Mazurka czas zacząć
Już po inauguracji festiwalu Chopin i jego Europa, określanego tu czasem wdzięcznym skrótem ChiJE. Tym razem zaczęło się bez Chopina, za to od jego o rok starszego koleżki, a tym samym tegorocznego jubilata, czyli Mendelssohna. Z Schubertem jeszcze do kompletu. Ale jeszcze wcześniej był hymn, zawsze wykonywany na rozpoczęcie tego festiwalu. Concerto Köln, któremu tym razem ten zaszczyt przypadł w udziale, zagrało go niemal tanecznie, co przy brzęcząco-metalicznym brzmieniu instrumentów z epoki (także tej Mazurkowej) miało szczególny smaczek.
Sam program zaczął się wdzięczną uwerturą Piękna Meluzyna, której pasaż towarzyszący głównemu tematowi miał w przyszłości „pożyczyć sobie” Wagner, by użyć go w Preludium do Złota Renu jako tworzywo tej swoistej neoromantycznej minimal music. Po uwerturze Koncert fortepianowy g-moll z solistą Alexandrem Melnikovem, grającym na fortepianie Pleyela. Oba koncerty Mendelssohna rzadko grywane są na koncertach, ale dość często przez uczniów w szkole: pierwsza część to niezłe ćwiczenie na oktawy, w ostatniej jest dużo pasażyków. Melnikov trochę popędził, zwłaszcza w ostatniej części, ale wyszło trochę ciekawych niuansów, także w orkiestrze, np. rogi na początku finału zabrzmiały iście po myśliwsku – i prawidłowo, bo to były właśnie rogi myśliwskie, tzw. naturalne. Bisu nie było, ale przecież Melnikov o 17. zagra jeszcze recital. W programie Etiudy symfoniczne Schumanna i Preludia op. 28 Chopina. Ciekawam zwłaszcza tego Schumanna na pleyelu.
W drugiej części była V Symfonia B-dur Schuberta. Najpogodniejsza chyba ze wszystkich. W omówieniu w programie była mowa o tym, że Schubert w tym czasie, kiedy ją pisał, zanotował w swoim dzienniku o tym, jak kojący wpływ miała na niego muzyka Mozarta, zwłaszcza kameralna. Ale symfonia bardziej jeszcze przypomina Haydna; myślę, że ktoś nie znający się na Schubercie mógłby ją wziąć za dzieło haydnowskie, choć menuet kojarzy się też z tym z Symfonii g-moll KV 550 Mozarta. Jednak orkiestra też postanowiła ten związek z Haydnem podkreślić, bisując Menuetem z Symfonii nr 103 „Paukenwirbel”. Którą zresztą następnego wieczora zagra.
Ja zaś zamierzam chodzić regularnie na festiwal i relacjonować.
Komentarze
POBUTKA!
A co do Pana Adremu, to hymnu z Concerto Koln zazdroszczę!
PS.
Haydn zdecydowanie był kompozytorem wpływowym… Może jakaś Komisja by wyjaśniła, co on robił w Grupie Trzymającej Muzykę? 😉
Uśmiałem się nieziemsko ze streszczeń operowych. Zaczęło się od tragedii Szekspira. Przed Barańczakiem jeszcze była Zielona Gęś Gałczyńskiego. Forma trochę inna, ale inspiracja chyba stamtąd.
Chyba nie było Toski.
W cudzym łożu: Toska
Powód: wielka troska
o kochanka w celi:
On: Wygląda stelli
Stelle: na niebie
Toska: to dla Ciebie
Salwa: trup,
Drań: też w grób
Co za szkalowanie Toski. Przecież ostatecznie ona nie poszła ze Scarpią do łóżka, tylko go zabiła 😉
Ja bym skróciła:
Zabiła Scarpię Tosca,
Kierowała nią troska
O więzionego kochanka.
