Muzyka wokół dramatów
Jak na razie wydaje się, że program II Polin Music Festival jest mniej eklektyczny niż zeszłoroczny. A wokół koncertu inauguracyjnego Sinfonii Varsovii narosło też wiele zbiegów okoliczności.
Kuratorzy festiwalu, Kajetan Prochyra i Michael Guttman, wytłumaczyli na wstępie, że co roku chcą przedstawiać na otwarcie jakiś utwór izraelskiego kompozytora, a tym razem znów znalazła się w programie kompozycja Noama Sheriffa – dlatego, że w czerwcu zeszłego roku ten ceniony twórca zmarł. Znamienne, że wybrano właśnie utwór Akeda, napisany po zabójstwie premiera Icchaka Rabina. Niedawno wspominaliśmy tę tragedię przy okazji naszej gdańskiej – a program festiwalu był drukowany właśnie w czasie żałoby po prezydencie Pawle Adamowiczu. A dziś mieliśmy żałobę po Janie Olszewskim, więc koncert rozpoczął się od minuty ciszy. Utwór rozpoczyna się rzeczywiście żałobnie, potem rozwija się – ale wciąż pozostaje passacaglią, jak jest zaznaczone w podtytule. Można go posłuchać tutaj; wśród cytatów lub pseudocytatów zafascynował mnie ten o 10:14 – kilka akordów żywcem z Moro lasso Gesualda. Przypadek?
Pozornym wytchnieniem była Rapsodia mołdawska Mieczysława Wajnberga – znów, jak w NOSPR, z Linusem Rothem jako solistą, ale tym razem w wersji z orkiestrą kameralną, która zabrzmiała mniej „rozrywkowo”, bardziej nostalgicznie.
„Wajnberg był uchodźcą” – podkreślił Kajetan Prochyra, przechodząc do zapowiedzi kolejnych utworów. Są one wkładem do akcji Musical Postcards, o której można przeczytać tutaj. Najpierw obejrzeliśmy pocztówkę wysłaną przez 22-letniego Syryjczyka Nawrasa Altaky, który śpiewa i gra na lutni ud; mieszka on teraz w Utrechcie i studiuje w konserwatorium. Jego pocztówka jest tutaj; obejrzeliśmy tylko pierwszą część tego filmiku, na której jest sam Nawras. A odpowiedzią był orkiestrowy Dom jest gdzie indziej młodego kompozytora warszawskiego Mateusza Śmigasiewicza na skrzypce, wiolonczelę i orkiestrę (solistami byli Guttman i znana nam również z zeszłego roku Jing Zhao). Omówienie w programie głosi, że to utwór o ruchu, płynięciu, poszukiwaniu przystani – i rzeczywiście jest rozfalowany w fakturze i dynamice. Trochę się wyczuwa, że autor para się również muzyką filmową, ale to nie szkodzi. Podobnie zresztą z twórcą ostatniej wykonanej na koncercie kompozycji, II Symfonii „Polin” – Sturdivantem Adamsem. Ten młodszy jeszcze od poprzednika (26 lat; Śmigasiewicz to 30-latek) Amerykanin studiował w Wielkiej Brytanii, a teraz studiuje muzykę filmową w Los Angeles. Tu kolejny ciekawy zbieg okoliczności: w 2014 r. Adams odwiedził muzeum Polin niedługo po otwarciu wystawy stałej. W 2017 r. muzeum zamówiło u niego utwór (dzięki sponsorom), a on wysłał go na konkurs dla młodych kompozytorów zorganizowany przez orkiestrę Royal Northern Sinfonia – i wygrał. Nic dziwnego, utwór jest napisany bardzo zręcznie i efektownie dla orkiestry, choć momentami, zwłaszcza pod koniec, wydaje się właśnie trochę filmowy. Ogólnie jest to trzyczęściowa impresja wokół życia żydowskiego na ziemiach polskich; najpierw muzyka jakby spływa z górnych rejestrów – to czas osiedlania się Żydów, później ożywiona toccata – to ich życie codzienne, wreszcie żałobny finał po Holocauście. Duży plus, że nie było żadnych etnicznych nawiązań, po prostu abstrakcyjna impresja. Muszę jeszcze powiedzieć, że tym razem dęte Sinfonii Varsovii wykazały się znakomicie – piękne były solowe partie oboju, rożka angielskiego czy nawet kontrafagotu.
No i przede wszystkim muszę podkreślić, że znakomicie, finezyjnie poprowadziła koncert Marzena Diakun. To już po raz drugi koncertem inauguracyjnym festiwalu dyryguje kobieta – w zeszłym roku była to Izraelka Bar Avni (też II miejsce na Konkursie im. Fitelberga, ale na ostatnim). Ale trudno powiedzieć, czy to też będzie jakaś tradycja.