Pod znakiem XX wieku
Tematem tegorocznych Szalonych Dni Muzyki była emigracja, uchodźstwo. Emigracja zarówno przymusowa, jak dobrowolna lub wewnętrzna. Szczególnie wiele przykładów dał XX wiek (choć nie tylko oczywiście), który dominował na wszystkich odwiedzonych dziś przeze mnie koncertach.
Czasem, jak to zwykle bywa, rzecz była naciągana. Jak na pierwszym z koncertów, recitalu młodego, zaledwie 27-letniego wiolonczelisty Pabla Ferrándeza ze znaną nam Plameną Mangovą. Kol Nidrei Maksa Brucha (wyjątkowo dzieło jeszcze XIX-wieczne) znalazło się w programie chyba dlatego, że dotyczy opracowania żydowskiej modlitwy, a spośród emigrantów zeszłego wieku Żydzi stanowili siłą rzeczy dużą grupę. No i zapewne także dlatego, że to utwór piękny. Ferrández jest muzykiem ogromnie emocjonalnym, Mangova mu nie ustępuje, jest fantastyczną kameralistką umiejącą uchwycić istotę wspólnego muzykowania bez zatracania siebie (trochę przypomina w tym Marthę). Tak było i w Sonacie Rachmaninowa (napisanej co prawda na kilkanaście lat przed jego emigracją).
O 15. wysłuchałam orkiestry Filharmonii Narodowej pod batutą Jacka Kaspszyka, który rozpoczyna z tym zespołem ostatni sezon. Słyszę, że to muzycy chcieli zmiany; nie wiem, o co poszło, wiem natomiast, że dawno nie słyszałam ich tak dobrze grających jak w IV Symfonii Wajnberga (cztery lata temu nagrali ją na płytę dla Warnera). Szkoda byłoby, gdyby to, co wspólnie osiągnęli, uległo zaprzepaszczeniu. No i dobrze byłoby, gdyby muzyka Wajnberga pozostała w repertuarze orkiestry, w końcu to jeden z najwybitniejszych twórców urodzonych w Warszawie. W programie znalazła się jeszcze Rapsodia na temat Paganiniego Rachmaninowa; solistką była Etsuko Hirose, zręczna palcowo, ale zimna wyrazowo.
O 16:30 wysłuchałam po raz drugi Podróż zimową Schuberta ze słowami Barańczaka (tu warunki XX-wiecznego emigranta spełnia autor tekstu) w wykonaniu Tomasza Koniecznego i Lecha Napierały, żeby sprawdzić, czy zostanę przy swoim zdaniu. Zostałam o tyle, że o ile nadal uważam, że same teksty niekoniecznie były przeznaczone do śpiewania, to według mnie w tym wykonaniu, bardzo aktorskim, może nawet trochę emocjonalnie przerysowanym, ale tym bardziej zrozumiałym dla słuchającego, ma to sens. Ale tylko w takim wykonaniu.
Bardzo ciekawy był program popołudniowego koncertu Sinfonii Varsovii, która tym razem podzieliła się na dwa zespoły smyczkowe; prowadził (wraz z konferansjerką) Jurek Dybał. Nigdy dotąd nie słyszałam Koncertu podwójnego na dwie orkiestry smyczkowe, fortepian i kotły Bohuslava Martinů, a bardzo lubię jego muzykę. Potem Emanacje Pendereckiego (zaledwie 8 minut, o czym dyrygent uprzedził publiczność, żeby się nie stresowała), a na koniec piękna Fantazja na tematy Thomasa Tallisa Ralpha Vaughana Williamsa (też wyłamuje się z tematu festiwalu).
Potem jeszcze bardzo przyzwoicie wykonany przez Trio Owon i młodego klarnecistę Raphaëla Sévère’a Kwartet na koniec czasu Messiaena (pisany, jak wiadomo, w stalagu w Zgorzelcu) i wreszcie koncert zamykający, z którego, po wesołym Scaramouche Milhauda (Paweł Gusnar na saksofonie i Sinfonia Varsovia pod batutą Liu Kuokmana), poszłam już sobie, żeby nie cofać się do XIX wieku z powodu symfonii Z Nowego Świata.
