Pierwszy dzień MIDEM
W sobotę po południu, kiedy akredytowaliśmy się na targach, poszliśmy jeszcze zobaczyć, co się dzieje na polskim stoisku. Jego design opiera się na zeszłorocznym projekcie, ale został pozytywnie zmodyfikowany – jest większa przestrzeń i więcej zapleczy na przechowywanie różnych potrzebnych rzeczy. Jak przyszliśmy, wszystko było już na tip top i nikogo nie zastaliśmy, ale w innych miejscach praca wciąż wrzała – pierwszy raz widziałam MIDEM w takim stadium. Uwieczniłam to na zdjęciach.
W niedzielę już było zupełnie inaczej. I znowu młyn targowy, znów dowiadywanie się, kiedy jaka konferencja, co gdzie można uzyskać… Ale ogólnie jedno wrażenie: jest coraz skromniej. Nawet w porównaniu z zeszłym rokiem. Są całe przestrzenie, gdzie jeszcze wtedy były stoiska, a teraz targi wykorzystały je na własne sprawy, m.in. na konferencję midem.net. Branża, ogólnie rzecz biorąc, przenosi się do Internetu w coraz większym stopniu i już mało komu opłaca się bulić słone wpisowe, żeby otwierać swoje stoisko. Choć wciąż są tacy, którzy uważają, że wciąż jednak warto.
Choć w tym roku głównym gościem targów jest Południowa Afryka (wracam właśnie z dużej imprezy otwierającej, na której rozpoczęło się od fajnego folku, takich typowych chórków i tańców, a dalej rozwinęło się w to, co jest wszędzie, więc nawiałam), Polska ma w tym roku pozycję szczególną dzięki nagrodom chopinowskim w ramach MIDEM Classical Awards, a także dzięki temu, że we wtorek wieczorem na gali zagra nie koszmarna miejscowa orkiestra, jak w zeszłym roku, ale Sinfonietta Cracovia pod batutą Johna Neala Axelroda. A Chopin na Pałacu Festiwalowym jest tak wyeksponowany, że lepiej nie można.
Jak juz przy tych nagrodach jesteśmy, właśnie po południu oficjalnie ogłoszono, kto je otrzymał. Jeśli chodzi o te chopinowskie, wiedziałam już od kilku dni i teraz tu legalnie już napiszę, że za najlepsze nagranie chopinowskie w dziejach zostało wyróżnione nagranie Dinu Lipattiego (14 walców, Barkarola, Nokturn Des-dur, Mazurek cis-moll), a za najlepsze powstałe w zeszłym roku – Nikolai Demidenko za płytę nagraną dla wytwórni Onyx (Preludia op. 28. Sonata b-moll). Z innych ciekawostek: za muzykę dawną nagrodzono Savalla za Jerusalem, za recital wokalny – Sandrine Piau z Accademią Byzantiną w Haendlu (Naive, która została też firmą roku), za operę – Nos Szostakowicza w wykonaniu artystów Teatru Maryjskiego pod batutą Gergieva, za płytę solową – Thomas Zehetmair za interpretację kaprysów Paganiniego (wystąpi na tegorocznym ChiJE); jedynym polskim akcentem jest obecność Mariusza Kwietnia w Eugeniuszu Onieginie Teatru Bolszoj pod dyrekcją Alexandra Vedernikova. A za całokształt nagrodzona jest w tym roku Mirella Freni.
Interesujące, acz krótkie (zaledwie pół godzinki), było spotkanie z Peterem Gelbem, dyrektorem Metropolitan Opera. Opowiadał o tym, jak zabierał się do wypromowania tej opery, znanej z największego chyba w świecie konserwatyzmu. Jedyną i najwłaściwszą drogą były nowe media. Ciekawa jest statystyka: z 290 mln dolarów, jakie idą na roczną działalność Met, 30 mln wydawane jest na nowe działania medialne, czyli na transmisje na żywo do kin na całym świecie, i z tych 30 mln zwraca się im połowa. To naprawdę nieźle. Wielokrotnie też podkreślał Gelb wspólne emocje przy tych transmisjach ze sportem: można śledzić na bieżąco, czy ulubiony tenor wytrzyma daną partię i czy ogólnie muzycy dadzą radę i się nie wykopią…
Takie emocje pamiętam z pierwszej w historii transmisji opery na żywo w plenerze: Toski w 1992 r. w trzech miejscach Rzymu, tych, w których akcja dzieła sie rozgrywa. W 2000 r. powtórzone to zostało z Traviatą w Paryżu (ostatnio tu o tym wspominaliśmy). A ja miałam właśnie dziś zaszczyt poznać reżysera tych superprodukcji telewizyjnych – Andreę Andermanna, który planuje kolejną transmisję – Rigoletta. Gdzieś we Włoszech, ale jeszcze nie wiadomo, gdzie i kiedy.
Inna ciekawa znajomość, którą dziś zawarłam, to pewien pan ze Sztokholmu, który przyszedł na stoisko polskie w zeszłym roku i zaczepił Bognę Kowalską z Polskiej Orkiestry Radiowej. Okazało się, że reprezentuje firmę Sterling, wydającą europejską romantyczną muzykę symfoniczną. Wydawałoby się, kogo to obchodzi, a jednak. A w Polsce przecież mamy trochę tego typu przykładów. Wybór Szwedów padł na Zygmunta Noskowskiego; skorzystano z nagrań POR. I oto mam przed sobą płytę z uwerturą Morskie Oko, I Symfonią i uwerturą do opery Pan Zołzikiewicz (pierwsze słyszę o takiej operze). Co jeszcze ciekawe, tekst omawiający w broszurce napisał szwedzki muzykolog (tłumaczony na polski i angielski). „Muzyka Zygmunta Noskowskiego jest niezwykle barwna i pełna frapującej melodyki, płynie z lekkością i ukazuje wielki ładunek emocjonalny. Dzięki temu jest to bardzo polska muzyka” – kończy pan Jan Henrik Amberg. No i znów wyszliśmy na tych od emocji… Płyt z Noskowskim ma być cztery, a jak już wszystkie wyjdą, powstanie z tego box.
Tutaj wrzucam już zdjęcia.
