Zachwyt orkiestry
Przyszłam wczoraj do auli Technikum Kolejowego, gdzie zwykle, od wielu już lat, próbuje Sinfonia Varsovia. Próbowała też oczywiście z Markiem Minkowskim przed dzisiejszym koncertem. Ci młodzi kolejarze nie mają nawet zielonego pojęcia, jak ich budynek został nobilitowany. Zresztą już nie pierwsze znane nazwisko tu gościło – bywał tu przecież i Menuhin, i Penderecki, i Jose Cura, i Nigel Kennedy, i różni soliści. Każdy z nich wchodził od podwóreczka na Szczęśliwickiej, na którym stoi wielka stara lokomotywa…
Ale umówmy się, z wymienionych nazwisk – a wszyscy ci pełnili funkcję głównego gościnnego dyrygenta, a nawet szefa artystycznego tej jednej z najlepszych polskich orkiestr – nikt wielkim dyrygentem nie jest. Każdy zaistniał kiedyś w innej muzycznej dziedzinie, a dyrygentura była dla nich kaprysem, na który będąc w latach i w pełni kariery mogli sobie pozwolić. Minkowski co prawda też był wcześniej instrumentalistą – fagocistą, ale nie solistą, tylko członkiem orkiestry (dawno temu był w Warszawie z barokową orkiestrą Jean-Claude’a Malgoire’a). Szybko jednak odkrył, że to dyrygowanie najbardziej mu leży – i dziś podziwiamy efekty.
Czekając na wywiad z nim zaraz po zakończeniu próby gwarzyłam sobie ze znajomymi muzykami. Cali szczęśliwi i zachwyceni. Najważniejsze wrażenie: wszystko dzieje się w sposób absolutnie naturalny, bez forsowania. Bo Minkowski potrafi zarazić po prostu muzyków swoim entuzjazmem do utworu.
Jeden z kolegów powiedział mi, że ciarki go przeszły, gdy Maestro zaczął uwerturę do Halki. Kawałek znany wszystkim polskim orkiestrom do upęku, a on poczuł się, jakby pierwszy raz w życiu słyszał ten utwór. Co ten Minkowski zrobił?
Może coś takiego, czego byłam przez chwilę świadkiem. Musiałam chwilę poczekać na wywiad, bo Maestro przesłuchiwał (do swojego barokowego zespołu) waltornistę grającego na naturalnej waltorni. Muzyk z Poznania zaczął solówkę z arii basowej Quoniam tu solus z Mszy h-moll Bacha. Troszkę mu się kiksnęło, ale nie tak strasznie, widać jednak było pewną tremę. Ale Minkowski powiedział mu tylko, żeby zagrał początek more brilliant. I poooszło… Jakie to proste, zdawałoby się…
Komentarze
Zawsze lepiej się żyje i pracuje, gdy szef (czy jakikolwiek lider, nawet w najmniejszym zakresie pojęcia) autentycznie lubi i szanuje ludzi. I wchodzi w interakcje z nimi w sytuacji nadmiaru (czegoś do darowania) a nie braku (np. pozycji, itp., jaką marzy dzięki nim sobie zdobyć, kompleksów, jakie potrzebuje odreagować)…
Tego się nie da przekłamać, tego się nie da zagrać.
Oj, co prawda, to prawda…
Sam Maestro uważa, że trzeba z zespołem popracować dobrych parę miesięcy, żeby wiedzieć, czy im razem dobrze. Lubi znać zespół, z którym muzykuje. Z SV to dopiero początek, ale bardzo obiecujący.
Przypominam – albo informuję, jeśli ktoś nie wie – że transmisja z dzisiejszego koncertu jest w radiowej Dwójce.
Minkowski o Warszawie.
No. no 🙂
Słuchacze znają sam efekt końcowy, ‚konstrukcję po odrzuceniu rusztowań’ 😉 Tymczasem rusztowania mogą być ciekawe.
Pani Kierowniczko, wracając raz jeszcze do minizlotu: spotkam się z Państwem w Wilanowie przed koncertem. Mam nadzieję, że się nie zgubię. W razie problemów będę dzwonił 🙂
OK 🙂
PAK-u, a my też bądźmy na gorącej linii, spotkamy się jakoś „w biegu” 🙂
Pomyłkowo i z rozpędu wpisałam się jeszcze pod poprzednim wpisem a tu nowy i to jaki 😉
To odniosę się do tego komentarza spod poprzedniego wpisu. Możemy tak zrobić – udać się przed południem w czwóreczkę (Alla, hortensja i my) do Łazienek, a PAK by dojechał po zaliczeniu Muzeum Narodowego. Potem np. na 13:30 przemieścilibyśmy się na obiad, a na 16 – do Wilanowa, gdzie łapie nas Quake. Tam koncert, może mały spacerek i powrót do miasta; jeśli zgłodniejemy, to można np. wrąbać sałatkę (to wersja dla wegetarian 😉 ) w Tawernie Tabaka, którą kiedyś tu zachwalała Alla, a która jest dosłownie w sąsiedztwie hostelu.
