Polacy i brzmienie ECM
Obiecałam kolejny wpis jazzowy, a właśnie jest dobry temat: na rynek wchodzi nowa płyta dawnego Simple Acoustic Trio, obecnie – na sugestię producenta – pod nazwą Marcin Wasilewski Trio (bo zwykle zespoły o takim składzie – fortepian, bas, perkusja – określane są nazwiskiem pianisty). To druga wydana przez ECM samodzielna płyta Wasilewskiego, basisty Sławomira Kurkiewicza i perkusisty Michała Miśkiewicza, po Trio z 2005 roku – ale w sumie piąta dla tej wytwórni, ponieważ wcześniej przez lata grali z Tomaszem Stańką. Wyłapał ich jako totalnych małolatów, jeszcze w 1994 r., a już lata później wydali razem jako Tomasz Stańko Quartet trzy płyty, entuzjastycznie przyjęte przez krytyków, dzięki którym świat odkrył na nowo nie tylko naszego wielkiego trębacza, ale i trójkę młodych jego partnerów: Soul of Things (2002, tu próbki), Suspended Night (2004; tu jeszcze trochę próbek) i Lontano (2006). Ponadto Wasilewski i Kurkiewicz wystąpili na nowej płycie Manu Katche (także ECM) z zeszłego roku – i tu z kolei jako Manu Katche Quintet. Tu jeszcze inny utwór w tym składzie.
Wygląda na to, że Manfred Eicher, szef ECM, postawił na chłopców z Koszalina (Wasilewski i Kurkiewicz) i Warszawy (Miśkiewicz, syn saksofonisty Henryka). Oczywiście wiele zawdzięczają Stańce i jego wielkiemu come backowi na rynek światowy (European Jazz Prize 2002, wspólne sukcesy na trasach amerykańskich), ale w końcu tytuły dla najlepszych płyt i miejsca na listach przebojów należą do nich wszystkich, bo wszyscy na to pracowali. Trio rozumiało się z solistą wspaniale, choć należą do zupełnie innych pokoleń. Teraz ich drogi się rozeszły – każda ze stron potrzebowała zmiany i dalszej pracy na własny rachunek.
Jeszcze przed Lontano trójka młodych muzyków, jak już wspomniałam, nagrała dla ECM pierwszy samodzielny album Trio. Został przyjęty może nie aż tak entuzjastycznie, ale całkiem dobrze – tu recenzja z „Washington Post„, gdzie zwracają uwagę słowa: atmospheric, pastoral style of European jazz often associated with ECM. No i tak właśnie było: chłopcy dopasowali się do słynnego brzmienia ECM, o którym się mawia za Eicherem, że są to „brzmienia najpiękniejsze, zaraz po ciszy” albo że są jak „spokojne morze, tuż przed sztormem”. W wywiadzie pomieszczonym w piątkowej „Gazecie Wyborczej” producent dodaje jeszcze: „Moją główną ideą było poszukiwanie tajemniczości, a zarazem przejrzystości w muzyce. Sięgnięcie do źródeł, podstawowych pytań wynikających z samej zawartości muzyki. Zawsze byłem też pod wrażeniem bardzo lirycznego i poetyckiego podejścia do muzyki. Dlatego wybierałem muzyków mających takie zdolności”.
No tak, tyle że Marcin tym, którzy go słyszeli na żywo, wydaje się raczej pianistą dynamicznym, pełnym drapieżności, energii, fantazji. Tak też było, pamiętam, na specjalnym koncerciku promocyjnym przed premierą Tria. A potem biorę do ręki płytę i… brzmienie ECM…
Na najnowszej płycie, January, też. Co nie znaczy, że nie jest świetna, słucham jej z ogromną przyjemnością. Ale ślad tej drapieżności słychać tu tylko w dwóch środkowych utworach: Balladynie Stańki (ładne nawiązanie do dawnej współpracy), który to temat sam w sobie jest bardzo emocjonalny, i King Korn Carli Bley – ten temat też sam w sobie jest drapieżny, niepokojący. Ogólnie jednak jest po prostu miło, nostalgicznie, delikatnie i poetycko… Tak zresztą było i z grą ze Stańką – atmosfera ich koncertów była całkiem inna niż płyt. I to właśnie koncertami na żywo podbijali Stany…
To oczywiście zrozumiałe, że podczas koncertów są takie krótkie spięcia, taka chemia, taka wymiana emocji z publicznością, które muszą dojść do głosu. Tego wszystkiego oczywiście nie ma w studiu. Ale tu nie tylko o to chodzi. Tu decyduje po prostu gust Manfreda Eichera, który w swojej wytwórni jest Panem Bogiem – i nic dziwnego, bo sam ją stworzył i doprowadził do znacznego sukcesu rynkowego, ściągnął wielkie gwiazdy i umiejętnie stworzył wokół ECM atmosferę niszy, ale pokaźnej.
