Złocisty flet
Na spotkaniu z Łukaszem Długoszem w Filharmonii Łódzkiej (mam nadzieję, że wtorkowy jego recital wypadł ładnie – a raczej jestem tego pewna) po raz pierwszy w naszym cyklu zabrzmiały dźwięki nie tylko z nagrania (na początku, dopasowując się banalnie do aury, puszczono Zimę Vivaldiego), ale i z natury. Co prawda tylko kilka dźwięków i parę pasażyków, a po nich padła zapowiedź „Reszta na koncercie”, ale to i tak była nowość. Chodziło o to, by pokazać ulubiony flet Łukasza, ten, na którym grywa najczęściej – a jest to nie byle jaki instrument, ma swoją historię. Otóż jest to flet, który należał do zmarlego dziesięć lat temu Jean-Pierre’a Rampala, który grał na nim przez cztery lata, uzyskany przez Łukasza po sukcesie na konkursie imienia wielkiego francuskiego flecisty.
Osobno Łukasz pokazał pudełko z siedmioma bodaj osobnymi główkami do fletu, tzn. końcówkami, na których znajduje się ustnik (w przypadku fletu poprzecznego ustnik jest dziurą, okoloną również metalem, w którą dmucha si,e nieco z ukosa). Każda z tych końcówek była zrobiona z innego metalu – srebra, złota, platyny i kombinacji, np. główka ze srebra, a ów właściwy ustnik ze złota. Niektórych używa żona Łukasza, Agata Kielar, też flecistka. Grają często razem, studiowali kiedyś razem w Monachium, a teraz – w New Haven, na Yale. On jest ze Skarżyska, ona z Sanoka, a oboje swoje kariery zaczęli budować od razu za granicą. Nie tracąc zresztą kontaktu z Polską.
Łukasz stał się rekordzistą w ilości wygranych konkursów – w sumie, jak je tak wszystkie podliczyć, łącznie z ogólnokrajowymi, ogólnoniemieckimi (kiedy studiował w Niemczech – najpierw we Freiburgu, potem w Monachium) i ogólnofrancuskimi (studiował wtedy w Paryżu), jest ich ze czterdzieści. Trochę to było zapewnienie sobie bytu – studia jednak są drogie.
Ale chcialam jeszcze o samym instrumencie. Łukasz zaczął grać na flecie od 9 roku życia; mówi, że próbował i na fortepianie, i na skrzypcach, ale we flecie od razu spodobało mu się jego „mistyczne brzmienie”. Ciekawe, że użył właśnie tego słowa; żalił się potem zresztą, że dziś często kompozytorzy, kiedy piszą na flet, traktują go jako taki sobie wesoły instrumencik, a przecież ten chmurny dźwięk (słowo „chmurny” jest moje) jest najpiękniejszy i najciekawszy. Otóż interesujące, że właśnie te walory brzmieniowe mają w większym stopniu flety srebrne niż złote. Dlaczego więc tak ceni się te złote? Okazuje się, że przede wszystkim ze względu na siłę dźwięku. Każdy metal ma więc swoje zalety.
To jeszcze w takim razie trochę „mistycznego brzmienia fletu”. Jeśli tak, to przede wszystkim oczywiście Syrinx Debussy’ego, no, ale także Density 21.5 Varèse’a, którego tytuł nie ma zresztą nic wspólnego z mistyką, lecz dotyczy gęstości stopu platyny, z którego zrobiony był flet zamawiającego utwór Georges’a Barrère’a. I jeszcze coś z Japonii, tak trochę z tradycji shakuhachi. Ale i nasze poprzeczne flety tam, obok USA, robią jedne z najlepszych.
Komentarze
Pobutka, nie mistyczna, choć bo ja wiem?
Bardzo lubię tę Sharon 🙂
Tu też zupełnie nie mistyczna:
http://www.youtube.com/watch?v=cAjOKnPqv50&feature=related
Tę sonatę Prokofiew najpierw napisał właśnie na flet, potem dopiero rzucił się na nią Ojstrach i namówił kompozytora na wersję skrzypcową i od tej pory grają ją skrzypkowie. Moja siostrzenica, kiedy ją grała, stwierdziła, że to utwór raczej niewygodny na skrzypce (choć piękny i grała go z dużą przyjemnością), ale Łukasz Długosz twierdzi, że i na flet nie jest zbyt wygodna 🙂
PAK nie zaspal, to ja zaspana nie zorientowalam się, że patrzę na komentarze pod Chopinem, a nie pod Zlocistym fletem 😳
bo gra na flecie, mili moi, jest najbliższa śpiewu, z tą drobną różnicą, że nie trzeba się przejmować tym, czym obdarzyła (lub nie) natura.
ach, flet, grający poryw powietrza…
O ławeczce bez podpisu już wszyscy czytali, mniemam… (Że się wyrwę z innym tematem.)