Pani Doroto!
Jestem pewien, że na pewno Pani czytała ten artykuł, ale jeżeli nie…
Reklamuję artykuł Filipa Łobodzińskiego i Michała Mendyka „Detektywi pięciolinii” w 24 numerze „Newsweeka”. Nie daję linki, bo i tak to nic nie da, tam trzeba się zalogować. Ale każdy może.
Ja już się zgubiłem. To gdzie Wy będziecie o 15 w sobotę?
Właśnie się zastanawiam, czy rzeczywiście ordynować ten obiad na 13:30, czy na 14? Chodzi mi o to, czy zdążymy na 16. do Wilanowa. W dobrej knajpie długo się czeka 😉 No i jeszcze chwilowo sprawa otwarta, bo waham się między paroma miejscami. W centrum (Wilcza lub Wspólna).
Ja myślę, Torlinie, że zaraz wrzucę maila z moją komórką i też będziemy na gorącej linii 🙂
Przyszłam wczoraj do auli Technikum Kolejowego, gdzie zwykle, od wielu już lat, próbuje Sinfonia Varsovia. (…) Każdy z nich wchodził od podwóreczka na Szczęśliwickiej, na którym stoi wielka stara lokomotywa…
Jak by to pedzioł pon Tuwim:
Stoi w technikum lokomotywa
Tam gdzie Sinfonia Varsovia grywa 🙂
Mnie się zdaje, że tego żaden komisarz nie rozwikła 😯 Czy Łazienki są w Wilanowie? I gdzie ten koncert o 16:00?!
No przecież piszę jasno:
Rano Łazienki.
Obiad w centrum.
O 16. koncert w Wilanowie.
Howgh 😀
Parkowe łazęgowanie wskazane, ponieważ pogoda – tfu, tfu! – zapowiada się pięknie 🙂
Pani Kierowniczko: też jestem za marginesem improwizacyjnej wolności, jeśli chodzi o nasz zlocik. Knajpkę na obiad pewnie wystrarczy zarezerwować i jutro przed południem.
Bardzo mi ten wpis o MMM dodał energii od rana (Niemcy mówią na to bomba witaminowa) 😉 I jeszcze ta wiadomość z zalinkowanego wywiadu, że w grudniu będzie opera w wersji koncertowej! Już sobie ostrzę ząbki 🙂 Wygłosiłabym chętnie przy okazji tego wpisu jakiś pean na cześć MMM, ale czasu brak (wiadomo, że taki pean musi trwać). Tymczasem próbuję się zorganizować przed wyjazdem 😉
Z jedną z knajpek, o których myślę, może nie być łatwo – jest malutka, trzy stoliki. Ale ma klimat, a przede wszystkim pyszne jedzonko 😉
Klimat i pyszne jedzonko 😉 : to może jednak dzisiaj zarezerwować? (o ile jeszcze będzie wolna) Skoro wahamy się między 13.30 a 14.00 to może na 13.45? 😉
Nie chciałem zabierać miejsca przed zlotem, aby zlatujący sie fizycznie mogli się porozumiewać, ale nie mogę się oprzeć aby nie napisać paru słów o Marku Minkowskim. Jedną z moich ulubionych płyt jest IFIGENIA W TAURYDZIE Glucka, pod jego dyrekcją. Właśnie porównałem nagrania tej opery : Riccardo Mutiego oraz dawnego, żywego nagrania Callas (co prawda wykonmują oni wersję włoską, trochę się różniącą) -z nagraniem Minkowskiego. Muti, świetny przecież dyrygent, nie przywrócił do życia tej opery (ma słabą Ifigenię: Carol Vaness), na placu boju pozostaje Callas i Minkowski. Callas ma słabego dyrygenta – ale ona sama jest jak elktrownia i powoduje, że to, słabe dość dźwiękowo nagranie, pozostaje żywe. Kiedy po tym słucha sie Minkowskiego – widać jego wartość jako dyrygenta i artysty. Ma on tutaj świetnych solistów: Mireille Delunsch, Laurenta Naouri i Simona Keenlyside’a. Ale to on pozwala im błyszczeć. poza tym dba o piękność brzmienia. Wydobywa niezwykłą witalność i dramatyzm w scenach (rzeczywiście dramatycznych wg libretta), które u innych zwyczajnie nudzą. Wprawdzie Mireille Delunsch nie przewyższa Callas z jej SVENTURATA IFIGENIA” swoją O MALHEREUSE IPHIGENIE –
ale śmiało może stanąć obok.