Komentarze
Taką znalazłam informację: 😀
„Z. Noskowski skomponował wstawki muzyczne do obrazu dramatycznego „Pan Zołzikiewicz”, napisanego przez Zofię Mellerową i Jana Galasiewicza według noweli „Szkice węglem” H. Sienkiewicza, dla teatrów ogródkowych.”
A propos Petera Gelba i Met – byłem w Krakowie na retransmisji Carmen – inscenizacyjnie – konserwa w rzeczy samej. Ale po otwarciu tejże konserwy cudowna, świeżutka, zachwycająca potrawka, no palce lizać – Garanca. Nie widziałem zeszłorocznego Kopciuszka, ale w roli Carmen stworzyła fantastyczną kreację. I do słuchania, ale przede wszystkim do oglądania! Na czas jakiś (jak długi – nie wiem, bom zmienny) Carmen będzie miała dla mnie twarz Eliny. Carmen, jej bezwstyd, żądza życia i użycia, umiejętność doprowadzenia Don Josego do stanu, w którym z równą czułością obejmuje słup co i nią samą – bo widzi ją już wszędzie – to wszystko w kreacji Garancy zobaczyłem. W recenzji jej ostatniej płyty wspominano o jakimś chłodzie, widziałem i słyszałem ją rok temu w Łodzi – i nawet nie przeczuwałem tych możliwości, którym dała upust w Met. Szacowne deski tej sceny wręcz ociekały erotyzmem.
Natomiast słuchałem tydzień temu w drodze z Berlina części transmisji radiowej w Dwójce, gdzie nawet na końcu transmisji mówiono, że śpiewał Kwiecień – stąd jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że był chory i zastąpił go Teddy Tahu Rhodes z Nowej Zelandii – pierwszy raz o nim słyszałem. Ale wrażenie wywarł bardzo dobre. Szkoda jednakowoż, że april w styczniu nie wyszedł.
No i pozdróweczka i podziękowania za pokazanie Midem. Ciekawe, a nawet zaskakujące są te werdykty…
Czy Julka już była? Swoją drogą, czy to pobutka?
—
Co do Carmen, to mam tylko program, więc mogę Elinę Garnacę komentować jedynie za wygląd 🙁
Pobutka jak najbardziej.
Z komunikatów pogodowych z południowej Francji: leje, a ja nie wzięłam parasola 🙁 Ale przynajmniej rozwiązał mi się problem, czy gdzieś dziś pojechać na wycieczkę (mam dziś wolniejszy dzień). Nie ma rady, spędzę dzień pod dachem. Ale będzie co robić 🙂
A co do zaskakujących werdyktów na MIDEM, to skoro kiedyś mogła zostać nagrodzona płyta Patrycji Piekutowskiej (z utworami Pendereckiego), to sami rozumiecie… Pani Elżbieta wszechobecna (choć w tym roku nie osobiście) 😉
co zam deszcz,Pani Kierowniczko,moze wycieczka „limuzyna festiwalowa” 🙄 😉
Własnie zaopatrzyłam się w b. ładne bilety na Misteria Paschalia 😀 Nie ma to jak dobry początek tygodnia!
Tę płytę Sandriny Piau słyszałam. Z pewnością dobra, ale żebym padła na kolana, to nie powiem. Z nagrody dla Naive cieszę się bardzo. Zdjęcia z Cannes „obczajone”, można brać się do pracy 🙂
Parę informacji personalnych, jeśli Państwo pozwolą:
1. Jaś Amberg to postać niecodzienna, przede wszystkim zaś – nasz chłopak, pół-Polak, wnuk legendarnego mecenasa Heymowskiego, który bronił robotników poznańskich po 56 roku. Cudowna, polsko-szwedzka rodzina, a jaka Mama! Cud nie Mama ! Jaś był długie lata wysokim urzędnikiem ambasady szwedzkiej w Warszawie. Muzykę zna na wylot, jest szczególnie wybitnym znawcą fortepianu.
2. Teddy Tahu Rhodes to znakomity bas-baryton z Nowej Zelandii, Superstar, bo też Panie Dzieju wyglądamy sobie nienajgorzej. Kiedy się otworzyły drzwi do garderoby, musieliśmy spojrzeć w górę, bo chłopisko ma jakieś 1,90 m z zapasem. To oczywiście daje dobre warunki do śpiewania Escamilla, co zrobił w Paryżu z Minkowskim w czerwcu 2007 – i był wspaniały, wokalnie też!
A ponadto z Panią Beatą całkowicie się zgadzam w kwestii płyty Sandrine Piau…
To do francuskich sklepów taki wynalazek jak parasol jeszcze nie dotarł? 😯
Bobiczku, na polodniu sprzedaja para-sol, po para-pluie trzeba do Paryza…
Wlasciwie nie rozumiem, czemu tym razem Pani Kierowniczka postanowila ominac nadsekwanskie nabrzeza.
A z frontu ogolnokomemoracyjnego: zalamalam sie. Po prostu zalamalam sie:
http://wyborcza.pl/1,75248,7489935,Jan_Pawel_II_na_kafelkach.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=2015058
Poludniu, sorry, ostatnio literki mi brykaja. To albo starosc, albo zmeczenie…
Tereso, cudne! 😆 😆 😆
W tym tygodniu muszę złożyć zamówienie na kafelki do kuchni i łazienki. Informacja więc jak znalazł 😆
Tereso 😀
vesper,jedna kafelka 100 zl,masz kopalnie pieniedzy,czy jak 😯 🙂
rysberlinie, kafelki moga zarabiac na siebie!
Wystarczy jeno zamontowac parkometr w drzwiach i zwiedzanie za oplata wprowadzic.
Wlasciwie nawet mozna by pobierac od minuty…
Tereso 🙂 😀 😆
biore sie za klejenie i montowanie :8)
Tu mamy nowy, wstrząsający element marketingowy. Producenci, usiłując wcisnąć ludziom kafelki, od razu zastrzegają, że nie należy ich używać jako kafelków. Nawet wręcz wyrażają przekonanie, że nikt tego nie będzie robił.
To się stanowczo domaga twórczego rozwinięcia. Moją pierwszą myślą jest zastosowanie wszelkich alkoholi z Chopkiem w kampaniach antyalkoholowych, bo przecież wiadomo, że nikt tego nie będzie pił.