Niby więc udowodnił, że ma rację, że celując w określony target wie, jak go zadowolić. Czy rzeczywiście? Czasem próby dopasowania się do tej poetyki nie są udane. To widać zwłaszcza na polu muzyki poważnej, którą Eicher wydaje w ECM New Series – są tam płyty piękne, niesamowite, ale niektórzy kompozytorzy, jak np. Gija Kanczeli, idąc za nastrojem nostalgii popadł w kicz. I nie on jeden. W jazzie może aż tak źle nie jest, ale mam poczucie, że artyści trochę się tu wyjaławiają… I tak się zastanawiam, skąd takie właśnie upodobanie. Może stąd, że Eicher lubi słuchać muzyki w samochodzie? A w samochodzie lepiej słuchać muzyki spokojniejszej, o czym , jak już Wam opisywałam, przekonałam się przy słuchaniu Oscara Petersona…
I jeszcze jedno. Eicher twierdzi (również w „GW”), że zespół Wasilewskiego jest dla niego bardzo ważnym odkryciem, a sam lider „jest w tej chwili jednym z najlepszych pianistów jazzowych w Europie”. Nie ujmując jednak nic Wasilewskiemu, Eicher po prostu nie słyszał innych polskich młodych jazzowych pianistów, których mamy dziś wielu, a większość z nich na podobny sukces zasługuje…
PS. Przyjaciołom blogowym wielkie dzięki za akcję wspierającą. W II etap Konkursu na Blog Roku bawimy się do wtorku w południe.
Komentarze
Uhm, o brzmieniu ECM można się rozwodzić w zupełnym oderwaniu od muzyki. A w muzyce klasycznej to nie tylko kompozytorzy potrafią zajść w jakieś dziwne rejony, ale zdarza się to i muzykom w interpretacjach. Nieraz nawet mozna nie wiedzieć, kto to wykonuje, ale wiadomo, że dla ECM 😆
Z tym samochodem to może jest kwestia osobnicza, ale moim zdaniem lepiej się do jazdy nadaje muzyka rytmiczna, bo przy takiej eceemowskiej to łatwo zasnąć (na mnie już sama jazda działa sennie). Więc może Eicher jest nadpobudliwy i porzebuje wyciszenia 🙂
passpartout pisze:
2008-01-26 o godz. 14:50
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
1 2 3
próba mikrofonu
skoro tak szybko tu się wchodzi to
chciałbym by muzyka, jaką gra marcin wasilewski trio nie oddychała zbyt krótko. by mógł ich słuchać każdy, nie tylko jutro. by oni się tez zmieniali tak samo jak zmienia się muzyka i ich odbiorcy.
źli muzycy nie są zdolni słuchać świeżej muzyki, nie mówiąc już o tym by ją tworzyć i prezentować ….
Ja się na płytach jazzowych ECM nie znam. Ale zacząłem się zastanawiać nad stylami innych wydawców. Np. Alla Vox 😆
Zostawiając jednak klan Savallów na boku — Naive, czy opisywana na blogu Marcina Rotkiewicza Alpha cechował chyba pewien styl…
na płytach to ja się tez nie wyznaję. ale chciałbym by to, co one zawierają nawiązywało do współczesności. a ich zawartość rozwijała się tak samo jak rozwija się technika czy architektura, czy to wszystko, co nas otacza.
Szybko się wchodzi, jak system już wcześniej zarejestrował. Arkadiusowi przypominam, że wpisał się jeszcze pod moim pierwszym wpisem… 😀
Tak, te mniejsze wytwórnie mają swój styl i zwykle właśnie zbieżny z gustem szefa, to całkiem naturalne. Co do Alia Vox, to jeszcze coś więcej – to rodzinny biznes Savallów 😀
A co do nawiązania do współczesności? Mój Boże, współczesność zawiera tyle różnych różności… Rozwój? Postęp? W sztuce? 😆
A gdzie indziej jak nie w sztuce oraz sposobie jej przekazywania potrzebny jest ciągły postęp.
W zeszłym roku wpadło parę osób na pomysł by zrobić cos nowego i innego w mieście gdzie wszystkiego jest po dziurki w nosie.
Jutro idę do galerii, ale nie po to by cokolwiek tam kupić. Tym razem galeria służy podobnie jak w powszednim roku za scenę dla pianistów a jednocześnie jest pomieszczeniem dla publiczności. A ci cenią sobie również dziś to, że za oglądanie i słuchanie światowej klasy wykonawców nie trzeba od razu sięgać do kieszeni po 40 euro. Było to coś nowego, a jednocześnie przedstawione z klasą na pięciu scenach jednocześnie z widownią czterotysięczną. Jak będzie jutro w innym squadzie jak przed rokiem przedstawię w poniedziałek wraz z załącznikami.
