I po requiemach
Ciężko było poddawać się atmosferze żałoby przez ponad tydzień – to wyjątkowo długo. Fakt, sytuacja była szczególna i złożona – w smoleńskiej katastrofie zginęło 96 osób w większości dobrze znanych społeczeństwu, z różnych środowisk, różnych opcji, każdy więc niemal miał kogo żałować. A przecież choć oficjalna żałoba narodowa się kończy, to przecież to jeszcze nie jest prawdziwy koniec wydarzenia, jeszcze nie wszystkie ciała zostały zidentyfikowane, część nie wróciła do kraju.
Jak można było to znieść, ten długi czas, który dla nie obchodzących bezpośrednio żałoby był nadmiarem (zwłaszcza od momentu, gdy arbitralną decyzją o pochówku prezydenckiej pary właściwie tę żałobę zakończono), a przede wszystkim ten koszmarny odlot podkręcany przez większość mediów, nierzadko politykierski, nader często po prostu fałszywy? Lepiej było w tym czasie po prostu słuchać radiowej Dwójki (bo przynajmniej jak już puszczają muzykę poważną, to wiedzą, co i dlaczego, bo przecież zwykle to robią), choć na dłuższą metę i ten stan, i ta jednostajność nastroju nużyła. Ludzie mają różne sposoby przeżywania żałoby. My zastosowaliśmy XIX-wieczny model europejski, w Nowym Orleanie na pogrzebach grają radosny jazz tradycyjny (bo przecież zmarły odchodzi w inny, lepszy świat), w Wielkiej Brytanii i USA grają przeboje popowe. Tak też można, czemu nie.
Co nie zmienia faktu, że Requiem Mozarta jest nieśmiertelne i zawsze porusza (jeszcze raz brawo Marc Minkowski, brawo muzycy krakowscy, brawo Julia Lezhneva, Anna Lubańska, Rafał Bartmiński, Wojciech Gierlach – to była, jak już tu wspominaliśmy, wyższa szkoła jazdy i sport ekstremalny), było więc najczęściej wykonywanym w tych dniach na żywo utworem (w Krakowie i Warszawie zabrzmiało po dwa razy). Niemieckie Requiem Brahmsa, które zabrzmiało w piątek w Katowicach, a parę godzin temu zostało odtworzone w radiowej Dwójce, pozostaje utworem wzruszającym i głębokim; osobiście jest mi szczególnie bliskie. W niedzielny wieczór w radiowym Studiu im. Lutosławskiego odbył się koncert połączonych orkiestr – Sinfonii Varsovii i Polskiej Orkiestry Radiowej poz batutą Łukasza Borowicza; po krótkim Epitafium katyńskim Andrzeja Panufnika zabrzmiała III Symfonia Góreckiego z pięknym, skupionym śpiewem Wioletty Chodowicz. Symfonia pieśni żałosnych wykonana też została w sobotę z wielkim sukcesem w Londynie w Royal Festival Hall (London Philharmonic Orchestra, dyrygentka Marin Alsop, solistka Joanna Woś). I tak miała być tego dnia wykonana (zamiast IV Symfonii, której Górecki nie ukończył), ale poprzez dodatkowy kontekst wywarła jeszcze silniejsze wrażenie; minuta ciszy była i przed utworem (oficjalna) i po utworze…
No i cóż, udało się Berlińczykom przylecieć do Krakowa, ale czy rzeczywiście wykonanie Metamorfoz było dobrym pomysłem? Na pewno nie w tym momencie. Ciekawam, czy ktoś spokojnie wysłuchał muzyków i czy w ogóle był w stanie – przecież w tym czasie kondukt szedł już na Wawel i gawiedź podążyła za nim (co zresztą zrozumiałe). Nawet jeśli wykonanie było wyświetlane na telebimie, to zapewne pies z kulawą nogą go nie słuchał. Może parę osób, które zostały w katedrze… Szkoda, że nie pomyślano tego jakoś inaczej. A muzyczna oprawa mszy chwilami wołała o pomstę do nieba (z wyjątkiem fragmentów z Mozarta i Faurego). Najśmieszniejsze, że dziennikarze (ciekawe, czy tylko polscy) nie zauważyli różnicy i pisali w komentarzach (widziałam na stronie „GW”), że Berlińczycy grali Mozarta.
Komentarze
To witam w nowej rzeczywistosci, bo jak wyczytalam, to se ne vrati…
Ostatnie mysli dla tych, ktorzy odeszli. Wzorem Bobika preferuje zalobe telewizyjna, bardziej podniosla, a jutro – no, coz, czy ktokolwiek ma zludzenia, ze cos sie zmieni?
Wszystkiego autentycznie muzycznego!
Oby to se ne vratiło, Tereniu… Bo to jedna z najbardziej absurdalnie tragicznych i tragicznie absurdalnych sytuacji, jakie mogły się przytrafić.
Chodzą słuchy, że jak ktoś wysupła i podrzuci 30 mld $ pod ambasadę Islandii, to oni wyłączą ten wulkan…
Co piszę, bo już ‚pożałobnie’ odwołano mi koncert 🙁 Ale, co tam, jest rano i jest pobutka!
PS.
Długość żałoby jest dla mnie zrozumiała. Niezrozumiała jest (dla mnie) forma jaką przybrała. Choć i ta niezrozumiałość dotyczy wyłącznie tego, jak się tak można dać ‚wkręcić’, bo przecież nasze żałoby narodowe od lat ewoluowały w tym kierunku, a przy tym takie nałożenie powodów, które same w sobie wystarczały do zarządzenia żałoby zdarzyło się po raz pierwszy i trudno było wskazać właściwe analogie, dobrać proporcje i formy.
Zdecydowanie z jazzu to powinno być grane:
http://www.youtube.com/watch?v=MMINC9EOZME&feature=related
Ja o odtworzenie tego poproszę w stosownej chwili – mam nadzieję, ze rodziny ZAIKS na pogrzebie nie ścignie.
Wiesz, Dorotko, to nawet nie chodzi o to, czy ktos mial kogo zalowac, czy nie. Po raz pierwszy w powojennej historii Polski, w sposob niespotykany na skale swiatowa w czasach pokoju, nadszarpnieta zostala, i to jednak znacznie, struktura rzadu i wojska. Struktura wladzy, jaka by ona nie byla. Jednak tak. Poza tym sam fakt, ze nie mozna zidentyfikowac cial dorzuca swe trzy grosze.
Zaloba trwala tyle, ile wlasciwie powinna, biorac pod uwage okolicznosci i organizacje. Od soboty do niedzieli.
Zycze wiosennego dnia, bo tu jeszcze zimno.
A tu się pogoda pogorszyła.
W Mezzo właśnie poszedł kawałek, który mnie zachwycił w swym absurdize, natychmiast go znalazłam na tubie i wrzucam:
http://www.youtube.com/watch?v=HIUYqmY8ShE
Przeszły rano jakieś chmury, a teraz pięknie. Prawie jak u owego „Bacha” 😉
(I mogę się rozkoszować tym, że nie potrąciła mnie rano pani w lanosie, ‚przeskakująca’ na czerwonym… Brrr… „Kierowco, jeśli nie widzisz innego samochodu, to nie znaczy, że wszystko co robisz jest bezpieczne!”)
Jednostajność nastroju nużyła (ale przy wyłączonych mediach naprawdę się tego nie zauważa!), ale dopiero dziś zwróciłem uwagę (jakbym tego nie wiedział, ale jakoś człowiek otępiony chodzi na codzień), jak bardzo wkurzające są reklamy – gdziekolwiek.
Włączyłem rano Trójkę i jak usłyszałem o wzdęciach, dynamicznych oponach i czymśtamjeszcze, myślałem że mnie skręci.
Tydzień był tragicznie piękny, mimo wszystko.
Rozmiar tragedii jeszcze dotarł do nas w innym wymiarze – trzy osoby wśród naszych znajomych znały osobiście – były przyjaciółmi lub rodziną osób, które zginęły w tym samolocie.
Przypadek Marca Minkowskiego (i Berlińczyków też) jeszcze dowodzi, że dla chcącego nic trudnego. Część towarzycha, gdyby chciała, bez trudu dotarłaby do Krakowa jak bądź.
PS.
Zapomniałbym — że nie potrąciła mnie, to chwała Wotanowi! Zagapiłem się na szyld „Valhalli” i nie wszedłem na pasy po zmianie światła na zielone…
PS.2.
Co do „Valhalli” — Wotan i S-ka dorabiają sobie w czasach kryzysu wykonywaniem tatuaży…
Tydzień był jak najbardziej zasadny, wyrwa w strukturach państwa, rozmiar jednorazowej tragedii ludzkiej i dziejące się w tle sprawy techniczne z przygotowaniem pogrzebów do takiego okresu naturalnie pasowały.
Gorzej było z medialnym założeniem sposobu społecznego i jednostkowego przeżywania żałoby. Wszak żałoba to czas pomagający przejściu od (nagłego) braku do pogodzenia się z tym, koniec żałoby jest już inny niż początek, a tu mieliśmy wszystko na jednej, początkowej nucie końca świata.
No, ale jak punktem kulminacyjnym miało być wydarzenie, które się odbyło ponad tydzień później?
Ta żałoba nie skończy się dlatego, że ktoś ją odwoła. I nie wiadomo jak długo potrwa. Każdy przeżywa ją na swój sposób. Chodzi o to, żeby ten czas dobrze przeżyć. I zrozumieć tych, dla których jeszcze trwa. Niestety, nie można chyba mieć złudzeń co do delikatności nie tylko mediów, ale także naszych „środowisk opiniotwórczych”. Na szczęście jest muzyka a teraz możemy docenić, to że historia europejskiej muzyki dała tyle wspaniałych dzieł o żałobnym charakterze. Może to bluźnierstwo ale Mozart, nawet w wersji Minkowskiego nie do końca mi pasował. Chyba już za bardzo kojarzy mi się ze zwykłym czasem, w którym pojawia się po prostu jako wielkie dzieło sztuki. Doskonałe, bez wątpienia i zawsze, w którymś momencie porywające. Ale narosło już tyle związanych z nim skojarzeń, choćby z filmem Formana, które jakoś rozpraszają, że chętniej teraz słucham innych utworów.
