Wieniawskiego, wykonywano Goreckiego, ja sie zabralam z Chorem Filharmonii Narodowej po wariacku, samolotem rzadowym (stad wiem, jakie to kokosy te samoloty), na jeden dzien, wiec nie mialam zbyt wiele czasu, zeby zobaczyc, co sie zmienilo. Dzis widze, ze bardzo wiele. Jesli chodzi o powazke – praktycznie upadek: zadnych koncertow, Polacy nawet chcieli cos zrobic, ale im to ponoc odradzono. Tak wiec na wydarzenie muzyczne awansowal pokaz filmu (pokazow filmow muzycznych wciaz jest tu duzo) z wykonania Siedmiu bram Jerozolimy na jesiennym Festiwalu Pendereckiego. To sie odbylo wczoraj wieczorem, przyjechal tlum ze strony polskiej (ale tez w zwiazku z innymi sprawami, o czym za chwile), troche prasy zagranicznej tez jednak bylo. Znajomi, ktorzy byli na tym koncercie, twierdza, ze film robi lepsze wrazenie niz to, co dzialo sie wowczas na sali. Wierze; i film tez mi sie podobal srednio, tzn. ciekawe animacje Tomasza Baginskiego (troche rozszerzenie Katedry), ale nie majace wiele wspolnego z trescia utworu, a do tego jakies baletowe przewalanki bez sensu. Muzyka – wiadomo (ja do tego akurat utworu mam pewien sentyment, zwlaszcza do fragmentu wg Proroctwa Ezechiela o dolinie wyschlych kosci). Potem byl bankiecik w Hotelu Majestic, a potem w celach poznawczych udalismy sie z kolegami na Opening Party; jako ze w tym roku honorowym gosciem jest Rosja, bylo to rosyjskie techno. I tu dopiero smutek: pelna globalizacja, a nawet makdonaldyzacja. Szybko wyszlam…
Z ciekawostek jeszcze: wczoraj honorowano tu Donovana (starsze pokolenie pamieta zapewne rozne takie tam Mellow Yellow, Sunshine Superman itp) mianujac go Chevalier dans l’Ordre des Arts et des Lettres; na tej samej uroczystosci odznaczono tez Philippe’a Jaroussky’ego. Donovan ma tu jeszcze wystapic. Jaroussky bynajmniej. Za to jedzie stad do Krakowa… A tymczasem zostal Artysta Roku – wczoraj juz ogloszono nagrody MIDEM (niestety w kategorii opery nie zostala uhonorowana Lodoiska, lecz Janacka Mr Broucek). Za to w kategorii operowych DVD nagrodzono Doctora Atomica Adamsa! Tego z Amsterdamu wlasnie. Jestesmy wiec na czasie…
Teraz jeszcze troche pro domo nostra, z zalem, ze dopiero z tym roku. Mamy przesliczne stoisko na targach! Zaprojektowal je Boris Kudlicka w formie modulow w czerwieni, bieli (to wiadomo, czemu) i czerni (od fortepianu Chopina). Niedaleko od nas maja stoisko Slowacy, ktorzy nam zazdroszcza, ze mamy tak ladnie. Nasi odpowiadaja: Slowak nam projektowal! Promuje sie tu wiele instytucji i festiwali (Warszawska Jesien, Wratislavia, krakowskie Szesc Zmyslow, letni chopinowski), a uroda stoiska przyciaga ponoc kursujacych po targach. Ja tam na razie tylko wpadlam, jak tez na targi jako takie, ale juz widzialam, ze mamy ciekawe sasiedztwo (m.in. „Gramophone” czy TV Arte). A zaraz ide na konferencje prasowa promujaca Rok Chopinowski. Ciekawam, jak sie uda, i nie omieszkam zdac tu sprawozdania.
Komentarze
Krótka radość z muzyki klasycznej na MIDEM. A może Pani Kierowniczka widzi to w czarniejszych barwach, może to tylko przejściowe załamanie a nie upadek. Rozumiem, że pieniądze są w masówce. Jednak Amazon francuski, gdzie kupiłem kilka płyt, zasypuje mnie ofertami płyt z muzyką klasyczną. Jakiś popyt jest na to. Ale wielka chwała Kierownictwu za to, że znalazło chwilę, żeby się podzielić z nami na goraco. Ciekawe, czy cena DVD z Dr Atomic teraz nie podskoczy.
Droga Pani Doroto,
Siedem bram Jerozolimy to nic więcej jak PRETENSJONALNY KICZ.
Zupełnie nie rozumiem, skąd u Pani sentyment do tego utworu.
Stanisławie:
Amazon to inteligentna technologia 🙂 Dobiera reklamy do klienta.
Inna sprawa, że jakby firmy przędły cieniej, ale nie przelicza się to chwilowo na liczbę nowych nagrań — ukazuje się dużo nowości i to wcale często ciekawych.
Rozumiem zatem, że MIDEM to parafraza powiedzenia, że „we Francji mało ważne jest co się mówi, jeśli tylko wymawia się to poprawnie”… ?
Szymonie…
de gustibus? Niekoniecznie musi się Tobie podobać, do czego ja mam sentyment i odwrotnie.
ABBA !
Chodziło mi o to, skąd u wytrawnego krytyka – jak Pani Dorota – sentyment
do tak niedobrej kompozycji?
Pozdrawiam.
A propos wspomnianej muzyki rosyjskiej na bankiecie: Przeżyłam kiedyś wstrząs na konkursie chóralnym w Korei. Wieczorami były tam koncerty galowe i w jednym z nich występował bardzo dobry zespół ludowy z Rosji. Było sympatycznie, tańce, śpiewy, korowody po scenie, tradycyjne instrumentarium, tradycyjne techniki wokalne. Aż tu nagle, na koniec programu, „niespodzianka”. Z głośników rozległo się rytmiczne „łup, łup, łup”. Okazało się, że zespół postanowił obdarzyć publiczność aranżem piosenki ludowej w stylu disco… Mnie to dosłownie fizycznie zabolało, ten niespodziewany hałas, ten łomot, te nieporadne ruchy i silenie się na zabawę (styl disco wyraźnie zespołowi „nie leżał”). Pewnie zniosłabym to lepiej, gdybym się spodziewała.