Ja zawsze myślałem, że nie srebro, nie złoto, a teraz się okazuje, że to nieprawda… To może i młodym być nie warto? 🙄
Ani pięknym, ani bogatym? 😯
No wiecie… ktoś w to złoto musi tchnąć sens 😉 Reanimować jego brzmienie metodą usta-ustnik 🙂
a miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący? 🙄
Też duch potrzebny i ciało,
Żeby zabrzmiało… 🙂
W sierpniu 1992 J-P. Rampal grał, być może na TYM flecie w mojej wsi 😎 W towarzystwie najprzystojniejszej (moim zdaniem) orkiestry świata „I Solisti Veneti” 🙂 W programie Vivaldi – koncerty na flet op. 10 nr 2 i 3. Mercadante i Paganini ze skrzypkiem Marco Fornaciari (Karnawał w Wenecji – wariacje). Z koncertu najlepiej zapamiętałam biały smoking Rampala, szampana pitego w przerwie w Kurparku przy kasynie i szalenie przystojnego kontrabasistę z prawej strony sceny 😎
Rampal miał ciała pod dostatkiem.
mistyczny flet to to jest taki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=jAJ4i1L3y5M
Niestety, nie dostarczono obrazu wykonawców 🙁
Chyba, że bez fletu…
Za to z kontrabasem 😉 Dzięki, PAKu 🙂
Oni (ta orkiestra) wtedy (1992) byli tacy młodzi, piękni i pełni entuzjazmu… A Karnawał grali wspaniale, kontrabasista osuwał się na instrumencie, wiolonczeliści trzymali fason jak… ja po tym szampanie 😉
A co robią z tymi starymi, brzydkimi i zgorzkniałymi? Przez 50 lat kilku ich chyba musieli zużyć. Znam się na tym trochę, bo sam kiedyś byłem młody, piękny i pełen entuzjazmu. 🙂
A teraz jesteś już tylko piękny i pełen entuzjazmu? 😉
Tak wyszło 😳
To Ci dedykuję mój ulubiony karnawał 😉
🙂
A dla wątpiących w siłę geniuszu Chopina mam uzupełnienie do wczorajszej informacji: otóż Witia Pietrow, postraszony wczoraj Ho-Pinem, wyciągnął skądś 7,5 mln dolarów i przyniósł Francuzom w zębach. 😎
Ho-Pin straszy! 😈
Ale tylko nadzianych 😆
witam !!!
a ten Chopin juz tu byl?
http://www.youtube.com/watch?v=6-TsegUect0&feature=related
🙂
Ogólne zchopinienie jest super w porównaniu z ogólnym zdziczeniem.
Dzięki za wczorajszą serię okołołabądkową.Chyba coś sobie wybiorę na nagrobek!
Do PK:przekazałam pozdro.Pan Prezes B wsrząśnion był do głębi i takoż serdecznie pozdrawia.W dodatku na 10 piętrze swojej firmy przytulił bezdomne remontowo biura filharmonii.Dusza człowiek!
Czy schopinienie?To się ubezdżwięcznia?
Melduję wciągnięcie do cichociemnej ligi czytaczy bloga bardzo miłej osoby z kręgów europarlamentarnych.Myślę,że jak się oswoi,to da głos.Macham Jej skrzydłem!
To przez sklerozę wpisuję się w odcinkach.
Chopin chopiniąc ubezdźwięcznia się jak najbardziej.
Odetchnąłem z ulgą. Jej – zatem to na pewno nie Rysiu Czarnecki. 😉
No, no… Nie mam skrzydła, ale pozdrawiam 🙂
Raczej schopinienie, jak schowanie czy, za przeproszeniem, schamienie 🙄
No jej,bo to ” koleżanka małżonka”,ale gwarantuję,że nie Rycha. W dodatku polonistka,więc wszystko wie o ubezdżwięcznianiu.
Odetchnęłam z ulgą,bo już myślałam,że dywan zwinął się na głucho!
Z mojej strony zaraz się zwinie. Wróciłam właśnie z minizlotu – widziałam się z Tereską i objadłyśmy się straszliwie pierogami z pieca w „Pierrogerii” na Pl. Konstytucji. Do tego dobre piwko niepasteryzowane, wcześniej pyszna zupka. Lokal wart odwiedzin! Znałam wcześniej inny lokal tej sieci – na Starówce, na Nowomiejskiej blisko Barbakanu, ale tamten jest mały; ten jest duży, ale istnieje dopiero trzy miesiące i jeszcze się nie rozpowszechnił.
