Minkowski/SV, odsłona druga
Znów w Teatrze Wielkim, w sali, która kompletnie nie ma akustyki do koncertów symfonicznych. Ale jednak był to koncert niezapomniany. I nie miał słabych punktów; na poprzednim można było się czepiać wykonania IV Symfonii Brahmsa, teraz – moim zdaniem – niczego.
Minkowski, jak niektórzy z Was może czytali w wywiadzie, jaki z nim przeprowadziłam do papierowego wydania „Polityki”, walczy ze stereotypami, jakie wokół niego narosły. Że barok, że teatr, że dawne instrumenty. No pewnie że tak, ale jest on tak bogatą osobowością, że to, z czym się nam najbardziej kojarzy, to tylko część jego szerokich zainteresowań.
Walka ze stereotypami nie jest walką na noże. Minkowski wybrał – także ze względu na datę, rocznicę rozpoczęcia II wojny światowej – program refleksyjny, spokojny, daleki od kolejnego stereotypu – że artysta ten preferuje żywe rytmy i dynamikę. Był to program wprawiający w zadumę, a nawet – po przerwie – w trans.
Minkowski udowodnił, że świetnie czuje się w dużej symfonice. „Zerowa” Symfonia Brucknera jest, wbrew lekceważącemu stosunkowi do niej kompozytora, który nie nadał jej numeru, jednym z bardziej interesujących jego dzieł. Pierwszy temat brzmi jak z innej epoki. Ja wielbicielką Brucknera nie jestem, wyczuwam w nim jakiś brak, jakąś suchość, puste momenty. Ale Minkowski całkowicie mnie przekonał, wydobył z tego dzieła jakąś tajemnicę.
Potem była Rapsodia Hebrajska „Schelomo” Ernesta Blocha, kompozytora amerykańskiego urodzonego w Genewie. Tutaj, tutaj i tutaj ten utwór z Rostropowiczem. Oparty jest na melodiach utrzymanych w stylistyce śpiewów synagogalnych (nie są to chyba raczej dokładne cytaty, może pojedyncze motywy). Sonia Wieder-Atherton, jak napisano w programie, wiolonczelistka francusko-amerykańska, zagrała z takim zaangażowaniem, że w środku utworu struna jej pękła i trzeba było zacząć jeszcze raz od początku. Ale to tylko dobrze zrobiło wykonawcom, zwłaszcza orkiestrze, która się jeszcze bardziej zmobilizowała.
Po przerwie – słynna III Symfonia Góreckiego, także z okazji zbliżających się jego 75. urodzin. Solistką była norweska śpiewaczka Marita Solberg – i okazała się jakby stworzona do tej muzyki, ze swoim krystalicznie czystym, jasnym głosem. Z jej polszczyzny gdzieś co czwarte słowo można było nawet zrozumieć… Minkowski prowadził utwór z absolutnym skupieniem i wyciszeniem. Z utrzymaniem nastroju miał trudne zadanie, bo na sali niestety były różne kaszlące głośno i gadające staruszki oraz czyjaś włączona komórka – nawet przypomnienie o nich po przerwie nie skłoniło posiadacza do wyłączenia, dzięki czemu usłyszeliśmy „Nokia tune” na tle ostatnich akordów drugiej części… Dyrygent przez pół utworu trzymał lewą rękę w tyle w geście mającym uspokoić publiczność. Wstyd po prostu… Ale brzmienie, nawet na tej sali, było niesamowite, przypominało nawet czasem organy. Jak widać, Minkowski i taką muzyką dyrygować potrafi.
Komentarze
Posłuchałam Agnus dei w wykonaniu pani Marity . Przyznam ,że od samego rana to bardzo przyjemne doznanie dla ucha . A jeśli chodzi o publiczność na koncertach to muszę powiedzieć,że w naszej Filharmonii , a mam przyjemność bywać często nigdy nie było takiej sytuacji . Komórka nikomu nie rżnęła bowiem na samym początku jest informacja o wyłączeniu urządzeń elektronicznych ..Babusie tez nie dzielą się informacjami o swoich problemach np . zdrowotnych . Pozdrawiam serdecznie ….