Pani Kierowniczka jest z kompozytorem, zdaje się, zaprzyjaźniona i pamieta dobrze jego utwory z lepszego okresu, o czym nieraz pisała. Myslę, że wytrawny krytyk potrafi wyłapać perełki w kiczowatym utworze, bo nie do całości ma taki sentyment.
Odnosnie Rosjan, też bym się spodziewał czegos lepszego, gdyby nie doświadczenia z samej Rosji. Byłem w Leningradzie na operze Otello. Lepiej zapomnieć. Jak we wszystkim – mieli produkty eksportowe na wyśrubowanym poziomie w swoim stylu i przaśną codzienność. A folklor w stylu disco najlepiej posymował Alosza Awdiejew w anegdotce o białoruskiej pieśni „beroza stojała” w wersji rockowej.
Wracając do płyt z muzyką klasyczną, naprawdę wydają tego troche i cjhyba nie dopłacają. Zresztą w Niemczech i we Francji liczba koncertów w kościołach (o filharmoniach nie wspominam) jest ogromna i prawie zawsze jest pełno. W Pradze latem czasem trzeba wybierać pomiędzy kilkoma interesującymi imprezami muzycznymi tego samego dnia. I też zawsze jest pełno. Chetni do słuchania i nawet płacenia są. W Mezzo można oglądać koncerty zapisane na wolnym powietrzu z nieprzebranymi tłumami. Ale tam, gdzie chodzi o wielkie pieniądze, górą jest muzyka popularna, gdzie skala wpływów jest nieporównywalna. Jednak na takiej imprezie jak MIDEM powinno się przynajmniej zachować pozory. Zresztą cgyba po to MIDEM Classic uruchomiono
Szanowny Panie Stanisławie,
Jajeczko nie może być jedynie częściowo zepsute.
A co do lepszego okresu Pendereckiego, uważam, że zbyt wiele
zawdzięczał on wtedy Xenakisowi (pomysły fakturalne i czysto
brzmieniowe).
Ale np. taką „Polymorphię” cenię – uważam, że jest to utwór
interesujący.
Witam Brunneta. Troche wszedzie tak jest, wydaje mi sie 🙂
Wpadlam, zeby wrzucic drobne sprostowanie. Otoz Jaroussky bedzie jednak tu spiewal – na jutrzejszej gali nagrod MIDEM, bo takowa dostal. Bardzo sie ciesze 🙂
Ma byc tez dzis gala operowa, ale zadne z nazwisk nie jest mi znane…
Po konferencji chopinowskiej. O projektach trzeba bedzie jeszcze napisac osobno i wiecej. Na razie odnotuje najwazniejsze nowinki:
– na MIDEM bedzie nowa nagroda: Chopin MIDEM Classical Award (a Polska znow bedzie w 2010 honorowym gosciem),
– ponoc koordynatorem Roku Chopinowskiego na Francje ma byc Marc Minkowski (Waldemar Dabrowski przywiozl te wiadomosc z francuskiego ministerstwa kultury)
– Chopin bedzie w 2010 bohaterem La Folle Journée w Nantes,
– bedzie w ogole niemalo sie dzialo w kilku stolicach europejskich, odwiedzanych przez Chopina,
– szykuja sie rozne filmy. W tym animacja przygotowywana przez ekipe od „Piotrusia i wilka”. Pokazali probke, ktora lekko mnie ubawila, ale o tym wiecej tez moze przy innej okazji.
Nam to dobrze: Kierownictwo śle relacje na gorąco 😀 W tym sporo dobrych wieści, co cieszy jeszcze bardziej!
Kolego Szymonie, a czy Ciebie nie zastanowiło to, że skoro tak wytrawny krytyk jak Pani Dorota przejawia sympatie dla Siedmiu Bram Jerozolimy to znaczy, że ten utwór nie do końca jest takim pretensjonalnym kiczem. Niestety obawiam się, że moja teza nie uzyska u Ciebie pozytywnej weryfikacji z tego prostego względu, że występujesz z pozycji obciążonej ideologicznie. A niestety pozycja ta pozwala ocenić twórczość Pendereckiego tylko na dość jednorodnej płaszczyźnie tego, że był on dobrym kompozytorem gdy był awangardzistą z złym gdy od niej odszedł. Według mnie spojrzenie to ze względu na swój ideologiczny balast jaki w sobie zawiera, nie do końca mnie przekonuje.
Moze zejdzmy z Szymona, on juz tak musi 🙂
A ja widzialam po poludniu ciekawa, acz nieco ryzykowna rzecz: fabularyzowany dokument o Toscaninim. Cos w podobie teatru telewizji. Kiedy Maestro skazal sie na artystyczna emeryture – a stalo sie to wowczas, gdy po raz pierwszy zawiodla go pamiec – zamknal sie w prywatnosci i przestal udzielac wywiady. Jego syn bez jego wiedzy nagral ok. 180 godzin wypowiedzi taty. Rezyser na podstawie takich nagran rozpisal role i odegrali je aktorzy; do roli Toscaniniego wynalezli tak swietnego i podobnego dziadka, ze myslalam z poczatku, ze to naprawde on! Zainscenizowany zostal wieczor sylwestrowy, podczas ktorego Maestro jest wyciagany przez bliskich na wspominki. Do tego oczywiscie sekwencje dokumentalne i fragmenty koncertow – przepiekne. To byl facet o energii zupelnie nieprawdopodobnej.