Co do sposobu przekazywania – zgoda. A powyższy projekt zapowiada się ciekawie…
Tak, tym razem ma tam wystąpić 10 pianistów wykonujących Blues, Boogie-Woogie, Stride & Swing na 5 scenach + na deser konkurencja dodatkowa gdzie wszyscy razem na jednym lub góra dwóch instrumentach …
Sześć godzin przyjemności w wyśmienitym towarzystwie Vince Weber, Anke Angel, Christoph Steinbach, Christian Rannenberg, Christian Willisohn, Christian Christl, Richie Loidl, Simon Holliday, Edwin Kimmler. Dla tej elity zrezygnowałem z nadmorskiego spaceru w ten łykend.
No, duże poświęcenie 🙂
Granie w dwójkę na fortepianie, nawet w trójkę to betka. Niedawno umieściłem linkę z gitarzystą grającym na dwóch gitarach – niezły wyczyn, ale wszystko kasuje młodzieńcze szaleństwo z przyjacielem: postanowiliśmy grać we dwóch na jednej gitarze. To było niezłe widowisko 🙂
P.S.
Pani Kierowniczko,
sobota dzisiaj i może należałoby ożywić rodzinny grobowiec 😉
http://www.youtube.com/watch?v=QBB52GDNoPQ
Sądzę ze mimo wszystko wyjdzie mi to na zdrowie. Obowiązuje tam zakaz palenia a kolędować można od jednej do drugiej sceny. Po drodze zahaczyć o bara i poświecić organizm od wewnątrz.
zeen – nie rozumiem o tym grobowcu?
Pani Kierowniczko, smutno dziś i tyle. Manfred hipnotyzuje do snu, a może większość czyta Harrego Pottera…?
Ja się nie ruszam dziś z domu i w taką pogodę to bardzo miłe. Oglądam sobie zaległe DVD i od czasu do czasu się do Was odzywam 😀
To znaczy co, żeby coś weselszego napisać?
Pani Kierowniczko:
Pani P.S. nasunął mi takie skojarzenie, pesymizm z niego przemawia, moim zdaniem niesłusznie. Ale może się mylę.
A, chodzi o PS…
Nie pisałam jakoś specjalnie pesymistycznie, podałam tylko, kiedy kończy się II etap.
Ja w każdym razie uważam, że cel już osiągnęliśmy – prawie wciąż byliśmy w pierwszej dziesiątce! To już coś, jak na tematykę – jak to się zwykło uważać – elitarną 😀 Podziękowania były dla zaprzyjaźnionych blogów i blogerów, którzy zrobili mi taką reklamę, jakiej bym się nie spodziewała… 🙄
Trzeba oddać bywalcom i blogerom, że lojalnie wsparli, niektórzy to Ho, ko, po, ko!!!
O Kierowniczko małej wiary!
Kto jak nie my? Komu jak nie Ci*?
—
* Proszę wybaczyć 2. os. l.poj., ale nadaje ona więcej dramatyzmu…
zeen, Twoje zasługi też wielkie, stawałeś niczym Wołodyjowski na dzikich polach…
Mówicie foma, że stójkę robiłem? Jak dziki Wołodia?
A gdzie i kiedy, bo nic nie pamiętam, film mnie sie urwał jakiś rok temu i do dziś szukam kleju… 😉
Pancernej jazdy kare oddziały
spod Kierowniczki zamku ruszyły.
Lady Dorota, choć duch w niej mały,
falbaną macha by coś zdobyły.
Nie ma wszak wielkich wizji przed sobą –
miejsce w konkursie z pierwszej dziesiątce.
Ale gdzieś krąży widmo nad głową
że jazda padnie na pierwszej łące.
Wiara – to cnota, której jej zbywa.
Nadzieja ledwie tli się jak świeca.
Nie wie, że głosy już ktoś zdobywa,
Walczy by lśniła twórczość kobieca.
Twórczość blogowa – twórczością wspólną –
Powiada jeździe Lady Dorota.
– Z taką drużyną bardzo szczególną
Grać i wygrywać to wielka cnota!
