Jak to z tym Janem z Lublina było
Wczoraj gdański festiwal Organy plus zakończył się szczególnym koncertem, a raczej próbą rekonstrukcji muzycznej zawartości renesansowego nabożeństwa w polskim kościele. Grupą rekonstrukcyjną była Schola Cantorum przy gdańskiej Akademii Muzycznej pod wodzą Agnieszki Budzińskiej-Bennett oraz grający na organach Andrzej Szadejko.
Znamy z różnych opracowań i wykonań tańce z tabulatury Jana z Lublina. Popularne są zwłaszcza te z polskimi tytułami: Szewczyk idzie po ulicy (a dokładniej: Schephczyk ydzye po ulyczy), Jeszcze Marcinie (Jeszcze Marczynye), Zakłułam się cierniem (Zaklolam szye tharnyem) i jeszcze kilka tańców. Jednak znajduje się tam bardzo wiele różnych innych utworów, opracowań popularnych utworów kompozytorów polskich (np. Mikołaj z Krakowa) i zagranicznych (Josquin des Prez czy Claudin de Sermisy) – no i muzyka religijna.
Kim był Jan z Lublina, dokładnie nie wiadomo – czy tylko właścicielem tych nut, czy kopistą, czy także kompozytorem. Był prawdopodobnie zakonnikiem klasztoru kanoników regularnych w Kraśniku, bo tam właśnie przez wiele lat rękopis był przechowywany. Zapewne był też organistą, bo to jest tabulatura organowa, choć dziś wykonuje się już ją na tyle sposobów, że na dobrą sprawę o tym zapomniano. Grywał te tańce zespół Ars Nova, grywali różni klawiszowcy. Teraz nakładem Brilliant Classics (sfinansowana przez Instytut Adama Mickiewicza) wyszła płyta z nagraniami Coriny Marti na kopii renesansowego klawesynu; 26 października w Centralnej Bibliotece Rolniczej będzie można jej posłuchać. Oczywiście można i tak, a płyty bardzo miło się słucha. Ale artystka niepotrzebnie dała się wkręcić w jakąś firmę pijarowską, czemu można zawdzięczać taki, dość pretensjonalny teaser oraz tekst promocyjny dający się już przeczytać na różnych portalach, w którym jest stwierdzenie: „To pierwsze nagranie tej muzyki prawdziwie oddające brzmienie epoki”. Really? Bardzo lubię i cenię Corinę i na pewno pójdę na ten koncert, jest znakomitą klawesynistką, ale… to jest jednak tabulatura organowa (świadczą o tym znajdujący się w niej traktat o zasadach kontrapunktu do stosowania przez organistów oraz wskazówki co do strojenia organów).
No i właśnie: jest w niej też muzyka religijna, praktycznie dziś niewykonywana, a bardzo piękna. Od niej wyszli wykonawcy koncertu w Kościele św. Trójcy. Owe fragmenty przyporządkowane poszczególnym częściom mszalnym grał na organach Andrzej Szadejko, a dopasowane do niego chorałowe fragmenty liturgii, wygrzebane przez Agnieszkę Budzińską-Bennett z krakowskich graduałów z XVI i XVII w., śpiewała Schola. Na koniec – zapewne w założeniu na komunię – zabrzmiało na organach kilka z owych tańców, a wszystko się zakończyło Pieśnią o Narodzeniu Pańskim Wacława z Szamotuł. To wykonanie zapewne było bliższe zastosowaniu z epoki, choć oczywiście szczegółów można się tylko domyślać. Artyści chcieliby jeszcze ten pomysł pokazywać.
Tak zakończył się ten festiwal. Zbliża się sezon zimowy, kiedy to raczej na koncertach nie dałoby się u Świętej Trójcy wytrzymać. W grudniu będzie jeszcze ostatnie już chyba spotkanie z dzieciakami pod hasłem „Popiszczmy razem” – i powrót na wiosnę. A już czekają kolejne organy do rekonstrukcji: Andrzej Szadejko został poproszony o nadzorowanie odbudowy instrumentu Johanna Rohdego z 1760 r., który znajdował się w Kościele św. Jana.