Czy mozna robic takie teatralne numery? Mysle, ze dla wielu widzow moze to byc atrakcyjny sposob na zapoznanie sie z Wielkim Artysta. My mozemy krecic nosem, ale moze to spelnic swoje zadanie.
Edukacja muzyczna od przedzkola – http://chetkowski.blog.polityka.pl/?p=640 ?
Kierowniczko…
a fotoaparat w użyciu? Nie traćmy dobrych nawyków!
Stanisławie,
skanuję stare zdjęcia z dalekich wypraw, znalazłam taką fotkę:
http://alicja.homelinux.com/news/Drzewko2.jpg
Jak natrafie na coś ciekawego (według mnie), to zapodam. Kawałek drzewka, nie? 😉
Pani Doroto, dzisiaj znowu znajome nazwisko w Pani tekscie – szkoda wielka, ze Jackowi sie z ta „Klasyka” nie udalo; albo raczej, ze mu sie udalo a mimo to nie utrzymala sie! O Jacku nie slyszalam prawie nic od chyba 10 lat, czy on nadal w tych Awardach?
Alicjo, widziałem juz takie zdjęcie, ale tutaj jest lepiej wykadrowane albo w lepszej rozdzielczości i nie całe widzę. Tam rzeczywiście kawał drzewa, tutaj za to nogi!
Super ciekawe informacje z MIDEM. Film o Toscaninim wręcz intrygujący. Nie wiem, skąd zastrzeżenia, fabularyzowane dokumenty (w istocie paradoks) to teraz codzienność. Jeżeli wykorzystano autentyczne nagrania to chwała im za to.
A wracając do kiczu przypominam, że kicz to nieudane dzieło prawdziwego artysty. Do tego nieudane ze względu na robienie pod publiczkę lub (wersja bardziej wyrafinowana) pod krytyków. W tym sensie trudno się z Szymionem nie zgodzić. Natomiast skojarzenie z jajeczkiem może trafne ale nie w dziesiątkę. A Kierownictwu zazdroszczę.
abba <– kod. Prześladuje mnie ta abba czy co?!
Stanisławie,
to jest całe zdjęcie, zeskanowane tak jak jest. Pewnie widziałeś stare z dalekich wypraw, teraz poprawiam, bo mam swój skaner, a wtedy korzystałam z uniwersyteckiego i co rusz jakiś student stał mi za plecami, że potrzebuje, a ja tu duperelami się zajmuję.Nawet nie wiedziałam, jak tym ustrojstwem się posługiwać, teraz mogę się bawić.
http://alicja.homelinux.com/news/img_5416.jpg
Proszę… nasza Kierowniczka! Komentarza nie dodaję, bo to dla wtajemniczonych. Internet na……. 😉
Było dobrze po północy.
Alicjo, to jest dokładnie to samo zdjęcie, tylko otwiera mi się inaczej na tym blogu. Ciekawe dlaczego
… bo swieżo zeskanowane, Stanisławie? I w innej rozdzielczości 😉
Dzien dobry. Oj, tak, babo, bardzo szkoda, tym bardziej, ze pismo bylo naprawde dobre. Nie wiem, co teraz z Jackiem P., bardzo go ten upadek pisma zalamal. Byl jeszcze troche potem w tym komitecie, pozniej jakos znikl mi z oczu 🙁
A ja na chwile dopadlam Internetu, co na…….., zeby pare slow wrzucic o wczorajszym wieczorze. Poszlam z poczucia obowiazku na gale operowa, ale nie mialam najlepszych wrazen, wiec podczas przerwy urwalam sie na… Donovana. Krotki koncercik (planowane pol godziny, przedluzylo sie do trzech kwadransow) dla wtajemniczonych (prasa miala wstep), kameralny i niepotrzebnie nadmiernie naglosniony, bo i bez tego sobie poradzil. Ma jeszcze facio kawalek glosu! I na gitarce posuwal calkiem, calkiem. Wszyscy swietnie sie bawili, i mlodzi, ktorych troche tez bylo, i wiecznie mlodzi, wsrod ktorych ja 😉 Na koniec koncertu zaspiewal oczywiscie Mellow Yellow, a my wszyscy z nim. Wykrzyczelismy jeszcze jeden bis.
Lata szescdziesiate gora! 🙂
A teraz ide na pokazy filmowe.
Szanowny Panie Stanisławie,
Oto słownikowa definicja kiczu:
„lichy, bezwartościowy obraz, utwór literacki, film itp.;
wytwór człowieka bez talentu i smaku artystycznego”.
Pozdrawiam.
To sobie Pani Kierowniczka wczoraj pośpiewała! Fajnie 🙂 A dzisiaj wieczorem pewnie Jaroussky, ciekawe czy „zapoda” coś z płyty „Carestini”. Film o Toscaninim obejrzałabym z wielką chęcią!
Cóż, język się zmienia. Kilkadziesiąt lat temu kiczem nazywano tylko nieudane dzieła prawdziwych artystów. Prawie synonimem był knot. Obecnie coraz częściej kiczem nazywa się wszystko, co jest bezguściem, ale w obu warunkiem powstanie kiczu motywowane jest właśnie dopasowaniem się do marnego gustu potencjalnych odbiorców. Dlatego przytoczona definicja nie jest trafna. Twórca nie musi być pozbawiony smaku artystycznego, natomiast celowo tworzy szmirę. Znalazłem wykład na ten temat:
http://www.sciaga.pl/tekst/68788-69-kicz_okresl_funkcje_i_istote_kiczu_w_literaturze_sztuce_i_kulturze
pokręciłem szyk zdania, ale chyba wiadomo, o co chodzi. W uzupełnieniu – autor linkowanego wykładu zwraca uwagę m. in. na nieodzowność piękna w kiczu. Inaczej piękno w brzydocie. Często jest to autentyuczne piękno stające się szpetotą w zastosowanych zestawieniach (niedopasowanie). Twórca stara się odbiorcę przycziągnąć tym, co zdaniem twórcy odbiorca może uważać za piękne. Ujmując to prościej, twórca stara się potencjalnemu odbiorcy przypodobać. Podejrzewam, że przy niektórych dziełach Pendercki bardzo się starał przypodobać i dlatego powstały kicze. I w tym miejscu niezaleznie od definicji kiczu zaczynamy być zgodni.