Niestety, komórki już słyszałem. Mimo przypomnień o wyłączeniu 🙁 Gdyby chociaż właściciele ustawiali jakiś intrygujący dzwonek a propos programu 😀
PS. Co piszę przyjemnie zaskoczony ciepłą oceną Brucknera 🙂
Sama jestem zaskoczona, ale to zasługa Minkowskiego 🙂
babcię Barbie wzajemnie pozdrawiam 🙂 U nas w filharmonii też jest spokój, kiedy przychodzi publiczność melomańska, natomiast wszędzie, gdzie pojawiają się ludzie mniej osłuchani, jest to nagminne. Ten koncert miał to do siebie, że był za darmo i trzeba było w pewnym momencie udać się gdzieś tam i pobrać bilety. No i jeszcze były zaproszenia…
Straszna wiocha, tym bardziej że konferansjer po przerwie, wyraźnie, na życzenie dyrygenta przypomniał jeszcze raz o wyłączeniu komórek. Ja nie rozumiem – głusi na koncercie? To co oni odbierają, po co przyszli?
Nie głusi tylko chcieli się pochwalić znajomym, że słuchają MUZYKI. Zamiast ich pochwalić, że przez to, że obdzwaniali pół książki telefonicznej, kultura wysoka się rozszerza, to jakieś oburzenie… 😉
Dla towarzystwa. Na ‚wydarzenie’. Itp., itd.
(Ale sam nie będę potępiać. Kiedyś mi się trafiło nie wyłączyć komórki, gdy śledziłem czyjąś obronę doktoratu. Na dokładkę znajoma wpadła na pomysł, że skoro słucham akurat obrony doktoratu, to ona mi przez komórkę przekaże prośbę do jednego z obecnych tam profesorów…
Skończyło się dobrze. To znaczy udawałem, że to nie moja dzwoni…)
Oni nie obdzwaniali, to do nich dzwoniono 😉
Słuchałam wczoraj i do dziś jestem oniemiała… A Górecki to do tej chwili trzyma i nie puszcza. No i to nowe oblicze Brucknera i Bloch, który jeszcze zyskał po pęknięciu struny! Wielkie dzięki za relacje!
Kiedy usłyszałam w pierwszym podejściu do Blocha, jak ogniście Sonia W.-A. gra na wiolonczeli, pomyślałam sobie, że od takiej gry to czasem i struny pękają 😉
Jeszcze co było wkurzające na sali: włączyli klimę i te cichsze niż szept kontrabasy na początku Góreckiego ledwie się wydobywały ponad szum 🙁
Może nawet w radiu lepiej było momentami słychać…
Widzę, że Maestro, orkiestra i melomani mieli wczoraj koncert pełen wyzwań… Mnie się szczególnie przykro zrobiło, że MM musiał na Góreckim trzymać z tyłu lewą rękę 🙁
Całe szczęście, że koncert grudniowy już w Filharmonii.
Na Góreckim miałem wrażenie, że Minkowski przytłumił orkiestrę na co głośniejszych wejściach – pewnie żeby nie zagłuszać solistki. Też miałem skojarzenie z organami. Taki akompaniament organowy :).
Mojej mamie zdarzyło się zapomnieć wyłączyć komórkę w czasie pogrzebu. I nie udało jej się ukryć, że to jej, zwłaszcza że sygnał miała bardzo charakterystyczny i wszyscy, którzy go znali, natychmiast odwrócili się w jej kierunku. 🙁 Ale teraz, po kilku latach, zdarzenie to wspominane jest z rozbawieniem, nie oburzeniem. Podejrzewam nawet, że Krakusy, które celebry mają pod dostatkem, w duchu się bardzo ucieszyły z takiego smakowitego kąska. 🙂
Bobiku:
Sam bywam człowiekiem roztargnionym, więc rozumiem, że można zapomnieć. Tyle, że zapominalscy się wstydzą i próbują to ukryć. A jak łatwo się można przekonać, tacy stanowią mniejszość. Większość, która ma komórki włączone, to nie zapominalscy, a lekceważący tę zasadę.
PAK-u, żebyś Ty wiedział, ile moja mama się w życiu nawalczyła z „komórkowcami” uważającymi, że ich gadżet ma absolutny priorytet i nie ma na świecie niczego ważniejszego. Idzie np. z kimś do adwokata (lekarza, urzędu) jako tłumacz, po czym razem z tym adwokatem (lekarzem, urzędnikiem) czekają 10 minut, aż klient skończy opowiadać swojej cioci, która akurat zadzwoniła, ile osób wczoraj przyszło na grilla i ile pochłonęli kotletów, nie mówiąc już o spirytualiach. Niestety, efekty tej walki, a raczej cierpliwego tłumaczenia, że to po prostu niegrzeczne i niezbyt sensowne, są jak dotąd mizerne. 🙁
Kiedyś na koncercie usłyszałem IV Symfonię Brucknera i ogromnie mi sie ta muzyka spodobała. Był to pierwszy kontakt z Brucknerem. Potem zacząłem kupować płyty, ale chociaż dyrygowali wielcy dyrygenci – muzyka nie trafiła mi do przekonania, gorzej nawet – nudziła mnie tak, że płyty z symfoniami Brucknera ugrzęzły głęboko. Ale nie wątpię, że gdybym usłyszał Minkowskiego, dyrygenta, który do mnie przemawia bardziej niż inni, Beruckner znów by mi się spodobał.