Trumienki-pozytywki też bym chętnie w tym duchu zareklamował, ale obawiam się, że argument „nikt przecież nie będzie naprawdę po raz drugi grzebał już pogrzebanych Chopka/Mickiewicza/Kościuszki/itd mógłby się w naszym kraju wydać mało wiarygodny. 🙄
„cudowne” rozmnarzanie -moze wystarczy jedna kafelka?
rysberlinie, to proponuje jeszcze platny spot z wiazka swiatla skierowana na, tudziez „Barke” za oplata z podlaczonego glosniczka. Sukces zapewniony.
Właśnie chciałam napisać, że potraktowałabym jako inwestycję, ale Teresa już mnie ubiegła 🙂
a latem lemoniada dla spragnionych i kremowki(przez caly rok)dla glodnych
a tak powaznie – przerazilo mnie to. Serio. Akurat do Jana Pawla mam spory szacunek, jednak i to wszystko juz nie tchnie mi, a jest profanacja, a wiadomo – swietosci (czytaj: wartosci) nie szargac.
I tak sobie pomyslalam, czy moze ktos wie, czy w URSS byly kafelki ze Stalinem?
Bo na moje wyczucie za kafelki do kibla ze Stalinem – dozywotni gulag.
Etap nastepny – muszla klozetowa nichybnie.
Ale i tak bardzo poprosze o majtki z Chopinem, ktore przy odpowiednim nacisnieciu graja, no nie wiem, co, moze to jaki nokturn, to jaka ballade, a moze jaki mazurecek? W zaleznosci od koniecznosci i okolicznosci!
lemoniada, a nie woda swiecona, apage satanas?
Nie, jednak nie woda swiecona, tylko lemoniada. Ale z prawdziwego syfonu!
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7491043,117_Rosjan_w_szpitalu_po_wypiciu_wody_swieconej.html
O, takie slipy z Chopinem mógłby nosić w następnym filmie James Bond, próbujący uwieść pianistkę, która wskutek obracania się w Roku Chopinowskim w kręgach władzy zdobyła dostęp do tajemnic jądrowych pewnych polityków.
Nareszcie cały świat zacząłby nucić muzykę Chopka!
Tereso,kafelki,liczniki,spoty,lemoniada-tak,ale przed zakladaniem Chopina
grajacych majtek bronie sie ile sil mam 😳
Na marginesie uwag p. Piotra Kamińskiego:
To teraz rozumiem, dlaczego nowozelandzki torreador miał inne kostiumy niż prezentowane w materiałach promocyjnych. A aparycją jako żywo przypominał młodego Gregory Pecka. Co wobec powabów Roberta Alagni jako Don Josego w pełni tłumaczy wybory życiowe Carmen.
Bobiku 😯
Bron, rysberlinie, bron!
Bobiku, tajemnic atomowych? Czy nuklearnych? 😉
Gdyby jeszcze Bond, uciekając lub goniąc (to bez znaczenia), zaplątał się gdzie trzeba w odpowiednim momencie i przez przypadek wygrał Konkurs Chopinowski, to by była promocja 🙄
vesper, to musialby niezla salwe puscic. Bo piekne kobiety przy boku zawsze sie znajda.
Bond miał już bliższe stosunki z wiolonczelistką z czechosłowackiej filharmonii
podczas Konkursu Chopinowskiego????
Wygranie jakiegokolwiek konkursu to dla Bonda mały pikuś. Ale ja myślę, że on by raczej ocalił Konkurs Chopinowski przez knowaniami potężnej Organizacji, która dąży do zniszczenia świata przy pomocy nuklearnych małpek i zatomizowanych tarabanów.
Jedna z kluczowych scen: ważny członek Organizacji, strzelając do Bonda (oczywiście niecelnie), krzyczy – „gdzieś mam brytyjskie licencje, ten pan już nikgo nie pozbawi życia!”
Drogi 60Jerzy – istotnie, nawet przy najlepszej woli, kostiumy szyte na Mariusza Kwietnia nijak nie byłyby w stanie ogarnąć bujnej osobowości Teddy’ego.
Natomiast rywalizacja w sensie nie tylko wokalnym, ale aparycyjnym, byłaby istotnie ostrzejsza, gdyby Joségo śpiewał Jonas Kaufmann (uwaga: jutro na Arte Werther z Paryża).
Może kiedyś dojdzie i do tego.
Ponadto, o ile się orientuję, Garancza na brunetkę – mniam, mniam. Choć w oryginale wygląda raczej jak Micaela.
No, żebyśmy tylko takie mieli kłopoty.
Cześć
P
A potem przeprosi, ale bardzo małymi literami, już po końcowych napisach 🙄
Zalamalo mnie zakończenie artykulu reklamującego plytki z papieżem: ” kto na kościól loży, tego glód nie zmoży”.
Rzeczywiście uboga instytucja jaką jest kościól potrzebuje wsparcia!
przeprosiny pójdą jako teaser przy następnej części…
a z fortepianem by się tak nie dało
E tam, by sie dalo, by sie. Od czego skrzydlo, trzy nogi, trzy pedaly i 88 klawiszy? To by byla machina!!!
O matko, ludzie.
A gdzie widzieliście dewocjonalia na poziomie, czy tzw. pamiątki?
Badziewnictwo w tej materii jest ogólnoludzkie.
Nie ma obowiązku kupować makatek, a jak komuś się podoba, to niech sobie kupuje.
Czcigodność osób przedstawionych nie cierpi na tym, że go każdy tfurca ciąga po swoich wypocinach. Raczej nadmiar czczej czci, za którą nie idzie pogłębiona refleksja.
Wszystko to jest zasmucające, ale tak jest i w każdym kraju można nabywać równe śliczności.
Widzę, że wątek kwitnie 😀
Macham Wam z biura prasowego. Byłam na pokazach trailerów filmów telewizyjnych – Chopka grają nawet w Indiach! Opowiem więcej, ale później.
Alez, wlasnie jest narzucony obowiazek przyjecia spiochow z Chopkiem…
A co do jakosci dewocjonaliow – niech bedzie kilimek czy makatka, nawet talerz, nawet poduszki czy piwo Benedykt sprzedawane w Marktl am Inn, no ale kafelki, litosci…
Proponuje piwo chmielowe przy odkapslowywaniu grajace nokturn b-moll (w calosci)!
Wiesz, Dorotko, w Indiach tylu Polakow jednak bylo…
Pomysłowość ludzka nie zna granic. 🙁
Szokująca jest akceptacja kurii krakowskiej, jeżeli to prawda.
