Semkow i Szósta Mahlera
Jerzy Semkow, źródło: strona www.polmic.pl
Kiedy raz na parę lat przyjeżdża do Polski, jest to święto. Orkiestry grają pod jego batutą jak nigdy. Jeszcze jest drugi taki wspanialec, Stanisław Skrowaczewski, wciąż wspaniale czynny mimo 85 lat na karku (Semkow jest „zaledwie” o pięć lat młodszy), ale jak dla mnie koncerty Skrowaczewskiego są o tyle mniej atrakcyjne, że ostatnio zawierają głównie symfonie Brucknera, który nie jest bohaterem mojego romansu. Co do Mahlera – przeciwnie, tylko taki romans to do spsychoanalizowania się nadaje… W omówieniu programu wczorajszego koncertu w Filharmonii Narodowej kolega muzykolog przytoczył anegdotę, jak w ostatnich latach życia Mahler udał się po pomoc do Freuda, który miał potem skomentować: „Miałem wiele okazji, żeby podziwiać zdolności psychologicznego rozumienia u tego genialnego człowieka. Żadne światło nie odsłoniło symptomatycznej fasady jego obsesyjnej nerwicy. To było niby drążenie studni poprzez tajemniczy budynek”. O wiele lepiej – po ponad pół wieku – rozumiał go Leonard Bernstein, który ponoć wręcz uważał, że jest jego reinkarnacją. Nie tylko wspaniale prowadził Mahlera, ale nakręcił o nim piękne programy telewizyjne. Jeden zwłaszcza przejmujący, The Little Drummer Boy, analizujący jego twórczość wychodząc od wiersza z cyklu Des Knaben Wunderhorn, symbolizującego dla kompozytora marsz ku zagładzie w rytmie werbla. Bernstein opowiada w tym dokumencie o stosunku Mahlera do śmierci („w każdej jego symfonii jest marsz żałobny” – to prawda, choć nie zawsze się tak nazywa), także w aspekcie religii żydowskiej, której w pewnym momencie życia musiał się wyrzec i ją wyprzeć, z czym wiązało się poczucie winy…
Tym razem Semkow dyrygował właśnie VI Symfonią Mahlera. Strasznie trudny w słuchaniu jest to utwór, kompozytor zgryźliwie przewidywał, po prawykonaniu, że „trudno jej będzie przejść przez słabe ząbki naszej krytyki”. Nic dziwnego, bo Szósta różni się bardzo chociażby od Piątej, o wcześniejszych nie mówiąc, choć elementy ma pozornie te same. Jest marsz, ale rozrośnięty do potwornych rozmiarów, zarówno w pierwszej części, jak w finale. Jest ironiczne i gorzkie scherzo, jest pośrodku liryczna część wolna, wielkie uspokojenie, które Bohdan Pociej lubi określać jako „czas adagia” (choć tu jest andante). Wszystko jednak sprawia wrażenie jednej wielkiej męki. Męki twórcy (nie mylić z niemocą, chodzi o cierpienia „duszne”), męki odbiorcy. Tylko wykonawcy nie wolno męki okazywać, bo wszystko ma być precyzyjnie… Ale i tak, w przeciwieństwie do poprzednich symfonii, niewiele melodii da się zapamiętać. Marsz żałobny z Piątej ma bardzo wyrazisty temat – ten mniej; scherzo jest jeszcze bardziej zgryźliwe i ciężkie, a jego środkowa część nawiązująca tradycyjnie do tańca ludowego jest może i nieco lżejsza, ale za to ma nieregularny rytm, raz na tzy, raz na cztery, więc trudniej byłoby ją wyśpiewać i wytańczyć (w programie kolega napisał, że przypomina to „jakieś marionetki ubrane w zatęchłe ubrania z patetyczną niezgrabnością wykonujące niezdarny i brzydki taniec” – bo ja wiem, chyba że to miałyby być takie tyrolskie lalki, jakie widziałam w Innsbrucku, bo melodia ma w sobie coś tyrolskiego). Wszystko jest więc nie tak.