Trochę późno ten pogrzeb (i w niedzielę — dziwne, że Kościół się na to zgodził), ale tym razem były problemy z identyfikacją, z organizacją, itp. Powiedziałbym, że skoro udało się w tydzień, to i tak dobrze świadczy o wszystkich, którzy przy tym pracowali. Ja bym się naprawdę nie skupiał na czasie — tydzień, a potem jeszcze dwa dni by objąć żałobą pogrzeb, to zrozumiałe. Ale to byłby zupełnie inny tydzień, gdyby nie nieznośna forma. Czy nie wystarczyłaby zmiana repertuaru kin i teatrów, czy filharmonii? No i to przegadanie — aż mnie korci, by zaproponować nową ustawę, o opodatkowaniu słów wypowiadanych na wizji, czy antenie w czasie żałoby narodowej podatkiem akcyzowym — 1 zł od słowa.
Ja przestałam włączać jakiekolwiek wiadomości. Telewizor włączam czasem wyłącznie na Mezzo.
Nie – to NIE była Capella Cracoviensis (tylko Orkiestra Filharmonii Krakowskiej). Ale co tam komu za różnica.
Jak kto ma Mezzo 👿
Podniosłabym stawkę do 5 PLN.
Skoro o muzyce pożegnalnej mowa, zaskoczył mnie pogrzeb Pana Marka Edelmana z wiązanką melodi wykonanych przez kolegów.
Tu krótki fragment zarejestrowany telefonem pod koniec marszu.
Bardzo poruszające i odkrywcze doświadczenie.
Muzyka odezwie się po kilku chwilach:
http://www.youtube.com/watch?v=n4F15VzXK9k
Ja myślę, że wszelkie statystyki oglądalności, czytalności itd. itp. wzięły w łeb. Dobrze mieć dzieci, które się domagają Małych Einsteinów, Krecika albo Misia Uszatka niezależnie od nastrojów społecznych. Rodzicom też pomaga.
Tylko że chyba przez pierwsze dwa dni po katastrofie dobranocki odwołano…
To ze słyszenia, bo nasza już wyrosła z dobranocek (choć zdarzało nam się razem oglądać Garfielda).
No tak, ale telewizja i tak już dawno przestała się liczyć w tej dziedzinie, tak że to bez znaczenia. Tylko kabel i DVD.
mt7 – nie wiedziałam, że Marek Edelman miał pogrzeb nowoorleański 😯 Może sam sobie tego życzył? Pasowałoby to do jego niepokornej natury.
Z dobranockami to był ewidentny błąd pr-owy. Pamiętam, że jak byłem mały i mi coś w tym stylu odwołano, to złorzeczyłem wszystkim zainteresowanym, niezależnie od powodu 🙂
Albo jak Teleranek odwołali…
Tak, tak! Na życzenie Pana Marka.
Długo szliśmy przy dżwiękach standardów i wariacji na ich temat.
Zwłaszcza „Gdy wszyscy święci idą do nieba” 🙂
Miałam wrażenie, że Pan Marek uśmiecha się do nas figlarnie.
Brak dobranocek to jest właśnie przykład smutku na siłę. I dzieci jak najbardziej miały powód, by się smucić. Szczęśliwie można było obejrzeć wyścigówki…
Ja już dawno na blogach zostawiłem pisemny dowód na to, że życzę sobie pogrzebu nowoorleańskiego. 😉 I jakoś mi się teraz przyjemnie zrobiło, kiedy dowiedziałem się, jak znamienitego miałem poprzednika. 🙂
CC – to w takim razie przepraszam, ale to kolejny dowód, na ile można wierzyć mediom: pisały, że oprawę muzyczną mszy zapewnia Capella Cracoviensis.
Bobiku, mam dobrego znajomego, który też tak mówi przyjaciołom 😉 Teraz, dzięki MT7, będzie miał się na kogo powołać 😉
Pogrzeb jazzowy to nie to samo, co pogrywanie skocznej muzyczki w stylu nowoorleańskim 🙄
muzykom wcale nie jest wesoło
Cytowaliśmy to już raz, ale taki pogrzeb to bym chciała mieć 😉
Bo w Polsce jest tak, ze kazda nastepna zaloba musi byc lepsza od poprzedniej. Bardziej spektakularna, dluzsza, bardziej, ze uzyje slowa po raz pierwszy w zyciu, ale lepszego nie znajduje, „zaj..ta”. Ilu przywodcow przyjechalo? Ilu nie dojechalo? Do tablicy i odpowiedziec : dlaczego? To granda, ze nikt z Brukseli sie nie pofatygowal! Zapamietamy to sobie! A papiez? Mogl przeciez przyjechac taksowka!
Bylem juz calkiem doroslym Kotem, kiedy zginela tragicznie uwielbiana jednak w narodzie Diana. I pamietam bardzo dobrze, jak wszyscy sie denerwowali, zeby zaloba narodowa i wielki placz po niej nie byl wiekszy niz po admirale Nelsonie, smiertelnie zranionym w Bitwie pod Tafalgarem w 1805 r.. Bo jednak Diana to nie to samo co Horatio Nelson. A starsze de mnie Koty pamietaja, ze to samo bylo po smierci Churchilla. Ze jednak Churchill to nie to samo co Admiral Nelson, ktory przelal krew. No i bylo mniej ludzi, co z zadowoleniem odnotowywano w prasie i telewizji.
Tak bylo. Nie wiem co z tego wynika, ale pewnie COS. 😈
Wpisałem coś, co uważałem akurat za ważne, a tu łotr mi zeżarł i opowiada, że nick mam wpisać oraz adres. A z tego kompa, co zawsze piszę. Lecę na posiedzenie i nie mogę tego długiego tekstu powtórzyć. Było o Żulu (Vernie) oraz MM w kontekście i takich tam, w tym o Ludmile Jakubczach i Teddym.
No to czekamy na po posiedzeniu 😉
Pogrzeb tubisty Kerwina Jamesa jest chyba najlepiej zdokumentowanym na tubie 😉 I fakt, już tu „chodził”. Zwróciłam swego czasu uwagę na ukazujący się tam napis: NEW LIFE. Czyli moim zdaniem jest to wyraz swoistej radości, że Kerwin przeszedł już do nowego życia, i godnego odprowadzania go tamże.
Co oczywiście nie wyklucza żalu, że zmarłego już z nami w tym życiu nie ma i nie będzie.
No, ale to tylko takie moje domysły.
Ha! A nie mowilem!
http://wyborcza.pl/dziennikarze/1,84208,7785204,Co_sie_stalo_z_Amerykanami.html
Dlaczego Amerykanie tylko jeden-dwa dni zajmowali sie Polska?
Bo maja „infantylne media” – w odroznieniu zapewne od doroslych polskich – i zajmowali sie reszta swiata i wlasnymi problemami. 😈
O właśnie, godne odprowadzenie. Godna oprawa, bez przesady, pompowania patosu i prześcigania w produkcji krokodylich łez przez osoby oficjalne, zwłaszcza przez polityków i dziennikarzy.
Zamiast grać w golfa, Obama powinien był siedzieć w kaplicy Białego Domu i posypywać głowę popiołem (wulkanicznym z Islandii, rzecz jasna).
No to jeszcze jedno pytanie. Dlaczego orkiestry reprezentacyjne (nie wiem czy w Krakowie i Warszawie to byla ta sama) graly wlasciwie tylko marsz zalobny Szopena albo werble i nic wiecej? Czy inne sa zbyt trudne do grania a moze nie ma instrumentacji na orkiestre deta chodzona?
> Dlaczego orkiestry reprezentacyjne (nie wiem czy w Krakowie i Warszawie to byla ta sama) graly wlasciwie tylko marsz zalobny Szopena albo werble i nic wiecej?
Może, przy okazji, chciały uczcić Rok Chopinowski? 😯
Wcale nie, słyszałam kilka różnych marszów żałobnych i nawet sobie myślałam, że ich nie znam. Te inne to były zwykle marsze „na wejście”, Chopina – „na wyjście”, przynajmniej na ceremoniach na lotnisku.
A tu kawałeczek bardziej „skocznego” pogrzebu nowoorleańskiego – tak też bywa 😉
http://www.youtube.com/watch?v=le7_j_U3M-0&feature=related
Z tą CC było tak:
wysoko postawiony Pan X z Warszawy zadzwonił do Pana Y z Krakowa z prośbą o zapewnienie oprawy „w stylu muzyki staropolskiej”. Po godzinie Pan Y przesłał propozycję oprawy muzycznej do Pana X, który „po zasięgnięciu opinii” zaakceptował ją bez zmian. Tyle, że Pan X zapomniał skonsultować to z Panem Z z Krakowa „na którego teren wszedł” co zostało mu przypomniane i wypomniane dnia następnego. Będąc w „sytuacji bez wyjścia” odmówił Panu Y. Pan Y rozumiejąc to grzecznie się wycofał. Pan Z zapewnił więc finalnie oprawę godną, komentowaną na tym blogu… (jakie to polskie…)
Z tymi BP było tak:
większość wysoko postawionych Panów narzekała na „kłopotliwy podarek”. Kłopotliwy czy nie trzeba stanąć na wysokości zadania. Tak więc w sytuacji, która zmieniała się co godzinę (Bazylika, Wawel – w komnacie, w katedrze, Rynek Główny, na mszy, po mszy, będzie próba, nie będzie próby, może być próba, nie może być próby, niech sobie zrobią próbe na dziedzińcu jak chcą, w św. Barbarze jak chcą, niech przylecą dzień wcześniej jak chcą mieć próbę, rano niech przyjdą, wieczorem niech zagrają… przemilczę pytanie jednego z najwyżej postawionych Panów na dzień przed koncertem: „co Ci Berlińczycy zaśpiewają?”) robiliśmy dobrą minę do złej gry. Na końcu Sir Simon udał że było znakomicie, a ja udałem, że mu wierzę.
taaaak…
Zapewne nie na miejscu będzie pytanie, co proponował Pan Y? 😉
Pan Y nie rozmawia o „projektach”, których nie udało się zrealizować 🙂
Ale proponuje podgląd na ten, który ostatnio zrealizować się udało:
http://www.youtube.com/results?search_query=minkowski+requiem+mozart&aq=f
A mnie o wiele bardziej podobało sie Requiem zagrane na mszy w intencji posłów i senatorów w warszawskiej archikatedrze z orkiestrą FN niż wykonanie z Krakowa (trochę to popowo było zrobione). Brzmienie było lepsze i miejsce odpowiedniejsze, a obu rzeczy słuchałem na tym samym odbiorniku.