Wychodzi teraz na to, że co bardziej ambitny hierarcha czuje potrzebę pozostawienia po sobie jakiegoś dzieła trwałego w postaci budowli.
Moce finansowe i dobra wola wiernych w tym temacie są ograniczone, więc widać każdy chwyt dozwolony.
Dla mnie to jest dodatkowo przykre, bo przynależę do tego kościoła.
Moja Mama miała każdy kawałek ściany, mebli i podłogi zajęty jakimś obrazkiem lub figurą, choć było to szokujące, nie obśmiewałam się z niej, bo to była moja Matka.
Dlatego te kafelki też mnie nie śmieszą.
Tak, emtesiodemeczko, ale to wszystko bylo na honorowym miejscu, a nie nad wanna czy sedesem… Mamie by sie tez nie spodobalo, zapewniam Cie. Bo, niestety, kafelek kojarzy sie jednoznacznie.
Są fotki Eleny jako Carmen:
http://intermezzo.typepad.com/intermezzo/2009/10/carmen-royal-opera-house.html
Niestety, jeśli chodzi o śpiew to tylko próba:
http://www.youtube.com/watch?v=bbmHHcPDxsQ
(Swoją drogą, może ktoś też kafelki zrobi??? 🙂 )
Na kafelki to ona… hmmm, jak tu się wyrazić, by nie urazić… za żywa jest 😉 Ja tam lubię próby – czasem śpiewa się na nich lepiej niż na koncertach.
No, to nagranie z próby w LNO to już wyuzdanie w czystej postaci. W Met – podejrzewam – by nie przeszło. Na podstawie tego fragmentarycznego nagrania – głosowałbyn jednak za istniejącym mimo wszystko marginesem niedopowiedzenia w MET – mówię oczywiście tylko i wyłącznie o EG, a nie o samej inscenizacji. A Jonas Kaufmann vs Teddy Rhodes vel Kwiecień – takie wybory Carmen musiałaby jednak zakończyć jak Tosca.
A taka z niej jasna blondynka z niewinną twarzą. 🙂
W Filharmonii Łódzkiej dają transmisję „Carmen” dopiero 30.01.
Taniec na rurze pierwsza klasa!Nie mówiąc o śpiewie!
Co do sacropamiątek to nic nie przebije butelki w kształcie Najświętszej Panienki z odkręcaną główką.
Co do „fryckobody” to może nie jest takie głupie,w końcu to rocznica urodzin.Może to tylko my obawiamy się przejedzenia Chopinem,a do ludzi dopiero taki zmasowany atak dociera?Koleżanka zwróciła mi dziś uwagę,że jak mawiał inżynier Mamoń,ludzie lubią te piosenki,które znają,a żeby poznać muszą je w końcu gdzieś usłyszeć.Do filharmonii sami za Chiny nie pójdą,bo nie mają takiego nawyku,więc może trzeba ich dopadać znienacka?Obyczaje tak się zmieniają,że zadyszki można dostać.
Do vesper:czyżby mail do mnie nie przechodził?Na okoliczność płytek?
Cudne zdjęcia Pani Kierowniczko!Ten montaż to też by mnie interesował,he,he…Frycek pod palmą też prima sort.Należy mu się,za te męki w Valdemosie.
Do Jerzego,
może wiesz, prowadzą transmisje z MET w Katowicach:
http://www.planero.pl/ShowEvent.php?id=31586
Co ja takiego poprzednio wpisałam,że czeka na akceptację?Obelg żadnych ani brutalizmów ne pomnę!
Do fomy z 13,36
Jak to nie można?A przepis Cage`a:pchać fortepian w kierunku ściany.Jeżeli fortepian przejdzie przez ścianę…Dalej następuje właśnie to,co widzimy na filmie!
Siódemeczko,
to ja tarabanię się z całą wycieczką do Krakowa, nie wiedząc, że od stycznia mam to samo za miedzą (do tego za 40 zł – niech ta informacja dotrze w końcu do p. Gutka w Warszawie). Siódemeczko – nieocenione ty moje źródełko informacji – toaścik wzniesiemy następnym razem za tę podpowiedź. Inna rzecz, że to była ich pierwsza transmisja – ale informację o niej skutecznie zachowali dla siebie – byłem w CSF w Katowicach dwa tygodnie wcześniej na „Soliście” i w żadnych materiałach propagandowych nie zająknęli się o transmisji live z Met.
A swoją drogą strasznie ten świat śmiszny jest. Ja znajomej we Wiedniu przypominam i sprawdzam co gdzie kiedy u nich w CK, a stołeczna Siódemeczka pilotuje mnie w moim zaścianku. I to jest ta cudna strona rzeczywistości sieciowej. No i w ogóle cudnie jest.
Wygląda na to, że jednak rzeczywistość podąża za naszymi wizjami, choć nie zawsze trop w trop. Bo niby z jakiego innego powodu Teddy miałby tu śpiewać arię z kieliszkiem martini w ręku? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=c0x4nHr-t4U&feature=channel
W jednym momencie widać nawet bardzo wyraźnie, że zmieszane, nie wstrząśnięte! 😀
Znowu Łotr się mnie czepia i wpuszczać nie chce, chociaż starannie wystrzegałem się jakichkolwiek niecenzuralnych nazw medykamentów! 👿
Obawiam się, Jerzyczku, że to taki próbny balon.
Jak nie nagłośnili, to mogło być kiepsko z frekwencją.
Warto dzwonić i dopytywać i naciskać.
Ja przerzucam się na inne transmisje w Arkadii za 30 zł (dla seniorów, he, he, he) do wyboru, do koloru. 🙂
Siódemeczko, zanim się poprzednio wpisałem był, przeprowadziłem wywiad środowiskowy i już wiem, że grają do końca sezonu. I to, że było miło, i że zapraszają.
Ja ze swoją ilością siwizny na epie mogę spokojnie dopraszać się biletów seniorskich, troszkę tylko muszę się jeszcze domarszczyć.