Nadawano tej symfonii podtytuł Tragiczna – ale nie zrobił tego sam Mahler. I nie dziwię się. Ta męka to dla mnie nie tyle tragizm, co stracone złudzenia. Cały ogień, jaki jest w tej symfonii, jest zimnym ogniem, płonącym gdzieś pod skorupą lodu. Tragizm jest dopiero w finale, który idzie, idzie do przodu, znów w marszowym wojennym rytmie, niemal triumfalnie, i nagle opada w smutnej niemocy – a na sam koniec straszny akord spada jak piorun, jakby jeszcze było mało.
Semkow zrobił to tak, że mnie po prostu znokautował. Jak zawsze prosty jak struna, elegancki w ruchach, precyzyjny do bólu, skonstruował całą rzecz w ten sposób, że napięcie było iście hitchcockowskie – po pierwszym trzęsieniu ziemi wciąż rosło. Szczególnie zaimponowały mi instrumenty blaszane, które tak zagrały w zespole, jak nie w polskiej orkiestrze… Nikt po tym wykonaniu nie miał wątpliwości, że należy się owacja na stojąco, i to długa…
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Kultura na weekend. Odc. 243
Dlaczego wysiedzieliśmy w kinie na filmie o „Minecrafcie”. I co z niego wynieśliśmy.
Semkow potrafi zmobilizować każdą orkiestrę – warszawska studencka też pod nim gra zawodowo. Teraz patronuje powstaniu nowej orkiestry młodzieżowej, którą współtworzy ministerstwo kultury.
Wychodząc z koncertu spotkałam p. Gabriela Chmurę, który przyjechał do Warszawy, żeby wziąć udział w pierwszych próbach Fausta w Operze Narodowej (ma go reżyserować Robert Wilson; premiera odsuwa się na święty nigdy, ale kontrakt jest, więc trzeba się brać za robotę). Zdrowotnie wygląda OK. Ma kontakty z Krakowem, z NOSPR będzie nagrywał kolejną płytę z symfoniami Mieczysława Weinberga. „Szósta Mahlera – to był mój pożegnalny koncert z NOSPR-em” – powiedział. Skomentowałam, że to było mocne pożegnanie. „Ja nie planowałem, tak wyszło” – odparł.
Komentarze
Ech, ten „zimny ogień” to chyba najbardziej w interpretacji Bouleza czuć
Ja się do „szóstej” jakoś nie mogę przekonać – przynajmniej do całości, bo na wyrywki jeszcze ujdzie…
Cieszy mnie zdrowie Chmury… Lokalnie nic nowego o kierownictwie artystycznym NOSPR nie słychać
A szkoda. To nie jest moja ulubiona symfonia Mahlera, ale ma w sobie coś — właśnie zimnego, męczącego, drapieżnego… Ech, posłuchałbym sobie…
VI pod Chmurą musiałem opuścić — konflikt terminów
Jakże chcialabym zobaczyć Fausta. Bylam na tej operze jeszcze w liceum i jestem ciekawa, czy odbieralabym ją tak samo jak wtedy. Może jednak niedlugo wejdzie na afisz i wtedy będzie okazja aby ruszyć się z mojego zaścianka.
Ciągle mam problem z tym piekielnym kodem, zapominam wpisać i wiecznie mnie wraca
Nie rozumiem po co taki wielki ten potret, skoro wylazly pixle.
Small(er) is beautiful…
Człowiek wielki i portret wielki
Nie wiem, czy w tym przypadku wielkosc portretu i idaca w slad za tym jego jakosc przysparzaja chwaly portetowanemu.
Ale apologeci mogli mieć dobre intencje…
Jacobsky, Ty się za grosz nie znasz na sztuce współczesnej – te „wylezione” piksele są elementem świadomej kompozycji
dobre intencje… czy one nie sluza przypadkiem jako bruk w piekle ?