Co się tyczy zlotu: pamiętajcie o tym, jak już się zlecicie, aby tutaj dać nam znak. Z pewnością wielu z nas pragnie być z Wami duchowo w tej chwili.
Ależ kto tylko chce, niech pisze o Minkowskim! To dziś całkowicie uprawnione, my zlotowcy i tak się porozumiemy 😉
Pewnie jak wrócę jutro do domu nawet późniejszym wieczorkiem, to napiszę. A wcześniej? Może w hostelu da się usiąść do jakiegoś kompa z internetem…
Piotrze Modzelewski: Taki wpis to plaster miodu na serca Zlotowiczów 🙂 Zapraszam do duchowego łączenia się już dzisiaj o 19.00 (dodatkowo ułatwi nam to transmisja Dwójki). Oprócz „Ifigenii” słucham bez końca „Juliusza Cezara” Haendla. Kiedyś myślałam, że najlepsze nagranie podarował nam Rene Jacobs, myślałam tak, aż usłyszałam nagranie Minkowskiego… A Mireille Delunsch chyba najjaśniej błyszczy właśnie u Minkowskiego, który chyba ma do niej klucz 🙂 (bo u innych czasami zdarzały jej się partie, które nie były optymalne dla jej głosu i wypadała wtedy średnio, np. jako Olimpia w „Opowieściach Hoffmanna”, co nie zmienia faktu, że jest jedną z moich ulubionych śpiewaczek).
Piotr Modzelewski:
Niestety, Ifigenię na Taurydzie znam tylko w wersji Minkowskiego i nie mogę porównywać. Muti, a nawet Callas, to nie moi ulubieńcy.
Beato:
Gdzie Ty byłaś cztery lata temu (jakieś), gdy sam, w pojedynkę musiałem bronić „Juliusza Cezara” pod Minkowskim przed zwolennikami Jacobsa! 😀
PAK-u: Gdyby jeszcze kiedyś trzeba bronić, to do mnie jak w dym! 😉
Ykhm… łazienki to ja bym i wieczorem proponował… 🙄
😆
A Minkowski coraz bardziej mi się podoba – pamietam że z początku jakoś z dystansem podchodziłem do tej jego „energii”, ale chyba się przekonałem 🙂
Łazienki rano, w dzień i wieczorem! 😀
Proponuję obiad na 13. Do 15 powinnismy być po. Dojazd do Wilanowa + znalezienie miejsca do parkowania – ok. 45 minut. Zostanie nam 15 na dojście i zajęcie miejsc. To wcale nie jest dużo czasu!
Pani Doroto, mogę prosić o sms lub mejl z adresem hostalu?
No, to się nazywa realizm kierowcy 🙂
To kiedy spotkamy się rano?
A tu grzmi, muszę pranie z balkonu zabierać 😉
Odmeldowuję się, biegnę na pociąg 😉
Roger 😉
Stolik na 13. zamówiony 😉
Coś w TVN24 jakieś deszcze przelotne na weekend zapowiadają… Ale co to dla nas, parasolki tylko trzeba ze sobą mieć 🙂
Dzień dobry,
Pani Kierowniczko,
nie moglam wcześniej siąść do komputera, przepraszam.
Również i ja prosilabym o adres hostelu, wprawdzie z reklamówki hostelu wynika, że jest to pl. Dąbrowskiego 3 /chyba Henryka/, ale wolabym mieć to potwierdzone. W hostelu powinnam być najdalej o 11-tej. Do nas chyba idzie burza i wichura, mam nadzieję, że mnie nie odlączą od Internetu.
Tak, to jest blisko skrzyżowania Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej.
