Barokowy cyrk
Le Poème Harmonique, Teatr im. Słowackiego w Krakowie – przypomina się (szczęściarzom, co byli) cudowny Mieszczanin szlachcicem. Dzisiejszy spektakl był skromniejszy, ale też uroczy.
Le carnaval baroque – wbrew francuskiemu tytułowi chodzi tu o karnawał w Rzymie. Muzyka wyłącznie włoska i w większości – poza paroma lamentami (pięknie zaśpiewanymi) – ówczesna repetitive music. Można by było chwilami przypomnieć sobie koncerty L’Arpeggiaty. Jednak jest zasadnicza różnica. Wszystkie te wesołe powtarzanki służą akompaniamentowi do wirtuozowskich wyczynów akrobatycznych, żonglerskich, humorystycznych. I znów pojawili się ci sami artyści, co w owym spektaklu pokazanym nam osiem lat temu. Nawet ten sam Julien Lubek znów wrzucał polskie słowa, a już wszystkich ugotował tekstem „Litwo, ojczyzno moja”.
Tamten spektakl zawierał przede wszystkim dzieło Moliera. Tu żadnej akcji nie było, tylko zwariowana, nieskrępowana zabawa. Skromniej też było, jeśli chodzi o skład – zespół instrumentalny tylko kilkuosobowy. Liczył się przede wszystkim karnawał.
Rozmawiałam dziś z Vincentem Dumestre’em – zrobię z tego wywiad na papier, ale na razie wspomnę tylko, że teatralizację uważa on za szczególnie ważną cechę sztuki baroku. Był to bowiem czas, gdy apelowano do wszystkich zmysłów, starając się sprawić im przyjemność. Na Misteriach Paschaliach, których on właśnie w tym roku jest kuratorem, też będzie więc niemało teatru.
A co do festiwalu Opera Rara, którego dzisiejszy koncert był inauguracją – średnio mi ta formuła odpowiada. Być może wpadnę jeszcze na jeden koncert – Germanico in Germania. Na więcej pewnie nie mam czasu.
Komentarze
Pobutka 19 I Wokalisci gora!
H. Hotter 108; J. Joplin 74
https://www.youtube.com/watch?v=TAWkrNoEfUE
https://www.youtube.com/watch?v=nLN72sR9w0M
https://www.youtube.com/watch?v=IDGbMa5ap6s
Bardzo to był miły wieczór. Radosny i uroczy spektakl. Widziałem też rozczarowane miny tych, dla których muzyki było w tym „karnawale” zbyt mało, a za dużo akrobacji… Moim skromnym zdaniem wszystko pięknie łączyło się z sobą, mimo przesunięcia akcentu w stronę zabawy. Radością jest słuchać znowu w Krakowie, po długiej przerwie, Claire Lefilliâtre! Nie wiedziałem o istnieniu trawestacji Lamentu Nimfy Monteverdiego na tragikomiczny „lament staruchy” przerażonej swoim wyglądem, wyśmiewanej i przedrzeźnianej, która ostrzega prześmiewców, że ich samych starość oszpeci… Różne kolory i smaki serwował ten karnawał barokowy. Nie tylko beztroskie 😉
http://facet.wp.pl/odnaleziono-nieznana-fotografie-fryderyka-chopina-6081442408891521a OOO!!!
„że teatralizację uważa on za szczególnie ważną cechę sztuki baroku”
Nie jest to chyba szczególnie odkrywcze 🙂
Ciekawsze jest to, że Pani w stosunku do baroku użyła słowa cyrk, ponieważ było często tak, że widzowie przychodzili na operę, żeby usłyszeć czy dany kastrat, potem śpiewaczka wyciągnie c ileśkreślne, czy też jakąś skomplikowaną arię, a to już chyba cyrk, nieprawdaż :).
@ Witold
Nie jest odkrywcze, jednak mało kto tak konsekwentnie stosuje to w praktyce.
Słowa cyrk użyłam w stosunku do wczorajszego spektaklu, który rzeczywiście był przede wszystkim cyrkowy, i to w sensie dosłownym. „Wyciąganie” wokalne 🙂 to bardziej wyczynowość niż cyrk moim zdaniem…
Wyobraża sobie Pani przyjście na operę barokową w barokowym, teatralnym stroju? 🙂 Będąc konsekwentnym to teatralizacja w baroku dotyczyczyła obu stron sceny. 🙂 „Życe to scena itd..”