Pani Kierowniczko, poproszę biało-czerwono-czarne zdjątko.
Szanowny Stanisławie,
Prawdziwy Twórca (Artysta) nie może celowo tworzyć szmiry!
– to jest domena chałturników.
Ale niecelowo może? 🙂
Prawdziwy twórca jak najbardziej celowo może wykorzystywać stylistykę kiczu, choćby po to, żeby sprowokować odbiorców, a i w różnych innych celach.
A że czasem mu niecelowo wyjdzie, to jeszcze insza inszość. 😉
Oczywiście. Dla skontrastowania Prawdziwej Sztuki (teza) z Nieprawdziwą (antytezą) w celu stworzenia Sztuki-Totalnej-i-Obezwładniającej-Wszystko-i-Wszystkich. Wtedy jest Twórcą Pełnym.
Do tego czasu jest twórcą niepełnym, czyli, w zależności od nastawienia doń krytyki, w połowie pełnym lub w połowie pustym…
Witam. Widzę, że sprowokowałam rozmówkę o kiczu. A swoją drogą, czy do kiczu nie można mieć pewnej perwersyjnej słabości? 😉
Dużo fajnych zajawek filmów widziałam, ale tylko zaostrzają apetyt 🙁 M.in. kawałek filmu z Anderszewskim (tego z pociągiem), ale mam nadzieję, że to w końcu zobaczymy. Z ciekawostek Ring z Walencji pod Mehtą – istne fantasy… Koledzy z TVP Kultura się zaciekawili 🙂 Nasi mieli też krótką prezentację, w tym kawałek filmu z Wratislavii (Haendel ze sztucznymi ogniami 😉 i McCreeshem).
Po południu pokazy filmu o wenezuelskim El Sistema, Jonasie Kaufmannie, Magdalenie Kożenej. Wieczorem na gali poza Jaroussky’im m.in. Pregardien, Sabine Meyer, Anssi Karttunen i inni. Niestety z miejscową orkiestrą…
Szanowny Hoko,
Jeśli jest twórcą wybitnym, genialnym to nie popełni szmiry;
co najwyżej utwór mniej udany, słabszy (na tle swych wybitnych
ośiągnięć). Zdarza się to przecież Największym.
A mi się najwyrazniej zdarzyła „literówka”.
Szanowny Bobiku,
Czym innym jest wykorzystać stylistykę kiczu w określonym
celu artystycznym, a czym innym – produkować kicz, bo się
jest beztalenciem. To przecież oczywiste.
Koszmarek
Idioty
Chcącego
Zabłysnąć
Kaszana
I
Chłam
Zarobkowy
Kapitał
Intelektualny
Chwilowo
Zatrzymany
….
😉
Jednak taka postawa artystyczna (tj. wykorzystywanie w twórczości
stylistyki kiczu) jest mi najzupełniej obca; za to bardzo typowa dla
epoki „postmodernizmu”.
Nie lubię takich stylistycznych zabaw – wolę Twórczość Autentyczną
(Awangardową).
O matko…
Co miało znaczyć to „O matko…”???
Nie ma „zmiłuj”!
Niezłe, Zeen.
„O matko…” było zapewne twórczością Autentyczną, odwołującą się do odwiecznych potrzeb człowieka, których nie uśmierci żaden aktualny prąd myślowy czy przemijająca moda.
Brak awangardowości, która obierałaby utworowi miano autentyczności, jest pozorny. Trzykropek zamiast spodziewanego wykrzyknika pozostawia kompozycję niezamkniętą, pozwalając na wielość interpretacji. Wykorzystanie prostych środków wyrazu sprawia, że utwór ten jest osiągalny w warstwie wykonawczej dla bardzo szerokiego kręgu odbiorców-performerów, a przez miltiplikację wykonań tworzy jednocześnie swój metautwór.
Chapeau bas, haneczko!
Szymonie, wesprzyj…
Ile w celi ma być prycz
By nie wyszedł z tego kicz?
Jedna prycza – trochę kicza
A dwie prycze pachną kiczem
Trzech prycz nawet już nie liczę
To jest prawie superkiczem!
Czwarta prycza bliżej kicza?
A co wtedy, gdy pięć prycz
Czy to autentyczny kicz?
Na Szymona tutaj liczę
Że nim całkiem się stetryczę
Poznam ilość co jest kiczem
Czego sobie bardzo życzę
Jaka w prycze cela liczna
Sprawi, że jest autentyczna?
Ile prycz ustawić z głową
By było awangardowo?
No to leżę tu i kwiczę
Nijak tego nie policzę
Ile prycz nie będzie kiczem…
Pani Dorota coś za mało się udziela.
Ciekaw jestem Jej opinii.
Komisarzu, czy wniosek, że z Twórcy w połowie próżnego i pół Salomona nie naleje, jest wystarczająco logiczny? 😕
Na razie wyłączam się z dyskusji, mam coś do zrobienia.
Cześć.
Próżny Salomon pewnie ogłosi, że ze wszystkiego naleje…
Kicz uchodzi za wynalazek romantyczny. Ale już późny romantyzm potrafił się o niego świadomie ocierać. W każdym razie trudno mi przystać na to, że to tylko postmodernizm.