Ten utwór, wg mnie najpełniej właśnie potrafi wzruszyć i brzmieć w kościele, to jest odpowiednie do tego miejsce i chyba jedyne dla tego utworu.
Wg mnie to była najlepsza uroczystość (jeśli tak można mówić) z minionego tygodnia.
Znamy, znamy … 🙂
To może się uda zrealizować coś w tym duchu innym razem, niekoniecznie w takich okolicznościach przyrody.
Berlińczycy już tak szybko nie przyjadą…
A swoją drogą szkoda, że z tego występu nie ma przynajmniej takiej dokumentacji, jaka jest z ostatniego udanego przedsięwzięcia Pana Y 😉
Nie wiedziałam, że warszawskie Requiem też było transmitowane. Nie przewidziałam jakoś 😯
Tak, tak, ten utwór dobrze brzmi w kościele. Kiedy siedzi się w pierwszych rzędach 😈
Brawa dla pana Y, pomimo mojego grymaszenia na Mozarta w tym kontekście. To było coś.
@mavol:
A kiedy, jeśli można, była transmisja Requiem z Archikatedry?
Johannes pod MM:
Szybkie wykonania są bardzo niebezpieczne, bo człowiek się przyzwyczai, a potem każde inne przyzwoite wykonanie brzmi ślamazarnie.
Pierwsze wrażenie mam zbytniego pośpiechu, braku zastanowienia się nad muzyką.
Przepraszam, bo śmiecę.
Bardzo oryginalne brzmienie kontrabasów, dźwięk ogólnie wyważony, nie słyszę tego, o co były tu czynione zarzuty.
Wpisał się tu Logos Amicus, którego niektórzy z kręgu blogowych przyjaciół znają, a którego pisanie i ja cenię. Jednak, po pierwsze, zrobił dokładnie to samo już u Pana Daniela i u Adama Szostkiewicza, po drugie, jest to długi fragment jeszcze dłuższego wpisu z jego blogu. Drogi Logosie Amicusie (jeśli tak można odmieniać 🙂 ), serdecznie zapraszam do wpisywania się bardziej osobistego, natomiast link na blog wrzucę, kto zechce, ten przeczyta. Tym bardziej, że wypowiedź jest rozumna i nawet można znaleźć jedno zdanie na tutejszy temat 😉
http://wizjalokalna.wordpress.com/2010/04/19/zaloba-i-teatr/
Pozdrawiam 🙂
Dorota Szwarcman pisze:
2010-04-19 o godz. 19:08:
Tak jak pisałem wcześniej najbardziej wzruszające wydarzenie z żałoby (oprócz muzyki, jeszcze bardzo ładnie sfilmowane). A co do Requiem i kościoła to zgadzam się w 100% i dlatego wybieram się w czerwcu podczas festiwalu mozartowskiego.
Gostek Przelotem pisze:
2010-04-19 o godz. 19:36
Transmisja była on live, 13 kwietnia, chyba wszystkie publiczne nadawały i nawet tvn.
Sprawdzałem na stronie tvp, ale nie mogę znaleźć w archiwach, a szkoda… 🙁
Aaaa, znaczy w telewizorni było.
To tłumaczy, bo z pudła rzadko korzystam w trybie „live”, a jak programy się pokićkały przez żałobę, to już w ogóle raczej nie włączałem.
Dzięki za informację.
Czytam wpisy tu i u innych autorów, słucham co ludzie mówią dookoła, i w mniejszości są Ci, którzy poddali się tej masowej histerii. Wszyscy myślą i mówią logicznie, nawet w sytuacji kiedy są szczerze przejęci. Więc skąd ten teatr, który zrodził się na naszych oczach? Czy przechodząc, np. Krakowskim Przedmieściem dostajemy nagle uderzenia, które wprowadza nas w ten żałobny trans? Wytłumaczy mi to ktoś?
Tymczasem niektórzy jeszcze wracają z sobotniego koncertu w Krakowie. Julia Lezhneva jest teraz w Brześciu i czeka na przesiadkę. Ok. 21.30 ruszy pociągiem w stronę Moskwy. Do domu ma dotrzeć jutro około południa.
A ja tym czasem tak sprytnie zaprogramowałem Minkowskiego, że skończyło mi się nagrywać, zanim skończył się bis 👿 Kilkunastu sekund zabrakło, a ja tak strasznie nie lubię.
Zdążyłam. Słuchałam. Beato, jeszcze raz dziękuję 🙂
Pani Kierowniczka odporna na eksplozje, ja się poddałam.
Ze strony Julii to też niesamowite poświęcenie…
mmm – witam. Wydaje mi się, że przyczyn nałożyło się tu kilka; niektóre działają na zasadzie swoistego odruchu warunkowego jak u psa Pawłowa. Czegoś nie wypada, bo co ludzie powiedzą. Bo nie można zakłócać atmosfery. A kończy się tak, że ci, co głośno krzyczą, terroryzują tych, co siedzą cicho, bo nie wypada; głośno krzyczą, więc ich bardziej widać, mają siłę przebicia; media idą za siłą przebicia. Stąd fałsz. Ci, co myślą logicznie, z natury są spokojniejsi w działaniu, a to jest niemedialne.
A wszystko się wyjaśni przy urnie wyborczej. Ja tylko mam nadzieję, że rozum zwycięży.
haneczko, ja też się oczywiście jakoś tam poddałam sile tej interpretacji słuchając na żywo, ale nie bez reszty. Dziś nie słuchałam, jakoś w tym całym kontekście nie miałam ochoty.
Gostku, i tak dzięki 🙂 MM zdecydowanie nie z tych, co to by ich można zaprogramować 😉
Haneczko, cieszę się, że zdążyłaś (no i z odbioru cieszę się bardzo!) 🙂
A biedny Bobik uziemiony w Krakowie 🙁
Do Gostka w sprawie ciekawie brzmiacych kontrabasów w Janowej: to był JEDEN kontrabas, z jedną wiolonczelą i fagotem unisono 🙂 Słowo honoru!
Bis nagrałam, ale przytkało mi się ze dwa razy wcześniej, o zgrozo w ostatniej arii sopranu…:(
Czyli oryginalność brzmienia z tego unisona pochodziła 😉
@mapap:
No to się jakoś dogadamy, mam nadzieję, bo całość Pasji mam.
Przytkało, znaczy się podczas zgrywania streamu z internetu?
Ad kontrabasy – pardon, słuchałem z komputera, i to jednym uchem z doskoku, ale w takim razie już wiem, dlaczego taka intrygująca barwa była.
Wielki Wódz pisze:
2010-04-19 o godz. 18:33
Znamy, znamy …
To może się uda zrealizować coś w tym duchu innym razem, niekoniecznie w takich okolicznościach przyrody.
Coś tam się od czasu do czasu w innych „okolicznościach przyrody” udaje zrealizować 🙂
Dorota Szwarcman pisze:
2010-04-19 o godz. 19:08
Berlińczycy już tak szybko nie przyjadą…
A swoją drogą szkoda, że z tego występu nie ma przynajmniej takiej dokumentacji, jaka jest z ostatniego udanego przedsięwzięcia Pana Y…
A kto powiedział, że nie ma? 🙂 Siedem kamer HD wszak tam było i „do puszki” Panu Y wszystko się ładnie zgrało 🙂
BTW: Berlińczycy już tak szybko nie przyjadą? Hehe… 🙂
No to się nazywa podgrzewanie atmosfery! Same zagadki. No dobrze, czekamy aż się wyjaśnią we właściwym momencie.
To nie są zagadki tylko lekutkie niedomówienia 😛
Pan Y coś wie, ale nie powie – skąd znamy tę technikę 😈
Pani Kierowniczko!
Ja bardzo Panią proszę…
No dooobra, sorry 😀 😛
Prawdę mówiąc, ja tak o tej dokumentacji to napisałam prowokacyjnie, bo miałam nadzieję, że coś udało się zarejestrować 😉
😛
Zarejestrować się musiało, bo kamery szły non stop.
A że zaczęli grać już na sam koniec…
Ja i tak uważam, że cały ten, yhm, dzień, zorganizowali bardzo sprawnie. Berlińczycy niestety nie byli najaważniejsi. Gdyby jeszcze chociaż coś zaśpiewali….
Dzięki serdeczne Filipowi Berkowiczowi za ścieżki. 🙂
Dopiero wróciłam.
Czy kroś może nagrał MM o 19 -tej?
Proszę!!!!
Nagralo sie ślicznie, ale zacukało sie ze 2-3 razy tak po sekundzie, niestety.
Może Gostek ma lepiej nagrane, ale ja słuzę, nawet z bisem.
P. K poprosimy o ewentualne posrednictwo.
No toć przecież o niczym innym tu cały wieczór nie mówimy 😉
Nerwowo i gdzie się da szukałam Berlińczyków, z ich strony gest piękny, tyle że wiadomo było, że w okolicznościach pogrzebowych zaginą. Szkoda. Mam nadzieję, że jednak 1/ są nagrani 2/ nagrani zostaną odtworzeni bo żadne prawa nie wejdą w grę.
Mimo wytrzymałości oraz sporej tolerancji dla fałszowania (głuchota absolutna) Chopinem mnie w tym tygodniu zamordowano. Więc mimo całej powagi ubiegłego tygodnia nieodmiennie wracała wielce a propos piosenka Starszych Panów – „Pani Róża gra Szopena”).
A żałoba ? To już sprawa wrażliwości każdego z nas. Na szczęście przestała ją organizować telewizja.