Nie doczekali ranka…
A mazurka to bym zjadł…
Szkalowanie, a może i nie. Gdyby tak nie znalazła noża, chyba by się poświęciła. Więc zamiar był. W każdym razie dopuszczała skutek i się z nim godziła. W końcu poświęciła coś więcej niż cnotę skacząc z murów. Tylko dlaczego poświęcenie cnoty dla ratowania życia ukochanego jest haniebne? Ja bym tego ostro nie osądzał.
Ostatnio oficer służb specjalnych poświęcił cnotę swoją i pewnej posłanki jeszcze, żeby przysłuzyć się krajowi. Został nagrodzony zapewne i nikt nie mówi, że się zhańbił.
Ja myślę, że gdyby ona nie znalazła tego noża, to ciepnęłaby go czymkolwiek ciężkim z biurka. Przyszła z pewnością z zamiarem zabicia.
Bo takie są kobiety: ciepliwe…
zeen – ofiara bezustannego ciepania 😆
Nie do zaciepania.
Czy ma ktoś w pobliżu piątek? Dałoby się skrócić jakoś ten tydzień…?
Pani Kierowniczka dba o honor bohaterek. Bardzo mnie to podnosi na duchu, bo honor kobiety tak się zdewaluował jak i honor w ogóle. Z tego względu przyjmuję wersję Kierownictwa. Z drugiej strony pozostaje pewien niepokój wywołany faktem, że Mario Cavaradossi maluje na poczatku obraz Marii Magdaleny.
Według moich doświadczeń kobiedy są cierpliwe nie ciepliwe, ale oczywiście można mieć różne doświadczenia. Z drugiej strony bywają i czepliwe.
Skracać tydzień można dopiero od środy. Nie chcę, żeby mi obiecany Happy Tuesday przepadł. 🙂
Bobiku, chyba możesz się zgodzić, żeby nie czekać do środy, lecz przyjąć piątek odprawiając szczęśliwy wtorek po upływie jego pełnej kadencji 24-godzinnej.
Czy te kobiedy, Stanisławie, to aby nie freudowska pomyłka? 😆
A z tą Marią Magdaleną to rzeczywiście podejrzana sprawa, bo Cavaradossi malował z pamięci inną piękność – niejaką Attavanti 😉
No dobra, mogę to zrobić dla zeena. Równo z końcem wtorku nastąpi piątek. Może się nawet zacząć od razu od drugiej połowy, a co tam. 😉
Wczoraj w TV Koncert Wielkanocny Piotra Rubika. Moja Ukochana zaglądając z ogrodu wyraziła zdziwienie, że takie szkaradztwo dźwiękowe można puszczać w niedzielę. Wyraziła też podejrzenie, że z Rubikiem to musi mieć coś wspólnego. Mnie zdziwiły z kolei skojarzenia z Evitą nasuwające mi się nieodparcie w paru fragmentach, choć nie może być mowy o plagiacie zapewne.
Dziś przeczytałem, że na najbliższej wystawie światowej w polskim pawilonie nie będzie panienek w strojach łowickich ani innej chałtury tylko to, co mamy w kulturze najlepszego, między innymi muzyka Piotra Rubika jako element wiodący. Mam nadzieję, że nie wymyślili tego w Ministerstwie Kultury. Koszmar.
A nie malował tej piękności jako Marii Magdaleny dla kościoła, w którym brat markizy się schronił?
Jako człowiek skrupulatny, a więc mający skrupuły, zastanawiam się, czy w piatek następujący bezpośrednio po wtorku obowiązuje post. I czy w taki piątek o zmierzchu należy zapalać szabasowe świece. To pytania dla specjalistów. Ja się wypowiadać nie chce, tylko zgłaszam wątpliwości.
W każdy piątek poświęcam czas na post obowiązkowo. Przez pierwsze 10 min.
A wieczorem zapalam świeczkę, dym papierosowy nie jest wtedy zbyt agresywny.
