Trójka 2019
Dziś w naszym nowym numerze ogłosiliśmy nominacje do Paszportów „Polityki”. Wybrało je nam grono krytyków, a z nich dalej będziemy wybierać my.
Prawie wszyscy nominujący koledzy z mojej dziedziny twierdzą, że nie było w tym roku łatwo. Albo sukcesy stosunkowo mało spektakularne, albo oczywistości. Szczególnie trudno było ze śpiewakami, ponieważ w tym roku odbyło się pięć pod rząd konkursów wokalnych. Nie ma osoby, która śledziłaby wszystkie, tak więc rozrzut w nazwiskach śpiewaków był dość duży: wymieniono ich aż ośmioro. Plus ten, który otrzymał nominację, i to po raz drugi, a który do żadnego konkursu w tym roku nie przystępował. Już nie musiał.
Jakub Józef Orliński, bo o nim mowa, wydał właśnie w firmie Erato drugą płytę Facce d’amore, z tym samym zespołem Il Pomo d’Oro pod dyrekcją Maxima Emelyanycheva, co poprzednią zeszłoroczną Anima sacra. W tym miesiącu rozpoczyna trasę promocyjną, poczynając od Sofii 11 grudnia, poprzez Wigmore Hall trzy dni później, 16 grudnia w pięknym Palau de la Música Catalana w Barcelonie, potem w paryskim Théâtre des Champs-Elysées, który to koncert będzie pierwszym z kilku francuskich – już w styczniu (a zatem wiemy, że i tym razem na galę paszportową nie dotrze). A potem wraca do zobowiązań teatralnych.
Jak łatwo się domyślić z tytułu, po poprzedniej płycie z muzyką sakralną ta zawiera muzykę świecką i jest zupełnie inna, choć też poświęcona barokowi: są tu arie m.in. Haendla, Hassego, Alessandra Scarlattiego, Francesca Cavallego, Giovanniego Bononciniego, Giuseppe Marii Orlandiniego. Arie namiętne, burzliwe i rzewne, czasem ukazujące samo piękno śpiewanego dźwięku, a czasem wirtuozerię – Orliński chwilami schodzi nawet do regionów barytonowych. Ogólnie to płyta żywsza od poprzedniej, ukazuje większe już doświadczenie młodego – jeszcze przed trzydziestką! – śpiewaka.
Z rejonów okołooperowych wyszła też jedna niespodzianka. Tak się składa, że nie jeżdżąc od pewnego czasu do Opery Wrocławskiej (odpychała mnie niejasna sytuacja) przeoczyłam dwie realizacje Krystiana Lady. Moja imienniczka widziała je, ale większe wrażenie zrobiło na niej to, co widziała w Brukseli. I co będzie można zobaczyć parę razy w styczniu w Krakowie w ramach festiwalu Opera Rara; wyreżyserować ma tam również polonicum Rossiniego – Sigismondo, z Capellą Cracoviensis i Franco Fagiolim w roli głównej. Nie jest grywane, bo podobno słabe – zobaczymy, jak artyści sobie z nim poradzą.
Król Zygmunt chyba nie ten sam, co w dziele Leonarda Vinciego, tak czy siak musiał tu jakoś namieszać, ponieważ trzecią nominowaną jest Martyna Pastuszka, której tu bliżej przedstawiać nie trzeba i o której niedawno było. Nominacja również zasłużona.