Młody jubileusz młodej orkiestry
Sinfonia Iuventus ma pięć lat. Jakkolwiek by nie myśleć o tej idei, jednak jako zespół zaprezentowała się dziś naprawdę przyzwoicie.
Stanęło przed nią kolejno trzech dyrygentów. Pierwszy, Jerzy Maksymiuk, poprowadził zgrabną fanfarę własnego autorstwa, którą skomponował młodzieży w prezencie. Potem długie mowy i wręcze, w tym dla Krzysztofa Pendereckiego, który otrzymał od orkiestry statuetkę Dafne (w aluzji do jego miłości do drzew) wyrzeźbioną przez Gustawa Zemłę, po czym stanął przed zespołem i zadyrygował Adagio na smyczki – miło się słuchało tej neoromantycznej, ale nie nadętej muzyki.
Potem batutę przejął dyrektor artystyczny, Tadeusz Wojciechowski. W Koncercie skrzypcowym Karłowicza solistą był Jakub Jakowicz, który tym razem jakoś nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia – wyglądało na to, że czuje się w tej muzyce mniej swobodnie niż w dwudziestowiecznej. To dość trudny koncert wbrew pozorom, nawet w odpowiednim wyważeniu emocji, które nie powinny być zbyt egzaltowane – mimo młodopolszczyzny autora. Jest to pogodny, wiosenny, bezpretensjonalny utwór i takie właśnie wrażenie powinno się odnosić. Zdecydowanie wolę młodego Jakowicza w Bartóku, Szymanowskim, Bacewiczównie czy Lutosławskim (w Kwartecie im. Lutosławskiego).
Orkiestra popisała się na koniec właśnie w muzyce Lutosławskiego – w Koncercie na orkiestrę, który jest ponoć jednym z najczęściej granych przez nią utworów. Po raz kolejny stwierdziłam, jak trudne jest to dzieło, ale jednocześnie, że młodzi muzycy bardzo się starali i wyszli obronną ręką. Ten utwór daje dużo adrenaliny, którą młodzież lubi, więc łatwiej jest się jej w to wykonawstwo zaangażować.
No, a co dalej? Jest ambitny plan stworzenia własnego festiwalu Sinfonii Iuventus – ma to być w czerwcu. Ale na razie rzecz jest na etapie szukania sponsorów.
Komentarze
Pobutka.
Właśnie przed chwilą odsłuchałam Pobutkową kantatę w Dwójce, w audycji prof. Perza. Oczywiście u niego dyrygował Masa-aki Su-dzu-ki 😀 i to było nagranie zdecydowanie mniej dramatyczne.
Dziś zajrzę na kantaty na UW, ale tej akurat niestety nie będzie:
http://www.kultura.uw.edu.pl/strona.php?display=wydarzenia_2013.12.01
Wyczytałem, że Masaaki-san nagrał już wszystkie kantaty. Nie zmieścił się na podium, za to zmieścił się na 55 płytach, co jest wynikiem o wiele lepszym od konkurencji. 🙂
Kantat, wstyd przyznać, nie mam, natomiast uzależniłam się od motetów nagranych przez Collegium Japan. Sprawdzam właśnie, co się w grudniu dzieje w Krakowie; na razie znalazłam to: http://krakow.pl/informacje/70561,331,komunikat,_swiatowe_prawykonanie_wloskiej_opery_w_krakowie.html Będzie transmisja w Dwójce.