Wierni rycerze w bój wyruszyli
Sieką i tną, wokół krwi wszędzie pełno,
Tak się w siekaniu tym wnet zatracili,
Że też usiekli blogowy klejnot
Tak tym machaniem mieczy zajęci
By kierownicze zabic koszmary
Wżdy zapomnieli walką zajęci
Że walczyć mieli z utratą wiary
Kogóż usiekli? Włos spada z głowy,
Rzednie jej mina, budzi się w nocy –
Wszak jam kierownik jest pokojowy,
Z gruntu przeciwna jestem przemocy! 🙁
Z gruntu to kopce są na mogiłach
By dzikie wilki ścierw nie szarpały
Wszak tutaj Jatki dowodów siła
A rów uprawny na nie za mały…
foma, a nawiasem mówiąc to tej Jatki jakoś nie rozszyfrowałam 😆
A w sobotę wieczór włączam se diwidi
Niech poczują fomy trochę mej perfidii
Niech se zeeny piszą całe poematy
Ja se słucham wtedy przepięknej kantaty
Przemocy nie lubię, ale jak kto skoczy
To mu łeb oskubię i wydłubię oczy
Bardzom jest wrażliwa na krzywdę bliźniego
Ale lubię użyć ognia piekielnego
Lubię jak się smaży tryskając świerczyście
Nędzne ciało wroga omijając czyściec
Krwią się brzydzę bardzo, no, nie lubię juchy
Ale wrogom chetnie rżnę kozikiem brzuchy…
O kim to? bo chyba nie o mnie 🙄
zeen, właśnie takiej wyzwalającej prawdy wyczekiwałem…
Pani Kierowniczko, a co ma być do rozszyfrowywania w postaciach?
A oglądam niestety coś ponurego i krwawego – „Hagith” Szymanowskiego, rejestrację z Wrocławia…
foma – nic, ale zwykle postacie w naszym dziele do kogoś nawiązywały…
Zwykle… ale trzeba się rozwijać. Czyż Jatka to nie piękne miano…?
Redachtor Baczyński to mój jest kolega
Z wszystkimi cefały do mnie zawsze biega
Ja to czytam najpierw i rekomenduję
Zatrudnić koniecznie taki wielki talent…
😉
foma – i kto tu krwawy? 😆
zeen – co to jest? Podanie o pracę? 😆
A miałbym szanse?
Jakby co, to mogę polityczne rymowanki tyż, tylko dyżurne wiadro na krew poproszę…
To sa podskórne żródła energii. A w krwi energii bardzo dużo. I hemoglobiny…
O rany, Wy chyba chcecie jakiś Klub Wampira zakładać… 😯
No, tośmy znaleźli chyba niezły kantorek dla siebie, nie 😆
Chyba średni, ja nie gustuję 🙁 Cudzej krwi nie chcę, a sama się wysysać nie dam 👿
To jak Pani Kierowniczka nie chce, to wiecej dla nas…
Potwory… ale ten wicher rzeczywiście jakieś wisielcze humorki wyzwala…
Sorry, ja uważam, że kantorek pierwsza klasa, a że przyciąga takie wampiry jak ja, cuś w tym chyba musi być – choćby to: ja sie wyssać nie dam – toż to wręcz zaproszenie do spróbowania krwi szlachetnej…
Na co dzień żywimy się krwią pospólstwa, w sobotę lubimy poucztować i coś ekstra: błękitną 😉
No dobra, jak kierowniczka nie chce, to teraz motylki i aniołki 🙂
– O, popatrz jaki ten aniołek po lewej ma ciekawą albę…
– Piękna, przyznaję. Ale ze śpiewem anielskim coś nie bardzo
– Prawda, ale nadrabia zaangażowaniem. I do tego te motylki nad głową…
– Czy ja wiem, choreografia interesująca, fakt, ale te tempa, ta scenografia
– Mało anielska?
– Zdecydowanie za mało. I motyle to zwykłe odwracanie uwagi od pustki formalnej
– Ciekawe spojrzenie, choć kontrowersyjne
– Dlaczego kontrowersyjne?
Jak aniołek widzi jakąś wielką szuję
Jak się nie zamachnie, jak przypierwiastkuje!
Nie będzie nam nikt tu szlachetnych motylków
Deptać bo dostanie solidnie po tyłku…
A z mojego domu płaty blachy zlatywały niczym te motyle koszmarne. 🙁
Trochę już przycichło. 🙂
To co, czaszeczka krwi bratniej na sen?
nie na sen, na zeen, droga mt… krew zawsze na zeen…
foma!
Świeża krew 🙂
Witaj emtesiódemeczko, nadciśnienie? Mamy na to sposobik: utoczymy zdziebko 🙂
Uwielbiam motylki, uwielbiam szalenie
Wszak nie lubię kiedy mają zatwardzenie….
EmTeSiódemeczka
Dawno nie widziana,
Niech bardzo uważa,
Bo będzie kąsana 😆
zeen 😀 po co mt ma ją dusić w sobie…
Pani Kierowniczko,
Bardzo proszę o przywrócenie Wariatuńciów. Ukuła Pani termin akuratny w stosunku do nas i żaden foma nie będzie Pani dyktował, jak nas nazywać.
To jedno z najfajniejszych określeń w ostatnim milleniumie, jakie ujrzało światło swiecy 😉
Ja jestem wariatuńciem i juszszsz….