A może ja gdzieś po panią wyjdę i dojedziemy razem do hostelu? 🙂
Pani Kierowniczko,
dziękuję bardzo, ale wydaje mi się, że powinnam jakoś trafić. Mam plan i zaznaczone kierunki. Proszę czekać w hostelu, szukanie się na ruchliwej ulicy będzie na pewno bardziej klopotliwe 🙂
Z dworca Stadion do Centrum jedzie Zieleniecką tramwaj nr 7. Trzeba dojechać do skrzyżowania Alej Jerozolimskich z Marszałkowską i przesiąść się w jakikolwiek tramwaj na Marszałkowskiej (w przejściu podziemnym trzeba kierować się na lewo) – obojętne, bo to tylko jeden przystanek do Świętokrzyskiej. Jakieś zmiany widzę w tramwajach, bo jest remont torów za Placem Bankowym, ale coś na pewno jeździ. A od Świętokrzyskiej już prosta sprawa 🙂
A tymczasem przeczytałam polecany mi przez Torlina artykuł z „Newsweeka”. Straszna amatorszczyzna, choć jeden z autorów (Michał Mendyk) jest muzykologiem, ale raczej od muzyki współczesnej, nie od baroku. Łobodziński w kółko reklamuje zespół Arte dei Suonatori – ja ich lubię i popieram, może nawet trochę za mało. Ale ta ostatnia płyta z Haendlem – jak Czarek Zych, ich szef, przysłał mi parę empetrójek z fragmentami, bardzo to było przyjemne, ale w masie niestety trochę jest nużące – Martin Gester, dyrygent, z którym jakoś oni nie wiedziec czemu lubią współpracować, niestety śmiertelnie przynudza i widzę to już nie po raz pierwszy. AdS to potencjalnie znakomity zespół i taki jest, gdy gra z kimś, kto jest właśnie „more brilliant”. Tego im trzeba! Dlatego ich nagrania np. z Rachel Podger są takie świetne.
No i widzi Pani, Pani Doroto, a ja byłem taki zachwycony tym artykułem 🙁
No nie, bo sprawa jest rzeczywiście ciekawa sama w sobie i wiele szczegółów jest prawdziwych, tylko całość trochę popodkręcana, jak to w „Newsweeku” 😉
To prawda, że muzyka dawna pozostawiała o wiele więcej marginesu wykonawcy, dając mu większą szansę na kreatywność. Nie należy też zapominać, że kiedyś kompozytor był również wykonawcą i odwrotnie – i to było całkowicie naturalne. I za Beethovena, i za Chopina i Liszta. A nawet za Prokofiewa! Długo by o tym wszystkim pisać i może coś tu kiedy napiszę.
Halo, halo, pierwszy komunikat frontowy 🙂
Beata przyjechała po południu, zamieszkała w hosteliku w Pokoju Kota (wisi w nim pod sufitem krzesło, na którym siedzi biały kot, a na ścianach jest namalowanych parę niebieskich myszek). Spotkałyśmy się, posiedziałyśmy troszkę w Tabace. Potem był Minkowski.
Niezły początek. Zupełnie inna Halka! (tańce góralskie ogniste, jak to on potrafi) Symfonia Oliviera Greifa na baryton (Wojtek Gierlach) z orkiestrą – taka francuska „muzyka moralnego niepokoju”. IV Symfonia Brahmsa – no, tu najwięcej było kłopotów, I część piękna, refleksyjna, ale później go za bardzo chwilami ponosiło. Na bis Pawana Ravela, którą zapowiedział po polsku, ale ktoś mu podał złe tłumaczenie – Pawana na śmierć infantki, podczas gdy powinno być Pawana dla zmarłej infantki. Ogólnie: widać entuzjazm we wzajemnym podejściu, ale widać też, że wszystko jest jeszcze na etapie docierania. Ale wydarzenie bezsprzecznie było 🙂
Pani Kierowniczko, pozdrawiam z hostelu 😉 jest dostep do komputera!
Chwile trzeba bylo poczekac, nie ma polskich znakow, ale i tak jest fajnie 😉
Mnie ten koncert bardzo wzruszyl, podobnie jak romantyczne oblicze Maestro Minkowskiego. Wyraznie sie ucieszyl, kiedy mu to powiedzialam (o tym obliczu) po koncercie (byl czas na autografy).
No super! To wiemy, skąd będziemy komunikaty słać 😉
Ja też się wzruszyłam podczas pierwszej części Brahmsa. A wzruszyłam się też prywatnie patrząc na kolegów z orkiestry (mam ich tam wielu i w ogóle troszkę czasu z nimi spędziłam), jacy są szczęśliwi, że wreszcie stoi przed nimi taki Maestro! Aż patrzyli po sali dumni jak pawie 😀
A na Moniuszce to az niektorych podrywalo z krzesel, tak bylo ogniscie 🙂 I tak pieknie im dziekowal. Bardzo jestem szczesliwa, ze udalo mi sie dotrzec na ten koncert!