O. Właśnie. Niech telewizja nam nie organizuje życia. Sami sobie je organizujmy.
Dobranoc 🙂
Pani Doroto, to ja poproszę o udostępnienie mojego adresu mapap i ewentualnie odwrotnie.
Gostek go zna.
Mam stronę ftp, to można tam wrzucić duży plik, tyle że wrzucanie wymaga świetej cierpliwości, chyba że ma się super łącze.
Ze ściąganiem idzie lepiej.
Upraszam łaski dobrodziejów! 🙂
A czy puszka Pana Y z Berlińczykami ma szanse się zmaterializować dla spragnionych? 🙂
Pobutka.
Gostek tylko zna adres mt7.
PK upoważniam (zresztą chyba już kiedyś upoważniłem permanentnie, dla wszystkich Dywaniątek) do udostępnienia e-adresu.
FTP super, tylko jak już wspominałem, moje WAVy mają po 1 giga i więcej.
Technikalia proponuję uzgodnić mailami, żeby nie zaśmiecać dywanu.
wavy się pakuje do ape i wychodzi o połowę mniej 🙂
Tak, wiem, ale nie wiem czy szanowne towarzystwo ma takie możliwości…
Małpki, FLACzki…
jak nie mają możliwości, to se ściągną audio monkeya i będą mieli 🙂 Albo foobara – z niego można i odtwarzać i przekonwertować. Ściąganie nieskompresowanych plików jest wg mnie cokolwiek bez sensu. Podejrzewam zresztą, że nawet spakowanie winrarem czy 7zipem coś by juz pomogło, choć pewnie nie tyle.
Jak mówię – nie znam możliwości technicznych szanownego towarzystwa, więc z zasadywolę rozwiązania najprostsze.
Swoją drogą lubię VU Player, bo ma piękne wskaźniki VU, jak za dawnych dobrych czasów.
Chyba potrzebuję jakiegoś kursu 😯 Nic się na tym nie znam, a pewnie wstyd 😳
eee… myślałem, że będą takie wskaźniki ze wskazówkami, a to zwykłe linijki 😆
A co do tych najprostszych rozwiązań – jesli ktoś ściąga cokolwiek więcej, to najprostszym rozwiązaniem jest właśnie zaopatrzyć się najpierw w odpowiednie programy – potem zyskuje się dzięki temu mnóstwo czasu 🙂
O minęliśmy się 🙂
Wstyd jak jasny gwint! 😆
E, w sumie jest to chyba mniej skomplikowane niż obsługa edytora tekstowego czy nawet wordpressa, same podstawowe rzeczy 🙂
Są ze wskazówkami – trzeba zaptaszkować opcję „enable VU meter”
Ten merytoryzm mnie przerasta 🙁
to chyba że tak. ale i tak wolę foobara 🙂
haneczko, jaki merytoryzm? 😆
Chyba będę musiał napisac jakiś poradnik…
Napisz, napisz. Zaoszczędzisz mi roboty, a przyda się wszystkim. Serio serio.
Napisz, napisz! 😀
ha ha, jacy wygodni! 😆
dobra, pomyślę… może jak będzie deszcz padał… 🙂
Wszyscy za! Przez aklamację 😀
ano… sam się wrobiłem 🙄
to może jakieś sugestie, o czym to ma być – pakowanie, rozpakowanie, odtwarzanie, konwersja, serwery? Co jeszcze?
Po obiedzie rzecz przemyślę 🙂
1. rodzaje plików – stratne bezstratne (ew. różnice w rozmiarach pliku, jakości dźwięku)
2. pakowanie, rozpakowywanie
3. odtwarzanie – programy; odtwarzanie na sprzęcie grającym (DVD/ CD)
4. konwersja na inny rodzaj plików/ wypalanie na CD audio
5. serwery i ich ograniczenia
no to konspekt już masz. w miarę możliwości coś uzupełnię.
Do pomysłu Hoko z 10.52:
ćwiczyłem, zwykłe pakowanie nic nie daje, wynik jest zawsze 1:1 🙂
Stopień bezstratnego pakowania bardzo zależy od rodzaju muzyki i jakości oryginału, w sensie roboty inżyniera dźwięku. Średnio nagrana orkiestra spakuje się nawet do 25%, dobrze nagrany klawesyn do 70%.
6,7,8,9,10… Nagrywanie, nagrywanie, nagrywanie….
W mojej Viście jest wyłączone nagrywanie ze strumienia i pomimo wielu prób nic mi się nie udaje. Tylko ew. podłączenie liniowe, ale jakość 🙁
W małym mam XP i tam nagrywa ze strumienia, ale bardzo obciąża niewielkie moce malucha i wydaje mi się, że trochę zniekształca dźwięk.
Spotkałam się z opinią na forach, że od XP wszystkie systemy są specjalnie pozbawione nagrywania ze strumienia, żeby ograniczyć piractwo.
Tak, ale to wykracza poza zakres tego poradnika, myślę.
Ja to widzę jako bardzo podstawowe informacje „z czym to się je”.
To, czy FLAC z klawesynem będzie mniejszy czy większy od FLACu z orkiestrą chyba nie jest aż tak istotne 🙂
Swoją drogą, WAV pakuje się trochę – kilka procent. Trzy pliki, które niespakowane nie mieściły się na płytce, kiedy je spakowałem akurat się zmieściły.
Łajza – wykracza poza zakres stopień kompresji.
Nagrywanie streamów i inszych zwierzaków jak najbardziej trzeba opisać.
I w ten sposób cały Dywan hurtem pójdzie garować za jakieś tam kopiowanie kontentu i inne takie
Hoko, tylko koniecznie ludzkim językiem i ze słowniczkiem 😀
„dokument należy opracować w języku niespecjalistycznym”
ćśśśśś… hoko pisze.
Dobra! Będziem szeptem gadać! 🙂
Zresztą lecę do brata.
A ja dalej nigdzie nie lecę. 🙁 Może we czwartek. Może…
Bobiku, a czy Ty jesteś może Pies Latający, czy nie? 🙂
W kwestii pakowania i kompresowania – małe pytanko.
Otóż jeśli macie nagrania dokonane przez internet, to tutaj bitrate i tak chyba nigdy nie przekracza 128kb/s, więc nie ma specjalnie sensu ładować się w bezstratne formaty, mp3 w zupełności wystarczy; i najlepiej w mp3 nagrywać by było od razu ze strumienia (choć jak – nie wiem, bo nigdy się tym nie parałem, ale spróbuję zasięgnąć języka). Chyba że ktoś ma nagrania z „powietrza” i dobry tuner, to wówczas dopiero jest sens zabawy z formatami bezstratnymi. 🙂
No, zaczynam analizować konspekt…
ps
z klawesynem to faktycznie jest tragedia, strasznie toto niereformowalne. za to fortepian solo – bajka, jeszcze o połowę mniej niz typowa średnia 🙂
128 to można Dodę, muzykę to trza min. 320…
Streamy w ogóle są słaaaabe – jakość, rwą się.
Jest kilka streamów lepszej jakości – Cesky Rozhlas, Radio 4 z Holandii, ale to i tak nie to.
Real Player i kilka innych po prostu przechwytują streamy bezpośrednio i zapisują jako plik mp3. Jak wspomniała mt7, nagrywanie streamu przez analog jest słaaaaabe.
Oczywiście zamiana streamu na WAV nie ma sensu.
Ja to robię, bo nagrywam sygnał z tunera z powietrza, po Bożemu, na nagrywarkę DVD w wysokiej jakości. Potem wysysam ścieżkę dźwiękową z DVD w postaci pliku WAV, a dopiero to obrabiam w Sound Forge i wypalam na CD (stąd mam takie tyły w obrabianiu tego).
W Sound Forge (i Audacity chyba też) można obrabiać bezpośrednio pliki mp3, ale głównie jeśli ktoś chce mieć osobny plik na każdą część utworu, tak?
Jeśli komuś wystarcza jeden plik z nagraniem całej audycji, komciami pana Hawryluka czy Zwyrzykowskiego, to nie ma co się bawić tak jak fanatycy tacy jak ja.
mt7,
próbowałaś tego programu
http://download.cnet.com/RadioSure/3000-2168_4-10911517.html
(link po lewej, ten zielony 🙂 )
Zainstalowałem go przed chwilą i na xp nagrywa bez problemu – ma multum zaprogramowanych stacji (w tym Dwójkę), więc nawet nie trzeba nic kombinować, tylko wybrać z listy, a potem nacisnąć czerwony przycisk nagrywania, jak w magnetofonie 🙂 Visty nie mam pod ręką, ale nie widzę, by ktoś narzekał na niemożność nagrywania w tym systemie.
Gostek,
myślę, że lepszym rozwiązaniem byłaby wysokiej klasy karta dźwiękowa do komputera. Materiał po nagraniu na dvd to już niewiele lepiej niż mp3, chyba że masz naprawdę super nagrywarkę i szczęście do dobrych nośników 🙂
zeen,
a skąd weźmiesz te 320, jak radio w strumieniu nadaje mniej? 🙂 Podobno zresztą w niektórych stacjach nawet to co leci w powietrze to juz po kompresji, bo materiał do grania jest przygotowywany wcześniej i niektórzy sobie upraszczają robotę 🙂
Komputer sam z siebie zakłóca sygnał FM, a w moim mieszkaniu komputer od radia jest tak daleko, że dalej jedno albo drugie znalazłoby się za oknem.
W nagrywarce Sony w trybie HQ dostaję wynikowy WAV 48 KHz 16 bit.
Sygnał kablem Ixos bezpośrednio z tunera do nagrywarki.
Jakość na pewno lepsza od każdego streamu, z jakim dotychczas miałem przyjemność.
Przepraszam za głupie pytanie, ale ma ktoś sposób na nagrywanie streamów wideo? Jak np. to Requiem sobotnie?
PMK
Mówimy o nagrywaniu czegoś, co jest dostępne tylko w internecie, nie w telewizji?
Bo najlepszy sposób na nagrywanie programów telewizji to wspomniana przeze mnie nagrywarka z twardym dyskiem.