Nad tym musiałem się zastanowić. Na pewno Freud ma coś do powiedzenia na temat kobied. Prawie zawsze z kobietą jakaś bieda się wiąże. Takiego czy innego rodzaju. Całe szczęście, że różne dobra równoważą to z wielkim naddatkiem.
A propos Szanghaju. Ponoć na stronie Piotra Rubika można wyczytać, że suitę Santo Subito zamówili bezpośrednio organizatorzy Expo 2010, aby rozbrzmiewała w Polskim Pawilonie. Ciekawe od kiedy Chińczycy zamawiają muzykę do polskiego pawilonu.
Stanislawie,
Protestuję stanowczo! Powiedzialabym, że to raczej z mężczyzną prawie zawsze jakaś bieda się wiąże i że to jest straszna bieda. 😆
Na przykład wojny…
Hortensjo, całkowicie się zgadzam, że z mężczyznami jest straszna bieda. Ale też bywa równoważona przez różne dobra, szczególnie duchowe, a czasami inne. Inaczej by nie szło żyć. A tak jakoś idzie na ogół, choć przyznaję, że nie zawsze łatwo.
A to wszystko na kanwie Toski. Piękna, pięknie śpiewała (sama postać, nie tylko odtwórczyni), była bardzo pobożna i pomysłowa do tego. A jednocześnie nieco zazdrosna i nie do końca ufna. Ale z grubsza ideał. Do tego stopnia, że w pierwszej wersji libretta bohaterka nie skakała z murów tylko traciła zmysły. Bo ideał nie mógł kończyć samobójczo.
Podobno Puccini zainteresował się historią Toski pod wpływem wrażenia, jakie wywarła na nim Sara Berhnardt w dramacie Sardou oglądanym w Mediolanie.
Tosca jest nazywana operą primadonny. To znaczy, jak się chce wystawić coś, co pozwoli wyeksponować dominującą primadonnę, wystawia się Toskę. Ale przyjmując estetykę tej opery za wzorzec, to chyba jednak według tego wzorca najbardziej wpada w ucho aria Cavaradossiego.
Jeszcze a propos ciepania. Hortensjo, jak z mężczyzną bieda nadmierna, to się go wyciepuje i spokój
Dlaczego wojny? Pierwsza ze znanych wielkich wojen była chyba z powodu kobiety. A sprawy w ogóle by nie było, gdyby nie 3 boginie.
Jak chodzi o Toscę, to zgadzam się ze Stanisławem.
Ale nie dlatego, że opera ładna czy coś, nie.
Byłem właścicielem telewizora Tosca i spisywał się jak primadonna.
Zeenie, stare dobre telewizory były nie do zdarcia. A jednak tosca już Ci nie służy. Dlaczego? A ja wczoraj pozbyłem się służącego dotąd na wsi telewizora Neptun D505 ponad dwudziestoletniego. Też spisywał się jak primadonna.
Stanislawie,
Helenę przecież uwiódl i porwal mężczyzna; tę wojnę prowadzili przez 10 lat mężczyzni i to nie kobiety wyrzynaly się w trakcie onej; kobiety też najciężej odczuly tę wojnę i poniosly najgorsze jej konsekwencje. 😆
A propos ciepania. Na razie nie mogę nic wyciepnąć; jestem unieruchomiona do 10 września, o ile, jak powiedzial chirurg, noga dobrze się zrośnie. Muszę więc cierpliwie czekać. 😆 😆 😆
Hortensjo, nie mogę brać odpowiedzialności za tę wojnę. Może mężczyźni i wywołali, ale o kobietę na pewno. Gdyby ta kobieta z Parysem nie była wyjechała, nie byłoby wojny. A 3 boginie wiedziały, jakie będzie skutek ich konkursu.
A skąd się brały wojny w średniowieczu? Pani zaczynała czuć miętę do innego pana, więc męża namawiała na wojnę. A gdy wracał:
Zbrodnia to niesłychana,
pani zabija pana
zabiwszy grzebie w gaju
na łączce przy ruczaju.