Pozegnam sie juz, zeby troche sie nacieszyc Pokojem Kota. Mam nadzieje, ze te myszki w nocy nie biegaja. Na szczescie kot siedzi pod sufitem i ma na nie oko! Bede czekala jutro na Pania Kierowniczke zgodnie z planem. Dobrej nocy i do zobaczenia 🙂
Dobranoc, pozdrowienia dla kota 😉
To świetnie, że jest w tym hostelu dostęp do komputera. Mam błogą nadzieję, że zlot zostanie udokumentowany licznymi zdjęciami. Pamiętajcie przy robieniu zdjęć zostawić między sobą trochę miejsca dla nas, my tam też będziemy.
O, faktycznie, trzeba jutro zabrać aparat 😀
Kierowniczko!
Nigdzie bez aparatu – nie chodzi o publikowanie wszystkich zdjęć, ale czasami cos się trafi i jest miłe dla spotkań blogowiczów.
A my też chcemy pooglądać!
Dla niektórych będzie za późno, ale przestrzegam przed użyciem żółtego śniegu…
http://pl.youtube.com/watch?v=j2nJn6rZdtI
No tak, już wiem, co sądzić o najnowszej płycie AdS. A myślałem, że dowiem się dopiero po dodatkowym przesłuchaniu 😉
Odmeldowuję się w związku z wyjazdem na zlot i przechodzę na łączność komórkową.
Dzień dobry 🙂
Fajną ktoś zrobił tę animację do Zappy! Ale, zeenie, choć tu rześko od rana, to śniegu nie widzę i mam nadzieję, że go jednak dziś nie zobaczymy… 😉
Tak swoją drogą, znowu (acz pośrednio tym razem, przez cytowanego artystę) było o siuśkach – od pewnego czasu nader często w wypowiedziach zeenowych pojawiają się jakieś skatologie (o wampiraliach nie mówiąc), i to chyba tylko na tym blogu… buuu… to chyba przez te słynne barchany i gatki? Rozumiem, luz jest fajny i nawet odrobinę się przyzwyczailiśmy, ale… ja poproszę jednak od czasu do czasu o wizytę, no, może nie we fraku, może nawet nie w garniturze z krawatem, ale w wyjściowej koszuli… może nawet z kwiatkami w dłoni… jak to mówią – pliiis! 😆
A dziś okazja jest uroczysta, bo nie tylko zlot, ale imieniny Pani Sekretarz! I na pewno dziś wypijemy jej zdrowie w realu! A na razie wirtualne cyk 😉
Witam najserdeczniej w sobotni poranek. W ramach solidarnosci ze zlotowiczami udaje sie do Chartres cyknac tecze, ktora wpadla do chrzcielnicy. Na razie sloneczko, wiec moze sie uda.
Za zdrowie Pani Sekretarz kawa poranna, za zdrowie zlotowiczow czerwone wino i szampan nad Sekwana dzis wieczorem.
A jako iz dzisiaj Dzien Muzyki potocznie Swietem Kociokwiku zwany, zabieram w droge korki do uszu.
Lacze sie z Wami duchem, mdle cialo zostaje, gdzie stoi.
Tu mają być nad Wisłą jakieś Wianki i Chopin na rockowo… ale chyba nie udamy się go słuchać 😆
Pozdrowionka i trochę słoneczka poprosimy 😉
Słoneczka Wam nie podeślę, bo u mnie świt blady – ale życzę Wam udanego ZJAZDU!
Dziękuję za życzenia 🙂
Przy toastach pomyślę o Was z ciepełkiem w sercu (na razie u mnie 11C!)
Alicjo – wszystkiego najlepszego; oby uroda,talent i dowcip nie opuściły Cię do aż najpóźniejszej starości. A tymczasem dziękuję pięknie za zdjęcia i przyjemną aurę, której nam udzielasz.
Bardzo udanego, fajnego Zjazdu I, ladnej pogody, zaciesniania przyjazni i zawieranie nowych
zyczy
Zyczliwa z Londynu.
Laczymy sie w miauczeniu wnieboglosy, mruczeniu i zyczliwym mruzeniu oczu
Pikus z Bratem, ktory wlasnie wypoczywa po spedzeniu calej nocy na podworku (nie mogl sie przedistac przez klapke, frajer).
🙂
http://youtube.com/watch?v=1yKgAEkCKxY&feature=related
Zyczliwych tu więcej 😀 Włóczę się dziś po różnych miejscach niekomputerowych, więc pisać wiele nie mogę, ale myślami jestem przy Zlocie. Jestem pewien, że będzie ogoniaście pod każdym względem, pogody również.