Jak znam życie, to niedługo BIS rzuci na rynek wielopaki po atrakcyjnych cenach. 🙂
Taką promocję znalazłam
http://www.gigant.pl/promocja/749/
Hm, Opera Rara jednocześnie z Actus Humanus, tego jeszcze nie było 😈 Widocznie znalazła się kaska na koniec roku, no i skoro Europa Galante i tak przyjeżdża do Polski…
Ale, Ago, nas oczywiście jeszcze coś interesuje w grudniu w Krakowie 😉
Nawet bardzo interesuje, Pani Kierowniczko. 😎 Sprawdzam po prostu, czy zostać w Krakowie dzień dłużej, czy wracać zaraz po TYM recitalu. http://www.filharmonia.krakow.pl/Strona_g%C5%82%C3%B3wna/4778-RECITAL_FORTEPIANOWY.html
W ubiegłym tygodniu w Krakowie inny zespół złożony z młodych i zdolnych również obchodził swój okrągły jubileusz. Chodzi oczywiście o istniejącą już 10 lat Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej. O stabilizacji wciąż marzą, póki co mogą pochwalić się nowym pierwszym dyrygentem, którym został Jacek Kaspszyk. http://cjg.gazeta.pl/CJG_Krakow/1,104365,15035733,Orkiestra_Akademii_Beethovenowskiej__Grali__swietowali.html
Zapraszali nawet, ale dzień po powrocie z Sofii nie dałabym rady 🙁
Tego samego dnia w Poznaniu był koncert jubileuszowy mojej koleżanki, kompozytorki Lidii Zielińskiej. Też nie dałam rady 🙁
Pozostając w krakowskich klimatach, w czwartek 5 grudnia premiera książki „Pendereccy. Saga rodzinna” http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2611/Pendereccy—Krzysztof-Penderecki
A czy słuchał ktoś z Szanownego Blogownictwa II koncertu wiolonczelowego Nino Roty wczoraj w FK? Przyznam, że mile mnie zaskoczył. I jakoś tak znajomo brzmiał początek, okazało się, że to cytat z Koncertu skrzypcowego G-dur KV 216 Mozarta 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=WIKJzOOsZhY
Cytat niedosłowny, ale nawiązanie wyraźne 🙂
Milusia muzyczka.
Oglądałam egzemplarz przedwydawniczy tej sagi Pendereckich. Dużo zdjęć. Ale niestety nigdzie nie ma jego zdjęcia w owym słynnym pomidorowym garniturze albo tym z tkaniny obiciowej (a jest o nich mowa w tekście 🙂 ). Ani zdjęcia, na którym miałby długie włosy, a podobno był taki czas (niedługi), że miał…
Wczoraj bylismy w kinie ? na retransmisji z Met (encore) Nosa Szostakowicza. Nieslychanie nam sie podobalo. Trudno wyobrazic sobie lepsza kombinacje tekstu i muzyki. Niesamowita scenografia Williama Kentridga http://www.youtube.com/watch?v=PVdIrhVmCYI
Dla nas dodatkowy urok polegal na tym, ze wylapywalismy rozne – albo nietlumaczone, albo tlumaczone jak sie dalo – szczegoliki. No bo, na przyklad, bubliczki brzmia lepiej niz bagels 😀
Czasami to nawet nas nawet rozpraszalo – czytanie tekstow, sluchanie co mowi sie po rosyjsku, a nie sluchanie muzyki. Niestety nie znamy rosyjskiego na tyle dobrze, zeby sluchac i slyszec.
A dzisiaj koncert jubileuszowy Arte dei Suonatori – 20-lecie, to tak a propos okrągłych rocznic 🙂
No właśnie, dziś w Poznaniu, a może kto był wczoraj w Radziejowicach?
Dzięki, pietrku, za link do TEGO Nosa – jak będę miała wolnych parę godzin, to z prawdziwą przyjemnością obejrzę 🙂 Wszyscy go chwalą.
A ja wróciłam z kantat. Wrażenia mieszane: przede wszystkim 30-osobowy chór do 13-osobowego zespołu instrumentalnego to chyba jednak przesada. Czasem się rozłaziło. Za to bardzo na plus soliści (Ewelina Siedlecka-Kosińska, Anna Radziejewska, Aleksander Rewiński i Dawid Biwo). Zaskoczyli mnie zwłaszcza panowie, których wcześniej nie słyszałam; tenor jest wręcz jeszcze studentem.
Strach myśleć, co tam uważają za chór niekameralny. 🙂
Ja — jak zwykle — nie pricziom.