Bobiku, jak się tu kiedyś dowiedziałem z przyjemnością, Twoja mama jest prawdziwą damą; zatem ta wpadka z telefonem, która akurat jej się przytrafiła, mogła tylko sprawić, że stała się królową pogrzebu
Bobiku:
Zawsze można powiedzieć, lub wyszczekać, że ku przestrodze innym ilustruje się przykład wady, o której tyle się mówiło…
Piotrze, muszę natychmiast uświadomić mamie, że jest prawdziwą damą. Chyba dotąd o tym nie wiedziała, a może jej to poprawić nadwątlony ostatnio humor. 😆
To naprawde duza frajda dowiedziec sie z relacji
tutaj, ze Minkowski, przy pomocy SV, sie rozwija…
😉
Nigdy nie sprawie sobie telefonu komorkowego,
bowiem – jako czlek nader roztargniony – napewno
zapomnialbym go wylaczyc w czasie ktoregos
koncertu 🙁
Program tego koncertu byl wyjatkowo
dobrze dobrany do rocznicy 1. wrzesnia.
To Goreckiemu juz stuka 75? – Jak ten czas
leci.
To, ze Minkowski bardzo dobrze poprowadzil
Brucknera jest dla mnie niespodzianka, ale
nie zupelnym zaskoczeniem.
Czekam na dalsze takie niespodzianki 🙂
I tutaj nie tylko o koncercie, ale i o publiczności
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,5650878,Minkowski_dyrygowal_w_rocznice_wybuchu_wojny.html
O, to już trzecia osoba pisząca na tym blogu, co nie ma komórki? (pozostałe to Alicja i Hoko) Wydawałoby się, ze to niemożliwe. Witamy w najbardziej niszowym klubie 😆 (ja się do niego oczywiście nie zaliczam)
Dzień dobry,
dzisiaj znowu nie mogę otworzyć żadnego sznureczka. 🙁 Jak tak dalej pójdzie, to chyba rozchoruję się przy tej zbuntowanej maszynie. 😥
Może jakiś zły egzemplarz? A może coś z połączeniem internetowym? 🙁
Był jeszcze klub ludzi bez telewizora… 😉
Hortensjo, żadnego, czy tylko tych z youtube?
A bezkomórkowcy to prawdziwa elita, nie ma dwóch zdań… 😆
foma, do klubu bez telewizora też się piszę, a jako! 😀
foma już się nie pisze… 😆
Ale nie nadużywam… 😉
Pani Dorotko, klopoty z internetem. Nie wiem jak z tego wybrnąć, muszę wytrzymać jeszcze pól roku. I dlatego to mnie tak denerwuje.
Hoko,
nie otwiera mi się youtube, bardzo często mam napisane, że film jest niedostępny / tak mogę tylko się domyślać/, bo paskudy piszą tylko po angielsku, a co ja biedna mogę, że w szkole uczyli mnie tylko francuskiego i rosyjskiego?. No i mogę tylko dodać, że nie mam najmniejszej ochoty uczyć się w tym wieku języków, tym bardziej, że nie mam żadnych, ale to naprawdę żadnych zdolności lingwistycznych. 😥
I ja piszę się do klubu bez telewizora! 😀
Onufry tez nie ma telewizora 🙂
O rany! Jaki klub dziwadeł! 😆
Aż do Was nie pasuję… 🙁
a ja nie mam na telewizor 😳
a gdzie jest Pietryno?
Pietryna, proszę arkadiusa, to jest ulica Piotrkowska w Słynnym Mieście Łodzi 😆
takie proste, niedowiary
szukalem na mapie w sieci i bylem bezradny 😮
1oo X dzieki
Cytat z komentarza pod artykułem zalinkowanym przez Beatę (16:38): „Siedziałyśmy z koleżanką między dwiema paniami z szeleszczącymi reklamówkami, które trzymały na kolanach. Jedna z nich (…) skubała z torebki bułkę, którą się posilała”
Strawa dla ducha plus strawa dla ciała…
Wygląda na to, że p. Minkowski dyrygował nie tyle do kotleta, co do bułki 🙁
Jak widać nie samym chlebem żyje człowiek – czasem musi też jakąś bułkę skubnąć… 😉
No i nie samym Minkowskim żyje człowiek 😉
🙁 🙁 🙁
Może dobrze, że tym razem słuchałam przez radio. Przynajmniej nic poważnie nie zakłóciło tego hipnotycznego stanu, w który wprowadził mnie Górecki. No może oprócz jakichś ciężkich spadających przedmiotów słyszalnych momentami w tle…
Oj, spadały, nawet nie wiem, co to było…
Ale i tak można było się zahipnotyzować, nawet na sali.