Alicji też pogody – takiej, jaka Jej w danym momencie najbardziej będzie pasować. Najlepiej bez białego! (I bez żółtego) 🙂 Zdrówko!
Udanego życzę Zlotu,
a kto przeciw – daj go Kotu!
Bobiku,
poszli se na zjazd 🙁
A my tu czekamuy na sprawozdania 🙂
Ja oczywiscie obchodzę, a co! I jeszcze jestem zaproszona do japonskiej restauracji! Sprawę oczywiscie zdam.
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Imieniny
Kochani zyczliwi,
piszemy z hostelu Okidoki 🙂 Jestesmy po Mozarcie, a wczesniej po angielskim renesansie w Wilanowie. Teraz bedziemy pic zdrowie nieobecnych winem morelowym marki zen 😉 Jestesmy tu: hortensja, Beata, Alla, Quake i jego przyjaciele oraz ja, Wasza Kierowniczka. Odzywal sie Komisarz z urlopu przymawiajac sie o toast i zostanie on spelniony 😉
Bawimy sie swietnie, odzywiamy sie zdrowo i niskokalorycznie, zapijamy procentami. Wish you were here! Trzeba to szybko powtorzyc 😉
Zdjecie za czas jakis (blizej nieokreslony). Dokumentowalismy dzielnie, lacznie z PAK-iem, ktory juz pojechal.
I jeszcze zdrowie Alicji!
Hej ho!
Pozdrowienia! I podziekowania za toasty! Tak trzymać!
jejku… I wish I was there…
http://youtube.com/watch?v=dHcHH5pHa1c
Gilmour śpiewa to jak zawsze… 🙂
No, warto było czekać aby sie dowiedzieć.Tymczasem wypiję za zdrowie Alicji i poczekam na dalsze wieści, bawcie się dobrze.
Serdeczne pozdrowienia dla Zjazdowiczów 🙂
Alicjo,
Wszystkiego najlepszego 🙂
O kwiatkach muszę pomyśleć, tylko psia kostka, albo za dużo żółtego, albo brązu, albo czerwień krwawa. Może coś niebieskiego się znajdzie, ale pomyślę, bo przy uzdolnieniach Pani Kierowniczki łatwo o skojarzenie z denaturatem, a tego też chciałbym uniknąć, trudna sprawa…. Liczę na jakąś podpowiedź, bo nie znam się na kwiatkach.
Pochwalę się: przepowiedziałem zwycięstwo Rosji 🙂 Mam dziś noc dumy 😉
Tru tu tu tu tu tu… (to znaczy oczywiście Sojuz nieruszimyj 😉 )
Już wróciłam do domu po intensywnym, oj, intensywnym dzionku. Napisałam, że foma odzywał się (esemesowo), ale w pośpiechu (żeby nie zaniedbywać towarzystwa) zapomniałam dodać, że w środku dnia łączyła się z nami telefonicznie również a cappella! Bardzo to miłe, że choć troszkę jesteście z nami 🙂
Tu tu tu tu tu tuuuuu… 🙂
To było a cappella 😉
Niech żyje I Zjazd!!!!
Niech żyje Sekretarz!!!!
Niech żyją! Niech żyją! Niech żyją!
Słuchajcie, było fantastycznie, smaczne hulanki, wyborne swawole… 😆
A muzyka! A stroje!
Mozart, gdyby mógł, przyłączyłby się do nas!
Alicjo,
samych wspaniałości, miłych gości, cudnych chwil!
Nieustające zdrowie Pani Sekretarz!
Tu niby imieniny się skończyły, ale w Kanadzie jeszcze trwają 😉
Dołączam z najlepszymi życzeniami dla Pierwszej Sekretarz i Pierwszego Zjazdu! Mam nadzieję na obrazki i impresje każdego rodzaju 🙂
Niech żyje PZPR!
Pierwszy Zjazd Pani Redaktor 🙂
Dodam jeszcze na dobranoc, że zdokumentowane zostało nasze obcowanie z zenem – niestety nie jest to trunek, pod którym powinniśmy podpisywać naszego przyjaciela 😉 Skoro już jednak się znalazł w naszych plastikowych szklanicach na piwo 😆 to wypiliśmy go za zdrowie Was wszystkich! 😀
A ja niniejszym zapodaje, ze duchem z Wami bywszy i wino czerwone nad Sekwana piwszy. Jakies umpaumpa dochodzilo z oddali, ale dzwiek nie niosl po wodzie, to nam nie dowalil!
