Zachwyt orkiestry

Przyszłam wczoraj do auli Technikum Kolejowego, gdzie zwykle, od wielu już lat, próbuje Sinfonia Varsovia. Próbowała też oczywiście z Markiem Minkowskim przed dzisiejszym koncertem. Ci młodzi kolejarze nie mają nawet zielonego pojęcia, jak ich budynek został nobilitowany. Zresztą już nie pierwsze znane nazwisko tu gościło – bywał tu przecież i Menuhin, i Penderecki, i Jose Cura, i Nigel Kennedy, i różni soliści. Każdy z nich wchodził od podwóreczka na Szczęśliwickiej, na którym stoi wielka stara lokomotywa…

Ale umówmy się, z wymienionych nazwisk – a wszyscy ci pełnili funkcję głównego gościnnego dyrygenta, a nawet szefa artystycznego tej jednej z najlepszych polskich orkiestr – nikt wielkim dyrygentem nie jest. Każdy zaistniał kiedyś w innej muzycznej dziedzinie, a dyrygentura była dla nich kaprysem, na który będąc w latach i w pełni kariery mogli sobie pozwolić. Minkowski co prawda też był wcześniej instrumentalistą – fagocistą, ale nie solistą, tylko członkiem orkiestry (dawno temu był w Warszawie z barokową orkiestrą Jean-Claude’a Malgoire’a). Szybko jednak odkrył, że to dyrygowanie najbardziej mu leży – i dziś podziwiamy efekty.

Czekając na wywiad z nim zaraz po zakończeniu próby gwarzyłam sobie ze znajomymi muzykami. Cali szczęśliwi i zachwyceni. Najważniejsze wrażenie: wszystko dzieje się w sposób absolutnie naturalny, bez forsowania. Bo Minkowski potrafi zarazić po prostu muzyków swoim entuzjazmem do utworu.

Jeden z kolegów powiedział mi, że ciarki go przeszły, gdy Maestro zaczął uwerturę do Halki. Kawałek znany wszystkim polskim orkiestrom do upęku, a on poczuł się, jakby pierwszy raz w życiu słyszał ten utwór. Co ten Minkowski zrobił?

Może coś takiego, czego byłam przez chwilę świadkiem. Musiałam chwilę poczekać na wywiad, bo Maestro przesłuchiwał (do swojego barokowego zespołu) waltornistę grającego na naturalnej waltorni. Muzyk z Poznania zaczął solówkę z arii basowej Quoniam tu solus z Mszy h-moll Bacha. Troszkę mu się kiksnęło, ale nie tak strasznie, widać jednak było pewną tremę. Ale Minkowski powiedział mu tylko, żeby zagrał początek more brilliant. I poooszło… Jakie to proste, zdawałoby się…