Po tym obżarstwie sami rozumiecie, że marzę o pozycji horyzontalnej… 😉
Pyszny kącik gastronomiczny.
Tak jest,węże boa też trawią horyzontalnie i wiedzą,co robią!
Aczkolwiek jak się powiesi węża boa na wieszaku w przedpokoju, to będzie trawił i wertykalnie.
Co nie znaczy, uchowaj boże, że zachęcam do wieszania PK w przedpokoju. 😯 😆
Może i będzie trawił,ale będzie mu się paskudnie odbijało!
PK nigdzie nie antyszambruje,a już zwłaszcza na wieszaku!
Gdyby powiesic wertykalnie, ale głową w górę, a ogonem w dół, pasaż jelitowy przebiegałby grawitacyjnie, więc może udałoby sie uniknąć zgagi. Ale na PK nie będziemy tego sprawdzać.
Buszuję sobie właśnie trochę po Allegro i stwierdzam, że niektóre opisy do aukcji zasługują co najmniej na felieton, a może nawet jakąś pracę naukową 😆
Co w duszy gra? Pasaż jelitowy. 😆
Pobutka.
Mozart niezawodny na poprawę humoru, dla mnie przynajmniej 🙂
Właśnie wczoraj z Tereską mówiłyśmy o muzyce relaksującej – chodzi na jakieś tam kręgosłupowe zabiegi i potrzebne jej coś takiego. Pomyślała, żeby skompilować np. właśnie z wolnych części koncertów Mozarta – ta też by pasowała. Zaczęła od Koncertu fortepianowego A-dur KV 488, ale moim zdaniem tamta wolna część jest strasznie smutna. Za to ta z Koncertu klarnetowego (w tej samej tonacji) bardzo na duchu podnosi, jak ta z Koncertu skrzypcowego G-dur.
vesper, a zostało coś z tego Allegra po Twoim buszowaniu? 😉
‚muzyka relaksacyjna’ brzmi strasznie hiperkarketowo, zgrany produkt, z kosza, za 9,95. może przydałaby się jakaś bardziej udana nazwa, jeśli poprzeczka podniesiona do czubka peruki Wolfganga Amadeusza 🙄
foma:
Za 9,95? Na dywaniku działalność relaksująca jest non-profit 🙂 Ale fakt — Mozart napisał całkiem sporo wolnych części koncertów, więc nawet po kosztach własnych można dojść do 9,95… Zwłaszcza, że nie określiłeś waluty 😉
No tak, też nienawidzę tego terminu, ale tu akurat chodziło o określoną funkcję i nic więcej 🙂 Dlatego zresztą użyłam słowa „relaksująca” zamiast „relaksacyjna” 😉
zrelaksowany człowiek może i zauważy różnicę, ale przed relaksem to w takie subtelności się nie wgłębi…
Pora na kolejne wcięcie i zmianę wątku, bo właśnie dostałem maila zza oceanu w kwestii Koncertu wiolonczelowego na prawą rękę Olgi Hans. Cytuję ku zbudowaniu ogólnemu: „thanx sooooo much for this, piotr. i’ve sent it around to quite a few friends. it’s VERY moving. i’m impressed and would like to know more about the composer. czesc, bob”. Tak, że śledzimy teraz liczbę wyświetleń na youtube. W tej chwili jest 4966. A jakby ktoś chciał jeszcze przesłać swoim friendom to podaję link http://www.youtube.com/watch?v=PEqKmMvM_S4
Dominik jest teraz u Martina, ale pewnie jak się dowie, to się bardzo ucieszy, ale pewnie jeszcze bardziej ucieszy się Olga 🙂
Pięknym, młodym i bogatym być nie warto, bo o czym wtedy marzyć? A jak się jeszcze to wszystko straci?
Ostatnie 2 tygodnie młyn prawdziwy. Jeszcze parę dni tak będzie.