Slonko bylo przepiekne, jako i witraze, a zdjec roznych fura, moze i pokaze
Teraz jeno w wyro walnac sie przytulne i potulnie usnac…
(rymniecie juz sami)
Rymniemy. Też do wyra 😀
zeen 00:57 😆
Kto się rymie, to się rymie 🙂
U mnie jeszcze jasno, popijam tę Santa Alicia za Wasze zdrowie i za udany zjazd! Tylko uważajcie na te owce jutro! 😯
Ten Zen u nas jest dosyć drogi, totez nie skusilismy się. Zajzajer to ja sama mogę sobie zrobić, i owszem, robię, z rabarbaru!
No dobra… to śpijcie sobie, a na sprawozdawczość czekamy.
Wspaniałej niedzieli jutro, dziękuję wszystkim za życzenia!
Pozdrowienia dla Pierwszego Zjazdu Pani Redaktor! 😀
Hej, Blogowa Rodzino!
Okrojony PZPR udaje się dziś znów do Łazienek, tym razej na dłużej, bo wczoraj było tylko myk, myk. Jak się uda, obejrzymy wystawę w Podchorążówce, a potem trochę czasu z Chopinem. Później znów jedzonko i do domu.
Pozdrowienia dla zrzeszonych i niezrzeszonych nieobecnych! 😀
Wy tam zjazdujecie, a ja gorę!!!
Okruszki informacji maciupeńkie rzucacie, a człowiek głodny, że no! Proszę o obszerne sprawozdanie z obrazkami.
Alla, a te stroje to z jakiej okazji i na kim?
Droga Haneczko, oni teraz nie mogą się rozpisywać i siedzieć przy komputerze; im mniej teraz napiszą tym więcej będą mieli ze zlotu – a wtedy także i my, pozdrowienia.
Piotrze, tak po cichutku Ci powiem, żeby nikt nie słyszał – ja to wiem i rozumiem. Marudzę i naciskam, żeby sie towarzystwo pozjazdowo nie rozleniwiło 😉
My, pospolici obywatele RP domagamy się dogłębnej lustracji członków PZPR.
Każdy członek PZPR powinien opisać swój udział, może być pod wspólnym tytułem:
My z PZPR….
To proponuje w ramach plodozmianu kilka zdjec z Chartres
http://www.mediafire.com/?sharekey=b0dd7d5cd47f1e4bd5a101cf914073b446f30116bb61cdf4
Quake melduje swój powrót na Dywan. Lądowanie przebiegło pomyślnie 🙂
Mój udział w Zjeździe był niestety dość okrojony (tylko część soboty). W każdym razie spory ubaw miałem podczas koncertu w Wilanowie. Z racji własnej gamoniowatości spóźniłem się kilka minut i gdy wszedłem do Oranżerii koncert już trwał. Nie chciałem robić zamieszania więc usiadłem sobie z tyłu. I tym sposobem miałem możliwość zastanawia się who is who, tj. gdzie siedzą Blogowicze. Okazało się, że trafiłem bez pudła 🙂 A najkrótszą recenzję koncertu dała Alla mówiąc: „no to nie jest normalne żeby mieć taki głos” 😆 (być może cytuję niedokładnie).
Sam Mozart również baaardzo udany, trzeba przyznać, że koncert miał swój klimat (stroje, świece, większość świateł w kościele zgaszona). A że towarzystwo blogowe miało wcześniejszą mocną podbudowę teoretyczną, to i słuchanie przychodziło z jeszcze większą frajdą 🙂
A później to już była część nieoficjalna – i ja tam byłem, zena z plastikowego kubka piłem… 😉
Pozdrowienia dla wszystkich Blogowiczów!
p.s. mam prośbę odnośnie publikowania zdjęć zjazdowych: proszę moją nieszlachetną fizis pominąć lub zgoła wypinkolić. Kto był, ten wie jak wyglądam – kto nie był, ten niech czeka na następny zjazd 🙂
Choć baaaaardzo mnie ciekawi, jak wygląda Quake (i inni) – też jestem bardzo mocno za ochroną wizerunku (i ogólniej – nie przenoszenia wiadomości uzyskanych drogą prywatną do wszechświatowej 😉 sieci ). Taka mała alfabetyzacja medialna… o realnych pułapkach nie wspominając… 🙂
Wróciłem już wczoraj, ale najpierw były sprawy ważniejsze, a potem było pisanie relacji. Relacji tak pospiesznej, że aż wstyd ją pokazywać. (Ba! Nie pospiesznej a ekspresowej, albo wręcz intercity, ba! TGV*-relacji!)