Ale na seniorów to ja uważam – wczoraj z jedną seniorką krakuską z lewej mej strony mało co nie udusiliśmy innej seniorki miejscowej, bo kazała nam japy zamknąć w antrakcie – bo ona (cytuję) „przyszła tu słuchać wszystkiego, a my jej notorycznie przeszkadzamy”. Moja sąsiadka już już miała się odwinąć swoją torebką, ale wcześniej moja wycieczka jak nie spojrzała na „tę co słyszeć pragnie” – to ta tylko podumarła troszkę i dalej już było przyjemnie.
Pozdróweczka. Ole!
Panie Piotrze, Teddy Tahu Rhodes będzie miał okazję wykazać się osobowością już w … kwietniu, kiedy jest przewidziany do roli Escamilla w MET obok Gheorghiu i Kaufmanna. Jeden spektakl zaśpiewa w ich towarzystwie także Mariusz Kwiecień, który przestrzennie rzeczywiście dużo skromniejszy, ale charyzmy mu nie brakuje. A u Rhodesa te 2 metry bladziutkie jakieś, przynajmniej 16.01.
Już przypuszczam,dlaczego Łotr mnie nie puszczał!Miałam literówkę w moim mailu.Teraz sprawdzam,czy mam rację,a poprzednie wpisy może PK odblokuje.
Miałam rację.To jeszcze raz do vesper:czekam na tę prywatę i nic!Czyżby coś nie przechodziło?
To jeszcze Habanera. (Jakoś średnia, ale skoro dzień Eleny i kafelek dzisiaj…)
Pani Urszulo:
coś w tych danych podanych wyżej (17:47) nie zgadza się, co można sprawdzić:
http://www.metoperafamily.org/metopera/season/production.aspx?id=10386
Nie odniosłem wrażenia, że było to „bladziutkie” 200 centymetrów”. Wokalnie – już wspomniałem, że było dobrze. A sytuacyjnie – mój Boże, jeżeli w parę godzin robi się zastępstwo, gdzie ta akurat postać bierze udział w gęsto tkanej akcji – to można być spiętym lub czegoś nie dograć na scenie. Zwłaszcza w sytuacji świadomości transmisji „na świat”. Nie był to co prawda jego debiut w Met, ale… Oczywiście, w świecie operowym takie sytuacje nie są niczym nadzwyczajnym, ale nie traktowałbym tego występu jako zmarnowanej okazji.
Pani Urszulo – rozumiem, ze zestaw Gheorghiu/Alagna nie wchodził istotnie w rachubę. Jeśli Kaufmann będzie taki dobry, jak w Scali, to powinno być nieźle.
Teddy’ego słyszałem dwa i pół roku temu, więc niewykluczone, że mu od tego czasu głosowo przybladło. Nic nie trwa wiecznie… Ale na same tzw. „waruny” – obsadka będzie niezła!
Cześć
P
Dobry wieczór. Wpuścilam, co Łotr zatrzymał – i łabądkowi, i Bobikowi. Nareszcie wieczór w spokoju… 🙂
Witamy zapracowaną Panią Kierowniczkę!Nie wiem, czy w spokoju,jak się wampiry obudzą…
Myślę, że wampiry przynajmniej chwilowo nałożyły futerały na kły 😉
Łabądku, okazało się, że plan mieszkania jest 200 km ode mnie, a ja mam taki z błędami. Poprawiam, rysuję (zupełnie nieprofesjonalnie zresztą), a jutro zeskanuję.
Do vesper:OK i proszę o tzw wytyczne inwestorskie,czyli spis gustów i guścików.Sorry PK i resztę dywanika,pozostałą prywatę załatwimy „na stronie”/oczywiście, cokolwiek miałoby to znaczyć/.
Piękny pomysł z tymi futerałami na kły.Mogą być w kształcie klawiszy i mamy kolejny gadżet chopinowski.
To co dzisiaj porabiali na tym Midemie? 😀
Ech, dziś to się po prostu szlajałam, aż wstyd się przyznać. Z ciekawszych rzeczy, to oglądałam te trailery i byłam na konferencji prasowej z okazji Roku Pergolesiego – a co to, Włosi gorsi? Też mają prawo do jakiegoś jubilata 😉 Potem niestety już tylko bankietowe życie, a to, jak wiadomo, męczy… 😉 Najpierw trafiłam zupełnie przypadkowo na elegancki lunch (darmowy) z Tajwańczykami w knajpie, potem, kiedy wróciłam na targi, to już tylko cocktaile… a to na stoisku argentyńskim, a to na niemieckim, a to na czeskim, a to u Belgów kranik z pysznym piwkiem… dość! Wieczór postanowiłam spędzić przykładnie w hotelu, nie udając się na koncerty jazzowe i popowe. Jutro intensywny dzień 🙂
Jednego żałuję. Kolega, Adaś Ciesielski, który pisywał (chyba jeszcze pisuje?) do „Życia Warszawy” o jazzie, a na MIDEM jeździ od ćwierć wieku, pojechał dziś tradycyjnie, jak to robi co roku, motocyklem do Vence na grób Gombrowicza. Nie opuścił podobno żadnego roku 🙂 Już się umawiamy, że jeżeli wybiorę się i w przyszłym roku, to zabiorę się z nim, ma drugi kask 😉 Dziś akurat miałam wolniejszy dzień, mogłam się wybrać… Tylko pogoda deszczowa.
Ależ PK ma eb! Tak namieszała i jeszcze trzeźwo pisze, miast łazienkę hotelową od posadzki zwiedzać? No, no…Co to jednak znaczy długoletnia praktyka zawodowa.Chyba jednak muzyka neutralizuje alkohole,jakiś chemik powinien się tym zająć.Czy jest na dywanie chemik?
No tak, na deszczową trzeba mieć odporne wdzianko.
A zdjątek żadnych więcej nie ma?
Jutro w Dwójce będą dawali transmisje z MIDEM Classical Awards 2010.
Hmm, dobrego, belgijskiego piwa napiłabym się. Aż mnie ślinka leci. 😀
E, to ilościowo nie było dużo – umiem się ograniczać 🙂
Ślinka mi leci.
W pierwszej wersji było o języku i dlatego głupio zostało.