Może to były stare bułki a nawet bochenki chleba w dużych ilościach? Nurtuje mnie pytanie, czy ten człowiek, co to nie żyje samym Minkowskim i samym chlebem nie mógł skonsumować tej bułki w domu? Czy tak nie byłoby lepiej dla wszystkich? 😉
Nieszczęsne jakieś staruszki…
A jeszcze były te słynne głośne kaszle, o których wypowiedź pewnego znajomego psychologa cytowałam tu rok temu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=47#comment-3683
Ciężkie przedmioty? Może ktoś zasnął i spadł z krzesła? 😉
E, to byłby taki głuchy huk… ale mógł ktoś przysnąć i upuścić np. torebkę…
Albo po prostu komuś kamień spadł z serca, że to nie jego komórka zadzwoniła…
Tej teorii na temat kaszlu nie znałam 😉 Pamiętam, że na koncertach „Pro Sinfoniki” metodą niektórych kolegów na zaistnienie było upuszczanie numerków z szatni.
Byloby lepiej dla wszystkich, z wyjatkiem tego czlowieka
od bulki. Sucha bulka w Teatrze Wielkim smakuje lepiej
niz bulka z szynka w domu. Ot 😉
A tak na powaznie: to chyba jedynie FN trzyma styl.
Jak jest w Teatrze Wielkim – widac na zalaczonym obrazku.
A bufet w Studio Lutoslawskiego pachnie standardami PRL-u:
kawe i herbate podaja tam w papierowych kubkach brrr
i trudno wychylic tam lampke wina, bo wina tam na ogol nie ma.
Ot, taka polska bylejakosc 🙁
Bo ta teoria o kaszlach jest prywatną teorią tego pana 🙂 Powierzył mi ją, a ja zacytowałam potem jeszcze w ramach mojego artykułu na temat rzeczonej fks (copyrigt by foma), który urodził się z tej dyskusji:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3357439
A lampkę w filharmonii można wypić, ale za dwie dychy 🙁
Mozna wniesc swoja flaszke. Na razie nie kontroluja 😉
Bloch był rzeczywiście bardzo przejmujący – dziękuję za link do Rostropowicza. I dzielna kobita z p. Wieder-Atherton. Ale utrzymać skupienie podczas Góreckiego było baardzo trudno… Po prawej gadające panie, po lewej co chwila ktoś wychodził, komórki, pikające zegarki. Taki koncert z ratuszowego rozdzielnika – 100 biletów dla kombatantów, 200 dla kancelarii premiera, 200 dla kancelarii prezydenta itp. Bileterki powinny fotografować hałasujących i wywieszać fotografie we foyer.
A pani Solberg ma wyjątkowo piękną barwę głosu…
A czy na koniec Maestro ucałował / „uściskał” / uhonorował partyturę Symfonii Góreckiego, tak jak Moniuszkę w czerwcu?
Dzięki za podlinkowanie „Gwizdów i krzyków”. Daje to wszystko do myślenia! Coś a propos symfonii kaszlu: http://www.youtube.com/watch?v=1C8b3paSp3Y
😆 😆 😆
Beato, a co mówi ten pan po niemiecku? Niestety nie znam tego języka 🙁
Loriot mówi, że z okazji 100. urodzin Filharmoników Berlińskich ta słynna orkiestra wykonała pod kompetentnym kierownictwem (ma na myśli siebie) fragment opus 46 Griega, i że do wykonania udało się włączyć typowe odgłosy koncertowe w celu wzbogacenia dzieła.
Taki dość niemiecki dowcip, ale i wymowny 🙂 To była Śmierć Azy oczywiście, więc takie żarty z pogrzebu 😉
Pewne skojarzenia z okolicznościami wykonania wczorajszej „Symfonii Pieśni Żałosnych” mi się nasuwają niestety
Dobrze, że choć Marita Solberg nie kaszlała i nie upuściła niczego na podłogę.
No nie, aż tak to nie było 😆
Dodam jeszcze, że została umieszczona nie z przodu sceny, lecz w środku, przed Minkowskim, na małym podium. Proporcje z orkiestrą chyba były dzięki temu lepsze.
O, to z pewnością dobry pomysł! I miała lepszy kontakt z fajnym w końcu dyrygentem, nie musiała zezować 😉 A batuta tym razem jaka była?