Blox kazał podzielić — część zlotowa jest tu:
http://pak455.blox.pl/2008/06/Trzy-w-jednym-czyli-dzien-w-Warszawie-2.html
Pozdrowienia dla Wszystkich!
—
*) Skrót od francuskiego drinku: trquila, vodka, gin.
(No, tak między nami mówiąc, to załączyłem linki do albumu na fotosiku, gdzie są zdjęcia w miarę ‚udane’ (a mam masę poruszonych… oświetlenie, czy pośpiech przy fotografowaniu), także zlotowiczów. Na razie jest to dostępne, choć bez opisu. Ale bywalcy mogą się domyślić.)
PAK-u, piękne zdjęcia!
Nie za bardzo rozumiem, co to znaczy alfabetyzacja medialna, pewnie po słowniki będzie trzeba siegnąć, ale cokolwiek by to nie było, ja jestem za 🙂
I chcemy widzieć Quake’a!!!
Mam nadzieję, że to PAK-owe „na razie” nie potrwa zbyt długo 🙂
Może być do jutra? 😉
Dobry wieczór,
i ja melduję sie poslusznie na Dywaniku; jak widać dotarlam bez przeszkód do domu i po malym zlapaniu oddechu siadlam do komputera. Wrażenia opisal bezblędnie PAK i Quake. Ja tylko dodam, że wlaściwie do teraz jestem pod wrażeniem koncertu Mozartowskiego, a ponieważ jestem jeszcze zmęczona podróżą i wrażeniami, więc na tym kończę realację. Na zjazd warto bylo się wybrać. 🙂
Mało!!! Odpoczywajcie szybciej. W dodatki Quake zastrzega i strach rzucić okiem na zlotowe zdjęcia, żeby nie naruszyć.
Haneczka, na razie jestem spokojny. Z wnoszeniem pozwu poczekam do jutra…
Pozwu to ja się nie boję, w życiu na oczy nie widziałam. Nie chcę wbrew woli i z butami.
To się nazywa praworządny obywatel 😉
Możesz sobie kpić, Quake, ale dla mnie prywatność to bardzo poważna sprawa.
Idę porządnie oglądać mecz (nie chcę Włochów). Może do jutra zlotowe towarzystwo dojdzie i dojedzie do siebie i wyda obszerny głos.
Ładne obrazki PAK-a 🙂 Widać, że w Łazienkach jest pawiowo 😉
Ciekawa jestem czy pawie wróciły do Nieborowa. Kiedyś były, potem zniknęły. Są cudownie absurdalne.
Byłam niedawno w Nieborowie – pawi nie widziałam 😀
Moi drodzy, zjem kolację i coś naklepię 😉
A może później, w nowym wpisie 😉
Teraz tylko tyle, że baaardzo się cieszę, że nawet pogoda była jak na zamówienie, żeby Miłych Blogowiczów przyjąć jak najlepiej. I udzielę wielkich podziękowań nieocenionej Alli, bez której samochodowej kooperacji organizacja zjazdu byłaby dużo trudniejsza 😀
haneczko,
jeśli komuś zalezy na prywatnosci, nigdy, ale to nigdy nie powinien pojawiać się w tak zwanej sieci.Nic prostszego, jak namierzyć takiego 🙂
Dawać tu zdjęcia, bo się zdenerwujem!!! Mieliście sprawozdawać rzetelnie, z dokumentacją!
Trzymacze kciuków mają najwyraźniej dobrą passę. Zlot był odlotowy i Hiszpania przeszła (też nie chciałem Włochów) – czegóż więcej można chcieć? 😀
Kopiuję ze strony Towarzystwa program na dzisiejszy wieczór, mianowicie:
22. 06. 2008 (niedziela) godz. 19.00
Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego
Program 2 Polskiego Radia
Festiwal Witolda Lutosławskiego – Łańcuch V
LUTOSŁAWSKI YOUTH ORCHESTRA
Agata Szymczewska skrzypce
Andrey Boreyko dyrygent
Igor Budinstein asystent dyrygenta
Program: Witold LUTOSŁAWSKI – Łańcuch III na orkiestrę (1986),
Partita na skrzypce i orkiestrę (1988), Koncert na orkiestrę (1954)
a to ze względu na piętnastoletnią Marysię Dudź, uczennicę gimnazjum, która wzięła udział w tym koncercie. Jestem pod wrażeniem.