Krzysztof Penderecki wyraźnie nawiązuje do Gustawa Mahlera — także w tym ocieraniu się o kicz. Moim zdaniem, wcale często nie kończy się na samym tylko ocieraniu. Ale dlaczego autentyczna miałaby być tylko awangarda? A taka VIII Symfonia? A nawet wcześniej — powiedzmy Symfonia Wigilijna? Nie byłbym do ich kiczowatości przekonany.
Bierzemy półtwórcę w połowie pełnego
Dolewamy płynu salomonowego
Barwi na niebiesko – twórca autentyczny
A jak na różowo to wniosek logiczny….
Ja tu trochę się nabzdyczę:
po cóż zeenie liczysz prycze?
Ja nie męczę się, nie ryczę,
zawsze jest gdzieś ze swym spiczem
ałtorytet, który ślicz-
nie mi poda ilość prycz! 😉
zeen,
By było awangardowo
Prycze muszą stać pionowo 😎
Ja, Bobiku, honorowo
Chciałem na awangardowo
Dojść do celi, ile prycz,
Stąd mój spicz czym będzie kicz…
passpartout 😆 to babka z głową,
Stawia na pryczę pionową!
Ale jak utrzymać poziom w pionie
Prycz więziennych. No, gamonie…
Kitsch? Herr Jesu, was ist das?
Czy to opium jest dla mas?
Ledwo rzuci się to słowo,
robi się awangardowo,
prycze lecą nad poziomy,
gubiąc przy tym wiechcie słomy
i w ogólnym odurzeniu
tak przyjemnie jest w więzieniu,
tak autentyk zmysły łechce,
że nikt wyjść na wolność nie chce 😯
foma 😳 Nikt mnie jeszcze tak nie rozebrał, jednak.
Niech haneczka się nie wstydzi,
lecz na przyszłość niech uważa:
szybkie, sprawne rozbieranie
to specjalność Komisarza! 😉
Rozbierania to na wstępnych kursach uczą…
PAK,
Nie twierdziłem, że kicz jest typowy jedynie dla postmodernizmu!
Najwyrazniej nie wczytałeś się w to, co napisałem i w pozostałe
głosy na forum.
Kicz jest cacy, kicz jest mniam…
Kiczem jestem wszak ja sam,
No, jak spojrzę na się w lustro
To co widzę? Istne bóstwo!
Chłop postawny niczym kmieć
Metr czterdzieści trzy i pięć
Czoło od brwi aż po kark
Lekko czerwonawy bark
Obejdź mnie a sięgniesz nieba
Tylko schodzić ciut się trzeba
Wypisz mnie, wymaluj cud!
Doceń mych rodziców trud…
Zeen chyba sączy sobie jakieś dobre winko
– sądząc po wenie twórczej.
Szymonie:
OK, pierwsza część brała się z błędu logicznego 😉 Ale skąd w takim razie u Ciebie ten postmodernizm? Jakie pozostałe głosy — ja się dopatruję tylko zeena. Monofonicznego. Tym razem.
zeen na rykowisku 🙄
Nie pozostaje nic innego jak wznieść toast za trud rodziców zeena 😉
PAK,
Chodziło mi o to, że jedną z typowych cech twórczości
postmodernistów jest operowanie różnymi – często
nieprzystającymi do siebie – stylami. W tym stylistyką kiczu.
A w ogóle, odsyłam do wpisu BOBIKA, który sprowokował
tamtą moją wypowiedz.
Szanowny Szymonie,
Winko i to dobre, nie powiem, działa pozytywnie na panienkę wenę, ale o tej porze nigdy nie pijam, aż tak postmodernistyczny nie jestem, może trochę, ale taki to już nie…
Teraz i owszem, całkiem niezły tani Malbec wlewam w czeluście swoje 🙂
Z postmodernistycznym pozdrowieniem, kłaniam się 🙂
Pani Doroto, niech Pani sprobuje zobaczyc „Bienvenue chez les Ch´tis” Cudenko!
Ki Cz.? Ki diabeł i owszem.
Na mój dusiu! Jo myślołek, ze na takim Midemie to pełno kultura, bą tą, sawłar wiwr, zodnyk kradziezy… A tutok poźrejcie! Syćkie polskie literki z wpisu Poni Dorotecki pokradli! 😀
lofcarecku, bo one te francuskie france logonki bardzo lubia. takie krewetkowe, a i oktopusa osmiornica zwanego po naszemu. to mi polskie logonecki pozarly te francuskie internety, jako i mnie pozeraja.
pewnikiem koktajl
Pani Doroto, pobudka!
Pobudka to ja mówię 🙄
Pobudka!
😀
Wracając do tematu kiczu. Jednym z wielu przykładów artystycznego
wykorzystania tej stylistyki jest słynna „Pietruszka” Strawińskiego
(mam na myśli te jarmarczne melodyjki); a z utworów bardziej
współczesnych – choćby środkowa część Sinfonii Luciano Berio,
gdzie pojawia się całe mnóstwo muzycznych cytatów, w tym
również kiczowate.
Oczywiście – słynny, a nie słynna (bo chodzi tu o Piotrusia, a nie
o warzywo).
Smieszna pomyłka.
Szymonie – i co, moze i to jest zle?
A jeszcze wczesniej byl np. Mahler. I to tez bylo wielkie.
Moze juz dosc, bo w zyciu nie zejdziemy juz z tego tematu, a jest jeszcze troche ciekawych. (Ale wierszyki byly fajne!)