Wczoraj minela 200-ta rocznica urodzin Charles-Valentina Alkana (ur. 30 listopada a Paryzu). Glownym powodem jego wzglednej slawy wydaje sie niecodzienny rodzaj smierci (przygnieciony upadajacymi polkami w bibliotece), co wg. Wiki okazuje sie legenda. Mimo to moja gminna stacja radiowa poswiecila jego muzyce w ten weekend sporo czasu antenowego.
Mnie osobiscie jego muzyka ani chlodzi, ani ziebi, choc probuje sie do niej przekonac. Pare lat temu jednak slyszalem na tej samej gminnej stacji kawalek fortepianowy, jeden z trzech albo czterech w cyklu, ktory gleboko mna poruszyl. Byl w molowej tonacji, w miare powolny (andante?) i wyjatkowo jak na Alkana nie witruozowski. Czy ktos z PT Dywanowiczow moze mnie oswiecic, o ktory utwor (lub cykl) chodzilo? Poszukiwania, na razie ograniczone do internetu, na razie zawiodly. A zanim sie wybiore do biblioteki mojego gminnego uniwerytetu, chcialbym zawezic krag poszukiwan. Calkiem mi na tym zalezy i niekoniecznie dlatego, ze jako chemik z wyksztalcenia i wykonywango zawodu cale zycie mialem do czynienia z alkanami.
jrk
Tu jest jakiś powolny Alkan:
http://www.youtube.com/watch?v=1zSmo–kgVA
ale nie wiem, czy to to.
Temat jakby trochę z arii Sarastra…
Ja tam lubię tego wariatuńcia, ma specyficzny urok.
Mnie również, Pani Kierowniczko, soliści się spodobali; i nikt nie odstawał, co bywa niestety przypadłością nawet renomowanych nagrań.
Co do liczebnej dysproporcji zespołów – jest w tym jakaś racja, a przy tym skromniejszy chór wychodzi przecież taniej (bo nie miała Pani chyba na myśli powiększania orkiestry…).
Ale ogólnie, na moje ucho, było sympatycznie i stylowo.
Dobrze, że ktoś w końcu pomyślał, żeby systematycznie wykonywać w stolicy Bachowskie kantaty, bo z owym repertuarem bywało tu marnie (choć zdarzały się różne pojedyncze występy, zwłaszcza – z tych najpamiętniejszych – gościnne).
Podsumowując: jak 200, to 200 (albo prawie) – liczę na kontynuację, może nawet w przyszłości w sali Lutosławskiego…
Na koniec jeszcze mały Alkanowski cap-strzyk (też lubię tego wariatuńcia).
A i miłośnicy Łabędzia z Pesaro nie powinni się czuć zawiedzeni.
http://www.youtube.com/watch?v=T4gaU9YERv0
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Mocno od rana:
Oświadczenie zespołu redakcji „Ruchu Muzycznego”
W czerwcu 2013 roku Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki – wydawcy dwutygodnika, od października br. miesięcznika „Ruch Muzyczny” na zlecenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – mianował Tomasza Cyza redaktorem naczelnym pisma.
Decyzja ta została podjęta przez dyrektora Gaudena bez jakiejkolwiek konsultacji z członkami zespołu redakcyjnego. Tymczasem już wcześniej w roku 2013 zaproponowaliśmy najlepszego naszym zdaniem kandydata na redaktora naczelnego – dr hab. Marcina Gmysa. Jego szerokie horyzonty, poważny dorobek naukowy, wiedza oraz kultura osobista byłyby gwarancją zachowania wysokiego poziomu merytorycznego pisma, którego naczelnymi byli m.in. Stefan Kisielewski, Zygmunt Mycielski, Ludwik Erhardt i Olgierd Pisarenko.
„Ruch Muzyczny” nigdy nie miał nad sobą zwierzchników merytorycznych. Wszyscy nasi kolejni wydawcy byli wyznaczonymi przez Ministerstwo administratorami, których zadaniem było organizowanie funkcjonowania pisma. I tak właśnie rozumieli swoją rolę – żaden wydawca nie próbował udowadniać, że ma dostateczne kompetencje, by wypowiadać się w kwestii, jak powinno wyglądać profesjonalne czasopismo muzyczne. Mianowanie Tomasza Cyza na stanowisko redaktora naczelnego oraz zmiana profilu pisma z fachowego periodyku muzycznego na popularne pismo literacko-muzyczne jest ze strony dyr. Gaudena niczym innym, jak uzurpowaniem sobie kompetencji, jakich dyr. Gauden nie posiada.