Zreszta, to nie apologeci tylko web-majster.
Hoko: element swiadomej kompozycji… to jak aluzja do (s)Malhera ?
Hoko,
jakbyś się nie starał tuszować sprawę, niedoróbka jest wielka, jak Mahlerowki montumentalizm. Jacobsky wyjął mi zastrzeżenia z ust.
Mnie na Mahlerze Chmury też nie było (z tych samych powodów co PAK). Ale pamiętam jak bardzo byli po nim przejęci moi znajomi. I chyba cała sala też… (no a właśnie… co dalej z NOSPRem??? chyba wszyscy się niecierpliwią).
a co tam), to było jakoś wiosną, byłam na próbie VII Beethovena – takiego ‚piano’ nie słyszałam nigdy wcześniej!!! Nawet w wykonaniu NOSPRu. To było po prostu coś niesamowitego!
Tak a propos Skrowaczewskiego (i znów NOSPRu, nie ma to jak monotematyczność
Czego się nie robi dla blogowiska. Mówisz – masz
Tylko nie od razu, bo po wrzuceniu wpisu musiałam wyjść i wróciłam dopiero teraz. Wybaczcie, to takie moje eksperymenty. Jak chcecie kogoś winić, to tylko mnie.
Witam Lin. Tak, obaj Panowie S są cudowni i żal, że nie mają następców… O NOSPR się coś tam mówiło (tzn. wiem, kogo chcieli, nie wiem, czy się uda), zobaczymy.
Szóstej, jak wspomniałam we wpisie, ja także słucham z trudem. Taki obraz kondycji ludzkiej. Na szczęście nie jedyny, nawet w twórczości Mahlera
No, nie pogadasz, teraz obrazek jak się patrzy. Można co prawda trochę jeszcze popracować nad podpisem, ale… wyjdzie, że się czepiam
Witaj Lin, jesteś przelotem, czy zostajesz na dłużej?
Voila, Monsieur
Nawet nie trzeba było dużej pracy. Tylko zrobić akapit.
foma,
Ty się czepiaj dowodów w śledztwie, a nie zdjęć i podpisów! Pracę zostawiaj w Komisariacie, a tu wyluzuj! Oddaję Ci sprawiedliwość, że nie pierwszy się czepiłeś, ale drążysz !
Alicjo,
chiałem być pierwszy, ale Jacobsky mnie ubiegł. Może i drążę, ale dla dobra ogółu, teraz jest jak malowanie… A mój komisariat mam stale ze sobą.
Skoro jednak zeszło na śledztwa, mam prośbę do Monsieur P.
Czy w Zurichu porządku pilnuje Kantonspolizei Zürich czy też Stadtpolizei Zürich i jak tą drugą nazwę (gdyby okazała się właściwa), najzgrabniej przetłumaczyć na polski.
foma, w Zurychu rzadzi STAPO Zürich czyli Policja Miejska, ktora ma bardzo wysokie kompetencje i wzywa wsparcie KAPO(!) tylko w powaznych przypadkach np. trup w jeziorze.
http://de.wikipedia.org/wiki/Stadtpolizei_Z%C3%BCrich
Policje miejskie i kantonalne maja swoje umowy o zakresie kompetencji. Policja lokalna jest utrzymywana przez gmine i dziala tylko we wlasnej gminie. W Zurychu maja rozne specjalne komisariaty, a nawet jednostke interwencyjna Skorpion
Foma nosi Komisariat w plecaku?!
1) Posłuchałem wczoraj VI Mahlera. Duże wrażenie, choć nadal nie potrafię jej jakoś określić…
2) Tak z pikselami lepiej.