Choc na dluzsze konwersacje chwilowo jeszcze nie mam czasu. Zwlaszcza ze te cholerne Francuzy maja kompletnie poprzestawiane klawiatury i pisanie byle postu zajmuje mi ze dwa razy wiecej czasu niz zwykle, a potem i tak musze jeszcze zrobic korekte 🙁
Wczoraj koncert – medzili bez przerwy dwie i pol godziny, zeby nie przerywniki muzyczne, mozna bylo sie pospac. Jaroussky oczywiscie niesamowity, pieknie tez Prégardien zaspiewal Haydna, a Sabine Meyer zagrala srodkowa czesc koncertu Mozarta. To byly najlepsze punkty programu.
Jeszcze mam do napisania o filmach. Ale to juz pozniej. Dzis na targach juz pustawo, koncza sie. I ja wylatuje po poludniu. Wieczorkiem juz sobie popisze normalnie.
Droga Pani Doroto,
A czy ja napisałem, że złe?!
To są akurat przykłady utworów WYBITNYCH, w których
twórcy świadomie (z premedytacją) wykorzystali stylistykę
kiczu – jako jeden z możliwych środków ekspresyjnych.
Natomiast Penderecki stworzył kicz – bo po prostu nie ma
za grosz muzycznego smaku.
A co do Mahlera – nie cenię takiej muzyki.
I dlatego ta muzyka jest przeceniona…
Zdecydowanie przereklamowana.
Dobry smak jest w gruncie rzeczy umowny. To troche jak z poprawnością polityczną albo mainstream.
To co śmietanka krytyków uzna z dobre jest pewnym wyznacznikiem. Można przyjąć, że ta śmietanka ma właśnie świetny smak i to, co uznane podoba się wówczas wszystkim cieszącym się również dobrym smakiem. Ale w latach 40-tych na przykład secesja, artdeco itp były wskazywanej jako wyjątkowy przejaw złego smaku, a po paru dziesięcioleciach się to odwróciło. Rozumiem, że krasnal w ogrodzie zawsze pozostanie objawem złego smaku właściciela, ale też nie dam pełnej gwarancji. Przy pierwszym kontakcie z Mahlerem też miałem odczucie, że coś tu nie tak. Spodziewałem się czegoś wielkiego, a tu prawie, a może nawet po prostu, banał. Nie mówię o całości, tylko o pierwszych wrażeniach. Jednak ta muzyka wciągała i robiła wrażenie. Chyba w sztuce nie można oceniac środków wyrazu ale efekt końcowy. To, czy jest Mahler przeceniany, jest chyba nie do udowodnienia. Na krowy najlepiej oddziałuje, jak wykazały badania, muzyka Mozarta, który jest geniuszem powszechnie uznanym. Może by więc jakość muzyki oceniać po sposobie jej przyjmowania właśnie przez krowy jajko najwyzsze w tej dziedzinie autorytety.
jako autorytety nie jajko autorytety
Czekamy zatem na powrót Kierownictwa do oswojonej klawiatury. Dobrej podróży 🙂
Szanowny Stanisławie,
Ja Mozarta nie uznaję za geniusza, powiem więcej – nie znoszę
jego muzyki; podobnie jak Beethovena, Czajkowskiego i wielu
innych wyrobników.
Dla mnie taka muzyka w ogóle nie istnieje, jest całkowicie
obca mojej wrażliwości.
Ha, mozna i tak. Jesteś, Szymonie, drugą osobą, która otwarcie się przyznaje, że muzyka Mozarta dla niej nie istnieje. Pierwszą była osoba, która mnie urodziła. Dlatego byłem do Mozarta od dziecka uprzedzony.
Ja nie chcę Pani Kierowniczki straszyć, ale człowiek się do klawiatury francuskiej przyzwyczaja. I potem (parę dni wystarczy) siada się przy klawiaturze ‚anglosasko-polskiej’ i się dziwi, dlaczego są klawisze tak dziwnie poprzestawiane 😉
Za malo siedzialam przy francuskiej, zeby sie do niej przyzwyczajac 😉
Ja mam jedna wielka prosbe na przyszlosc do szanownego Szymona. Zeby przyjal do wiadomosci, ze Stanislaw o 12:04 ma jednak troche racji. Dodac jeszcze nalezy, ze gust jest sprawa indywidualna jak kolor oczu. Ja uwazam Mozarta za geniusza; Mahlera tez i jeszcze troche takich tworcow, ktorych szanowny Szymon nie uznaje. Juz poznalismy troche gust szanownego Szymona i dalsze zaczepki, ze cos, co jemu sie nie podoba, jest kiczem, beda juz po prostu: a. nudne, b. bezprzedmiotowe.
Ja rozumiem takie mlodziencze zacietrzewienie (bo chyba sie nie myle, ze szanowny Szymon jest czlowiekiem mlodym), ale w pewnym momencie zycia warto sie nauczyc tolerancji dla cudzych gustow i pogladow 🙂
Pozdrawiam wszystkich i lece na miejsce zbiorki 🙂
A ja lubię tych WYROBNIKOW typu Mozzart, Beethoven, Czajkowski… i co mi kto zrobi, no?!
-z, oczywiscie…
Szanowna Pani Doroto,
Kicz jest kiczem OBIEKTYWNIE (bez względu na to,
czy ktoś – np. ja – tak uzna czy nie);
a co do wieku – mam 29 lat.
Pozdrawiam.
Pani Alicjo,
Może ich Pani tak samo uwielbiać, jak ja nie znoszę.
Pani święte prawo!
Szymonie, zaczynasz wkurzac, wystarczy. Dlaczego chcesz nas tutaj prowokowac, po co?
Dobry wieczór. Już na własnych śmieciach.
29 lat – to wciąż łapie się Pan do kategorii „młodych gniewnych”.
A kicz nie jest kiczem obiektywnie. To błąd w założeniu.