Od roku 2010, kiedy Instytut Książki został wydawcą naszego pisma, dyr. Gauden konsekwentnie unikał rozmów z redakcją w sprawie koniecznych dla „Ruchu Muzycznego” reform – zwłaszcza unowocześnienia szaty graficznej oraz działań promocyjnych ze strony wydawcy. Dziś z całym przekonaniem stwierdzamy, że innowacje, jakie red. Cyz zaczął wprowadzać po objęciu stanowiska redaktora naczelnego, były przez dyr. Gaudena trzymane w zanadrzu dla jego protegowanego. Taktyka ta daje wydawcy możliwość przedstawienia red. Cyza jako śmiałego reformatora, który skończył z panującą w „Ruchu Muzycznym” stagnacją. Po kilku miesiącach wymuszonej współpracy i wielu próbach podjęcia dialogu zespół redakcyjny zyskał pewność, że kwalifikacje merytoryczne red. Cyza są stanowczo zbyt niskie, by mógł on kierować poważnym pismem muzycznym. Świadczy o tym, co następuje:
1. Uwikłanie pisma w rozmaite międzyinstytucjonalne układy zależności i świadczeń wzajemnych, czego wyrazem jest podpisywanie umów o publikowaniu recenzji sponsorowanych, powstałych na zamówienie instytucji wobec pisma zewnętrznych;
2. Arbitralne ingerencje red. Cyza, skutkujące wprowadzeniem licznych błędów do gotowych już tekstów, co świadczy o niezrozumieniu przezeń ich treści;
3. Niedopuszczalne w poważnym piśmie muzycznym podporządkowanie treści artykułów układowi graficznemu (autorstwa p. Marka Knapa);
4. Dopuszczanie do druku tekstów zawierających komunały i nonsensy, napisanych przez autorów znanych z innych obszarów kultury – niezależnie od tego, czy mają cokolwiek do powiedzenia o muzyce – których nazwiskami red. Cyz pragnie zwabić nowych czytelników.
5. Niedopuszczalne w piśmie muzycznym zastąpienie ilustracji o funkcji informacyjnej (np. kompozytorów i wykonawców) obrazkami miłymi dla oka, lecz nieistotnymi z punktu widzenia treści artykułów.
Prócz tego red. Cyz dopuszcza się elementarnych uchybień wobec powszechnie przyjętych zasad dobrej praktyki redakcyjnej i pracy zespołowej. Należą do nich:
1. Całkowite ignorowanie opinii zespołu redakcyjnego na temat wydanych i przygotowywanych numerów pisma oraz zastąpienie zasady wspólnego redagowania pisma i twórczej wymiany opinii metodą egzekwowania rozkazów i niekonsultowanych z zespołem decyzji;
2. Obciążanie członków redakcji odpowiedzialnością za błędy i niedopatrzenia zawinione przez naczelnego oraz straszenie ich surowymi karami za rzekome przewinienia;
3. Utrudnianie członkom zespołu korekty redakcyjnej;
4. Brak niezbędnych na tym stanowisku umiejętności społecznych, co przejawia się w nieuprzejmym, nierzadko agresywnym traktowaniu członków redakcji;
O tym, że dyr. Gauden i red. Cyz zdecydowali się prowadzić wobec zespołu redakcyjnego politykę zastraszania, represji i tłumienia wszelkiej krytyki świadczy wyrzucenie z pracy red. Doroty Kozińskiej, które nastąpiło 27 listopada br. Pracując w „Ruchu Muzycznym” przez ponad dwadzieścia lat red. Kozińska dała świadectwo wysokiej klasy kompetencji jako krytyk i jako redaktor – zwolnienie z pracy red. Kozińskiej jest kolejnym dowodem, że dyr. Gauden i red. Cyz gotowi są przedsięwziąć najbardziej drastyczne środki, by usunąć przeszkody stojące na drodze prowadzonej przez nich polityki przekształcania profilu pisma.