Siedzą dwa wampirki,
Pod blogiem se siedzą,
Juszki se upiją,
mięska se pojedzą…
Właśnie na ekranie kamienują nieszczęsną Hagith 🙁
zeen, mozesz być wariatuńciem, a nawet wujciem wariatuńciem…
Chociaż jestem mężczyzną postawnym (154 cm, 200 cm w obwodzie) to uważam, że te kaleki po 185 cm i 80 kg wagi swoje kompleksy mogą leczyć gdzie indziej 🙂
Jedna nóżka, druga nóżka…
Czemu wciąż nie tryska juszka?
Jestem srodze zawiedziony…
Chyba zdejmę kalesony,
O! jest wreszcie! moja czerwień,
Jednak leci gdy oderwię 🙂
Psia treść, to oczywiście o motylkach 🙂
zeen @ 00:13 – czy figurka może taka jak na załączonym obrazku?
http://fr.wikipedia.org/wiki/Ubu_roi
Dlaczego leci, gdy zdejmiesz kalesony,
drogi zeenie utuczony? 🙂
Może Klub Honorowych Krwiodawców?
Tak, o takich rozgrywających obrońców biją się nawet w NBA…
foma – i co, dalej smutno? Mnie już brzucho rozbolało ze śmiechu… 😆
Pani Szanowna,
Proszę mnie nie obrażać, jam jest DOBRZE zbudowany, a nie jak to chuchro…
http://youtube.com/watch?v=TcwnBkDJpp4
A mnie jakoś nie dużo mniej smutno, Pani Kierowniczko. Powaga na twarzy.
Ach, jaki śliczny film! Przestaję mieć kompleksy… 😆
I jak śpiewają! Voulez-vous coucher avec moi ce soir – no pewnie, jak widać na sali, niejeden by chciał 😀
Zapominalskim przypominam: mnie tak łatwo się obejść nie da….
„Byki na schwał wielkie, dwa metry w zapasie
Tyle to i zeen ma, lecz niestety w pasie…
Jedyna nadzieja, w mej postawie mocnej:
Zanim mnie obiegną dotrwam ciszy nocnej…”
Z Dzieł zebranych zeena, tom XXVII…
To co, już obiegli? cisza nocna?
Toć to niezły maraton, jutro skończą…
No dobra. Jutro już jest od godziny. Pa, pa.
Wariatuńcio tyszszsz idzie spać, ino weźmie i się obejdzie….
U zeena – z piwem balia
U zeena – wybitna talia
U zeena – krwawa poezja
U zeena – słowna finezja
U zeena – nóżki wyrwanie
U zeena – biczem smaganie
U zeena – piekielne znicze
U fomy – smutne oblicze 😯
Why?
fomie jakoś bardzo smutnie,
Bo się nie urodził w Kutnie…
Wariatuńcio się obchodzi,
Bo on przecież z Miasta Łodzi 😀
Kto obejdzie dzisiaj zeena
Tego nie opusci wena 🙂
no dobra:
antyrzadowo!
Uwaga, będzie:
Czesi mają swego Józka
My nie gorsi, mamy Tuska…
Do barlogu sladem zeena
Bo juz pusta nasza scena
Dobranoc 🙂
passpartout,
dziękuję, Twoje pisanie to mniut na mom duszę 🙂
passpartout to ptaszek nocny,
ale rym i rytm ma mocny 😀
Co by nie powiedzieć:
My som lepsze niestety
Niż te kabarety ….
🙂
Pani Kierowniczko,
Zamykamy wieczko….
I patrząc pełnym wyższości wzrokiem
Do swej poduszki mrugamy okiem.
Pa!
No to ja to oczko wyjmę
Jako pokarm chętnie przyjmę…
Ale pięęękna ta nasza polskojęzyczna wirtualna ziemia… (Też mruga okiem do poduszki niedospana a cappella…)
Melduję, że (wreszcie) zagłosowałam i przyszło potwierdzenie (o 7:43), ale po paru minutach stan się nie zmienił (było i jest 69 głosów). No, zobaczymy… 🙂
zeen, filmik niczego sobie, brawo. Nareszcie się obejrzalo trochę ciala, a nie jak zwykle na scenie i wybiegu same chudzielce, na które gdy się patrzy, to dostaje się ciężkich kompleksów. I to nawet wtedy, gdy nie jest się zbyt obfitych ksztaltów. 😆
Witamy na wirtualnej ziemi ojczystej Naszą Basię Kochaną – o dzień wcześniej niż przewidywałam: http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=99#comment-10215
Co do strony konkursowej, tam się aktualizuje stan „konta” bodaj co godzinę.
Jazda angielska nadciągnęła, teraz to na sam widok wrogi w panice uciekną 😉
🙂
zeen znów bojowy, to ciągle efekt wczorajszego meczu?