Dodam jeszcze, że zaimponował mi dyrygent Maciej Tomasiewicz, który w namiocie festiwalowym poprowadził dziś koncert orkiestry liceum muzycznego w Katowicach im. Karola Szymanowskiego. Spóźniłam się, więc nie wysłuchałam uwertury do Legendy Bałtyku Nowowiejskiego, ale usłyszałam fragmenty suity z Mistrza i Małgorzaty Schnittkego, II Suitę Strawińskiego i dwie ostatnie części III Symfonii Prokofiewa, tej na motywach z Ognistego Anioła. Odważny człowiek, który robi tak karkołomny program z młodzieżą szkolną i jeszcze proponuje to na taki koncert. Widziałam, że część ludzi wychodziła – to trudna muzyka dla nieprzygotowanych, ale byli też entuzjaści, którzy po występie zgotowali młodym muzykom prawdziwą owację. Przyznam, że dołączyłam.
No i tyle. A co dalej robi nasza Leniwa Orkiestra? Całą drugą połowę października spędza w Chinach na tournée z Pendereckim i Anne-Sophie Mutter, a w listopadzie na przełomie pierwszej i drugiej dekady gra w Korei. A potem wraca na Festiwal Pendereckiego.
Komentarze
Pamiętny także z ról filmowych („Blaszany bębenek”). R.I.P.
https://www.youtube.com/watch?v=hWLc0J52b2I
Wielka klasa. Prawie do końca śpiewał…
Uwielbiam.Wspomnienie: analizowaliśmy ten tekst na francuskim lektoracie ( ASP).Fachowe słownictwo….
Niewątpliwie pod znakiem XX wieku (odnośnie do linków spod poprzedniego wpisu). Temat muzyczny – z grubsza…
https://photos.app.goo.gl/iz3PgFf8dsxMrtXj7
Może jeszcze coś wrzucę, ale już na weselszą nutę. Zapewniam 🙂
A przecież dziś Międzynarodowy Dzień Muzyki…
Dużo dobrej muzyki wszystkim Frędzelkom.
Jak co roku, wręczono dziś Koryfeusze Muzyki Polskiej. Odkrycie Roku – Joanna Zawartko, Osobowość Roku – Maciej Obara, Wydarzenie Roku – potrójna (i nagrodzona) prapremiera Fireworks Agaty Zubel, Koryfeusz za całokształt – Joanna Wnuk-Nazarowa. Gratulacje dla wszystkich.
Chyba jeszcze nie było wrzucane:
http://iccpi.eu/pl/news/id/138
Bardzo ciekawa lektura…
A kto nie uwielbiał?
Dodałem do kompilacji zdjęcia z Warszawy. Żeby nie było niesprawiedliwości. Bardzo to wszystko wciągające…
“There was work there that was not just the usual cliche of Bach and Beethoven. There was modern music from the late 19th century and early 20th century, which would have been considered decadent in Berlin – but this was Krakow. It’s there, being played, and I was astonished to find it.”
https://www.theguardian.com/music/2014/nov/16/nazi-war-criminal-nuremberg-prosecution-bach
Kończąc, przypominam, że to nie ja zacząłem 😉
Bardzo ciekawe móc podejrzeć osobiste preferencje jurorów, zwłaszcza w części finałowej. Wynika z nich, że Ritter był bezapelacyjnym faworytem we wszystkich etapach. Może zatem jest szansa na wyrazistą osobowość tu, w tym konkursie, bo naprawdę coraz mniej wierzę w „duży”. Interesujące będzie obserwować, jak się będzie rozwijać. Teraz przydałoby się w niedługim czasie kilka koncertów tu, by podtrzymać zainteresowanie nie tylko pianistą, ale też ideą.
@Frajde, tym bardziej się cieszę, że będę mogła posłuchać pana Rittera na recitalu już niedługo, bo 16.10.2018 r. w Filharmonii Szczecińskiej 🙂
Obiecałam kilka słów na temat opery „Guru” Laurenta Petitgirarda wystawionej w Operze na Zamku w Szczecinie.
To bardzo ciekawa – choć niepokojąca – wizja manipulacji ludźmi, którzy chcą wierzyć, chcą żyć prosto i nieskomplikowanie, chcą być we wspólnocie, która ich akceptuje, nawet za cenę ich ubezwłasnowolnienia. Współcześnie widzimy to często, nie tylko w wydaniu guru, ale także np. polityków…
Choć tezy w tej operze nie są odkrywcze, to jednak ogląda i słucha się z wielkim zainteresowaniem. Bardzo ciekawym zabiegiem jest to, że Marie (czyli nowa wyznawczyni, która chce ukazać guru jako szarlatana i szaleńca i ocalić resztę wyznawców) nie śpiewa a swoją rolę wypowiada w melorecytacji. To robi wrażenie, spotęgowane aktorskim kunsztem Sonii Petrovnej (wspaniała kreacja!).