Real Player 11 chyba przechwytuje streamy video, ale nigdy nie praktykowałem.
Nie, tylko na necie – nagrywarka jest, się stosuje, ale tylko do rzeczy dostępnych na naszym, paryskim kablu, oczywiście.
Ale TVN tutaj nie mamy, więc to Requiem mam w dźwięku i na jutiubie, a z obrazkiem bym chciał.
PMK
Ja nagrywałem z radia, więc z TVN już nie mogłem na tę samą nagrywarkę…
Hoko,
Niepotrzebnie pisałem, czytając Twój wpis nie myślałem o strumyczku tylko o „ciągniętych” plikach z różnych takich pirtupirów… zagapiony byłem, ot co.
No tak, ale jak takie „Requiem”, które jest w kawałkach na tubie (HD), najlepiej zwabić na swój dysk? Żeby było w sensownym, nie realplayerowym formacie?
Jak już jest na tubie, to zostało i tak zmasakrowane podczas ładowania na tubę, więc nawet w HD już raczej nie ma ratunku.
Chyba że się mylę.
Ratunku nie ma, ale w stanie w jakim widać i słychać zapisze JDownloader. Wystarczy skopiować link do schowka. Formaty do wyboru są FLV i MP4.
Do hoko
Konspekt cd.
7. przechwytywanie i ściąganie videło.
mt7, Total Recorder pod Vistą chodzi bezproblemowo i też łatwo się obsługuje, tylko czerwona kropa do kliknięcia.
Gostek,
spoko, to chodzi o nagrywarkę z dyskiem twardym? bo ja myślałem, że nagrywasz na płyty dvd 😆 Tak to nie ma sprawy 🙂
a video… kiedy ja nawet telewizora nie mam 🙂 ale popatrzę tu i ówdzie.
No pewnie że z twardym. To podstawowy sprzęt po odtwarzaczu CD 🙂
Tego Minkowskiego Requiem pewnie jeszcze nie raz puszczą w Kulturze czy gdzieś tam. Jeśli ktoś to wypatrzy i da mi znać, to nagram.
Gostku, to nagrywało TVN, więc TVP Kultura nie ma nic do tego, a tamtym nie sądzę, żeby się chciało…
A dlaczego w takim razie w tubie jest logo TVP Kultura?
Nic takiego nie widzę 😯
http://www.youtube.com/watch?v=-Clj1xeAAKY ❓
8. legalny darmowy soft
Albo w przystępnych cenach…
No rzeczywiście 😯 Ale tylko na początku…
Transmitował to TVN.
Ja myślę, że to było z tych funduszy MKiDN przez NInA. Na stronie Instytutu też była transmisja. Miało się to tam później znaleźć, o ile pamiętam – na razie nie ma.
Dzięki, Wielki Wodzu 🙂
Pół przyjemności po mojej stronie. Nie jestem pazerny. 8)
Przepraszam Pani Doroto.
Ma Pani oczywiście rację.
Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie podać to, że moje emocje związane z całym tym wydarzeniem jeszcze niestety nie opdały… do swojego zwyczajnego poziomu 🙂 – a kiedy zamieszczałem ten komentarz, to były jeszcze dość solidnie wzburzone.
Komentarz rzeczywiście był za długi, z czego wynika, że ja nie za bardzo chyba się nadaję na takiego „czatowego” komentatora (a tacy zdają się dominować wśród Pani Gości).
Pozdrawiam
stb
I ja pozdrawiam 🙂
Rzeczywiście jest tu tak, że my sobie rozmawiamy. Ale, jak to w rozmowie, ktoś się wypowiada krócej, ktoś dłużej, i całkiem długie wypowiedzi też się zdarzają 🙂
A emocje… cóż, ciągle nami targają.
Oby tylko coś z nich dobrego wyszło.
W moim komputerze z Vistą żaden program nie nagrywa ze strumienia, ani wewnętrzny spawdzian nagrywania nie reaguje na strumień.
Walcuję z tym tematem już dosyć długo.
Może coś z kartą dźwiękową jest nie tak.
Nagrywa się z mikrofonu, liniowo i ze wskazanego pliku.
W poprzednim gdzie miałam XP znakomicie spisywało się Audacity, w którym można zapisywać wynik nagrania w różnych formatach i poprawiać jakość dźwięku, ciąć na kawałki, wyrzucać zbędne.
W laptopie mam XP i tam nagrywam Sound Recorder.
Wrzucam dwa linki – w związku z niedawną dyskusją o „teatralizacji” i wczorajszą retransmisją Pasji Janowej.
Pierwszy link
http://dch.berliner-philharmoniker.de/?utm_medium=email&utm_source=EmailNewsletter&utm_content=153929763&utm_campaign=DCHNewsletterfor19042010+_+bjiuiu#/en/concertarchiv/archiv/2010/4/t318/
z trailerem z Pasji Mateuszowej w wyk. BPh oraz rytualizacji (tak to właśnie nazwano – a nie reżyserią) Petera Sellarsa. Drugi link
http://www.artscriticatl.com/2010/04/webcast-review-peter-sellars-directs-bachs-st-matthew-passion-with-berlin-philharmonic/
z obszernym tegoż wydarzenia omówieniem.
Wobec tego co w Berlinie – w Krakowie nie było żadnego zgoła teatru.
Pobutka w wersji klasyczno-romantycznej.
Pobutka w wersji bardziej na czasie może*, ale po pierwsze pop, a po drugie może obrażać postżałobne wyciszenie… więc ostrzegam.
—
*) Choć z tym na czasie jest jak w dowcipie o Radiu Erewań i samochodach rozdawanych na Placu Czerwonym, prawie…
mt7,
to musisz mieć coś z komputerem nie tak. może coś z ustawieniami karty dźwiękowej, jakieś sterowniki itp.
a czy z tego programu, co zalinkowałem, słychać dźwięk?
Czasem trzeba coś zmienić w ustawieniach programu – np. ustawić katalog do nagrywania, bo domyślnie może być ustawiona ścieżka dla xp
PAK poszedł w skrajności od samego rana 😆
Wpuściłam ciekawe linki od 60jerzego, polecam. No cóż, to już nie teatr, tylko jakiś cyrk 😯
Drogi 60Jerzy – dzięki za ten wrzut wideo, który mnie zmroził. Kozena wygrażająca łapami publiczności rzuciła mnie na kolana. Co się z nią zresztą wokalnie porobiło…
Pierwsze „inscenizacje” Pasji pamiętam jeszcze z późnych lat 70tych, rabiało się też Mesjasza (także w Polsce). Jest to, moim skromnym zdaniem, kompletny absurd, bo – w przeciwieństwie do „oratoriów dramatycznych” Haendla, które są w gruncie rzeczy krypto-operami, i to nie tylko genialna Semele – te utwory nigdy nie były w ten sposób pomyślane.
Inna sprawa to Sellars, który od pewnego czasu bierze pieniądze za nic. Już w Paryżu, w Tristanie, całą robotę (zbyteczną, wręcz pasożytniczą) zrobił „wideowiec” Bill Viola, dzięki czemu Sellars dłuabł w nosie, a potem poszedł do kasy za nazwisko.
Nasz spór dotyczył zresztą nie inscenizacji, ale „aktualizacji” wydarzeń pasyjnych poprzez styl interpretacji i ekspresję. Tu akurat Mateuszowa stanowi całkiem odmienny przypadek od Janowej. Co tym bardziej podejrzanym czyni całe to berlińskie przedsięwzięcie.
Cześć
PMK
Gorąco polecam także drugi link, gdzie można się ponapawać teoretycznym bełkotem Sellarsa.
PMK
Z fragmentów, które zobaczyłem i usłyszałem wyciągnąłem dwa wstępne wnioski: zaoszczędzę 9,99 euro na obejrzeniu całości oraz nie zadam bezsensowengo pytania, co by na to wszystko powiedział sam Jan Sebastian.
A z Kożeną od niecałego roku coś się dzieje i wokalnie i (!) wizualnie. Słyszałem ją już w zastępstwie 1,5 roku temu w Berlinie i byłem zaskoczony rozjazdem między tym co na płytach, a tym co w sali. Jedno jest pewne – to nie jest (już?) głos na takie hangary jak berlińska filharmonia. A już te cekinki na czarnej sukni MK w Pasji zupełnie mnie rozczuliły.
Panie Piotrze – co do Sellarsa – właśnie w tym celu między innymi wsadziłem ten link. W każdym razie tym co zobaczyłem i przeczytałem byłem tak zdumiony, że nie wiedziałem jak się nazywam i że może moja wrażliwość już całkowicie stępiała. Albo wręcz jej tragarz…
Drogi 60Jerzy : jeśli coś stępiało, to jest nas dwóch! Także co do Kozeny. Parę dni temu słyszę z pokoju, jak ktoś na Mezzo śpiewa Mahlera: bez głosu, bez barwy, bez słów, bez pojęcia. Biegnę do salonu : MK. Jakaś ruina.
I jeszcze jedno, bo polska prasa przemilczała (?) : u Inwalidów w poniedziałek wielka msza pamięci ofiar katastrofy. Celebrował Arcybiskup Paryża, przyszli Kouchner, Alliot-Marie (ministerka obrony), nawet Le Pen z córką Marine…
Potem sobie poszli, bo co to ich obchodzi, a MM z MdLG zagrali Kantatę nr 12 Weinen, Klagen (Salome Haller, Helena Rasker – oj, będą z niej ludzie!, Julien Behr, Benoit Arnould). Zagrali cudownie, oczywiście – za nic. Brawa ogromne, pomimo szczególnych okoliczności. Mikrofonów przy tym nie było, ale Agnieszka Rychlik grała na skrzypkach, a Tereska była na sali, więc potwierdzą.
Cześć
PMK
Jestem ciągle zajęty. W pracy koszmarny kołowrót, w domu remont własnymi siłami. Właśnie wczoraj późnym wieczorem udało mi się przy zawieszaniu karnisza przewiercić, w belce nad oknem i drzwiami balkonowymi, rurę centralnego ogrzewania. Frajda była (i jest) wyjątkowa.