Głodnym, nic dziś nie piłem 😉
…koniom wody by dać
śpiew dospiewać i trwać
jeszcze dzień, jeszcze noc,
na wichurze by stać…
Macie trochę zimowych klimatów z Collins Bay, co Wam będę żałować…
http://alicja.homelinux.com/news/dziura/
To sprzed kilku lat, takie okolicznosci przyrody niewytłumaczalne…
No faktycznie, o zimie tośmy już tu trochę zapomnieli…
Niesamowite te formy śnieżne. Tylko ten raz się pojawiły?
Tylko raz. Bylo wtedy bardzo mrozno, cos koło -20C i straszliwie duło. Widać zresztą, że to sie tak jakos „zawijało”, na niektórych zdjęciach.
I powiem wam, ze cos jest na rzeczy z tym ociepleniem. Mieszkam tutaj już „idzie” 15 rok. Dwie pierwsze zimy nad zatoka to było tak, że już pod koniec grudnia na zatoce pojawiały się chatki, takie troche większe od sławojki. W chatkach zbierali się rybacy (z beczką piwa), wiercili dziurę w lodzie i poławiali rybki. Lód był tak grubaśny, że śmiało można było wjechać samochodem, i tak też było. Ale się zbyło. Zatoka dzisiaj jest zamarznieta, ale jest to kruchy lód. Może się wzmocni, ale trzeba mrozu. Bodaj w 2005 roku było tak, ze wszystkie Wielkie Jeziora zamarzły równo, całe i dokładnie, co jakiś satelita zanotował, a National Geographic opublikował zdjęcie satelitarne. Podobno nigdy w „znanej-zapisanej” historri czegoś takiego nie było. Ale zima 2005 tutaj była bardzo stabilna. Nie było ekstremalnie niskich temperatur, tylko mniej więcej równo około -10 przez jakieś 3 miesiace. Spacerkiem po Ontario…
http://alicja.homelinux.com/news/Styczen-2005/
miały być podwójne „i”, a nie rrrrrrrrrrrrrr…..
Przepięknie, brrr… 😀
A co to za wdzięczna źwirza?
A to jakiś przyjazny bokser. Sam do mnie podszedł – i był kropka w kropkę taki, jak mój zapamietany z dzieciństwa Tygrys, który na moich oczach stracił żywot, i potem juz żadnych piesków nie chciałam mieć. Tygrys wozil mnie i siostre na własnych plecach, ciągnął sanki z nami i w ogóle dał ze sobą wyczyniać wszystko, co smarkate wymyśliły. A koniec Tygrysa był niespodziewany. Tata pomylił szczepionki. Zamiast zaszczepić przeciwko wściekliznie, wstrzyknął przez pomyłkę cos innego. Tygrys spadł ze schodów i skonał. Raz jedyny widziałam mojego tatę płaczącego. Nie wybaczył sobie tego nigdy, a nam się przyznał do błędu niedługo przed śmiercią. Mielismy różne zwierzątka w domu, ale psa od czasów Tygrysa – nigdy.
Oj tak, ciężko, jak piesek odejdzie, wiem też coś o tym…
W złą godzinę napisałam, że zapomnieliśmy tu o zimie. Właśnie sypie śnieg! Ale taki, który się zaraz roztopi…
U mnie nie sypie, może dopiero zacznie. Pogoda w zasadzie eceemowska… A te kółka śniegowe Alicji to na pewno sprawka ufo 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=sstFD6pdo0M 🙂
A u nas już bialo, dopiero teraz przez okno popatrzylam. Ale śnieg taki, jak mówi pani Dorotka, że za chwilę może się rozplynąć. 🙂
Mój już się roztopił…
Pani Kierowniczko (01:03), Kutno się nie umywa do miejsca moich pierwszych westchnień.
Jak ktos chce sniegu, daje darmo. Tylko własny transport proszę.
A teraz piosenka:
…miła, czemu jesteś taka smutna,
dojeżdżamy juz do Kutna
złączyć nasz loooooos…
pomyśl, kiedy juz będziemy w Kutnie,
moze będzie jeszcze smutniej 🙁
tak dzień i nooooooc….
(Czyje to?!)
Dziękuję serdecznie Pani Redaktor! 🙂 (11:41)
U mnie troszkę śniegu jeszcze leży. Playlista ClassicFM też leży 🙁
To ja już chyba/raczej przytulę głowę do podusi… 😉
Alicjo, „Podroz poslubna do Kutna” – Rosiewicz
O Kutno! O Kutno!
Wyprałoś mnie z uczuć jak płótno.
O Kutno! Okrutne Kutenko!
Odjęłoś mi miłość jak ręką.
Jak to się stało, no jak to się stało,
że serce Kutna nie przetrzymało?
Co jest w tym Kutnie, no, co jest w tym Kutnie –
że ono nagle jak nożem utnie ?