Ależ oczywiście,nie podejrzewam PK o pochłanianie ilości przemysłowych.Chodzi mi o efekty mieszania,nawet małych ilości.Pamiętam pewną japońską pianistkę po takim polskim eksperymencie.Sprzątania było co niemiara…
Pierwsze przykazanie pijącego – porządnie zakANszać 😉
A zdjątek zrobiłam dziś tylko parę – dorzucę do obecnych 🙂
Yes,yes,yes…
Ha. Podejrzewam, ze nic nie sprawiloby Gombrowiczowi tak szczerej i nieklamanej radosci jak coroczna pielgrzymka na jego grob. 😈
Fajnie byloby miec jakis Rok Gombrowicza. Tu dopiero mozna byloby pisac operetke – i to zupelnie bezkarnie. Ale, jak powiada Gombro – nie dla psa kielbasa. 😈
Pisanie operetki w Roku Gombrowiczowskim byłoby małym szpasem, bo zaraz by wszyscy porównywali i się krzywili, że wielki Gombro lepszy, a tego, a śmego…
Gdyby sam Gombro żył, to może by docenił, ale wtedy z kolei z pielgrzymkami do jego grobu mogłyby być pewne trudności.
Nie kijem go, to pałką… 🙄
Ale to nie taka zwykła pielgrzymka, to motocyklowa 😉
Adaś trochę się Gombrem zajmował, rozmawiał tam z ludźmi, którzy go znali, chodził po jego śladach. Żadnej pompy 🙂
Te pięć dzisiejszych zdjęć juz wrzuciłam. Straszną-m zdechlizną, zaraz rąbnę się spać…
Dobranoc!
A ja popracuję nad planem kont stowarzyszenia. Marzenie mojego życia!
Na takie duze pudlo 11 czekioladek?!!!! 👿
Ludzie! Nie dajcie sie robic w konia! Kupujcie Leonidasy!!!!!!!!!! 👿
http://www.chopin.katowice.pl/upominki.php 😆
Właśnie tydzień temu dostałam takie w prezencie,ale prosto z Brukseli.Przepysznie idą w biodra,spartańskie jedzonko to nie jest!
Oczywiście o Leonidasach piszę,a nie o tych z fortepianika.
W naszym domu tez niedawno byly Leonidasy, eurostarem prosciutko z Brukseli. Chyba z kilo! Szybko poszly… 😈
Słodkie… brrrr!!!!
Ja zaczekam, kiedy w takie eleganckie pudełka krakowską suchą zaczną pakować. 🙄
Kielbase z Chopina? No, moze – zwlaszcza jesli z nowojorska Kosciuszko Mustard (czyt. kaskiasko mastard)
Pobutka.
PS.
Przypominacie mi wyczytane pytanie: „Rok Chopinowski? Ciekawe ile Polmos za to zapłacił!”
Mnie ta pobutka nie chce się otworzyć. 🙁
Czy na tym miała polegać?
Pobutka dzisiaj zaryglowana na cztery spusty?
To niechaj sie nikt nie dziwi, ze ide z powrotem na poslanko.
Mi to też nawet na rękę
Ja tak nie chcę! Wszyscy teraz wrócą do łóżek, a ja tu będę siedział sam! 🙁
Nie zasnę, bo w powietrzu unosi się kuszący zapach kiełbasy z Chopina. 🙄
Do pobutki najlepszy jest VLC Player. Do wszystkich filmów zresztą on jest najlepszy. 🙂
Tam chodzi o to, że bardzo ładnie grają Laetatus sum Zelenki, a zamiast organów mają jakiś skomplikowany sprzęt imitujący organy, prawie jak żywe. Można i tak, w końcu Włochy to wolny kraj, a płaci pewnie Matka Unia. 😉
Mnie też się nie chciało otworzyć 🙁
Już po konferencji chopinowskiej. Tym razem bardzo udana – było dużo dziennikarzy zagranicznych. W tej chwili trwa drobny cocktailik, a ja myk do biura sprawdzić pocztę i Wam pomachać 🙂
Wśród gadżetów dostałam grę „Chopin Memory”. Z opisu: „…zawiera 32 kartoniki (16 par), które należy rozłożyć obrazkami do dołu. Rozgrywka polega na odkrywaniu przez gracza dwóch kartoników w jednym ruchu. Jeżeli odkryte obrazki stanowią parę, to gracz zabiera ją, jeżeli nie – pozostawia na miejscu odwrócone obrazkami do dołu. Wygrywa ten, co zbierze najwięcej par”. Co jest na obrazkach, jeszcze nie wiem, bo nie otworzyłam. Muszę dalej 🙂
Teraz to wiem, dlaczego tak długo nikt się nie pojawiał na blogu…
U mnie pobutka się otwiera, ale fakt — nie jest w YouTubie, a jedynie jest to link do pliku mov, który otwierają aplikacje jabłuszkowe (zwłaszcza).
A pobutkę ‚pożyczyłem’ ze strony projektu Astra, który poświęcony był/jest rekonstrukcji nieistniejących już instrumentów za pomocą komputera. W psalmie Zelenki wykorzystano więc… rekonstrukcję brzmienia starożytnego epigonionu 😉
Wiesz, Wodzu, mam kiepskie wyobrażenie o zawartości głów tych mądrali, którzy wymyślają różne formaty kodowania danych i niedługo do każdej strony potrzebny będzie osobny program.
Jak jeszcze upadające media każą sobie płacić za dostęp do stron, to będzie pora na rewolucję w sieci.
Teraz trzeba ciągle pobierać jakieś kodeki, żeby coś działało, jak trzeba.
Co jest w projekcie Astry, to można przeczytać, tylko linki się nie otwierają.
http://www.rp.pl/artykul/62954,382525_Chopin_na_mankietach.html
Tu jest ta gra:
http://www.rp.pl/galeria/62954,4,382525.html
Sprawy formatów i kodeków miałem nieprzyjemność przerobić metodą prób i błędów. Kiedyś używałem pięciu aplikacji do odtwarzania muzyki i trzech do filmów. Szczególnie denerwujące były te od Apple, bo są zaprojektowane dla amerykańskich gospodyń domowych i żeby zrobić najprostszą rzecz musiałem przestawiać myślenie na inne tory, trochę mi obce. Poza tym ciągle chciały się łączyć ze sklepem i pokazywać reklamówki, co wprawdzie można zablokować, ale nie można wyłączyć, więc swołocz w końcu się zawieszała.