3) Zerknąłem wreszcie do styczniowego Gramophone (tego o Karajanie) — redaktor — James Inverne — napisał ‚wstępniak’, by z góry uciszyć dyskusje o związkach Karajana z nazizmem (swoją drogą Hitler nie lubił Karajan… raz był na operze Wagnera, chyba „Śpiewakach Norymberskich” pod batutą Karajana, akurat starał się zrobić wrażenie na gościach z Jugosławii i coś poszło nie tak; gniew Hitlera spadł na Karajana, któremu zapowiedział, że więcej się nie wybierze do opery, jeśli Karajan ma dyrygować; w związku z czym Karajan do końca wojny kursowal po krajach okupowanych z koncertami dla żołnierzy Wehrmachtu…), przywołuje starotestamentową historię o pogańskim proroku Balaamie. I tak jak Balak wezwał Balaama by ten przeklinał Izraela; tak ideologie wzywały Bohma, Schwarzkopf, Karajan, czy — wcześniej — Wagnera. Ale tak jak Bóg nie dopuścił by Balaam przeklął lud Izraela wbrew jego woli; tak też przesłanie płynące z ich muzyki, było zupełnie inne — dotyczące miłości, człowieczeństwa, itp.
passpartout,
wielkie dzięki
Alicjo,
mój plecak (szaro-pomarańczowy) jest wyładowany wszelkim dobrem, prawie jak damskie torebki.
Pani Dorotko, co Pani sadzi o tym dyrygencie? Dawne cudowne dziecko z Seulu Myung-Whun Chung (ma jeszcze dwie muzykalne siostry), wydaje mi sie, ze tez niezle czuje Mahlera
http://youtube.com/watch?v=bwUTKxyCzYw
Czy to jest Orkiestra Filharmoniczna Radio France?
No, Chung dobry jest. Tu ma właściwą postawę Terminatora
Nie wiem, czy to orkiestra Radio France, pewnie tak, z twarzy nie poznaję 


Teraz działa w rodzinnym Seulu.
Przy okazji zauważyłam, że słynne uderzenie młotem z finału jest na YouTube kultowe
Tu zatrzęsło sceną: http://youtube.com/watch?v=UwljE3HsfSM&feature=related
Tu kamerą:
http://youtube.com/watch?v=2J3BE30cVAI&feature=related
A tu jest młot nad młoty:
http://youtube.com/watch?v=6DEdq2WdFnU&feature=related
Najlepsze są te komentarze pod spodem
A co taki Koreańczyk czy inny Chińczyk może wiedzieć o Mahlerze… Całkiem beztrosko sobie poczyna – zobaczcie, jak się rozgląda po ścianach i suficie
http://youtube.com/watch?v=yyWKQrywyOA&feature=related
Hammer! Yes Yes Yes!!! Exciting! Dobrze, ze Kierowniczka to pokazala, bo mnie hamulec jakis powstrzymal, ze niby w Mahlerze to tylko mlot mnie pociaga
Tymczasem wszelki lomot Mahlerowski mi sie podoba i lubie, jak hukna i przywala…
Zobaczcie, kto zagra w mojej okolicy 13. marca
http://www.youtube.com/watch?v=FQaI7SzPDuc&feature=related
I co zagraja? Brucknera, ausgerechnet
Żeby orkiestra im. Mahlera grała Brucknera, ech…
Hoko, to czepialstwo, wcale nie widzę, żeby on się patrzył po ścianach, parę razy były oczki do nieba, ale to się zdarzało nawet Karajanowi
I ja witam również wszystkich
mam zamiar trochę się tu popanoszyć
jako wiecznie niezaspokojona fanka tekstów pani Doroty 
) a i w sumie Mahlerem zainteresowałam się całkiem niedawno i trochę z innej strony z racji mojego rozmiłowania w kulturze żydowskiej (III cześć pierwszej symfonii rządzi! :D)
Szczerze się przyznam, że akurat VI symfonii nie kojarzę (nie bić
Lin,
jak się Panią Kierowniczkę inteligentnie sprowokuje, to można liczyć na tekstowe bonusy
Mam dylemat nie na temat
ale nurtuje mnie juz dluzszy czas. Czy jest obrazliwe (obrazliwym?) wrzucenie monety do kapelusza (futeralu skrzypiec) ulicznego muzyka/grajka w momencie, kiedy ten nie gra, robi sobie przerwe? Czy ja mu sygnalizuje wdziecznosc za to, ze nie gra? Przyznam szczerze, ze czasem taka odczuwam
Czy on znosi to upokorzenie gorzej, niz jesli przejde obojetnie i nic nie dam, a on gra?