Parę dni temu w TV Kultura MA z Capuçonami i Youth Orchestra of Venezuela pod Dudamelem. Tutuł programu „Salsa w Salzburgu” podziałał odstraszająco. Dopiero potem refleksja, że coś tu nie tak i sprawdzenie. Niestety, z 95 minut zostało niespełna 30. Akurat grali Triple concerto Becia. To samo grali MA i Capuçonowie w Warszawie w zeszłym roku. Niestety, różnica ogromna. Ta młoda orkiestra grała nie tylko z werwą. Grali przede wszystkim bardzo równo. Wydaje się, że to podstawa. Jak orkiestra niegra równo to jak jąkający się aktor. Sprzeczność sama w sobie. Jednak są różne stopnie tej równości jak i świeżości jesiotra. Niby druga świeżość to już nie jest świeżość, ale w naszych warunkach orkiestra grająca ociupinkę mniej równo prawie nie razi.
O innych walorach młodych bilivaryjczyków nie będę pisał, bo to już bywało na tych łamach rozważane. Wioelka uczta. Na koniec zagrali Marsza Radetzkyego i słuchało się tego z przyjemnością. Ale też było to zagrane…
Nadal strasznie zajęty. Nic nie przeczytałem w międzyczasie. Ale jeszcze mam minutkę, więc się podzielę. Dwa dni temu byliśmy z Ukochaną i z Córeńką na filmie Jarmuscha The Limits of Control. 2 gwiazdki i zarzut pretensjalności w recenzjach. Tymczasem codziennie gorąco o tym filmie dyskutujemy i kolejne dna odkrywamy. Dla kogoś, kto nie jest entuzjastą tego rodzaju filmów, jest to film niemożliwie nudny. Ale dla miłośnika – uczta. W zasadzie chodzi o przeciwstawienie sobie środowisk artystycznych, głównie bohemy, wokółartystycznych i z drugiej strony rządzących światem. Rozumieć można ten film na wiele sposobów, co już samo w sobie o filmie świadczy. Są bardzo grube kreski, którymi kreślone są niektóre postaci. Być może są one wzięte z komiksu, a może są tak uproszczone, bo są pokazane własnymi oczami albo wyobrażeniem postaci o tym, jaką osobą być by chciała.
Według mnie są tam aluzje i do „Psa Andaluzyjskiego” i do wielu innych znaczacych filmów. Hiszpania pokazana fenomenalnie. Prawie żadnych miejsc szczególnie znanych, choć większa część filmu rozgrywa się w Madrycie i spora w Sevilli. Jedyne wyjątki – Muzeum Królowej Zofii (bardzo ważne w filmie) i parę dworców kolejowych. W Sevilli można jeszcze dojrzeć kawalądek katedry.
Rozpisałem się z entuzjazmem. Ciekawe, co będzie, jeśli kogoś zachęcę, a zachęconych spotka wielki zawód. Uprzedzam więc, że akcja polega głównie na czekaniu.
Muzyka relaksacyjna podnosi mi ciśnienie do niebezpiecznych poziomów 👿 Ale Mozart jest świetny na wszystko, na ból duszy i kręgosłupa też.
Allegro całe po moim buszowaniu, nietknięte nawet. Szukałam lustra, ale takiego, co by mi powiedziało, że jestem najpiękniejsza na świecie, nie było. A jeśli nie ma na Allegro, to znaczy że nie istnieje 🙁
Uprasza się PK o usunięcie tego, co wisi w poczekalni. Znowu się kopnęłam przy wpisywaniu maila
vesper, a wystarczyło mnie spytać… ;]
Dzisiaj tłusty czwartek.
Jedzcie paczki dziewczęta i chłopcy, bo…
foma, kto by chciał ryzykować odpowiedź 😉 Z lusterczkiem sprawa jest dużo prostsza – odpowie źle, to kończy na Allegro.
mt7, jak kto nie lubi pączków, to ma przechlapane 🙂
Nie lubię niemieckich pączków. Zgodziłbym się zjeść polskiego pączka z różą i z lukrem, ale musiałby być z dostawą na miejsce. 🙂
A ja lubię wszelkie pączki, ale muszą być przynajmniej trzy 😎
I nie tylko mnie muzyka relaksacyjna doprowadza do szału. 😯 No proszę, ile się człowiek tu może dowiedzieć.
Wielki Wodzu, takie wielkie pączki jak te we Wrzeszczu na Grunwaldzkiej? Nie mów, że możesz pochłonąć aż trzy, bo i tak nie uwierzę 🙂
vesper, to wraz z pytaniem trzeba dać ściągę…
A fe, foma! Ściąganie jest nie uczciwe! Albo się zna odpowiedź, albo nie.
Nie mam pączków, bo zapomnialam kupić /ściągalam szwy, a więc z wrażenia zapomnialam/, ale mam różę i pochlonę zaraz caly sloiczek!!!!!!!!!!!!!! 😀
W supermarkecie dają dziś papkę,
na którą każdy nerwus ma chrapkę,
bo od konsumpcji papki rzeczonej
zaraz się czuje uspokojony.