Wspaniała jest także Magdalena Marchewka w roli Iris, a jej aria po śmierci dziecka to niesamowite studium rozpaczy, smutku, melancholii aż po uczucie beznadziei i samooskarżenia.
Osobą spajającą wszystkie sceny jest oczywiście tytułowy guru, czyli Hubert Claessens, który niesamowicie ukazuje człowieka charyzmatycznego, który pociąga za sobą tłumy wyznawców, i jednocześnie – niepewnego manipulanta, który aby osiągnąć swoje cele wdaje się we współpracę z bezwzględnymi ludźmi.
Orkiestrą dyrygował sam autor – pan Laurent Petitgirard, tak jak dzień wcześniej, kiedy miała miejsce światowa prapremiera tej opery.
Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o niesamowitej scenografii Jerome Bourdin i kostiumach Dominique Louis i Agaty Tyszko, co jeszcze potęgowało wrażenie.
A tu kilka zdjęć…
https://gs24.pl/proba-generalna-guru-w-operze-na-zamku-zdjecia-wideo/ga/13527680/zd/31372098
@Maatat
Świetnie, zaczyna zatem koncertować:-)
@Maatat dzięki za ciekawą obrazową relację, której byłem bardzo ciekaw. Staram się chodzić na nowe opery w moim zasięgu geograficznym (w Deutsche Oper Berlin bywają czasem prapremiery. Sama muzyka Laurenta Petitgirarda wydaje mi się miejscami trochę anachroniczna jakby bardziej ze świata filmu niż opery, ale temat plus ewentualnie udana realizacja może robić wrażenie. Zauważyłem, że już się pojawiły recenzje we Francji https://www.forumopera.com/guru-szczecin-je-ne-suis-pas-un-numero
co w sumie jest zrozumiałe, ale jednak pewna obojętność polskiej krytyki trochę mnie dziwi bo przecież nie ma tych prapremier operowych w Polsce na pęczki. Może red. Dorota Kozińska coś napisze u siebie a może PK była?
Nie byłam, nie dało rady… Ostatni spektakl dziś, a potem już nie będzie grane. Dziękuję Maatat za relację!
Co do Rittera, słyszałam jeszcze na konkursie, że ma jakiś problem ze sforsowanymi rękami. Mam nadzieję, że jeśli to prawda, to sie jakoś podleczy – żeby nie było takiego numeru jak z Kate Liu…
A co się dzieje z Kate Liu? Przestała już koncertować na dobre?
Mam nadzieję, że problem z rękami u pana Rittera jest tylko czasowy i wynika z mocnego przygotowywania się do konkursu, i za dwa tygodnie wystąpi w Szczecinie. Jestem bardzo ciekawa tego występu.
@PK, jeszcze jedno przedstawienie Guru będzie 13.04.2019 r.
@ Robert2
Parę tygodni temu tjc wrzuciła coś takiego:
https://vimeo.com/260331526
więc wygląda na to, że wraca… Oby.
@ścichapęk
1 października o godz. 15:03 265167
Stworzył fantastyczną kreację w „Czarodziejskiej Górze” w enerdowskim serialu grając demonicznego profesora Naphtę.
@ mopus11
Dzięki, tylko gdzież to można teraz zobaczyć – zwłaszcza jak się nie włada językiem Thomasa Manna? 😉
A poza rolą u Schloendorffa widziałem jeszcze Aznavoura w „Strzelajcie do pianisty” Truffauta (bardzo dawno temu).
Coś podobnego, o tym Naphcie zwłaszcza nie wiedziałam 😯
Mała korekta, ta „Czarodziejska góra” to nie enerdowska, a zachodni serial Geißendörfera, na który zrzuciło się kilka telewizji na raz.