Świat to scena…
Miło było też patrzeć na rozradowane buzie maluchów.
A największe oklaski dostała młoda dama na końcu.
To był wieczór pełen ”plezirów”.
Kraków pozdrawia…
Wtedy gupie ludzie byli i nie wiedzieli, że to jest Muzyka Poważna. Nawet nie wiedzieli, że to jest barok i, znakiem tego, Muzyka Dawna, czyli że, oprócz Bacha*, mało Wybitna.
*Bach – to Bach. On pisał dla potomnych. 😎
Ten od „życie to scena” to chyba przedbarokowy był. Też o tym nie wiedział, ale był. Taki przedstawiciel Literatury Dawnej.
Pobutka 20 stycznia. J. Hofmann 141; M. Elman 126; J. Schein 431; E. Chausson 162
https://www.youtube.com/watch?v=1vyMBvpqNQs
https://www.youtube.com/watch?v=3kFjepFI4-E troche trzeba poczekac 😯
https://www.youtube.com/watch?v=orDSL06HY9g
Dzien dobry, czy w programie byl moze tekst „lamentu staruchy” (czy chodzi o Lamento de Madama Lucia)?
https://www.youtube.com/watch?v=ooHCP_o0ltc
Dzien dobry 🙂 Program jest zbiorczy na caly festiwal i tekstow nie zawiera. Tak, ten utwor tez byl, ale byl i Monteverdi/Jean-Francois Lattarico, Lamento del Naso, pasticcio.
Claire cudowna jak zawsze. No i wroci na Misteria Paschalia 🙂
Lisku, listonosz biegnie! 🙂
Biegne otwierac 🙂
Pobutka 21 stycznia – sposrod plejady wykonan, budzimy, jakze inaczej niz pare lat temu 🙄 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=bF9wAbYddWo
PS P Domingo 76! Tak a propos 😉
Chłe chłe… 😛
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sadowa-porazka-ministra-piotra-glinskiego/3zm9qdn
Są jeszcze sądy w Polsce, ale co teraz?
Pobutka 22 stycznia M. Urbaniak 74; R. Ponselle 120; ea 😉 https://www.youtube.com/watch?v=sJ0OlAEhkhM
https://www.youtube.com/watch?v=ZsZSgpKQpfQ ekstra rozszerzone wydanie! 🙂
Dzień dobry 🙂
Drodzy, trochę się wyłączyłam przez ostatnie dni, a to z banalnego powodu: coś na kształt grypy. Przeleżałam parę dni, już się podniosłam, ale wciąż „nie bywam”, płyt też nie słucham, zabieram się za pisanie większego tekstu na papier.
A jakby ktoś się dziś wybrał do FN na Amsterdam Baroque Orchestra (ja nie dam rady 🙁 ), to może się potem podzielić wrażeniami 🙂
Witam 🙂 Czy ktoś z tu obecnych wybiera się może do Filharmoni Narodowej na koncerty z projektu „Opłakiwania” z udziełem Marca Mauillon, Myriam Rignol, Anne Le Bozec (i nie tylko) ?
Pozdrawiam serdecznie
Mam nadzieję, że dotrę. Pozdrawiam wzajemnie 🙂
Pobutka 23 stycznia Der Bürger als Edelmann 😉
https://www.youtube.com/watch?v=psfIUOsCruE&t=110s
Byłam na Amsterdam Baroque Orchestra, ale mi się niestety nie podobało. Nie jest to winą muzyków tylko repertuaru. Świeckie kantaty Bacha są jednak, w moim przekonaniu, słabsze niż te kościelne. Wykonywano: „Vereinigte Zwietracht der wechselnden Saiten” i „Geschwinde, ihr wirbelnden Winde” (Der Streit zwischen Phoebus und Pan). Nie znałam ich wcześniej. Słuchałam z ciekawością, ale bez zachwytu. Pomiędzy przyjemy Telemann – Suita i Conclusion z Tafelmusik III. Natomiast niewątpliwie godna podziwu energia i umiejętność komunikacji z zespołem Tona Koopmana. A filharmonia wypełniona była po brzegi.