Już go nie wpienia prezydent, premier,
czy że Marsjanie zdobyli Ziemię.
Radio Maryja, czy szczyt G8,
wszystko to nagle nerwus ma w nosie.
Cóż mu czynniki wszystkie stresowe,
kiedy myśl jedna zajmuje głowę,
(że aż się trochę iskrzy spod czapki) –
jak by tu uciec z pułapki papki?
no właśnie chodzi o to, żeby znać…
ale fakt, źle określiłem dostępne źródła wiedzy 😉
Vesper – trzy to minimum, i to nie jest kwestia wiary, a naturalnych predyspozycji. 😎
A później wszyscy na wieszak i trawić! Totalna Traviata!
Widzisz, foma, dlaczego lusterko? Bo profesjonalne, bywałe w świecie lustro, obeznane z literackimi toposami, nie podlegające ludzkim konfliktom lojalności, udzieli prawidłowej odpowiedzi natychmiast, bez wahania, szczerze i spotanicznie. Bez werbalnej ekwilibrystyki i sięgania prawą ręką do lewej kieszeni po ściągę 😉 Bo wie, że jak nie, to Allegro 👿
Biedne,zantropomorfizowane i szantażowane aukcją lustro! Też będzie musiało się wycwanić.
O ile pamiętam,lustro do przedpokoju masz.To jakieś wyścigi luster?
To lustro do przedpokoju jest widocznie mało bywałe i nieobeznane. 😉 Może mu się zdarzyć, że zamiast najpiękniejszej w świecie odbije trawiącego pytona i co wtedy? 😯
Tak sobie pomyślałam, żeby powiesić jeszcze nad pianinem. Albo gdzie indziej. Widziałam kiedyś takie, w którym się zakochałam, ale mąż kręcił nosem, że remont daleko w polu, a ja będę lustra kupować, że transport, że coś tam. No i nie kupiłam. Teraz błąkam się po aukcjach w nadziei, że moje lustereczko do mnie wróci 🙂
Tym gorzej dla pytona,który był kiedyś boa,może nawet z różowych piór?
Brniemy w skrajnie abstrakcyjne niemerytoryzmy.Czyżby już północ?
Wrzuciłam trochę luster,również na drzwiach,bo to błyskawicznie powiększa metraż,bez konieczności ogrzewania go.A nad pianinem też nie zawadzi.
mężowie tak mają…
Skąd im się to bierze?
To muszą być geny. Gen „nie ma sensu tego teraz robić” musi być gdzieś w chromosomie Y 😉
labądku,
lustro nad pianinem? to chyba grający będzie się co chwilę mylil? 😉
Kombinują wyłącznie liniowo.Jak się ma dokładnie przemyślaną całość,to można zaczynać z kilku stron,to jak gra na kilku szachownicach.
To jest powyżej linii wzroku siedzącego. Nie chodzi o przeglądactwo,tylko o światło i przestrzeń.Działa trochę jak pauza,albo jak echo.
A w którym chromosomie jest gen „nie ma sensu sprzątać, bo i tak się zabałagani”? 😆
W Łańcucie wszyscy grają pod ogromnym lustrem.Mylą się tylko niedoćwiczeni.A dyrygenci są wniebowzięci!No i publiczność przy okazji widzi dyrygenta obustronnie!
Nie wiem w którym,ale często mi się ujawnia.To chromosom chronicznego pośpiechu.
To na pewno lustro ma takie samo zadanie jak w palacu nad kominkiem. Tylko, że w palacu byly przecież komnaty ogromne….. 😉 czy nie zrobi to wrażenia, że chce się naśladować styl palacowy?
Tak pytam, bo ja ten gen też mam, więc musi on jakiś ponadgatunkowy. 🙂
Może Vesper wchodzi na Allegro szepcząc pod nosem „komnaty swe widzę ogromne…? 🙂
Jest też taki gen „nie będę przestawiał tej szafy, bo stąd widzę, że się nie zmieści”. U kobiet nie występuje. 😎
A nie, to nie jest ten sam gen. U was, Łabądku i Bobiku, to jest gen hierarchizacji obowiązków. Też go mam. Jest bardzo aktywny. Mężowski gen „nie ma sensu etc” to raczej gen spychologii czaso-przestrzennej 😉
Tak, Wielki Wodzu. Po czym żona przestawia szafę z pomocą koleżanek, wszystkie mają przy tym sporo zabawy, szfa jednak się mieści, a mąż przechodzi nad tym cudem do porządku dziennego 😉
nie spychologii tylko organizacji… 👿
To zależy od stylu oprawy.W tej chwili często świadomie się miesza,ale to wyższa szkoła jazdy,bo wcale nie wszystko z wszystkim.