Jeremi Przybora
A to moglby potwierdzic (lub temu zaprzeczyc) Zeenowiew:
Znowu poranne pociągi
Ja stoję i patrzę na mundurowe dziwolągi
Czy byłeś kiedyś w Kutnie na dworcu w nocy
Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy
* Autor: Kult
Witam po krótkiej przerwie. Widzę, że ominął mnie weekendowy zlot wampirów 🙁 Mam tylko nadzieję, że nie było to ostatnie posiedzenie tej krwawej kompanii! W końcu dla wielu synonimem słowa „prawnik” jest słowo „krwiopijca” 😀
@passpartout : przejeżdżałem dziś pociągiem przez Kutno. Tekst Kazika nadal jest aktualny;-)
Widzę, że blogowa rodzinka znów się zbiera. Jak miło 😀
foma @ 18:03, mogę wymyślić inne miasto, Kutno mi się tak po prostu zrymowało…
http://www.youtube.com/watch?v=RRfiddT5-aM&feature=related
🙂
No, wybór Kutna nie był taki zły. O innych miastach nie ma wielu piosenkek. Co prawda o Warszawie parę by się znalazło, ale co to za miasto…
Jak przygoda, to tylko w Warszawie…
Quake,
na pewno kiedyś utoczymy baryłeczkę pachnącą hemoglobiną…
PS. Skoro z Warszawy przez Kutno, znaczy, że wspierasz zachodnią flankę 😉
foma: liczę, że będzie to spora beczułka 😉 Poza tym widzę, że analiza i dedukcja to wyjątkowo mocne cechy komisarza 😀
Quake,
Ale najpierw trzeba sięgnąć do źródeł, czyli przestudiować mapę 😀
foma: ba! Bez mapy ani rusz 😉 I zapodaję mały link pod kątem przyszłego spożycia:
http://www.youtube.com/watch?v=vhG8zC4npsE 😀
Alicjo!
To chyba jest to Kutno, Andrzej Rosiewicz…
http://nova2000.wrzuta.pl/audio/25Lb7UmNtb/podroz_poslubna_do_kutna-andrzej_rosiewicz
Dobry wieczór,
a’propos blogowego konkursu, jest tam w dziale “Ja i moje życie” – http://www.blogroku.pl/kategoria_glosuj.html?catId=19 blog pn “W Stronę Precla”, dla którego proszę o sms o treści A01871 (litera A i cyferki jak “ukazano” bez spacji) na nr 71222. Precel, czyli Szymek, to wnuk mojej koleżanki.
Z góry dziękuję. Teresa
PS. O udziale tego blogu w konkursie zawiadomiono mnie dopiero wczoraj, ale jeszcze nie jest za późno by rodziców dziecka (sms-em) wesprzeć.
Jędrzeju, senkju za Kutno
Zrobiło mi się smutmo,
tak dzień … i noc…. 🙂
Jako że przed nami ostatnia prosta, i blogowe możliwości zostały (chyba) wyczerpane, proponuję bezwstydną akwizycję u mailowych znajomych. Oto propozycja wiadomości:
Blog Doroty Szwarcman startuje w Konkursie na Blog Roku w kategorii Kultura.
Jego numer to E00080. Jeśli, Czytelniku, przyszły Czytelniku, nie-Czytelniku, w każdym jednak wypadku posiadaczu telefony komórkowego, uważasz, że warto na niego zagłosować (warto!), wyślij ten kod w esemesie na numer 71222 (głosowanie trwa do godz. 12.00 we wtorek 29.01.2008).
Koszt w wysokości 1,22 zł idzie na cel charytatywny: Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.
strasznie na ten ecm narzekacie… strsznie
Gieniaa,
Bo to jest Eeeeee Cienszko Muzyko……
😉
foma – 😆
Witam, Gieniaa. Narzekamy, bo było o pogodzie eceemowej? 😉 Kiedy ten styl da się lubić, i to nawet bardzo, byle w nie za dużych ilościach, bo robi się jednostajnie…
Bo że ECM wydał setki pięknych płyt, to oczywista oczywistość. Ale ponarzekać czasem też można.
Prawdziwa krytyka narzekania się nie boi 😆
A do plusów ECM ja bym też dorzucił, że te płyty są zawsze doskonale nagrane, pod tym względem to jedna z lepszych firm.
Niektóre to są nawet niejednorazowe. Takiego Garbarka udało mi się uruchomić dwa razy, zanim przyszedł sąsiad…
I co? Pożyczył i już nie oddał?
Jeszcze nie mogę tego stwierdzić z całą stanowczością, minęło dopiero 7 lat….
Jak powiadają, po siedmiu latach pierwszy kryzys…
foma, mylisz się. Pierwszy kryzys jest latach trzech. 😉
Ale przeklety jest rok siodmy 😎 I ma nawet swoja muzyke:
http://youtube.com/watch?v=Z5-7zvXBs70
Celując w określony target senduję gorące gritingi, Doroto droga.