Dla zainteresowanych jego dane imdb: https://www.imdb.com/title/tt0084946/
oraz DVD: https://www.filmportal.de/node/52771/availability#DVD/%20Blu-Ray
DVD z podpisami w różnych cywilizowanych językach, można więc niemiecki obejść opłotkami
Pozdrowienia
Rzeczona ekranizacja „Czarodziejskiej góry” (swoją drogą szkoda, że Luchinowi Viscontiemu nie udało się w latach 60. sfinalizować planów co do tego dzieła) istotnie była zachodniej proweniencji i nawet (choć tylko raz) prezentowano ją w TVP, bodaj zaraz po nakręceniu. Przynajmniej w części to wtedy oglądałem – choć niewiele pamiętam, więc jednak chętnie bym sobie odświeżył.
Dziękuję za przypomnienie i wzajemnie pozdrawiam Korektora 🙂
@Frajde Trudno powiedzieć czy Tomasz Ritter już zaczyna regularnie koncertować. Ten Szczecin się pojawił gdyż tamtejszy przedsiębiorca z branży deweloperskiej ufundował na warszawskim konkursie jedną z nagród i jednocześnie jest mecenasem koncertu w Filharmonii Szczecińskiej w ramach cyklu recitali fortepianowych.
A tak, faktycznie pamiętam tego miłego pana przedsiębiorcę. Cóż, dobrze, że choć i tak. Może ktoś usłyszy i podchwyci.
Rittera na pewno będzie promować NIFC, choćby we własnym dobrze pojętym interesie (CHiJE). No i po coś ten nowy konkurs powstał…
Młody Alexewicz, jak się wydaje, może liczyć na wsparcie ECM…
„Young pianist Piotr Alexewicz (*2000) had been proposed by the Krzysztof Penderecki European Centre for Music, which won a Special Achievement Award from ICMA”
https://www.pizzicato.lu/a-musical-summit-brilliant-icma-gala-in-katowice/
Z kolei Książek ostatnio jakby był holowany przez oba powyższe 😉 Czyli przyszłoroczne CHiJE i FB można przewidywać w ciemno. Nie żeby nie zasługiwał.
„Inny pianista” zaakceptował rolę „polskiej lokomotywy” (podczas gdy „rdzenniejsi” laureaci się uchylają), ale chyba już bez niczyjej wielkiej uprzejmości.
Myślę, że coś więcej niż sale kameralne to byłoby w przypadku Rittera jeszcze zbyt wielkie ryzyko. To jest ta różnica między „dużym” a „małym” konkursem. Zupełnie niemerytoryczna.
Fajne…
https://youtu.be/ycs2CoNDKo4
Jak przeczytałam powyżej, że Alexewicz może liczyć na wsparcie ECM, to w pierwszym odruchu bardzo się zdumiałam. Jednak ten skrót raczej się z Pendereckim się nie kojarzy 🙂
Jesli zaglada tu Pani Teresa i nadal szuka wczesnych informacji o sonacie h-moll Chopina, najwczesniejsza lub jedna z najwczesniejszych recenzji znajduje sie tu
https://reader.digitale-sammlungen.de/de/fs3/object/display/bsb10528047_00049.html?zoom=0.6000000000000001
@Dorota Szwarcman
Zawsze ceniłem w Pani Kierowniczce tę dyskrecję 😉
O rok wczesniejsza recenzja jest w Neue Muzikzeitung XXIII (1845) pp. 89-90
Lisku, miedzygalaktyczne dzieki 🙂
Wszystko wyglada na to, ze Kate Liu wraca, na przyklad:
https://steinwaysociety.com/concerts/kate-liu/
Oby. Posluchalabym sobie tego programu. A moze ktos w Kalifornii jakiegos pirata zrobi?
Nawiasem mowiac, jak taki wiotki szparag 😉 udzwignie takie kobyly? Gigantyczny program (jednak tak)
Baaardzo trzymam kciuki za Kate.
A propos pianistów (trochę innych), to dziś 60. urodziny obchodzi Włodek Pawlik. Wszystkiego najlepszego!
Byłam wczoraj na jego występie z tej okazji w ramach środowych koncertów na UMFC. Parę utworów zagrał sam, potem doprosił pozostałych członków swojego tria (Pawła Pańtę i Czarka Konrada), na jeden utwór jeszcze syna Łukasza, który zagrał na wiolonczeli elektrycznej, a w drugiej części zaśpiewali z nimi Lora Szafran i Marek Bałata. Świetny, bardzo radosny koncert.
O jak miło, że radośnie! Krosno pozdrawia ziomalkę Lorę Szafran….