Nie mam zdania. Jeśli gra dobrze, to chyba lepiej celować, jak gra, a jak ktoś gra źle… to może w ogóle nie dawać?
passpartout,
zdarzyło mi się grać na ulicy, kasa nie była powodem, ale skoro już się grało… Przejście obojętnie obok grającego nie upokaża, moneta do futerału to podziękowanie za doznanie estetyczne, ale i uśmiech jest nagrodą, wszak nie każdy ma przy sobie drobne.
Troszkę inaczej może być z dłuższą przerwą. Nad tym się nie zastanawiałem, ale jeśli dochodząc do grającego miałem okazję usłyszeć kilka, kilkanaście kończących utwór dźwięków, a rzuciłem po finałowym akordzie, to wszystko jest ok, nawet lepiej niż honorując w trakcie (wszak klaszcze się po, nie w środku, a niektórzy przerywają swoje granie, by podziękować).
W tej Helvetii to mają problemy
Wyjście jest tylko jedno: dawać i to wyłącznie dużą sumę. Gwarantowane zadowolenie grajka.
Nie tylko ja mam ten problem, jak sie zdaje
130 lat temu Mark Twain w swojej podrozy po Europie postanowil wejsc na slynny z legendarnych wschodow slonca szczyt Rigi niedaleko Lucerny. W dlugiej i meczacej „wspinaczce” na szczyt wprawil go w zachwyt jodlujacy goral napotkany za zalomem sciezki…
„Lul …
l … l l l llul-lul-LAhee-o-o-o!” pealing joyously
from a near but invisible source, and recognized that we
were hearing for the first time the famous Alpine JODEL
in its own native wilds. (…)
The jodeling (pronounced yOdling–emphasis on the O)
continued, and was very pleasant and inspiriting to hear.
Now the jodeler appeared–a shepherd boy of sixteen–
and in our gladness and gratitude we gave him a franc
to jodel some more. So he jodeled and we listened.
We moved on, presently, and he generously jodeled us
out of sight. After about fifteen minutes we came across
another shepherd boy who was jodeling, and gave him half
a franc to keep it up. He also jodeled us out of sight.
After that, we found a jodeler every ten minutes;
we gave the first one eight cents, the second one
six cents, the third one four, the fourth one a penny,
contributed nothing to Nos. 5, 6, and 7, and during
the remainder of the day hired the rest of the jodelers,
at a franc apiece, not to jodel any more.”
A na przykład jodlowanie w kanonie – to by było coś!
albo w kanionie
http://youtube.com/watch?v=bbjGuub5aF0&feature=related
Rozumiem, że jodłowanie wśród sosen jest profanacją
Jodlować można tylko na gór szczycie, a tam już tylko kosówka…
Albo róże alpejskie… (i świstaki jako konkurencja)
Świstaki to świszczą albo zawijają w sreberka
Moze Was skreci, wiec sluchac nie musicie
ale z mojej okolicy pochodzi najwiekszy helwecki rockman Polo Hofer spiewajacy zawsze w dialekcie. Mieszka w Bernie, ale kariere zaczal przed laty w swojej rodzinnej wsi Interlaken i bywa widywany w okolicy 
Goruje nad jodla, ale jodlowanie znosi bardzo dobrze 
http://www.youtube.com/watch?v=7rouhvkmQPc
Kosowka to tez sosna (gorska)
Ohrenschmerzen to wcale nie jest, zatem możemy śmiało stwierdzić, że szwajcarscy rockmeni nie ustępują zagranicznym a nawet ich przewyższają

Komisarzu foma, wiarygodne zrodla donosza, ze Sewilski dzis w Madrycie
Z tymi dwoma facetami:
http://youtube.com/watch?v=p4Q0qiPq6uA
O 22:40 udam sie na obserwacje
Graf Almaviva 9 lat temu w La Scali:
http://youtube.com/watch?v=N1MDkmigaFI&feature=related
Przystojny nad wyraz
passpartout,
na obecnie mnie interesującym etapie przypadków Sewilski jeszcze nie wystepuje, za to Ramka i Monsieur P. jak najbardziej
A cemu w Madrycie jest Sewilski, nie Madrycki?