Grób liliją zasiewa,
zasiewając tak śpiewa
itd.
A w ogóle to jestem zdecydowanym pacyfistą, choć nie potepiam tych, którzy walczyli dla sprawy i ojczyzny. Wszak byli bohaterami. Nawet jak niepotrzebnie.
Pani Kierowniczko Ciekawam, czy ma Pani już plany na wieczór 30 sierpnia 😉 Okazało się bowiem, że wystąpimy (Chór Festiwalu „Pieśń Naszych Korzeni” w Jarosławiu) z Marcelem Pérèsem w Warszawie, w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP na Bielanach o godzinie 20.30 w ramach IV Latającej Akademii Muzyki Dawnej.
Właśnie mi się skojarzyło, że 30 sierpnia chyba ma być Herreweghe na ChiJE. To się chyba jednak rozminiemy 😉
No tak, o 19:30. Eliasz Mendelssohna.
Z tą cnotą Toski to ja bym była ostrożna – w końcu, jeśli Cavaradossi wyśpiewuje w „E lucevan le stelle” o pocałunkach, pieszczotach i uwalnianiu jej ciała z welonów, to raczej tacy bardzo cnotliwi to oni nie byli.
Hortensjo, nie chcę nic sugerować, ale gips na nodze to może być argument wystarczający do załatwienia sprawy samą grożbą.
Ja rozumiem, że Stanisław użył tej cnoty w znaczeniu raczej „czci niewieściej” 😉
Anno, byli zakochani. Zakochanym wiele wybaczają nawet spowiednicy. To znaczy, nie tylko dają rozgrzeszenie, ale nawet zbytnio nie karcą. Nie byli małżeństwem, ale przysięgać sobie mogli, a to chyba wystarczało, byle kiedyś powtórzyć tę przysięgę przed księdzem. Tak to chyba w prawie kanonicznym wyglądało. A dla ludzi? Niech rzuci kamieniem pierwszy, kto nie zgrzeszył. Chyba, że rozumiec cnotę fizycznie. Wtedy w samej rzeczy jest problem.
Łajza, ale moje tłumaczenie tasiemcowe, a Pani Kierowniczka w dwóch słowach to samo ujęła.
Oczywiście.
Tylko zastanawiam się, czy Cavaradossi by poszedł do spowiedzi, skoro pobozność Toski mu przeszkadzała…
Przez cnotę można również rozumieć zbiór zasad moralnych, płci obojętnej. Mogą być cnoty rycerskie czy obywatelskie. Ale jedna rzecz mnie zastanawia: cnota to przecież „virtus”. Czy to oznacza, że wystarczy, kiedy czyjeś cnoty są tylko wirtualne? 😀
Nie poszedłby do spowiedzi, ci malarze, to panie dzieju wiadomo, rozpustnicy i tyle 😉
Zwłaszcza do takiego duchownego 😉 :
http://www.youtube.com/watch?v=X5zLmYdK_bY
Taki Boticelli, na przykład, był bardzo pobożny. Narodziny Venus to obraz półreligijny, bo kompozycja wzięta ze Chrztu Pana Jezusa. W Primaverze też coś by się znalazło. Ale pobożny był naprawdę.
Bobiku, za bardzo erudytus jesteś, żeby udawać że Virtus mylisz z Virtualis
Stanislawie,
zgadzam się, że kobietom też nic nie brakowalo, wystarczy przypomnieć Izabelę Katolicką, Marię Krwawą, no a z odleglejszych czasów to nic nie brakowalo Agrypinie Mlodszej, Teodorze, żeby wspomnieć te najbardziej znane. 😉
Bo to nie płeć decyduje. Jak mi mówią, że mężczyźni są okropni, mówię, że się zgadzam i gorsze są już tylko kobiety. A jak o kobietach, też się zgadzam z zastrzeżeniem, że już tylko mężczyźni gorsi. To samo można o narodach. A tak naprawdę każdy odpowiada tylko za siebie i ani płeć ani narodowość niczego nie tłumaczy. Na szczęście na każdy przykład łajdaka można przytopczyć przykład kogoś pięknego wewnętrznie..