Batuta była ta sama, ale Górecki był w ogóle gołymi łapami!
No tak, MM mówił kiedyś, że współczechę to on gołymi 😉
Nie pamiętam, naprawdę? Ja to odebrałam w ten sposób, że tak subtelna i często będąca na granicy ciszy, wręcz intymna muzyka musi być dyrygowana w sposób bardziej intymny…
„Do każdej muzyki dobieram teraz batutę z epoki – mówi Marc Minkowski. – Jedynie w utworach współczesnych orkiestrę prowadzę samymi dłońmi.” To cytat stąd: http://www.rp.pl/artykul/164723.html?print=tak
Mam nadzieję, że do Lully’ego jednak nie będzie dobierał 😉
Za to ta hebanowa z XIX wieku budzi respekt i pewnie trochę waży. Może nią trzeba było pogrozić tym amatorom bułek 😉
No, co do tego Lully’ego też mam nadzieję 😉
Beato, wysłałam mail 😀
Czekam z ciekawością, w dodatku cierpliwie 🙂 Na razie jeszcze nie dotarł, pewnie kroczy z godnością 😉
Przyszedł 🙂 Odpowiedź w drodze
Uprzejmie proszę o podawanie dokładnych informacji, tak żeby pies z tych recenzji też coś miał. Z czym były te bułki? 😀
Beato, podejrzewam, że z Tobą mogę pośmiać się na hasło: „Ein Klavier! Ein Klavier!” Zaczynamy? 😆
Obawiam się, że z niczym (szczególnym) 😉 Bo czy bułki z czymś szczególnym, co mogłoby zadowolić pieska, dadzą się w miarę dyskretnie skubać z siatki?
„Ein Klavier, ein Klavier” 😉 oglądałam nie dalej jak wczoraj. Tylko czy Pani Kierowniczka i inni będą mieli szansę się pośmiać?
Pewnie nie, ale Wy się śmiejcie, ja Wam nie żałuję 😀 Tymczasem donoszę, że odpowiedziałam na maile 😉
Bobiku, „Die Ente bleibt draussen!” 😉
Pani Kierowniczko, tym razem mail szybki jak strzała! Dziękuję 🙂
Beato, nie mogę się śmiać z kaczki, bo szukam zagubionego chwilowo kawałka makaronu 😀
Ale z tym makaronem będzie trudno, ten makaron ciągle w ruchu…
Jak się ma kudły, to zabawa z makaronem jeszcze lepsza niż w oryginale 😀
Bobik, mówiący pies 😉 zupełnie jak Bello
No aż chciałabym to zobaczyć 😆
Może mi się przyśni, bo postanowiłam iść spać. W końcu trzeba odespać tych parę nocy…
Ale Wy bawcie się dobrze!
Dobranoc 🙂
Dobranoc 🙂
Pani Kierowniczko, zobaczyć się da:
http://www.youtube.com/watch?v=TJkd86i3PgM&feature=related
Wesołych snów 😀
Beato, dobranoc, a rano, nie zapomnij – Frühstücksei! 😀
Zu viel Eier sind gar nicht gesund 😉 Kolorowych snów, Bobiku, byle nie o Atomstrom i nie aus dem politischen Bereich 😉 To już lepiej, jak Neun Nonnen holen…
Na dobry początek dziś Marc Minkowski 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=y8WLJIVy2nM
A to ode mnie (mimo, ze tam gdzie mieszkam bezchmurne
niebo) 😉
http://images.easyart.com/i/prints/rw/en_easyart/lg/5/0/Musician-in-the-Rain-Robert-Doisneau-50741.jpg
Piękne 🙂
Może chodziło o takie dzwonienie?
http://www.youtube.com/watch?v=pgk360PZJ7w&feature=related
Na pewno chodziło o dzwonienie Budzika… 🙄
Proponuje zagadke 🙂
Ktory z polskich filozofow pojmowal muzyke jako
„ucielesnienie inteligencji w dzwieku” ?
Budzika przez duże B ? Bo dzwoni.
Tereso S, swego czasu Hoko został tu przeze mnie mianowany Honorowym Budzikiem z powodu pobudek, jakie robił nam na blogu (czasem bardzo w środku dnia 😉 ).
Onufry, ojej… mam na końcu języka. Skleroza 😉 🙁
dorota.szwarcman pisze:
„Onufry, ojej… mam na końcu języka. Skleroza”
***
Pomozemy 🙂
Ten filozof to Jozef Maria Hoene-Wronski – jedna
z najwiekszych postaci Nauce Polskiej ever.