Ale do wczorajszego, a właściwie przedwczorajszego wracam próbując odtworzyć, co mi wówczas łotr zeżarł.
Nie rozumiem, dlaczego ludzie światli nie mogą być antysemitami. Żul (Verne) żył w czasach, gdy antysemityzm był dość powszechny, choć może nie obejmował tych najbogatszych (Francja) czy premierów (Anglia). Afera Dreyfusa dowiodła, że „światli” ludzie udają głupich, gdy to przydatne. Do tego światły człowiek w bardzo ważnym urzędzie (Pani Kierowniczka domyśla się, o kogo chodzi, a niektórzy inni to wiedzą, więc wiedzą też, czy jest to osoba światła) musi sobie zawracać głowę jakimiś tam propozycjami MM. Nic dziwnego, że koncert nie doszedł do skutku.
Aż dziw, że Minkowskiemu nadal się chce.
Koncertów nie słuchałem, większości transmisji nie oglądałem. Może dlatego, że tę żałobę w sensie ogólnym, a i w szczególnym też w odniesieniu do wielu osób. Te szopki telewizyjne były w tej sytuacji zbyt fałszywe. Ale mszę w Mariackim oglądałem i byłem zaskoczony fatalnym graniem i śpiewaniem. Czyżby prób nie mieli? Miałem wrażenie, że najbardziej zaciążył właśnie brak zgrania chórów i muzyków. Może i inne elementy doszły, wtedy nad tm się nie zastanawiałem, tylko złe wrażenie zapamiętałem.
Polska prasa przemilczała, a tu była już o tym koncercie mowa dzięki mapap, która nie doleciała…
Szkoda tylko, że mikrofonów przy tym nie było 🙁
W kwestii ogólnej: Minkowskiemu będzie się chciało do śmierci. Jeszcze inaczej: jak mu się przestanie chcieć, znaczy, że umarł. Zresztą, gdyby mu zagrali, podskoczyłby jeszcze.
PMK
Ten berliński link od 60jerzego 😯 Oprawili Jana Sebastiana, a niech to… Zamurowało mnie od rana. A MK już od jakiegoś czasu jest wokalnie nie do poznania.
60jerzy: „byłem zaskoczony rozjazdem między tym co na płytach, a tym co w sali”
Oczywiście zdajecie sobie Panowie (60jerzy + PMK) sprawę, że od zarejestrowania materiału na taśmie do postawienia CD na półce w sklepie droga jest dłuuuuuga.
Kolega mi opowiedział, jak oglądał program, gdzie po zarejestrowaniu materiału reżyser nagrania jakiejś płyty jakiegoś pianisty dla DGG powiedział: „a teraz weźmiemy to i będziemy pracować nad tym tak długo, aż będzie pięknie”.
Tak jak zdjęcia modelek nie mają nic wspólnego z „realem”, tak i możliwości obróbki dźwięku są przecież ogromne.
Oczywiście nie da się poprawić interpretacji (jak pisze p. Piotr – „bez pojęcia”), ale też nie byłbym tak do końca przekonany. Tu podciągnąć, tam zaakcentować (EQ), gdzie indziej przyciąć…
Panie Piotrze, dzięki za sygnał o tym, co było w poniedziałek! Mam nadzieję, że kantaty JSB wpadną w ręce MM i w innych okolicznościach, i że ja będę mogła usłyszeć tego efekty. Tego się trzymam i nie puszczam 🙂
Aha, ten Sellars to dla mnie typowy przypadek „co by tu jeszcze wymyślić?”
Oglądalność rulez i tyle.
Gostku, przypominam klasyka Młynarskiego : „co by tu jeszcze spieprzyć, panowie, co by tu jeszcze”. Oni zawsze coś znajdują.
Co do nagrań, bywa różnie, czyli wszystkie przypadki znane są nauce radzieckiej. Są nagrania oszukane genialnie (Parsifal Soltiego, gdzie Kollo i Ludwig nie spotkali się nigdy, a śpiewają tak, jakby sobie w oczy patrzyli), i spaskudzone niewiarygodnie, pomimo wielkich oszustw ciągniętych rozpaczliwie przez długie lata (Opowieści Hofmanna Ozawy na DG, gdzie nawet dat nie podano, bo wstyd, albo niektóre późne nagrania operowe Karajana, wstyd i hańba, puszczone byki muzyczne, zły montaż wszystkiego po trochu).
Niemniej niezależnie od cudów techniki, nawet w Paryżu nie zrobią z tego ryżu.
Ale są tylko konieczne retusze, wynikłe z natury „powtarzalnego” słuchania. Kiks na koncercie minął i tyle go widzieli. Ten sam kiks uwieczniony na płycie za trzecim razem jest już nie do wytrzymania. Np. genialne (powtarzam : genialne) Londyńskie MM są właśnie lekko podretuszowane, trochę jaśniej zbalansowane, ale wyjątkowo bliskie koncertowemu oryginałowi, który krążył po necie po transmisjach i nasłuchałem się go na pamięć zanim wyszły płyty.
Aha : to znaczy nagrywarki na streamy wideo ni ma?
Cześć
PMK
Do Hoko
Dzięki, nagrywa.
Bedę musiała poprosić syna o pomoc z tą kartą, chociaż nie lubię, jak zaczyna przestawiać, grzebać, sprawdzać z prędkoscią tornada.
Efekty bywają różne. 🙂
Ze strumieniem jest tak, że mogę nagrać sobie dźwięk z ze stron Medici i Classic TV na primier.
W Audacity nagrywa dwie oddzielne ścieżki dźwiękowe.
Świetny program.
Z kiksami to jest bardzo różnie. Wielki artysta to nawet kiks piękny zrobi. Pisałam tu kiedyś o „sąsiedzie”, jaki zdarzył się Rubinsteinowi w II części IV Koncertu Beethovena – bez niego do dziś czegoś mi brak 🙂
Nie uważam osobnego nagrywania partii instrumentów czy głosów za oszustwo – ot, ograniczenia spowodowane harmonogramami artystów. W muzyce rockowej zdarza się, że każdy muzyk gra w innym studiu w innym czasie, a wszystko kupy się trzyma.
Pod koniec działalności muzycy The Police tak się nienawidzili, że jeśli pojawiali się w studiu jednocześnie, dochodziło do bijatyki, a jednak muzyka, którą zostawili jest świetna.
Usuwanie kiksów jest jakimś tam oszustwem, ale raczej drobnym. Natomiast największa zabawa to szukanie tych nieusuniętych i innych wpadek bądź niechlujstw na płytach – to połowa przyjemności słuchania! (przynajmniej dla takich odmieńców jak ja 😛 ).
Nagrywarka streamu video musi jakaś być, ale videło to nie jest moja bajka, więc zdaję się na światlejszych ode mnie.
Panie Piotrze, nagrywarki na streamy zdaje się są, tylko jeszcze ich nie rozpracowałem, bo piszę poradnik radiowy i kompresujący. Ale jak tylko skończę… 🙂
Są kiksy i kiksy.
Na nagraniu „Barki” 😉 Ravela z Ozawą wyraźnie słychać, jak gdzieś w tylnych rzędach orkiestry chyba komuś przewraca się pulpit, bo raban jest niezły.
Hoko, ja mogę dołożyć punkt o wypalaniu CD audio z plików FLAC i APE w Nero, ale jeszcze nie teraz… 🙁
Dzięki Hoko, już nóżkami przebieram… Bo na to proste pytanie gugel rozkłada ręce, jak to echo co wzruszało ramionami.
A nagrywanie osobno – ja tego nie uważam za oszustwo, bo równie dobrze można by montaż filmowy uważać za coś takiego. Inny produkt, inne zasady. Byle dobrze zrobione, bez puszczania jawnych pomyłek (jak we Flecie Karajana na DG).
PMK
Gostku, Hoko, jeśli prowadzicie subskrypcję na poradnik, to proszę mnie dopisać do listy oczekujących niecierpliwie acz z nadzieją 🙂
Wszystkie chwyty dozwolone, byle meloman kupił. Melomani z Dywanu słuchają muzyki na żywo i z płyt. Ale są i tacy, którzy słuchają tylko na żywo, z płyt wyjątkowo. Są i tacy, którzy słuchają wyłącznie z płyt, bo na żywo jest ta muzyka niedoskonała. Praca dźwiękowców nad nagranym materiałem sprawia, że zaspokojone mogą być wymagania melomanów-płytowców. Można uważać, że to nie oszustwo. Na pewno nie w stosunku do „płytowców”. Przecież oni tego oczekują. Ale dla tych, którzy wolą słuchać na żywo, bo brzmi to jednak w inny sposób, a i atmosfera koncertu jest czymś bardzo ważnym, taki materiał obrobiony czy nagranie oddzielnych artystów sklejane w całość, to delikatnie mówiąc nieścisłość.
@60jerzy
> nie zadam bezsensownego pytania, co by na to wszystko powiedział
> sam Jan Sebastian.
Myślę, że byłby zdziwiony, że tyle razy grane, że nawet teatralizują, a nikt choćby jednej arii nie napisze od nowa — jakby muzyka była drugorzędna…
Stanisławie,
problem w tym, że ci, których nazywasz „płytowcami” często nie słuchają muzyki, tylko dźwięków i sprzętu. To dla nich te oszustwa i upiększanie na siłę. Wykonanie dla nich jest sprawą praktycznie nieistotną. Ważna jest głębia sceny, wybrzmienie alikwotów skrzypiec i bogaty, dobrze zdefiniowany bas.
À propos teatralizacji, co powiecie na [i]Podróż Zimową[/i] Szuberta w interpretacji Hansa Zendera:
[http://www.youtube.com/watch?v=oVtwvTLfZs0]Mut![/url]
Tutaj mówi się znakami „” 🙂
Jeszcze raz:
kody html nie w kwadratowych nawiasach tylko w trójkątnych (shift + przecinek, shift + kropka)
Aj, posypało się.
Taka teatralizacja — Mut!