Przykro mi bardzo, Szymonie, ale jak pozostanie Pan przy tej słownej agresji, będę musiała Pana zablokować 🙁 Pozdrawiam i tak.
babo – mam pocieszającą wieść o wspominanym tu wyżej Jacku P. od poznańskiej znajomej, którą spotkałam dziś w Cannes 😉 Pracuje w urzędzie marszałkowskim i zajmuje się kulturą 🙂
A teraz lecę po zakupy – lodówka pusta…
A jak diabeł (ki Cz.?) z kapelusza w Dwójce wyskoczył właśnie Mozart na historycznych instrumentach!
O! Natychmiast włączyłam, zakupy mogą chwilę poczekać 🙂
Mozart to dla mnie ktoś, kto porządkuje świat i daje poczucie bezpieczeństwa. Chyba że są to takie mroczne rzeczy jak Koncerty fortepianowe d-moll i c-moll, Rondo a-moll czy końcówka Don Giovanniego…
Ja przepraszam, ale trudno mi zgodzić się z oceną Pani Kierowniczki.
Stanę w obronie Szymona.
Nie odniosłem wrażenia, że jest agresywny. Ma swoje zdanie, czasem podkreśli inność swego spojrzenia, ale chyba nikogo nie obraził. Groźby banowania uważam za przedwczesne i co tu dużo mówić: ograniczające możliwości wymiany poglądów. Dajmy mu okazję do uzasadnienia jego ocen i sądów. Chyba nie obowiązuje tu jednomyślność dekretowana 😉
Bardzo mnie interesuje Szymonie, co mieści się w Twojej wrażliwości, inaczej mówiąc, jaką muzykę uważasz za wartościową i godną polecenia. Podaj przykłady.
Serdecznie witamy Panią Kierowniczkę na łonach: ojczyzny i blogu 🙂
zeen, spokojnie.
Mozart Kierowniczkę ukoi. Świat się uporządkuje. A Szymon, zawdzięczając Mozartowi, chwilowe przynajmniej, bezpieczeństwo, nie będzie już tak wygadywał na swojego dobrodzieja…
Zaś groźba banowania odnosiła się do słownej agresji, nie zaś samych odmiennych poglądów, jeśli tylko są prezentowane w przyjęty tu sposób.
zeen nie jest na czasie 🙂
Szymon był już o to pytany. Wypowiedział się: Lutosławski i ogólnie rzecz biorąc awangarda. No i w porządku, przyjęliśmy do wiadomości, sama też lubię. Co nie znaczy, że mam z tego powodu uważać za wyrobnika Mozarta, a nawet Czajkowskiego, za którym naprawdę nie przepadam 😉
Zrozumienie dla inności! Oto coś, czego bym chciała, także u siebie 😉
Swoją drogą ciekawy temat: zmiany w pojęciu kiczu. I w ogóle zmiany w wrażliwości. Na pewno kiedyś to poruszę.
Koncert się skończył. To teraz po zakupy marsz 🙂
Na odchodnym przyszło mi jeszcze do głowy: dlaczego nazywać wyrobnikiem kogoś, kto w swej twórczości był szczery?
Chociaż i tym szczerym zdarzały się chałtury (np. ulubionemu przez fomę Beciowi 😉 ). Cóż, w końcu musieli też zarobić…
A czy ja twierdzę, że Beciowi nic nie wyszło? Może niewiele, ale jednak coś tam zgrabnego napisał… 😉 Poza tym mogę się nie znać 😆
Zmiany w pojęciu kiczu. Czyli zmiany pojęcia piękna. Zdaje się, że dopiero co (no, czas jakiś temu) niejaki Eco poświęcił temu całe tomiszcze. Czyli będzie ec(h)o… Z tym, że rozkoszne są dyskusje temu poświęcone i nóżkami przebieram w oczekiwaniu na wymianę głosów (byle nie ciosów). Rzecz jasna o kiczu w muzyce.
A wierszyk Zeena z 14.28 doprowadził mnie do konwulsji ze śmiechu, bo w słowie „prycz” zmieniłem pierwszą literę i wyszło mi moje nazwisko – w tym momencie odśpiewanie tego jako kantaty na moich imieninach będzie obowiązkowe. Tylko te tantiemy…
Widzę, że niedawne apele Tuska o wracanie do ojczyzny odniosły skutek – Pani Kierowniczka już wróciła. 🙂
I niech ktoś powie, że rząd nic nie robi! 😀
60jerzy – jeszcze ktoś musiałby dopisać muzykę, żeby to można było odśpiewać jako kantatę 😉
Nie można wykluczyć, że zeen pisał to od razu jako kantatę i jak go ładnie poprosić, to udostępni nuty. 🙂
🙂
60jerzy,
No masz…
To ja tam przeprowadzam wyjątkowo wyrafinowaną konfrontację z poglądami godnymi polemiki, szukając komizmu w grze absurdów, w formułowaniu pytań zmierzających do podkreślenia komizmu definicji,
a ten pęka ze śmiechu z zupełnie innego powodu!
Twoje konwulsje są mi głęboko obce, nie mieszczą się w mojej…, sorry, konwulsje szarpały cię niesłuszne i z pozycji wstecznych, by nie powiedzieć – wrogich…
Kategorycznie odmawiam zgody na przelewanie jakichkolwiek kwot na moje konto z tytułu tantiem!
No i wszystkiego najlepszego z okazji imienin 🙂
😆
😉
By zaoszczędzić na tantiemach za muzykę (a ze względu na tegoroczne bogactwo koncertowe w ojczyźnie muszę oszczędzać) trzeba sięgnąć po gotowe partytury. Czekam na propozycje
Zeenie najdroższy, toć moje imieniny w kwietniu, ale stokrotne dzięki już w styczniu.
Szymon pisze:
2009-01-21 o godz. 17:17
Pani Alicjo,
Może ich Pani tak samo uwielbiać, jak ja nie znoszę.
Pani święte prawo!