A te informacje mozna przeczytac w pieknej ksiazeczce
wydanej po polsku i jednoczesnie po francusku:
Cyprian K. Norwid: „O Szopenie/Sur Chopin”
nakladem Fundacji Wydania Narodowego Dziel
Fryderyka Chopina, Lodz 1999.
Jeszcze niedawno mozna bylo ja kupic w sklepiku FN.
Pozdr.
O.
Tak, to była niesamowita postać. Stanowczo za mało pamiętana. Cały czas mi chodzi po głowie, czy też jakiś światowy autor czegoś podobnego nie powiedział…
Dzien dobry z Kanady. Jezeli moge sie podlaczyc…
Ja go pamietam z wykladow z matematyki o ukladach rownan rozniczkowych zwyczajnych. Popelnil chyba rowniez opowiadanie z fantastyki, taka wariacje na temat automatu szachowego barona Kempelena.
Najlepszy sound grawitacyjny mają numerki z S1. Takie heavy metalowe są… 😀
…a lampka wina w FN o tyle nie ma sensu, że trzeba biec na dół po tych śliskich schodach, bo inaczej to się czeka w kolejce aż do dzwonka na koniec przerwy i duszkiem trzeba wypijać, eee tam.
A wchodzenie z flaszką to troszkie liceum trąci, czyż nie? Ale na Dżamborkach zdarzało mi się…
No tak, bo on był znany przede wszystkim jako matematyk. Matematyków zresztą mieliśmy wspaniałych, zeby choć szkołę lwowską przypomnieć… Gdzie dziś te nasze ścisłe umysły? M.in. w Kanadzie i Stanach 😉
A z tymi numerkami w S1 to prawda 😆 W filharmonii są już plastikowe, kiedyś to były porządne… 😆
To jest blog poswiecony muzyce. Hoene-Wronski
byl myslicielem uniwersalnym. Tak, dokonal wazkich
odkryc w matematyce (od jego nazwiska pochodza
„wronskiany” uzywane w teorii rownan rozniczkowych).
On jest takze wynalazca …. napedu gasienicowego 😉
Wiekszosc zycia spedzil w Paryzu. Przyjaznil sie
z Norwidem. Stworzyl system filozoficzny, ktory
byl modyfikacja kantowskiego. W tym systemie
poswiecil tez sporo uwagi muzyce, ale szczegolow
nie znam 🙁 Moze ktos piszacy w tym blogu wie
cos wiecej na ten temat.
Instytut Matematyczny PAN wydal w tym roku
ksiazeczke: „Hoene-Wronski: Zycie, Matematyka
i Filozofia”. Niestety, watek muzyczny nie jest tam
omowiony szczegolowo. Moze w 2. wydaniu 😉
Pozdr.
O.
Na Jamborkach to zwykle piwo bywało 🙂
A w FN ta duża kolejka jest do kawy – do wina nie, bo za drogo…
„A w FN ta duża kolejka jest do kawy…”
Tyz prawda.
Onufry,
Hoene-Wroński był heglista-mesjanista, więc podejrzewam, że i do muzyki tak podchodził. W sieci znalazłem tylko tytuł jakiegoś dzieła: „Filozofia absolutna muzyki”, z czego można już co nieco wnioskować… 🙂
Wystarczy „za drogo” i już kolejki nie ma? Czemu nikt w PRL-u na to nie wpadł? 😯
Bo w PRLu nie było nigdzie taniej za rogiem, he he.
do Hoko:
Filozofia absolutna muzyki, „Muzyka” 1928 nr 10
Dzieki, przyjrze sie tej publikacji 🙂
Wronski wszystko co robil, robil w maksymalnej
ogolnosci, wiec przymiotnika „absolutny” uzywal
nader czesto 😉
Ale mogliby zrobić promocję – w cenie biletu strefy I lampka wina gratis.
Nie samym Minkowskim czlowiek zyje, ale czy ow wywiad z w/w jest gdzies dostepny na sieci? Nie mam mozliwosci czytania papierowej Polityki.
Pozdrowienia, jrk
jrk011 – już go wrzucili do sieci:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=3360362
Też pozdrawiam 🙂
Filozofii hoene-wrońskiej
gdybym wchłonął w dawce końskiej,
byłbym pewnie, bo ja wiem…?
Aaabsolutnie wyjątkowym, chociaż niekoniecznie inteligentnym muzycznie,
psem? 😀
Nawet jeśli Hoene-Wrońskim
Nie zawracasz sobie głowy,
To, Bobiku, i tak jesteś
Pieskiem całkiem wyjątkowym 😀
O, dziękuję Kierowniczce! 😳
Czyli że nie muszę wchłaniać?