Piotr
Taki pasjonujący temat, a zeszło na takich pierdołach.
Całkowicie się zgadzam z Panią Kierownik, że Eicher nie ma za bardzo pojęcia i chyba nigdy nie miał o złożoności i róznorodności sceny jazzowej w Polsce. Nie miał też , lub nie zwrócił się do kompetentnych osób o pomoc w eksploracji polskiej synkopy.
Stańko jest wielki, ale nasza scena jazzowa zasługuje na coś więcej, bo i więcej do europejskiego jazzu wniosła. Nie sposób wymienić muzyków, składów, płyt. Mam na podoredziu od lat jeden przykład : „Sesja 80” Przybielskiego, z Konikiewiczem, Koreckim, Czajkowskim, która wydała jedną płytę studyjną w nakładzie 500 egz. dla „Alma-Artu” w roku bodajże 1986. To był materiał, który po dziesięciokroć zasługiwał na wydanie w ECM i w każdej europejskiej wytwórni jazzowej. Na ówczesne czasy brzmienie z tej płyty było epokowe dla jazzu europejskiego !
Zgadzam się też co do fortepianu – Wasilewski jest dobry, ale dla zeksplorowania pianistyki jazzowej w Polsce Eicher musiał by poświęcić o wiele więcej czasu. Jest Bogiem, choć drugim Ważnym jest Kongshaug. Kto wie, czy nie najważniejszym ? JEK ma przemożny wpływ na Eichera i widać to po ilości – skąd inąd świetnych – jazzmanów norweskich na nagraniach dla ECM. Eicher, bardziej może niż JazzBogiem, uważa się za omnibusa. Nie można tak wielu rzeczy robic samemu, trzeba dać się wykazać innym, wychować sobie narybek, bo latka, Panie, lecą ….
Jeśli jeszcze komuś się chce, zapraszam do dyskusji o ECM na :
http://www.goldenline.pl/grupa/nordic-jazz
Witam artio. Wątek sprzed prawie dwóch lat, ale wciąż aktualny 😀 Tym bardziej, że miałam przyjemność zetknąć się z Eicherem miesiąc temu, jak przyjechał do Poznania na Nostalgię. Pisałam o tym tutaj. To jest taki typ mocnej – ale sympatycznej w obejściu – osobowości, która sama wybiera, co jej odpowiada. Pytany o Polskę i dlaczego w jego katalogu jest jej tak mało, opowiadał, że odwiedzał kiedyś Polskę wielokrotnie i podziwiał nasze życie muzyczne, że podziwiał polski jazz (wtedy), ale uznał, że kompozytorom z kręgu ZSRR bardziej przyda się wsparcie, bo Polacy sobie radzą. Fakt, boom na polską szkołę kompozytorską stworzyli Niemcy (oni nawet wymyślili to określenie) i włożyli trochę kasy w promocję naszych wielkich. No, a potem już poszło swoim torem. Jeśli chodzi o jazz, to z tym Stańką on się pewnie zafiksował na fascynacjach z młodości (no i tak się składa, że trafił w dziesiątkę, bo Tomek jest w życiowej formie). Ale słucha to, co sam wynajduje i wybierze. Nie przepada, żeby mu coś podtykać. W Poznaniu podtykali mu Pawła Mykietyna (Paweł przyjechał nawet osobiście), ciekawe, czy się załapie…
Daniel Cichy zrobił z nim wywiad do „Tygodnika Powszechnego”, ale chyba do dziś się nie ukazał.
Dziękuję, Pani Doroto. To miłe, że wątek nie jest „martwy”.
Chwali się Eicherowi, że chce mu się jeździć po niezbyt chyba znanych (?) festiwalach. Z tymi muzykami z ZSRR, to mała przesada, bo w jazzie, to chyba tylko Alperin, więcej pewno twórców ECM zaprezentował w muzyce poważnej, ale akurat tutaj mecenat państwowy CCCP w latach tzw. minionych, to jednak działał lepiej, niż w Polsce. Fakt, Stańko nagraniem „Dark Eyes” potwierdza niebywałą świeżość.
Wydaje się, że Eicher, mając tak wyjątkową pozycję, powinien rzeczywiście bardziej promować, niż wydawać to, co mu sie podoba. No ale cóż, jego rybki, jego akwarium (czytaj : kasa).
Jeśli bedzie Pani miała „cynk” o wywiadzie w TP, to proszę o sygnał.
Acha, „Officium” wg mnie jest przereklamowane. Prawdziwym sukcesem Eichera była „Music for 18 Musicans”. A od „Officium” sto razy lepsza jest „Gotland” Landgrena ACT-u ze … a jakże – Stańką ! Słuchała Pani ?
Serdeczne pozdrowienia .