Jan Sebastian Bach!
Od lodów pod tą nazwą po utwory Bacha, Telemanna i Benedetto Marcello w wykonaniu Akademie für Alte Musik – same pyszności w Świdnicy.
Zanim zajmę się samym koncertem, może parę słów wyjaśnienia co do tych lodów: w najpopularniejszej w mieście cukierni na Rynku pojawił się smak pod taką nazwą. Pomysł podobno wyszedł od strony festiwalu, skład wymyślono w cukierni, a efekt jest taki, że ten smak ma chyba największe powodzenie w tych dniach. I że iluś tam ludzi dziennie wypowiada to nazwisko, może nawet niekoniecznie wiedząc wcześniej o festiwalu.
Koncert inauguracyjny miał miejsce w Kościele Pokoju, miejscu, jak wiemy, absolutnie wyjątkowym i nierozerwalnie związanym z festiwalem. To tu niegdyś kantorem był uczeń Bacha Christoph Gottlob Wecker, który z pewnością wykonywał tu muzykę swojego mistrza. I tu właśnie powstała idea Festiwalu Bachowskiego, tak pięknie dziś rozwinięta, W tym roku festiwal zmienił nieco formułę, trwa ponad dwa tygodnie, główne wydarzenia skupiają się wokół weekendów, na początku tygodnia dzieje się mniej. Co ciekawe, nurt działań amatorskich rozwija się, tworząc kolejną siłę przyciągającą. Sama słyszałam już od różnych ludzi, że spróbują swoich sił w amatorskim chórze festiwalowym, co niekoniecznie skończy się ich udziałem w finałowym wykonaniu Pasji Mateuszowej. Ale jaka to będzie jednak dla nich frajda!
Festiwal rozpoczął się jednak nie po amatorsku, lecz występem jednego z czołowych zespołów barokowych Europy dzisiejszej doby. Berlińska Akademia poświęciła swój program przede wszystkim Telemannowi – obok uroczej suity La Bizarre i znanej opowieści o Don Kichocie (oba utwory wykonane jak ciąg zabawnych scenek rodzajowych) także mniej znany, a bardzo oryginalny Koncert na czworo skrzypiec bez basso continuo G-dur TWV 40:201. Bach reprezentowany był przez dwa fragmenty Kunst der Fuge, Koncert włoski w opracowaniu na smyczki (gdzie w drugiej części zespół rozjechał się aż dwa razy, ale dotrwał do końca) i wreszcie bisem – drugą częścią Koncertu obojowego d-moll. Podobnie jak wcześniej zagrany popularny Koncert obojowy Benedetta Marcello, ze świetną oboistką Xenią Loeffler. Tłumy dziś przyszły wielkie, a i entuzjazm był ogromny.
Jest tu jednak oczekiwanie na sobotni „iwent”, czyli występ Camerona Carpentera. Kiedy wychodziłam z terenów przykościelnych, nie dotarł jeszcze transport z jego sprzętem, który jest wieziony w aż dwóch tirach. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Solista ma też zagrać na świeżo odremontowanych dużych organach. Bardzo już jesteśmy ciekawi efektu.
Komentarze
Pobutka 30 VII – urodziny 117 – jak by go tu okreslic, wiedzac, ze p. Dorota wielokrotnie cytowala p. Marchwinskiego o niestosownosci nazwy – no, tego, ktory gral za glosno 🙄 . Poniewaz jednak okreslenie pochodzi od jubilata “the unashamed accompanist”, wiec je uzyjemy 😀 A komu to on nie wtorowal!
https://www.youtube.com/watch?v=FpNtUaIJ4IM koci blog nie obedzie sie 😉
jak juz mowa o Bachu https://www.youtube.com/watch?v=6kO3yR3V1hU 😯
https://www.youtube.com/watch?v=F3q_HJN51uo nie tylko spiewacy!
Dzień dobry 🙂 I miau, skoro koci blog… 😉
Zapomniałam wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce. Otóż wczoraj podczas przemówień inauguracyjnych pani prezydent wręczyła Georgowi Kallweitowi z AfAM batutę. Ksiądz biskup Waldemar Pytel wyjaśnił, że jest to batuta wyjątkowa, bo została znaleziona na chórze podczas remontu dużych organów, i że w związku z nim wprowadzony zostaje zwyczaj, że tą batutą będzie dyrygowany każdy koncert inauguracyjny. No, ale Kallweit jej nie użył, bo przecież grał na skrzypcach…
Ja tych organów słuchałem już w XIII w. jak nie przymierzając pewna persona z najmiłościwiej panującej partyi czytała o Katyniu z przedwojennych książek.
Ale , ale – ten Jan z Bachów Sebastian to mistrzunio… mniam, mniam…