Co za ulga! Prawdę mówiąc,
za kotami wolę ganiać. 😀
No to jeszcze jedna zagadka. Komu przypisywany jest aforyzm:
„Muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynow.”
🙂
Onufry, czy wystarczy twierdzenie, że wiem, ale nie powiem? 😀
Pitagorasowi (Wikicytaty) 😆
Ale to bujda na resorach 😉
Pani Kierowniczko, Onufry pytał komu jest przypisywane. Przypisać może ktokolwiek komukolwiek. Zwłaszcza ża Pitagoras już nie zaprotestuje. 😀
Sa tu 2 twierdzenia:
1. Ze muzyka budzi w sercu pragnienie dobrych czynow.
2. Ze auotorem 1. jest Pitagoras.
Nie wiem, o ktorym twierdzeniu Pani Kierowniczka
stwierdzila, ze to „bujda na resorach”.
W moim wypadku 1. sie sprawdza 😉
Jezeli chodzi o 2., to sprawa jest bardziej skomplikowana
niz by sie to moglo wydawac, bo niektorzy historycy
kwestionuja istnienie … samego Pitagorasa. 😉
O, przepraszam, teraz widzę, że mogłem źle zrozumieć. Bujda że Pitagoras, czy bujda że budzi pragnienie? 🙂
Lajza Minęli! 😀
Muzyka Beethovena nie budzi… 😉
foma, to też jest bardziej skomplikowane. Jeżeli np. według Ciebie dobrym czynem byłoby usunięcie Beethovena z programu wszystkich koncertów na najbliższy rok, to znaczy że budzi. 🙂
Dobrze, przyjmijmy: muzyka Beethovena w fomie nie budzi 😀
A marsze hitlerowskie? Budzą? Raczej do czegoś całkiem innego…
Budzik zapamiętam. Mnie się skojarzył z jedną fundacją i jej działalnością.
Nie wiem, które marsze uważane są za hitlerowskie (tzn. kilka znam z filmów wojennych), ale niemiecka muzyka marszowa, ulubiona przez wielkopolskiego teścia mojej siostry, kojarzy mi się od kilku lat z zespołową pracą przy zbiorze i przeróbce wiśni 😯 Dziadek i ja z Osobistym – na drzewie, jedna babcia przy odrywaniu ogonków i myciu, moje dziecko i siostrzenica przy drylowaniu i nakładaniu w słoiczki, druga babcia przy dosypywaniu cukru i zamykaniu wieczek, siostra – przy pasteryzacji. I tak w dziarskim rytmie udało nam się wyprodukować 80 słoików wspaniałych wiśni. Kiedy zimą robię z nimi (i z bitą śmietaną) roladę czekoladową, to słyszę ten rytm, widzę wesołe towarzystwo i moją – trochę wnerwioną siostrę, która muzyki marszowej nie znosi, a dziadkowy odtwarzacz kasetowy przejechałaby najchętniej samochodem 👿
Bobik pisze:
foma, to też jest bardziej skomplikowane. Jeżeli np. według
Ciebie dobrym czynem byłoby usunięcie Beethovena
z programu wszystkich koncertów na najbliższy rok,
to znaczy że budzi.
***
Oj, Bobik to najbardziej wyrafinowany ze znanych
mi pieskow 🙂
Ja tez mialem okres, gdy za B nie przepadalem.
Ale teraz przepadam:
http://www.youtube.com/watch?v=9eQyx3PIXsg&feature=related
A za Symfonia Pastoralna, to jeszcze bardziej przepadam 🙂
Taka sielska muzyka powinna podobac sie Bobikowi 😉
Onufry, zwłaszcza to scherzo, w którym dzikie króliki wydają pierzchać spod łap, budzi w psim sercu określone pragnienia… 😀
Bobik pisze:
Onufry, zwłaszcza to scherzo, w którym dzikie króliki wydają pierzchać spod łap, budzi w psim sercu określone pragnienia…
***
… oczywiscie dobrych czynow jako rzecze Pitagoras 😉
Za czasów Pitagorasa nie było resorów. Co można jednak rozumieć dwojako…
Resor to cos bardzo bliskiego do amortyztora.
A kto wynalazl ten ostatni? Oczywiscie muzyk:
Józef Hofman miał niezwykłe, niespotykane u artystów
zainteresowania techniczne. Obdarzony analitycznym
umysłem i pasją wynalazczą opatentował ponad 70
wynalazków. Są wśród nich wycieraczki do szyb
samochodowych, amortyzatory, maszynki na spiralę
do gotowania, piecyki olejowe, spinacze biurowe
i regulowane stołki do fortepianów.