@Gostek Przelotem
Problem jest symetryczny, niektórzy patrzą tylko na suknię wokalistki…
Wydaje mi się zresztą, że zmontowany materiał z koncertu może być niekiedy po prostu innym wykonaniem niż sam koncert, który nagrywano…
@gostek
shift+kropka to u mnie „ś”, shift+przecinek to „ń”
(jabłuszkowy układ maszynistki, to osobny klawisz między lewym shiftem a Y)
No masz, o ja buc niepoprawny, myślałem, że cały świat pisze na pecetach! 😉
Ja nie mam zasadniczo problemu z montażem, ale z upiększaniem na siłę już tak.
Poniekąd wyznaję filozofię Glenna Goulda, ale tylko do pewnego stopnia.
Uważam, że nagranie na żywo, ale takie „żywcem” jest bardzo cennym dokumentem i bardzo lubię takich wykonań słuchać – ze wszystkimi brudami, strojeniem instrumentów pomiędzy częściami itp.
Stąd zresztą cała powyższa dyskusja o nagrywaniu koncertów z radia.
Miało być: „› ‹” to osobny klawisz… 🙂
uff…
No, robocza wersja poradnika już jest 🙂
http://hokopoko.net/poradnik
I teraz niech się zgłaszają wszyscy, którzy nic nie zrozumieli… 🙄 – uwagi i sugestie mile widziane.
A ja w międzyczasie popatrzę za tym nagrywaniem wideo, może coś na jutro znajdę rozsądnego 🙂
Kto jeszcze zakrzyknie: KOHAM HOKO? 😀
Tylko zanim będę miała czas się w to wgłębić… 😆
Pierwszy komcio poszedł na blog… 🙂
Skrinszoty by się przydały… 🙄
Ja jestem z tych tępszych, co to na podręczniku nic nie mogą zrozumieć i powiadam wam, że gdybym tego wszystkiego już nie umiał, to bym się załamał. 🙂
Applian robi zestaw do video i audio (Replay media catcher). Video w formacie flv i z tego wycina mp3, ale i inne formaty sa mozliwe.
Do obrobki mp3 dobry jest mp3DirectCut dlatego, ze tylko przewija plik zamiast go w calosci ladowac, wiec jezeli nagra sie nawet szesc godzin czy wiecej, nie robi mu to zadnej roznicy. W normalnych edytorach to byloby duze obciazenie, jezeli w ogole mozliwe.
Replay Media Catcher kosztuje 39 USD.
Cały Applian 79 USD
Może umówmy się, że jeśli proponujemy prgram komercyjny (czy shareware), to podawajmy od razu cenę…
mp3directcut jest faktycznie dobry, bo przy minimum wysiłku można pociąć dowolny stream.
A droselklapa jak była tandetnie zablindowana, tak jest i dalej sobie spokojnie ryksztosuje…
Proszę nie mieszać literatury pięknej do merytoryzmu!
Ryksztosuje, jak komu 😉
Do nagrywania wideo znalazłem coś takiego
http://www.komputerswiat.pl/poradniki/programy/getasfstream/2008/10/nagrywanie-multimediow-strumieniowych-za-pomoca-getasfstream.aspx
cdn…
tu jest najnowsza wersja
http://66.196.80.202/babelfish/translate_url_content?lp=ja_en&trurl=http%3A%2F%2Ftetora.orz.ne.jp%2Fforum%2Fgasdown%2Fdownload.cgi&.intl=us
Próbowałem – z tv trwam coś mi nagrało, nie ma problemu 😆 do innych stacji jakoś nie mogę znaleźć linków 🙂
Hoko, poradnik pierwsza klasa, aż żal nie pociągnąć dalej.
Z sugestii rozszerzenia:
a) kompresowanie do mp3 z flac / ape
b) podstawowe korekty brzmienia
Nie mogłam się powstrzymać, hehe… wężykiem! 😆
Merytoryzmie, nimfo, skąd ty rodem,
czyś ty chorobą jest epidemiczną?
Skąd się tu wziąłeś? Co ci jest powodem,
że infekujesz całą brać muzyczną?
Że zamiast Bacha – pod twoim przewodem
polkę galopkę rżną merytoryczną?
Nimfo – wszak każdy prawdziwy artysta –
nie-merytoryk, lecz ABSTRAKCJONISTA!!!
(Słowacki w grobie sie przewraca…)
Sellars?! 😯 Nie, no bywa zabawny, ale nie wszystko da się reżyserować…
Obecnie po każdej sztuce mówi się dużo o reżyserze, czasem przede wszystkim o reżyserze. Barzo pięknie — należy mu się to, jest to szlachetna i godziwa podnieta do pracy, ale może to mieć i swoje niebezpieczeństwa.
Z jednej strony „nowinkarstwo”. Reżyser chce się czymś odznaczyć; uważałby sobie za ujmę zrobić coś „tak, jak było”, nawet w utworach klasycznych dąży raczej do rozsadzania tradycji niż do jej przechowania. Komplikuje rzeczy porste. Skoro się trafi reżyser ambitny i „pomysłowy”, a niezbyt inteligentny (i to bywa), pwostaje nonsens.
Drugie niebezpieczeństwo to oparcie swego zadania nie na trudnej, a mniej efektownej pracy przemyślenia tekstu, na zrozumieniu charakterów, intencji, ile na przystawkach i przybudówkach, którymi ponad miarę przeładowuje się widowisko.
Trzecie niebezpieczeństwo to spaczenie upodobań. Reżyser skłonny jest oceniać sztuki nie z punktu widzenia ich wartości, ile z punktu tego, „co się z nich da zrobić”. A to, co się da zrobić bywa często zabawą czysto zewnętrzną.
Tadeusz Żeleński (Boy), wstęp do „Flirtu z Melpomeną” (wieczór piąty), maj 1925.
Prorok jaky, cy co?
Pozdrawiam znad Motławy!
Nie prorok, pewnie, tylko jawny dowód na to, że to, co nam się sprzedaje, jako coś całkiem nowego (tzw. „reteatralizacja opery”, wedle genialnego pomysłu niejakiego Gruszczyńskiego), to grepsy stare jak świat, igraszki chytrych filutów. Banał i łatwizna, bo jak Boy słusznie mówi – najtrudniej jest zrobić to, co napisane. W przeciwnym razie trzeba zrozumieć, o czym jest Wozzeck, Traviata, czy Król Roger i jak to zostało z tego powodu zmajstrowane.
A ta umiejętność nie każdemu jest dana.
Pozdrawiam znad Sekwany
PMK
A ja pozdrawiam znad Wisły 🙂 To już wiadomo, dokąd PAK się przesiadał w Warszawie – a czy to znaczy, że POBUTKI nie będzie? 😉
Do cytatu od PAK-a: No proszę – Directoritis grasuje już od tak dawna 😉
To ja pozdrawiam znad Warty. Nieprzyzwoicie, obscenicznie wręcz tu dzisiaj zimno. Ci co ubrali się dzisiaj według kalendarza, cierpieli katusze…
Nisia 😆
Świat jest trochę starszy 😉 Boy pisał o zjawisku wówczas względnie nowym — teatr reżyserów zastępował teatr aktorów. Ot, przesunięcie akcentów. Co nie znaczy, że zastępował go po raz pierwszy w historii 😉
A pobutka powinna być… Bo ja wiem? Internet na razie mam 😉
PAK-u.
W związku z pobytem na południe od naszych wiosek – rada serdeczna: pilnuj portfela. Nad Dunajem dopiero co dyskretnie, profesjonalnie, nie przeszkadzając mi w zajmującej rozmowie tylko i wyłącznie o muzyce, ze szczególnym uwzględnieniem biografii Szostakowicza – uwolniono mnie od troski o dobra doczesne i kwity na nie. Dzięki czemu poznałem sympatycznych wiedeńskich policjantów w ich siedzibie. Od wczoraj zaś jedyny rodzaj słyszanej muzyki, to kantata na pieczątki i westchnienia żałosne równie sympatycznych urzędniczek mojego magistratu, banku, ubezpieczyciela.
Panie Piotrze – w Wiedniu piszą „Orchester und Chor des Mariinski Theaters St. Petersburg” oraz Valery Gergiev.
60jerzy 🙁
Jerzy, w tej sytuacji chwalmy Pana, że jesteśmy w Schengen…
Pozdrawiam znad Odry… 😆
pozdrówka znad Rawy 😆
Uszsz, obrobili nam 60jerzego an der schönen blauen Donau 🙁
Beato: Schönen? Jetzt?
A muszę zjawić się tam jeszcze 29 kwietnia. Znaczy się: nie muszem, ale chcem. Teraz to już faktycznie pozostaje mi tylko lebiodka, traweczka, ziółeczka, miejsca stojące, wiszące – pod żadnym pozorem siedzące.
Pozdróweczka bankruteczka.
A kogo nie obrobili 🙁 Mnie oskubali mniej dostojnie, choć też na sz, bo przy szczeniaczkach 🙁
Pozdrawiam znad Wełny i bardzo Ci współczuję 60jerzy 🙁
Pozdrówka znad starorzecza Wisły 🙄
To na razie w geście solidarności: „An der verdammten blauen Donau”. Obowiązuje do odwołania, do momentu zmiany diety na bardziej urozmaiconą, a miejsca na siedzące.
Czas dyni. Dobranoc!
🙁
Pobutka nie-wiedeńska, bezstraussowska i w ogóle…
Jerzy, szczerze współczuję. Mam nadzieję, że choć kłopoty były wielkie, straty materialne okazały się do przebolenia.
Hoko sie napracował, doceniam to.
Inni też piszą, a do tego zasięg mają duży, bo za Naszym Dziennikiem „dzieło” Rymkiewicza powtórzył Onet:
Ojczyzna jest w potrzebie – to znaczy: łajdacy
Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy
(…) To co nas podzieliło – to się już nie sklei,
Nie można oddać Polski w ręce jej złodziei
Którzy chcą ją nam ukraść i odsprzedać światu
Jarosławie! Pan jeszcze coś jest winien Bratu!
Dokąd idziecie? Z Polską co się będzie działo?
O to nas teraz pyta to spalone ciało
I jest tak że Pan musi coś zrobić w tej sprawie
Niech się Pan trzyma – Drogi Panie Jarosławie
Co prawda wolę poradnik, ale przytoczony utwór zasługuje na pewną uwagę. Spodziewam się w najbliższym czasie rozkwitu podobnej poezji.