Aaaaaby ułatwić innym życie, podzielę się doświadczeniami. Po pierwsze, wywalcie wszystkie iTunes, Real Playery i inne Quick Time’y. WinAmp też paszoł won. Zamiast tego zainstalujcie sobie:
do muzyki
Foobar 2000
– odtwarza wszystko, konwertuje we wszystkie strony, zgrywa i nagrywa płyty;
do filmów
VLC media player
– też odtwarza wszystko, filmy i muzykę, umie przechwycić strumienie z Youtube i różne inne rzeczy; problem może być z formatami Real Playera, ale kto normalny będzie tego używał? 😉
Oba wyglądają topornie, co dla mnie jest zaletą. Można ściągnąć jakieś skórki, a nawet zrobić własne, ale w to się nie bawiłem. Jednak jak ktoś ma za dużo pamięci i lubi plebejskie klimaty, nie ma przeszkód. 🙂
I jeszcze bardzo sprawny ściągacz plików
JDownloader
– ściąga z serwisów typu Rapidshare, Megaupload itp., sam czyta kody captcha, odczekuje kolejki, nie denerwuje się przy tym i nie bluzga. Zapisuje filmy z Youtube w ludzkich formatach.
To wszystko jest za darmo i działa, a ja nie jestem na prowizji. 🙂
Napisałem przed chwilą i wrzuciłem krótki poradnik dla zagubionych wśród formatów, ale musiałem użyć Zabronionego Słowa, bo go zatrzymało w przedpokoju. 🙁
Ja już nie wiem, czy to chodzi o Zabronione Słowa, czy też Łotr z wyprzedzeniem zaczął karnawałowe igraszki łamane przez swawole. 😯 Chyba chce, żebyśmy nie znali dnia ni godziny i wpuszcza ostatnio, bądź nie wpuszcza, całkowicie po uważaniu. 👿
Poczytałem trochę, ale mało dokładnie, czasu mało. Co chcecie od kafelków? Kafelek służy jako wykładzina ściany albo dzieło sztuki. Mama bardzo ładne kafelki ze starym Wilnem. Wiszą na ścianie.
Jak pójdziecie do sklepu z dewocjonaliami w Santiago de Compostella, będziecie mogli kupić mniej lub bardziej wyszukany kostur wędrowca albo torbę wędrowną. Przydatne w podróży powrotnej, jeśli ktoś zamierza wracać piechotą, albo w dalszej drodze do morza, jeśli ktoś tam dopiero zamierza zakończyć pielgrzymkę.
Ale jak pódziecie do hipermarketu dewocjonalnego w Fatimie, to zobaczycie Jana Pawła II nie tylko na kafelkach ale na wszystkim, co człowiek kiedykolwiek wymyślił. Czy na majtkach, nie pamietam.
Są tam kafelki z JPII, z wszystkimi świętymi i z wizerunkami pastuszków przede wszystkim. Są nawet tanie, bo w przeliczeniu daleko im do 100 zł za sztukę. Ale kimo do głowy nie przychodzi kupować ich w celu wyłożenia jakiegokolwiek pomieszczenia.
Mnie interesuje, ile z tych 100 złotych pójdzie na Centrum, a ile do producenta. Jeżeli producent dostanie podobne pieniądze, jak za inne kafelki, nie ma wielkiej sprawy. Gorzej, że estetycznie nie jest to cudo. Ale w ogóle to ab ovo. Co to jest Centrum Jana Pawła II i do czego ma służyć? Ma Kraków w Łagiewnikach sanktuarium, w którym JPII gościł. Można je chyba wykorzystać do tych samych celów. Jeśli powstaje coś zupełnie nowego, podejrzewam, że chodzi o napędzenie pieniążków tym i owym, a nie o cele zbożne. I tu ten sęk pogrzebany.
Bobik, mysle, ze kielbasa z Chopina moze stanowic powazna konkurencje dla nowojorskiej kielbasy z Orla Bialego (White Eagle Sausage) – masarnia Piotr Kutas – sorry, ale autentyczne.
Warty polecenia tez jest Polskiej Matki Ser. No i wspomniana slynna na cale Stany musztarda z Kosciouszki.
Errata: Mam bardzo ładne kafelki
Leonidasy były kiedyś w gdyńskim Klifie. Słabo szły i zostały zlikwidowano. Myślę, że teraz miałyby lepsze szanse.
O matko! 😆 Jest naprawdę Polskiej Matki Ser? 😯 😆
Pamiętam, dobre 10 lat temu w Klifie chcieli 5 zł za czekoladkę, bandyci 👿
Dlatego upadli. Teraz firma Mont Blanc, też całkiem niezła, sprzedaje czekoladki od 14 do 18 zł za 10 dag, ale do espresso za 6,5 zł dodają czekoladkę „gratis”. Dla porównania czekoladziarnia pod nazwą Wedel oferuje czekoladki od 19 zł za 10 dag.
W radio właśnie słyszałem (PR1), że jeszcze nie wiadomo, kto te szopenowskie nagrody dostanie, a myśmy tu już wczoraj wiedzieli – i to zaraz po północy… 🙂
A mnie się wydawało, że dwa dni temu.
Nie lubę wczoraj, które zaczyna się przedwoczoraj. 🙁
Dzięki, Wodzu Wspaniałomyślny, za Twoją pracę! 🙂
Czekam z niecierpliwością na odsłonę.
Też czekam na odslonę, bo nie moglam wysluchać dzisiaj pobutki. 🙂
Odsłonięcie Wielkiego Wodza dziś nastąpi?
Super! Lubię takie imprezy! 😆
Mam nadzieję, że bufet sprosta moim oczekiwaniom. 😀
Co do pobutki – patrz sugestia z 12:13. W poradniku tylko ją powtórzyłem i rozwinąłem. :8
Odsłonięcie Wodza już nastąpiło. Był po prostu uprzejmy wsadzić trzy linki do jednego postu, co jest niedopuszczalne dla Łotra 😉
Mordka z 13:46 mnie po prostu rozwalił 😆
Nie tylko Panią, Pani Kierowniczko 😆 Będę miała problem z kiełbasą 😆
Dzięki, Wodzu Pełen Wiedzy! 🙂
Zrewanżuję Ci się też programem, którego używam od dłuższego czasu z dużym zadowoleniem.
Program Format Factory to świetne, darmowe narzędzie przeznaczone do konwertowania niemal wszystkich dostępnych formatów audio i wideo.
Naprawdę rewelacyjne narzędzie, które samo pilnuje aktualizacji. Świetnie się dogadujemy.