Ha 🙂
Ach, pogłaskałbym króliczka, do serca przytulił,
słodkie chwile bym z nim spędził w odludnym zakątku,
ząbkiem białym, paszczą całą się do niego czulił…
Dobry by to był uczynek, prawda, mój żołądku? 😀
głaskaj głaskaj i do serca po hiszpańsku tul
………..
nie ma sensu dalsze klepanie jeśli Bobik chce mnie zjeść na śniadanie
Arkadius jest króliczkiem? 😯
chcialem byc ale sie rozmyslilem
a teraz na poważnie
grzebię w sieci o akwarium i czytam ze zrównali z ziemią 🙁
Jest jeszcze cos porównywalnego do tego co było w latach 70 i 80tych?
Myślałem ze spędzimy miły wieczór z przyjacielem, jutro
a tu taka niespodzianka 🙁
Dobry wieczór.
Nie, nie ma niestety.
Akwarium nowe miało być w Złotych Tarasach. Powstała knajpa, jakieś tam były koncerciki jazzowe, po czym… po pewnym czasie pozbyto się Adamiaka. Nie wiem, co teraz się tam dzieje. Poza tym są jakieś jazz cafe, ale trzeba by sprawdzić, wiele się po nich nie spodziewam.
Trzydzieści lat minęło… 😆 🙁
Do Arkadiusa:
Tu jest o Akwarium:
http://www.gastronauci.pl/lokal.php?p=529
Trzeba sprawdzić, opinie są różne.
Pozdrawiam serdecznie Panią Kierowniczkę i dziękuję za całokształt. 🙂
Dzięki i wzajemnie pozdrawiam EmTeSiódemeckę 🙂
Dziekuje Sz. P. Kierowniczce za wywiad z MM 🙂
Ciekawy zwlaszcza ostatni paragraf, czyli muzykowanie w rodzinie Minkowskich, ale takze i wczesniejsze fragmenty, w szczegolnosci uwagi o akustyce Frauenkirche w Dreznie. Tak sie zlozylo, ze rok temu zlozylem tam muzyczna wizyte, a zwlaszcza swiezo odbudowanym organom Silbermanna. Najpierw zdjecie widowni niedzielnego koncertu w poludnie:
http://tiny.pl/8r5l
Tutaj same organy, niebywalej pieknosci:
http://tiny.pl/ppjr
Tutaj konsola tychze:
http://tiny.pl/ppjd
A na koniec, nizej podpisany przy tej samej konsoli:
http://tiny.pl/8r54
Pozdrowienia, jrk
No to już trochę wiem, jak „niżej podpisany” wygląda 😉 Dzięki, rzeczywiście jest to przepiękne, ale tak na przyszłość przestrzegam, że jak jest więcej niż jeden link w komentarzu, to trafia on do poczekalni! 🙂
do jrk:
Dawno nie bylo mnie w Dreznie, choc mam tam
zaproszenie by wyglosic wyklad. Pod wplywem
tych pieknych zdjec, wybiore sie tam jak szybko
to bedzie mozliwe. Czy dobrze rozumiem, ze
ten kosciol byl w ostatnich latach odbudowany
z gruzow?
A ktory z instrumentow organowych w Polsce
cenisz najwyzej?
Pozdr.
O.
Do Onufrego:
Kosciol Frauenkirche zostal odbudowany po zjednoczeniu Niemiec. Organy zostaly odtworzone na podstawie zachowanej dokumentacji i sa wierna kopia calkowicie zniszczonego w 1945 r. instrumentu Silbermanna. Zbudowala je alzacka firma Alfred Kern & Fils, a poswiecenie odbylo sie w 2005 r.
Tutaj natomiast sa duzo mniejsze, ale autentyczne organy Silbermanna w wiosce Dittersbach kolo Drezna, w ktorych sie zakochalem:
http://tiny.pl/892t
(P. Kierowniczko, tylko jeden link!)
Sposrod polskich organow, na ktorych sam gralem, najbardziej lubilem te w Farze w Kazimierzu nad Wisla, o zachowanej trakturze mechanicznej.
Pozdrowienia, jrk
Dzieki za interesujace informacje 🙂
Czy znasz ten instrument w Toruniu:
http://www.organy.art.pl/instrumenty.php?instr_id=330
Jesli, tak to jaka jest Twoja opinia na jego temat/
Pozdr.
O.
Do Onufrego:
Nie, nie znalem organow w Toruniu. Wyjechalem z kraju 20 lat temu i stracilem odpowiednie kontakty. Z opisu wyglada, ze to moze byc piekny instrument. Dziekuje za link.
jrk