No, nareszcie ktoś powiedział głośno, że kobietom nic nie brakuje. Przez wieki były uważane za podrzędniejszy gatunek stworzeń tylko dlatego, że im rzekomo brakowało jakiegoś ważnego organu. 😆
Stanisławie, uświadomiłem sobie, że gry słowne z natury rzeczy polegają na udawaniu, że się myli brzmienia i znaczenia. Więc jak mam grać, to muszę udawać. 😉
Prawda. Dlatego ci, którzy nie chcą, żeby się jednoznacznie myliło, sprowadzają język do 4-8 słow, na ogół rzadko spotykanych w popularnych słownikach
Wrócę może na chwilę do tematu operowego – bo fajnego kota znalazłem…
http://icanhascheezburger.files.wordpress.com/2009/08/funny-pictures-opera-cat-sings-soprano.jpg
Jaki piękny kiciuś! 🙂
A jak śpiewa pięknie! 😀
A czego nie dośpiewa, to dowygląda (ta mordka! te łapki!) 😀
Fakt, że prezencji temu kotu nie można odmówić, ale ten mały tutaj potrafi za to równocześnie grać i śpiewać jak z nut 🙂
http://calvaryeureka.org/demo/images/Cat-Sing-Web.jpg
Dlaczego tak utalentowany artysta (artystka?) nie został zaproszony nnnnnnnndo występów na festiwalu ChiJE?
Jednym słowem- primogatto (primagatta?). 😉
Szkoda, że Państwo tego nie słyszą… 😆
Rzeczywiście wielka szkoda 🙂 A czego to nie słyszymy?
Miau, miau, miauuu (tak się domyślam 😉 )
Ten pierwszy, sądząc według zdjęć, wygląda na miauk liryczny, drugi – dramatyczny 😉
Obydwa miauki jednak mocno egzaltowane. Ale cudne. Koty to mają ekspresję 🙂
Na przykład taką…
http://www.youtube.com/watch?v=cW7xpBs3YQM&feature=related
A tu inny rodzaj ekspresji:
http://www.youtube.com/watch?v=YrixGv4fUSY&feature=related
Z tym konkurować mógłby już tylko nieboszczyk pies moich znajomych. Jaka szkoda, że opuścił ten padół na długo przed epoką you tube’a. Na codzień był to pies niebywale wprost brzydki. Ale gdy jego pan brał do ręki skrzypce, w psa wstępowało natchnienie. Śpiewał i śpiewał i jakiś taki piękny się robił w tej swojej natchnionej brzydocie
A tu zgrabny ansamblik:
http://www.youtube.com/watch?v=nX1YzS_CYIw&feature=fvw
Droga Pani Doroto, ośmieliłem się wysłać do Pani zdjęcie kota rasy sfinks, z którym znam się dwa lata. Kot wprawdzie nie śpiewa ani żadnych sztuczek nie robi – chce tylko się bawić. Ale za to wygląda.
Odebrałam kocisko, wygląda jak biedny chudzina. Zwłaszcza, jeśli by go zestawić z Pepi 😉
Wrzucę tu, jak skończę nowy wpis 🙂
Link do Preludium ze Złota Renu kapitalny. Zamiast Renu youtube pokazuje jakiś basen, aż tutaj czułem zapach chloru. A w basenie pływa… chyba Chińczyk, na scianie napis po angielsku. Ten film był pewnie nakrecony w Australii. Wiem bo byłem wczoraj na basenie i własnie tak tam wygladało.
Chyba raczej USA, ten użytkownik YouTube pisze, że urodził się na Bali, ale mieszka w Stanach. Bardzo mnie też śmieszy, kiedy w warstwie muzycznej wchodzą „córy Renu” w męskim wcieleniu 😉