Komentarze
Zaciekawiła mnie dobra informacja o odbudowie organów w Janie, bo wiedziałam, że organy z Jana są w kościele Panny Marii (Mariackim). Zaczęłam się zatem dokształcać i gwoli uzupełnienia. Odbudowywane będą Małe Organy (Kleine Orgel):
https://www.bildindex.de/document/obj20490688?part=0&medium=mi00368a09
W pliku jako twórca widnieje Johann Heinrich Meißner, ale on był twórcą rzeźby organowej.
Natomiast wielki prospekt organowy (Große Orgel), który wykonał Merten Friese w latach 1625-27, zachowany po wojnie, tu przedwojenne zdjęcie :
https://www.bildindex.de/document/obj20490641?part=0&medium=fm390209
znajduje się obecnie w Mariackim, gdzie w 1985 roku został przystosowany do nowego, zbudowanego już dla tamtej świątyni, instrumentu. Rzeźby, zdobiące organy z Jana stoją i wiszą wolno również w Mariackim, niezwiązane z prospektem. Jeżeli są to te, które były częścią „małych organów”, to mam nadzieję, że wrócą w przyszłości na swoje miejsce.
Tak, odbudowywane będą organy boczne:
http://centrumswjana.pl/projekt-rewaloryzacji-i-adaptacji/
Nie wiem, czy to te elementy, ale jakieś się ponoć z nich zachowały.
Bardzo szczegółowe i pozytywne informacje. Jan, ze względu na swoją surowość, jest moim ulubionym gdańskim kościołem. Teraz organy trochę ocieplą to wnętrze:-)
Rzeźby organowe Meißnera, które stoją i wiszą w Mariackim wyglądają tak:
https://de.wikipedia.org/wiki/Johann_Heinrich_Meißner#/media/File:8553vik_Kościół_Mariacki_w_Gdańsku._Foto_Barbara_Maliszewska.jpg
Mam pytanie natury generalnej. Może PK wie, a może podpytałaby pana Szadejko, jaka była pozycja Gdańska i Oliwy (choć nie wiem, czy można te miejsca traktować łącznie ze względu na różne religie wyznawane), jeśli chodzi o organy-instrumenty właśnie i lokalną muzykę na nie tworzoną, jeszcze w Królestwie w XVII w., a zwłaszcza w Zaborze Pruskim? Czy było to miejsce wyróżniające się w zestawieniu z takim np. Wrocławiem, czy innymi miastami na terenie obecnych Niemiec? Czy przyjeżdżano do Gdańska specjalnie ze względu na organy? Może Piianofil też by był miły powiedzieć słówko, bo zakładam, że też jest specjalistą:-)
Mogłabym oczywiście poszukać w źródłach, ale sympatyczniej i obiektywniej myślę uzyskać taką wiedzę tutaj. Nie pogardzę też odnośnikami do jakiegoś artykułu:-)
Arcyciekawy jest ten powrót do organów tam. To się czuje latem na każdy rogu. Wieczory organowe są w Gdańsku w kilku głównych kościołach i oczywiście Oliwa. Zastanawiam się, czy to mocno ugruntowana tradycja, czy efekt działania współczesnych pasjonatów, jak p. Szadejko.
A tymczasem w kulturze (nieco mniej) wysokiej:
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/7,159410,24020765,polskie-wino-stworzone-specjalnie-dla-biedronki-pojawilo-sie.html#s=BoxOpCzol8
Zanim Dywan rzuci się klikać od razu podpowiem, wino nie nazywa się Chopin 😈
Ale prawie 😉
Ogłoszenia parafialne 🙂
http://krakow.pl/aktualnosci/223924,33,komunikat,70-lecie_choru_polskiego_radia___koncert_w_ice_krakow.html
Bywa gorzej
https://www.theguardian.com/commentisfree/2018/oct/07/alan-jones-opera-house-row-sydney-gambling-industry-tim-costello
I reakcja –
https://www.theguardian.com/australia-news/2018/oct/09/not-for-sale-sydney-opera-house-racing-ad-sparks-protests-australia
(Reakcja jest na komentarz zatrzymany w poczekalni 🙂 )
Już wyszedł 🙂
Rzeczywiście jest na co reagować 😯 Co to za pomysł w ogóle!