Wrócę jeszcze do moich „płytowców”. Uwaga Gostka, że oni słuchają dźwięków nie muzyki bardzo mi pasuje.
Jeszcze jeden program do nagrywania wideo. Lepszy od poprzedniego, bo można jednocześnie nagrywać i oglądać 🙂 no i nie jest taki siermiężny.
http://www.dobreprogramy.pl/VLC-media-player,Program,Windows,13060.html
Po instalacji należy w menu „Widok” zaznaczyć opcję „Kontrole zaawansowane”, wtedy pojawią się dodatkowe przyciski, w tym czerwony przycisk nagrywania. Adres strumienia dodajemy w „Media -> Otwórz strumień sieciowy”. Domyślnie nagrywa do katalogu „Moje dokumenty”, mozna go zmienić w „Narzędzia -> Preferencje -> Wejście i kodeki -> Katalog nagrywania lub nazwa pliku”.
I trzeba uważać, by w czasie nagrywania mieć pod dostatkiem wolnego pasma, bo jeśli mamy słabe łącze i w tym samym czasie zaczniemy np. coś ściągać, to z nagrywania i oglądania nici 🙂
Jeszcze o zamieszxczonym utworze poetyckim. Nie mam wątpliwości, że w rozumieniu autora zaliczam się do łajdaków i złodziei.
Dzień dobry. Ja myślałam, że przynajmniej ten blog uchowa się od takiej tfurczości. U Bobika podrzucamy sobie co lepsze cuda, to faktycznie zaczyna się układać w kolekcję Kolekcję obłędu w narodzie polskim 😯
Proszę, Stanisławie, przynajmniej tu darujmy sobie te plugastwa.
Ja tym panom mam do powiedzenia tylko: na śmietnik Historii – marsz!
To coś z zupełnie innej beczki
http://www.youtube.com/watch?v=tEEXY6HrQ6Y&feature=player_embedded#!
Świetne! 😆
Strasznie dziwne, że można „l” czytać jako „t” 😯
Tylko niech ten cholerny EJAFJATLAJOGUT,czy jak mu tam, puści wreszcie Bobika do domu…
Obiecuję poprawę. Tym razem skłoniło mnie to, że autor jest laureatem nagrody NIKE z 2003.
Nie odmówię sobie porannych pozdrowień znad Wisły, bo istnieje pewna szansa, że wieczorne będą już znad Renu. 😀 I niech się wypcha ten islandzki Ejjakullat! 😎
Tfu tfu, trzymamy kciuki 🙂
Pan R. wydał z siebie Ejjakullat poetycki i ten szary pyłek spada, niestety, na wiele głów w naszym kochanym Narodzie. Samoloty myśli, że się tak wyrażę metaforycznie, zostaną zablokowane na swoich malutkich lotniskach. Będzie bója, jak mawiali moi kolesie telewizyjni.
👿
(w telewizorni – słyszę przez drzei! – znowu uczą toto wymawiać… wczoraj w Szkle ktoś esemesowo uprościł wdzięcznie na „eja-fleja”).
Ale i tak piosenka islandzkiej piosenkarki najlepiej uczy wymowy tej nazwy 😉
W kwestii poezji : czytam to, czytam i myślę sobie, że forma jednak jakoś spontanicznie zawsze odpowiada treści, bo autor ma w dorobku to i owo.
I druga myśl : czy mi się zdaje, czy ci sami przed wojną jednak pisywali trochę lepiej? Bo to – abstrahując od treści – jednak literacko upiorne…
A skoro już mowa o polskiej poezji: dostaję ostatni Diapason, gdzie Złoty Diapason przypadł pieśniom Chopina w nagraniu A. Kurzak, M. Kwietnia i N. Goernera. Na płytce załączonej – „Nie ma czego trzeba” w wykonaniu pani Kurzak. Słucham tego, słucham, dźwiękiem i muzykalnością się zachwycając, tu jednak pojawia się pewien drobny problem.
Jeżeli ktoś z Drogich Państwa zdołał ustalić, w jakim mianowicie języku śpiewa nasza znakomita artystka, to byłbym niezmiernie wdzięczny za informację. Gdzieś pewnie jest na świecie jakiś język pozbawiony spółgłosek, gdzie wszystkie samogłoski są do siebie podobne, ale ja go nie znam.
sztrzczłrzwbgrzwdgrzw
PMK
Piotrze, odniosłem to samo wrażenie. Jest jakiś dorobek, a tutaj coś literacko upiornego. Zeen, Foma, nie wspominając już o PK i Bobiku, przyzwyczaili ten blog to utworów poetycko znacznie lepszych, a NIKE nie dostali. A może ktoś z nich dostał, tylko nie wiem, kto się pod niektórymi nickami kryje.
Ejja-fiatla-joekutl…
Młody, przyjemny islandysta poinformował właśnie, że w języku islandzkim podwójne LL wymawia się jako TL.
Rzeczywiście fascynujące.
Męczcie się fonetycznie, jak chcecie. Dla mnie to po prostu islandzki Ejlat
My jesteśmy wulkaniczni
masochiści fonetyczni…
Bobiku, podobno znów zamknęli przestrzeń. Czy zdołałeś już odlecieć? Bo masochiści fonetyczno-wulkaniczni mają podłoże awiacyjne.
Jerzemu bardzo współczuję, i strat finansowych, i kłopotów natury urzędowej. To drugie czasem większe i bardziej dotkliwe od pierwszego. Do nurtu wulkanicznego chwilowo nie dołączę, ponieważ utknęłam w poradniku. Nie ma szans, by taki tępy wielbłąd jak ja przecisnął się przez ucho igielne poradnikowego sita intelektualnego. Może później spróbuję jeszcze raz, kiedy będę mogła się dla odmiany skupić na tym, co czytam.
Jeszcze nie zdołałem odleciać, ale nadal mam taki zamiar. Balice na razie czynne.
Każde trzymanie kciuków mile widziane! 😆
Jerzemu macham ogonem bardzo współczująco i pocieszająco. 🙂
Na razie zamknięto tylko nad Skandynawią…
Przyłączam się do ‚wyrazów’ dla Jerzego. 🙁
I znikam, bo czas rozpedził się, czy co?
Pewnie wszyscy chcemy wiedzieć, czy straty Jerzego poważne, ale wiem, że jest i będzie bardzo zajęty sprawami formalnymi. Szczęście, żeśmy w Schengen, bo miałby formalności na pare dni z niewiadomym skutkiem zaleznym od przychylności konsula. A i tak na granicy byłyby dodatkowe kłopoty.
A ja żegnam do jutra, jeśli jutro czas pozwoli. Dziś było go trochę, bo coraz jakieś zatarcie w pracy spowodowane brakiem możliwienia uzgodnienia tego czy owego, niezbędnego przed kontynuacją.
Wrzuciłam Radio Erewan do blogrolla 😉
W nawiązaniu do wypowiedzi Pana Piotra z 11:09, ogólnie o dykcji u wokalistów, cytat z książki „Łamańce z dedykacją czyli makaka ma Kama”. Wstęp do rozdziału zadedykowanego studentom wokalistyki:
Oni chcą pisać „jak najprościej” – my chcemy mówić jak najwyraziściej. Tak, żeby było słychać chrzęst łamiących się gałązek pod kopytkami „napisanej sarny” biegnącej przez „napisany las” Wisławy Szymborskiej.
(…) Słowo wyraziste to podstawa warsztatu aktorskiego.
Jakie są jego wymogi? Powinno być:
1. słyszalne,
2. rozumiane,
3. słuchane.
„… Wyrazistość jest odstępstwem od normy, na której poprzestając, nie można nic wyrazić. Tylko różnica jest wymowna” – pisze Sergiusz Wołkoński w książce „Słowo wyraziste” (s. 60, 1925).
W tej Dedykacji zwracamy się z apelem o słowo wyraźne i rozumne: wszak i słowo wyraźne można mówić „bezrozumnie”, tzn. nie rozumiejąc go! Mówmy więc słyszalnie (technika dykcji), sensownie (rozumienie treści) i interesująco (z talentem). A między słowami zachowajmy przestrzeń, którą zabudowują poeci.
Odwieczny dylemat sceny: Forma czy Treść, w przypadku dykcji należy zawsze rozstrzygać stanowczo: Treść, ale w odpowiedniej Formie! Westchnąwszy za Tuwimem: „Gdyby jajko miało inną formę, życie kury byłoby potworne”.
W kwestii życia kury. Pewnego wieczora w śp. RFI była kompletna plaża, nic się nie działo. Ale z czegoś trzeba było dziennik zrobić. Więc dałem dwa michałki, bo akurat spadły.
Jeden o smarkaczu łakomczuchu, co mu jęzor przymarzł do lodów w zamrażalniku, bo mu się tak śpieszyło, że nie wyjął tylko lizał prosto z półki. Przyjechało pogotowie i go odmrażało.
Drugi o kurze co zniosła kwadratowe jajo. To znaczy, nie żeby regularnie kwadratowe, ale zupełnie oryginalne i nieregularne w kształcie. Kura była podobno bardzo zdziwiona.
No i taki był dziennik, a potem poszedłem do domu spać.
Tej samej nocy był pucz w Moskwie i obalili Gorbaczowa. Nie mogli parę godzin wcześniej?
Cześć
PMK
Z racji tematyki wpisu i późnej pory proponuję na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=cZVkIJIX9JY
Błe, nie dość, że jakiś niechlujny mięśniak, to jeszcze tak zbanalizował harmonię, że zęby bolą 👿
A w ogóle to jest już świeższy wpis 😉
Zamieściłem to ze względu na to, że nie słyszałem tego utworu w na fortepian. A co do wykonania, fakt nie najlepsze, ale chyba utwór też specyficzny i dosyć trudny do przełożenia na instrument perkusyjny (wyleciało mi z głowy kto tak go określił) jakim jest fortepian…
O wpisie wiem, ale pomyślałem, że tematycznie będzie mu bliżej w tym…