Powołując Tomasza Cyza na stanowisko redaktora naczelnego, skupiając się wyłącznie na graficznej stronie „Ruchu Muzycznego”, unikając jakiejkolwiek dyskusji z zespołem redakcyjnym na temat zawartości pisma – dyrektor Gauden daje kolejne dowody braku rozeznania w sprawach, które powinny stanowić o treści poważnego pisma muzycznego. Ponieważ wydawca nie rozumie treści „Ruchu Muzycznego”, najprawdopodobniej sądzi, że o jakości pisma stanowi jedynie „atrakcyjna” i „nowoczesna” forma. W tej sytuacji obowiązkiem naszym jest przypomnieć, że „Ruch Muzyczny”, wydawany na zlecenie Ministerstwa, ma być przede wszystkich fachowym pismem muzycznym, nie zaś popularnym magazynem. Zdajemy sobie sprawę z konieczności poszerzania kręgu czytelników, lecz zarazem uważamy, że cel ten nie może być osiągany poprzez trywializację zawartości pisma.
Zdaniem niżej podpisanych decyzje dotyczące obsady stanowiska redaktora naczelnego oraz profilu pisma powinny być podejmowane przez osoby kompetentne w zakresie życia muzycznego i muzyki w ogóle. Zabezpieczeniem przeciw ingerencji osób niekompetentnych mogłoby być ustalenie i sformalizowanie zasad powoływania i odwoływania redaktora naczelnego, przy czym opinia zespołu redakcyjnego, który zawsze składał się z wysokiej klasy specjalistów, powinna mieć charakter wiążący. Sytuacja, w której czasopismo patronackie, wydawane na zlecenie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, podlega arbitralnym decyzjom podejmowanym przez osoby niemające większego pojęcia o muzyce ani o kształcie, jaki powinno mieć profesjonalne pismo muzyczne, grozi poważnym obniżeniem poziomu krytyki i publicystyki muzycznej w Polsce.
Krzysztof Kwiatkowski
Kacper Miklaszewski
Monika Pasiecznik
Olgierd Pisarenko
Nareszcie !
Mam nadzieję, że pan minister zechce zareagować !
Brawo Redakcja RM!
To są wszystko zarzuty merytoryczne i byłoby skandalem, gdyby władza na to nie zareagowała. 👿
Brawo,kochany zespole ! Jeśli naczdyr(…) myślał,że gdy tylko pozbędzie się jednej pyskatej,wszyscy pozostali schowają się w mysiej norce, to chyba lekuchno się pomylił 😉
A to motto „na gorszy dzień” zadedykowane Myszy przez jednego z sygnatariuszy chyba da się otworzyć :
http://pozytywna.pl/obrazek/737/?utm_source=Facebook&utm_medium=fanpage&utm_campaign=BornInThePRL
Kod fajny :55FB 🙂
Brawo, żeby tylko cos z tego wynikło. Arogancja władzy rośnie wykładniczo od pewnego czasu, a poczucie bezkarności co najmniej dorównuje. Oby się pomylili tym razem. Z drugiej strony nie widzę powodu, dla którego pan Gauden miałby się cieszyć szczególnymi łaskami pana Ministra Zdrojewskiego.
Recenzje „sponsorowane” w RM ? Normalnie żyć się odechciewa. Nie ma jakiej komisji etyki od tego rodzaju działań ? Pewnie nie ma bo naczred podejrzewam nie przynależy do żadnego stowarzyszenia żeby nie robić sobie kłopotu z jakimiś sądami koleżeńskimi.
Że tu wspomnę o naszym łódzkim poletku. Z relacji z otwarcia nowej sali koncertowej AM w Łodzi na Żubardzkiej (sala świetna i o niesamowitej akustykce możnaby wiele) idzie notka może z pięć zdań. No i teraz rozumiem. AM z FŁ nie zapłaciły więc relacja na 5 zdań. Zapłacicie – damy więcej.