Ładny programik, chyba mi się przyda, dziękuję! I zna dużo języków, nawet wietnamski. 🙂
Pani Kierowniczko, jestem burak i czołgając się żebrzę o wybaczenie 😳
Przecież się nie gniewam 😀
Łotr ma swoje zasady, które nie są moimi zasadami, ale muszę je przyjąć, siła wyższa 😉
Zaraz idę na koncert.
Program dzisiejszego koncertu:
http://www.polskieradio.pl/dwojka/muzykaklasyczna/artykul133439_midem_classical_awards_2010.html
Pani Kierowniczko, niektóre zasady Łotra można zmienić. Uznanie komentarza z 2 linkami za spam jest ustawieniem domyślnym, ale edytowalnym. Spokojnie z ręki można zmienić na 3 lub 4. W prawdziwym spamie linek jest zdecydowanie więcej, więc drobna korekta jakoś zabezpieczenia nie obniży, a wielu osobom może oszczędzić wylądowania w poczekalni.
A propos koncertu:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7496170,14_latek_z_Polski_zagra_Chopina_w_Cannes___Arystokrata.html
Lubię te fancy przydomki 🙂
Ciekawe na ile taki fortepian czuje różnicę, kiedy gra na nim arystokrata fortepianu 😉
Odsłonięcie w ogóle bez bufetu? 😯
Czuję się bardzo zawiedziony. 🙁
Idę się pocieszyć szynką Matki Polki, czy jak to tam było. 🙄
Przyznaję się do miksta: czytam w nerwach ręczną i słucham arystokracji 😎
Póki co bilans gali jest taki, że jedna śpiewaczka straciła głos, a druga zginęła za kulisami, zwiększając tym ogólny poziom wesołości. Na szczęście się znalazła 😆
Wygrali, teraz już wyłącznie słucham 😀
No, nie wiem…
Dopiero jak Pani Kierowniczka powie mi, ze jest rzeczywiscie Arystokrata, bede sie do niego zwracal per Milordzie. Bo nie chcialbym wyjsc na idiote. 😈
Nie wiem, jak grał, ale wzruszyłam się potężnie, chociaż z zadyszką.
Proszę pamiętać, że jestem tylko głuchawym frędzelkiem 🙂
Już wiem,dlaczego jestem wegetarianką! Żeby przypadkiem nie zeżreć Chopina.
E, już lepiej byłoby tego Chopina rzucić na pożarcie łabądkom, niż różnym takim… 😉
Łabądki czasem grypą zarażają,no i ten łabędzi śpiew…
Kierownictwo chyba imprezuje.
Czy komuś też tak zanikał głos z radia?
Z Dwójki w necie.
No tak, zarażenie Szacownego Nieboszczyka grypą byłoby niewybaczalne. 🙂
Niestety,o tej porze jeszcze użerałam się z budowlańcami.Zazdroszczę uniesień duchowych,nawet zanikających.
Do vesper:Twoje maile przeszły,ale moje nie przechodzą.Może jutro znajomy magik coś poradzi.
Oczywiście.grypa plus grużlica czy inna mukowiscydoza ,tego nawet nieboszczyk nie wytrzyma.
Kierowniczka balowała i właśnie wróciła 🙂 Na balowaniu zaśpiewali King’s Singers 🙂 Poza tym Elina Garanca przyszła z Roberto Alagną 😉 A nie wychodziła długo, bo, jak się okazało, nikt jej nie zawiadomił, że właśnie ma wyjść 😆 Dawno nie widziałam takiego burdlu jak na tym koncercie 😯
To bardzo podnosi na duchu, ze gdzie indziej tez sa burdle, a nie tylko w naszej sypialni i wokol komputra…
Bede teraz mowil do Starej: Burderl tu, jak nie przymierzajac w Cannes.
No i proszę, jak będzie światowo 🙂
Wpis rano, padam spać. Dobranoc 😀
Pobutka (dzisiaj powinno być bez kontrowersji i burdli).
Wszystko na czasie – naive jest firmą roku, La fina ninfa będzie w tym roku w Krakowie, Jaroussky takoż 😀
Nic tak nie podnosi człowieka na duchu jak cudze bordello!Czy w Cannes PK też ma pokój nr.13?
Alert do vesper:no nie przełazi w Twoją stronę.Twój numer telefonu na moją stronę,please! PK zaświadczy,że nie jestem seryjnym mordercą i nie ma się czego obawiać poza przestawieniem wanny.
Bardzo mnie Kraków cieszy,Może się wreszcie dowlokę!
PK zaświadcza 😀
Dzięki za świadectwo moralności!!!!Owocnej pracy nad wpisem!
Kurczę, że też nie miał kto wystawić świadectw moralności, jak pierwszy raz jechałem do Mordechaja. Wszystkie myszy w okolicy przekonywały mnie, że Mordechaj to Kuba Rozpruwacz i handlarz żywym, psim towarem, a w Londynie z kolei wszystkie króliki twierdziły, że Bobik to z pewnością Hannibal Lecter skrzyżowany z pospolitym rabusiem.
Dobrze, że obydwaj jesteśmy zwierzątkami skłonnymi do ryzyka, bo inaczej pewnie nigdy byśmy się nie spotkali. 😉
Sorry, że kradnę wątek i się wcinam, ale właśnie usłyszałem że o 22.00 w Dwójce będzie program z Aliną Ratkowską. Raz tylko ją słyszałem, ale ona już chyba naprawdę dobrze wie do czego służy klawesyn. Jak ktoś może niech słucha.
Wątek to tu jest właściwie głównie muzyczny, a wszystko poza tym to wcinki. 🙂
Ale fakt, że opowieści o seryjnych mordercach mogą podnieść czytalność blogu. 😆
Jak dobrze,że ktoś tu jeszcze pilnuje meritum i namawia do dobrego /słuchania/.A właściwie to dlaczego łotr nie reaguje na morderców?
Idę na śnieg z głową pełną palm.
Już coś więcej wiadomo o najdłuższych urodzinach Chopina (przesyłam link).
Brzmi sensownie, jestem za.
http://www.tvnwarszawa.pl/1640711,200_rocznica_urodzina_chopina,bawsie.html
DziadekGutek – witam, dzięki za link 🙂 Dobrze wiedzieć, może się zgłoszę 😉