P.S. Na mój dusicku! Scenięciem będąc zakrodłek sie roz do opery na Sewilskiego i… zdziwiłek sie, cemu w tej operze grajom „60 Minut na Godzinę”? Fto te audycje dobrze bocy, ten wie, o cym godom
passpartout,

tak mi przyszło do głowy, że czymże jest „a teraz puzony i w czynel!” 2008-01-16 o godz. 23:55
wobec Mahlerowskiego młota
Swoją drogą: ma się ten refleks
Owcarecku – a kto w dzieciństwie oglądał Smerfy (w tym roku obchodzą półwiecze!), pewno potem się zdziwił, dlaczego w Niedokończonej Symfonii grają motyw Gargamela
„I w tym sie streszcza prawda zlowieszcza, ze czas nie zajac, nie krolik, nie nutria…” – tak sobie wczoraj mimo woli nucilam, Owcarku
Kiedys tu wspominalam kolege-perkusiste z niekompletna perkusja na wystepie, kiedy w odpowiednim momencie krzyczal „i w czynel!” Znalazlam otoz moja klase (na znanym portalu) i wsrod pierwszych czterech zameldowanych osob jest tam dwoch czlonkow zespolu – tenze perkusista i jeden z gitarzystow
Chyba nawiaze kontakt i zapytam, czy to jeszcze pamietaja?
Moje dziecko ma natomiast prawidlowe skojarzenia, bo jako kilkuletnie namietnie sluchalo CD z Callas, Alva i Gobbim i jak byla pora isc spac, to wolalo „presto letto, presto letto!”
zeen
Co Wy tak z tym Brucknerem? Dla orkiestry im. Mahlera granie Brucknera to rzecz moim zdaniem naturalna. I nawet jeśli hipotetyczne stwierdzenie pani Verdurin, że Bruckner to stary nudziarz i piła, nie byłoby do końca bezzasadne, to jednak kilka „momentów” w tej jego muzyce jest
A co do Karajana, to jego „spojrzenia” to była medytacja, transgresja, hipnotyczny odlot… a Chung ewidentnie łypie na boki…
Na boki, czyli do pierwszych skrzypiec albo kontrabasów
Hoko, masz oczywiscie racje, Bruckner ma tez pare niezlych momentow i da sie sluchac, ale przy biletach w cenie 40-110 Fr. Mahler by mi lepiej pasowal
GMJO na pierwszym koncercie bedzie grac 5 symfonie Brucknera
http://youtube.com/watch?v=TG3YkeeFSgQ
a na drugim – koncert skrzypcowy Berga i 7 symfonie Sibeliusa.
Mam przyjemnosc pracowac razem z maestro Chung w Seoul Philharmonic Orchestra pare dni temu gralismy dziewiata Mahlera w piatek gramy Oliviera Messiaena Turangalila Symphonie i tutaj przy okazji czhialbym odpowiedziec uzytkownikowi Hoko ze maestro wie jak ta muzyka powinna byc wykonywana….
Jak miło, że i w Seulu ten blog jest czytany
Pozdrawiam!
Może i wie…
ale rozgląda się i już… chyba nie wiedział, że jest filmowany z ukrytej kamery… 
:))