BP NATALIA GORBANIEWSKAJA (1936-2013)
_______________
zmarla 29 listopada w Paryzu
poetka, obronczyni praw czlowieka i obywatela w b.ZSSR
Przyjaciolka Polski
http://www.youtube.com/watch?v=FTfAZaxEu_c
Joan Baez
@ozzy 21:29
Także jurorka nagrody Angelus :
http://www.wroclaw.pl/zmarla-natalia-gorbaniewska
Była we Wrocławiu jeszcze kilka tygodni temu. Jak smutno…
Zamiast Pobutki filmik na czasie.
Wczoraj znów w znanej nam redakcji doszło do mobbingu – nie podaję na razie szczegółów. W każdym razie doszło do kolejnej realizacji jednego z punktów wymienionych w oświadczeniu redakcyjnym: „Obciążanie członków redakcji odpowiedzialnością za błędy i niedopatrzenia zawinione przez naczelnego oraz straszenie ich surowymi karami za rzekome przewinienia”.
Chyba jednak trzeba będzie tę petycję napisać. Pomyślę o niej.
Tak trzymać, Kierowniczko i nie popuszczać. 😎 Bo inaczej może być jak w tej bajce: 🙄
Gonił lew ongiś hienę przez dobre dwie mile,
bo zezwalał mu na to królewski przywilej.
Kiedy już miał ją dopaść, ocknie się goniona
i krzyknie: moment, królu, nie tak zaraz skonam,
wstrzymaj się, jeśli łaska, w swoim władczym biegu
i racz wziąć pod uwagę, że ja mam kolegów.
Z niedźwiedziem byłam w szkole, z wilkiem w zetemesie,
z nosorożcem robilim w jednym interesie,
bobrowi załatwiłam, że mógł stawiać tamy,
zebrze dałam w prezencie markowe piżamy,
leopardowej futro, psom uszyłam buty,
z hipopotamem zasię poszłam raz na ksiuty.
Drapnął się lew po głowie i przysiadł na zadku,
mrucząc: chyba dam sobie siana w tym przypadku,
a wtedy kumple hieny doborową spółką
zabrali mu koronę, obstąpili w kółko,
przycisnęli do ściany i gminna wieść niesie,
że dziś rządzą w królestwie jak koleś z kolesiem.
A propos zetemesu, to Grzegorz Gauden w latach 1975-1977 był przewodniczącym Komisji Kultury Zarządu Wojewódzkiego SZSP w Poznaniu.
Na przełomie lat 70. i 80. stał się co prawda opozycjonistą (i w 1982 wyemigrował do Szwecji), ale metody dawnej organizacji jakoś mu w pamięć zapadły chyba.
A bajeczka super 😆
Ja proponuję, żeby Bobika wysunąć do Nobla w kategorii „literatura czworonoga i futrzana”. W razie braku takiej kategorii, postuluję jej niezwłoczne powołanie : taki np. Kubuś P. czeka na to wyróżnienie już prawie tyle, co Milan Kundera w kategorii „literatura lepniaczo-bladawcza”.
Ja mam do Nobli podejście dość realistyczne, co lepniakowi Kunderze też serdecznie polecam. 😈
Pies do Sztokholmu zjechał raz,
wyhasał się na grobli,
po czym rzekł: chętnie bym raz wlazł
na rozdawanie Nobli.
Lecz na przeszkodzie fraka brak
stał oraz wzrost nikczemny,
pies więc pomyślał sobie tak
(bo wcale nie był ciemny):
ludzie pozorów lubią grę,
dostojność z nóg ich ścina,
więc w konia zrobię ich i się
przebiorę za pingwina.
Tak zrobił. Własny wygląd wnet
go nadął i ośmielił
więc na noblowski bankiet wszedł
bez żadnych ceregieli.
A tam ordery, szyk, ho-ho,
krewetki i łososie
a nade wszystko zapach, co
tak słodko wierci w nosie.