Dzięki! Ja lubię świeckie kantaty Bacha, tylko trzeba je umieć wykonać 🙂 Ten zespół nie jest z moich najulubieńszych, ale poniżej poziomu nie gra.
Ja znów słucham sobie płyt. Już jestem w dobrej formie, jutro ruszam do firmy. Czekam na tę płytę zapowiadaną tu przez ścichapęka – Weinberga z Kremerem i Avdeevą. Ktoś, kto słyszał materiał, mówi, że genialny.
„Weinberg z Kremerem” u nas dopiero czwartego lutego. Bilety mamy, doniesiemy 🙂
Poza Bachem mieliśmy też wczoraj wyimek z Muzyki biesiadnej Telemanna, ładnie zagrany… A na świeckie kantaty tego pierwszego bym jednak – w ogólności – nie narzekał. Polecam Ci, Frajdo, na przykład Kantatę o kawie, zwłaszcza w dawnym nagraniu Harnoncourta (z cudowną Rotraud Hansmann).
Gdybyśmy w niedzielę mieli w FN choćby właśnie lepszy sopran, wrażenia byłyby zapewne inne – nawet w tych, istotnie mniej interesujących, dziełach. Do tego holenderski falsecista (można by rzec: falsetto falsettissimo) w recytatywach brzmiał jednak raczej groteskowo – choć zarówno on, jak i tenor (główniejszy z dwóch) mieli też swoje momenty. Najlepiej i najrówniej zaśpiewał wczoraj (znany zresztą z licznych nagrań) Klaus Mertens.
Robienie stojaka po takim koncercie (a był) uważam za cokolwiek demoralizujące, bo przesadne w tej sytuacji entuzjazmy dają dyrygentom jasny sygnał: obojętnie, jakich wybiorę śpiewaków, publisia i tak to kupi, bo mam nazwisko. Ja w każdym razie takich sopranistek (ani też drugiego tenora, nawiasem mówiąc) stanowczo nie kupuję – obojętnie, czy wymienieni przyjechaliby tu z Koopmanem, Suzukim, Herreweghem czy Gardinerem…
Pobutka 24 stycznia M. Clementi 265 jak Clementi to Horowitz 🙄 https://www.youtube.com/watch?v=-Slvsc2_6Ig
ale nie tylko https://www.youtube.com/watch?v=rQZx9IyN59s
Dzień dobry 🙂 Super Pobutki, ale mnie się Clementi kojarzy jeszcze z kimś innym:
https://www.youtube.com/watch?v=_qB9_o0t_tY
A i owszem – to tez bralem pod uwage – ale zrezygnowalem nie tyle z braku walorow, co po raz trzeci Clementi? 😯
Jeszcze jest koncert fortepianowy i odtworzenie pojedynku (ale tylko na fortepiany 😉 ) Mozart – Clementi 🙄
Ścichapęku, nie ma kantaty o kawie w domu. Czy Ty sobie to wyobrażasz?:-) W PRL-u kawy nie było, więc w enerdowskim sklepie na Świętokrzyskiej kantaty też się nie kupiło:-) Żartuję. Musiałam się posiłkować nagraniem na „you tube”. Posłuchałam Harnoncourta, ale chyba współcześniejszego, z Janet Perry.
Zgoda, jest to atrakcyjniejsza kantata od dwóch, które słyszeliśmy na koncercie, niemniej, dalej nie jestem usatysfakcjonowana. To nie mój Bach. Dla mnie Bach to przede wszystkim powiew ducha. Powaga połączona z lekkością i finezją. W kantatach świeckich nie czuję tego. Nie przemawiają do mnie.
Frajdo, o ile pomnę, za Peerelu było wszystko, nawet łącznie z kawą, tyle że należało się udać na bazarek przy Polnej; choć przyznam, że nigdy nie przyszło mi do głowy sprawdzać tej informacji – wierzyłem na słowo 😉
Co do wiadomych kantat, można jeszcze popróbować Weselnej. Jak nie chwyci, chyba jednak pozostać przy swoim 🙂
Frajde i ścichapęk: Kawa w PRL byla – moj Ojciec kupowal ja zawsze w Delikatesach na Brackiej – z tylu CDTu. Jak byla dostawa, to caly sklep pachnial kawa.
http://i1089.photobucket.com/albums/i344/warszawskieneony/Bracka/DelikatesyCDTWarszawskiKalendarzIlustrowanyStolicy1965s108mae.jpg To zdjecie jest pewnie pozniejsze, ale faktu nie zmienia.