I o to chodzi, a nawet biega, Szymonie!
de gustibus…
Poczułam się Starą Kobietą, co to wysiaduje… 🙁
Nie wiem, czemu, ale jakoś tak.
No faktycznie… takie przedpotopowe klimaty. Alan Parsons Project…Pipeline.
Pani Doroto, dziekuje za dobre wiadomosci o Jacku.
Przy okazji melduje, ze mam bilet na Kissina na przyszly tydzien. Bedzie Prokofiew i Chopin. Kicz? 😉
Alicjo! A ja przedpotopowo świetnie się bawiłam z Donovanem! 😉
http://www.youtube.com/watch?v=5vNLV327mMk
A babie trochę zazdroszczę!
A ja Pani Donovana! 😀
Beciowi coś wyszło — pisał dla Nohavicy:
http://pl.youtube.com/watch?v=n02_sN0ZIaM
Dzień dobry,
Niestety nie miałem wczoraj wieczorem dostępu do komputera,
a szkoda, bo widzę, że dyskusja toczyła się w najlepsze.
Co do zarzutu o słowną agresję – myślę, że całkowicie
nieuzasadniony. Po prostu otwarcie wyrażam swoje
– nie ukrywam dość radykalne, nonkonformistyczne – poglądy.
Jeśli chodzi o moje muzyczne upodobania – są one ściśle
określone; oto – dla Zeena – lista moich ulubionych kompozytorów
(kolejność alfabetyczna):
Bartók, A. Berg, Berio, Birtwistle, Boulez, E. Carter, Lachenmann,
Lutosławski, Messiaen, Schoenberg (okres „atonalny” i „dodeka-
foniczny”), Stockhausen (zwłaszcza „wczesny”), Strawiński
(z wyjątkiem okresu „neoklasycznego”), Webern.
Z kompozytorów „dawniejszych” cenię właściwie tylko Bacha
(choć oczywiście nie wszystko).
Szymonie. Rzecz w tym, żeby raczej mówić: nie lubię, nie rozumiem, nie mam kontaktu z daną muzyką, a nie: wyrobnik, producent kiczu, nie cenię tego kompozytora, nie uważam go za geniusza (Mozart był geniuszem niezależnie od tego, czy jakaś osoba go lubi, czy nie). O to i tylko o to mi chodzi. Bo przecież ma Pan oczywiście prawo nie znosić Mozarta i uwielbiać Bartóka czy Stockhausena. Ja tam uwielbiam ich wszystkich i już! 🙂
A Strawińskiego uwielbiam też okres neoklasyczny. O! 🙂
Droga Pani Doroto,
W swoich czasach Mozart z pewnością był twórcą wybitnym,
ale wtedy ludzie posiadali zupełnie inny rodzaj wrażliwości.
Ja – jako człowiek doby współczesnej – nie mogę uznać
wspaniałości tej muzyki. Dla mnie jest ona zbyt prosta,
schematyczna; tym samym – przewidywalna i nużąca.
Krótko mówiąc, banalna.
Nic tak nie zabija SZTUKI jak schematyczność i monotonia!
– chyba zgodzi się Pani ze mną?
Co to się dzieje — dzisiaj już każdy chce być nonkoformistą 😉 😆
—
(Proszę, Szymonie, nie obrażaj się, ale myślę, że nonkoformizm najlepiej oceniają ludzie z zewnątrz. W gronie tutejszych dyskutantów nonkonformistą jesteś, ale czy w tym, w którym obracasz się zwykle? No i nonkoformizm jest wcale modny 😉 )
—
Co do wrażliwości i współczesności — faktycznie, za czasów Mozarta uważano go prawie za szaleńca, robiącego wszystko inaczej i nowatorsko. Ale czy to jest wrażliwość będąca na zawsze przeszłością? Nie sądzę, nawet jeśli wyczucie oryginalności muzyki Mozarta zostało mocno stępione przez jego następców, w tym zwłaszcza romantyków. Ale dzisiaj i słuchacze i wykonawcy, często próbują je na nowo odkryć. I to tez jest droga dla ‚współczesnego’ człowieka.
Symfonia w trzech częściach jest świetna (szczególnie w
nagraniu Bernsteina dla DG)!
Nic dziwnego, że taki John Adams się od niej odczepić nie może 🙂
Ja czuję się w pełni człowiekiem doby współczesnej. I do mnie Mozart przemawia w pełni. Na pewno inaczej niż przemawiał do dawniejszych pokoleń.
A przewidywalność można lubić. To już kwestia charakteru. Monotonii u Mozarta zaś nie jestem w stanie się dopatrzeć.
A wysłuchał Pan kiedyś np. Don Giovanniego, w naprawdę dobrym wykonaniu?
Moja siostrzenica, dziś na studiach, od małego dziecka zna Don Giovanniego na pamięć. Nienowoczesna? 😉
Pani Doroto,
Czy to wina Strawińskiego, że niejaki John Adams cierpi
na chroniczny brak twórczej inwencji?
No oczywiście że nie. Ale jak ostatnio słuchałam tego Doctora Atomica, to mnie naprawdę wciągnął.
Nie pamiętam, czy już tu kiedyś pisałam o moim niemal obsesyjnym stosunku do muzyki Strawińskiego, ale kiedyś pewnie napiszę. Adams też pewnie był w podobnej obsesji…
Prawdę mówiąc, nie znam tego utworu, ale sądząc po poziomie
innych produkcji Adamsa – chyba niewiele straciłem.
A co do Rosyjskiego Mistrza – czy mogłaby Pani nieco to
rozwinąć?
Kiedyś to zrobię, jak będę miała więcej czasu 🙂
Wracając jeszcze do Strawińskiego, gorąco polecam nowe
nagranie „Swięta wiosny” dokonane przez Salonena dla Deutsche
Grammophon – fenomenalne!