Pies węszy, niby męsko-dam-
skim gronem się zachwyca,
ale ten zapach… zaraz… mam!
to świeża polędwica!
Ach, cóż mi zawiedzionych stres,
czy gładkich mów aksamit?
Cwierć mięsa w zęby porwał pies
i zwiał tylnymi drzwiami.
Królowa się zachwiała, a
król się za głowę chwycił
lecz cóż to obchodziło psa?
On przecież się nasycił…
Koło morału warto by
obecnie się zakrzątnąć:
przy Noblach zawsze może ci
ktoś coś sprzed nosa sprzątnąć! 🙄
Można Kierownictwo poprosić o poprawienie w pierwszej linijce przedostatniej zwrotki na królową? Mój laptok czasem nie dopisuje. 😉
Done 😀
Pieseczku 😆 😆 😆
😀 😀 😀
Pani Doroto,
w sprawie roli G.Gaudena w sprawie RM zgadzam sie.
Jednoczesnie chcialbym, by wielu czytelnikow blogu troche sie przyjrzalo wlasnej biografii z lat 70. Do Szwecji wyjechal Gauden w 1984. Atakowany przez prawice i narodowcow, przez koscielna Polonie w Szwecji etc
_____________
PS „krewetki, lososie” ( Bobik ) to juz jedzenie proletariatu szwedzkiego; niegdys Artur Lundkvist ze szw.Akademii (Leninowska nagroda) powiedzial, ze Graham Green dostanie Nobla po jego trupie —chyba podobnie bedzie z Kundera.
No cóż, członkiem SZSP też przez chwilę byłam, bo przy połączeniu ZSP z ZMS automatycznie wcielono zetespowców. Do ZSP należeli wszyscy choćby po to, żeby jeździć na obozy studenckie. Ale do władz… W życiu.
Kierownictwu dzięki. 🙂
Pod zetemes można sobie podstawić awues, peeses, czy tam cokolwiek innego, co się rymuje. Kolesiów się ma z niejednego źródła. 😉
Krewetki król szwedzki też może zastąpić czymkolwiek, co lubi. One i tak tylko za symbola robiły. 🙂
Przeciwko tej fuzji protestowali niegdys Konrad Bielinski i Stanisław Krajewski.
Warto tu przypomnieć piękna postawę Gaudena, obrońcy Taetru Dnia Osmego.
Mam już dosyć rzewnych wspominek, ozzy. Mnie interesuje, kim Gauden jest dziś.
Ooo, Pani Kierowniczka ma juz powyzej dziurek w nosie? Welcome to the club! 😈
Ale w takim razie i nierzewnych tez…
Troche odskocze od RM 😯
Przez tak zwany czysty, zywy przypadek dowiedzialem sie, ze dzisiaj obchodzi 75-lecie urodzin Jose Serebrier – http://www.joseserebrier.com/.
PS Jest nawet polskiego pochodzenia. http://en.wikipedia.org/wiki/Jos%C3%A9_Serebrier “ He is one of the most recorded conductors of his generation.” Cytat z wiki.
PS2 – Jak juz mowa o wikipedii, to ze zdziwieniem zauwazylem, ze Roman Jasinski – ten od Rozmaitosci Muzycznych – nie doczekal sie nawet najmniejszej wzmianki. Owszem, jest Roman Jasinski – tancerz – ten od Ballet Russe de Monte Carlo.
Ilez ja sie dowiedzialem z tych audycji o muzyce – tak jak MC – priceless 🙂
Rzeczywiście zdumiewające…
Przecież to była wielka postać, rządził polską muzyką przez wiele lat.
Nawet wymyślił Pendereckiemu tytuł Ofiarom Hiroszimy – tren.
O rzeczonym Karolu Walentym Alkanie też u niego bywało, choć mocno krytycznie i z powtórzeniem naciąganej legendy o śmierci przy sięganiu po „wielki tom Talmudu”.
Było tu ostatnio o rzeczach przykrych, więc w nowym wpisie wracam do spraw pozytywnych 🙂