Ten gen nie ma sensu.Wystarczy zmierzyć w naturze lub w projekcie.Na oko to chłop…itd
A geny jakichś wrednych dziedzicznych choróbsk to niby mają sens? 👿
Z dwojga złego wolę już bezsensowny gen ” napiszę coś na blogu zamiast zabrać się do pilnej roboty”. 😎
Poza tym, gdyby każdy małżeński spór rozwiązywać za pomocą obiektywnej miary, to związek by się rozpadł pod ciężarem merytoryzmu 🙂
Jestem za uzasadnionym merytoryzmem.
Meble trza mierzyć!
Zgadzam się z łabadkiem w temacie przyczyny zgonu chłopa.
I szczerze nie znoszę wyższościowego tonu żon i innych takich.
Jak się tak naczytam i nasłucham, to nadziwić się nie mogę, skąd tyle kobiet o masochistycznych skłonnościach.
To akurat tego bloga może najmniej dotyczy.
ba! taki związek nawet by się nie zawiązał, gdyby trzeźwo na sprawę spojrzeć 😉
No, ciekaaawe dyskusje, nie powiem…
Lustro w mieszkaniu rzecz potrzebna, ale nie za dużo, to wbrew feng shui 😆 Serio, ja nie czuję się najlepiej wśród zbyt dużej ilości luster 😉
Widzę, że merytoryzm kwitnie – nic tylko Allegro i Allegro…
No to niech będzie Allegro, nawet maestoso 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=aT3Z11472gw&feature=related
A wracając do fletu i Rampala:
http://www.youtube.com/watch?v=W_yLpDWrYwY&feature=related
Cudnie Rampal „duje”.Ale na flet to ja najbardziej kocham Syrinks i popieram wywód mistyczno – metafizyczny.No i Pani Kielar z Sanoka mnie ucieszyła,chyba coś tu skombinujemy…
A luster to Feng-Szuja nie lubi naprzeciwko łóżka.W ciemnym przedpokoju i owszem.Chociaż zawsze twierdziłam,że gdyby to była prawda,to Chińczyków praktykujących szuję masowo nie spotkałoby takie cóś jak np.rewolucja kulturalna.Ale co taka szuje wie?Wg. niej ryby napędzają kasę.Każdemu akwarium i po kryzysie!
PK zauważyła,że jakiś kącik kulinarno-zoologiczno-genetyczno-wnętrzarski się wylęga? Do czego to dojdzie?
Kulinaria co jakiś czas wracają. Zoologia, zwłaszcza kotologia, niemal bez przerwy 😉 O wnętrzach to chyba jeszcze nie było 🙂
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Jras69X1XsQ
A można i tak: http://www.youtube.com/watch?v=NtTCj7zIXh0
Jak ładnie się cieszą!
Cóś pięknego 😀
Bach powinien postawić im piwo.
Znów mnie męczy gen blogowy.Jak Pan Prezes tu zajrzy /a zagląda!/,to będzie wiedział,dlaczego nie zdążyłam i słusznie łeb mi urwie.Chyba pójdę na terapię genową.
Pan Prezes zagląda? To macham Panu Prezesowi! 😀
Ale się ucieszy!
A czy ja też mogę pomachać Zaglądającemu Panu Prezesowi? 🙂
Panu Piotrowi chyba zależało, żeby rozesłać film do jak największej ilości osób.
Miga mi w okach, więc skończę na dzisiaj.
Obiad czwartkowy wydano, można spocząć.
Dobranoc! 🙂
Ponieważ były już jakieś przymierzanki do patentowania genów, to chcę zwrócić szanowną uwagę P.T. Publiczności, że gen blogowy ja pierwszy odkryłem w niniejszym wpisie. I cała pasztetówka z tego tytułu ma iść na moje konto! 😎
A skąd, piesku, wiesz, że z tego tytułu będzie pasztetówka, a nie sałata zielona? 😯
Za „sałatę”można sporo pasztetówki nakupić,a w niej konserwantów ile wlezie,ogólnie przecier z piór i kopyt!
Wracając do wątków medycznych.Dorwałam książkę Olivera Sacksa „Muzykofilia.Opowieści o muzyce i mózgu.”Czyli muzyka a neurologia.Czasem zimno się robi,ale ciekawe wątki np.o synestezji.Polecam!