Zarzad Opery zostal zmuszony do tego przez pania premier stanu z poparciem premiera panstwa, ktory oswiadczyl ze „nie widzi problemu” 😉
@ GP
Ponoć wino początkowo miało się nazywać „Mazurek”, lecz zmieniono nazwę po ostrych protestach rzeczniczki pewnego parlamentarnego klubu 😉
@ścichapęk
Wiesz, w dzisiejszych czasach wygląda to na informację całkiem wiarygodną…
Wiedziałem, że się znajdzie:
http://www.winka.net/wino/polonez-2734.html
Plagiat!
@ Gostek Przelotem
O tak, wiem aż za dobrze.
Ale jak mówią: dopóty dzban podłe wino nosi, dopóki…
A ja na temat poprzedni, przed winiawkami i dekoracją budynków. Nie da się porównywać z czymkolwiek w XVII wieku Gdańska i Oliwy razem, bo nie miały te miejscowości żadnych cech wspólnych, ani żadnych powiązań funkcjonalnych. Gdańsk był jednym z najbogatszych miast w Europie, a Oliwa wsią klasztorną pośrodku niczego. Porządna droga z jednego do drugiego powstała zdaje się za Bismarcka, bo wcześniej nie była nikomu potrzebna. Podobnie z życiem muzycznym i wykorzystywaniem organów – żadnych podobieństw. W Gdańsku, o czym świadczą resztki zbiorów bibliotecznych, grano cały dostępny tej cywilizacji repertuar i pisano nowy na zamówienia, a w Oliwie któryś z braciszków przygrywał do nabożeństw. Nie mówię, że Oliwa nie zasługuje na badania i monografię, na pewno coś tam mają na strychu poutykane, ale znajmy proporcją. Na marginesie, w Gdańsku (tym dawnym, bez przyległości) odbudowali jedne organy, wezmą się za drugie, tymczasem bardzo sławne organy oliwskie to konstrukcja z czasów późnego Gomułki. Pamiętam słabo, że za gówniarza byłem tam na jednym z pierwszych koncertów, bardzo mi się podobały ruchome figurki, reszta mniej, ale to nie dlatego, że już wtedy byłem wyrafinowanym koneserem. Nie byłem. 😛 No, więc te słynne organy to atrapa z napędem elektrycznym, a piszczałki wyglądające staro są stare, tylko że nie grają, bo są wyłączone. I tak dobrze, mogli przecież sprzedać albo wyrzucić. 😎
Jeszcze Post Scriptum, zanim porwą nas pianiści itp…
https://gazetakrakowska.pl/benedyktynki-ze-staniatek-dostaly-pieniadze-na-muzeum/ar/13346068
http://www.muzykologia.uj.edu.pl/dzialalnosc-naukowa/projekty-badawcze/muzykalia-staniatki
http://www.muzykologia.uj.edu.pl/dzialalnosc-naukowa/projekty-badawcze/koncert-koscielny
@ Wielki Wódz
Zgoda, że w XVII wieku trudno mówić jednocześnie o Gdańsku i Oliwie. Czy Gdańsk to jedno z najbogatszych miast aż w Europie, zastanawiałabym się, w Królestwie na pewno.
Moje pytanie w zamyśle bardziej miało dotyczyć, że wyrażę się współcześnie, „turystyki organowej”. Czy Ci, którzy przyjeżdżali do „Danziga” np. w interesach, bo na Grand Tour raczej się tu nie udawano:-) w ogóle zwracali uwagę na jakieś organy w tym mieście? Jeśli tak, to, czy od XVIII wieku, mieli też świadomość istnienia instrumentu w Oliwie? Można uważać, że skoro Bach miał taki moment w życiu, że chciał w Gdańsku pracować, jednak jego oferta została przez władze miasta odrzucona i pozostał w Lipsku, to nie była to muzyczna prowincja. Nie wiem, będę musiała poczytać.
A co do organów oliwskich, Oliwa nigdy nie była zniszczona. Organy są oryginalne i te XVIII – wieczne wciąż są główną częścią instrumentu. Jaka jest jednak proporcja między starymi a nowymi nie wiem. Słyszałam te organy kilkadziesiąt razy w życiu i uważam, że potęga i dźwięk są fascynujące. Dużej jednak skali porównawczej nie mam, bo dopiero zaczyna mnie ten temat nieco interesować.