Kantata o kawie w osrodku NRD tez byla – na poczatku dwie arie na plytce 45 obr.
E, Harnoncourt był trochę nudziarz. W dawnych czasach podobało mi się to wykonanie:
https://www.youtube.com/watch?v=DtaSnpIC-c0
Dziś też mamy więcej takich lekkich, żartobliwych.
Jeszcze ta kantata jest fajna – solistkę znamy skądinąd 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=H8WT59y1j74
W sprawie Kantaty o kawie dodam tylko, że u pani Janeczki bywała też nowsza wersja, na longplayu (choć jak widzę nie wszyscy się załapali 😉 ), w której partię sopranową wykonywała Edith Mathis. Dyrygował tam – a nawet śpiewał – Peter Schreier.
Że kawa za PRL-u w normalnych sklepach też bywała – choć w stanie wojennym sytuacja wyglądała mniej różowo – oczywiście wiem (jeśli nawet wtedy pijałem ją z rzadka); ale skoro Frajde zażartowała, to pozwoliłem sobie i ja.
W każdym razie jestem dziwnie pewny, że NAJLEPSZA kawa była wtedy do kupienia jednak na Polnej 🙂
Rotraud i Dorothee kupuję nawet z najgorszymi nudziarzami 😀
Nie pomogę w dyskusji, gdzie można było dostać kawę w Warszawie. Nie było mnie jeszcze wtedy tutaj. Byłam też raczej dzieckiem i kawy nie pijałam, poza zbożową, albo Inką, która była wszędzie i chyba dalej cieszy się dużą popularnością. Nie byłam też wykorzystywana do stania w kolejkach po kawę:-) W Trójmieście chyba jednak nie było takich luksusowych bazarków jak Polna. Może i wszystko było, ale niedostępne. Kupowało się w Pewexie lub Baltonie (której Wy tu chyba z kolei nie mieliście), za dewizy, oczywiście.
Ale to musiało być smutne odrobinę – słuchać kantaty o kawie, bez możliwości, lub z ograniczoną możliwością, delektowania się nią. To też przemawia za wyższością kantat kościelnych, są bardziej uniwersalne:-)
Frajdo, myśmy Baltonę też tu mieli (na pewno przez długie lata funkcjonowała na Okęciu); choć nad Bałtykiem było tego dużo więcej, jak się domyślam 🙂
Tak, nijak się nie uda wyprzedzić Warszawy:-) Właśnie się dowiaduję, że Baltona była również na Jerozolimski obok obecnie skromnej, choć z bardzo smaczną kuchnią, restauracji China Town. Było zatem tu wszystko, łącznie z Coca Colą (której na Wybrzeżu nie było, bo była Pepsi).
Chyba niewielka strata, bo Pepsi podobno nawet słodsza!
Ha, słuchając? oglądając? Le Carnival Baroque też miałem nieodparte skojarzenia z L’Arpeggiatą. Przedstawienie przyjemne, wprawiające w dobry nastrój, ale istotnie, to nie muzyka była głównym elementem.
Na wypadek, gdyby Pani Kierowniczka nie dotarła na Germanika (nie widziałem), w podpisie moje wrażenia, umiarkowanie pozytywne.
Dzięki 🙂 Nie dotarłam na Germanica, więc przynajmniej czegoś się dowiedziałam o wykonaniu. Cieszę się, że Marzena Lubaszka (przez a na końcu; prywatnie żona Adamusa) w ogóle zaśpiewała – miała już bardzo zły czas (co szczególnie ujawniło się niestety w Mszy koronacyjnej Mozarta na zakończenie Festiwalu Kromera w Bieczu). A kiedyś naprawdę pięknie śpiewała. Głos ma w istocie nieduży, więc może raczej w innym repertuarze powinna występować. Co do reszty, to mniej więcej tego się spodziewałam.