Tak, rzeczywiście ciekawa. A o synestezji już chyba kiedyś było na Dywanie, prawda? Bo mi coś świta, że się przyznałam do skojarzeń dźwiękowo-smakowych.
O rany! To w jakiej tonacji jest ta pasztetówka?
O synestezji bywało nieraz, a książka niestety do mnie jakoś nie dotarła, choć wiem o jej istnieniu i oczywiście znam inne dzieła autora.
Sorry, powinnam już właściwie zrobić nowy wpis, ale po pierwsze wciąż jestem koszmarnie zajęta różnymi robótkami, a po drugie w przerwach (jazda metrem itp. 😉 ) czytam właśnie dość interesującą rzecz, z której wrażeniami będę chciała się z Wami podzielić, ale muszę ją doczytać.
Pasztetówka jest w tonacji bez-bzdur. Same konkrety, proszę! 🙂
Oto skutki zbyt słabo rozbudowonego metra w tej Warsiawie! Kieby warsiawskie metro było pikniej rozbudowone, Poni Dorotecka więcej by nim jeździła i te interesującom rzec juz downo skońcyłaby cytać 😀
Owczarku, z najwyższą niechęcią przeciwstawiam się Twoim opiniom, ale uczciwość nakazuje mi powiedzieć, co od początku wiedziałem. 🙁 Gdyby nikt nie wpadł na pomysł budowy metrta, to Poni Dorotecka mogłaby czytać w redakcji, albo w swoim prywatnym fotelu, bez wiszącej nad jej głową groźby ustawicznego kupowania biletów. O tłuczeniu się już nie powiem, zaznaczę tylko mimochodem zalety zdrowotne chodzenia piechotą.
Kto wymyślił metro, skazał Doroteckę na ten los. 🙁 Nie inaczej. 🙁
Pobutka.
Bardzo subtelna, nastrojowa ta pobutka, nic dziwnego, że dalej śpią. 😀
Ja też bym chciała kawałek metra, ale Jaś chyba nie doczeka.
O, przepraszam, ja nie śpię, ciężko pracuję 😐
… przy kopaniu drugiego metra 😆
Czegóż się nie robi dla społeczeństwa… 🙄
Jakie jest społeczeństwo?
Społeczeństwo jest wdzięczne Pani Kierowniczce. 🙂
Pani Kierowniczka zajęta przy kopaniu metra? Czy nowy metr będzie tak samo długi jak stary?
Nie moglam przepuścić takiego kodu: 1918
Metr to metr, nawet w Sèvres to wiedzą…
Mówią, że od metra głowa nie boli 🙄
Ale już centymetr dalej i kac murowany. 🙁
1918 7 października – ogłoszenie niepodległości Królestwa Polskiego przez Radę Regencyjną.
Nie tylko ja urodziłam się 7 października. 😀
Niniejszym przepraszam Kierownictwo (bardzo niski pokłon trzeciej kategorii), że posądziłam Je o tak niecne czyny, jak spanie o 10:50.
To się już więcej nie powtórzy. (Kufa bijąca pokłony przebłagalne)
Nieetycznie jest kopać leżącego, co nie oznacza, że bieżacego kopać jest w porządku. Proponowałabym więc, aby PK już nie kopała tego bieżącego metra.
Bieżący metr to jest jak ktoś waży metr i biegnie? I odpowiednio leżący?
Moje osobiste jednostki, to raczej metry sześcienne.
Zamierzam zamienić je na bieżące. 😀
Jak maître bieży, to jest nadzieja, że wkrótce przyniesie coś do zjedzenia. 🙂
Mnie dopiero za dwie godziny z ogonkiem…
Słucham sobie od rana fletowych tiurlikań i bardzo mi przyjemnie 🙂
Skopany metr wygina się i robi się nieeuklidesowy.PK buszuje między wymiarami.
Może trzeba PK ratować? Może utknęła między płaszczyznami? Choć jeśli buszuje w czasoprzestrzeni Minkowskiego, to pewnie jest zadowolona.
Ale jeżeli to przestrzeń wojskowa,będzie kopać stąd do północy.
I to przy pomocy szczoteczki do zębów. 🙄
Ale może to utknięcie ma całkowicie cywilne powody? Na przykład zaszycie się w prywatnym metrażu i zgłębianie tajemnic kupażu?
O nie. Wprost przeciwnie… 🙁
Czyli jednak Utknęła 😯
Misja Ratunkowa będzie nie od rzeczy. Trzeba wyciągnąć PK z przestrzeni nieuklidesowej
Zgłaszam się na ochotnika do wzięcia udziału w Misji Ratunkowej. Mam zabrać ze sobą kupaż?
