Rossini na pandemię

Kolejny kameralny spektakl-montaż na scenie Opery na Zamku w Szczecinie. Tym razem na wesoło.

Spektakl Tajemnice kuchni mistrza Rossiniego został nagrany w kwietniu. Zawiera arie, duety i ansamble z kilku jego oper – Cyrulik sewilski, Turek we Wloszech, Podróż do Reims – z akompaniamentem fortepianu (niezmordowana Olga Bila), a także parę uwertur odtworzonych z nagrania oraz Duet kotów, który już na zawsze został przypisany do Rossiniego, choć spod jego pióra (z innym tekstem oczywiście) wyszły tylko drugi i trzeci odcinek tego utworu.

Pomysłodawczynią, scenarzystką i reżyserką była Natalia Babińska, która regularnie współpracuje z tą sceną, podobnie jak scenografka i autorka kostiumów Martyna Kander. Bohaterem jest, jak nietrudno zgadnąć, sam kompozytor w momencie, gdy już zrezygnował z pisania oper i zajął się kucharzeniem. Odwiedzają go różne postaci i okazuje się, że jego potrawy czynią cuda. Staje się więc kucharzem-magikiem, a wszyscy chcą zrozumieć jego moc i z niej skorzystać. Pojawia się w pewnym momencie autentyczny przepis na słynne tournedos à la Rossini, nawet można go spisać z ekranu, choć trochę to niewygodne (jeśli komuś zależy, może go poszukać w innych miejscach w sieci). Dużo więcej konkretów nie pada, ale w końcu kuchnia jest tu tylko pretekstem, zbiorem rekwizytów. Świetnie się wśród nich czuje Tomasz Rak, z wyraźną przyjemnością wchodząc w rolę kompozytora-kucharza. To zresztą jedyna rola gościnna, wszyscy pozostali śpiewacy związani są albo stale współpracują ze szczecińską operą. Każdy z nich występuje w paru rolach i widać, że dobrze się bawili.

Temat dobry na pandemię nie tylko z powodu kameralności, ale też z powodu… gotowania. Wielu z nas zapewne zaczęło w tym czasie odkrywać uroki domowej zabawy w przyrządzanie potraw. Wyznam, że ja także; zawsze lubiłam smacznie zjeść (przypomnę dawną przyjaźń z blogiem kulinarnym jeszcze za życia nieodżałowanego Piotra Adamczewskiego; 12 marca minęło 5 lat, jak go z nami nie ma). Czasem coś improwizuję sama, czasem korzystam z książek kucharskich lub przepisów z sieci. I fakt, że komponowanie smaków może być równie przyjemne jak komponowanie muzyki (czy barw). Trochę przyjemności w życiu można sobie zrobić, a podczas siedzenia w domu niewiele jest możliwości i ta jest jedną z nich. Ale z przepisu Rossiniego raczej nie skorzystam – od dawna ograniczyłam mięso, a odkąd gotuję w domu, stałam się w jeszcze większym stopniu wegetarianką. Tak lubię po prostu.