Ok, Ty kupaż, ja dekupaż i będziemy wyposażeni na wszelkie okoliczności.
Pani Kierowniczce Utknięcie nie grozi. Pokona je siłom i kulturom osobistom.
Haneczko, chcesz zniszczyć w zarodku tak świetnie się zapowiadającą Misję? 😯
Założę się, że Pani Kierowniczka sama by sobie życzyła wyciągnięcia z Utknięcia przy pomocy kupażu i dekupażu.
Utknęła pewnikiem w przestrzeni koncertowej. Zazdroszczę,bo ja dziś na 3 godziny utknęłam obok piły tarczowej,w uszach niebezpiecznie mi dzwoni i o Beciu mogę chwilowo teoretycznie.Ten budowlany łomot to najgorsza strona mojego fachu.Chociaż w orkiestrze też niebezpiecznie,ale ciut przyjemniej.
W kwestii dekupażu:w jaki wzorek oklejamy PK? Okolicznościowo widzę faksymile z Chopka.Czy przypadkiem nie zrobimy z PK artefaktu?
Łabądku, a próbowałaś napuścić Becia na tarczową?
Ale ja nie lubię Becia w plasterkach,tylko w kawałku.A tarczowa strasznie kurzy i Becio by surduta nie doczyścił.
Chopek mnie dręczy ranki i wieczory,
We łzach go widzę i trwodze,
Przez niego widzę już we śnie potwory,
Tak mi dogodził niebodze…
Ach, cóż ja pocznę, to dopiero luty,
Rok ma dwanaście miesięcy,
Frycek mi biednej uszył wielkie buty,
Nie zajmę się nikim więcej…
W oczach mi ciemno i włos mi wypada,
I wszystkie bolą mnie kości…
Lecz, drogi Frycu, jednak to jest prawda:
Robię to wszystko z miłości…
Po tym wyznaniu,to Fryc jak nic po raz trzeci przededykuje Koncert f-moll,tym razem dla PK.A wyznanie proszę wkleić do twórczości blogowej!
Ach droga Doro, moja Ty słodziutka
bez Ciebie byłbym jak disco.
Moje nazwisko – jedna z wielu wódka
dzwonek w komórkach, to wszystko.
Ale Twe słowa, Twoje artykuły
Twoje blogowe starania,
Sprawiają że w mig rosną mi muskuły.
Taki to efekt kochania.
Się spłakałam 😥
A teraz to i ja się spłakałam 😥 😆
Płakać, czy uciekać?
Rzucać się na ratunek?
‚Chopin – wyznanie miłości’ w realu! 😯
PK jest dla Fryca jak Delfina i Ludwika w jednym,a do tego siłownia i kolacja ze śniadaniem,więc on nawet z gwiazdki tej poezyje przesyła!
Spleceni dwoje w miłosnym uścisku
bez serca chłop i Dorota
by to zobaczyć, boso i po rżysku
biec mi przychodzi ochota…
Piękna z nich będzie para jak ta lala
jakaż z nich piękna familia
żadną przeszkodą dla ich pięknych starań
nie może być nekrofilia…
😉
No tak,nadejszła pora na film erotyczny.Ostatni mazurek w Paryżu.
O, drogi zeenie, ta wizja jest przecie
Równie fałszywa, jak śliczna…
Łatwo się ludziom takie rzeczy plecie,
Lecz miłość ma platoniczna 😉
Ten Frycek cóś za dobrze rymuje.Czy oni tam nie walą z gwinta z Julem S ?
Wieczorem na łów wampir wszak wychodzi
i krwi pożąda niewinnej
choćby przez chwilę chce się nią nasłodzić
ze smaku wszak wielce słynnej 😉
Protestuję!Fryc nie wampirzy,to na nim żerują!
http://www.youtube.com/watch?v=pSnnlHFZyTc
Sompol też z Fryca korzysta… 😆
Ale żeby Cheops alias Chufu też?
A co on, gorszy? 🙂
Starszy powinien być mądrzejszy!
Chopek też ma swoją piramidę 😉
http://www.speakingconcerts.pl/sub,pl,piramidachopina.html
Wiecie co? Chopek od tego wszystkiego w końcu nam trupem padnie 🙁
Niby OK,ale ten”pijar” cóś dziwny.W tym zakonie chyba tak już mają.No i do czego on tej Sand potrzebował?
Padać to on już nie może, serce mu dawno zabrali…
Do tego braku zdążył się przyzwyczaić…
No i teraz pianiści mają się do czego modlić przed Konkursem…